wtorek, 31 grudnia 2013

4 ~~ Przestań już udawać

Rozdział 4
Przestań już udawać

            Późnym wieczorem, Malfoyowie wrócili do domu. Mieli świetne humory. Hermiona nie mogła uwierzyć w to, iż tak długo umiała się wybawić jak dziecko. Nie miała pojęcia, że ona i on mieli TYLE energii, mimo ich wieku.
            Kobieta przygotowała kolację dla całej trójki – Jej, Dracona i Kai.
            Atmosfera przy stole była… inna. Nie chodzi o to, że Malfoy nie miał pojęcia, że siedząca obok niego dziewczynka, z długimi, ciemnobrązowymi włosami oraz ciemnymi, niebieskimi oczami jest jego córką, tylko pięciolatka się w ogóle nie odzywała.
            -Co się dzieje, Kaja? – Spytała zatroskana matka, nalewając córce do kubka kolejną porcję mleka.
            Wzruszyła ramionami.
            -Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć – zachęciła ją.
            -Po prostu jestem śpiąca – odparła, jednakże nie do końca pewnie. Zeszła z krzesła, po czym bez słowa poszła do swojego pokoju na piętrze.
            -Nie mam pojęcia, co ją trapi. – Westchnęła.
            -Często tak ma? – zapytał zaciekawiony blondyn. Szatynka pokręciła głową. Nie rozmawiali już o niczym.
            Kiedy Herma skończyła posiłek, to nim wzięła talerze, Draco zadał pytanie:
            -Co się stało z naszą przyjaźnią, Hermiono?
            Uśmiechnęła się smutno.
            -Sama chciałabym wiedzieć, Draco.
***
            -Czemu nie śpisz?
            Było już bardzo późno. A dokładniej to trzecia w nocy. Do kuchni, gdzie był Draco, weszła najmłodsza osoba w tym domu.
            -A ty?
            Uśmiechnął się lekko.
            -Nie umiem zasnąć. Zrobić ci kakao? Bodajże to pomaga zasnąć.
            Na jej twarzy można było dostrzec szeroki uśmiech. Malfoy widział go doskonale mimo panującego w pomieszczeniu półmroku. Pokiwała głową.
            Zajęła miejsce przy stoliku i patrzyła przez okno w gwiazdy. Kiedy podgrzewał mleko, przyglądał jej się uważnie. Maleńkie światełka odbijały się od jej ogromnych oczu. Zastanawiał się, kim jest jej ojciec. Coś Hermiona mu na początku mówiła, że ma z nim troje dzieci, jednakże mu coś nie pasowało. Przecież Kaja miałaby szaro-niebieskie oczy, a nie ciemnoniebieskie.
            Po chwili położył napełnione naczynie przed nią, mówiąc z uśmiechem.
            -Proszę. Ciepłe kakałko, dla ślicznej księżniczki.
            Zaśmiała się cichutko. Podziękowała za napój, po czym Draco przysiadł się naprzeciwko niej. Obydwoje milczeli.
            -To prawda, że pośród tych wszystkich gwiazd, jest ta jedna, jedyna, która daje nam szczęście? – zapytała nagle, powtórnie przyglądając się ciałom niebieskim.
            -Sądzę, że tak – odpowiedział. Gdy ciemnowłosa odwróciła się w jego stronę, przekrzywiła głowę lekko w bok zaciekawiona dalszej odpowiedzi. – Wiele osób mówi, iż jest to kompletna bzdura, jednakże jest garstka osób, które w to wierzą.
            -A czy one mają oczy, przez które na nas spoglądają?
            Roześmiał się. Wiedział, że nawiąże z nią pozytywne relacje.
            -Nie mają oczu, kochana – odparł z niemałym uśmiechem na twarzy. – Dlaczego podczas kolacji byłaś taka… smutna?
            -Powiedziałam przecież, że byłam śpiąca. – Jednakże jej odpowiedź nie była przekonująca.
            Nastało kolejne milczenie. Blondyn tak chciałby się dowiedzieć więcej o Kai… o Hermionie.
            -A gdzie jest twój tata? – zapytał nieświadomie.
            -Nie udawaj. – Zaczęła się śmiać. – Przecież wiesz, gdzie jest mój tatuś!
            -Nie mam pojęcia, Kaja. Naprawdę.
            -Przestań już udawać – powtórny śmiech.
            Wstała z krzesła, po czym podeszła do mężczyzny i przytuliła się do niego.
            -Co ty…?
            -Po prostu mnie przytul, tatusiu.
~~*~~
            Nastał kolejny poranek. Arystokrata nie umiał w ogóle zmrużyć oka. Co godzinę chodził do pokoju dziewczynki, by sprawdzić czy śpi. Nie miał pojęcia, dlaczego to robi. Może dlatego, iż nazwała to tatusiem? Nie potrafił w to uwierzyć. Musiał się dowiedzieć wszystkiego. Całej prawdy.
            -Gotowy?
            Z rozmyśleń wyrwał go głos Narcyzy, która na niego czekała w przedpokoju. Wyszedł z salonu z smętną miną.
            -Myślę, że tak – oznajmił dość dziwną barwą głosu. Blondynka objęła go, po czym razem opuścili dom.
~*~
Ponownie znaleźli się przed Malfoy Manor. Draconowi wydał się bardziej upiorny niż poprzednim razem. Przełknął głośno ślinę.
-Nie martw się – odezwała się. – Tym razem tylko jedna rzecz. To, co się działo, gdy Lucjusz się dowiedział o przyjaźni twojej z Hermioną.
Spojrzał na nią.
Co się stało z naszą przyjaźnią, Hermiono? przypomniało mu się.
            Pokiwał lekko głową.
            Weszli do budynku. Zmierzyli w stronę jednej z komnat. Okazało się, że to dawna komnata Dracona.
            -Dlaczego tutaj przyszliśmy? Czemu akurat do tego pomieszczenia? – zapytał.
            -Ponieważ te zdarzenie wydarzyło się właśnie tutaj. – Posmutniała.
Wyciągnęła rękę ku wnętrzu pokoju i powoli nią machnęła, mając otwartą dłoń. Draco spojrzał na środek, by sprawdzić, co takiego zrobiła jego matka. Zaczęło się coś pojawiać. Przymrużył oczy.
-Co…?
-Nic nie mów. Patrz.
Zjawy się wyostrzyły. Draco rozpoznał je. Była to jego matka, on mając około dziesięciu lat, oraz blond włosy mężczyzna, który był Lucjuszem.
-Jak mogłeś… - syknął rozgniewany Malfoy.
-Nic nie zrobiłem, tato! – zawołał zrozpaczony chłopczyk.
-Czy tego cię uczyłem?! – wrzasnął rozwścieczony. – Tego, by hańbić nazwisko Malfoyów?!
-Lucjusz przestań! – ryknęła młoda kobieta, odciągając małżonka od ich jedynego syna.
-Puść mnie kobieto! – Jednym ruchem odtrącił żonę od siebie, po czym wyciągnął swoją różdżkę. Wymierzył nią w płaczącego blondyna. – Jeszcze ci pokażę… Zadawać się z mugolami… Crucio!
Krzyk chłopca. Płacz matki. Błaganie kobiety o to, by jej mąż przestał krzywdzić ich ukochanego syna.
Prawdziwy Draco odwrócił wzrok.
-Nich znikną. Zabierz ich! – zawołał w stronę rodzicielki.
Machnęła ponownie dłonią, a po zjawach z przeszłości nie było już śladu.
Usiadł na czarnym, zakurzonym fotelu ukrywając twarz dłońmi. Nie płakał. Tylko wiele myśli odbijały się w jego czaszce.
Sama chciałabym wiedzieć, Draco  przypomniały mu się słowa Hermiony.

On znał już odpowiedź. To wszystko przez Lucjusza… To przez niego nie mógł się spotykać z szatynką. Tylko chwila… skąd właśnie wiedział, że od tamtego momentu nie mógł się spotkać z Mioną?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No coś wyskrobałam :D .
Nic ciekawego się tutaj nie dzieje, ale cóż...
Jest prawie 20, więc zostało troszeczkę więcej niż 4 godziny do północy, czyli Nowego Roku! To życzę każdemu z Was, byście mieli ten 2014 rok był udany, szczęśliwy a w szczególności lepszy od poprzednich :) .
Przez 5 godzin robiłam pewien filmik... Macie go >tutaj< . Może przypadł Wam do gustu xD .
Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku! :D
Kaja.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zapowiedzi

Tak: Znów na tym blogu pojawiają się zapowiedzi.
Nie będę się tłumaczyła, dlaczego tak wcześnie. Po prostu przyszły mi na nie pomysły i wątpię, by mnie opuściły. Jednakże jest jeszcze coś, co mnie smuci. Naprawdę smuci. Nie mam już weny na "Because I Love You". Nie mam pojęcia jak mi się udało zrobić na niego zwiastun...
Jednakże go nie zawieszam.
Także bez bicia przyznaję się, iż utknęłam z tutejszym opowiadaniem, czyli "Til I Forget About You"{A tak przy okazji... Zapraszam tych, co jeszcze nie czytali na rozdział 3 :P}. Nie mam pojęcia, co takiego mogę dalej napisać. Chcę coś opisać o tym czasie, nim Draco poszedł na pierwszy rok nauki w Hogwarcie. Nie mam kompletnie pomysłu... Może lepiej przeniosę się od razu ponownie do Miony? Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że rozdział pojawi się jeszcze, nim wrócę do szkoły. Pożyjemy, zobaczymy ;P . Ale teraz do tematu.
ZAPOWIEDZI!
Jest ich w sumie dwa.
~~~~~~~~
I.
Zainspirowane: Zostało zainspirowane filmem: "Kraina Lodu" :D . Oczywiście coś w tym rodzaju, jednakże jest to kompletnie co innego ;3 .
Tytuł: "Stay with me" - Dramione
Przetłumaczenie: "Zostań ze mną" - Dramione
Data rozpoczęcia: ?
Data zakończenia: ?
Pairring główny: Draco x Hermione
Parring poboczny: Blaise x Ginny
Czas akcji: Po edukacji szkolnej (1999 r.)
Miejsce akcji: Wielka Brytania>London / Francja>Paryż
Narracja: Pierwszoosobowa>Dracon Lucjusz Malfoy / Hermiona Jean Granger(?)
Szablon: ?
Opis: 
~Dracon~
Mam już 19 lat. Od dwóch lat jestem wolny. Wolny od Voldemorta. Wolny od jego ciągłej obecności....
Mieszkam sam. Jestem niezależny od nikogo. Skończyłem z tymi wszystkimi skokami z różnymi dziewczynami. Jednakże czasami bywam wybuchowy i różne przekleństwa wychodzą z moich ust.
Jednakże coś mi w tym moim życiu brakowało... Nie wiedziałem właściwie czego.
Miałem kochającą mnie matkę.
Miałem ojca, który się zmienił.
Miałem Blaise'a - najlepszego przyjaciela - który zawsze mi doradzi.
Miałem wszystko, czego pragnąłem.
Jednakże czegoś mi zabrakło...
Już wiem czego.
Tak :
Ja Dracon Malfoy przyznaję się, że brakuje mi właśnie tej kobiety.
Tej Granger.
Hermiony Granger.
=
Muszę jej pomóc. Nie może sama wyruszyć w ten świat. Nie miałem wtedy pojęcia, jakie konsekwencje będzie miała ta wędrówka.
--
~Hermiona~
Mam 20 lat. Kiedyś marzyłam zostać pracownikiem Ministerstwa Magii, jednakże kiedy ukończyłam szesnaście lat (1985 r.) to przestałam o tym myśleć. Dowiedziałam się prawdy, do której dopiero przywykłam po ukończeniu Hogwartu w tym roku. Wyprowadziłam się z mojego dawnego mieszkania i znikłam. Znikłam do innego kraju. Byłam szczęśliwa.
Miałam przyjaciół.
Miałam Harry'ego Pottera i Ronalda Wealsleya których kochałam jak braci.
Miałam najlepszą przyjaciółkę - Ginny Weasley - która wspierała mnie na dobre i na złe. Kochałam ją jak siostrę, której nigdy nie miałam, chociaż cztery lata temu dowiedziałam się, iż jednak mam siostrę...
Niestety brakowało mi czegoś, co witało mnie każdego dnia w Hogwarcie.
Malfoya.
Dracona Malfoya.
=
Muszę ją odnaleźć. Ona jest gdzieś tam. Gdzieś daleko. Daleko w niebezpieczeństwie. Chodź znam ją od czerwca, to bardzo ją pokochałam i się z nią zżyłam. Malfoy nie chce puścić mnie samej. No cóż... razem zawsze raźniej. Jednakże nie sądziłam, co takiego może się stać przez tę wyprawę w nieznane...
(((((((((((((((*)))))))))))))))))))
II.
Zainspirowane: Nie mam pojęcia... Po prostu mi się przyśniły pewne sceny, a też mogłabym wykorzystać pomysły, których nie wykorzystałam na "Zakazaną"... Dobra.. WRÓĆ! Przypomniało mi się :D . Teoretycznie opowiadanie te, już powstało, jednakże w wersji... niemieckiej. Oczywiście przeze mnie. Chodzi o to, że moja mała kuzynka z Niemiec kocha HP i uwielbia Dramione, więc jak u mnie była to prosiła co wieczór, bym jej opowiedziała co dalej. Także zaczynam opowiadać o tym mojemu przyjacielowi, któremu nie chce się nigdy czytać xD .
Tytuł: "Explore Me Again" - Dramione
Przetłumaczone: "Poznaj mnie od nowa" - Dramione
Data założenia: ?
Data zakończenia: ?
Pairring główny: Draco x Hermiona
Pairring poboczny: Blaise x Ginny ; Harry x Luna ; Ron x Lavender
Czas akcji: Ostatni rok nauki w Hogwarcie
Miejsce akcji: Hogwart
Narracja: Trzecioosobowa/Pierwszoosobowa (w formie opowieści [wyjaśnione w opisie])
Szablon: http://funkyimg.com/u2/4880/732/241100_preview3.jpg z szablonarni http://www.szablonownica.blogspot.com/
Opis:
Witam, witam.
Jeżeli już się przekonałeś jest to blog o tematyce potterowskiej. Widzisz tę dziewczynę po prawej stronie, prawda? No jak mógłbyś jej nie zauważyć! Jest to Hermiona Jean Granger - jedna z bohaterek słynnej sagi Joanne Kathleen Rowling pod tytułem "Harry Potter".
Hermiona także jest główną bohaterką opowiadania, które Ci przedstawię.
Tak, jest to właśnie historia z czasów, kiedy Voldemort opadł, a po wojnie, Hermiona wróciła z przyjaciółmi do magicznego miejsca, jakim był Hogwart.
I nie: Nie będzie to oklepane opowiadanie, że Miona i Draco są prefektami naczelnymi, oraz odprawiają wspólne patrole. Nie! Tutaj znajdziesz kompletnie co innego!
No tak: Nasze dwa światy spotkają się ze sobą, jednakże będą mieli inne zajęcie.
Będą zmiany domów.
Tak. Nie mam pojęcia jak to zrozumiałeś, więc wyjaśnię o co chodzi...
Otóż...
McGonagall, na którą często mówię "Zawsze-Dziewica", wpadła na taki zbzikowanny pomysł, żeby z każdego domu, po jednym uczniu przenieść do innego domu. Wyszło na to, że ktoś z Huffelpuffu do Raveclawu i na odwrót, no i ktoś z Gryffindoru do Slytherinu i na odwrót. Tak: Z domu lwa będzie to Hermiona Jean Granger, a z domu węża - Dracon Lucjusz Malfoy.
Może będę potrafiła Ci zagwarantować czasami dobry humor razem z postaciami. Będę się tego właśnie starała, by poprawić komuś humor.
Jak to się wszystko potoczy? Nie mam pojęcia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to macie!
Nie będę robiła ankiety.
Piszcie w komentarzach numery historii, które Wam przypadło najbardziej do gustu ;) . Jeżeli akurat oba przypadły, a nie macie pojęcia, które pierwsze, to napiszcie ;) . Oczywiście miło by mi było, gdybyście uzasadnili swój wybór ;) . Może za niedługo zrobiłabym dla tych zapowiedzi zwiastuny? ;) . Wtedy może nie mielibyście wątpliwości :) .
Czekam na Wasze opinie!
Mi osobiście podobają się oba ^^ . Tyle samo pomysłów na każde (tsia... na te mam, ale na aktualne nie -,-' A weźcie mnie!), więc nie będę pisała, które by mi bardziej odpowiadało jako pierwsze :D .
+Ej... mam pytanie xD . Bo już sama nwm... Niedawno kłóciłam się (czy to można nazwać kłóceniem się? o.o) z moim najlepszym przyjacielem (Też Cię kocham ;3) o to, że słowo "szablonarni" pisze się przez jedno "i" czy przez dwa... Znacie może odpowiedź? xD . Bo w końcu doszliśmy do wniosku, że obydwoje nie mamy zielonego pojęcia xD .

Pozdrawiam!
Kaja.
WENY WAM ŻYCZĘ!
++ Macie tutaj rysunek, który zrobiłam dzisiaj.. WRÓĆ! Wczoraj, gdyż jest już 31 grudnia godz. 00:35. Jest to rysunek Emmy Watson... Może nie podobna, ale coś jest xD . Od razu przepraszam na jedno oko i usta! xD . Ale zawsze z tym mam kłopoty :_: . Z resztą tak jak z włosami i nosem ;-; xD .


niedziela, 29 grudnia 2013

3 ~~ Dlatego czuję, iż jesteś mi bliska

Rozdział 3
Dlatego czuję, iż jesteś mi bliska

            -Gdzie my jesteśmy?
            Draco i Narcyza znaleźli się tuż przed ich dawnym domem. Budynek wyglądał strasznie. Ściany były porośnięte bluszczami, na dachu brakowało wielu dachówek, a niektóre okna były potrzaskane.
            -W miejscu, gdzie się wychowywałeś – odpowiedziała spokojnie.
            -Nie prawda! – Zawołał.
            -Prawda.
            -Przecież nikt by tutaj nie przeżył!
            -Teraz może tak, ale kiedyś, ta rezydencja była zadbana. Od lat nikt tutaj nie mieszka, więc nikt się nie zajmował domem, więc wygląda, jak wygląda.
            -A ojciec? Gdzie on jest?
            -Także nie żyje.
            -Czyli jestem sierotą?! – Przeraził się.
            -Tak, ale teraz nie jest to ważne. Chodź – położyła swoją dłoń na plecach syna. – Musisz poznać początek swojego życia.
~*~
            -Dlaczego ten pokój jest ukryty? – Spytał zaciekawiony.
            Pani Malfoy położyła swoją rękę na ścianie, gdzie mogła wyczuć drobne wgniecenie, które idealnie wpasowało się do jej kończyny. Kiedy się odsunęła, ściana zaczęła znikać.
            -Musiałam go ukryć – mruknęła.
            -Ale czemu?
            Przeszła do drugiego pomieszczenia, a w jej ślady poszedł blondyn. Nie odzywali się. Malfoy rozejrzał się po pokoju.
            W pomieszczeniu było tylko jedno okno o średniej wielkości. Było ono zasłonięte szkarłatnymi zasłonami. Naprzeciwko okna stało drewniane łóżeczko dla niemowlaka. W pudełkach było pełno czarodziejskich zabawek. Naprzeciwko przejścia stała duża szafa, a obok niej komoda na ubrania dziecka. Podłoga była miękka.
            Blondyn nie miał pojęcia jak, ale zaczęły mu się pojawiać pewne obrazy. Przy łóżeczku stała młoda kobieta, a na materacu leżało roześmiane dziecko o blond włoskach. Nie miał wątpliwości. Był to on, tyle że w miniaturowej postaci.
            -Mamusia już przyszła – powiedziała nowa zjawa do malca. Sięgnęła swoimi rękami po maleństwo, po czym utuliła je do piersi. – Wszystko jest w porządku, tylko tatuś nie ma humorku. – Kobieta sięgnęła po jakąś maskotkę, którą dała chłopczykowi, a ten się roześmiał głośniej. Nagle młodsza Narcyza odwróciła gwałtownie głowę, po czym ostrożnie włożyła blondyna z powrotem do łóżka. – Tutaj jesteś bezpieczny – dała mu buziaka w czoło.
            Obie postacie zniknęły. Mężczyzna spojrzał na swoją matkę.
            -Co wtedy się stało? Dlaczego mnie tak nagle włożyłaś z powrotem do łóżka? – Spytał nagle. Zwróciła ku niemu wzrok.
            -Twój ojciec dawał owe znaki swojej wściekłości. Wtedy coś się mu nie udało w Ministerstwie Magii.
            -Poszłaś do niego?
            Przytaknęła głową na potwierdzenie.
            -Zrobił ci coś?
            Kolejne kiwnięcie, przez co Draco westchnął.
            -Widziałeś jakieś postacie przed chwilą?
            -Tak.
            -Czyli idziemy w dobrym kierunku… - szepnęła, po czym wyciągnęła jakąś kartkę i na niej coś zapisała, po czym schowała. Powtórnie popatrzyła na syna. – Idziemy dalej. Jeszcze jedno chciałabym ci przypomnieć, by móc pozwolić Hermionie na dalsze działanie. Potem znów się zobaczymy.
***
            Cyza i Draco przekroczyli próg mieszkania blondyna i jego rodziny. Bez słowa usiadł na krześle w jadani. Do pomieszczenia weszła Herma.
            -I jak? – Spytała towarzyszki z troską w głosie.
            -Coś mu się zaczyna przypominać, ale bardzo powoli. Zrobiłam krótką notatkę dla ciebie i wnuków, byście się dowiedzieli, jak to u niego działa – mówiąc to, kobieta podała Hermionie kartkę, na której zaczęła coś zapisywać w pokoiku Dracona. – Wezwij mnie, kiedy opowiesz mu o tym, jak się poznaliście. Wszystko musimy robić po kolei. Notuj to, co u niego zaobserwujesz. To się naprawdę przyda.
            Zniknęła, pozostawiając małżonków samych. Makulaturę schowała do kieszeni spodni.
            -Chcesz się czegoś napić? – Zapytała z tą samą barwą głosu. – Kawy, herbaty…?
            -Wody – szepnął.
            Po chwili wróciła z szklanką wody, którą postawiła przed nim, po czym zajęła miejsce naprzeciwko.
            -Kiedy ruszamy? – Spytał zrezygnowany.
            -Zaraz. Bądź spokojny.
            -Jak? – Uniósł ku niej wzrok. W jego oczach spostrzegła rozpacz. – Moi rodzice nie żyją. Kiedy byłem niemowlęciem ojciec znęcał się nad matką fizycznie i psychicznie… Jak mam być spokojny?!
            -Cii… - nachyliła się i położyła dłoń na jego ramieniu. – Ja cię całkowicie rozumiem. Musisz niestety przyjąć te fakty do siebie.
            -Patrząc na twoje gesty, sądzę, że naprawdę jesteś mi bardzo bliska.
            -Bo jestem, Draco. – pomyślała. – Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie – powiedziała na głos z lekkim uśmiechem na twarzy. – Chodź. Na dzisiaj tylko jedna rzecz i będziesz mógł odpocząć.
            Wstali jednocześnie. Ruszyli w stronę wyjścia, a kiedy wyszli, teleportowali się.
|-*-|
            -Gdzie teraz jesteśmy?
            -Ciągle w Londynie. Jest to park, w którym się poznaliśmy.
            -A dokładniej?
            -Usiądźmy. – Wskazała na jedną z parkowych ławek na których usiedli.
            -Zamieniam się w słuch.
            -No to tak… Pamiętam, że robiłam  bukiet dla mojej zastępczej matki. Tak Draco, wychowywałam się w rodzinie zastępczej, ale to kiedy indziej. Tak, więc robiłam bukiet z kwiatów, gdy nagle usłyszałam cichy płacz, dochodzący zza krzaków. Z natury jestem dość ciekawska, więc sprawdziłam od kogo jest ten płacz i no… ujrzałam ciebie. Kucnęłam przy tobie. Zaczęliśmy rozmawiać. Po jakimś czasie spotykaliśmy się częściej przez co ostaliśmy przyjaciółmi.
            -Dlatego czuję, iż jesteś mi bliska – uśmiechnął się. Ona lekko się zarumieniła. Mimo że było jej źle, że nie pamięta co go z nią łączy, to była zadowolona z tego, iż w ogóle z nimi rozmawia.
            Nagle wstał z ławki i podszedł do jednego z drzew. Hermiona podążyła za nim. Spostrzegła, że mężczyzna wchodzi na potężną gałąź.
            -A ty co robisz? – Zapytała.
            -No co? Przez te opowieści o części mojego dzieciństwa, obudził się we mnie dzieciak – roześmiał się, co zrobiła i ona. – Wchodź – poprosił wyciągając ku niej dłoń. Zaśmiała się bardziej. – No proooooooooooooszę – uśmiechnął się jak mały dzieciak.
            Przewróciła oczyma, ujęła jego rękę, a ten wciągnął ją na górę.
            -Chodź. Ukryjmy się w koronach drzew i biegnijmy – ale ostrożnie – po gałęziach.
            -A co jak spadniemy? – Uśmiech nie schodził obojgu z twarzy.
            -Nie spadniemy. Ja przynajmniej nie spadnę – odparł.
            -No wiesz ty co? – Zawołała rozbawiona. – A ja to co?
            -Też dasz sobie radę. A teraz nie gadaj, tylko uczestnicz w zabawie! – Stwierdził patrząc przed siebie.
            -Draco! – Zwrócił ku niej wzrok. – Mamy po czterdzieści dwa lata, a będziemy się wygłupiać na drzewach? Przecież to zabawa dla dzieci.
            -Ale my jesteśmy dziećmi – odparł, co doprowadziło do tego, iż Miona osłupiała. – Może nie praktycznie, ale teoretycznie nimi jesteśmy.

            Roześmiała się. Czuła się dobrze w jego towarzystwie. Tak jak on. On był świadomy tego, że ta kobieta jest kimś wyjątkowym, jednakże ciągle nie umiał przyjąć do wiadomości, że to jego żona.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cóż... Czyli pierwsze kroki z przypominaniem mamy za sobą :) . Szczerze mówiąc nie podoba mi się ten rozdział. Może tylko ten pomysł z tymi drzewami, ale reszta... no po prostu nie podoba mi się. Ja już taka jestem. Mam niską samoocenę. 
Nie mam pojęcia, kiedy będzie 4 rozdział. Może zrobię tak... rozdziały co tydzień w piątki ;3 . Pasuje Wam? :D .
A to, że tak późno dodaję ten rozdział (dla mnie późno) to mam dwie "informacje" (czy dodatki.. jak tam kto woli) bonusowe.

1. Dla czytelników "Because I Love You" zrobiłam na bloga zwiastun. Jest on już na blogu :D (Jeżeli ktoś nie zna linku do bloga, znajdzie go po prawej stronie, gdzie jest lista moich innych tworów).
--
2. Dla Was wszystkich. Dla tych, co kochają Dramione... Rysunek, który robiłam wczoraj!
(mi się jako tako podoba, ale i tak nie do końca ;P)

Pozdrawiam serdecznie i weny! <3
Kaja.

środa, 25 grudnia 2013

2 ~~ Trzymam Cię za słowo

Rozdział 2
Trzymam Cię za słowo

            Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
            -Niby jak? – Zapytała Jasmine.
            -Potrzebne nam są pewne osoby – uśmiechnęła się zagadkowo Jean.
            -Konkretniej? – Poganiała ją matka.
            -Ty, Ja z Harrym, babcia Narcyza, mój teść Blaise oraz… No nie wiem… Kto „pilnował” ojca, jak chodził do szóstej klasy w Hogwarcie?
            -Profesor… SNAPE! – Zawołała kobieta. – Ale niby dlaczego on?
            -A bo ja wiem? Mam przeczucie, iż profesor Severus Snape nam pomoże.
            -To się nie uda – pokręcił z rezygnowaniem głową brunet.
            -Uwierz w to wujku, gdyż tak się stanie – powiedzieli jednocześnie bliźniacy.
~~*~~
            -Doktorze… Czy możemy go zabrać do naszego domu? Nie chcę, by się błądził po mieście oraz chodził po opustoszałym rodzinnym domu. – Hermiona za wszelką cenę chciała jak najszybciej przywrócić pamięć małżonkowi.
            -Może pani, jednakże nie sądzę, by czuł się tam swobodnie oraz bezpiecznie. Proszę próbować.
***
            -Nie, dziękuję pani Hermiono, ale ja wolę pójść do mego domu rodzinnego, gdyż tam czekają na pewno moi rodzice. – Odparł zdecydowanie Draco, kiedy znalazł się z swoją rodziną przed ich domem. Miona nie chciała pozwolić na to, by się zgubił idąc do Malfoy Manor. Także ją zabolało to, iż zwrócił się do niej „per pani”.
            -Nie Draco. Nie wiesz gdzie on się znajduje, a się martwię o Ciebie. Będziesz w tym domu, razem z nami. Zaopiekujemy i zatroszczymy się Tobą. – Oznajmiła jeszcze stanowczej Malfoyówna. Złapała go delikatnie za rękaw. Popatrzyła ponownie w jego oczy. Jeżeli miała przywrócić mu wspomnienia, musiała także nawiązać ponownie tę nić zaufania między nimi, by mógł jej oraz im dzieciom uwierzyć.
            -Zrobisz chociaż dla mnie tę przysługę? – Spytała cicho. Sądziła, że nikt jej nie słyszał, jednakże jej małżonek wyraźnie usłyszał te słowa. Jako odpowiedź przytaknął głową, po czym cała czwórka weszła do mieszkania.
            -Harry – szepnęła w stronę syna. – Czy ojciec może przez ten czas spać w Twoim dawnym pokoju?
            -Jasne.
~*~
            -Proszę ta… proszę pana – poprawił się szybko młody Malfoy. – Tutaj będzie mógł Pan spać – uśmiechnął się lekko.
            -Dziękuję chłopcze. Ale zostanę tutaj tylko na jedną noc.
            -Nie! – Zawołał dwudziestolatek. – To znaczy… lepiej, żeby Pan został tutaj, by… być bezpieczny.
~*~
            -Mamo…? – Szepnęła.
            Do kuchni weszła Jean. Akurat Hermiona siedziała przy małym stole na krześle i miała ukrytą twarz w dłoniach. Płakała. Szatynka po cichu podeszła do stolika, po czym zajęła miejsce naprzeciwko rodzicielki.
            -Mamo… - zaczęła głośniej. – Wszystko w porządku? Dlaczego płaczesz?
            -O… To ty Jen… - Westchnęła. – Nie mam w ogóle pomysłów, jak odbudować relacje między mną, a Waszym ojcem. Boję się, iż w ogóle nie odzyska pamięci.
            -Nie mów tak! – Skarciła ją córka. – Tata odzyska pamięć! Jestem tego pewna! Damy sobie radę, mamuś.
            -Trzymam Cię za słowo.
            -Tak powinno być. Głównie to moja wina…
            -Przestań już! Nie mogłaś tego przewidzieć!
            -Wiesz co? Wolałabym mieć dalej Dolorem sentire periculum immineat, gdyż mogłabym wtedy przewidzieć to wszystko.
            -PRZESTAŃ! – Hermę zaczęło już to irytować. – Powinnaś się cieszyć z tego, że się tego pozbyłaś!
            -Ale…
            -Cicho… - Hermiona wstała z siedzenia. – Wracaj już do domu. Jason i Alexander na pewno już na Ciebie czekają.
            Nastało milczenie. Młoda matka patrzyła na swoją rodzicielkę. Wiedziała, iż dadzą sobie radę, jednakże na to potrzeba wiele sił, cierpliwości oraz nerwów. Jednakże Miona nie mogła się zbyt bardzo denerwować, gdyż może wtedy wylądować u uzdrowicieli.
            Przytaknęła głową. Wstała krzesła, przytuliła matkę, po czym wyszła z domu.
            Malfoyówna została sama w kuchni. Po namyśle, przeszła do salonu, skąd patrzyła na ogród przez okno. Przeczesała dłonią swoje włosy. Nie miała pojęcia od czego dokładnie zacząć.
            -Wszystko trzeba zacząć od początku… - mruknęła zrezygnowana. Nie miała żadnych pomysłów. Zaczęła chodzić po pomieszczeniu, trzymając się za kark. Nagle doznała olśnienia. – Zacząć od początku! – Podeszła do kominka. – NARCYZO! – Zawołała w stronę otworu. – MAMO!
            Zamiast z przodu, to z tyłu wydobyło się jakieś światło. Szatynka odwróciła się w stronę ducha.
            -Wołałaś mnie, Hermiono? – Spytała uprzejmie Narcyza.
            -Tak mamo. Jest to bardzo poważna sprawa…
            -Wiem o co chodzi. Może coś zdziałam, jednakże najwięcej pomocy dla Dracona, będziesz mogła udzielić tylko Ty.
            -Pomożesz?
            -Oczywiście. Chodźmy – uśmiechnęła się blondynka.
|~*~|
            Szatynka zapukała.
                -Draco? Masz gościa – powiedziała przez drzwi czterdziestodwulatka.
            Usłyszały zbliżające się kroki. Drzwi się otworzyły, a stanął w nich blondyn. Na widok ducha, pisnął dosłownie jak mała dziewczynka.
            -Kim Ty jesteś?! – Zawołał przerażony w stronę blondynki.
            -Także miło mi Cię widzieć, Draco. Matki nie poznajesz? – Odezwała się cierpliwie Cyza.
            -Mama? Przecież… Nie żyjesz? Jak to…? Czemu? – Widoczne były już łzy chłopaka.
            -Jestem tutaj właśnie dlatego, by Ci o tym wszystkim opowiedzieć. O Twoim dzieciństwie w rodzinnym domu. – Wyciągnęła ku niemu dłoń. – Pójdziesz ze mną?

            Przyjrzał jej się uważnie. Faktycznie miała ten głos, który na zawsze zapamięta mimo wszystkiego. No tak… Skoro imię rodzicielki zapamięta – jak to było w księdze – to i głos także. Przyjął dłoń.

wtorek, 24 grudnia 2013

Wigilijny podarek

Jest taka "miniaturka" :D . Nie była ona w ogóle planowana. Pisana na spontan. Nie jest to Dramione. Jest to taka ogólna historia Wieczerzy Wigilijnej :) . Zapraszam :D .
~~~
Wieczerza Wigilijna

                Jest 24 grudnia. Wigilia. Na dworze prószy biały śnieg. Jest pięknie. Wszystkie domy są udekorowane w świąteczne dekoracje. Choinki świecą się w mieszkaniach. Wszyscy są otuleni ciepłem Świąt Bożego Narodzenia. Właściwie to nie wszyscy…
            Kinga Indin – dziewiętnastoletnia kobieta o blond, długich włosach oraz oczach w barwie czekolady – nie miała z kim już spędzać tych Świąt. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym w lecie, kiedy wracali z wakacji. Jej rodzeństwo – siostra Agata i brat Adam – spędzało Święta z własnymi rodzinami. Kinga nic im nie mówiła o tym, iż nie ma z kim spędzić tego wieczoru.
            Przechadzała się po uliczkach małej wsi o nazwie Czysta. Miejscowość ta znajdowała się w województwie pomorskim. Było już ciemno. Na niebie jeszcze nie było ani jednej gwiazdy, co oznaczało, że jeszcze nie nadszedł czas na wieczerzę. Pogrążała się w własnych myślach.
            Po kilku minutach spacerowania, usiadła na ławce i patrzyła z oddali na jeden z domów, za którym oknem stała pięknie udekorowana choinka, a wokół niej bawiły się dzieci. Blondynka uśmiechnęła się sama do siebie na ten widok. Kochała dzieci. Kiedy chodziła do gimnazjum, zajmowała i pilnowała pierwszaków z szkoły podstawowej, gdyż te dwie szkoły były połączone. Uwielbiała to. Nagle spostrzegła jakiegoś mężczyznę, który niósł czerwone wino. Zatrzymał się przy ławce, gdy spostrzegł Kingę.
            -Nie idziesz do domu na wigilię? – Spytał.
            -Nie mam gdzie. Nie mam z kim spędzić tych Świąt – odpowiedziała smutno.
            Ten wyciągnął swoją wolną rękę w jej stronę. Popatrzyła na niego pytająco.
            -Chodź – odezwał się. – Pójdziemy do mnie. Nie będziesz sama.
            -Na pewno? – Ciągle nie przyjmowała dłoni. – Co powie Twoja dziewczyna, rodzina…?
            -Nie mam dziewczyny. Rodzice są teraz u mojej chorej ciotki. Chodź ze mną.
            Uśmiechnęła się lekko. Przyjęła drobny gest chłopaka. Czuła jak jej czarne, duże kwadratowe okulary lekko wyślizgują się z jej nosa. Poprawiła je. Popatrzyła w oczy towarzysza. Miały one barwę takich jak jej. Kogoś jej przypominał. Nie miała jednak pojęcia, kogo. Za nic nie chciał puścić jej małą dłoń. Jej to nie przeszkadzało.
            -Jak się nazywasz? – Zapytał niespodziewanie.
            -Kinga. Kinga Indin. A Ty?
            Nastało chwilowe milczenie. Towarzysz spowolnił. Po chwili odpowiedział:
-Nikodem. Nikodem Szanowny.
            Zaśmiała się cicho.
            Po kilku minutach znaleźli się w wąskim korytarzu jego domu. Ściągnął jej biały płaszcz i go powiesił na wieszaku, zaś ona ściągnęła swoje czarne, wysokie buty. Zaprowadził ją do jadalni, gdzie już wszystko było gotowe. Były tylko dwa zestawy naczyń. Dla niego oraz niespodziewanego gościa, którym była ona. Jak na dżentelmena przystało, odsunął krzesło pannie Indin, na którym ona usiadła, z potem zasunął bliżej stołu. Po chwili zajął także swoje miejsce. Dziewczyna spojrzała przez duże okno, za którym wyraźnie było widać każdy płatek śniegu. Nagle coś zabłysnęło w niebie. Okazało się, iż to była pierwsza gwiazda.
            -Spójrz – szepnęła, nie odrywając wzroku od szyby.
            Posłuchał jej. Także spostrzegł pierwszą gwiazdę. Włączył radio, włożył płytę z kolędami, a po chwili rozbrzmiała Cicha Noc. Kinga uważnie przyglądała się poczynaniom Nikodema. Sięgnął po opłatek, który leżał na oddzielnym talerzyku na stole. Brązowooka wstała z siedzenia. Wzięła drugą połówkę opłatka i spojrzała na bruneta.
            -Kingo… - zaczął. – Chciałbym Ci życzyć wesołych oraz spokojnych Świąt. Byś zawsze miała nadzieje na lepsze jutro. Byś się nie rozpaczała nad utratą swoich rodziców…
            -Skąd…?
            -Są zawsze przecież przy Tobie. W Twoim sercu. – Kontynuował, ignorując wypowiedź blondynki. – Życzę Ci także, byś miała kochającego Cię chłopaka. By już nie był taki, jakiego kiedyś miałaś. Wesołych Świąt.
            Przełknęła cicho ślinę. Skąd mógł wiedzieć o wypadku? Skąd mógł wiedzieć, że jej pierwszy i ostatni związek był porażką?
            -Nikodemie…
            -Tak naprawdę mam na imię Marek. Marek Samuel. – Przerwał jej.
            -Marek? – Niedowierzała.
            To właśnie on był jej pierwszym chłopakiem. To tylko jemu zwierzała się ze wszystkiego. Nie miała przyjaciół. Nawet koleżanek.
            Przytaknął tylko głową.
            -Marku… Tobie także Wesołych Świąt. Wiedz, że zawsze możesz polegać na osobach, na których Ci zależy. A najbardziej licz na tych, na których na Tobie zależy.
            Uśmiechnęli się do siebie. Oderwali sobie wzajemnie po kawałku opłatka. Zajęli miejsca. Zaczęli delektować się posiłkami. Nie odzywali się do siebie. Słuchali tylko kolęd oraz co jakiś czas ukradkowo obdarowywali się krótkimi spojrzeniami.
***
            Gdy zakończyła się wieczerza, dawna para poszła do salonu, gdzie stała choinka. Nie było wprawdzie pod nią prezentów, jednakże dziewczynie spodobało się to, iż drzewko było takie piękne. Po chwili obok choinki spostrzegła klasyczną gitarę.
            -Mogłabym? – Spytała się miło, wskazując na instrument.
            -Pewnie.
            Podeszła do gitarę, po czym znów zajęła miejsce obok brązowookiego. Zaczęła grać kolędę Jezus Malusieńki. Grając, patrzyła na dużą roślinę. Kiedy śpiewała razem z Markiem, widziała wokół choinki jakieś trzy postacie. Kobieta, mężczyzna, a obok nich było dziecięce łóżeczko, z którego matka wyciągała niemowlę. Najlepsze było to, że ową kobietą była ona, a towarzyszącym jej facetem – Marek.
            Gdy z nim jeszcze była, wyobrażała sobie ich wspólny ślub, święta, rodzina. Niestety ich związek nie przetrwał.
            -Przepraszam Kinga. – Odezwał się niespodziewanie po kilku kolędach. Popatrzyła na niego zdziwiona. – Nie chciałem Cię skrzywdzić. Byłem… młody i głupi. Mam pojęcie, iż możesz mi nie wybaczyć, jednakże… Po prostu przepraszam.
            Odłożyła instrument muzyczny na bok i lekko przytuliła do siebie chłopaka. Mimo tych całych trzech lat, to nadal go darzyła tym ciepłym uczuciem, jaką jest miłość.
            -Mam pojęcie, że nie zasługuję w ogóle na miłość – mruknął.
            -Akceptujemy taką miłość, na jaką w naszym mniemaniu zasługujemy – odparła.
            -Spróbujemy jeszcze raz?
            Spojrzała znów prosto w jego oczy. Przybliżyła swoją twarz do jego, by po chwili złożyć na jego ustach delikatny pocałunek na znak zgody. Była szczęśliwa. Mogli zacząć od nowa. Ta magia świąt jednak istnieje. Czymże są Święta bez obecności najbliższych osób? Osób, które kochamy? Niczym. Cieszmy się tym, że możemy spędzić ją z kimś, niż samemu. Cieszmy się tym, co mamy, gdyż kiedyś możemy to stracić bezpowrotnie.


KONIEC

poniedziałek, 23 grudnia 2013

1 ~~ Kim Ty jesteś?

Witajcie! 
Jest dzisiaj 23 grudnia. Jutro jest Wigilia! Z racji tego, iż zaczynają się święta, chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt. Byście byli zdrowi i radośni. Byście nigdy się nie poddawali, gdy ktoś Was dobije, bądź nie będziecie sobie z czymś radzili. Miejcie ZAWSZE nadzieję na lepsze jutro. Spędźcie te Święta razem ze swoją rodziną. Cieszcie się, że ją macie. Jest wiele osób, które w ogóle nie mają z kim spożyć wieczerzy wigilijnej. Cieszmy się zawsze z tego, co mamy. Jeszcze raz Wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.
No i także Szczęśliwego Nowego Roku, oraz z lekka pijanego Sylwestra! xD . Pozwólcie sobie chociaż na łyk szampanika ;D . Może będzie jakiś rozdział w tym roku... Nie mam pojęcia xD . Życzę miłej lektury :) .
PS : Na >Because I Love You< także pierwszy rozdział!
PPS : Przepraszam, iż taki krótki rozdział, ale jakoś nie miałam weny, a też nie czuję niestety tych całych Świąt... ;( .
PPPS : Po Świętach popracuję tutaj nad blogiem :) . Chodzi o strony itp.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 1
Kim Ty jesteś?

            -Co się stało?!
            Do oddziału w mugolskim szpitalu, wbiegła przerażona Hermiona razem z jej synem, synową oraz zięciem. Potter i Jean wstali gwałtownie z krzeseł i spojrzeli na nadchodzących towarzyszy.
            -Jen! Co się wydarzyło? – Spytała powtórnie Herm.
            Nic nie odpowiedziała. Tylko pokręciła głową, a po jej policzkach nadal leciały łzy.
            -Jean… - zaczął małżonek, powoli podchodząc do swojej żony i ją objął ramieniem.
            -To moja wina… Po twoim telefonie… Przyśpieszyłam… Wjechałam do lasu… Nadjechał tir i… PRZEPRASZAM MAMO! – Po ostatnich słowach szybko podeszła do matki, po czym ją mocno przytuliła.
            -Uspokój się – szepnęła do ucha rodzicielka.
            -Prawie go zabiłam – oznajmiła dwudziestolatka, patrząc prosto w oczy kobiety.
            -JEAN! Przestań tak mówić! – Skarciła ją brązowooka. – Tata przeżyje! Rozumiesz? Najwyżej będzie miał kilka siniaków, ale BĘDZIE ŻYŁ.
            -Chwila… - odezwała się po chwili ciszy Zabiniówna. Podeszła do Zabiniego. – Gdzie jest Jason?
            -Jest z moją matką. Niczego się nie obawiaj.
            -Przecież on miał gorączkę!
            -Już jej nie ma. Wszystko jest w porządku. Pozostaje nam teraz tylko czekać na informacje o Twoim ojcu. – Alexander uśmiechnął się słabo i przytulił do siebie żonę.
-*-
            -Doktorze! – Zawołała Hermiona, wstając z siedzenia, kiedy z Sali, w której był Draco, wyszedł jeden z lekarzy. – Co z moim mężem?
            -Pani Malfoy… Pani mąż ma wiele szczęścia – zaczął pracownik. – Mógł zginąć, jednakże nim karetka przyjechała, jego rany zostały w jakiś sposób lekko uleczone. – Herma spojrzała przez ramię na córkę, po czym znów popatrzyła na mężczyznę. – Niestety… Nie mam także zbyt dobrych wieści.
            -Co się z nim dzieje?! – Spytała znienacka Jean, stając obok matki.
            -A pani jest…?
            -Córką. Jak się czuje mój ojciec?
            -Jest mi naprawdę przykro… Pan Malfoy ma amnezję całkowitą.
            Słysząc dwa ostatnie słowa, brązowooka zbladła i usiadła na jednym z krzeseł. Jen popatrzyła na rodzicielkę. Po chwili ponownie spojrzała na lekarza.
            -Przepraszam, ale… co to jest amnezja całkowita?
            -Jest to całkowita utrata pamięci. Nic nie pamięta z historii swojego życia.
            -Merlinie… - szepnęła załamana. – To moja wina…
            -Muszę do niego wejść. TERAZ. – Odezwała się stanowczo Miona, wstając.
            -Nie może pani…
            -Petrificus Totalus – szepnęła kobieta, a lekarz opadł na posadzkę. Weszła do pomieszczenia, w którym leżał jej ukochany. Zamknęła za sobą wejście. Po raz kolejny zaszkliły jej się oczy, kiedy widziała twarz małżonka. Na ciele miał pełno opatrunków. Był poobijany. Podeszła do łóżka lekko się chwiejąc, po czym usiadła na skraju jego posłania i pocałowała delikatnie w usta. Kiedy ponownie na niego spojrzała, spostrzegła, iż jego powieki drgnęły, by po chwili ukazać jego szare tęczówki.
            -Wreszcie się obudziłeś – powiedziała.
            -Kim Ty jesteś? – Spytał przestraszony.
            -Draco… To ja. Hermiona.
            -Nie znam Cię. Ale skąd wiesz kim jestem?
            -Ale… Myślałam, że jak mnie zobaczysz, to pamięć powróci…
            -Niby dlaczego? Przecie się nie znamy.
            To ją bardzo zabolało. Był to strzał prosto w jej serce. Nie mogła uwierzyć w to, że jej ukochany mąż jej nie pamięta. Nie pamięta tych wszystkich chwil.
            -Znamy. Jesteśmy małżeństwem. Mamy trójkę dzieci. – Próbowała swoich sił. – Jesteśmy małżeństwem już od dwudziestu jeden lat. Kompletnie nic nie pamiętasz?
            -Weź mnie zostaw. Jakie bzdury Ty opowiadasz? Musiałaś mnie z innym Draconem pomylić.
            -Nie pomyliłam. Wiem o Tobie wszystko.
            -Tak? To kiedy się urodziłem? Kim naprawdę jestem? Jakie jest moje nazwisko? Jakiej lekcji najbardziej nienawidziłem? Imiona moich rodziców?
            -To po kolei… Urodziłeś się 5 czerwca 1980 roku. Jestem arystokratą, czarodziejem czystej krwi. Nazywasz się dokładnie Dracon Lucjusz Malfoy. Najbardziej nienawidziłeś Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Twój ojciec ma na imię Lucjusz, a matka Narcyza. Pamiętasz mnie już?!
            -To musi być dziwny zbieg okoliczności. Jednakże te rzeczy są prawidłowe.
            -To jak…? – Urwała.
            -No?
            -Zaraz wrócę. – Wyszła z sali.
            -Co z nim? – Zapytał brunet.
            -Bądźże cicho chociaż na chwilę – warknęła siostra. Sięgnęła do swojej torby, w której czegoś intensywnie szukała. – Mam! – Zawołała, otwierając jakąś starą księgę.
            -Myślałem, że z tego już wyrosłaś kobieto – jęknął zielonooki.
            -Nawet jak mam 42 lata, to nadal w głębi duszy jestem tą przemądrzałą dawną Granger, którą potem się okazała być siostrą Harry’ego Pottera, a następnie została żoną mężczyzny, który jej NIE PAMIĘTA! – Kolejne łzy poleciały po jej policzkach. Nie zwracała na nie uwagi. Znalazła to, czego szukała.

AMNEZJA CAŁKOWITA U CZARODZIEI
Amnezja całkowita – Jak powiadają mugole, jest to choroba, przez którą osoby na nią cierpiące, nie pamiętają nic ze swojego życia.
By przywrócić pamięć chorej osobie, trzeba pokazać jej coś z przeszłości, bądź ukazać bliską dla niej osobę. Niestety u czarodziei nie jest tak łatwo.
Jeżeli czarodziej czystej krwi doznaje takowej amnezji, wtedy nie wystarczy jakaś osoba, czy jakiś przedmiot. Trzeba choremu ukazać najważniejsze wspomnienia, zabierając go na odpowiednie miejsca i opowiedzieć wszystko. Jednakże nie na raz. Stopniowo.
Pamięć najłatwiej przywraca się czarodziejom z rodzin mugolskich. Trochę trudniej czarodziejom półkrwi. A u czysto krwistych trzeba wiele cierpliwości.
W dodatku... U czarodziei jest tak, iż pamiętają TYLKO np. imię i nazwisko, data urodzenia, podstawowe zaklęcia, imiona rodziców etc.


            -Wiem jak mu przywrócić pamięć – zawołała zadowolona Jean, która przez ramię matki przeczytała tekst o chorobie jej ojca.

sobota, 21 grudnia 2013

NIESPODZIANKA !

Heja ! <3
Powiem prosto z mostu i CAŁKOWICIE szczerze!
Tydzień temu (17 grudnia) czytając komentarze pod Epilogiem i notką z podziękowaniami, doszłam do wniosku, że NIE dam rady rozstać się z tym blogiem. Po prostu się na maksa wku*wiłam i powstało właśnie to, co Wam tutaj daję. Tak kochani... Jest to KONTYNUACJA "Zakazanej" <3 . Macie taki prezent gwiazdkowy ode mnie ;3 .
Tak dla przypomnienia...
Zwiastun --> |klik|
Miejsce akcji: 2022r. - Lato
Pairringi (główne) : Draco x Hermiona ; Harry x Jasmine ; Jean x Alexander
Planowanych rozdziałów: 20-30
Planowanych części: Jedna
Dodatkowe info: Historia nawiązana do opowieści "Zakazana Miłość - Dramione"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
PROLOG

Lipiec 2022r.
M
inął kolejny rok. Jasmine, Alexander, Harry oraz Jean świętowali swoją pierwszą rocznicę ślubu. Wszyscy byli szczęśliwi. Młode małżeństwa wyprowadzili się od rodziców i przeprowadzili się do swoich własnych mieszkań. Oczywiście wszyscy razem spotykali się co niedziele na obiadach, podwieczorkach i kolacjach. Dracon i Hermiona nadal byli kochającym się małżeństwem. Zostali sami w domu. Właściwie nie! Została im jeszcze pięcioletnia Kaja.
            Gdzieś pod koniec lipca, Jean, Draco oraz Harry Potter, udali się do supermarketu po potrzebne produkty na uroczystą kolację z okazji dwóch miesięcy od narodzin syna Jen i Alexana – Jasona Dracona Zabiniego. Był on dość wesoły. Mało kiedy płakał. Draco szaleje na punkcie swojego wnuka, jak i swojej miesięcznej wnuczki – Katniss Jean Malfoy – którą urodziła jego synowa.
            Pokupowali wszystkie potrzebne artykuły spożywcze. Przez to, iż im się śpieszyło do domu Dracona, postanowili pojechać krótszą drogą, czyli przez miasto. Słuchali różnych piosenek, a przy niektórych, ojciec z córką podśpiewywali, jak to robili, kiedy jeszcze pani Zabini była mała. Nagle usłyszeli jakąś melodię. Była to komórka szatynki. Patrząc ciągle na drogę, sięgnęła po telefon, by odebrać. Nie umiała jednak wyczuć urządzenia. Malfoy postanowił jej pomóc. Wziął do ręki komórkę i chciał podać córce, jednakże ona powiedziała szybko:
            -Odbierz Ty.
            Posłuchał jej.
            -Halo? Nie… Jean prowadzi. O co chodzi Alexander? – Blondyn przez chwilę milczał, słuchając to, co mówił do niego rozmówca. – CO? Ale… Naprawdę? Dałeś mu coś?
            Kobiecie coś się włączyło w głowie. Miała taką intuicję, iż chodzi o Jasona. Oderwała na chwilę wzrok od drogi i wyrwała ojcu elektryczne urządzenie, po czym nadal kierując przyłożyła sobie słuchawkę do ucha.
            -Co się dzieje, Alexan? Chodzi o Jasona, prawda? – Zatrzymała się przy czerwonym świetle. – ŻE CO?! – Wrzasnęła przerażona. – Cholera jasna… Kiedy zaczął? Wysoką ma gorączkę? Dobra… Zaraz będę.
            -Co się stało, Jean? – Spytał ostrożnie brunet.
            -Zmieniamy kierunek – oznajmiła stanowczo. – Przepraszam, ale boję się o Jasona. Ma gorączkę i kaszle. Nie miej mi tego za złe, tato, że nie jedziemy do Ciebie i mamy, ale…
            -Nie tłumacz się, Jen. Zdrowie dziecka jest najważniejsze. – Dracon uśmiechnął się lekko.
            -CO TAK TO DŁUGO TRWA?! – Warknęła po chwili, kiedy ciągle stali, a czerwone światło jak na złość nie chciało przejść na zielone.
            -Dopiero minęło kilka sekund – odparł Potter.
            -Trzymajcie się. – Położyła dłoń na biegach.
            -Co Ty chcesz zrobić?
            -Mam zamiar złamać przepisy drogowe – oznajmiła.
            -Oszalałaś?! – Zawołali jednocześnie mężczyźni. Tylko wzruszyła ramionami.
            -Może i tak, ale to już mam w genach po rodzicach – spojrzała znacząco na szarookiego.
            -To było co innego! – Oburzył się Malfoy.
            -Właściwie nie tylko Ty i mama łamaliście regulamin w Hogwarcie, jednakże to wszystko rozumiem. – Spojrzała przez lusterko na tylne siedzenia, gdzie siedział jej stryjek. – Trzymajcie się, bo będę wyprzedzała. Zaryzykuję utratą prawa jazdy…
            Zmieniła bieg i przycisnęła gaz. Szybko, na drugim pasie, wyprzedziła stojące samochody. Nie miała w zwyczaju tego, by łamać przepisy, jednakże syn był obecnie dla niej najważniejszy. Na szczęście nie wywołała jakiegoś wypadku. Kiedy znaleźli się na odcinku, gdzie po obu stronach był las, spowolniła. Mugole powiadają, iż jazda w mieście jest bezpieczniejsza niż w lesie. W większości się to sprawdzało.
            Cała trójka milczała. Nie wiedzieli o czym mogliby rozmawiać. Byli pogrążeni w swoich myślach. Malfoy dał znać Hermionie, że się spóźnią i by się o nich nie martwiła. Milczenie przerwała szarooka, szepcząc:
            -Boję się.
            Blondyn położył swoją rękę na małej dłoni córki. Rozumiał ją. Całkowicie. Także były momenty, kiedy bał się o swoje dzieci, a przy Stephanie właśnie zaczęło się od gorączki i kaszlu.
            -Spokojnie. On na pewno nie ma wady serca – uspakajał ją Draco, na co ona lekko się uśmiechnęła.
***
            Było spokojnie. Nie było ruchu na drodze, którą zmierzała cała trójka. Rozgadali się, jednak w głowie kobiety ciągle chodził jej syn. Kiedy ucichli, szatynka ponownie przyśpieszyła.
            -JEAN! UWAŻAJ! – Zawołał rodziciel.
            Z jego strony nadjeżdżał wielki tir. Zaczęła hamować. Jednakże za późno. Przód wielkiego transportu, uderzyło w stronę pasażera, czyli Dracona. Samochód okręcił się kilka razy wokół własnej osi i wpadł w rów.
            Byli obolali. Po drugiej stronie drogi, był przewrócony tir. Dziewczyna chwyciła się o czoło, a z boku leciała jej krew. Nie przejmowała się tym. Spostrzegła, iż Harry jest jakimś cudem przytomny, jak ona. Jednakże Malfoy był o wiele gorszej sytuacji. Przerażona Zabiniówna, wyszła z auta lekko się chwiejąc, ominęła przód transportu i próbowała wyciągnąć tatę z samochodu. Pomógł jej wujek. Kiedy udało im się go wyciągnąć, położyli go na ziemi, a była Gryfonka rzucała różne zaklęcia leczące, jednakże coś jej nie wychodziły.
            -Wytrzymaj tato… – szepnęła zrozpaczona. – Dzwoń po pogotowie, wujku… - powiedziała głośniej do bruneta.
            -Już zadzwoniłem. Uspokój się Jean.
            -Miałam wolniej jechać… Mama mnie zabije…
            -Co ja zrobiłam…? – Panikowała nadal machając nad rannym swoją różdżką, oraz ignorując wypowiedź Harry’ego.
-Wszystko będzie dobrze. – Mruknął.
            Dziewczyna spojrzała zrozpaczona na ojca. Potterowi przypominała się scena, kiedy mieli po 17 lat, a uciekli z Miniesterstwa, po czym Ron się rozczepił. Jean naprawdę była taka podobna do matki.

            -Przepraszam tato… – powiedziała. Nie miała już innych zaklęć, by mu pomóc. Po chwili obydwoje usłyszeli sygnał karetki pogotowia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wesołych Świąt kochani :) .
Macie tutaj filmik świąteczny z HP :) .
---
A tak na poprawienie humorku... Też ten filmik :D . Co nawet powalił mojego ukochanego brata <3 .
---
A tutaj takie Dramione *.* .
---
Wszystkie robione przeze mnie :D xD