środa, 29 stycznia 2014

Epilog + Mowa kompletnie zakończająca historię

EPILOG

(Melodia w tle: >Yiruma – Kiss The Rain<)

Droga Hermiono,
  Minął już rok, od tego tragicznego dnia. Codziennie przychodziłem, zatrzymywałem i klękałem przed Twym marmurowym grobem. Na jego płaszczyźnie postawiłem Twoje ulubione kwiaty… Róże, konwalie, tulipany oraz fiołki. Kiedy na nie patrzę, przypominasz mi się Ty.
  Nie masz pojęcia, jak bardzo mi Cię brakuje.
  Nie chciałem pozwolić na to, by nasza mała Kaja była na Twoim pogrzebie. Razem z Harrym i Jean uważaliśmy, by zapamiętała Cię uśmiechniętą. By zapamiętała te ciepło w Twych czekoladowych oczach.
  Chciałbym Ci podziękować…
  Za to, że uwolniłaś mnie od tej całej przeszłości.
  Za to, że poświęciłaś swój czas na to, by się zająć całą tą sprawą, jaka była pomoc, bym sobie o Tobie przypomniał.
  Jesteś dla mnie wszystkim.
  Nigdy nie przestanę Cię kochać.
  Patrząc na tabliczkę z Twoim imieniem i naszym nazwiskiem, zaczynam płakać. Po prostu ukazuję słabość. Jednak po chwili przestaję.
  Wiesz dlaczego?
  Bo wyobrażam sobie Ciebie, jak stajesz obok mnie, obejmujesz mnie opiekuńczo ramieniem i mówisz „Nie płacz. Powiedziałeś, że mimo wszystko, co się stanie, nadal będę o Tobie pamiętała, także o mnie nie zapomnisz”.
  To jest prawda. Powiedziałem. Może uznasz mnie za wariata, ale… wgłębi duszy… przez cały ten czas… Ciągle Cię kochałem.
  Gdy byliśmy w nad jeziorem… Kiedy wepchnęłaś mnie do wody, a potem Cię do siebie przyciągnąłem… Jak wtedy byliśmy wodzie, aż do zachodu słońca… Gdy byliśmy w tym ogrodzie, jak chciałaś mnie uwolnić od poczucia winy, po tym, co Ci zrobiłem w szóstej klasie…
  Żałuję, że sobie od razu tego nie przypomniałem…
  Dlaczego musiało to dopiero nadejść, kiedy widziałem, jak on Cię zabił…
  Jak wtedy stanęłaś przede mną i nie pozwoliłaś na moją śmierć…
  Gdy ją sama poniosłaś…
  I widziałem pustkę w Twoich oczach…
  Dopiero wtedy sobie wszystko uświadomiłem.
  Wybacz mi kochanie. Wybacz za to, że nie przypomniałem sobie tych chwil. Za to, że cierpiałaś. Przeze mnie. Za to, że nie umiałem Cię ochronić, przed niebezpieczeństwem.
  Byliśmy małżeństwem ponad 20 lat… A ciągle czuliśmy się jak młoda para… Tak jak wtedy, gdy poprosiłem Cię o zostanie moją żoną. Tak jak wtedy, gdy zakładaliśmy sobie obrączki… Jak wtedy, kiedy tańczyliśmy ze sobą, patrząc sobie głęboko w oczy… Tak jak przez te wszystkie lata.
  Pod datą Twojej śmierci, na środku, widnieje napis.
  Napis, który został wyrzeźbiony przeze mnie.
  Tak samo, jak cała ta tabliczka.
  „Till I Forget About You
  Na pewno wiesz, co to oznacza.
  A oznacza to…
  „Aż o Tobie nie zapomnę
  Zapamiętaj: Nigdy już o Tobie nie zapomnę. Nigdy. To Ty ukazałaś mi dobrą stronę tego całego świata. To Ty obdarzyłaś mnie pięknymi, dobrymi dziećmi.
  Gdy ich widzę… I gdy patrzę w oczy Harry’ego… Przypominają mi się Twoje oczy. To on, odziedziczył je po Tobie. A kiedy patrzę na uśmiech Jean, bądź Kai… Przypomina mi się Twój promienny uśmiech. Chociaż maleńki. Jednak szczery i piękny.
  Nie mam pojęcia, za kogo mnie uważałaś, gdy jeszcze żyłaś.
  Nie pamiętałem Cię.
  Nie zasługuję na wybaczenie.
  Jednak wybacz.
  Sumienie mi nie daje spokoju.
  Jestem tchórzem.
  Jestem słaby.
  Jestem bezradny.
  Jestem nikim, bez przewodnika, który miałem przez tyle lat.
  Byłaś nim Ty, Mionka.
  Może patrzysz teraz na mnie z góry i się śmiejesz z mojej głupoty, jednak teraz jestem szczery. A szczerości nauczyłem się od Ciebie.
  Nigdy o mnie nie zapomnij. Tak, jak ja, nigdy nie zapomnę o Tobie.
Kocham Cię.
Twój na wieki,
Draco.

                Blondyn przyczepił ten list do kamiennej tabliczki, którą sam wykonał i oparł o nagrobek. Spojrzał na zdjęcie swej ukochanej żony. Czuł ogromną pustkę. Jego serce zostało skradzione i zakopane razem z nią w jednym grobie. Położył kolejny bukiet czerwonych róż przy liście. Stanął naprzeciwko i dalej patrzył się na napis.
                -Draco…
                Uniósł wyżej głowę. Bardzo dobrze znał ten głos. Odwrócił się i ujrzał przed sobą zjawę. Zjawę ukochanej. Miała uśmiech na twarzy, a ubrana była w długą, białą suknię, a z jej pleców wychodziły wielkie skrzydła. Jej brązowe włosy były teraz długie. Sięgały jej do nadgarstków. Boczne kosmyki włosów miała luźno spięte z tyłu. Widział ją w postaci anioła.
                -Wybacz mi, Hermiono… - Zaszkliły mu się oczy.
                -Nie masz za co – powiedziała spokojnym, delikatnym głosem.
                -Mam. Zapomniałem o chwilach z tobą spędzonych, aż do tego tragicznego dnia.
                Pokręciła delikatnie głową i do niego podeszła. Położyła swoją dłoń na jego ramieniu i spojrzała mu w oczy.
                -Jestem szczęśliwa, Draconie. Szczęśliwa, gdyż pozwoliłeś sobie pomóc. Szczęśliwa, że tutaj jesteś. – Zamilkła na chwilę. – Napisałeś piękny list. Dziękuję ci za niego.
                -Wyraziłem to, co czuję.
                -I to jest właśnie najważniejsze. Kiedy było to wszystko… te przypominanie… Chciałam głównie tego cię nauczyć. Być umiał wyrazić swoje uczucia. Te, które są w tobie najgłębiej.
                -Wiem o tym – szepnął. – Tęsknię za tobą.
                -Ja także. Jednak nigdy nie jesteś sam. Zawsze o pomoc będziesz się mógł zwrócić do dzieci, a ja – położyła swoją rękę na torsie partnera, gdzie znajdowało się serce – zawsze będę tutaj.
                -Czy… Jesteś taka jak mama? Znaczy… że można cię normalnie przytulić…?
                Kiwnęła głową. Bez zbędnych słów, przytuliła go do siebie. Oparł swój policzek o jej głowę i wypuścił łzy. Odczepiła się od niego, ujęła jego policzki dłońmi, przez co popatrzył jej w oczy. Uśmiechnęła się delikatnie.
                -Wiesz co takiego było najpiękniejsze w tym wszystkim? – zapytała.
                -Co takiego?
                -Że znów mogłam cię pokochać.
                Nie umiał wytrzymać. Może była ona duchem, jednak nadal jego żoną, która obdarowała go trójką dzieci. Pocałował ją delikatnie w usta. Ku jego zdziwieniu, jej wargi były… ciepłe. Odwzajemniła pocałunek. Nagle stało się coś, czego nikt by się nie spodziewał…
                Grób Hermiony został rozwalony. Ziemia zaczęła się trząść, a rośliny wraz z trawą płonęły. Draco odczepił się od ust kobiety i patrzył na to wszystko z przerażeniem. Zwrócił swój wzrok na towarzyszkę, która miała smutny wyraz twarzy, a po jej policzku spłynęła łza. Zaczęła znikać.
                -Mionka! – zawołał.
                -Żegnaj… - szepnęła.
                Rozległo się echo tych słów. Jej zjawa zaczynała się coraz bardziej rozpływać. Chciał ją złapać, jednak nie potrafił. Zniknęła całkowicie.
                Rozpłakał się. Szeptał rozpaczliwie jej imię.
                Wybiegł z cmentarza i ruszył biegiem w stronę jednej, z wielkich londyńskich rzek. Kiedy tylko stanął na moście nad wodą, spojrzał na taflę i ujrzał ponownie jej twarz, jednakże szybko jej oblicze zniknęło. Wziął głęboki wdech, zamknął oczy i wyskoczył. Rozległ się głośny plusk wody.
*
(Muzyka w tle: >BTR – Worldwide< {Do KOŃCA EPILOGU})
                Otworzył gwałtownie oczy. Oddychał szybko i głęboko. Znajdował się w jakieś sypialni. Rozejrzał się. Przy wyjściu na balkon spostrzegł sylwetkę kobiety. Miała rozpuszczone włosy, a sięgały jej właśnie do pasa i miała je spięte na bokach. Tak jak to było w tym cmentarzu. Jednakże miała inny ubiór. Miała na sobie założoną czarną sukienkę, sięgającą do jej kolan. Góra była tak do niej dopasowana, że ukazała dokładnie jej szczupłą talię. Nie miała także skrzydeł anioła.
                Usłyszała, że coś się poruszyło. Odwróciła gwałtownie głowę w stronę łoża i uśmiechnęła się. Szybko podbiegła do ukochanego i na niego wpadła, przyciskając jego ciało. Przytuliła się do niego bardzo mocno. Przewróciła się na bok, że leżała obok niego. Spostrzegł na jej policzkach ślady po łzach, a te piękne oczy były zapuchnięte i zaczerwienione od płaczu.
                -Draco… - szepnęła.
                -Co się działo?
                -Byłeś w śpiączce. Minął rok i prawie jeden miesiąc… Miałeś z Jean i moim bratem wypadek. Potem byłeś nieprzytomny i do tej pory byłeś w mocnej śpiączce.
                Czyli to wszystko było w jego głowie… Jednakże… dokładnie to nie wszystko.
                Nie miał pojęcia, że James Potter i Kaja/Nina Snape żyją i przytrafiło im się to, co mu się „przyśniło”. Nie licząc całego porwania…
~***~
                -Wszystko już w porządku?
                Nina uśmiechnęła się do przyjaciela. Wróć! Swojego ukochanego. Minęło bardzo dużo czasu, by nabrała zaufania do rodziny, siebie, a najważniejsze – do niego.
                Kochała go. Kochała go takiego, jaki jest. Jego charakter. Jego zaangażowanie w pomoc. Także pokochała swojego małego braciszka, Alana. Był taki słodki… Taki maleńki… Cieszyła się, widząc szczęśliwych rodziców, którzy opiekowali się chłopczykiem.
                Wracając do Niny i Nikodema…
                Kiedy byli jeszcze bardzo młodzi, była w nim zakochana. Albo najwyżej na początku było to tylko zauroczenie, jednakże ciągle to do niego czuła. Zorientowała się, że to z Jamesem, to było TYLKO zmniejszenie tęsknoty za jej najlepszym przyjacielem z dzieciństwa.
                Nie byli wprawdzie parą, jednakże to nie wykluczało tego uczucia. Widziała, iż zależy mu na niej. Że nie jest dla niego tylko najlepszą przyjaciółką od serca.
                -Tak. Dziękuję. Nienawidzę mieć skręconej kostki – zaśmiała się.
                -Trzeci raz, na pewno się to nie stanie – uśmiechnął się, siadając na skraju łóżka przyjaciółki.
                -A skąd wiesz? Nigdy nic nie wiadomo – roześmiała się głośniej.
                -Właśnie… Nina… Chciałbym poruszyć jeden temat…
                -Jaki…? – zapytała niepewnie.
                -Czy… Czy ty… chciałabyś… - jąkał się.
                -Wyduś to w końcu z siebie! – zawołała lekko rozbawiona.
                -Ja…
                Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, pocałował ją w usta. Miała takie… ciepłe, delikatnie, miękkie… Po chwili oddała pocałunek. Chwilę później, odczepili swoje wargi.
                -Nina… - zaczął.
                -Kocham cię, Nikodemie – odparła na jednym wydechu.
                Posłał jej uśmiech. Obydwoje byli szczęśliwi. Cieszyli się tym, że są obok siebie. Obok siebie, by być razem. By obdarowywać się miłością.
~***~
                -Czyli nic nie było z tą całą amnezją? – upewniał się.
                -Na pewno. To był tylko „sen”. Wszystko jest dobrze. Jesteśmy zdrowi, a teraz szczęśliwi, bo się przebudziłeś. – Pocałowała go w usta.
                -Kaja jest bezpieczna? Nigdy nie rzucono na nią Cruciatusa?
                -Bądź tego pewny, kochanie. Jest dobrze. Kaja jeszcze śpi, bo jest dość wcześnie.
                Wszelkie jego wątpliwości zniknęły. Był już w stu procentach pewny, iż był to tylko straszny koszmar.
                -Mamusiu! – dobiegł ich szept małej dziewczynki, która skradła się do ich sypialni. – Mogę tutaj trochę pobyć? – Zauważyła, że jej tata ma otwarte oczy i się do niej uśmiecha. – TATUŚ! – zawołała i wskoczyła na łóżko, przytulając go mocno do siebie. Oddał uścisk. Kobieta uśmiechnęła się na ten widok.
                -Znów ten koszmar? – spytała czule dziewczynkę.        
                -Tak…
                -Oj nie bój się. Te stworki nic ci nie zrobią. Może są jednak miłe?
                Zaśmiali się. Kaja położyła się pomiędzy rodzicami i przymknęła powieki, po czym szybko zasnęła.
                -Wiesz co ci powiem, kochanie? – odezwał się po chwili ciszy.
                -Co takiego? – zapytała.
                -Że przez to wszystko, znów mogłem cię pokochać.
                Popatrzyła na niego zdziwiona. Nie miała pojęcia o co chodzi. Wyczytał to.
                -Nie musisz wiedzieć. Wystarczy, byś zapamiętała te słowa: Till I Forget About You.

====================================================
Na początek...
Chciałabym podziękować To$ce, ciotce chrzestnej, Domi, Av, Olciak, Lau_Tui_Cantante oraz całej załodze na ZO za... Za prezent. Właśnie dzisiaj go obejrzałam... Miałam łzy w oczach, oczywiście ze szczęścia. Dziękuję Wam ! <3 . Poprawiliście mi tym humor, oraz... No po prostu... Brak mi słów! Jeszcze takiego cudownego prezentu nigdy nie miałam! Dziękuję głównie właśnie To$ce, która to wymyśliła. Dziękuję! <3
Dziękuję w ogóle WSZYSTKIM! Tym co przesłali filmiki, zdjęcia... Po prostu wszystkim <3 Jesteście kochani! ;**
Co do bloga...
Tak... Doszliśmy do końca...
Jeżeli chodzi o PDF "Till I Forget About You" ... Jeszcze do niego nie zasiadłam... Po prostu miałam pewien... problem (?) z przyjacielem. Jednak już się wyjaśniło... Na szczęście :) .
Chciałabym podziękować:
♪ To$ce
♪ Nikodemowi
♪ Avadzie Snape
♪ Zielonoo ;*
♪ Dragon Eye
♪ Olciak
♪ Gisi
♪ Clover
♪ Lau_Tui_Cantate
♪ Alhenie
♪ Pauli ;D
♪ Majce
♪ oraz wiele, wiele innym... 
Mimo że wiele osób także nie komentowało, bądź nie było na bieżąco, to dziękuję WSZYSTKIM tym, którzy... no po prostu przeczytali chociaż jedno słowo tego opowiadania. Że jednak coś przeczytali to, co wypłynęło "z moich dłoni". Patrząc na pierwszy rozdział w ogóle opowiadania "Zakazanej", a patrząc na te najnowsze... Przyznaję, że przez te więcej niż 10 miesięcy, rozwinęłam się. Pozwoliliście mi rozwinąć pasję... Dziękuję Wam za to <3 
Nim zapomnę... Proszę o to, że Ci, którzy chcą PDF "Till I Forget" niech napiszą do mnie na klaudinka1999.1999@gmail.com z "tematem" PDF "Till I Forget" !
Ten kto przeczytał tę historię, bądź chociaż jeden rozdział, niech pozostawi TUTAJ ślad w postaci komentarza :) .
A tutaj taki bonus, wykonany przez niejakiego... Nikodema. Jest to filmik wykonany przez niego (jbc mamy te same programy, na których robimy filmiki xD) . Ta menda skorzystała z okazji, jak poszłam do łazienki, a on miał mój laptop i se pobrał informacje, menda ! XD <3 . Łapcie!


Cóż by tu jeszcze... A tak! Powód dla jakiego postawiłam post "Sóweczka" :D  . Mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam Wasze ulubione sceny... Nie jestem najbardziej pewna co do ulubionej sceny Olciak... Było podane, że HP i ZF ... 
Macie! :D


To cóż by tu jeszcze...?
"Stay With Me" oraz "Explore Me Again" zostało założone, oraz rozpoczęte. Linki znajdziecie na pasku bocznym, gdzie jest lista moich (s)tworków :D .
Chciałabym Wam także podziękować... Za tylu obserwatorów, za komentarze, za każde wejście, za to, że jesteście ze mną! <3 
To Wy razem ze mną pisaliście tę historię... 
Dziękuję.
Wasza na zawsze...
Kaja.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

14.3 ~~ Byłaś moją iskierką wiary

                                                                Rozdział 14.3       
Byłaś moją iskierką wiary


                Nie miał pojęcia, jak długo płakał nad ciałem swojej żony. Może minuta, godzina, dzień? Ciągle chodziły mu wspomnienia z nią związane w głowie. Nagle usłyszał, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Uniósł głowę i spojrzał w stronę drzwi. Przez załzawione oczy, mógł spostrzec łzy na policzkach córki.
                -Kaja… - zaczął.
                Ona odwróciła się i pobiegła na zewnątrz. Mężczyzna pobiegł za nią. Panna Malfoy jest wprawdzie mądra jak na swój wiek, jednakże różne rzeczy mogą wpaść nawet jej do głowy.
                Spostrzegł jej sylwetkę jak uciekała przez krzaki do lasu.
                Pobiegł jej tropem.
                -Kaja! Kaja, gdzie jesteś? – wołał. – KAJA! SŁYSZYSZ MNIE?!
                Nic mu nie odpowiedziało.
                -Kaj!
                Usłyszał płacz.
                Płacz Kai.
                Ruszył biegiem za odgłosami.
                Znalazł się nad jeziorem, które było dość głębokie.
                Zorientował się, co może się za chwilę stać.
                Przyśpieszył tempa i w biegu, chwycił szatynkę w pasie i odciągnął od wody. Posadził ją na trawie na zboczu ścieżki i kucnął przed nią, a ta się do niego mocno przytuliła i zaczęła moczyć swoimi łzami jego koszulę. Położył swoją dłoń na jej włosach i ukrył w nich swoje oczy. Także płakał.
                -Nie płacz kochana… proszę – szeptał.
                Nie przestała.
                Odczepił ją delikatnie i trzymając nadal dłonie na jej ramionach powiedział:
                -Mama na pewno by nie chciała, byś płakała. Na pewno chce, byś była uśmiechnięta i radosna.
                -Ale jej nie ma! – krzyknęła i znów wtuliła się w jego tors.
                Rozumiał ją.
                -Ona nas nie opuściła, kochanie. Ona ciągle jest w naszych serduszkach i będzie nas chroniła od wszystkiego co złe.
                -Nie opuszczaj mnie, tatusiu… - szepnęła.
                -Nie opuszczę. Obiecuję.
~~*~~
                Wieczorem, w dniu pogrzebu Hermiony, Draco przeglądał w ich sypialni różne rzeczy. Znalazł album, na którym były ich zdjęcia. Znalazł także opakowanie. Miękkie opakowanie. Położył go na łóżku i delikatnie odwiązał wstążkę. Ujrzał jakiś ubiór. Rozłożył go. Przypomniało mu się dokładnie to, do kogo należy i od kogo ta osoba ją dostała…

  -Zaraz wracam - powiedziała uradowana i ruszyła do łazienki. Nikt oprócz blondyna nie wiedział, o co chodzi. Po chwili wróciła rozradowana. Stanęła przed nimi i zaprezentowała im prezent. Miała na sobie czerwony, bawełniany płaszcz, który miał przy krawędziach takie białe piórka. Do tego czapkę o tym samym kolorze i piórkach.

                Jego kąciki ust lekko drgnęły. Przypomniał mu się jej przepiękny uśmiech tamtego dnia. Ten błysk w jej czekoladowych oczach…
                Złożył ubranie i delikatnie je zapakował, tak, jak to kiedyś zapakowywała jego małżonka. Chciał już zamknąć wieko pudła, jednakże nim to zrobił, coś przykuło jego uwadze. Były to karteczki. Było ich kilka. Wyblakłe. Jednakże jedno było nowe. Przejrzał najpierw te starsze.
                Trafił akurat na te, które były w dniu uroczystości z okazji rocznicy powstania Ministerstwa Magii…
Ponownie cześć Miona,
O której dokładnie będziesz na imprezie?
Dokładnie o rozpoczęciu, troszkę później, czy
przed?
Mam nadzieję, że podwózka jest nadal aktualna.
Draco
PS Nie rumień się już tak kotku

                Zaśmiał się cicho. Czyli to tak brzmiał jego liścik, jak byli w biurze.

Hej
Myślę, że będę tuż przed rozpoczęciem.
Tego dokładnie nie umiem ci powiedzieć.
Tak. Ta podwózka jest aktualna. Ale z powrotem,
bo tam jak pisałam w SMS'ie  jadę z Gin i Harrym.
Hermiona
PS Wracaj do pracy kotku

                „Nie rumień się już tak kotku” i „Wracaj do pracy kotku” … Nie miał pojęcia dlaczego, ale go to z lekka rozbawiło.

Zawsze pójdę tam, gdzie Ty,
Moja drogę znaczą, ślady Twoich stóp.
Przystanią moją jest najmniejszy nawet kąt,
tylko w domu twym...
W każdym krańcu świata, będę szukać Cię.
W każdym krańcu świata... tam odnajdę Cię.
Przy Tobie zawsze będę, po tchnienia kres,
ostatnią myśl wśród wichrów i wśród burz.
Ty jeden życia sens... Nas nie rozdzieli nic.
W każdym krańcu świata... Będę szukać Cię...

                Kolejne łzy. Ten list podarował jej w dniu, gdy się jej oświadczył. Kochał ją. Nie mógł nadal pojąć, że umarła. Dlaczego to zrobiła? Nigdy nie uzyska na te pytanie odpowiedzi…

Proszę, wybacz mi - nie wiem co mam robić
Proszę, wybacz mi - nie mogę przestać cię kochać
Proszę, wybacz mi - jeśli potrzebujesz mnie tak jak ja ciebie
Proszę, uwierz mi - każde słowo które wypowiedziałem było prawdą
Proszę, wybacz mi - nie mogę przestać cię kochać

                -Wybacz mi Hermiono… - mówił na głos – Wybacz mi za to wszystko. Jesteś dla mnie nadal ważna… Pokazałaś mi świat. Świat z lepszej strony. Byłaś moją iskierką wiary. Płomykiem, które mi rozświetliło mrok w moim sercu, gdy byłem jeszcze bardzo młody…
                Czytał jeszcze wiele listów. Także ten od Grangerów, Rona, czy inne od Hermiony.
                Sprawdził nowszą kartkę. Były to różne charaktery pisma, jednakże od razu rozpoznał pismo swojej zmarłej żony. Na papierze była tabelka… Kojarzył to skądś… No właśnie! Przecież oni coś notowali, gdy zajęli się tą całą sprawą!

OSOBA PRZYPOMINAJĄCA
MIEJSCE I CEL PRZYPOMNIENIA SYTUACJI
OPIS
SKALA PRZYPOMNIENIA (1-5)
NARCYZA MALFOY
Malfoy Manor -> Wczesne dzieciństwo






------------------------------
Malfoy Manor -> Przez edukacją w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart
Podczas wydarzenia, które działo się w czasach niemowlęcych Dracona, chłopak widział postacie i słyszał ich głosy, przez co przypominał sobie dane sytuacje.
------------------------------
Zdarzenie, które odegrało się między Draconem, a jego ojcem – Lucjuszem – na temat przyjaźni chłopca z córką mugoli. Przypomniał sobie owe zdarzenie.




5




------------------------------



5
JEAN ZABINI
Hogwart -> Różne sytuacje związane z czasami nauki ojca w szkole

Potrafił sobie przypomnieć to, że był na posadzie nauczyciela eliksirów. Jednakże wszystkie sprawy, związane z jego własną rodziną, którą założył, nic nie potrafił sobie przypomnieć.





                    
                     2
BLAISE ZABINI
Hogwart -> Czas, gdy Draco uczył się w szkole

Nie potrafił uwierzyć w to, że zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. Także przeżył szok, gdy dowiedział się, iż rzucił jedno z zaklęć niewybaczalnych na Hermionę – jego żonę.







4
HERMIONA MALFOY
Park -> Poznanie






------------------------------
Nad jeziorem na błoniach Hogwartu -> Zerwanie przyjaźni

------------------------------
Drugi rok -> Boisko Quidditcha -> Nazwanie mnie „szlamą”





------------------------------
Trzeci rok -> Przywalenie w nos





------------------------------
Noc z gwiazdami






------------------------------
Pokój Życzeń
Gdy opowiedziałam mu, jak się poznaliśmy. Po opowieści, zaczął skakać po drzewach. Jednak sobie nic nie przypomniał, co mogło wiązać się ze mną.
------------------------------
Nic sobie nie przypomniał. Jakby w ogóle w historii nie było tego wydarzenia.
------------------------------
Tego zdarzenia nie potrafił przywrócić do pamięci.
Jednakże gdy zasiadł na miotle i wykonał lot na miotle, przypomniał sobie chwile, gdy grał w Ślizgońskiej drużynie Quidditcha.
------------------------------
Owe zdarzenie doszło do jego pamięci, jednakże nie pamiętał, kto go uderzył prosto w nos, nawet gdy owa osoba, zrobiła to ponownie.
------------------------------
Draco dość wiele myślał, patrząc prosto w gwiazdy. Miał nadzieję na to, że nikt go nie opuści. W pewnym stopniu był to pozytywny znak.
------------------------------
Ukazując mu magiczne pomieszczenie, na którym znajdowała się scena z widownią. Dla zabawy, gdy wypowiedział pewne zdanie, przypomniał sobie zdarzenie, które było kiedyś pomiędzy mną, a nim – szczęście w zimie.




3


------------------------------


1

------------------------------




3




------------------------------



3



------------------------------



5



------------------------------




5

                Rozpłakał się po raz kolejny. Najbardziej po tym, gdy przeczytał to, co dokładnie napisała Hermiona, podczas tego wszystkiego. Odłożył makulaturę i ukrył twarz w dłoniach.
                Nie miał pojęcia, że Kaja stoi pod drzwiami i patrzy, jak płacze. Podeszła do niego cicho, a gdy była naprzeciwko niego szepnęła:
                -Nie płacz tato…
                Odsłonił twarz. Uśmiechnął się lekko, kiedy ją ujrzał. Miała leciutki uśmiech na swojej twarzy. Chwycił ją pod pachami, uniósł i usadowił ją na swoich kolanach. Przytuliła się do niego.
                -Mamusia by nie chciała, byś płakał… - mruknęła, przypominając sobie słowa, które usłyszała od blondyna w lesie.
                Pocałował ją w czubek głowy.
                -Nie płaczę. Po prostu za nią tęsknię i jestem smutny, gdyż nie możesz się do niej przytulić… - szepnął, po czym oparł głowę o jej włosy.

                Nie wiedział, jak to się wszystko potoczy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jednak jest tak bowiem... nieplanowany rozdział.
Oglądając dzisiaj na polskim "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" przypomniało mi się, że nie dodałam tego, co planowałam od początku "Till I Forget". Tutaj to macie :)
Tutaj głównie jest Draco z Kają... Tak jakoś wyszło :D .
Pozdrawiam i... do środy! ;*
Kaja
Dedykacja dla Olciak z okazji jej wczorajszych urodzin! <3
PS : Zapraszam na Prolog http://tajemnica-dramione.blogspot.com/ oraz bloga "Explore Me Again" -> http://poznaj-dramione.blogspot.com/

sobota, 25 stycznia 2014

14.2 ~~ Los Angeles na przykład!

Rozdział 14.2
Los Angeles na przykład!

                Krzyk bólu. Ból był taki ostry, że nie umiała wytrzymać i wypuściła łzy. Czuła, jak po jej ciele przybijają się ostrza. Nie potrafiła wytrzymać. Jednak nic nie mówiła. Nie podawała żadnych informacji na temat jej matki.
                Gdy Cormac po dłuższej chwili opuścił różdżkę, to nadal była odrętwiała. Nie umiała wstać.
                -Gdzie mieszka twoja matka?! – syknął.
                -Nie przełamiesz mnie, sadysto pieprzony!
                Sama się zdziwiła temu, że użyła przekleństwa. Jednakże nie umiała się powstrzymać. Rozgniewał się bardziej.
                Kolejny Cruciatus.
                Kolejny ból.
                Kolejny, głośniejszy krzyk.
                Kolejny gorzki szloch.
                Miała dość.
                -GADAJ!
                -Ani… mi… się… śni…! – wydukała.
                -Widzę, że ci jeszcze mało. Cru…
                Nie zdążył dokończyć.
                Od tyłu, uderzyła go jakaś osoba, jakimś kijem, który przez uderzenie połamał się na pół. Kaja przez zaszklone oczy umiała rozpoznać twarz Andrewa. Na jego twarzy było zdecydowanie. Jednakże w jego tęczówkach palił się gniew zmieszany z złością i nienawiścią. McLaggen upadł na ziemię. Rudowłosy podbiegł do przyjaciółki i pomógł jej wstać. Miała jeszcze siły. Podał jej jakiś eliksir.
                -Co… co to jest? – zapytała.
                -Eliksir na wzmocnienie. Tata mi zawsze daje na wszelki wypadek. Na szczęście tego nie „skonfiskowali”.
                Szatynka wzięła kilka łyków, po czym od razu była pobudzona i pełna energii.
~*~
                -A co jak ona…?
                -Nie dopuszczaj nawet takiej myśli do siebie! – skarcił ją blondyn.
                Byli właśnie w lesie. Postanowili dojść do domu McLaggena przez skróty. Zostawili samochód na podjeździe i zmierzyli wzdłuż leśnej ścieżki w odpowiednim kierunku.
                -Ale…
                -Żadnego „ale”, Hermiono! Ona żyje i zaraz będzie przy nas!
                -Boję się o nią. – Usiadła na boku ścieżki, na trawie. Mężczyzna zatrzymał się i przykucnął naprzeciwko niej. Ujął delikatnie jej dłonie w swoich.
                -Jest zdrowa. Żyje. Jestem tego pewny.
                -Skąd możesz być?!
                -Zaufaj mi. Ona żyje. Przysięgam.
                Przytaknęła lekko głową i wstała. Zmierzyli dalej, tyle że szybszym krokiem.
~*~
-Dobra, Kaja… To… CO ROBIMY?! – wrzasnął przerażony Andrew.
-Daj mi pomyśleć! – zawołała.
Byli w pułapce. Opierali się plecami o marmurową ścianę. Czuli, że jak coś nie wymyślą, to zostaną zabici przez Cormaca McLaggena.
-Umiesz już czarować?
-Człowieku! Dopiero mam pięć lat, a ty już masz sześć! Nie kontroluję! Trzeba wykorzystać przemoc fizyczną. – Wzięła wdech. – Raz kozie śmierć…
Szatynka rzuciła się biegiem do mężczyzny, prześlizgnęła się przez jego nogi, zarazem przywalając mu pięścią w członka. Andrew korzystając z okazji, wyminął wroga i razem z przyjaciółką, zaczęli uciekać. Cormac ruszył za nimi w pogoń.
-No i to teraz?
-Jak to co? Wiejemy! – krzyknęła.
-A mój sweter? Zostawiłem tam mój sweter!
-Chrzanić to! Tu chodzi o nasze życie, a ty się swoim swetrem martwisz!
-Gdzie my w ogóle biegniemy?
-Nie mam pojęcia! Prosto przed siebie!
-Cholerka! Tyle adrenaliny jeszcze w życiu nie miałem!
-Nie tylko ty!
-Nie uciekniecie przede mną, gówniarze! – usłyszeli McLaggena.
-Dajesz! Lecimy do innego miasta! – rzucił rudy.
-Niby gdzie, wariacie?!
-Los Angeles na przykład!
-To se tam leć! Ja zostaję w Londynie! – Spostrzegła jakieś dwie, długie deski. Przybrała tempa i w biegu chwyciła za przedmioty. Jedną dała chłopakowi, a drugą zostawiła dla siebie.
-NINA! – zawołała niebieskooka, kiedy naprzeciwko spostrzegła znajomą postać.
-Wy uciekajcie. Ja się nim zajmę.
Dzieci biegły dalej, wyminęły Snape’ową i usłyszały za sobą odgłosy dość mocnych uderzeń. Kobieta pobiła mężczyznę do nieprzytomności.
~*~
                -Jest… Jesteśmy na miejscu. Musimy się skradać, by…
                Nie dano mu dokończyć, gdyż Hermiona wyskoczyła zza krzaków i pobiegła w stronę drzwi wejściowych, wyciągając swoją różdżkę. Draco przewrócił oczami. I jak miał utrzymać tę kobietę w jednym miejscu?
                Wyskoczył zza rośliny i dogonił towarzyszkę i chwycił ją gwałtownie za ramię, zatrzymując ją.
                -Może chociaż raz mogłabyś mnie posłuchać, kobieto? – szepnął.
                -Oj cicho – jęknęła. – Ja tylko…
                Nagle usłyszeli jakieś wołania.
                -To Kaja! – zawołała przerażona.
                Wyrwała się z uścisku małżonka i wbiegła do domu. Z oddali spostrzegła dwie małe sylwetki, które uciekały.
                -Kaj! – krzyknęła szatynka.
                -Mamo! Uciekaj! – powiedziała, gdy dobiegła do matki i ojca. – On chce cię chwycić! Uciekajcie stąd, nim będzie na późno!
                -Jest już wszystko dobrze. Możemy uciekać – dobiegł ich głos panny Snape. – McLaggen jest nieprzytomny, więc…
                -Nie tak szybko – syknął ktoś z tyłu. Odwróciła się gwałtownie. Był to James.
                -Jeszcze ci mało?! – warknęła w stronę bruneta.
                Uniósł różdżkę, jednakże nie zdążył rzucić żadnego zaklęcia, bo oberwał w tył głowy. Upadł. Za nim stał…
                -NIKODEM! CO TY DO CHOLERY TU ROBISZ?! – zawołała Nina.
                -Ratuję wam życie – powiedział, jakby to było logiczne.
                -PUŚĆ MNIE!
                Gdy Hermiona stała sama, ktoś chwycił ją od tyłu i oplótł ramieniem jej szyję. Był to Cormac.
                -Pożałujesz tego, że nie chciałaś się ze mną umówić i być moją laską – syknął.
                -Zabierz małą i Ninę na zewnątrz – poprosił Niko rudego. Ten przytaknął głową i razem z dziewczynami gdzieś się ukryli, by dojść na dwór. Rozpętała się bitwa. Dalton przeciwko Potterowi, a Malfoyowie przeciwko McLaggenowi.
                Po długiej chwili, Hermionę odrzucono zaklęciem na bok. Draco był teraz sam na sam z wrogiem.
                -Avada Kedavra! – wrzasnął rozwścieczony gospodarz, wymierzając zaklęciem prosto w Malfoya. Zasłonił twarz. Wiedział, że nic już go nie uchroni.
                Zrobiło się ciemnej. Zielony promień znikł. Odkrył twarz. Spostrzegł, że Cormac uśmiechał się jak szaleniec i się teleportował. Blondyn spuścił głowę i doznał szoku. Przykucnął szybko i położył jej głowę na jego kolanach.
                -Hermiona… Hermionka obudź się… - szeptał rozpaczliwie. Patrzył w jej oczy, które obecnie były przerażająco puste i bez żadnych emocji. Nagle coś zaczęło mu przechodzić przed oczami, jak przyspieszone oglądanie zdjęć…

Poznaje Hermionę w parku, po czym rozmawiają i się ze sobą bawią…
~
Spotkanie w pociągu, jak jechali na pierwszy rok nauki w Hogwarcie…
~
Jezioro, nad którym kończy z nią przyjaźń…
~
Boisko i wyzwanie dziewczyny szlamą…
~
Przywalenie mu prosto w nos przez szatynkę…
~
Cruciatus w ogrodzie…
~
Spotkanie w Ministerstwie…
~
Wydarzenie pod kawiarnią…
~
Przybycie dziewczyny, która spotkała go, przytulającego martwe ciało matki…
~
Pogrzeb, a ona przy nim…
~
Rozmowa w centrum handlowym…
~
Spotkanie w restauracji oraz w dyskotece…
~
Uroczystość z okazji rocznicy powstania Ministerstwa Magii…
~
Pierwszy pocałunek z nią i to w dodatku pod jemiołą…
~
Płacząca w domu zastępczych rodziców…
~
Kucająca w łazience przy wannie i trzymająca nad nadgarstkiem scyzoryk…
~
Przygarnia ją do swojego mieszkania…
~
Przyłapuje ją, na czytaniu jego pamiętnika…
~
Wspólne święta…
~
Poproszenie o to, by Hermiona została jego dziewczyną…
~
Wspólne spędzanie czasu wśród postaci z mugolskich bajek…
~
Zabawa na śniegu…
~
Poproszenie o rękę kobiety…
~
Wieść o tym, że Herma jest w ciąży…
~
Ślub…
~
Narodziny bliźniaków…
~
Spoliczkowanie jej przez niego…
~
Jej wyprowadzka do mieszkania Potterów…
~
Porwanie i odnalezienie…
~
I wiele, wiele następnych scen związanych z nią…

                -Obudź się Hermiona. Błagam… nie zostawiaj mnie, tak jak wtedy, gdy cię spoliczkowałem… Zacznij oddychać…
                Nie mógł tego wszystkiego pojąć. Dlaczego umarła? Czemu stanęła w jego obronie? Dlaczego nie pozwoliła na jego śmierć? Dlaczego pozwoliła na uśmiercenie się?

                Rozpłakał się. Ciągle szeptał jej imię jak litanię. Było już za późno. Nic jej nie uratuje.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jednak wcześniej jest rozdział...
Jednak Epilog na STÓWĘ będzie w środę. Jest to ważny dla mnie dzień, tak samo jak te opowiadanie, więc sądzę, że pewne rzeczy, które zakończę w moim życiu, zakończę także tego bloga.
Właśnie...
Założyłam już bloga "Stay With Me" -> http://tajemnica-dramione.blogspot.com/
Teraz napiszę do niego Prolog, albo pierwszy rozdział... Może...
Jeszcze muszę napisać notkę na foreverandever ...
Pozdrawiam i do następnego (kompletnie ostatniego) rozdziału!
Kaja.
PS : Epilog jest już skończony... Jednak dalej utrzymuję się terminu. Do środy nic mi się nie uda napisać... 
PPS : http://poznaj-dramione.blogspot.com/ :D

piątek, 24 stycznia 2014

14.1 ~~ Nic nie powiem!

Rozdział 14.1
Nic nie powiem!

                -Pokaż się! – zawołała.
                Było ciemno. Czuła, jak ogarnia ją chłód. Zadrżała z zimna. Nie miała żadnego sweterka. Kompletnie nie wiedziała, gdzie się znajduje. Rozejrzała się. Nie było żadnego okna, więc światło dawały tylko zapalone pochodnie. Dotknęła ściany i opierając rękę o nią, szła przed siebie. Nagle coś wyczuła. W świetle pochodni przeczytała wyryty napis.
                -This ist the end… - przeczytała szeptem. – Jak to koniec?!
                Oddaliła się od ściany przerażona. Tym razem naprawdę ogarnął ją strach. Nie miała żadnego „ochroniarza” … Tak by chciała móc wyczarować patronusa i wezwać rodziców na pomoc, jednak nie miała nawet jeszcze własnej różdżki!
                -Masz się pokazać! – krzyknęła. – Nie bądź tchórzem, bo i tak pożałujesz!
                Brak odpowiedzi.
                Rozejrzała się ponownie i spostrzegła na ziemi dość gruby kij. Szybko chwyciła za przedmiot. Czuła się odrobinkę bezpieczniej. Nagle na kogoś wpadła. Przestraszona, przywaliła komuś kijem w rudą czuprynę.
                -Aua… - odezwał się głos jakiegoś chłopca. Rozpoznała go.
                -Andrew? Andrew Cant?
~*~
                -Draco szedł jak naładowana bomba. Zmierzał do Biura Aurorów. Nie wiedział, co się dzieje „z jego księżniczką”. Dlaczego ją porwano? Wpadł do jednego z gabinetów.
                -Potter! – Podszedł do biurka. – Dawaj mi namiary na Corcama McLaggena!
                -Ja nie mam jego dokumentów!
                -DAWAJ MI NAMIARY NA McLAGENNA! – ryknął, uderzając pięścią w powierzchnię mebla.
                -Dobra! Będziesz je miał za godzinę.
                -O nie, nie, nie! Chcę je TERAZ! W TEJ CHWILI! – wrzasnął.
~*~
                -Nie ma nigdzie wyjścia.
                Do Kai i Andrewa, dołączyła dorosła kobieta. Gdy ujrzała małą, przeraziła się.
                -Nina – odezwał się chłopak. – To jest moja przyjaciółka. Kaja Malfoy.
                -Moja imienniczka – odparła, nim zdążyła się ugryźć w język. – To baaaaardzo długa historia – dodała widząc zdziwione spojrzenia dzieci. – Jak cię dorwał? – spytała niebieskookiej.
                Dziewczynka opowiedziała, jak chciała sobie kupić truskawkowego loda, a McLaggen ją porwał, mówiąc, że truskawkowe już mu się skończyły i musi pójść do samochodu. Oczywiście najpierw rzucił na nią Imperiusa.
                Snape’owa poczuła się temu wszystkiemu winna. To dla bezpieczeństwa Malfoyów ukrywała się przez pięć lat. Znała ich adres zamieszkania, dzięki Jean. Właśnie razem z Jamesem się ukrywali przed Cormaciem – większym szaleńcem, niż być w szkole.
                -Dlaczego tak w ogóle cię porwał? – zapytał Cant. Jego brązowe oczy zabłysnęły troską.
                -Nie mam pojęcia, Andrew… Jednak… Chwila… Coś się przepytywał o mojej matce…
                -On chce dorwać twoją matkę, Kaj – odezwała się szatynka.
                Malfoyówna przeraziła się jeszcze bardziej. To dlatego tak bardzo się zaciekawił jej rodzicielką… Na szczęście nie powiedziała, gdzie mieszkają, gdzie jej rodzice pracują… Głupia przecież nie jest!
~*~
                -Hermionka! Mam!
                Do salonu wbiegł Dracon. Miał przy sobie jakąś teczkę. Opadł szybko na fotel i położył przedmiot na stoliczku. Kobieta usiadła na kanapie naprzeciwko, próbując ukryć łzy. Drżała ze strachu. Nie miała pojęcia, co się dzieje z jej córką.
                Blondyn wyciągnął jakieś papiery z wnętrza teczki i je przeglądał.
                -Gdzieś tutaj… - mówił, nie odrywając wzroku od papierów – Powinno tu być… Data urodzenia, to nie… Imiona rodziców… MAM!
                -Co masz?
                -Wiem gdzie mieszka. Higwlley Street. To… wiele kilometrów stąd.
                -Jedziemy! – zawołała, podrywając się energicznie z miejsca i ruszając do wyjścia, chwyciła kluczyki, leżące na półce.
~*~
                -A ciebie kto porwał, Nina?
                Szatynka przełknęła głośno ślinę.
                -Przez Pottera.
                -Mojego wujka? – zszokowała się.
                -Nie, nie przez Harry’ego… Przez jego syna, Jamesa.
                -Przecież on nie żyje! – wrzasnęła.
                -Żyje. Jest to także długa historia. Dość przykra…
                -Słuchajcie… musimy stąd jakoś uciec – odezwał się brązowooki.
                -I niby jak to chcesz zrobić, Andrew? – spytały jednocześnie.
                Złapał za kij, który dalej trzymała jego przyjaciółka, przyciągnął go do siebie i uśmiechnął się chytrze.
                -Użyjemy przemocy fizycznej.
                -Pogięło cię! – skarciła go pięciolatka.
                Nagle otworzyły się drzwiczki, które były zamykane na klucz, by nie mogli uciec. Stanął w nich James Syriusz Potter.
                -Masz nas wypuścić, Potter! – syknęła Nina.
                -Weź się odpieprz. Widzę, że po tym języczek bardziej ci się wyostrzył. Nie będzie to długo trwało, nim znów bardziej cię załamię… - uśmiechnął się chytrze.
                -Ty dupku… - Zaczęła do niego podchodzić, a gdy chciała go uderzyć, popchnął ją z całej siły i upadła na podłogę, łamiąc sobie przy tym rękę.
                -Kaja! Idziesz ze mną! – syknął w stronę swojej małej kuzynki.
                Nie podeszła do niego, tylko do panny Snape. Ujęła delikatnie jej ramię, jednak mocno ją to zabolało. Jęknęła cicho z bólu.
                -Kaja! Bo inaczej sobie pogadamy – zmierzył wzrokiem dziewczynkę.
                Wstała i spojrzała na niego, gniewnie przymrużając oczy.
                -Masz się odpieprzyć od nas wszystkich! Masz się odwalić od mojej rodziny, jak i innych!
                -Oż ty mała gówniaro…
                Podszedł szybko do niej i chwycił ją mocno za ramię, co ją zabolało, i pociągnął za sobą, zatrzaskując za sobą drzwiczki i zabezpieczył je zaklęciem. Szatynka wyrywała się z jego ścisku, jednakże bardziej wbił swoje palce w jej delikatną skórę. Znienawidziła już tego człowieka. Wprawdzie nie widziała go jeszcze ani razu, gdyż dopiero miała pięć lat i urodziła się miesiąc przez bitwą, gdzie „zginął”. Dlaczego ukrywał się przez McLaggenem, skoro sam dla niego pracuje? Nie umiała tego pojąć. Może miała dopiero pięć lat, to i tak wiele pojęcia, na różne tematy.
                Wprowadził ją do jakiegoś ogromnego pokoju. Co to mogło być? Jakaś komnata? Salon? Najbardziej salon, gdyż znajdował się tutaj kominek, fotele, kanapy, szafki, półki…
                Spostrzegła przy jednym oknie jej oprawcę. W dłoniach trzymał różdżkę, i tak jakby ją badał swoimi opuszkami palców. Gdy usłyszał chrząknięcie bruneta, odwrócił się w ich stronę. Uśmiechnął się z drwiną.
                -Puść ją i zostaw nas samych – odezwał się straszy mężczyzna.
                Zielonooki spełnił rozkaz i oddalił się do jakiegoś innego pomieszczenia.
                Szatynka została z tym psychopatą sama. Dlaczego nie chwyciła kija i przyłożyła swojemu kuzynowi? Jednakże… znając wszystkie możliwości, jej „kochany kuzynuś” gdzieś by tę „broń” wyrzucił.
                -Czego ode mnie chcesz?! – warknęła.
                Nie zamierzała używać w stosunku do tego człowieka zwrotów grzecznościowych, mimo że rodzice ją uczyli, by miała szacunek do ludzi starszych.
                -Czy Hermiona nie nauczyła cię, że do innych ma się SZACUNEK?!
                -Dla takich cepów jak pan, to nie – napyskowała.
                -Przeginasz kochanieńka… przeginasz.
                Podszedł do niej. Nawet nie zadrżała. Miała obojętny wyraz twarzy. Ojciec uczył ją, żeby wrogu nie ukazywać twarzą, co się czuje. Może nie była w tym mistrzem, ale jednak jej się udało.
                -Gadaj, gdzie mieszka twoja matka.
                -Nic nie powiem!
                -GADAJ! – ryknął, policzkując ją.
                Zaszkliły jej się oczy, jednak nie wypuściła ani jednej łzy. Musiała być silna.
                -Takiego! – Pokazała rękami dość… nietypowy gest. Nie mogła uwierzyć w to, że pokazała dorosłej osobie środkowy palec. Wróć! Środkowe PALCE!

                -Skoro nie chcesz powiedzieć… - oddalił się od niej. Wymierzył w nią różdżką. – CRUCIO!  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisane podczas słuchania tego:
Jakoś tak... Czuję właśnie te słowa :)
------------------------------------
Rozdział jest. 
Jednak postanowiłam podzielić go na dwie części.
Epilog już mam napisany...
Dobra... tylko muszę coś pozmieniać, dokształcić, itp.
Druga część 14 rozdziału PRAWDOPODOBNIE we wtorek.
A w środę o godzinie 18:00 będzie Epilog.
Pozdrawiam.
Dedyk dla Dragon Eye oraz Olciak.
No! Nie mogę o NIM zapomnieć!
Dla Nikodema także! <3
Kaja.

PS Jeżeli chodzi o informowanie...
Uprzedzam, że nie zawsze uda mi się poinformować o rozdziałach.
Znaczy... 
Jak będę się spieszyła, dodam szybko rozdział i będę musiała uciekać...
Jednakże będę się starała powiadamiać NA BIEŻĄCO ;*