niedziela, 31 marca 2013

2 ~~ Jeszcze Was tutaj brakowało

              Hermiona ściągnęła szpilki i założyła miękkie ‘’kapucie’’. Poszła do kuchni, zrobiła gorącą czekoladę i wyszła na balkon gdzie był stół i krzesła. Usiadła i wzięła łyk. Czekolada bardzo jej smakowała. Po kilku minutach zauważyła w sąsiednim domu, że ktoś się tam wprowadza. Spojrzała. Widziała czarnowłosą kobietę, która miała…. Różdżkę i jej używała.
-Hmm… jak Ron wróci to pójdziemy się przywitać. – pomyślała.
Wypiła i ponownie ruszyła do kuchni. Tym razem, aby zrobić pyszne ciasto czekalodowo-waniliowe. Zajęto to tylko dwie godziny i gdy skończyła do mieszkania wszedł Ron. Już z sprzedpokoju przywitał ukochaną:
              -Jestem kochanie!
              -Nie ściągaj butów! – powiedziała i pobiegła z ciastem do narzeczonego i zaczęła ubierać szpilki.
              -Dlaczego? Dla kogo te ciasto? – spytał podejrzliwie.
              -Dzisiaj widziałam jak się przyprowadzała do sąsiedztwa ciemnowłosa czarownica. Skąd wiem? Widziałam jak używała z różdżki i właśnie idziemy się przywitać. Upiekłam dla niej ciasto, więc nie bądź podejrzliwy. – odpowiedziała i przytuliła go.
              -No dobrze… to idziemy. Damy pierwsze… - i otworzył jej drzwi z uśmiechem.
              Chwilę trwało dojście na miejsce. Hermiona zapukała. Otworzyła jej… Pansy Parkinson. Brązowowłosą zamurowało, ale potem… większe zaskoczenie… Do Pansy podszedł Draco Malfoy z słowami:
              -Kto przyszedł? Sąsiedzi? – doszedł do drzwi. – Granger?
              -Malfoy? Parkinson? Jeszcze Was tutaj brakowało. – stwierdził rudowłosy.
              -Ron, uspokój się. – odezwała się Hermi i potem zwróciła się do sąsiadów podnosząc ciasto. – Tutaj… upiekłam dla Was ciasto na przywitanie w… sąsiedztwie.
              -Dzięki. – oznajmił Malfoy uśmiechając się. – To… miłe z Waszej strony.
              -DRACO! Nie bierz tego! – rzekła Pansy.
              -Kochanie… uspokój się. Oni tylko przyszli się przywitać.
              -Ja idę! Żegnam. – Parkinson weszła w głąb mieszkania.  
              -Ja też. Chodź Hermiona! – odwrócił się i poszedł w stronę swojego domu. – Kochanie, idziesz?
              -Ja… Draco muszę już iść. Smacznego. – szybko powiedziała dziewczyna i ruszyła w stronę swojego chłopaka.
              -Dzięki, przepraszam za Pansy. Widzimy się jutro w pracy. – zawołał szybko młodzieniec i uśmiechnął się, a Hermiona uśmiech._____________________________________________________
Wiem, że to krótki rozdział, ale następna część będzie dłuższa :)
Mam nadzieję, że skomentujecie ten rozdział :)
Jak znajdziecie jakieś błędy, wymieńcie je w komentarzu.
Pozdrawiam ♥

sobota, 23 marca 2013

1 ~~ Może chce się zmienić...

                Nastał pogodny sierpniowy poranek. Słońce przepięknie świeciło w całym londyńskim osiedlu. Hermionę Granger obudził budzik, który został nastawiony na taką godzinę, aby ona zdążyła na pierwszy dzień w pracy w Ministerstwie Magii. Otworzyła oczy i spojrzała na budzik. Była szósta rano. Dziewczyna z niewielką chęcią wstała z łóżka, lecz nie chciała się spóźnić. Przebrała się w przepiękną czerwoną sukienkę, która była bez ramiączek i sięgała do kolan. Poszła do kuchni i zrobiła sobie przepyszne śniadanie. Potem, kiedy przygotowywała sobie kawę do pomieszczenia wszedł Ron w piżamie.
-Witaj skarbie. – powiedział całując swoją kochaną w policzek.
-Cześć. Jak ci się spało? – zapytała z uśmiechem podając kawę na stół.
-Dobrze, a tobie? – rzekł troszkę sennym głosem biorąc bochenek chleba na swój talerz.
-Też całkiem dobrze. – westchnęła niepewnie.
-Co jesteś taka niepewna? Coś niepokojącego ci się śniło?
-To tylko przez te oczekiwanie na pierwszy dzień pracy… Ciągle ten jeden dziwny sen…
-Powiesz mi w końcu jaki sen? Czy dalej będziesz to ukrywać?
-No dobrze… Ciągle mi się śni, że ja wchodzę do mojego biura w ministerstwie i tam pracuje ktoś, kogo nienawidzę. Ktoś z naszych lat szkolnych, lecz nie pamiętam twarzy… Potem, że ty mnie… - nie dokończyła.
-Co ja Ci coś zrobiłem? Według twojego snu?
-…zdradziłeś. – oznajmiła brunetka zakrywając rękami swoją twarz.
-Kochanie… ja cię nigdy, przenigdy nie zdradzę… kocham tylko ciebie…
-Ale Ron!! – prawie krzyknęła Hermiona. – Wiesz, że między nami nie jest już tak kolorowo!! Harry też o tym wie! I nawet Luna o tym wie!
-Spokojnie. Usiądź, zjedz śniadanie, wypij kawę i pójdziemy do ministerstwa. Dobrze?
Hermiona nie wiedziała co odpowiedzieć. Zbyt bardzo się przejmuje tymi snami. Coraz bardziej jest zazdrosna o swojego chłopaka. Hermiona usiadła przy stole i zrobiła tak, jak powiedział jej Ronald.                  Kiedy tylko ubierała swoje czarne szpilki i chciała się aportować Ron złapał ją za nadgarstek i poprosił, aby chwilę zaczekała. Ona nie miała nic przeciwko temu, ale nie mogła uwierzyć to co zrobił jej ukochany. Ron zaprowadził ją na ich balkon, gdzie widać wszystkie otaczające ich domy. Klęknął. Wyciągnął jakieś małe czerwone pudełko w kształcie serca. Powiedział powoli otwierając pudełeczko:
-Hermiono… Wiesz, że cię kocham… i nigdy kochać nie przestanę… Hermiono… - otworzył całe. – Wyjdziesz Za Mnie?
Kobieta nie wiedziała co o tym myśleć, ale po króciutkiej chwili milczenia poprosiła, aby jej kochany wstał i powiedziała:
-Tak, pewnie, że TAK! – wskoczyła mu w ramiona, a Ron ją utrzymał. Potem założył jej na serdeczny palec pierścionek z brylantem. Czarownica była taka szczęśliwa. Narzeczeni przeaportowali się do Ministerstwa Magii. Poszli w stronę wind i weszli do jednej wolnej. Przycisnęli na odpowiednie przyciski i winda ruszyła w dół.
Kiedy zimny kobiecy głos powiedział:
-Biuro Aurorów – Ron pożegnał się pocałunkiem z Hermioną. Wyszedł z windy i zobaczył Harry’ego machającego ręką do Hermiony, a ona się uśmiechnęła i także pomachała, ale winda ponownie poszła na dół. Troszkę to trwało, aż ona znalazła się w odpowiednim poziomie:
-Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów. – zagrzmiał ponownie ten sam zimny głos.
Granger wyszła z windy i podążyła do szefowej departamentu – Mafaldy Hopkirk. Szła przez korytarz i nareszcie widziała tabliczkę na drzwiach z nazwiskiem szefowej. Zapukała.
-Proszę. – zawołał głos z gabinetu. Hermiona weszła i widziała siedzącą przy biurku z dokumentami kobietę.
-Dzień Dobry. Jestem Hermiona Jean Granger. Miałam u Was pracować.
-O… Witam panią, panno Granger. Bardzo się cieszę, że nareszcie cię widzę. Popatrz.- wzięła do rąk jakieś dokumenty i podała go dziewczynie. – Tutaj są już przygotowane pisma. Musisz je tylko wypełnić. Chodź. Pokażę Ci twoje miejsce pracy.
Hermiona i Mafalda wyszły z gabinetu i zmierzyły dalej korytarzem. Chwilkę to minęło, aż szefowa otworzyła drzwi, któregoś z biur.
-Hermiono… Tutaj jest twoje miejsce pracy. Twoje biurko jest tam pod oknem. A oto pracownicy, którzy tutaj z tobą mają biuro: John Dawish, Perkins, Wiliamson i… - Hermiona nie mogła uwierzyć własnym oczom. - …Draco Malfoy. No to pracujemy dalej, a i… Draco, bądź dla niej miły. – Malfoy tylko podniósł głowę i wyszczerzył oczy, ale od razu wrócił do pracy. A co najlepsze… On siedzi naprzeciwko Hermiony. Mafalda wyszła, czarodziejka musiała niestety usiąść przed Malfoy’em. Zdenerwowało ją ten fakt. Znów musi się z nim użerać tak jak w szkole. To widocznie on jej się ciągle śnił. Ale niestety… nie mogła już zmienić departamentu. Żałowała, że nie wybrała zawodu Aurora. Kiedy minęła jedna godzina była już 10 rano i była właśnie przerwa. Wszyscy wyszli z biura z wyjątkiem Hermiony i Dracon’a. Hermiona zapytała:
-Nie wychodzisz na przerwę?
-Nie, nie chcę… - powiedział i wyciągnął papierosa. Pochylił się przez okno, które było przy jego biurku.
-Palenie szkodzi zdrowiu. – rzekła obojętnie brunetka.
-Co powiedziałaś? – spytał.
-Palenie szkodzi zdrowiu. – powiedziała brązowooka i popatrzyła prosto w oczy chłopaka. Widziała w nich coś… coś innego niż w szkole.
-No pewnie… ty wiesz wszystko najlepiej. – zgasił prawie całego papierosa i wyrzucił przez okno.
-Nie wiem w ogóle, dlaczego ze mną gadasz… Przecież nie zadajesz się z… szlamami.
-Granger… przeszło mi to już. Okazało się, że mugolaki w niczym się nie różnią z czarodziejami czystej krwi.
-O… Zaskoczyłeś mnie. – uśmiechnęła się lekko. – Przepraszam, ale muszę iść odnieść te dokumenty i spotkać się z moim chłopakiem.
Spojrzał na nią. Ale tylko powiedział:
-Do jutra.
Nie wiedziała co powiedzieć. Tylko wzięła dokumenty i zaniosła je do Mafaldy. Kiedy oddała spytała:
-Co teraz mam zrobić?
-Nic. Już skończyłaś pracę na dziś. Jesteś wolna.
-Tylko tyle?
-Och… Kochana… - zaśmiała się. – To jest na razie początek, więc się nie martw. A… masz może jeszcze jakieś pytania?
Brunetka nie wiedziała, czy zapytać o to, czy może się przenieść do Biura Aurorów, ale postanowiła, że pozostanie przy tym stanowisku, bo troszkę się zakolegowała z William’em. Tylko zapytała:
-Tak… Mam jedne pytanko. Czy wiesz może czy Aurorzy mają w tych samych godzinach co my przerwę?
-Oczywiście. W każdym Departamencie są o tej samej porze przerwy.
-Dziękuję. – uśmiechnęła się. – Do widzenia.
-Do widzenia i do jutra.
Hermiona wyszła i na chwilę aportowała się z Ministerstwa do małej chińskiej restauracji, gdzie kupiła swojemu narzeczonemu lunch. To trwało tylko dziesięć minut i ponownie wróciła do Ministerstwa Magii i podążyła z zapakowanym lunch’em  do windy i ruszyła do Biura Aurorów. Trochę to trwało. Poszła do gabinetu gdzie na drzwiach była wywieszona tabliczka z napisem: Aurorzy: Harry James Potter i Ronald Billius Weasley. Weszła. Zobaczyła Rona i Harry’ego popijających przy oknie piwo kremowe. Kiedy tylko weszła Ron do niej podszedł i ucałował.
-Hej Ronuś. – cmoknęła go w policzek. – Cześć Harry. – uśmiechnęła się do przyjaciela, podeszła do niego i mocno go przytuliła. Dawno go nie widziała.
-Siemka Hermi. Jak tak u ciebie? – spytał uradowany Harry.
-Ach… wszystko dobrze… A… mam coś dla Was. – sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła dwa opakowania. – To dla ciebie. – podała jedno opakowanie Ronowi. – Dla ciebie też mam to samo. – podała teraz Harry’emu opakowanie.
-Niech zgadnę… - rzekł Ronald. – Z chińczyka.
-Zgadłeś. – uradowała się Hermiona. Przez chwilę Harry poopowiadał jej o nim i Ginny. Ale po kilku minutach, kiedy było już cicho Hermionie spełzł z twarzy uśmiech, bo o czymś pomyślała. Zapytała się przyjaciela:
-Harry? Mam pytanie… Czy wiedziałeś, że w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów pracuje… Malfoy?
Ron się zakrztusił się jedzeniem, ale wydusił z siebie takie słowa:
-M-Malfoy ? … Jak… ? Co niby taki Malfoy robił w Ministerstwie Magii?
-Może chce się zmienić… - powiedział jakiś dziewczęcy głos z strony drzwi. Harry spojrzał i… zobaczył… Ginny!
-Ginny. – uśmiechnęła się Hermiona i pobiegła do przyjaciółki, aby ją przytulić.
-Cześć Hermiona. To tutaj już pracujesz?
-Tak, ale nie tutaj… pracuję w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
-A… Właśnie… muszę o czymś oświadczyć. – stwierdził rudowłosy. Ginny podeszła do Harry’ego, a on ją przytulił, a Ron przytulił Hermionę. – Muszę oświadczyć, że… - spojrzał na swoją narzeczoną, a potem na przyjaciela i siostrę. – Oświadczyłem się Hermionie i ona je przyjęła. – oznajmił z uśmiechem.
-Gratulacje! – zawołali Harry i Ginny jednocześnie. Rozmawiali, rozmawiali, ale Ron, Harry i Ginny musieli już wracać do pracy, a Hermi przeaportowała się do domu.   

==============================================

Jest to pierwszy rozdział opowiadania o Dramione. Mam nadzieję, że się spodoba. Możecie tam znaleźć trochę błędów, ale mam nadzieję, że będzie Wam się przyjemnie czytało :) . Piszcie proszę szczerze w komentarzach co sądzicie o tym rozdziałe :D . Może to być (jeżeli to konieczne) boleśnie szczere.