sobota, 31 sierpnia 2013

Wspomnienia

Miniaturka VI
Z dedykiem dla: Lily M.
Pisane podczas pisania tego: Universe - Jestem obok Ciebie
Rodzaj: Słodka
~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~

  Draco Malfoy i Hermiona Granger siedzieli razem na brzegu jeziora w parku. Piękna zieleń pasowała do sukienki, którą miała na sobie kobieta. Zielona, sięgająca jej do kolan, bez ramiączek i w pasie miała dodaną białą wstążkę, która była związana z tyłu kokardką. Siedziała obok swojego chłopaka, który obejmował jej plecy ramieniem.
  -Pamiętasz jak się poznaliśmy? - spytał po chwili patrząc na taflę wody.
  -Pamiętam - mruknąła.

  Było lato. Miona bawiła się w "Łowca Skarbów" w parku. Poszukiwała najładniejszych kwiatów, by dać je później rodzicom, z okazji ich rocznicy ślubu. Znalazła jakąś dla niej wyjątkową na brzegu jeziora. Pobiegła w tamtym kierunku. Miała pięć lat. Przy wodzie była ostrożniejsza, jednak gdy się nachyliła po roślinkę, poślizgnęła się i o mało nie wpadła do wody. Gdyby nie czyjaś pomoc, to by teraz była mokra. Spojrzała na swojego "wybawiciela". Był to młody chłopak o blond włosach i zagadkowych szaro-niebieskich oczach.
  -Dziękuję - podziękowała z uśmiechem.
  -Nie ma za co - odpowiedział. - Nazywam się Dracon Malfoy. A ty?
  -Hermiona Granger. Miło mi Cię poznać Draconie - wyciągnęła ku niemu rękę, którą on uścisnął.

  -To było właśnie w tym parku - powiedziała. Spojrzeli sobie w oczy. - A pamiętasz może, jak to się stało, że się znów spotkaliśmy po edukacji?

  Rok 2001. Londyn. Ministerstwo Magii. Draco właśnie ukończył szkolenie na aurora. Od dzisiaj mógł pracować na tym stanowisku w MM. Kiedy zjechał windą w odpowiednie piętro ruszył do Biura Aurorów. Poszedł do szefa, którym okazał się być (niestety) Harry Potter. Wymieniony mężczyzna pokazał mu miejsce pracy, gdzie będzie pracował. Było tylko jedno miejsce. Początkowo Potter nie chciał mu tego miejsca dać, ale nie miał innego wyjścia. Podał mu numer gabinetu, a Draco ruszył tam. Jakże było wielkie jego zaskoczenie, że będzie dzielił biuro z...
  -Granger?
  Kobieta uniosła wzrok. Miała na ustach delikatny błyszczyk. Policzki lekko zarumienione, a włosy nie były już burzą loków, tylko lekko falowane. Wyglądała... inaczej,
  -Malfoy?

  -Głupia praca! - syknął, przez co oberwał lekkim szturchnięciem łokcia w jego bok. - No co? - uśmiechnął się.
  -Żałujesz, że się spotkaliśmy?
  -Skądże, Mionka. A pamiętasz jak zostaliśmy parą?

  Rok później... Hermiona umówiła się z Draconem na spacer. Spędzili miłe chwile ze sobą. Zaprosił ją na uroczystość z okazji powstania Ministerstwa. Zgodziła się, bo nie miała z kim innym iść. Impreza była następnego dnia. Szatynka miała na sobie czerwoną sukienkę z czarnymi ramiączkami, a w pasie miała białą wstążkę. Na stopach klasyczne, czarne szpilki. Czekała na swojego towarzysza pod swoim domem. Przyjechał po kilku minutach, swoim samochodem. Pojechali do restauracji, gdzie miała się odbyć uroczystość. Porozmawiali, pożartowali, potańczyli... Po jakimś czasie zaczęła lecieć powolna muzyka. Draco objął partnerkę w talii, a Miona zawiesiła mu ręce na szyi. Spytał:
  -Miona... zostaniesz moją dziewczyną?
  Nic nie odpowiedziała. Przez chwilę potańczyli, patrząc sobie w oczy. Gdzieś pod koniec piosenki, pocałowała go.
  -Tak, Draconie. - szepnęła, jako zgodę.

  Roześmiali się. Brązowooka bardziej się wtuliła w ukochanego. Cieszyła się, że ma u swojego boku, osobę, którą kocha z wzajemnością.


No i macie miniaturkę ;d
Mi się podoba. Lubię takie słodkie klimaty <3
Napiszę miniaturkę +18, ale nie wiem kiedy ;/
Pozdrowionka!

czwartek, 29 sierpnia 2013

31 ~~ Nadine!

Rozdział 31
Nadine!

Małżeństwo było szczęśliwe, że dostało TAKĄ propozycję. Daliby dużo, by tam wrócić. Teraz była ku temu okazja. Weszli do salonu, po czym usiedli na kanapie patrząc przez drzwi tarasowe na zewnątrz. Słońce pięknie odbijało się o widoczny kawałek morza. Po chwili do pomieszczenia wbiegli Harry i Jean. Spytał:
-Co chcieli od was z Hogwartu? Przecież nic nie zrobiliśmy.
-Spokojnie Harry. Tym razem wam się upiekło. - zaśmiał się Draco. - Chodzi o posadę na nauczyciela i opiekuna domu.
Dzieci otworzyły szeroko oczy. Pierwsza odezwała się dziewczyna:
-J-Jak to? Czego będziecie u-uczyć i... opiekun jakiego domu?
-Ja Obrony Przed Czarną Magią, a ojciec Eliksirów. - odpowiedziała Hermiona.
-A domy? - zapytał niepewnie blondyn.
-Ja Slytherin, a matka Gryffindor. - odparł z lekkim uśmiechem starszy Malfoy.
-O kur... - mruknęła szatynka, jednak mama jej przerwała, bo wiedziała, co takiego chciała powiedzieć jej córka.
Chwilę potem bliźniaki wyszły z pokoju i  poszły do ogrodu. Musieli pogadać. Zajęli miejsca na leżakach.
-No to mamy prze...
-Nie próbuj przeklinać. - przerwała mu siostra grożąc palcem.
-Siora... Czy ty zawsze musisz myśleć, że chcę przekląć? Chciałem powiedzieć, że mamy przechlapane. Następnym razem daj mi dokończyć. Po kim masz to przerywanie?
-Nie wiem... - wzruszyła ramionami. - Ale jest gorzej niż myślałam. Nauczyciele, dobra. Ale opiekunowie NASZYCH domów? Dlaczego akurat my? Będziemy mieli ich na karku...
-Może chociaż nie będą nawalać pracami domowymi. Zwykle  od początku jest męczarnia z pracami, gdy się idzie do piątej klasy, bo w końcu są SUM-y. A tak spytam... za kogo chcesz iść?
-Za aurora.
Ten się roześmiał. Rozejrzała się i zauważyła poduszkę na leżaku, na którym siedziała. Wzięła ją do ręki i cisnęła nią w brata.
-A to za co? - spytał zdezorientowany.
-Za to, że zacząłeś się śmiać! Co w tym śmiesznego?!
-Ty i zawód aurora? Prędzej pójdziesz do jakieś mugolskiej restauracji pracować jako kelnerka.
-Wiesz ty co?! Powinnam cię za to zabić, ale tego nie zrobię, bo mam pomysł na zemstę. - uśmiechnęła się łobuzersko.
Spojrzał na nią z nieukrywanym zdziwieniem. Wstała z miejsca i podążyła do mieszkania, jednak nim się oddaliła szepnęła do ucha blondyna:
-A z pracami to na pewno będą nam nawalać. Rodzice-nauczyciele tak zawsze robią. - odeszła pozostawiając chłopaka samego.
Westchnął głośno i opadł na leżak. Zastanawiał się, jaką to zemstę szykuje jego ukochana i najdroższa siostrzyczka…

~~*~~

Rozległ się dzwonek do drzwi wejściowych. Hermiona w biało-laurowym fartuchu poszła otworzyć. Wydała z siebie okrzyk radości, gdy zobaczyła, kto do niej przyszedł. Był to Harry z Ginny, Ron z Sofie, Cho z Seamusem oraz Luna z Blaisem. Razem z nimi przyszli ich dzieci: Fred, James, Izabelle, Jasmine i Alexander. Gospodyni uściskała wszystkich i zaprosiła ich do salonu, gdzie Draco przywitał się z gośćmi. Dorośli zostali w pomieszczeniu, zaś nastolatkowie poszli do pokoju Jean i Harry'ego. Jakie było ich zadowolenie, gdy mogli się znów wszyscy spotkać. Wszyscy przyjaciele. Po jakieś godzinie znów rozległ się dzwonek do drzwi. Tym razem otworzyła Jean, która właśnie była w kuchni, by wziąć Cappucina. Otwarła drzwi i...
-Nadine!
Dziewczyny wpadły sobie w ramiona. Dawno się nie widziały. Były przyjaciółkami od pieluch. Nadine była blondynką o niebieskich oczach, czarodziejką półkrwi. Razem z szatynką była uczennicą, należącą do Gryffindoru. Dzieliły razem dormitorium. Dziewczyna zaprosiła nowego gościa do pokoju i wróciła się do kuchni, by zrobić jeszcze jedną kawę. Wróciła po chwili. Każdemu podała napój i zajęli wszyscy swoje miejsca.
Harry, Alexander oraz Jasmine siedzieli na łóżku blondyna. Jean, Iza i Nadine na łożu szatynki. Fred i James na kanapie, gdzie zawsze siedzieli, gdy odwiedzali Malfoyów. Rozmawiali o nadchodzącym roku szkolnym. Przeżyli szok, gdy dowiedzieli się już podczas wakacji, kto będzie uczył OPCM. Jas wygadała się, kto będzie jeszcze uczył lekcji latania, transmutacji, historii magii, mugoloznastwa. Zielarstwa uczył ich Neville Longbottom, ONMS Luna, a starożytnych run Zabini. Zaczęli jęczeć, że będą mieli rodziców na karku. Najlepiej miała panna Senior. Jej matka pracowała jako weterynarz, a ojciec w Departamencie Tajemnic w MM.
-A co to takiego? - spytała po kilku minutach rozmowy Nadine, biorąc do ręki jakąś paczuszkę z herbem Hogwartu. Jean szybko wyrwała przyjaciółce z dłoni karton.
-Jen! Przecież i tak wiem co to jest. - zaśmiała się panna Finnigan. - Też dostałam, mimo że nie chciałam, ale matka mnie zmusiła, bym się zgodziła i nie marudziła.
Malfoyówna spojrzała na nią błagalnym spojrzeniem, jednak westchnęła i oddała przyjaciółce paczuszkę. Ta się uśmiechnęła i zaczęła otwierać. Otworzyła szeroko oczy. Wyjęła z wnętrza oznakę Prefekta Naczelnego. Był na niej lew, herb Gryffindoru, a na nim duża litera P . Pokazała swoje białe, lśniące zęby i przyłożyła oznakę do piersi przyjaciółki. Powiedziała uradowana: -Pasuje ci do twarzy!
-Przestań! – zawołała, a w jej głosie zaistniał gniew.
Wszystkich zdziwiła jej reakcja. Przecież ona jest spokojna, tak jak jej matka.
-Jean... - zaczął niepewnie Harry, po czym podszedł do siostry i przed nią kucnął. - Nie próbuj. Wiesz jak to zawsze się kończy.
Ona tylko kiwnęła głową. Już od małego tak miała, że gdy się gniewała, to gniew, złość przejęła siłę. Wszyscy patrzyli na nich ze zdziwieniem. Rodzeństwo nie opowiadało, co się dzieje z dziewczyną. To sekret rodziny. Najdalej o tym wiedzieli tylko państwo Potter i Sofie.
-Ej! Fretko! - zawołał po chwili Alexander. - Ty też dostałeś!
-Wiem o tym Alexan. I nie nazywaj mnie tak! - warknął jednak z rozbawieniem.
Wrócił na swoje miejsce. Także został Prefektem, jednakże Slytherinu. Jas opowiedziała, dlaczego akurat oni. Ona osobiście nie chciała zostać prefektem Ravenclawu, jednak matka tego zażądała. A kto jest Huffelpuffu? A kto niby inny, jak nie przystojny szatyn o brązowych oczach - Alexander Zend Zabini.
***
W tym samym czasie na dole w salonie…
Wszyscy pili drinka. Wnieśli toast, która wygłosiła Cho:
-Za… Za was, byście ten rok szkolny mieli udany. Byście nie mieli nerwów z dzieciakami! By prowadzenie zajęć nie sprawiało wam żadnego kłopotu!
Każdy stuknął sobie nawzajem kieliszek. Rozmawiali, pożartowali, jednak wszystko, co dobre zawsze się kończy. Pani Finnigan pomogła Hermionie w kuchni. Cho spytała towarzyszki, czy się cieszy, że jej dzieci zostały prefektami. Miona prawie upuściła talerz, który miała w dłoni, gdy o tym usłyszała.
-Przepraszam Cho, ale… o czym ty mówisz? – zapytała.
-Jak to o czym? – zdziwiła się. – Przecież Jean jest prefektem naczelnym Gryfonów, a Harry Ślizgonów. Nic ci o tym nie mówili?
-N-Nie. Nie mówili nic, a nic. Może chcieli zrobić niespodziankę.

~~*~~

Wieczorem, Jean, Jasmine i Nadine były same w ogrodzie. Siedziały na kocu patrząc na zachód słońca. Z gości zostały tylko jej przyjaciółki.
-Jen… Dlaczego tak zareagowałaś, kiedy przyłożyłam ci oznakę? – spytała po chwili blondynka. -Nadi… Przykro mi, ale nie mogę wam tego powiedzieć. To rodzinna tajemnica. Nie mogę wam jej zdradzić. – mruknęła.
-Przecież nic nie powiemy. Powiedz nam. – nalegała Jas.
-Przepraszam, ale nie. Nie mogę. To zabronione. Nie chcę w ogóle was martwić. – odparła.
Nastała chwilowa cisza.
-Chcecie herbaty? – zapytała wstając z koca, leżącego na trawie.
-Pewnie. – odpowiedziały razem. Szatynka się uśmiechnęła i znikła za drzwiami.
-Ciekawe co się z nią dzieje. – zagadnęła Finnigan.
-Nie mam pojęcia… - szepnęła. – Pamiętasz co było w październiku tamtego roku? Zachowywała się jakoś dziwnie. Ciągle płakała, z nikim nie chciała gadać. Wyglądała na załamaną. Później okazało się, że jej tata miał wypadek samochodowy… Może o to chodzi?
-Możliwe. Jak chciałam z nią pogadać to była wściekła. Ale dlaczego ona tak ma?
-Ja nie wiem. Cicho, bo wraca.
Podeszła do nich Malfoyówna z tacą, na której były trzy kubki napełnione herbatą. Jedna z nich miała jakiś dziwny odcień. Taki… fioletowy. Ten wzięła Jean. Zaczęły rozmawiać o tym, kim chcą zostać po ukończeniu Hogwartu.

~~*~~

1 września 2016 rok - W nocy

Druga w nocy... Wszyscy już spali, z wyjątkiem Jean, która robiła sobie gorącą czekoladę. Gdy skończyła usiadła na krześle przy małym stole w kuchni. Wzięła jeden łyk i nie wiadomo dlaczego, z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Po chwili poczuła, że ktoś kładzie dłoń na jej ramieniu. Myślała, że to ktoś z rodziców, jednak nie. Blondyn zajął miejsce naprzeciwko niej.
-Hej mała. Co się dzieje? - spytał z troską w głosie.
On bardzo mocno kochał swoją siostrę i zrobiłby wszystko, by była bezpieczna. Złapał ją za prawą dłoń. Zawsze tak robił, gdy chciał ją pocieszyć, oderwać od złych myśli...
-Nie wiem... - mruknęła.
Potarła drugą ręką powieki, po czym spojrzała na brata.
-Harry... znów się zaczyna. - zamknęła oczy i znów zaczęła płakać. - B-Boję się...
-Nie mów tak! - powiedział, bo wiedział co to oznacza, gdy ona jest w takim stanie, a to dopiero początek. - To na pewno przez to, że nie możesz doczekać się wyjazdu do Hogwartu! Kochasz to miejsce! - w głębi duszy wiedział, że to nie prawda, bo powód tego płaczu był inny.
-Nie... T-To nie z t-tego po-powodu... - szepnęła łamiącym się tonem, po czym odsunęła swoją dłoń od brata.
Patrzył na nią z lękiem. Po chwili wstała z krzesła. Zauważył, że lekko się zachwiała. Szybko wstał z miejsca i objął szarooką ramieniem.
-Chodź. Jesteś po prostu zmęczona. - szepnął jej do ucha. Poszli do swojego pokoju, gdzie położyli się spać w swoich łóżkach.
***
Czternastolatka obudziły jęki i ciche krzyki. Otworzył szeroko oczy. Spojrzał na zegarek, który stał na jego szafce nocnej. Czwarta rano... Spojrzał na łóżko, które stało naprzeciw niego. To Jean jęczała i wydawała ciche krzyki.
"Nie... Błagam, tylko nie to. Niech się znów nie zaczyna." pomyślał.
Wstał z łoża, po czym podszedł do siostry. Była odkryta, a z jej czoła leciały krople potu. Zaciskała jedną dłonią pościel, a drugą poduszkę. Zauważył łzy, które leciały spod powiek dziewczyny. Ruszała ciągle głową to w lewą, to w prawą stronę. Mimo że nie chciał, ale musiał, zbliżył się do niej i próbował ją obudzić. Było ciężko, jednak po kilku minutach się uspokoiła i otworzyła oczy. Oddychała szybko i głośno. Jej ciało dygotało. Malfoy postanowił, że nie zaśnie, póki nie będzie wiedział, czy wszystko będzie z nią w porządku i zapadnie w spokojny sen. Gdy zasnęła, uśmiechnął się w jej stronę, bo zauważył, iż jej kąciki ust się lekko uniosły. Udało się. Będzie spokojnie spała. Zmęczony wrócił na swoje łóżko i prawie natychmiast oddał się w ramiona Morfeusza.

~~*~~

Nastał w końcu ten dzień! Pierwszy września! W domu Malfoyów nie było spokojnie jak zazwyczaj. Hermiona rozstawiała sztućce na stole. Śniadanie było gotowe. Harry, Herma i Draco zasiedli do stołu.
-A gdzie Jean? - spytała Hermi.
-W łazience. - odpowiedział brązowooki. Nie powiedział rodzicom o tym, co się zdarzyło w nocy. Nie mówił o krótkiej rozmowie w kuchni, ani o tym co się działo o czwartej nad ranem.
-Pójdę po nią. Nie widziałam jej dzisiaj, a jest już wpół do dziesiątej. - wstawała z siedzenia, jednak czternastolatek poderwał się energicznie z krzesła i powiedział szybko:
-Nie mamo. Wy jedźcie, a ja po nią pójdę.
-Co się z tobą dzieje, Harry? - spytał Dracon. - Od rana jesteś jakiś dziwny.
-Siadaj. Ja po nią pójdę, bo znając życie, to nie wrócisz na śniadanie. - zaśmiała się matka.
Zrezygnowany syn zajął swoje miejsce, a kobieta wyszła z jadalni. Ruszyła ku schodom na górę, gdzie była łazienka.
Rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczyna się wystraszyła.
-Jean. Chodź na śniadanie. - usłyszała głos swojej mamy.
Nic nie odpowiedziała. Spojrzała w lustro. Była lekko blada, a po jej oczach było poznać, że płakała. Przemyła szybko twarz.
-Jesteś tam? - spytała Hermiona zmartwionym głosem.
-Już wychodzę mamo! Za chwilę do was dołączę! - zawołała szatynka.
Przyjrzała się jeszcze w lustrze. Ne chciała, by ktoś rozpoznał, co się działo w nocy. Wyciągnęła różdżkę i mruknęła Abscondebas*. Jednakże jej mama może rozpoznać, że rzuciła zaklęcie.
"Raz kozie śmierć" - pomyślała.
Poprawiła włosy, które spięła w kok, po czym wyszła z pomieszczenia i ruszyła do pozostałych. Gdy zobaczyła ich przy stole, grzecznie się przywitała. Zajęła miejsce przy Harrym i wzięła kawałek chleba, na który później rozsmarowała masło. Rodzeństwo popatrzyło na siebie. Chłopak wysłał jej spojrzenie mówiące: "Nic nie wiedzą". Lekko kiwnęła głową. Czuła na sobie spojrzenie ojca. Przyglądał jej się z uwagą. Gdy nałożyła sobie plaster ogórka, spytał:
-Co się stało?
-Nic. - rzekła spokojnie.
-Spójrz na mnie. - stwierdziła stanowczo Hermiona.
Córka podniosła wzrok i spojrzała na nią. Po chwili kobieta wyciągnęła różdżkę i zmierzyła nią w czternastolatkę. Szepnęła:
-Revelabunt*.
Szatynka poczuła, jak zaklęcie, które na siebie rzuciła w łazience, przestaje działać. Przełknęła ślinę. Bała się, że wszystko wyjdzie na jaw. Brązowooka miała przerażoną minę. Jean była bardziej blada.
-Mamo, tato... - zaczęła. - Ja po prostu...
-...ona się nie wyspała. Dlatego nie jest w formie. - przerwał jej brązowooki.
-Właśnie. - mruknęła dziewczyna.

Była wdzięczna bratu, że "obronił" ją przed wyjaśnieniami. Jednak rodzice przez jakiś czas przyglądali się córce. Pozostali przy kwestii, że się nie wyspała.
------------------------------------
Abscondebas - Zaklęcie stworzone przez autorkę tego bloga na potrzebę opowiadania. Jest to w języku łacińskim, a po polsku oznacza "Ukryj się".
***
Revelabunt - Także stworzone o autorki na potrzebę opowiadania. Słowo z pochodzenia łacińskiego. "Revelabunt" oznacza "Ujawnij".


Macie tutaj 31 rozdział :D
Informacja:
Rozdział 32 może długo się nie pojawić. Dlaczego? Daję mojej kochanej becie trochę wolnego. Nie chcę jej przemęczać, bo dość szybko piszę tutaj rozdziały. Ustaliłyśmy wszystko :) . A też będę musiała trochę wolniej pisać, bo szkoła już w wtorek. Możecie mnie teraz posądzić o głupstwo, ale... Ja się cieszę, że wracam do szkoły. W pierwszej klasie gimnazjum bardziej zaczęliśmy się rozumieć i wszystko jest OK. Szczerze to się za nimi stęskniłam. Ale też się nie cieszę, bo teraz mniej czasu na pisanie, bo więcej nauki, ponieważ teraz do drugiej klasy gimnazjalnej... Jak daliście radę? Czy jest tak naprawdę trudno? Trochę się boję, bo końcówka września, albo początek października ja... dowiecie się niebawem. (To$ka nic nie mów ;) I ty chyba Avada też, bo nie pamiętam, czy Ci mówiłam.)
NOWA POSTAĆ!! :D
Pytaneczko:
Ostatnia notka była miniaturką z życia autorki tego bloga. Chcecie bym jeszcze takie pisała?
Dla kogo dedyk? Dla tych, co... mają rodzeństwo ;) . Młodsze jak i starsze ;D . 
Pozdrowionka ;D
PS Za niedługo MOŻE miniaturka ;D . Zastanawiam się nad +18 XDD.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Mini miniaturka (ale czy to na pewno mini?) ;D . Taki "dodatek"

Pisane podczas słuchania >>TEGO<< . (jeżeli jeszcze nie skończyłaś/eś czytać, a muzyka się skończyła to puść ją jeszcze raz i czytaj dalej)
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Te trzy dni były inne... takie magiczne. Do zeszłego piątku nie wiedziałam, że można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Nie wierzyłam w to i nie chciałam uwierzyć. Od kiedy w to nie wierzyłam? Od czwartej klasy. Dlaczego? Opowiem. Byłam zakochana w pewnym chłopaku. Wariowałam na jego punkcie. Robiłam wszystko, by tylko mieć u niego szansę. Próbowałam się fajniej ubierać, zachowywać jak sympatyczna i wesoła dziewczyna, którą wtedy nie byłam. Byłam uważana za dziwaczkę. Jakiegoś słonecznego dnia, ten chłopak do mnie podchodzi i mi zadaje pytanie: 
-Chciałabyś ze mną chodzić?
Zamurowało mnie. Poczułam jakieś inne uczucie. Zrobiło mi się cieplej. Nigdy nie wiedziałam, że to nadejdzie. Jednak mu odpowiedziałam, że muszę się zastanowić i dam mu znać następnego dnia. 
Rozmawiałam o tym z moją wtedy koleżanką, a teraz jest moją najlepszą przyjaciółką. Rozmawiałyśmy o wszystkich zaletach i wadach tego związku, jeżeli się zgodzę. Podjęłam decyzję...

Następnego dnia podszedł do mnie i się spytał, czy znam odpowiedź. Uśmiechnęłam się lekko, co zrobił i on. Powiedziałam mu:
-Zastanawiałam się nad tym dokładnie. Tak. Zgadzam się.
Chciałam rzucić mu się na szyję, jednak tego nie zrobiłam, bo wrócił do męskiej szatni. Wtedy mieliśmy mieć W-F . Poszłam się przebrać w strój sportowy w szatyni, aż nagle do pomieszczenia w którym byłam weszła jedna z dziewczyn z mojej klasy. Śmiała się, później szepnęła coś innej dziewczynie, która przyszła po niej, wskazując na mnie palcem i ta druga dziewczyna także zaczęła się śmiać. Zapytałam się o co im chodzi. Byłam i jestem wprawdzie przyzwyczajona do wyzwisk czy do tego, że ktoś się ze mnie wyśmiewa. Tak miałam od przedszkola, aż do początku pierwszej gimnazjum. One znów wybuchły śmiechem. Ta pierwsza zapytała czy się zgodziłam na chodzenie z Robertem. Tak... tak miał na imię ten chłopak. Nie wiedziałam skąd ona o tym wie. Przecież nim odszedł powiedział, że nikomu tego nie powie, że to będzie nasza tajemnica. Później usłyszałam kolejny śmiech, tyle że... męski. Zauważyłam, że do szatni wchodzi ON. Mój chłopak. Oznajmił, że on się założył z tą pierwszą dziewczyną o to, iż mnie zapyta o chodzenie, a ja się zgodzę. To był dla mnie cios prosto w serce. Potem stwierdził, że on w ogóle mnie nie kocha i nie chciałby z jaką brzydulą jak ja chodzić i że nikt mnie nie będzie chciał, i że zostanę starą panną. Powstrzymując się od łez wyciągnęłam z plecaka dezodorant, cisnęłam nim w niego, po czym wstałam z ławki, podeszłam do niego z z zaciśniętą pięścią uderzyłam w jego "przyjaciela" (czyt. członka). To był pierwszy raz, jak pokazałam, że nie jestem wcale tchórzem i dziewczyną, która się ciągle czegoś boi. Pokazałam na co mnie stać, gdy ktoś mnie naprawdę wkurzy (czyt. wku*wi). Od tej pory nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, iż ja pokochałam tego Roberta jeszcze w przedszkolu. Co noc wylewałam przez niego łzy, aż do pierwszej gimnazjum. Moim wielkim i jedynym wsparciem, wśród szkolnym rówieśników była moja najlepsza przyjaciółka, Dominika. Cieszę się, że jest moją przyjaciółką i zawsze mogę na niej polegać. Ona jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. To dzięki niej pozbierałam się po tym "zakładowym" związku, który wtedy trwał tylko pięć minut. To był mój "pierwszy" chłopak, z którym byłam w "związku". Od tamtej pory, nikt nie skradł mi tak bardzo serca jak on. Nikogo tak nie kochałam jak jego. 

Na pewno się pytasz skąd pamiętam ten dzień. Wtedy co mi mówił. Dlaczego akurat tak a nie inaczej. To mi zostało w głowie. Staram się o tym zapomnieć, ale nie umiem. Rana jest zbyt głęboka i nie mam pojęcia, czy w ogóle się ją "wyleczy". 

Ale ten weekend i wczorajszy dzień... jak już mówiłam, te trzy dni były inne. Magiczne wręcz. Może po kolei.
W sobotę miałam z rodziną jechać na wesele dobrego przyjaciela. Ubrałam swoją fioletową sukienkę. Uwielbiam ten kolor. Wyprostowałam włosy, ubrałam buty i czekałam, aż w końcu pojedziemy w tamte strony. To za Strzelcami Opolskimi. Wsiadłam z rodziną do samochodu i ruszyliśmy. Najpierw jechaliśmy do domu pana młodego. Jak zawsze przed ślubem, strasznie się denerwował. Stres robi swoje. Później ruszyliśmy do mieszkania panny młodej. Piękny ogród... pełno kwiatów, altanka... Naprawdę pięknie. Stałam naprzeciwko drzwi wejściowych czekając, aż para młoda wyjdzie na zewnątrz. Chwilę przed nimi, wybiegł wesoły chłopak z fioletowo-białymi balonami biegnąc do czarnego samochodu przyszłego małżeństwa. Mimo że przeleciał tak szybko zapamiętałam jego uśmiechniętą twarz. Miał taki piękny uśmiech... poczułam dziwne uczucie w żołądku. Myślałam, że to tylko przez to, że nie jadłam śniadania. Nie miałam w ogóle apetytu, a chciałam zostawić sobie miejsce w żołądku, by móc coś na weselu zjeść (xD). 
Już po mszy, już po ceremonii ślubnej. Para młoda jest szczęśliwa, a ja płaczę. Dlaczego wtedy płakałam? Ponieważ przypomniały mi się słowa, które powiedział Robert owego pamiętnego i bolesnego dla mnie dnia "Zostaniesz starą panną. Nikt nie będzie chciał jakieś brzydoty jak ty.". Pojmowałam, że nigdy nie spotka mnie takie szczęście, jakie spotkało temu obojga. Gdy składałam im na sali życzenia widziałam w ich oczach iskierki miłości, szczęścia i czułości. Po kilku chwilach pobiegłam do toalety. Spojrzałam w lustro. Widziałam zapłakaną dziewczynę o brązowych włosach, średniej długości i zapłakanych, czekoladowych oczach. Wtedy znów płakałam. Wyciągnęłam z torebki chusteczkę i szybko otarłam łzy, po czym przemyłam twarz zimną wodą. Nie chciałam, by ktoś poznał, że płakałam. Powinnam się cieszyć ze szczęścia nowożeńców. I cieszyłam się, jednak nadal nie mogłam pojąć, czemu nikt mnie nie chce. Większość uroczystości siedziałam przy stole. Albo to jadłam, to co kelnerki podawały, jednak nie miałam wtedy zbytnio apetytu, więc mało zjadłam. Razem z siostrzeńcem pana młodego piłam Coca Colę. To mój dobry kolega. Wypiliśmy razem 17 butelek tego napoju. Oczywiście dzieliliśmy się po połowie. Tańczyłam tylko trochę. Trzy tańce z tatą, a jeden takiego szybkiego z mamą. Ona wygląda tak młodo, że wiele gości myślało, wtedy jak z nią tańczyłam, że jesteśmy siostrami. Skąd o tym wiem, co myśleli? Powiedzieli nam to. Ucieszyłam się, że ja i ona jesteśmy do siebie takie podobne... Głównie to ona była moim wsparciem, pomocą. Kocham ją. Jest dla mnie naprawdę ważna. Jak to mówię, gdy ktoś na nią krzyczy, czy kłóci? Mówię osobie, która coś nieodpowiedniego robi mojej matce takie słowa: "Jeżeli krzywdzisz moją mamę, to krzywdzisz również i mnie". Nie wiem dlaczego tak mam. Po prostu to jest silna więź między nami. Poznam kiedy coś ją gnębi. Gdy siedziałam przy stole ponownie zauważyłam tego wesołego chłopaka, który wybiegł rano z balonami. Moje kąciki ust lekko się uniosły. Kiedy napotkałam jego spojrzenie widziałam, że także się uśmiecha, ale ja szybko spuściłam wzrok. W tamtej chwili jeszcze tak sądziłam, że owa miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje i nie ma sensu. 
Wieczorem tego samego dnia, zauważyłam jak tańczy z panną młodą. Nie wiedziałam dlaczego, ale robiłam się o niego zazdrosna. Przecież... to nienormalne. Czułam zazdrość, mimo że nie znam jego imienia, ani go nie znam. Nie rozumiem w ogóle siebie. Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że od drugiej klasy podstawówki nie wierzyłam w siebie. Brakowało mi pewności siebie. Nie ufałam samej sobie. Ufałam jedynie mojej mamie i mojej przyjaciółce. Tego też nie rozumiem. Jak mogę ufać komuś, jak nie ufam samej sobie? No ludzie! Wytłumaczcie mi to proszę! 

Niedziela. Poprawiny. Znów go widziałam. Po deserze znów tańczył z panną młodą, a ja znów zazdrosna. Łzy znów zbierały mi się do oczu. Przecież nie będę miała u niego szans! On przystojny, ja brzydka. Oczywiście mama i przyjaciółka ciągle mówią, że jestem ładna, ale ja im zaprzeczam. Przez to właśnie raz pokłóciłam się z Dominiką. Podczas poprawin miałam na sobie buty na koturnie całe czarne, czarną sukienkę bez ramiączek, do tego czarne bolerko, a na szyję powiesiłam czarny naszyjnik z srebrną literką K . Włosy miałam lekko falowane. Miałam nadzieję, że z nim zatańczę. Chciałam poprosić go o to, ale... to dziwne, by dziewczyna prosiła o taniec z chłopakiem... Wtedy to odczuwałam. On także rzadko tańczył. To tylko z panną młodą. Wyszłam na ogród, który znajdował się za restauracją. Był taki piękny... pełno zieleni. Spodobało mi się tam. Tam było też małe jeziorko, przez które można było przejść dzięki drewnianym mostku. Weszłam na niego i spoglądałam na taflę wody. Wypuściłam łzę. Nagle zauważyłam obok mojego odbicia jakiegoś chłopaka. Był to on. Spojrzałam obok mnie. Nikogo nie było. Rozglądnęłam się chwilę, jednak nigdzie nikogo nie było. Ponownie zajrzałam na wodę. Znów zobaczyłam. Uśmiechał się. Wypuściłam kolejną łzę, a gdy ona spadła do jeziora, chłopak zniknął. Na pewno sobie teraz teraz myślisz, że jesteś szurnięta, bądź jakąś wariatką, bo przecież takie coś się nie zdarza. Nie, ja nie jestem wariatką, ani szurnięta. Wiem, że to jest dziwne, ale to może przez to, że płakałam i miałam jakieś zwidy, ale naprawdę widziałam na tej tafli jego uśmiechniętą twarz. Wróciłam na salę i leciała jedna z moich ulubionych, miłosnych piosenek. Była to piosenka pod tytułem Pectus - Oceany . Chciało mi się z kimś tańczyć, jednak tego nie zrobiłam, bo z kim? Jednak wpadłam na pomysł, by poprawić sobie humor. Po tej piosence była krótka przerwa, by można było sobie pogadać, zjeść. Ja miałam jedzenia już dość. Zjadłam tylko trochę rosołu i jedną roladę, a już byłam pełna. Podeszłam z mamą do zespołu "Diamant", który właśnie siedział przy stole, który był postawiony z tyłu sceny. Poprosiłam Jasia i Anię o zdjęcie. Mama nam zrobiła. Byłam zadowolona. Wiedziałam, że jeżeli jednak zdarzy się ten cud, że wyjdę za mąż, to oni będą grali na moim weselu. Oni byli tacy zabawni i umieli rozśmieszyć ludzi. Umieli ich zachęcić do tego, by tańczyli, albo brali udział w różnych konkursach, przy których nie brakowało śmiechu i dobrego humoru. Jednak gdy wróciłam do domu, poszłam się wykąpać i później szłam spać. Zaczęłam cicho płakać. Płakać przez to, że jestem taka nieśmiała, by zagadać do niego.

Poniedziałek. Tego dnia były urodziny pana młodego. Oczywiście nasza rodzina była zaproszona. Imprezka była w domu jego małżonki. Ten chłopak też tam był. Okazało się, że... to jest brat od panny młodej. Wtedy pojmowałam, że on tańczył z swoją siostrą. Nie ukrywam... umie świetnie tańczyć. Ja nadal nieśmiała byłam. Bałam się do niego zagadać. Bałam się, że mnie wyśmieje. Bałam się tego strasznie. Mama zauważyła, że spodobał mi się ten chłopak. Tak. Poczułam coś do niego. Poczułam do niego to, co czułam do mojego "byłego chłopaka". Jednakże... to mocniejsze uczucie. Czułam do niego to, co nie czułam nawet do Roberta.
Wieczorem moja mama nie wytrzymała mojego "majaczenia" o tym, że na pewno taki super chłopak na dziewczynę. Poszła do jego siostry - żony jubilata. One się przyjaźnią. Ja, żeby mieć pod kontrolą to, co będzie moja mama mówiła poszłam z nimi. Gdy mama się spytała siostry owego chłopaka, czy jej brat ma dziewczynę, ta od razu zrozumiała, o co chodzi. Nie odpowiedziała mojej mamie, tylko mnie, że on nie ma dziewczyny i nigdy nie miał, bo jest nieśmiały. Miałam lekką ulgę na sercu. Powiedziała mi jeszcze, że mi "pomoże". Ona i moja matka były bardzo dobrymi koleżankami i ona się cieszyła na samą myśl, jak to by było, gdyby one były rodziną. Też się zastanawiałam. 
Gdzieś około godziny 21 podszedł do mnie on. Ja siedziałam w ogrodzie przy tym domu. Przedstawił się. Miał taki... spokojny głos. Mogłabym go słuchać nieskończoność. Powiedziałabym Wam jego imię, ale to zostawię dla siebie. Chwilkę porozmawialiśmy. Nikogo nie udawaliśmy. Byliśmy sobą. Okazywaliśmy nasz charakter. Zdziwiłam się, że mogę być taka spokojna i miła. Wyczułam u niego właśnie to, co powiedziała mi jego siostra - Nieśmiałość. Ja umiem to poznać, bo sama jestem nieśmiała. 
Później zaczęły się zdjęcia. Kto chciał z kim ten miał. Ja zrobiłam z mamą razem z żoną solenizanta. Później już mieliśmy jechać do domu, ale ten chłopak powiedział, ze chce jeszcze z kimś zdjęcie. Spojrzeli wszyscy na niego. Ja tak pytająco. Stwierdził: "Ej! Strzelcie mi fotę z Klaudią!". A tylko jedna była Klaudia. Tak. To byłam ja. Podeszłam do niego nieśmiało. Spytał po cichu:
-W jakiej chcesz pozycji?
Zaśmiałam się razem z nim. Odpowiedziałam, że w normalnej. Objął mnie ramieniem i zrobiono nam zdjęcie. Nie tylko aparatem, ale moja mamusia zrobiła jeszcze moją komórką. Byłam jej w głębi duszy wdzięczna. 
Nadszedł czas, by już wracać do siebie. Pożegnałam się z wszystkimi. A na końcu z nim. Podał mi rękę i odparł:
-Trzymaj się Kaja. Przyjedźcie za niedługo. Znów zrobimy grilla, a później pogadamy. - potem dał mi buziaka w policzek. Poczułam się znów dobrze. Poczułam takie... bezpieczeństwo? On też zwrócił się do mnie moim pseudonimem, który mi się podoba. Tak nazywała mnie rodzina i przyjaciółka.
-Trzymaj się. Mam nadzieję, że szybko się zobaczymy. - rzekłam, na co on się uśmiechnął i mruknął "Także mam taką nadzieję."

Z śmiałością muszę powiedzieć, że te dni odmieniły moje życie. Postanowiłam, że będę próbowała. Może nam się uda. Jestem szczęśliwa, że jednak ta głęboka rana, wyrządzona w czwartej klasie, zostaje powoli leczona. Leczona większą miłością. Tak. Ja Klaudia, która nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia uwierzyła w nią! Jestem szczęśliwa, że go poznałam. Zaczynam nabierać pewności siebie i zaczynam sobie ufać. Wierzę, że jednak ktoś mnie naprawdę pokocha i będzie chciał ze mną dzielić resztę życia. Wierzę, że każdy dozna tego uczucia, którym jest miłość, z wzajemnością. Dziewczyny! Nigdy nie mówcie, że jesteście brzydkie! Każda z nas ma sobie coś wyjątkowego i pięknego. Nie zmieniajcie się dla tych osób, którymi nawet z rozumieniem nie rozmawialiście! Poznajcie chociaż trochę tą osobę, która Wam się podoba. Do której czujecie coś wyjątkowego. Jeżeli któraś z Was, przeżyła zawód miłosny, bądź niepowodzenie nie załamujcie się. Idźcie z podniesioną głową przed siebie. Gdzieś tam w zakamarku czyjegoś, męskiego serca, istnieje miłość, do któreś z Was. Wierzcie w siebie! Ufajcie sobie! Wierzcie w swoje możliwości! Na pewno każda z nas znajdzie tą swoją drugą połówkę, z którą będziemy szczęśliwe! Wierzcie w to wszystko! Wierzcie, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. 
Życzę Wam moje panny, byście znalazły sobie chłopaków, którzy będą z Wami szczęśliwi, jak i Wy z nimi. Byście nie przeżywały przykrych, miłosnych chwil! A tym dziewczynom, które mają swoje połówki... by były szczęśliwe.

Z wielką śmiałością mogę powiedzieć, że jestem pewna tego, co jest opisane w tych piosenkach:
Miłość nie mija
Jestem obok ciebie
Od Dziś
-----------------------------------------------------------
Hmm... mini nie jest, ale... jest krótsza niż myślałam xD. Co o tym sądzicie? Ale to naprawdę jest opisane, co było i co czułam i czuję. Tutaj jest sama prawda.
Pozdrawiam.

Wesele

Miniaturka V
Z dedykiem dla: Leny Malfoy
Tematyka: Draco x Hermiona ; Blaise x Ginny
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
      
  -Gotowa? - spytała brązowowłosa dziewczyna o tym samym kolorze oczach. - Za dwie godziny będziesz panią Zabini, a nie panną Weasley.
  -Trochę się denerwuję... - mruknęła rudowłosa kobieta. Dzisiaj miała wyjść za Blaise'a Zabiniego. Razem z przyjaciółką była w salonie. Hermiona pomagała jej w przygotowaniach. Gdy Ginny miała założoną już swoją piękną, białą suknię, brązowooka zaczęła jej robić fryzurę. Spięła jej w ładny kok, a do niego przyczepiła ślubny welon. Dziewczyna była jej druhną. A kto jest jej partnerem? Ron. Jednak zerwała z nim rok temu, ale mają między sobą dobre relacje.
  -Mionka, a co jak się rozmyśli? - zapytała.
  -Och Gin no! Nie rozmyśli się. To tylko przedślubny stres. A teraz powiedz mi, gdzie dałaś ten bukiet, bo za lada moment twój przyszły mężulek przyjedzie.
  -W łazience zostawiłam. Na tej półce obok umywalki po prawej stronie. - odpowiedziała. Przyjaciółka poszła po kwiaty, zaś panna młoda przyjrzała się w lustrze. Nie mogła się tego doczekać. Długo razem z narzeczonym odkładała na te wesele, które ma dzisiaj być. A będzie ono wielkie. Ponad sto gości ma być, a grać ma zespół "Diamant". Tam grają trzy osoby: Wojtek, Ania i Jasiu. Ten ostatni to jest zabawny. Para młoda poznała ich, gdy byli jako druhny na ślubie George'a i Angeliny. Po chwili wróciła szatynka z bukietem.
  -A mam pytanie... - odezwała się. - Wiesz może kto jest świadkiem Blaise'a?
  -Oczywiście, że tak.
  -Kto?
  -Zobaczysz kochana. - uśmiechnęła się zagadkowo.

***

  Ślub był wspaniały. Nowożeńcy byli ze sobą szczęśliwi. Gdy przed rozpoczęciem mszy, para młoda usiadła przed ołtarzem, a Hermiona obok Ginny, jako świadek, to obok Zabiniego siedział… Draco. Draco Malfoy. No tak… przecież szatynka mogła się tego spodziewać. Jednak było to dla niej zaskoczenie. Nie widziała się z nim od dwóch lat. Ostatnio go widziała z jakąś czarnowłosą kobietą, kiedy miał osiemnaście lat. Postanowiła na to nie zwracać uwagi, bo… po co? Właśnie jest o co. Wyprzystojniał, zmężniał.
  Siedziała na Sali naprzeciwko rudej. A blondyn siedział o dwa siedzenia dalej. Niekiedy spoglądała w jego stronę.
  Gdy nadszedł czas na tańce, dziewczyna miała nadzieję, że jej „weselny” partner zaprosi ją do tańca, jednak to się nie stało. Siedział ciągle na krześle obok niej i patrzył na parkiet.
  -Może potańczymy? – spytała dziewczyna.
  -Nie chce mi się. Nie będę w ogóle dzisiaj tańczył… - mruknął. Kobieta spojrzała na wesołą i uśmiechniętą panią w bieli, która tańczyła z ukochanym wolnego. Zazdrościła przyjaciółce, że ma ukochaną osobę ku boku. Odwróciła się. Nalała sobie soku do szklanki. Wzięła łyka i zauważyła obok siebie czyjąś dłoń. Usłyszała:
  -Zatańczymy, Granger?
  Znała ten głos. Nigdy go nie zapomni. Poczuła, że jej serce zaczyna szybciej bić. Spojrzała w jego stronę. Miał na twarzy uśmiech, ale nie taki z ironią, czy z kpiną. To był szczery uśmiech.
  -Naprawdę chcesz ze mną tańczyć, Malfoy? – spytała z niedowierzeniem.
  -Dlaczego nie? To jak? – nadal miał wyciągniętą ku niej ręki. Po chwili uśmiechnęła się i przyjęła dłoń. Weszli razem na parkiet. Objął ją lekko w talii, a ona uwiesiła swoje ręce za jego szyję. Zaczęli się kręcić. Starała się nie patrzyć w jego cudowne, szaro-niebieskie oczy. Jednak nie wytrzymała z tym długo i na nie spojrzała. Zawsze były dla niej zagadką. Często zastanawiała się jak to by było, gdyby oni nie byli wrogami, a… przyjaciółmi? Uważała, że to by nie było możliwe, jednak teraz… wiedziała, że nie są już wrogami. Ich relacje trochę się polepszyły po wojnie.

***

  Nadeszła północ. Czas na zdjęcie welonu pannie młodej. Ruda usiadła na krześle, który został przed chwilą postawiony na środku pomieszczenia. Blaise podszedł do żony i stanął za nią. Wszystkie druhny wzięły łyżki kuchenne, którymi będą uderzać bruneta, podczas gdy on będzie ściągał welon. Już miało się zacząć, a on nagle z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciąga rękawiczki, przez które nic nie będzie go bolało. Wszystkie panny się oburzyły i zaczęły z rozbawieniem mu zabierać rękawice i im się to udało. Zaczęło się! Druhenki zaczęły walić w nadgarstki chłopaka. Długo tego nie robiły, ponieważ szybko ściągnął jej welon. Policzył ile jest igiełek. Było ich dwanaście, co oznacza dwanaście pocałunków skierowanych ku małżonce w innych pozycjach. Gdy to uczynił, panny zrobiły kółko, złapały się za ręce i zaczęły się obracać w prawą stronę. Para młoda była na środku. Ginny trzymała w dłoni welon. Po chwili rzuciła nim. Spojrzeli kto złapał. Była to Hermiona. Do dziewczyny podszedł wysoki mężczyzna. Był to jeden z zespołu „Diamant” – Jasiu.
  -Jak się pani nazywa?
  -Hermiona Jean Granger. – odpowiedziała.
  -Złapała pani welon. Powiada się, że ta, która go złapie w ciągu dziesięciu miesięcy wyjdzie za mąż. Może pani sobie wybrać faceta.
  Lekko się zarumieniła. Rozglądnęła się po Sali. Znalazła tą osobę. Poszła w kierunku Rona, który miał zadowoloną minę na widok, że jego partnerka idzie w jego kierunku. Jednak zadowolenie nie trwało długo. Przy krześle Weasleya skręciła w bok. Złapała za rękę Dracona. Zrobił zaskoczoną minę. Wstał z miejsca i razem z nią wrócił na środek.
  -A pan jak się nazywa? – spytał Jasiu.
  -Dracon Lucjusz Malfoy.
  -Dobrze. Masz welon.
  Chłopak przyjął welon i założył go Hermionie.
  -A teraz może… Uwaga kochani goście! Wszyscy razem! – zawołała pani Zabini.
  -Gorzko! Gorzko! Gorzko! Gorzko!
  Blondyn od razu pocałował towarzyszkę. Zaskoczeniem dla dziewczyny było to, że on to zrobił tak szybko. Nie chciał się od niej oderwać. Poczuła to, czego nie czuła dawno. Poczuła miłość.

***


  Po ośmiu miesiącach, odbyło się wielkie wesele panny Hermiony Granger i pana Dracona Malfoya. Dla niektórych osób było to wielkim zaskoczeniem, że arystokrata poślubił mugolaczkę, jednak… serce nie sługa. 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Zwiastunik :)

Właśnie jest 0:11 godzina, a ja przy kompie :P . Trzeba korzystać, jak są wakacje xd. Dobra... właśnie skończyłam i wrzuciłam zwiastun na drugą część tego opowiadania, które nosi tytuł "Spodziewaj się niespodziewanego". Pracowałam nad nim tydzień. Właśnie kończyłam, a tu komp się zawiesił i wszystko musiałam od nowa. Wyszło gorzej, ale jest lepszy od zwiastunu pierwszej części :P .
Łapcie !


Znajdziecie to też w pasku bocznym :) . Co o nim sądzicie, ale szczerze. Napiszcie w komentarzu. Pozdrawiam wszystkich!
Kaja

Liebster Award + Info na końcu

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 10 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 10 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Dostałam nominajcę od: http://nienawiscklamstwomiloscdramione.blogspot.com/ za co serdecznie dziękuję
Odpowiedzi na pytania.

1. Masz rodzeństwo?
Tak. Mam starszego brata.

2. Dlaczego taka tematyka?
Ponieważ kocham Dramione i chcę tworzyć własną historię ich miłości

3. Masz jeszcze jakieś zainteresowania?
Oczywiście. Kocham jazdę konną, rysuję, zajmuje się zwierzętami i gram na instronemtach.4. 

Draco vs. Ron
Draco! <3

5. Piszesz jeszcze jakieś blogi? Jak tak, to podaj linka
Mam jeszcze inne blogi. Linki znajdziecie po prawej stronie bloga :)

6. Ulubiony gatunek muzyki
Różnie. Zależy co wpadnie mi w ucho ;)

7. Idealny chłopak/ dziewczyna?
Musi być czuły, troskliwy, opiekuńczy i odpowiedzialny. By mnie rozumiał i umiał pocieszyć/wesprzeć.

8. Śmierciożercy czy Zakon?
Zakon

9. Czy adminujesz jakąs stronkę?
Tak. Mam nawet dwie własne, nie licząc FP bloga :P

10. Do której klasy teraz idziesz?
Do drugiej gimnazjum.

Pytania:
1. Jaki patronus?
2. Co sądzisz o Sevmione?
3. Ulubiony członek Zakonu?
4. Ulubiony członek Śmierciożerców?
5. Co sądzisz o Draconie?
6. Masz jakieś inne hobby?
7. Skąd pomysł na te opowiadanie?
8. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
9. Ulubiony pairring? (nie licząc Dramione, o którym piszesz :P)
10. Ulubiony kolor?

Dziękuję za nominację i gratuluję nominacji Cave :)
Info!

Jeżeli byście chcieli mnie nominować, to możecie, jednak nie będę tego dawała w postach. Stworzę zakładkę "Liebster Blog Award" i tam będę dawała linki tych osób które mnie nominowały i w jakim dniu.
Pozdrawiam,
Kaja

wtorek, 20 sierpnia 2013

30 ~~ Chciałem zrobić niespodziankę Jasmine...

Witajcie :) Z tego, że to jest Epilog pierwszej części, a Prolog drugiej to i tak jest to kontynuacja opowiadania. Z tego, że także jest to połowa opowiadania chciałabym podziękować tylko paru osobom. Więcej zostawię sobie na ostatniej notce.
No to tak...
Chcę podziękować mojej kochanej becie za to, że mi betuje rozdziały, za rozmowy na FB, za doradzanie, za niektóre pomysły. Nie wiem jakby wyglądało moje opowiadanie bez niej.

Dziękuję To$ce i Avadzie Kedavrze za... za nasze zdurniałe rozmowy, za poprawienie humorku, także za doradzanie i pomysły. Za pomoc.

Podziękować mojej rodzinie, która na pewno nie czyta tego bloga, ale i tak mi pomysły dają i mi pomagają, wspierają...

Mojej najlepszej przyjaciółce, Dominice, mimo że nie przepada za HP i nie czyta tego bloga to i tak mnie też wspiera, iż wie, że pisanie to moja pasja i oderwanie się od rzeczywistości.

Dziękuję tym najnowszym czytelnikom: Sonii, Lenie Malfoy za to że... no że dołączyły do pozostałych czytelników. Mam nadzieję Soniu i Leno, że będziecie ciągle tutaj zaglądały.

Także dziękuję: Esther, Clover, Gladis, Alhena, Finite, Irisie Malfoy. Ogólne podziękowania.

To dzięki Wam dotarliśmy, aż do tej pory! To dzięki Wam te opowiadanie żyje! To dzięki Wam jeszcze wierzę w to, że w przyszłości mogłabym zostać z zamiłowania pisarką, chodź mi do tego daleko, ale mam nadzieję, że się spełni. Dziękuję kochani! Mam nadzieję, że będziecie mieli także wrażenia podczas drugiej części. I pamiętajcie jedno! Spodziewaj się niespodziewanego!

Bohaterów tej części opowiadania znajdziecie w zakładce "Pracownicy - cz.2", a o opowiadaniu (opis itp.) znajdziecie w "Dokumenty" :) . Za niedługo ukaże się zwiastun tej części :)

PS Wygląd zakładki "Windy" zostanie zmieniony. Chodzi o "układ" .

~~*~~*~~

Rozdział 30
Chciałem zrobić niespodziankę Jasmine…

~~15 lat później…~~

Nastał 20 lipca 2016 roku. Hermiona Malfoy siedziała w kuchni ze swoim mężem, Draconem Malfoyem. Ich dzieci – Jean i Harry – siedziały w salonie. Syn grał na instrumencie, córka zaś śpiewała. Draco nauczył ich grać na gitarze klasycznej, a oboje odziedziczyli po nim talent, którym jest śpiew. Mieli własne gitary. Harry był bardziej raperem, ale śpiewać także potrafił. Jean też coś tam rapowała, ale wolała zwykły śpiew. Bliźniaki często występowały w swoich Pokojach Wspólnych. Uczęszczali do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Tak jak ich rodzice. Młody Malfoy należał do Slytherinu, młoda Malfoyówna – Gryffindoru. Dzięki temu, że koleżanka rodziny, Cho Finnigan, jest dyrektorką owej szkoły od sześciu lat, Malfoyowie mieli teraz iść do piątej klasy, razem ze swoim kuzynostwem: Fredem Arthurem Potterem oraz Jamesem Syriuszem Potterem. Tak samo było przy córce dyrektorki, przyjaciółki Jean i Harry’ego – Jasmine.
-Tato! – z salonu dobiegł głos młodej dziewczyny.
Do kuchni wbiegła Jean, która posiadała brązowe, lekko falowane włosy, które przypominały też troszkę blond i szaro-niebieskie oczy.
-Właśnie kłócę się z Harrym, bo on sądzi, że można dzięki piosence z kimś być. Czy to prawda?
Starsi Malfoyowie lekko się zaśmiali.
-Można. – odpowiedział Draco. – Ja tak zrobiłem i dzięki temu jestem z waszą matką.
-Naprawdę? – spytała z niedowierzaniem. – Ale i tak byście byli razem, gdybyś nie zagrał.
-Może i tak, ale to było bardzo słodkie i urocze. To było na moich… dwudziestych pierwszych urodzinach? Wtedy stałeś pod balkonem.
-Właśnie wtedy. – roześmiał się gdy sobie o tym wszystkim przypomniał, po czym zwrócił się do córki. – Powiedz mu, że to działa. A jeżeli nie wierzysz, to możesz sama się przekonać. Może kiedyś tak będzie, że ktoś ci zagra?
-Wątpię w to. – mruknęła, robiąc łobuzerski uśmieszek. – Dobra… ja idę do brachola.
-Przepraszam… - odezwała się Hermiona. – Kogo?
-Brata. – jęknęła i znikła za drzwiami.
Miona  przestrzegała tego, by nie mówili tak o sobie. Często Harry nazywał dziewczynę siorą… Ale taka jest ta dzisiejsza młodzież.



-No i co? Mówiłem, że można. – odparł Harry, gdy Jean usiadła obok niego na kanapie.
-Dobra… miałeś rację. Co takiego mam zrobić? – spytała.
Zawsze robiła z bratem tak, że przegrany musi coś zrobić dla wygranego. Chłopak o blond włosach i brązowych oczach zastanowił się chwilę. Wpadł na pomysł. Uśmiechnął się chytrze i szepnął coś szatynce do ucha.
-Zwariowałeś?! – zawołała. – To przecież…
-Cii… - uciszył ją. – Bo rodzice usłyszą. Słuchaj, ja chcę zrobić niespodziankę Jasmine. Wiesz ile ona dla mnie znaczy. Jest kimś więcej niż moją najlepszą przyjaciółką. Zgadzasz się?
-A gdzie on je ma?
-Nie wiem. Chyba w szufladzie w szafce nocnej.
-Ale to będzie kradzież. – nie dała za wygraną.
-A gdzie tam! To tylko pożyczenie. Odłożę na miejsce, gdy wrócę. To tak na kilka minut. Lecisz.
-A nie mogę zrobić czegoś innego? Na przykład dyżur z naczyniami czy coś?
-Nie. Mają być one i tylko one. Nie zmienię zdania.
-A jak mnie przyłapie, albo ciebie? Wtedy to nie będziesz się tak uśmiechał.
-Nie no dziewczyno… nie jesteś chyba tchórzem co? W końcu Tiara umieściła cię w Gryffindorze, bo jesteś odważna.
-Bo jestem! – oburzyła się.
-Nie jesteś, bo nawet tak łatwego zadania nie umiesz zrobić. – pokazał jej język.
-Właśnie, że umiem! Udowodnię ci! – wstała gwałtownie z miejsca i poszła szybko do sypialni rodziców.
Upewniła się, że siedzą w kuchni i miała nadzieję, że nikt ich nie przyłapie. Weszła do pomieszczenia i poszła na drugi bok łóżka, gdzie była szafka nocna ojca. Jeszcze raz się rozejrzała. Otworzyła dolną szufladę i pogrzebała w dokumentach, a pomiędzy papierami znalazła to, co chciała. Szybko zamknęła szufladkę i wybiegła z sypialni. Podążyła z powrotem do salonu. Brat na widok siostry uśmiechnął się i uniósł z siedzenia. Wyciągnął ku niej rękę, jednak ona nie chciała mu dać tego, co zabrała.
-Ale pamiętaj… to wszystko wina twoja.
-Nie całkowicie siostrzyczko. – uśmiechnął się zagadkowo.
-Czyli…?
-Nie musiałaś się wdać w ten nasz układzik podczas sprzeczek…
-Ale nie wiedziałam, że będziesz je chciał! Skąd miałam o tym wiedzieć?
-Dobra. Dawaj mi i nie marudź.
Ta niechętnie oddała mu swoją zdobycz. Nagle do pomieszczenia weszła Hermiona. Widząc, co w dłoniach ma jej syn zaczęła stanowczym głosem:
-Harry Blaisie Malfoy! Co takiego masz w rękach?!
Ten szybko schował ręce za plecami.
-Czekam na odpowiedź.
Rodzeństwo spojrzało na siebie znacząco. Po chwili blondyn spuścił głowę i pokazał dłonie.
-Do czego ci są potrzebne kluczyki do samochodu taty? – zapytała po raz kolejny.
-J-Ja… Chciałem zrobić niespodziankę Jasmine…
-Jaką dokładnie?
-Muszę mówić?
-Tak. Chodź do kuchni. Pogadamy z ojcem.
-Nie ma mowy! – burknął.
-Nie dyskutuj! Natychmiast do kuchni! – rozkazała.
Dzieciaki wiedziały, że z Hermioną nie warto zadzierać. Popatrzył na Jean, która zrobiła spojrzenie wyrażające słowo „Ostrzegałam”. Ze spuszczoną głową podszedł do matki, z którą poszedł do ojca, siedzącego przy stole i czytającego „Proroka Codziennego”. Gdy spostrzegł syna i żonę odłożył gazetę. Rozkazała Harry'emu zająć miejsce naprzeciwko Dracona, co uczynił. Nadal miał spuszczoną głowę.
-O co chodzi? Co się stało? – zapytał zdezorientowany.
-Spytaj syna. Właśnie przyłapałam go, jak brał od Jean kluczyki do twojego auta. – westchnęła kobieta podchodząc do zlewu.
-Harry. Po co ci były kluczyki?
-Tato…
-Ile razy mam mówić, że jak z kimś rozmawiasz, to masz patrzeć na tą osobę? – skarciła młodego Malfoya.
Od razu uniósł głowę i ponownie zaczął:
-Chciałem zrobić niespodziankę Jas. Miałem zamiar się przejechać razem z nią.
-Czyś ty zgłupiał? Przecież macie po czternaście lat! Dobra… prawie piętnaście, ale jesteście jeszcze dziećmi.
-Teoretycznie tak, ale praktycznie nie. – poprawił go. – Według teorii jesteśmy dziećmi od początku do końca życia. Jednak według praktyki, jesteśmy nastolatkami. Jak wy dorosłymi.
-Za kogo chcesz iść? – Draco widocznie zmienił temat, co zdziwiło czternastolatka.
-Za aurora. Ale co ma to wspólnego z…
-Chcesz iść za aurora. Dobrze. Tylko skoro wybierzesz ten zawód, to nie mów jak filozof.
-Ja mówię tylko prawdę. Fred mi o tym mówił. Ale wracając do tematu… mam jakąś karę?
-Zasłużyłeś na nią, ale za to, że nic się nie stało, to nie masz, jednakże powiedz mi… dlaczego Jean dawała ci kluczyki?
-Tego niestety nie mogę wam powiedzieć. Sekrety rodzeństwa. – roześmiał się i wybiegł z pomieszczenia.
Hermi przerwała pomywanie, odwróciła się w stronę męża i położyła ręce na biodrach.
-No co? – spytał.
-On zasługuje na karę. Chociaż na tygodniowy szlaban.
-Mionka… przecież do niczego nie doszło.
-A co jakby się coś stało?
-Zamartwiasz się o byle co. I tak samochód jest zabiezpieczony, bo zainstalowałem tam takie urządzenie, które jest na kartę i trzeba tam podać PIN, by otworzyć drzwi, więc spokojnie.



Małżeństwo siedziało na łóżku w swojej sypialni. Mieli splecione dłonie. Hermiona położyła głowę na ramieniu męża. Siedzieli w ciszy, ale nie przeszkadzało im to, bo wystarczyło im to, że są blisko siebie. Z salonu dobiegały spokojne dźwięki gitary. Uwielbiali słuchać, jak ich dzieci są utalentowane.
-Musiałaś ścinać włosy? – szepnął blondyn, na co małżonka podniosła głowę i na niego spojrzała.
-Zawsze musi być jakaś zmiana. – mruknęła.
Miała ten sam odcień włosów, jak kiedyś, ale były krótkie.
-Myślałam, że nie sam wygląd zewnętrzny się liczy.
-Bo się nie liczy, ale tak lubiłem kręcić nimi swoim palcem. – powiedział cicho do jej ucha, który potem musnął. – Ale i tak cię kocham. – spojrzał w jej tęczówki, które były wciąż takie same.
Czekoladowe, pełne miłości i szczęścia.
-Ja ciebie też, Dracoś.
-Pamiętasz to jeszcze? – spytał z niedowierzaniem. – To było jeszcze jak byliśmy malutcy i nie wiedzieliśmy, że pójdziemy do tej samej szkoły.
-Dlaczego nie miałabym pamiętać?
-Czy cię nie nauczono inteligentna Gryfonko, że odpowiadanie pytaniem na pytanie jest niegrzeczne?
-Ty zawsze tak robisz.
-Hermiona. Ja już ci mó…
-Słucham cię kochanie. – przerwała mu i posłała kolejny uśmiech.
-Czy ty zawsze musisz mi prze…
-Muszę. – zaśmiała się.
-Lepiej mnie nie draż… - ponownie nie dała mu dokończyć, bo go pocałowała.
Gdy się od siebie oderwali, szepnęła.
-A co mi zrobisz, gdy będę cię drażniła, skarbie?
-Wiesz co zrobię. – mruknął.
-No dalej. Uderz mnie. – stwierdziła, jednak nadal miała na twarzy uśmiech.
-Naprawdę tego chcesz?
Jako odpowiedź ponownie go pocałowała. Wziął to za zgodę. Zaczął oddawać pocałunki. Po chwili nie mogli już złapać tchu. Odczepili się od siebie. Chciał ją znów pocałować, jednak…
-Draco… A co jak któryś z nich wejdzie tutaj?
-Nie wejdą. – szepnął uwodzicielskim tonem.
-Mimo że masz trzydzieści sześć lat to i tak nadal jesteś taki, jak kiedyś. – roześmiała się.
Nastąpiły kolejne pocałunki. Rękami sięgnęła do guzików jego koszuli, a on włożył dłonie pod jej bluzkę kierując się w zapięcie stanika. Już prawie go odpiął, ale…
-Mamo! Tato!
Usłyszeli jak drzwi do sypialni otwierają się z hukiem. Stanął w nich Harry. Miał w dłoniach dwa listy. Rodzice szybko się od siebie oderwali.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale dostaliście listy. – wyciągnął rękę w której miał koperty.
-A nie mógłbyś zapukać, nim wszedłeś? – spytał Draco.
-Zapomniałem! Ja lecę przećwiczyć piosenkę z Jean. – wybiegł z pomieszczenia pozostawiając makulaturę na szafkach nocnych.
Blondyn opadł na łóżko i zapytał po raz kolejny:
-Czy on zawsze musi wchodzić tutaj w TAKIM momencie?
-Och kochanie… spokojnie. – uspakajała go Miona.
-Przecież to trzeci raz z rzędu! Mam nadzieję, że te listy – wstał z łóżka i sięgnął po koperty. – są warte tego, że nam przerwano.
Jedna była zaadresowana do niego, druga do Hermiony. Otworzyli i zaczęli czytać. Szatynka otworzyła szeroko oczy, gdy przeczytała słowa wypisane na papierze.


SZKOŁA MAGII I CZARODZIEJSTWA
HOGWART
~~*~~
DYREKTORKA: Cho Finnigan

Szanowna Pani Hermiono Lily Malfoy,
Mam zaszczyt poinformować panią, że dostała Pani propozycję posady nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Na Pani odpowiedź czekamy do 31 lipca bieżącego roku. Jeżeli wyraża Pani zgodę, od razu dodaliśmy listę książek, z których będzie Pani korzystała. Gdyby Pani zgodziła się zostać także opiekunką Gryffindoru, bylibyśmy ogromnie wdzięczni.
Z poważeniem
Seamus Finnigan
Zastępca dyrektora.


Wydała z siebie okrzyk radości. Nie mogła w to uwierzyć. Dostała propozycję posady nauczyciela w Hogwarcie! Dracon także się uśmiechał. Spojrzała na jego kartkę. To samo! Tyle że chodzi o Eliksiry i o opiekuna Slytherinu.
-Jaką masz posadę? – spytał.
-Obrony Przed Czarną Magią. – odpowiedziała. – Zgadzasz się na tę pracę?
-Oczywiście. A ty?
-Też. – uśmiechnęła się szeroko.
Jeszcze kilka razy przeczytała tekst, nadal w to nie wierząc. Będzie w Hogwarcie. Powróci do tego magicznego miejsca, gdzie spędziła część swojego magicznego życia. Będzie razem z dziećmi i mężem. Wiedziała, że wszystko będzie dobrze. Tak przeczuwała.


środa, 14 sierpnia 2013

29.5 ~~ A kogo moje oczy widzą?

[-Wszyscy macie iść do salonu. I żadnych wybryków! – stwierdziła stanowczo Pansy Parkinson.]

Chłopcy właśnie byli blisko Namysłowa. Niespodziewanie brunet uderzył się w czoło i zawołał:
-Cholera!
-Co jest? – spytał zdezorientowany blondyn.
-Przypomniało mi się, że był też inny portal w tym lesie! A ten drugi właśnie prowadzi prosto do Namysłowa!
-ŻE CO?! – krzyknął. – I NIC MI DO CHOLERY NIE POWIEDZIAŁEŚ?! WRACALIBYŚMY RAZEM Z HERMIONĄ!
-No sorry. – jęknął.
Harry zadzwonił do Eryka z wiadomością, że wie, gdzie jest Lucjusz i Bellatrix. Podał im adres tego domu. Poinformował ich o tym portalu, który teleportuje właśnie do miasta docelowego, oraz o innych ważnych rzeczach. Miał tylko nadzieję, że Ginny się o niczym nie dowie. Dojechanie zajęło im jeszcze dziesięć minut. Dotarli do szarego domu z czerwonymi dachówkami. Zaparkowali gdzieś na poboczu, by nikt ich nie zobaczył. Wyszli z samochodu, zamknęli go i ruszyli. Co jakiś czas się rozglądali.
-A wiesz co gdzie jest? – spytał dyskretnie Malfoy.
-Jeszcze pamiętam, więc się nie martw. Nie zgubimy się. – zaśmiał się cicho.
-Nie czas na żarty Potter. Są jakieś tylne drzwi?
-Niestety nie.
-Hmm… - mruknął. – Dobra. Wchodzimy głównym wejściem.
-A jak będą tuż za drzwiami? Co im powiesz? „Hej kochani. Uwolnicie wszystkich i pójdziecie za nami, byśmy mogli Was zamknąć w Azkabanie” ?
-Bądź już cicho! – warknął.
Podążyli ku posesji. Gdy byli już przy furtce wyciągnęli różdżki. Weszli. Poszli chodnikiem do drzwi. Jakimś cudem były lekko uchylone. Draco spojrzał za siebie i pokazał Harry’emu, by był cicho i szedł za nim. Ten tylko pokiwał głową. Blondyn po cichu otworzył bardziej wejście. Brunet wydusił ciche „Wow”. Wnętrze było ogromne. Widocznie to sprawka Belli i Lucka, iż ten dom jest mały. Było ciemno. Poszli przed siebie. Po chwili usłyszeli krzyk.
-To Hermiona! Dajesz Harry! Wchodzimy! – rozkazał i pobiegli do salonu, które było na drugim końcu korytarza.
Od razu zrobiło się jaśniej. Środek mieszkania przypominał Malfoy Manor. Zauważyli Cho, Lunę, Sofie i Mionę leżących na ziemi. Seamus był trzymany przez Lestrange. Lucjusz stał nad szatynką. Przybyli skierowali ku nim różdżki.
-A kogo moje oczy widzą? – zaśmiał się kpiąco starszy Malfoy. – Draco i Potter. Ciekawe wydarzenie.
-Odwal się od nich! Zostaw ich w spokoju! Co zrobiłeś Hermionie?! – zawołał blondyn.
-A kim ty jesteś, by nam rozkazywać? – prychnęła Bellatrix.
-Kimś, kto ma rozum w głowie. Wam obojgu tego brakuje. – Dracon uśmiechnął się kpiąco.
-Widzę, że ona – tutaj wskazał na Mionę. – już ci namieszała w głowie. Nie dziwię się.
-Już mówiłem, że ona jest normalna. A ty nawet nie wiesz co to słowo „miłość”. – warknął.
Nagle usłyszeli jakieś kroki. Do pomieszczenia wbiegli aurorzy. Zaczęła się walka. Każdy podbiegł do swojej ukochanej. Ron do Sofie, Blaise do Luny, Seam do Cho, a Draco do Hermiony. Zaciągnął ją za szafę. Oczy miała zamknięte. Poklepał ją po policzkach. Ciągle szeptał jej imię. Po chwili jej powieki drgnęły.
-D-Draco? – spytała słabym głosem.
-Jestem przy tobie kochanie. Jesteś już bezpieczna. Rozumiesz? Nic ci nie zagraża.
-Dacie radę. Wierzę w was.
Nagle podeszła do nich…
-Ginny? – zapytał zdezorientowany Malfoy.
-Tak. Ginny, Ginny. – zaśmiała się rudowłosa. – Idź im pomóc, a ja wyprowadzę dziewczyny z domu na podwórko. Tam będą bezpieczniejsze. Popilnuję je. Chodź Mionka.
Potter pomogła przyjaciółce wstać i razem ruszyły w stronę wyjścia. Młodzieniec dołączył do walki. Pojawiało się pełno iskier. Raz Drętwota, raz inne zaklęcia… Po prostu w tym wielkim pomieszczeniu zrobiło się kolorowo. Niespodziewanie pojawiła się jakaś biała poświata. Identyczna jak podczas ślubu Malfoya z Hermioną. Po chwili ujrzeli Narcyzę. Ryknęła gniewnie na swojego męża:
-Nie waż się już tknąć Dracona! Przesadzasz, Lucjuszu! Tak jak ty Bellatrix! Nikt ci nie dał prawa, byś krzywdziła niewinne dziewczyny, które tutaj przetrzymywaliście!
Uniosła rękę. Z jej dłoni błysnęło purpurowe światło. Lucjusza i Bellę odepchnęło do tyłu i uderzyli plecami o ścianę. Nie mogli się ruszyć. Jakieś liny oplotły ich ręce i nogi. Narcyza uśmiechnęła się mściwie, po czym zwróciła się do syna:
-Nic się już wam nie stanie. Oni nikogo nie skrzywdzą. Ale uważaj. Za piętnaście lat coś się wydarzy. Musisz być ostrożny. Spodziewaj się niespodziewanego. Myślę, że jeszcze się zobaczymy, mój ukochany synu. – zniknęła.
Dwaj aurorzy wzięli związanych i wyprowadzili ich na dwór. Draco wybiegł z domu i zaczął szukać swojej ukochanej na posesji. Nie mógł jej znaleźć. Poszedł na tyły. Była tam. Stała sama. Gdy się do niej zbliżał zauważył, że płacze. Położył dłonie na biodrach kobiety. Odwróciła w jego stronę. Spojrzeli sobie w oczy. Stali tak przez chwilę. Tę ciszę przerwała Hermiona.
-Draco, ja…
-Poczekaj. – przerwał jej. – Nim coś powiesz przeczytaj. Pisałem to dzisiaj w biurze. – mówiąc, wyciągnął coś z kieszeni.
Była to jakaś kartka. Podał ją małżonce. Otworzyła i zaczęła czytać na głos:

„Proszę, wybacz mi - nie wiem co mam robić
Proszę, wybacz mi - nie mogę przestać cię kochać
Proszę, wybacz mi - jeśli potrzebujesz mnie tak jak ja ciebie
Proszę, uwierz mi - każde słowo które wypowiedziałem było prawdą
Proszę, wybacz mi - nie mogę przestać cię kochać*

-Kochanie… - głos znów przejął chłopak, a dziewczyna popatrzyła na jego tęczówki. – Wiem, że obiecałem, iż nie zrobię ci krzywdy. Niestety cię skrzywdziłem. Ale… zrozum mnie. To wszystko przez… - nie dokończył, bo przerwała mu Hermiona, kładąc palec na jego ustach.
Uśmiechnęła się lekko i go delikatnie pocałowała. Gdy się oderwała od jego ust szepnęła:
-Wybaczam ci.

Teraz on pocałował ją. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Pragnęli tego. Pragnęli swojej bliskości. Wiedzieli, że mimo wszystko będą razem. Po chwili spletli swoje dłonie i poszli do auta. Na miejscu kierowcy usiadł arystokrata, obok niego szatynka, a na tylnych siedzeniach Potterowie. Harry powiedział Malfoyowi gdzie znajduje się ten portal, o którym wspomniał dopiero wtedy, gdy zbliżali się do Namysłowa. Przez całą drogę Malfoyowie trzymali dłonie na biegach. Ręka Hermiony na ręce Dracona. Brunet i ruda patrzyli na to z uśmiechem. Cieszyli się, że tych dwoje się pogodziło. Odwieźli Potterów do ich mieszkania, a małżeństwo zabrało swoje dzieciaki. Draco bardzo za nimi się stęsknił, tak jak i Miona. Kiedy wrócili do domu, położyli Jean i Harry’ego w łóżeczkach, a oni sami weszli do sypialni. Zaczęli się namiętnie całować. Wylądowali na łożu i po chwili byli bez ubrań. Tęsknili za sobą.

Witajcie i czołem ! :D
Macie 29.5 rozdział. 30 rozdział będzie oficjalnym zakończeniem pierwszej części opowiadania i rozpoczęcie drugiej. Bardzo się cieszę, że te opowiadanie przetrwało, aż do dziś. Mam nadzieję, że jeszcze długo będzie aktywny :P .
Robię sobie przerwę. Jednak to nie jest zawiesznie. Po prostu nie wiem, czy będę pisała notkę od jutra do soboty/niedzieli. Pytanie: Mieszka ktoś z Was w Karpaczu ? xd. Bo właśnie tam jadę.
Jakby co, to będę w zasięgu (Wi-Fi) gdzieś tak wieczorami i będę obserwowała bloga. Jak wrócę w wyjazdu to nadrobię (jeżeli będzie) rozdziały u Was :)
Pozdrawiam,
Kaja
PS Jeżeli polecieliście jakiś swój blog, który obserwuję, a nie komentuję rozdziałów, to wiedźcie, że ja to czytam. Po prostu nie zawsze mam wenę, bądź czasu na pozostawienie komentarza. Często czytam w komórce, ale potem się usuwa komentarz i nic.  
Z dedykiem dla tych, co tak długo ze mną wytrzymali xd.