piątek, 28 czerwca 2013

26.1 ~~ Poprosiła abyś do niej wszedł, ale sam

[-Na razie. - odparła i podała zakup Mionie. Dziewczyny wyszły z budynku i pobiegły do sklepu, który znajdował się naprzeciwko salonu brunetki.]

Dziewczyny kupiły buty, bukiet, biżuterię oraz welon. Zakupione rzeczy nosiły w torbach. Podążyły do domu Dracona. Kiedy doszły, chłopak próbował zobaczyć zakupioną sukienkę, jednak Miona mu na to nie pozwoliła. Do Sofie ktoś zadzwonił. Odebrała. Okazało się, że Ronald wrócił do domu, czyli nie został na noc u siostry. Blondynka wyszła z mieszkania, więc narzeczeni zostali sami. Milczeli. Tę ciszę przerwał Malfoy mówiąc:
-Może... coś porobimy?
-Chyba powinniśmy zająć się zaproszeniami. Musimy też pomyśleć kim będą nasi świadkowie...
-No to zaczynamy ?
Ta przytaknęła. Od razu wzięli się do pracy. Najpierw zajęli się zaproszeniami, które zawierały taką treść:

Witajcie!
Zapraszamy Was na nasz ślub, który odbędzie się dnia 23 kwietnia bieżącego roku o godzinie 11:00 w kościele na ulicy Lońdyńskiej w Londynie. Po ceremonii zapraszamy także do restauracji "Paradiese" przy ulicy Konstantego 24 w Londynie. Jeżeli macie jakieś niepotrzebne rzeczy, ubrania dla dzieci, to prosimy o to, abyście nam te rzeczy w tym dniu dostarczyli. Później zawieziemy je do domu dziecka.
Z pozdrowieniami i wyrazami szacunku
Draco Malfoy & Hermiona Potter.

-Mogą takie być? - spytała.
-Spokojnie. Najważniejsze rzeczy są tutaj podane. - odpowiedział. - Dobra.. - wziął do ręki jedną kartkę. - Kto będzie świadkiem, a kogo bierzemy do druhen?
-Wiesz... sama nie wiem. Ale Sofie zapraszasz, prawda?
-Czemu nie mielibyśmy jej nie zaprosić? W ogóle trzeba jej jakoś wynagrodzić to, że nam pomogła podczas przesłuchania. Kogo chcesz mieć jako świadka? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Harry'ego. A ty?
-Zastanawiałem się nad Ginny... - kiedy spostrzegł wzrok przyszłej żony szybko dodał. - Ale tylko z tego powodu, aby jej podziękować. Pamiętasz co to takiego było.
Pamiętała. Ginny pomogła im w zbliżeniu się do siebie. To jej zawdzięczają wszystko.
-Czyli Ginn? - spytała Hermi, biorąc kartkę i sięgając po pióro. Chciała już wpisać imię i nazwisko szwagierki, jednak chłopak powiedział:
-Albo Sof. Ona też powinna zostać druhną. Nawet mam pomysł.
-No to wpisać Sofie czy Ginny?
-Daj Ginny. - powiedział, a dziewczyna zapisała to na papierze. - Teraz druhny, potem ci, którzy mają przyjść.
Rozmawiali, dyskutowali, aż w końcu udało im się zrobić tę listę, która wyglądała tak:

Świadkowie:
Hermiona - Harry Potter
Draco - Ginny Potter

Druhny:
Sofie Malfoy z Ronem Weasleyem
Blaise Zabini z Pansy Parkinson*
Cho Chang z Seamusem Finniganem
Neville Longbottom z Hanną Abbott
Parvati Patil z Zachariaszem Smithem
Padma Patil z Michaelem Cornerem
George Weasley z Angeliną Johnson

Trzymający obrączki:
Harry Potter

Dzieci sypiące kwiaty:
Córki Williama

Pozostali (Goście) :
Jean i George Grangerowie
Luna Lovegood
Dean Thomas

Molly i Artur Weasleyowie **
John Dawish z żoną i synem
Perkins z siostrą
William z rodziną
Andrean Sleiws ***
Susan Wenslatelten ****
Harry Potter
Ginny Potter

-A kim jest dokładnie ten Andrean Sleiws? - spytał blondyn.
-To mój dawny przyjaciel. Przyjaźniliśmy się jeszcze wtedy, kiedy nie wiedziałam, że jestem czarownicą. Potem utraciliśmy kontakt, bo wyprowadził się za granicę. Jednak miesiąc temu odnalazłam go i okazało się, że był w Dumstrangu. Powinnam go zaprosić, aby mu podziękować za te lata.
-Aha. Wszyscy już są wpisani. Co nie?
-Myślę, że tak...Tylko jedna osoba mi tu nie pasuje.
-Jaka? - spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Hermiona wskazała na napis, który był pod kategorią: Druhny, "Pansy Parkinson".
-Miona... ja też za bardzo nie chcę, aby była, lecz to dziewczyna mojego najlepszego przyjaciela. Jeżeli on nie będzie mógł przyjść z nią, to w ogóle go nie będzie. Z tych wszystkich zapisanych, najbliższe dla mnie osoby to tylko Blaise oraz Sofie.
-Rozumiem cię. Także czułabym się samotna, gdyby nikt bliski nie przyszedł na mój ślub. Tylko obiecaj mi coś.
-Znów obietnica? - jęknął.
-Tak. Wtedy będę miała pewność, że jej nie złamiesz. Obiecaj mi, że nie będziesz się zbliżał do Parkinson.
-To mogę ci przyrzec. - powiedział kładąc jedną dłoń po lewej stronie klatki piersiowej, gdzie znajdowało się jego serce. Kobieta wtuliła się w niego, a on zaczął wplatać swoje palce we włosy
szatynki. Tak siedzieli przez kilka minut. Kiedy się oderwali zajęli się wysyłaniem przez sowy zaproszeń. To, że mieli tylko dwie sowy - od Hermiony, Nicole ; od Dracona, Dibesle – spowodowało, iż byli zajęci aż do wieczora.
Wieczorem narzeczeni udali się na krótką wizytę u Potterów. Gdy weszli podążyli do salonu gdzie siedziała rudowłosa popijająca herbatę. Kiedy zobaczyła szwagierkę, uśmiechnęła się. Wstała i przytuliła brązowooką.
-Siadajcie. - powiedział Potter wskazując na sofę. Usiedli.
-Co was do nas sprowadza? - spytała wiewiórka zajmując swoje wcześniejsze miejsce, czyli na przeciwko Hermi.
-Dostaliście nasze zaproszenie? - zapytał stalooki.
-Tak. Dostaliśmy. - odpowiedział bliznowaty. - Wiecie już kim będą wasi świadkowie?
-Właśnie dlatego tu jesteśmy. Harry... chciałbyś zostać moim świadkiem?
-Jasne. - stwierdził z uradowaniem, po czym zwrócił się do Dracona. - A kto będzie twoim?
-Nadal zastanawiam się nad dwiema dziewczynami.
-Jakimi? - dopytywała się ruda.
-Między Sofie, a... - urwał. Spojrzał na narzeczoną, która kiwnęła głową, więc dodał. - A tobą Ginny.
Panią domu zatkało. Uniosła brwi do góry. Zapytała:
-Dlaczego akurat ja?
-Chciałbym ci podziękować za to, co robiłaś dla nas. Zgadzasz się?
Nie odpowiedziała. Popatrzyła na męża.
-Chcieliśmy - zaczęła Hermiona. - Dać cię jako druhnę, ale nie możemy, bo jesteś już po ślubie.
Zobaczyli, jak brunet kiwnął w stronę małżonki głową, co wskazywało na to, że ma się zgodzić.
-Dobrze. Zgadzam się być twoją świadkową. - uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuję. - rzekł Draco, po czym uścisnął rękę Ginny.
Zmęczeni wrócili do domu i położyli się spać. Bardzo zmęczyli się tymi zaproszeniami, jak i listą. Długo zastanawiali się nad tym, kto będzie druhną. Także omawiali co zrobią z Sofie, ponieważ Draco miał świetny, genialny pomysł na wynagrodzenie jej pomocy.

~~*~~

Dzień przed ślubem, Hermiona, Ginny i Sofie zrobiły wieczór panieński, a Draco, Harry i Ron wieczór kawalerski. Miona była w mieszkaniu szwagierki. Miała tam nocować. Tak samo jak Malfoy. Był w swoim domu, a nocował u niego bliznowaty. Sofie oraz Ron mieli po imprezie wrócić do siebie.

~~Pójdźmy do wieczoru panieńskiego Hermiony~~

-Nigdy się nie spodziewałam, że będę żoną Dracona. Jeszcze pamiętam nasze kłótnie w szkole. Nienawidziłam go w tym czasie, ale teraz...
-Miłość jest silniejsza od nienawiści. - dokończyła za nią Ginny.
Dziewczyny były w salonie. Miały włączoną muzykę, lecz niezbyt głośno, bo na piętrze spały bliźniaki, więc rudowłosa nie mogła ciągle siedzieć z towarzyszkami.
-Ale jednego się boję... - rzekła szatynka.
-Czego? - spytała zdziwiona Malfoy.
-Tego, że powie "nie". Wtedy życie legnie mi w gruzach. A jak by tak było, to potnę sobie żyły.
-Hermi! - skarciła ją blondynka. - Co ty za głupoty opowiadasz? Draco na sto procent powie "tak". Wątpię, abyś się pocięła.
-Już raz prawie tak zrobiłam...
-Że co?!
-To prawda. - oznajmiła ruda. - Jak wróciła z Harrym z Doliny Godryka zamknęła się w łazience. Dwie godziny później przyszedł Dracon wezwany przez Harry'ego. Odciągnął ją od scyzoryka.
-Namawiał mnie przez dwie godziny.
-Teraz już to nie ma znaczenia. - odparła wiewiórka. - Trzeba się nacieszyć z ostatniego wieczoru, kiedy jesteś panną Potter, bo jutro o 11 będziesz panią Malfoy.

~~Powędrujmy do wieczoru kawalerskiego Dracona~~

-I jak to jest być w pełni świadomym, że jutro będziesz już żonaty? - spytał z uśmiechem Harry.
-Fantastyczne! Tylko ciekawi mnie to, czy by się rozmyśliła. Jak tak będzie to nie będę miał dla kogo żyć. - z ust Dracona zniknął uśmiech.
-Na pewno się zgodzi. - odezwał się Ronald szczerząc zęby, co zdziwiło Pottera. Myślał, że jego najlepszy przyjaciel nadal będzie próbował zdobyć Mionę. Widocznie zrozumiał, iż ona go już w ogóle nie kocha. Jej serce należy do Malfoya.
-No co? - spytał rudy na widok twarzy bruneta.
-Nie wiedziałem, że już się nie starasz o Hermionę.
-Człowieku... mam przecież Sofie. Wiem... Hermi jest bardzo śliczna, inteligentna... - stwierdził rudzielec. Potem zwrócił się do Dracona:
-Nie próbuj jej zrobić krzywdy, bo widać, że cię bardzo kocha.
-Nigdy jej nie skrzywdzę. Ale za to ty nie próbuj bić i szarpać mojej siostry. - westchnął.
-O to się nie martw. - mruknął i wyciągnął w stronę arystokraty rękę. Przez chwilę nic się nie działo. Weasley odezwał się:
-Pokój i zgoda?
Blondyn uścisnął jego dłoń i stwierdził z uśmiechem:
-Pokój i zgoda.

~~*~~

Nastał dzień ślubu Dracona i Hermiony. Miona i Ginny wstały o siódmej, aby zdążyć się przygotować. W ubraniu się panny młodej pomogła jej szwagierka. Najpierw włosy. Ruda zajęła się lokami, które trochę wyprostowała, przez co były bardzo mocno falowane. Spięła je na bok. Kiedy skończyła, włożyła w nie różowy kwiat. Gdy fryzura była już gotowa, zaczęły ubieranie sukni. Musiały zakładać ją od dołu. Na razie Hermiona tak siedziała. W gotowej fryzurze i ubranej sukni ślubnej. Ginevra poszła ubrać swoją sukienkę. Podążyła z ubiorem do łazienki. Szatynka przebywała w salonie. Po chwili do pomieszczenia weszła rudowłosa w swojej kreacji. Hermiona wytrzeszczyła na nią oczy.
-Wow! - zawołała brązowowłosa. - Gin! Wyglądasz przepięknie, fantastycznie, świetnie, cudownie... brak mi słów !
Przyjaciółka miała na sobie jasnoróżową sukienkę sięgającą jej do kolan. Była bez ramiączek. W pasie miała zawiązany czarny, elegancki pasek.
-Nie tak ślicznie jak ty. - zaśmiała się. - Ale dziękuję. Pomogłabyś mi z fryzurą? Proszę. Chciałabym sobie zrobić kokardkę, tylko potrzebuję pomocniczki.
-Pewnie, że ci pomogę kochana. Chodź. - wstała z miejsca i razem wróciły do łazienki.


W tym samym czasie w domu Dracona, Harry wraz z panem młodym szykowali się do ślubu blondyna i szatynki. O 10:10 będą musieli wyjechać z domu, aby pojechać po pannę młodą do domu Potterów. Młodzieniec miał na sobie czarny garnitur: czarne eleganckie spodnie jak i buty oraz białą koszulę. Na szyi przewiązany miał czarny krawat.. Harry ubrał się bardzo podobnie, tylko że zamiast krawatu, miał muszkę.
-Jest już 10:05! Za pięć minut musimy wyjechać. - powiedział Potter patrząc na zegar wiszący w salonie.
-Wiem... nie mogę się doczekać, aż ujrzę ją w sukni. Sofie mówiła, że przepięknie w niej wygląda, tylko...
-Co jest?
-Co jak Mionka się rozmyśli? Co jak powie "nie"? - odpowiedział pytaniem na pytanie siadając na sofie.
-Stary. Posłuchaj mnie dokładnie i sobie to zapamiętaj. Hermiona kocha cię i to bardzo. Na sto procent nie odmówi. To ona się boi, że stwierdzisz "nie". - powiedział.
-Na pewno?
-Jestem pewny, że tak. - odpowiedział.
Z zewnątrz coś zatrąbiło. Chłopcy wyjrzeli przez okno spoglądając na ulicę. Stała tam czarna limuzyna.
-Dobra... już czas. Jedziemy po Hermionę i Ginny. - westchnął. Kiedy znów pomyślał o Hermi uśmiechnął się i w jego sercu zrobiło się jeszcze cieplej. Wyszli z posesji wcześniej zamykając drzwi wejściowe na klucz. Weszli do do środka i podążyli tam, gdzie czekały na nich dziewczyny.

~~*~~

Dojechali o 10:30. Weszli do mieszkania. Poszli na górę, gdzie w górnym salonie mieli zastać pannę młodą, jej szwagierkę oraz rodziców. Miała tam także być Sofie. Jednak gdy ujrzeli wnętrze pokoju brakowało właśnie jej. Miony nie było.
-Gdzie...? - zaczął bliznowaty, ale Ginny od razu odpowiedziała:
-Poprosiła abyś do niej wszedł, ale sam. - uśmiechnęła się.
Harry wszedł do pokoju obok. Ujrzał piękną
istotę obok łóżka. Hermiona stała w swojej sukni, trzymając bukiet czerwonych, niebieskich i białych róż. Na głowie miała długi welon sięgający jej do bioder. Uśmiechała się.
-Wyglądasz prześlicznie.
-Dziękuję.
-Chodź. Wyjdziemy z pokoju. - powiedział łapiąc siostrę za rękę.
-Nie. - stwierdziła z tajemniczym uśmiechem.
-Dlaczego? - zapytał zdziwiony.
Ona tylko szepnęła mu coś do ucha. Po tych słowach bardziej się uśmiechnął i wyszedł z pomieszczenia pozostawiając dziewczynę samą.
-Czemu nie wyszła razem z tobą? - spytał blondyn.
-Powiedziała, że wyjdzie dopiero wtedy, kiedy dasz jej coś, co naprawdę pokaże, że ją kochasz. Tylko wtedy.
Dracona lekko zatkało. "Co takiego może jej dać, aby udowodnić, jak bardzo ją kocha?" Takie właśnie pytania zadawał sobie kilka razy. Potem z szafki wyciągnął klucze do swojego samochodu. Chciał wejść do sypialni, ale Sof go powstrzymała mówiąc:
-Musisz wepchnąć je pod drzwiami.
Zrobił to. Chwilkę później przez spód drzwi pokazała się karteczka z pismem kobiety:
"To nie jest to. Próbuj dalej"

-Spróbuj coś innego. - rzekła rudowłosa puszczając oczko. Zastanawiał się nadal. Z szuflady wyciągnął medalion, który przechodził z pokolenia na pokolenie. Każdy mężczyzna w dniu swojego ślubu miał podarować tę biżuterię swojej ukochanej, z którą będzie dzielił przez całe swoje życie. W wąskim pudełeczku ponownie podsunął pod drzwi. Nie trzeba było dłużej czekać na odpowiedź, bo prawie automatycznie pojawiła się kolejna karteczka napisana przez pannę młodą:

"Jeszcze to nie to. Spróbuj jeszcze raz. Do trzech razy sztuka. Może ci się teraz uda."

Wziął głęboki wdech i zastanowił się głęboko, o co dokładnie może chodzić jego narzeczonej. Po krótkiej ciszy wpadł na to. Jeżeli to nie zadziałałoby, to nie ma nic innego. Z wazonu, gdzie były czerwone róże wyciągnął jedną. Ostrożnie podsunął roślinkę przez dolną szparę drzwi. Dość długą chwilę czekał na odpowiedź szatynki, aż nagle... drzwi lekko się uchyliły. Brązowowłosa wyciągnęła rękę, w której trzymała kluczyki do auta. Usłyszeli jej głos:
-Kluczyków nie potrzebuję. - upuściła je. Potem sięgnęła po medalion, po czym oznajmiła:
-Medalion nie jest taki wartościowy jak miłość. - ponownie usłyszano odgłos spadnięcia przedmiotu. Zamknęła drzwi. Zdziwieni towarzysze patrzyli na nie. Znów zaczęły się otwierać, ale nie były uchylone, lecz widzieli ją już. W ręku trzymała czerwoną różę. Miała na twarzy swój piękny, szczerzy uśmiech, który skierowała bezpośrednio do Malfoya. Odparła:
-Ale czerwona róża... ta mi wystarczy. Pamiętałeś, że to mój ulubiony kolor.
Wyszła z sypialni i podeszła do narzeczonego, którego obdarzyła pocałunkiem w policzek.
-Chodźcie. Czas jechać do kościoła.

__________________________________________
 * - Głównie to biorą Blaisea, a Draco wie, że on jest z Pansy, jednak chciałby, aby jego najlepszy przyjaciel był na jego ślubie
 ** - Wiem... to nie ślub Rona i Hermiony, ale Hermi dość dużą ilość czasu pomagała pani Weasley, np.: w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa.
 *** - Wymyślona przeze mnie postać. Dawny przyjaciel Hermiony, jeszcze za czasów, kiedy nie wiedziała, że jest czarownicą.
 **** - Jest ona dziewczyną Andreana

 Witajcie :D Nie... te zdjęcie to nie jest z prawdziwą suknią Hermiony jak i prawdziwym garniturem Dracona. Po prostu to znalazłam na Google Grafika. Zaraz wstawię zdjęcia: sukni Miony, garnituru Dracona oraz sukienkę Ginny. Także ukaże się zdjęcie fryzury panny młodej. A w NN wstawię zdjęcia limuzyny.
Mi się osobiście podoba. 26 rozdział będzie podzielony na dwie, albo trzy części, tego jeszcze nie wiem, to zależy głównie od mojego pomysłu. Ale chyba dwa. Mogę powiedzieć na temat następnej notki o tym, że na weselu stanie się coś niezwykłego. Coś co ucieszy młodego Malfoya, a może i także Hermi? ;) . Nie wiem kiedy będzie 26.2 iż piszę jedną piosenkę, która się przyda. A teraz mam wenę, i to wielką, bo... w końcu dostałam gitarę <3 :D
Pozdrawiam i ślę całusy
Kaja
PS Dedykacja dla wszystkich, którzy komentują każdy mój rozdział.

*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Suknia Hermiony:

















Fryzura panny młodej:













Garnitur Dracona:



















Sukienka Ginny:                        


sobota, 22 czerwca 2013

25 ~~ Bierz ją! Jest idealna!


[Z jego różdżki wyłonił się patronus. Może nie idealny, lecz dzięki pomocy Hermiony udało im się przepędzić dementorów. Ku zdumieniu wszystkich, okazało się, że patronusem Dracona była… wydra.]

Gdy doszli do windy, szybko ruszyli do głównego holu.
-Skąd wiedziałaś o tym przesłuchaniu? – spytał Draco swojej przyrodniej siostry.
-Chciałam z wami porozmawiać. Gdy weszłam do waszego biura, powiedzieli mi, że poszliście na przesłuchanie na temat śmierci pani Malfoy. Domyślałam się, iż możesz być podejrzany ty i Lucjusz. On szantażuje innych. Poszłam na rozprawę, aby cię obronić i zemścić się na ojcu.
Narzeczonych zatkało.
-Za co ? – zapytał chłopak.
-Pamiętasz w dzieciństwie małą dziewczynkę o blond włosach?
-Tak. Pamiętam.
-To byłam właśnie ja.
-Ale… ale on mówił, że jesteś córką jego znajomej, która musiała wyjechać do pracy. Wziął cię do siebie.
-Kłamał. Nie przyznawał się do mnie, bo mama była mugolaczką. W ogóle… Pewnie zastanawiasz się skąd wiem, że jesteśmy przyrodnim rodzeństwem, tak ?
-Trochę. – mruknął Draco.
-W wolnym czasie pomagam Elane. Dowiedziałam się o świecie czarodziejów, kiedy Ron mi o nim opowiedział. To było około 4 miesiące temu. Wróciłam do niego. Miłość jest silniejsza od nienawiści. Wy jesteście świetnym przykładem. – uśmiechnęła się miło.
-Sofie… - odezwała się Hermiona. – Dziękuję.
-Za co? – spytała zdziwiona blondynka.
-Dzięki tobie Draco nie trafi do Azkabanu. – odpowiedziała, po czym rzekła niepewnie – Może spróbowałybyśmy się… zaprzyjaźnić?
-Czemu nie.
Winda się zatrzymała. Narzeczeni pożegnali się z zielonooką, która wróciła do pracy w restauracji. Para stała w korytarzu. Miona pocałowała swojego ukochanego mocno i namiętnie.

~~ * ~~

Wrócili uśmiechnięci do domu. Usiedli w salonie na sofie. Milczeli. Musieli to wszystko dokładnie przemyśleć. Hermiona nadal nie mogła wierzyć w to, że Draco nie trafi do Azkabanu. Była taka szczęśliwa, jednak... martwiła ją jedna rzecz, właściwie osoba... Lucjusz. Teraz może być wszędzie. Może zabijać innych ludzi. Torturować ich. Z zamyśleń wyrwał ją blondyn:
-Nikogo już nie zabije.
Zdziwiło ją to.
-Czy ty czytasz w moich myślach?
-Nie. Po prostu idzie to poznać po twoich czekoladowych oczach. - zaśmiali się.
-Dlaczego tak sądzisz? - spytała z zaciekawieniem.
-Jeżeli kogoś zabije, to od razu Ministerstwo go wyśledzi. Dowiedzą się, gdzie obecnie się ukrywa.
-A może torturować? - dopytała. Dreszcze ją przechodziły, gdy o tym myślała. Bała się odpowiedzi.
-Tak. Niestety. - odpowiedział po cichu. Nie uśmiechali się już. Nie wiadomo dlaczego, ale Mionce zaczęły drżeć dłonie. Chłopak przybliżył ją do siebie, po czym przytulił.
-Co się dzieje? - w jego głosie było słychać troskę i czułość.
-Co będzie jak mnie złapie? Przecież na pewno będzie chciał się na mnie zemścić, bo zeznawałam przeciwko niemu. Sofie też może być w niebezpieczeństwie.
-Spokojnie. Obie jesteście bezpieczne. - oznajmił spokojnym tonem, jednak tak naprawdę nie bardzo wierzył tym słowom. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Malfoy wstał, aby otworzyć. W drzwiach ujrzał...
-Sofie? - spytał.
-Mogę wejść?
-Pewnie. Wchodź. - wpuścił ją do środka.
Ruszyli do pomieszczenia, gdzie siedziała szatynka. Także była zaskoczona widokiem blondynki.
-Siadaj. - stwierdziła brązowooka, wskazując na fotel, który stał obok niej. Zielonooka usiadła. Blondyn ponownie zajął miejsce obok narzeczonej.
-Co się stało? - spytał.
-Mogłabym u was zostać na noc? Tylko na jedną,
Zamurowało ich. Dlaczego? Nie żeby im to przeszkadzało, ale...
-Możesz. Czemu?
-Ron tej nocy będzie u siostrzeńców, a trochę się boję zostać sama w domu, szczególnie po dzisiejszym dniu. - odpowiedziała.
-Czekaj, czekaj, czekaj... - rzekł stalooki. - Czyli ty też boisz się Lucjusza?
Ta tylko pokiwała głową.
-Przecież wiesz, że nie może was zabić. - jęknął chłopak.
-Może torturować! - niemalże krzyknęła długonoga.
-Draco... - odezwała się Hermi. - Zrozum. Ja też się boję. A szczególnie ona, bo nie ma magicznych mocy.
-Przepraszam, ale... - przerwała. - Ja mam magiczne moce. Tak... okazało się, że jestem czarodziejką. Czarodziejką półkrwi. Nie poszłam do Hogwartu, ponieważ moi zastępczy rodzice nie dali mi w ogóle listu. Wiedzieli, że magia istnieje, jednak mnie nie puścili. Rozmawiali z Dumbledorem, gdy do nas przyszedł. Jakimś cudem dało się go przekonać. Lecz zrobił mi coś z pamięcią. Nie wiedziałam kompletnie nic o magii, aż zjawiłaś się ty. - zwróciła się do Hermiony. - Dzięki tobie poznałam znów swoje prawdziwe ja.
-Umiesz jakoś je kontrolować? - zapytała.
-Tak. Umiem. - odpowiedziała.
-A ja mam bardzo dobrą wiadomość, a przede wszystkim dla Mionki. - zaśmiał się.
-Jaką...? - Herma nie wiedziała o co chodzi.
-Za tydzień mamy ślub! Wiem, nic ci nie mówiłem. Załatwiłem już formalności. Jeszcze potrzebujesz suknię, buty, bukiet i inne dodatki. Proszę. - mówiąc to, coraz bardziej się uśmiechał i wyciągnął z swojej wewnętrznej kieszeni kartę kredytową. Szatynkę wprost zamurowało.
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?
-Chciałem cię zaskoczyć.
-To ci się udało. Teraz mam iść?
-Jasne.
-Sofie? - brązowowłosa zwróciła się do towarzyszki. - Pójdziesz ze mną?
-Pewnie. - odpowiedziawszy, wstała z miejsca i się uśmiechnęła. Potter pocałowała blondyna w policzek, po czym wstała. Gdy wychodziły z pomieszczenia, Draco spytał:
-Tylko w policzek?
-Na więcej musisz poczekać, kotku. - szatynka zaśmiała się i razem z Sofie ruszyły do sklepu z sukniami ślubnymi i innymi dodatkami o nazwie „Baiser Blanc”. Weszły do budynku. Gdy ujrzały wnętrze, dech zaparł im w piersiach. Na około było wiele pięknych sukni. Długie, jak i krótkie.
-Gdzieś tutaj jest twoja wymarzona suknia. - stwierdziła Sof. - Kiedy ja będę miała ślub to zakupy zrobię właśnie tu.
Hermiona się uśmiechnęła i razem podążyły w poszukiwaniu odpowiedniej kreacji ślubnej.
To trwało, trwało i trwało... Widziały już wiele pięknych sukien, które Miona chciała kupić, lecz były zbyt drogie. Tak... miała kartę, na której było mnóstwo pieniędzy, ale nie chciała, aby ktoś pomyślał, iż zależy jej tylko na kasie Dracona. Jednak on na pewno chciałby, aby wyglądała bogato.
-Przestań w końcu. - rzekła blondynka, gdy Hermi o tym powiedziała. - To jest twój najważniejszy dzień w ży... - nie dane było jej dokończyć, bo szatynka jej przerwała, mówiąc, by na chwilę była cicho i za nią poszła. Ruszyła za brązowowłosą. Zatrzymały się przed śliczną suknią. Miała w sobie coś bogatego, jak i magicznego. Spojrzała na cenę i była zaskoczona, ale pozytywnie. Nie była zbyt droga.
-Bierz ją! Jest idealna! - nalegała zielonooka.
-Czekaj... trzeba po kogoś iść, co nie? - spytała, rozglądając się po pomieszczeniu. Zauważyła ekspedientkę i zawołała:
-Przepraszam, czy mogłaby pani podejść?
-Oczywiście. - odpowiedziała pracownica, po czym podeszła do dziewcząt. Kiedy Miona ją zobaczyła z bliska, od razu ją poznała.
-Cho? Cho Chang? - spytała.
Cho miała czarne, rozpuszczone, długie włosy. Miała ciemne oczy, jednak bardzo piękne. Na swoich różowych, pełnych ustach miała błyszczyk, a w uszach srebrne kolczyki. Jej rzęsy były bardzo długie. Założyła na siebie krótką, przewiewną, laurową sukienkę na ramiączkach. W pasie miała założony biały pasek. Jej buty były w tym samym kolorze co sukienka.
-Tak, a ty? - podniosła wzrok. - Na brodę Merlina! Hermiona? Hermiona Granger?
-Hermiona Potter. - poprawiła ją Sofie.
-Jesteś... żoną Harry'ego?
-Nie. Okazało się, że jestem jego siostrą.
-Aha. Widzę, iż potrzebujesz koniecznie sukni. Kto jest tym, który będzie z tobą na całe życie?
-Draco. Tak, ten Draco Malfoy.
Chang wytrzeszczyła na nią oczy, jednak nie kontynuowała tematu.
-Czyli wybrałaś tę?
-Tak. Mogłabym przymierzyć?
-Oczywiście.
Ciemnowłosa ściągnęła suknię z stojaka, po czym podała ją przyszłej pannie młodej. Ta poszła do przymierzalni, by ubrać strój, który wybrała sobie na swój najważniejszy i zarazem najpiękniejszy dzień, jaki będzie miała w życiu.
Po kilku minutach wyszła z przymierzalni. Wyglądała tak przepięknie... Miała na sobie długą suknię. Tułów idealnie ukazywał jej szczupłą figurę. Od bioder sukienka poszerzała się, przez co efekt był fascynujący. Przód wyhaftowany był w kwiatki. Tak cudownie na niej leżała, że wydawałoby się, iż została stworzona specjalnie dla Miony.
-I jak? - spytała szatynka.
-Cudownie! - zawołały dziewczyny.
-Kupujesz? - zapytała Chang.
-Tak. - odpowiedziała stanowczo, po czym ponownie wróciła do przymierzalni, aby ściągnąć strój.
Kiedy wyszła, poszła z blondynką do kasy, gdzie stała ciemnowłosa. Przyszła panna młoda położyła suknię na powierzchnię stołu i spytała:
-Ile płacę?
-750$ . - odpowiedziała brunetka.
-A nie 800$? - zapytała zdziwiona szatynka patrząc na cenę ubioru.
-Daję ci zniżkę.
-Ale... możesz?
-Oczywiście. Przecież to jest mój salon. Materiały kupuję w Paryżu. Także współpracuję z jedną agencją paryską, więc... idzie mi coraz lepiej.
-Gratuluję. A skąd ci przyszło do głowy, aby otworzyć taki salon? - Miona uśmiechnęła się.
-Nie wiem... tak jakoś. Jeżeli jeszcze nie masz butów, bukietu, bądź biżuterii to zapraszam cię do sklepu, który jest naprzeciwko. Ten prowadzi moja koleżanka, która ze mną współpracuje.
-Pewnie, że zajrzymy. Dobra, ale musimy się pośpieszyć, bo czasu coraz mało. Na razie, Cho.
-Na razie. - odparła i podała zakup Mionie. Dziewczyny wyszły z budynku i pobiegły do sklepu, który znajdował się naprzeciwko salonu brunetki.

Hejka ;DD
Tak... długo czekaliście na rozdział. 
Następny planuję na 27 czerwca. Od razu powiem dlaczego na końcu rozdziału jest zdjęcie Cho, a nie ,np.: Hermiony.
Rozdział jest z dedykacją dla Cho Ch. która betuje mi rozdziały :D
Mogę zdradzić tylko to, że Cho nie była tylko tutaj. Jeszcze kilka razy (nie wiem dokładnie ile) będzie się pojawiała. Ślub może będzie w następnym rozdziale.
Mi się rozdział podoba, chodź i krótki, ale podoba.
Pozdrawiam i do następnego razu!
Trzymajcie się moi kochani!
Kaja Malfoy <3

piątek, 14 czerwca 2013

24 ~~ KŁAMIESZ !!

Rozdział dedykuję dla Finite, której życzę miłej wycieczki ^.^ . Także wszystkim 3-o gimnazjalistom.
********************************
[-Oczywiście. Chodź do mnie. – rozłożył ramiona, na co dziewczyna przytuliła się do niego.]
Następnego dnia narzeczeni poszli do pracy, aby spróbować skończyć wszystko przed rozpoczęciem przesłuchania. Wzięli wszystkie dokumenty od Mafaldy i podążyli do swojego biura. Od razu wzięli się za uzupełnianie. Nawet na siebie nie spojrzeli. Śpieszyli się.
O 10:20 skończyli już wszystko. Oddali papiery i ruszyli do wind, aby udać się do Departamentu Tajemnic na przesłuchanie. Weszli na korytarz departamentu. Nagle Hermi się zatrzymała. Była blada.
-Draco… A co jeżeli uznają cię za mordercę i nie uwierzą ani mi, ani tobie?
-Oj Miona… - powiedział, po czym przytulił ukochaną. – Wszystko będzie dobrze i nie denerwuj się już tak. Będzie wszystko dobrze. Zobaczysz. Chodź.
Złapał ją za rękę i poszli dalej. Weszli do okrągłej sali. Na około stały ławki. Na samym środku było jedno krzesło, które zajmowali zeznający przed sądem. Jak na razie byli sami. Draco, jako podejrzany, pierwszy musiał usiąść na środku. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, która była coraz bardziej bledsza. Poczuł, że jej ręka zaczyna drżeć.
-Hej… - odezwał się i spojrzeli w sobie oczy. – Nie bój się. Wszystko będzie dobrze. – po tych słowach przytulił ją.
Kobieta usiadła w pierwszej ławce. Bała się, że jej chłopak zostanie oskarżony i zesłany do Azkabanu. Nagle pojawił się Lucjusz. Draco z trudem powstrzymał się od tego, aby go zaatakować. Kiedy nowo przybyły zauważył Mionę, zwrócił się do blondyna:
-Czemu ta szlama tutaj przyszła?
-Odczep się w końcu od mojej narzeczonej! – ryknął Dracon, podnosząc się z siedzenia. – Tak! Ona jest moją przyszłą żoną! Szlamą nie jest, bo należy do rodziny Potterów, a niedługo stworzymy własną rodzinę!
-W ogóle nie masz pojęcia, co to jest rodzina. – wycedził.
-A ty niby wiesz?! – podniósł głos.
-Tak! A teraz zabierz ją stąd! Bo inaczej…
-Bo co? – wtrącił się. – Zabijesz ją i mnie tak jak to zrobiłeś z matką?!
Malfoy milczał. Zamurowało go.
-Synu… odpuść. – stwierdził.
-Jaki synu?! Nie jesteś moim ojcem i tak naprawdę nigdy nim nie byłeś!
-Jak śmiesz tak do mnie mówić?! – ryknął. Wyglądało na to, że zaraz rozpocznie się między nimi walka.
-NIE! – krzyknęła. – DRACO! OBIECAŁEŚ MI COŚ! NIE PAMIĘTASZ?!
Blondyn spojrzał na szatynkę. Była wystraszona. Przypomniał sobie.
-Co takiego? - ciągle tulił dziewczynę, a ona także go uściskała.
-Nie próbuj się mścić na swoim ojcu. To i tak niczego już nie zmieni. Obiecaj.
Przez chwilę nic nie odpowiedział, ale po chwili mruknął:
-Obiecuję.
Właśnie… obiecał jej to. Tak bardzo chciał się zemścić, lecz nie chciał złamać obietnicy.
-Siadaj już! – powiedział szarooki do Lucjusza, a w jego głosie było słychać złość. Potem podszedł do Hermiony, aby ją uspokoić, po czym ponownie zajął miejsce na środku. Po chwili wszystkie ławki były pełne. Przed Draconem, tam gdzie było miejsce dla osoby, która prowadzi rozprawę, usiadła pani Minister – Elane Turexina. Naokoło niej siedzieli wszyscy ci, którzy byli na wysokich stanowiskach, w tym pani Mafalda. Przybyli także wszyscy z Wizengamotu. Zaczęła:
-Rozpoczynam rozprawę dnia 16 kwietnia bieżącego roku na temat śmierci pani Narcyzy Malfoy, która została zamordowana dnia 28 sierpnia 2000 roku. Podejrzanymi są pan Dracon Malfoy, oraz pan Lucjusz Malfoy. Jako świadek wstawiła się tutaj panna Hermiona Potter. Przesłuchanie poprowadzi Elane Turexina; minister magii.
Chwyciła młotek, po czym zastukała nim o stół, na znak, że przesłuchanie oficjalnie się rozpoczęło.
-Pan Dracon Lucjusz Malfoy, zamieszkały przy ulicy Lońdyńskiej 27 w Londynie. Tak? – zapytała Elane podejrzanego.
-Tak. – odpowiedział.
-Czy wie pan o co jest oskarżony?
-Tak, lecz ja tego nie zrobiłem. Jestem niewinny. – stwierdził młodzieniec.
-Jak do tego doszło?
-To było tak… moja była dziewczyna zostawiła mnie i się wyprowadziła. Po jakimś czasie przyszli do mnie rodzice. Dowiedzieli się, że zadaję się z Hermioną. Lucjusz się mnie wyrzekł i chciał się mnie pozbyć, bo niby przynoszę hańbę czarodziejom czystej krwi. Na pewno pani się domyśla jak chciał to zrobić. Matka zaczęła na niego krzyczeć. Nie mogła uwierzyć w to, że się mnie wyrzekł i chce zabić. Kazał jej wyjść z salonu, gdzie wtedy się znajdowaliśmy. Wyszła. Gdy wypowiedział zaklęcie, usłyszałem krzyk. Ktoś wołał „Nie!” . Kiedy zielone światło znikło zobaczyłem ją martwą. – urwał, aby powstrzymać się od płaczu. Przypomniało mu się wszystko. Sceny z martwą matką ponownie stanęły mu przed oczami. – Przepraszam… Potem on uciekł jak zwykły tchórz. Nawet się nie zajął jej pogrzebem. Na szczęście Miona mnie wspierała.
-Dobrze… może pan usiąść obok panny Potter. A teraz poproszę pana Lucjusza Malfoya.
Draco usiadł obok szatynki i złapał ją za rękę, po czym zaczął ją gładzić. Chciała się do niego przytulić, ale wiedziała, iż nie może. Nie teraz. Na środku miejsce zajął Lucjusz.
-Nie chcę zeznawać. – powiedział.
-Musi pan zeznawać. – stwierdziła. – Pan Lucjusz Malfoy, zamieszkały w Malfoy Manior?
-Tak.
-Jak doszło do śmierci pańskiej żony?
-No… przyszedłem z Narcyzą do Dracona… trochę się pokłóciliśmy… ale to nic ważnego. Jeszcze nigdy nie wyrzekłem się mojego własnego syna. To jakiś absurd.
-KŁAMIESZ!! – krzyknęła brązowooka wstając z miejsca, jednak blondyn złapał ją za ramię i zrobił taki ruch, aby usiadła.
-Panno Potter! Proszę o spokój! – skarciła ją Elane i potem znów zwróciła się do przesłuchanego. – Czyli mówi pan, że nie wyrzekł się pan syna. To… jak to było?
-On się na nas wściekł i nie chciał nas już widzieć. My nie chcieliśmy wyjść, groził nam, że nas zabije, wyciągając różdżkę. Jednak nie ruszyliśmy się z miejsca. No i się tak mocno wściekł, że rzucił Avadę w Cyzię, a mi na szczęście udało się uciec.
-ZNOWU PAN KŁAMIE! NIE WIE PAN, CO TO RODZINA! NIE WIE PAN JAK TO JEST MIEĆ KOGOŚ BLISKIEGO! NIE WIE PAN JAK TO JEST, KIEDY MA SIĘ PRZY SOBIE OSOBĘ KTÓRĄ SIĘ KOCHA-! – Hermiona ponownie zaczęła krzyczeć. Im więcej słów wypowiedziała, tym szybciej szła w stronę starszego Malfoya. Już powoli wyciągała różdżkę, lecz nagle… ktoś ją przytrzymał. Był to Draco. Zaciągnął ją ponownie na miejsce.
-Panno Potter! To jest moje ostatnie ostrzeżenie! – zawołała oburzona ministerka. – Proszę się uspokoić i nie przeszkadzać. Za chwilę będzie pani zeznawała.
-Hej. Nie unoś się tak. Proszę. Powiesz im to za chwilę, ale bez krzyków. Dobrze? – szepnął jej do ucha. Pokiwała głową. Jeszcze wiele razy Lucjusz się sprzeciwiał, że zabił panią Malfoy. Po jednak jakieś chwili pani Turexina powiedziała:
-Proszę pani Hermiono. – na te słowa szatynka szybko wstała i usiadła na krześle. – Panna Hermiona Lily Potter, zamieszkała przy ulicy Lońdyńskiej 27 w Londynie?
-Tak.
-Jest pani może jakoś związana z którymś z oskarżonymi? Jakiś związek, rodzina?
-Jestem narzeczoną Dracona. Jednak chcę zeznawać.
-To co się wydarzyło tego dnia?
-Szczerze, to ja nie byłam przy tej tragedii, bo… - urwała, ponieważ prawie powiedziała o tym, że Draco rzucił na nią Crucio, jednak tutaj musiała z czymś skłamać. - …źle się czułam. Wtedy mnie bolała głowa… mój były narzeczony i ja rozmawialiśmy, aż nagle usłyszeliśmy krzyki. Dochodziły z domu Dracona. Poszliśmy razem do niego, lecz kazał nam się wynosić. W jego głosie było słychać zdruzgotanie i szok. Mój były oczywiście sobie poszedł, jednak ja postanowiłam wejść i zobaczyć co się stało. Weszłam do salonu i widziałam go klęczącego i przytulającego martwe ciało swojej matki. Ciągle płakał. Nie umiałam go uspokoić… Jestem pewna, że to Lucjusz zabił panią Malfoy. Przecież Draco nie zrobiłby tego, skoro był cały roztrzęsiony.
-Czyli pani nie wie, co dokładnie się wydarzyło. Skąd ta pewność, że to na pewno pan Lucjusz?
-Zanim usłyszałam krzyki, słyszałam takie słowa jak „Muszę to zrobić”. Na pewno Draco tego nie powiedział, bo poznałabym jego głos.
-No dobrze… proszę wróć na miejsce. – po tych słowach, Miona zajęła miejsce obok blondyna.
-Ale… proszę pani. Ona przecież opowiedziała same kłamstwa. – wycedził pan Malfoy. – To jakieś bzdury.
-Proszę o spokój. – westchnęła wykończona Elane i zwróciła się do swoich towarzyszy, którzy ją otaczali. – Kto jest za skazaniem pana Lucjusza Malfoya?
Wszyscy spojrzeli po sobie, ale nikt się nie ruszył.
-Kto jest za skazaniem pana Dracona Malfoya?
Ludzie ponownie na siebie spojrzeli, po czym powoli zaczęli podnosić ręce. Zmartwiona Elane musiała stwierdzić:
-Niestety, panie Draco… przegłosowane. Trafia pan do Azkabanu. – już chciała stuknąć młotkiem, lecz zanim to zrobiła, do sali wbiegła… Sofie.
-A pani kim jest? – spytała, odkładając młotek na stół. Hermionie ciągle huczały w głowie słowa „Trafia pan do Azkabanu”
-Ona jest naszym ostatnim ratunkiem… - pomyślała Miona, mając łzy w oczach.
-Jestem Sofie Malfoy. Lucjusz Malfoy jest moim ojcem, a Draco Malfoy moim przyrodnim bratem. Mogłabym zeznawać?
Pan Malfoy zrobił wielkie oczy. Gdy tylko ją zobaczył od razu zrozumiał, że przez nią może mieć większe kłopoty.
-Możesz. Wiesz o co tutaj chodzi?
-Tak. Wtedy wszystko widziałam.
-Proszę, usiądź i powiedz to, co wiesz.
Blondynka usiadła i zaczęła:
-Szłam wtedy na spacer. Była świetna pogoda. Nagle usłyszałam jakieś krzyki dochodzące z jednego domu. Podeszłam i okazało się, że to dom Dracona Malfoya. Zajrzałam przez okno salonu i wszystko widziałam. Jego, Lucjusza i panią Narcyzę. Kłócili się o jakąś dziewczynę, chyba chodziło o Hermionę. Słyszałam jak ojciec się wyrzekał własnego syna. Pani Malfoy nie umiała w to uwierzyć i nastąpiła kolejna kłótnia między nimi. Kazał jej wyjść, co uczyniła z wielką niechęcią. Jednak potem wypowiedział zaklęcie uśmiercające, po czym na podłodze leżała martwa. Uciekł, pozostawiając Draco samego. Później zobaczyłam Hermionę, która weszła do pomieszczenia. Poszłam dalej.
-Ty też kłamiesz! – krzyknął Lucjusz.
-Nie kłamię! – zwróciła się do niego. – Mam to nagrane!
-Co chcesz przez to powiedzieć? – spytała pani Turexina.
-Nagrywałam to wydarzenie na komórce, myśląc, że może się przydać.
-A masz jeszcze to nagranie?
-Oczywiście. – wyciągnęła z torebki swoją komórkę, aby dać ją kobiecie. Elane wyciągnęła swoją różdżkę i wypowiedziała jakieś zaklęcie. Na ścianie ukazał się ekran, na którym było widać nagranie. Zaczęło się:
-Synu... czy to prawda? - zapytała Narcyza.
-Ale co ma być prawdą? - spojrzał raz na matkę, raz na ojca. O co im chodzi?
-To, że... zadajesz się z tą SZLAMĄ! - rzekł Lucjusz coraz bardziej podnosząc głos i bardziej wyrażał swój wyraz wściekłości. - Przecież Parkinson była znakomita. A ty wolisz się zadawać z tą Granger?
Draco nic nie odpowiedział. Niestety, Malfoy nie skończył jeszcze swojej przemowy:
-Przecież wiesz, że Pansy byłaby twoją najlepszą żoną, jaką by kiedykolwiek byś spotkał. A ty się ciągle zadajesz z szlamami? Ja ciebie synu nie poznaję. Czy tak z matką cię wychowaliśmy? Jak głupiego czarodzieja?!
-Lucjusz! To nasz syn! Jak możesz tak do niego mówić! - odezwała się matka
-Gdyby to byłby mój syn, to by się nie zadawał z takimi czarodziejami, którzy przynoszą nam, nam czarodziejom czystej krwi, wielkiej hańby! - potem zwrócił się bezpośrednio do Dracona. - Nie jesteś już moim synem.
-LUCJUSZ!! Jak mogłeś coś takiego powiedzieć? Jeżeli się go wyrzekłeś to i wyrzekasz się mnie! - kobieta straciła nad sobą równowagę. - Myślisz, że trzeba tak postępować? NIE! NIE MOŻNA tak postępować!
-Narcyza! Nie mieszaj się do tego! To nie jest twoja sprawa!
-Jak nie jest? To przecież mój syn. I twój też!
-Ile razy mam mówić, że nie mam już syna. - wybuchnął Lucjusz. - A teraz pozwól mi coś załatwić. Odsuń się, albo wracaj do Dworu.
-Nigdzie się stąd nie ruszam! Nie wygonisz mnie stąd!
-No dobrze. Ale nie próbuj mnie powstrzymywać! Odsuń się!
Czarownica się odsunęła i usiadła na sofie w salonie trzymając się za czoło.
-Słuchaj! Muszę to zrobić! To już koniec. - powiedział chłodno Lucjusz.
-No przecież i tak już się mnie wyrzekłeś. Więc jest to już koniec. - odpowiedział młody.
-Nie o to chodzi. Muszę ciebie załatwić, bo nie toleruję czegoś takiego jak to, że ktoś przynosi hańbę wśród normalnych czarodzieji! - zaczął powoli wyciągać swoją różdżkę i skierowywać ją w stronę blondyna. - Muszę to zrobić. - zadrżała mu ręka.
-Czy... czy ty chcesz mnie... zabić?
Narcyza szybko przybiegła do chłopaków. Potem zwróciła się do męża.
-Czy ty naprawdę chcesz to zrobić? Przecież my go kochamy!
-Ja go już nie kocham. Mnie też nikt nie kochał. - zaczęły mu się zbierać łzy.
-Mężu... nie rób tego. Błagam!
-Muszę. - odepchnął kobietę i nadal trzymał skierowaną różdżkę. - Żegnaj chłopcze... Avada Kedavra!
Z końca różdżki zapłonęło zielone światło. Ktoś głośno krzyknął "NIE!". Światło znikło, lecz... Draco stał na nogach. Cały i zdrowy. Nie on był martwy. Na podłodze leżało martwe ciało Narcyzy.
-Widzi pani. To Lucjusz za tym stoi. On ją zabił, a nie Draco. Mogłabym odzyskać mój telefon? – zapytała Sofie.
-Oczywiście. – powiedziała ministerka i oddała urządzenie. Ponownie zwróciła się do rzędów. – Kto jest za oskarżeniem Lucjusza i za uniewinnieniem Dracona?
Ponownie wszyscy przesłali sobie znaczące spojrzenia. Wszyscy podnieśli ręce.
-Draco Malfoy zostaje wyczyszczony ze wszystkich zarzutów, zaś Lucjusz Malfoy zostaje zesłany do Azkabanu na 10 lat.
-Jeszcze nas szantażował, że zrobi krzywdę naszym rodzinom, jeżeli nie skażemy pana Dracona. – zawołał jeden członek Wizengamotu.
-No to do końca swojego życia. Teraz uważajcie. Dementorzy osobiście zaprowadzą go do więzienia.
Z góry nadlecieli dementorzy. Jednak skazaniec krzyknął:
-Ze mną nie jest tak łatwo! Nigdzie mnie już nie znajdziecie! – zniknął.
Strażnicy Azkabanu poczuli się zawiedzeni, więc ruszyli w kierunku świadków. Zaczęli uciekać. Sofie na początku, zaś narzeczeni, trzymający się za ręce, biegli za blondynką. Tuż przed windami Miona zawołała:
-EXPECTO PATRONUM!!
Z jej różdżki wystrzelił patronus, którym była wydra. Nie dała rady. Powiedziała szybko:
-Draco! Szybko pomyśl o jakimś szczęśliwym wspomnieniu i wypowiedz „Expecto Patronum”! Ale musisz się skupić, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie.
Szybko poszukał w sobie jakiegoś wspomnienia. Wykrzyknął:
-Expecto Patronum!
Pojawiła się lekka mgiełka, lecz to nie był patronus. Postanowił się bardziej skupić na wspomnieniu. Spróbował jeszcze raz:
-EXPECTO PATRONUM!!
Z jego różdżki wyłonił się patronus. Może nie idealny, lecz dzięki pomocy Hermiony udało im się przepędzić dementorów. Ku zdumieniu wszystkich, okazało się, że patronusem Dracona była… wydra.

 
Heloł wszystkim! :D

Notka... dłuższa. Mi to osobiście pasuje :)
Mam świetną wiadomość!
Dzisiaj przyszedł mi do głowy jeden pomysł na te opowiadanie. Myślę, że przez ten właśnie pomysł opowiadanie... będzie... dłuższe :D
Nie mam pomysłu do mojej własnooceny... zbyt późna godzina (23:50).
Powiem krótko: Mi się bardzo podoba ^^
Pozdrawiam .

PS Ten obrazek, który był na ostatnim rozdziale, to nie ja go rysowałam, ale za to, rysuję go jeszcze. Postaram się pod jakimś rozdzialikiem dodać ten mój rysunek ;)

PPS Troszkę się zasmuciłam, kiedy czytałam komentarze pod ostatnim rozdziałem. Nikt nie wspomniał o Lunce :'( . No foch normalnie na Was! Nie no... żartuję. Nie umiem się fochać ;** . 
Według mnie przybycie Luny, było dość ważne, iż ona przyniosła nagranie, dzięki któremu Mionka dowiedziała się o tym, że jednak Draco nic nie robił z Pansy.
OK... czekam razem z Wami na next (xD) . To do... napisania <33 ! I Love You Readers !

niedziela, 9 czerwca 2013

23 ~~ Tylko Ty w moich snach

Rozdział dedykuję dla wszystkich czytelników. Ale także specjalne dedykacje otrzymują: 
♦Esther
♦Dramione ;3
**************************************************************************
Od razu przepraszam za jedno słowo zawarte w tym rozdziale. Dowiecie się o jakie chodzi podczas przeczytania.

[-Jestem w ciąży. Z nim.
Zadławił się napojem. Zdołał tylko wykrztusić:
-Że co kurwa?!]

-Harry! Jak ty się wyrażasz? – Ginny opieprzyła męża. Dopiero teraz weszła do salonu. – Czemu przeklinasz?
-Hermiona jest w ciąży z Malfoyem! – odpowiedział Potter.
-Super! – zaczęła się cieszyć, po czym przytuliła swoją szwagierkę. – Który miesiąc?
-Drugi. – stwierdziła Miona ze łzami w oczach.
-Mam rozumieć, że te łzy to są łzy szczęścia? – zapytała ruda.
-Niestety nie. – westchnęła.
-Ginny, Hermiona właśnie przyszła z pracy, po tym, jak widziała Malfoya z Parkinson. Według niego, to ona się zaczęła do niego kleić. – odparł brunet.
-Że co kurwa?! – zawołała zdenerwowana wiewiórka.
-I kto tu teraz używa przekleństw? – spytał.
-Ale zrozum. Skoro on i ona… Draco i Pansy… Musiałam tak powiedzieć!
-To samo jej powiedziałem, po tym, jak mi powiedziała, co widziała dzisiaj w biurze.
-Ale to ona się do niego kleiła! – zawołała szatynka. – Jak będę miała to nagranie to jest już na 100% pewne.
-A on w ogóle wie, że jesteś z nim w ciąży? – zapytała.
-Jeszcze nie. Chciałam mu o tym powiedzieć dzisiaj wieczorem. Ale jak na razie nic mu nie powiem.
-Musisz! – jęknęła Potter. – Nie masz innego wyjścia! A jeśli chodzi o Parkinson… potrzebujesz nagrania?
-Tak.
-Czekaj. Zadzwonię do jednej osoby i będziesz już miała pewność.
Dziewczyna zdziwiła się, ale… niech zadzwoni. W końcu się dowie, czy narzeczony mówił prawdę, czy jednak kłamał. Czekali w ciszy, aż w końcu rudowłosa się odezwała:
-Będziemy to mieli za około godzinę.
~~ ~~
Minęła godzina. Do drzwi wejściowych ktoś zapukał. Otworzyła Ginny. Hermi i Harry usłyszeli tylko:
-Jesteś nareszcie. Wchodź. Pójdziemy do salonu.
Rozległy się kroki. W wejściu stanęła kobieta o blond włosach i srebrno-niebieskich oczach. Włosy nie były już tak kręcone, jak wcześniej. Była to… Luna Lovegood. Zmieniła się nie do poznania.
-Luna? – spytało rodzeństwo, zaskoczone widokiem na Lunę.
-Cześć Harry. Hej Hermiona. – przywitała się. – Chcieliście nagranie z ministerstwa z departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów z biura numer 46. – po tych słowach wyciągnęła kasetę, którą można było odtworzyć Video.
-A która to jest godzina? – zapytała zaciekawiona brązowowłosa.
-Od rana do minionej godziny. Proszę. – podała jej przedmiot i już musiała wracać do pracy. Pożegnała się z trójką i wyszła. Wszyscy usiedli na sofie naprzeciwko telewizora w salonie. Bliznowaty odtworzył kasetę i zaczęli przewijać do momentu, aż było widać, że Hermi wychodzi z gabinetu.
-Jest! – zawołała Mionka, wskazując palcem w stronę ekranu, na którym pojawił się mops. Dokładnie słuchała o czym oni gadają. Najbardziej zaczęła wierzyć narzeczonemu, kiedy słyszała ten kawałek rozmowy:

-Czego tu chcesz?
-Nie mogę uwierzyć w to, że spotykasz się z tą szlamą.
-Po pierwsze: Hermiona nie jest szlamą. Masz się zamknąć! Leć do tego swojego Wiktora!
-Nie rozśmieszaj mnie. – zaczęła się głośno śmiać. – Granger nie jest szlamą?
-Ona nazywa się Potter! Tak! Jest siostrą Pottera! I nie życzę sobie, abyś ją obrażała!
-Niby dlaczego nie mam jej obrażać?
-Bo to moja narzeczona! A teraz wypad z mojego gabinetu!
-Chyba śnisz. – roześmiała się mściwie, po czym usiadła sobie na krześle blondyna.
-Czego dokładnie chcesz? – spytał stanowczo.
Wstała. Spojrzała prosto w jego stalowe oczy. On także to uczynił. Widział w nich tylko pustkę i mściwość.
-Chcę cię odzyskać.
-Nie uda ci się. Moje serce należy do innej. I to od dzieciństwa.
Ta jednak zbliżyła się na niebezpieczną odległość. Położyła ręce na klatce piersiowej chłopaka. Ściągnął jej dłonie ze swojego ciała. Zaczęła się do niego kleić.
-Spadaj w końcu! Nie rozumiesz, że jestem już w związku, którego nie chcę skończyć? – zdenerwował się.
-To nie jest właściwa kobieta dla ciebie.
-Niby kto jest tą „właściwą” według ciebie?
-Na przykład ja.
-Ty?! Chyba śnisz! Jesteś pustą lalką, a nie kobietą. Zwykłą dziwką.
               
Dokładnie w tym momencie weszła na plan szatynka. Teraźniejsza Hermiona poprosiła brata, aby zatrzymał. Uczynił to. Kobieta wstała, podeszła do telewizora, usiadła i patrzyła na twarz ukochanego. Jej oczy zaszkliły się. Ona mu nie uwierzyła, gdy ten mówił jej szczerą prawdę. Zakryła oczy dłońmi. Zaczęła płakać. Poczuła jak ktoś obejmuje ją ramieniem. Był to Harry.
-Miona? Wszystko dobrze? – spytał czule.
Podniosła wzrok i spojrzała na niego.
-Dobrze? Nic nie jest dobrze! Nie uwierzyłam mu! Zarzuciłam mu zdradę! Jak mam mu to wynagrodzić?
-Po prostu powiedz mu o dziecku. – doradził jej.
Nagle zza okien rozbrzmiała jakaś melodia, grana na gitarze. Ginny spojrzała przez okno i stwierdziła:
-Hermi… Ktoś do ciebie. – uśmiechnęła się.
Brązowooka od razu wstała z podłogi i podążyła do szwagierki. Kiedy zobaczyła tę osobę od razu wyszła z domu. Przy furtce stał Draco z gitarą. Nic nie mówił. Ona także. Zaczął jednak śpiewać:

Dla Ciebie iść, tam gdzie nie dotarł nikt,
Dla ciebie znieść, to czego nie da się,
Przy tobie być i za Tobą wszędzie iść.
Być tam gdzie Ty...
Mój świat to Ty wiem już dla kogo żyć,
Spełniasz me sny, jakbyś sama ich twórczynią była,
Te wszystkie dni stworzyliśmy sobie ja i Ty,
Nie zmieniaj nic.
Przed siebie biec byś zdobyła to co chcesz,
Każdego dnia widzieć twoją twarz,
Przynosić Ci codziennie milion chwil.
Za które na koniec świata poszedłbym.
Tylko Ty w moich snach,
Tylko Ty umiesz tak,
zaczarować cały świat,
Tylko Ty, Tylko Ty...

Dziewczyna wyszła z posesji. Spojrzeli na siebie tęsknie. Wymamrotał:
-Hermiona…
Nie dane mu było dokończyć, bo narzeczona pocałowała go. Odwzajemniał jej pocałunki. Przybliżył ją do siebie. Związała ręce na jego szyi. Kiedy się oderwali, dziewczyna miała łzy w oczach. Wymamrotała błagalnym głosem:
-Draco… przepraszam, że ci od razu nie uwierzyłam. Przepraszam. Błagam… wybacz mi.
-Czyli już uwierzyłaś?
-Tak. Widziałam nagranie. Luna przyniosła. Przepraszam. Wybacz!
-Wybaczam ci. W ogóle… to nie dziwię się, jeśli chodzi o twoją reakcję. Też bym tak zareagował, gdybym cię widział z innym, lecz ty nic nie robiłaś. Nie wiedziałbym, jak to naprawdę na początku było. Kocham cię i nie chcę się z tobą rozstawać. Pamiętam te słowa, które mi powiedziałaś dzisiaj w biurze : „Też bym chciała mieć dziecko z odpowiednim mężczyzną. Z mężem. Z tobą”. Też tego chcę.
-Jest to możliwe za siedem, może osiem miesięcy. – powiedziała, co zbiło chłopaka z tropu.
-Czy chcesz powiedzieć, że… że… że… - nie umiał już wypowiedzieć ani jednego słowa.
-Tak. Jestem w ciąży.
Ten mocno ją przytulił. Nie chciał jej puścić. Czuł, jakby przytulał dwie osoby naraz. I tak właśnie było. Przecież w łonie Miony jest mały człowieczek.
-D…Draaa…co… p…puśśść m…mnie…e…e… - powiedziała brązowooka. Nie mogła złapać powietrza, bo bardzo mocno ją ściskał. Od razu poluźnił swój uścisk.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi, tylko już tak mocno nie przytulaj, bo inaczej mnie udusisz.
Obdarzył ją słodkim pocałunkiem. Małżeństwo patrzyło na tę scenę z lekkim zdziwieniem.
-Wrócisz ze mną do domu? – zapytał arystokrata.
-Jasne. Tylko pójdę się pożegnać. – powiedziawszy to, poszła do mieszkania Potterów i się z nimi pożegnała, mówiąc, że wraca do Dracona. Gdy wróciła do Malfoya, spletli swoje dłonie i aportowali się do mieszkania.
~~ ~~ ~~
Weszli do domu. Hermiona podążyła do salonu, zaś Draco poszedł zobaczyć, czy przyszła jakaś poczta. Przyszła. Chłopak wszedł do pomieszczenia, gdzie siedziała jego narzeczona. Zdziwionym wzrokiem patrzył na kopertę.
-Co to jest? – spytała.
Podał jej kopertkę, na której widniał napis:

„Sz. P. Draco Lucjusz Malfoy
Ul. Londyńska 27
Londyn”

-Co w tym dziwnego? – zadała kolejne pytanie.
-A czy spojrzałaś na to, co jest z tyłu napisane? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Ta tylko pokręciła głową i odwróciła papier. Doznała lekkiego szoku:

„Elane Turexina
Ministerstwo Magii”

-Co takiego może mieć Ministerstwo wspólnego z tobą?
-Nie wiem. Przeczytaj. – jęknął, po czym usiadł obok niej. Otworzyła i zaczęła czytać na głos:

„Drogi panie Malfoy,
Chcielibyśmy poinformować pana, że jutro o godzinie 10:35 zostanie rozpoczęte przesłuchanie na temat śmierci pani Narcyzy Malfoy. Jako podejrzany, obecność pana jest obowiązkowa.
Z poważeniem
Elane Turexina
Minister Magii”

-Co?! – zawołał Malfoy biorąc kartkę od kobiety, po czym przeczytał kilka razy treść tego listu. – Podejrzany? Podejrzewają mnie o morderstwo? Ja tego tak nie zostawię! Idę do ministerki!
-Draco, nie! Zostań. Poczekaj do jutrzejszego przesłuchania i wszystko im powiesz. Całą prawdę.
Po chwili do okna zastukała sowa. Dziewczyna otworzyła okno i odebrała list od sowy. Spojrzała na kawałek papieru, na którym widniał napis:

„Sz. P. Hermiona Lily Potter
Ul. Londyńska 27
Londyn”

Odwróciła go i ujrzała takiego samego nadawcę, co na liście Dracona. Otworzyła swoją kopertę i zaczęła czytać:

„Droga pani Potter,
Chcielibyśmy poinformować panią, że jutro o godzinie 10:35 zostanie rozpoczęte przesłuchanie na temat śmierci pani Narcyzy Malfoy. Jako świadek, obecność pani jest obowiązkowa.
Z poważeniem
Elane Turexina
Minister Magii”

-Ale… ja nie wiem dokładnie jak to się wydarzyło. – rzekła zmieszana brązowowłosa.
-Byłaś tam po tym incydencie. Może myślą, że byłaś przy tym.
-Kompletnie nic nie wiem. Jak do tego doszło… dlaczego…
-Opowiadałem ci o tym, gdy przyszłaś. Pamiętasz?
-T…tak… pamiętam. To mam powiedzieć to, co mi wtedy mówiłeś? Całą prawdę?
-Oczywiście. Chodź do mnie. – rozłożył ramiona, na co dziewczyna przytuliła się do niego.


No i jest ten wasz "upragniony" rozdział 23. Od razu informuję, że 24 nie ukaże się prędzej niż 18 czerwca. Myślę, że się domyślacie o czym on będzie.
Mi się ogółem bardzo podoba. Lubię jak Ginny opieprza Harry'ego <3 xD
Nie wiem co mam napisać...
Po prostu mi się ten rozdział podoba, koniec i kropka.
Pozdrawiam i całuję ;**
Kaja PotterHead 
PS Taka ciekawostka... te zdjęcie, które dałam na koniec tego rozdziału znajdzie się w moim zeszycie, który będzie zawierał tę właśnie historię Dracona i Hermiony. To będzie taka jakby... książka. Może na koniec tego opowiadania wstawię tutaj filmik, jak wygląda ta "książka".
PS 2 : Nie no! Blogger usunął mi kilka komentarzy! :'( . Od 13 rozdziału nie ma ani jednego komentarza :( . A w 21, albo 22 było aż 20 komentarzy! :''(