niedziela, 23 lutego 2014

Odcinek 5 : Ratunek

Tym razem ponownie dopiska na początku XD .
Nie wiecie jak bardzo Wasze komentarze dają kopa wenie XD . 
Aż zarywam nockę (z 22 na 23 lutego xD) by napisać ten rozdział XD .
Za krótką treść przepraszam, ale jakoś tak wyszło XD .
Na pasku bocznym, gdzie macie linki do moich blogów, jest dodany nowy ;3 . Chętnych zapraszam ^.^ .
Życzę miłej lektury ;3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
  Hermiona spuściła łeb i oddaliła się od swojej kryjówki, z której "podglądała" towarzyszy. Zmierzyła w stronę miejsca, gdzie były jabłonie. Nabrał ją apetyt na jabłka. Ona często jadła jabłka. Jeszcze jak była mała. 
  Naprawdę się zmienił... pomyślała.
  Widać to było na kilometr. Draco naprawdę przechodził metamorfozę. Teraz sobie nie wyobrażała życia bez droczeń z nim. Polubiła go. Nie potrafiła tego ukryć. Była świadkiem jego przemian. Codziennie była zamknięta z nim w jednej - i to niewielkiej! - zagrodzie.
()
  Draco obdarzył przyjaciela spokojnym spojrzeniem, jednakże w jego oczach był smutek. Tak nie do tematu... Malfoy dalej nie wiedział, jak się Zabini tutaj dostał. Wiedział tylko tyle, że mieszkały tutaj jego starsze siostry, że trzy dni temu strącił siostrzeńca Diabła - za co mu się oberwało - a więcej tu już nie wiedział.
  Ciemnoskóry zaś wstał, wziął do dłoni koc, który przewiesił przez drewniany płot zagrody i podszedł do bramy, którą otworzył, ale nie wyszedł z ogrodzenia. Mustang patrzył na niego z nieukrywanym zdziwieniem.
  -Leć - odezwał się tylko Blaise.
  Przyjaciel zdawał się nie zrozumieć o co chodzi drugiemu Ślizgonowi. Zabini wywrócił oczami.
  -Leć. Zburzyłeś mur, który postawiłeś razem z Granger. Możesz pójść na ostatni rok nauki.
  -A ty...?
  Brunet chyba go zrozumiał. Owszem. Był przez chwilę rankiem u McGonagall, która umożliwiła mu to, że będzie rozumiał, co Draco i Hermiona będą mówili.
  -To długa historia...
  -Mamy dużo czasu.
  Westchnął.
  -Nie za dużo... Muszę po prostu tutaj zostać.
**
  Pastwiła się pod jabłoniami. Rozmyślenia kierowały się ku wspomnieniu tego, jak pierwszy raz widziała Dracona, który okazał czułość. Wtedy jak "potrącił" siostrzenicę przyjaciela. A potem te wyznanie i gest... Nadal nie mogła uwierzyć w to, że to wszystko wina jego ojca. Młody dziedzic nie miał dzieciństwa, do którego chciałby wrócić wspomnieniami...
  -Granger...!
  Uniosła leniwie łeb, ale także zaskoczona, słysząc głos młodego arystokraty. Podbiegł do niej, jakby uradowany
  -Co jest, Malfoy?
  -Lecimy!
  -Gdzie? - Spojrzała na niego nie kryjąc zaskoczenia.
  -Do Hogwartu.
  Oddalił się od niej w kierunku "wolności". Ciągle na nią patrzył. Zdziwiło go to, że dziewczyna nie idzie za nim.
  -Malfoy... - zaczęła niepewnie. - Ja nie wracam...
  Ogierowi zmienił się wyraz oblicza. Podszedł do niej.
  -Dlaczego?
  Spojrzała tylko tęsknie na "wioskę" , znajdującą się wiele metrów dalej. Towarzysz zrozumiał.
  -Granger... Nasz świat jest w Hogwarcie, Londynie... - próbował ją przekonać, sam nie wiedział dlaczego. Nawet nie zwrócił uwagi na to, iż użył wyrażenia w postaci "my".
  -"My" ? Draco... Twój świat jest w Hogwarcie, owszem, ale nie mój... Jestem z innego świata... świata mugoli...
  Posmutniała. Owszem, była może czarownicą, ale nie taką, jak jej towarzysz. Była szlamą, a on czysto krwistym arystokratą.
  Podszedł jeszcze bliżej niej. Oparł swój chrap o czoło partnerki. Ta przymknęła powieki.
  Przy Ślizgonie ostatnimi czasy czuła się... inaczej. Tak jakby... lepiej? Nie okazywał wobec niej jak zwykle kompletną obojętność. W środku niej coś zabiło mocniej.
  -Może i tak, ale jesteś w pewnym sensie wyjątkowa... - oznajmił, ciągle stojąc z nią w tej samej pozycji.   Nie chciał się od niej oddalać. Teraz sobie wyobraził swój ostatni rok nauki bez niej. Uświadomił sobie, że to nie byłoby to samo co kiedyś. Tęsknił by za nią w jakiś sposób.
  -Jednak chcę tutaj zostać, Malfoy.
  -Czemu?
  -Powiedziałam ci. Nie jestem taka jak ty. Nie jestem czysto krwistą czarownicą.
  -Ale za to ambitną - oznajmił, nim zdążył ugryźć w język. Oderwała się od niego i spojrzała mu w oczy.
  -Czy właśnie Pan Idealny, Dracon Malfoy powiedział, że jestem ambitna?
  -Owszem.
  -Ja po prostu... ja...
  TSCHUUUU ! *
  Rozmowę dwóch zwierząt przerwał strzał z pistoletu. Energicznym ruchem głów, zwrócili spojrzenia w stronę, gdzie były postawione namioty. Potem spojrzeli na bok.
  -To ten Jack Cant! - zawołała przerażona.
  Ruszyła w stronę miejsca, gdzie miał rozlec się atak, jednak Draco ją zatrzymał, doganiając ją i stając przed nią.
  -Nie idziesz tam!
  -Bo co?! Nie będę się stosowała do twoich poleceń, Malfoy!
  -Głupia! Czemu chcesz ich ratować?
  Sam chciał tam pobiec. Pomóc osobie, która przyjaźniła się z nim od dzieciństwa.
  -Nie zostawię mojego przyjaciela.
  I puściła się biegiem, wymijając szybko arystokratę. Wiedział, że chodzi jej o Blaise'a. Tak: Przez ten krótki czas ta dwójka się między sobą zaprzyjaźniła.
  Gdy otrząsnął się z szoku, ruszył w pogoń za nią. W głębi duszy nie chciał, by się stała jej jakakolwiek krzywda. Ruszył ku ratunkowi małej wioski. Ku ratunkowi Zabiniego. Ku ratunkowi Granger.
||
  Przez panikujących ludzi, którzy próbowali się ukryć przed umundurowanymi napastnikami z Jackiem Cantem na czele, ograniczali mu tempo. Chciał jak najszybciej znaleźć upartą Gryfonkę, która jak zwykle postawiła na swoim i tutaj przybyła. Rozglądał się "panicznie" po otoczeniu w poszukiwaniu swojej zguby. 
  Ujrzał ją po chwili, a na jej grzebiecie był właśnie czarnoskóry przyjaciel z maczetą w dłoni. Mustang ruszył w ich stronę. Chciał ich wyciągnąć. Wyciągnąć z niebezpieczeństwa. Nie mógł tego zrobić podczas II Bitwy o Hogwart, ale mógł teraz.
  -GRANGER DO CHOLERY! - ryknął, jednak zdawało się, iż go nie usłyszała. Ruszyła dalej przed siebie, kierując się ku rzece. 
  Ponownie puścił się w pogoń za młodą Gryfonką.
  Ujrzał nad brzegiem rzeki właśnie przywódcę napastników, który miał w dłoni pistolet. Blaise chciał zaatakować wroga, jednak Hermiona widząc broń, przeraziła się i stanęła na tylnych nogach, wymachując obronnie przednie kończyny. 
  TSCHUUUU ! *
  Kolejny strzał. Kula przebiła się przez skórę klaczy w piersi, przez co wpadła razem z chłopakiem do wody. Mężczyzna szybko złapał się w wodzie za wystającą skałę. Malfoy przywalił z całych sił kopytem prosto w krocze sprawcy tego "wypadku" , przez co wpadł do rzeki.
  Mustang spojrzał prosto na przyjaciela.
  -Wybacz.
  I wskoczył do wody, puszczając się falom wodnym. Teraz chciał ratować Granger. Jego BYŁEGO wroga.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* - nie mam pojęcia, jak napisać dźwięk strzału z pistoletu XD
Pozdrawiam i weny!
Kaja.
NOWY ROZDZIAŁ PLANOWANY NA 28 LUTEGO ! OK GODZINY 20-21 ! :D

piątek, 21 lutego 2014

Odcinek 4 : Uparta Granger

PRZECZYTAJ !
Tym razem dopiska na początku...
Chciałam tylko poprosić o to, by zrozumiano o co mi chodzi...
Pod ostatnim odcinkiem, pojawił się komentarz od pewnego anonima... Po przeanalizowaniu jego komentarza (odpowiedziałam oczywiście na niego) chciałabym tylko powiedzieć... Nie "ukradłam" fabuły z filmu "Mustang z Dzikiej Doliny". Tylko się na tym filmie wzoruję. Dzięki niemu przyszedł ten pomysł. Wydarzenia owszem... mogą Wam się kojarzyć z tą ekranizacją, ale naprawdę... Próbuję coś naprawdę od siebie napisać. Piszę to oczywiście sama, ale... po prostu... podczas oglądania poszczególnych scen, w głowie przychodziły mi wypowiedzi, które mogłyby powiedzieć Draco albo Mionka. Wydarzenia mogą się brać z tego filmu, ale o żadnej kradzieży nie ma tutaj mowy! Staram się o oryginalność dla DRAMIONE ! Staram się także o to, byście mogli powrócić do tej cudownej bajki. Po tym opowiadaniu, będzie kolejne opowiadanie Dramione, tyle że albo z siódmego roku nauki w Hogwarcie, albo drugi semestr szóstego roku. A może nawet i piątego. Trzymając się kanonu sagi Joanny Kathleen Rowling ;3 .
To tyle na ten temat...
Odcinków (wraz z Epilogiem) będzie w sumie 5, albo 6. To zależy ;p .
Zapraszam do czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
  Minęły dwa tygodnie... Okazało się, że tymi dwoma kobietami, są starszymi siostrami Blaise'a. Draco i Hermiona byli zamknięci w jednej zagrodzie. Musieli jakoś ze sobą wytrzymać... Zabini więcej uwagi "obdarowywał" pannie Granger. Draco zauważył, że Blaise zachowywał się... inaczej. Jak dla niego, był zbyt uprzejmy dla Gryfonki. 
  Przez te czternaście dni, znienawidzona przez siebie dwójka codziennie po trzy razy się kłóciła. Jak to można było ująć... Rano jako śniadanie, po południu jako obiad, a wieczorem jako kolacja. Rytuał.
   Czarnoskóry widząc to, postanowił zmienić nastawienie tej dwójki do siebie.
  Pod wieczór zjawił się, mając przy sobie dość grubą linę. Granger i Malfoy akurat byli w trakcie kolejnej kłótni. Gdy usłyszeli chrząknięcie brązowookiego, zwrócili ku niemu wzrok i mieli zdziwiony wyraz.
  Ten bez jakichkolwiek słów, z dwóch końców sznura, zrobił po jednej pętli, które zarzucił na szyje towarzyszy. Podszedł do bramy i otworzył ją.
  -No wychodźcie! Zmieńcie w końcu ten swój "rytuał dnia" , bo to zaczyna być wkurzające.
  Popatrzyli na niego jak na wariata. Ten tylko wywrócił oczami, podszedł do nich, po czym klepnął jednocześnie tę dwójkę w ich zady. Ruszyli przed siebie. Miał głęboką nadzieję, że to wypali.
  -Co my robimy, Granger?!
  -Weź się już zamknij, bo mam dość twoich marudzeń!
  -Nie będę się podporządkował do twoich poleceń, a już na pewno nie Zabiniego. 
  Ogier odwrócił się i mając zamiar wrócić do zagrody, ruszył. 
  Nagle...
  Lina, która wisiała mu na szyi, nie pozwalała mu na to, co chciał zrobić. A konkretniej, to nie pozwoliła na to klacz. Próbował całych sił, by przełamać "moc" towarzyszki, jednak nie spodziewał się tego, iż ma ona TYLE siły.
  -Weź się ogarnij! - syknął w jej stronę.
  -Nie wracamy! - warknęła. - Nie moja wina, że jesteśmy do siebie uwiązani, ale chce się nacieszyć wolnością i możliwości wybiegu, a nie ciągle siedzieć w tym małym pastwisku!
**
   Spacerowali w milczeniu wzdłuż brzegu jeziora. Nie odzywali się do siebie. Pierwszy raz w życiu, Hermionie zaczęło to ciążyć. Przez lata unikała tego Ślizgona jak ognia, ale skoro mają się "zinterpretować"...
  -Coś jesteś małomówny - zagadnęła.
  Ten tylko poszczycił ją spojrzeniem, ale się nie odezwał. Jak mu się nie chciało. Albo inaczej... nie miał ochoty na wymianę zdań, co się z tym wiąże - nie miał chęci na droczenia i kłótnie.
  Pokręciła tylko łbem i zmierzyli dalej. 
~
  Znajdowali się teraz na skraju miejsca, gdzie były o niewielkiej wielkości namioty. Kobiety na zewnątrz przygotowywały w kociołkach potrawy dla swoich rodzin. Usłyszeli jakiś głosik, pełny uradowania.
  -Koniki!
  Była to dziewczynka gdzieś około trzech lat, o czarnych włoskach, sięgających do łopatek, a jej karnacja była ciemna. Przez chwilę przeszło im na myśl, że to córka Blaise'a. Podeszła z szerokim uśmiechem na ustach do Dracona  i objęła jego charpę, nieświadomie ciągnąc konia za skórę. Przez ból, odtrącił energicznie dziewczyneczkę, przez co wylądowała na swoim tyłku. Gdy zaczęła płakać coś ukuło mu w klatce piersiowej. Po raz pierwszy poczuł wyrzuty sumienia.
  Podszedł do małej, trącąc  charpą delikatnie jej czoło. Ta znów się roześmiała i objęła jego łeb. Uniósł ją lekko w powietrzu i postawił na ziemi. Uradowana puściła go, przytuliła się do jego nogi, po czym po chwili wróciła do swojej matki, którą była jedna z sióstr Blaise'a.
  Klacz patrzyła na towarzysza z nieukrywanym zdziwieniem oraz podziwem. Okazał czułość wobec tej drobnej osóbki. 
  -Malfoy...
  Ten tylko krótko na nią spojrzał i spuścił łeb, idąc przed siebie. Nie mógł uwierzyć w to, że jego wróg widział go w chwili słabości. W chwili, gdy zdjął maskę obojętności. Najgorsze było to, że nie umiał znów jej założyć. Nie potrafił.
  -Malfoy... - powtórzyła.
  Nawet na nią nie spojrzał. Dotarli znów do jakiegoś jeziorka i patrzył na swoje odbicie w tafli wody. Stanęła pewnie obok niego, ciągle mu się przyglądając. Zauważyła, że nie był teraz taki jaki był zawsze. Nie stał przed nią ktoś, kto zawsze był zbyt zadufany w sobie. Teraz był... skruszony?
  -Dlaczego tego nie okazujesz na co dzień? - odezwała się ponownie.
  Ten tylko pokręcił głową. Już nie patrzył na swoje odbicie, tylko gdzieś w bok.
  -Proszę... powiedz.
  Nie mogła w to uwierzyć, że kiedykolwiek powiedziałaby do niego takie słowo jak "Proszę" ... Ona także zaczęła się zmieniać, ale najbardziej było to widać u niego.
  -Czemu ukrywasz swoją prawdziwą twarz, przed innymi...?
  Dalej milczał. 
  -Malfoy, odezwij się w koń...
  -Granger do cholery! Po prostu nie mogłem! - przerwał jej, gwałtownie kierując swój wzrok na nią. Przez ten chwilowy kontakt wzrokowy mogła dostrzec w jego stalowych tęczówkach smutek. Kiedy się zorientował, że nie ukrywa ponownie swoich uczuć, przerzucił swój wzrok na taflę wody.
  -Dlaczego? 
  -Jestem na przesłuchaniu, czy jak?!
  Domyślała się, że jej nie odpowie. Taki już Malfoy był.  Jednak szczerze w gdzieś głęboko czasami zastanawiała się, co ukrywa pod tą maską obojętności przez te wszystkie lata. Gdy nastąpiła chwila ciszy, wiedziała, iż nie da rady wyciągnąć tej informacji od towarzysza. Chciała już zawrócić, czy powstrzymał ją głos Ślizgona:
  -Nie potrafiłem. Przez ojca, który ciągle mi wpajał głupie zasady i mówił, że okazywanie uczuć, to oznaka słabości.
  Klacz odwróciła się w jego stronę, pokonała dwa kroki, które ich dzieliły i po prostu - nie wiedziała dlaczego - oparła swój łeb o jego. O dziwo! Nie odtrącił jej.
  Potrzebował tego. Potrzebował uczucia, że chociaż nie jest on komuś obojętny. Chciał czuć. Po prostu czuć. Chciałby się teraz jak małe dziecko przytulić się do piersi swojej matki, czy objąć swojego ojca.
  Dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego zrobiła taki krok? Impuls. Wiedziała, że Draco nie miał łatwego dzieciństwa, ale nigdy by nie pomyślała, że jego własny ojciec powiedział mu, iż okazywanie jakichkolwiek uczuć jest słabością. Wadą. 
  Nie była świadoma tego, że podczas wykonania tego niecodziennego kroku, zburzyła prawie cały mur, który był pomiędzy nimi postawiony, przez te lata.
  Niespodziewanie stało się coś, co zaskoczyło po raz kolejny...
  Malfoy zrobił taki gest głową, że "owinął" przód szyi towarzyszki, przyciskając ją, jakby ją przytulił. Było to niezwykłe uczucie.
~*~
  Minęły kolejne trzy dni...
  Blaise z tajemniczym uśmiechem na ustach, próbował położyć na grzbiecie przyjaciela koc, na którym zamierzał potem usiąść i udać się na "przejażdżkę". Nie było z nim tak łatwo. W końcu Dracze wpadł na pomysł, by podroczyć się z brunetem. 
  Uspokoił się i pokazał gestem ciała, że zezwala na ułożenie na swoim grzbiecie zielono-srebrnego koca. Z wyraźną ulgą na twarzy, ciemnowłosy położył materiał i upewniając się zarazem, położył swoje dłonie na derce i powoli zamierzał zasiąść. Gdy był w połowie do wykonania swojej czynności, mustang podskoczył, odtrącając przyjaciela, przez co zaczynał się śmiać w koński sposób. Gdyby był teraz człowiekiem, powietrze wypełniłby także jego śmiech, ale nie taki z ironią, tylko... szczery. 
  Tą sytuacją był także rozbawiony "poszkodowany". Nie umiał powstrzymać rozbawienia, jakie się w nim obudziło. Widząc szczęśliwego przyjaciela, on także był szczęśliwy. Zmieniał się. Było to widać. Dracon Malfoy naprawdę zaczął zamieniać swój charakter w inny. Albo po prostu... te, które okazywał dotychczas, porzucił gdzieś w dół, a przewyższały kompletnie inne cechy.
  Ogier podszedł do siedzącego na trawie przyjaciela, a ten zaś położył swoją dłoń na jego chrapie. Spojrzał mu w oczy. To samo zrobił koń.
  -Zmieniasz się - odezwał się Blaise. - Nie jesteś już taki, jak kiedyś. Ukazujesz uczucia. Zakopałeś z swoją towarzyszką topór wojenny, albo bym powiedział, że nawet zburzyliście mur. Nie buduj go znów z Hermioną. Jesteś teraz lepszą osobowością, Draconie.
  To zaskoczyło arystokratę. Skąd Zabini mógł wiedzieć, że to on? Że on jest mustangiem, a Granger klaczą pinto? Ciemnoskóry wyczytał te nieme pytanie z stalowych tęczówek towarzysza. Nie ukrywały już uczuć. Granger go zmieniła.
  -Po prostu tylko wy na tym świecie się tak zachowujecie, jak zachowujecie. Znaczy się... zachowywaliście. Nie trudno was rozpoznać. 
  Cały Zabini... On zawsze by go rozpoznał. Jak mógł w to zwątpić?
  Nie mieli pojęcia, że zza krzewów, obserwowała ich Hermiona. Można było przysiąc, że się uśmiechała na ten widok. Przez ten cały czas w innej lokalizacji, wyszedł im na dobre. Nie mogła uwierzyć w to, że Malfoy się zmienia...

czwartek, 20 lutego 2014

Odcinek 3 : Ucieczka

                Zszokowani patrzyli ciągle na ciemnoskórego mężczyznę. Nie potrafili uwierzyć w to, że Blaise Zabini jest tutaj. Jednak najbardziej niedowierzał Draco. Jak jego przyjaciel znalazł się w tej samej lokalizacji co oni.
                -Sir Jacku! – zawołał ktoś z umundurowanych.
                Z jednej z chatek, wyłonił się jakiś mężczyzna gdzieś około czterdziestki. Miał krótkie, rude włosy oraz tego samego koloru wąsa. Był to sir Jack Cant.
                -Oo… Blaise Zabini – odezwał się Cant. – Który to już raz z tym miesiącu?
                Brunet nie odpowiedział, bo wiedział, iż to było pytanie retoryczne. Rudowłosy przeniósł swój wzrok na zagrodę, gdzie stali uwiązani do słupka wrogowie.
                -Przywiązać go do słupka, który jest za granicami tej zagrody. A mustanga i tę klacz odwiążcie. A do tego przygotujcie ją, bo trzeba będzie ją ujeździć.
~*~
                Draco miał nadzieję, że gdy ten szczur powiedział „odwiążcie” myślał, iż będą mogli stąd uciec. Jego jednak ZNÓW uwiązano, tyle że do innego słupka. Do tego, który był przy uwiązanym Blaisie. Chciał się do niego odezwać, lecz przypomniał sobie, że go nie zrozumie. Przeklęta McGonagall!
                Uniósł w końcu głowę, gdy usłyszał wściekłe brykanie Granger. Miała na ogłowiu nachrapnik, a na grzbiecie było czarne, skórzane siodło. W pysku miała wędzidło. Było widać, że nie znosi tych gadżetów dla koni.
                -Blaise do cholery… Zrób coś! – odezwał się koń.
                Wiele by dał, by towarzysz go zrozumiał. Ten tylko zwrócił swój wzrok ku niemu.
                -Nie brykaj tak, bo to piękności szkodzi – zażartował Zabini.
                Ogier pokręcił łbem. Ponownie uniósł wzrok na klacz. Właśnie buntowała się Cantowi. Ten jednak bez jakichkolwiek delikatności, wsiadł na siodło i siłą przywalił o jej zad biczem. W Malfoyu coś pękło.
                Oderwał się energicznie od słupka, przerywając linę i przeskoczył przez ogrodzenie zagrody. W biegu szturchnął mocno w bok Pinto, przez co Jack prawie zleciał z siodła. Zwierzę chwycił za linę, która ciągle była zawieszona na jej szyi i pociągnąwszy gwałtownie, ruszyła tuż obok arystokraty.
                Przeskoczyli razem przez granicę zagrody, skręcając w stronę bruneta. Zniszczyli słupek, Zabini energicznie w biegu wsiadł na grzbiet przyjaciela i w trójkę podążyli ku wyjściu z grodu. Strażnicy próbowali ich przechwycić, ale im się to nie udało. Zniknęli w puszczy.
~*~
                -Dziękuję wam – zagadnął Blaise, gdy byli już bezpieczni i zeskoczył z grzbietu Malfoya.
                -Blaise do cholery! To ja! Malfoy!
                Zabini tylko się zaśmiał.
                -Oj mustaneczku… Tak słodko wyglądasz, gdy brykasz.
                -DIABLE!
                -Ale muszę przyznać, że kogoś mi przypominasz…
                -No a jak inaczej, Blaise? – uśmiechnął się po końsku. – Jak można takiego seksiaka nie poznać?
                -No jak nie mógłbym cię poznać! – zaśmiał się. – Tobias! Długo cię tu nie było!
                Malfoy otworzył paszczę z zdziwienia. Także się zdenerwował. Przywalił czarnoskóremu  w kolano z kopyta. O dziwo! Zabini nawet nie drgnął, tylko na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
                -Dobry strzał – skwintował.
                -Jak żeś się tu znalazł do cholery?! – odezwała się Hermiona.
                -Gadaj w końcu z sensem!
                -Robisz z nas debili!
                -Ten jeden raz poprę Granger!
                -Weź się zamknij, Malfoy!
                Rozległ się głośny śmiech. Zwierzęta spojrzały na towarzysza ze złością. Ten po chwili zagwizdał na palcach. Od obu stron były słyszalne odgłosy kopyt, uderzających o piasek, z którego wyrastały pojedyncze odrośle trawy. Spojrzeli na boki i zjawiły się jakieś dwie kobiety, jeżdżące na pięknych, białych koniach. Przerzuciły liny przez szyje Dracona i Miony. Spuścili łby i bez jakichkolwiek sił, ruszyli razem z Zabinim i dwoma nieznanymi kobietami. Były bardzo podobne do chłopaka.

                Malfoy i Granger nadzwyczajnie się poddali. Nie mieli już sił na to, by zbuntować się trójce nowych towarzyszy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Haha... Wybaczcie, ale... haha XD . Dałam nazwisko "Cant" , bo ciągle jestem związana z "Zakazaną" i ciągle będę z nią związana <3 . W końcu to pierwsza moja historia xD . I jako ciekawostkę... Jeżeli połączyć te całe trzy tomy i gdybym wydała tę historię jako książkę, byłaby taka gruba jak "Harry Potter i Zakon Feniksa" ;3 . A może nawet grubsza XD :D
Odcinek mi się podoba, ale... uwierzcie, albo nie: Namęczyłam się. Coś się ze mną dzieje XD . Nie wiem kiedy następny, bo muszę odespać te cztery noce bezsenności XD . W Wordzie były 2 strony... Ale patrzcie na to z pozytywnej strony! Są krótsze, ale: 
1. Częstsze.
2. Będzie więcej odcinków ;3 .
Pozdrawiam,
Kaja.

PS : Dwie sprawy:
  PS1 : Szukam bety, która zna się chociaż trochę także na koniach. Bo nie zawsze jestem pewna, czy daje dobre nazwy różnych akcesorii dla koni itp xD
  PS2 : Szukam kogoś, kto POTRAFI robić szablony na blogspota. Wiele razy już próbowałam zamówić na jakieś szablonarnii, jednakże mi się nie udawało, a na jeden szablon, czekam już od pół roku. Szablonarka przyjęła, a tuż przed jej notką, gdzie miała oddać prace, odeszła z załogi ... Byłby ktoś chętny do tego, by zrobić dla mnie szablon na TEGO bloga? Jest to dla mnie bardzo ważne. O zwiastunie nic nie mówię, bo mi nic nie wychodzi, więc sobie z tym odpuściłam xD . Znajdzie się ktoś taki, kto umie robić szablony? :) .

PPS : Przybył kolejny pomysł XD . http://problemydracona.blogspot.com/ ! Prolog powinien pojawić się jeszcze dzisiaj. Może wieczorkiem ;3 .

środa, 19 lutego 2014

Odcinek 2 : Przyjaciel

W POPRZEDNIM ODCINKU...
Draco i Hermiona zostali przemienieni w konie. 
Wylądowali nieznanej lokalizacji.
Rozchodzą się na swoje strony...
=====================================

  Hermiona patrzyła na oddalającego się ogiera. Miała mieszane uczucia. Cieszyła się z tego, że sobie poszedł i nie musi się z nim użerać, ale... z drugiej strony ogarnął ją strach i niepokój o tego wrednego mustanga. Chciałaby powiedzieć, osobnika, jednakże teraz gdy jest koniem...
  Pokręciła głową, odwróciła się i galopem zmierzyła w innym kierunku od jej wroga. Nie miała pojęcia, gdzie się udaje. Jak ma wrócić do Hogwartu? Spuściła łeb. Po raz pierwszy w życiu nie miała pojęcia, co zrobić.
~~
  Draco przemierzał przez opustoszałą puszczę. Czuł się dziwnie w tej postaci, w jakiej był obecnej chwili. Najbardziej irytowało go to, że miał ogon. Ale musiał przyznać... Był seksownym mustangiem. 
  -Ciekawe co robi Granger...
  Tak. Zaczęło go to obchodzić. I nie dlatego, że mu na niej zależy, tylko był ciekaw, czy sama coś wykombinuje. Niech okaże się wiedzą, którą tak się "chwaliła" przez te całe lata.
  Ruszył dalej.
  Nagle...
  Usłyszał z wszystkich kierunków nawoływanie... ludzi!
  Rozejrzał się zdezorientowany. Gdy spostrzegł umundurowane postacie, które już szykowały liny do uwiązania go, puścił się biegiem. Był bardzo, ale to bardzo szybki. Wymijał skały, pojedyncze krzewy, a nieznajomi mimo wszystkich jego starań, byli coraz bliżej.
  Po chwili poczuł sznur, owijający jego szyję i pociągnąwszy, upadł na bok.
  -Mamy go! - zawołał któryś z umundurowanych.
*
   Byli tuż przed jakąś bramą do jakiegoś grodu. Przez większość drogi, Draco wyrywał się z całych sił, jednakże na marne. Po raz pierwszy żałował, że nie ma Granger, która na pewno by coś wymyśliła. Kolejny raz zastanowił się, co ta szmalcia porabia.
  Gdy jeden z ludzi podszedł do bramy, by ją otworzyć, wydarzenia zaczęły dziać się w zawrotnym tempie.
  Nie wiadomo skąd, pojawiła się znajoma przez niego klacz o rasie Pinto. Zerwała jakoś liny, uwalniając go zarazem, a gdy chcieli uciec, nieznajomi znów ich złapali i zaprowadzili do grodu. Bez jakichkolwiek działań, zamknęli ich w zagrodzie i uwiązali do osobnych słupków. Klacz próbowała jakoś przerwać sznur, ale na próżno.
  -I no co ci to było, Granger? - odezwał się.
  Spojrzała na niego, robiąc minę zirytowanej.
  -Jakbyś nie zauważył, to ratowałam twój przeklęty zad!
  -Jakoś marnie ci to wyszło.
  -Odezwał się ArcyKsiążę! Wkopałeś nas i tyle.
  -Ja wkopałem?! Nie trzeba było się pojawiać!
  Hermiona pokręciła głową ubolewając nad inteligencją towarzysza.
  -Oj Malfoy, Malfoy... Nie wiem jak i dlaczego, ale jakimś cudem cię zauważyłam, a to, że nie chciałam, by ktoś wyręczał mnie w tym, iż ktoś może cię zabić, to wolałam w tamtej chwili uratować ci dupę. 
  Zapanowała między nimi cisza.
  -Co to za wrzaski? - odezwała się zaskoczona.
  Gdzieś z boku grodu rozległy się jakieś krzyki, głośne rozkazy i tym podobne. Zwrócili swój wzrok w tamtą stronę. Rozpoznali człowieka, który był przetrzymywany przez umundurowanych. Był to...
  -Zabini?! - zapytali jednocześnie nie dowierzając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No... krótko, ale zawsze coś ;)
Kochani czytelnicy jeszcze z "Zakazanej"! Jesteście? Pamiętacie o tym blogu? xD
Dedyk dla: Zielonoo;* oraz... Laurel .
Jeżeli chcecie widzieć, jak wyglądają teraz nasi bohaterowie zapraszam do zakładki : " "Do not leave me alone" - Opowiadanie, Spis Treści i Bohaterowie " ;3 . Blaise'a zaraz dodam xD .
Pozdrawiam,
Kaja.

PS Kto ma też już ferie? ;3

Odcinek 1 : Przemienienie

PRZENIESIONY Z INNEGO BLOGA NA TEGO !

 -Proszę się uspokoić! - skarciła ich profesorka. - SIADAĆ! - rozkazała wskazując na fotele naprzeciwko niej. Zrobili to z nieukrytą niechęcią. - Jak powiedziałam... Będziecie mieli czas do trzydziestego sierpnia. Proszę być cicho - powiedziała, widząc, jak otwierali już usta. - Będziecie daleko stąd. Daleko od Londynu, Hogwartu, ogólnie cywilizacji. Przybierzecie inne postacie. Zamienicie się w zwierzęta. Będziecie mogli się ze sobą porozumieć, ale ludzie nie będą mogli z wami się porozumieć po ludzku. 
  -W jakie zamienimy się zwierzęta? I co to ma wspólnego z Hogwartem? - zapytała z lekka zirytowana szatynka.
  -Hogwart jest powiązany z waszą relacją. Będziecie musieli w końcu zburzyć ten mur, który sobie postawiliście.
  -O jakich zwierzętach mowa?! - syknął Draco.
  McGonagall oparła się o oparcie fotela i zamiast odpowiedzieć Malfoyowi, odpowiedziała to Hermionie.
  -Twoje ulubione zwierzę. Właśnie w nie.
  -Konie?! - zawołała zaskoczona dziewczyna.
  Przytaknęła.
  -Wypraszam sobie! Nie mam zamiaru być żadnym cholernym koniem!
  -Nie ma pan tutaj nic do gadania! Jeżeli chce pan ukończyć szkołę, to musi pan się do tego dostosować. Jeżeli nie ukończysz szkoły, to wylądujesz w Azkabanie za uczestniczenie w gronie Śmierciożerców - oznajmiła całkowicie poważnie, patrząc swoimi oczami prosto w stalowe i lodowate tęczówki Ślizgona. To go przekonało i jako odpowiedź ciężko westchnął.
  -Jak to ma wszystko działać? - spytała Hermiona przerywając ciszę, która nastała w gabinecie.
  -Będzie to działało tak, że gdy będziecie już tymi końmi, będziecie napotykali na niebezpieczeństwa, przez które będziecie musieli przejść pracą zespołową. Przez te lata nauki, wasze kłótnie stawały się coraz gorsze i trzeba ku temu położyć kres.
  -To niby z jakiej rasy będziemy?! - sarknął blond włosy.
  -Panna Granger będzie z rady Pinto, zaś pan Malfoy będzie mustangiem.
  -Kiedy to ma się wszystko zacząć?
  Dyrektorka uśmiechnęła się tylko tajemniczo. Wstała z miejsca, przeszła na drugi koniec gabinetu, a nastolatkowie ją obserwowali i odwrócili się do tyłu.
  -Życzę powodzenia.
  Wyciągnęła różdżkę i machnęła nią, nim młodziankowie mogli zareagować.
  Gabinet zawirował wokół nich i zaczęli gdzieś znikać, w kręcącym się wokół wirze.
***
  Opadli na ziemię. Było bardzo jasno. Chyba była... Czternasta godzina. Dopiero co był wieczór, a tu znaleźli się w środku dnia! Czuli się także.. inaczej. Spostrzegli... Ogony! Wstali, jednakże okazało się, że mają CZTERY nogi! Zaczęli przyglądać się swoim obecnym postaciom. Było tak, jak im powiedziała nauczycielka transmutacji. Ona była pięknym koniec z białą grzywą i ogonem, a jej sierść była biała z brązowymi plamami. On zaś był silnym mustangiem o jasnej pomarańczy sierścią i czarną grzywą oraz ogonem. Ona była piękną klaczą z rasy Pinto, a on pięknym ogierem zwanym mustangiem.
  -Malfoy...? - spytała poruszając swoją paszczą. Osoby, które stałyby gdzieś na boku, usłyszałyby tylko charakterystyczny koński głos. Jednak ci dwoje rozumieli bez problemu to, bo druga osoba chce powiedzieć.
  -Granger...? Co u licha...? Gdzie my jesteśmy?!
  -Na pewno w jakieś lokalizacji... - spojrzała bezpośrednio na towarzysza. Miał te same tęczówki co w postaci ludzkiej. Stalowe, pełne chłodu i lodu, ale także tajemnicze. Ona zaś posiadała te czekoladowe oczy, które zawsze były wypełnione radosnymi iskierkami.
  Mustang wywrócił oczami i pokręcił delikatnie głową na boki. 
  -To ja wiem, ale gdzie dokładnie?
  -A co ja jestem?! Encyklopedią? Globusem?
  -Co to globus?
  -Z kim ja muszę żyć... Dobra... Co robimy?
  -My? Ja nie mam zamiaru z tobą nigdzie łazić! Sama sobie radź.
  Ogier wyminął towarzyszkę, nie zaszczycając jej ani spojrzeniem/ 
  -A ty?
  Zatrzymał się. Odwrócił swoja głowę w jej stronę. Wyglądała na... zmartwioną?
  -Ja jestem Malfoyem. Malfoyowie zawsze sobie dają radę. 
  I odszedł tylko sobie znanym kierunku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słowa "wypowiedziane" przez naszych bohaterów w postaci koni będą zawsze pisane z uchyloną czcionką.
No... Mam nadzieję, że pomysł na Dramione jest oryginalne :D
Pozdrawiam,
Kaja.
PS Zwiastun jest w trakcie tworzenia :D . Może zajmę się nim dokładniej w nocy ;3
Pamiętać!
Brak komentarzy = Brak rozdziałów
------------------------------------------------------------
No... Czyli drugi odcinek będę już normalnie tutaj dodawała ;)
O opowiadaniu i spis treści z "Zakazanej" jest już "ogarnięte" w zakładkach ;3 . 

Wstęp

PRZENIESIONE Z INNEGO BLOGA NA TEGO !

  Dracon Lucjusz Malfoy oraz Hermiona Jean Granger mają zamiar razem ze swoimi przyjaciółmi wrócić na ostatni rok nauki w Hogwarcie. Otrzymali zezwolenia od dyrektorki - Minervy McGonagall.
  Jednakże...
  Był pewien warunek...
  Nie znali go.
  Mieli się stawić w jej gabinecie dnia trzydziestego pierwszego lipca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego roku. To było właśnie następnego dnia.
  Niestety...
  Ta wymieniona na początku dwójka byli największymi wrogami numer jeden. Od ich pierwszego spotkania zbudowali ogromny, potężny mur, który ich dzielił. A największym tego powodem były ich statusy krwi. Mężczyzna o blond włosach i stalowych oczach był arystokratą czystej krwi, zaś kobieta o bujnych, brązowych lokach i czekoladowych oczach pochodziła z rodziny mugoli.
~*~
  Przez całą podróż w ogóle się do siebie nie odzywali. Byli w oddzielnych wagonach. Nie przeszkadzało im to, wręcz przeciwnie. We wnętrzu pryskali z radości, że nie będą musieli znosić swojego towarzystwa w pociągu. 
***
  -Uważaj jak leziesz! - warknęli na siebie w tym samym czasie, gdy zamyśleni zderzyli się w korytarzu jednego z wagonów, gdzie mieli już wyjść na stację w Hogsmeade. - Nie gadaj w tym samym czasie co ja! - zawołali razem. - Chociaż dzisiaj sobie odpuść, bo wiadomo, jak to się skończy!
***
  Brązowowłosa wypowiedziała hasło do posągu, który posiadał wejście do ich celu. Figura drgnęła i zaczęła się powoli obracać wokół własnej osi, unosząc się ku górze i ukazując schody. Obydwoje stanęli na schodku i czekali, aż w końcu doją na szczyt.
  Posąg się zatrzymał, a dziewczyna od razu podeszła do drzwi i zapukała do nich. Gdy odzyskała odpowiedź, położyła dłoń na klamce, nacisnęła ją i otworzyła wejście.
  Gabinet nic się nie zmienił. 
  McGonagall siedziała na fotelu po drugiej stronie biurka. Uśmiechnęła się do szatynki, która odwzajemniła ten gest. Kiedy ujrzała dziedzica Malfoyów tylko skinęła głową, na co on się lekko ukłonił. Maniery.
  -Cieszę się, że w końcu dotarłaś, panno Granger. No i pan Malfoy - dodała od niechcenia.
  -Jaki warunek mamy spełnić? - odezwał się w końcu z lekka zirytowany.
  -Streszczę... Będziecie musieli się zinterpretować. A będziecie musieli tego dokonać w ciągu miesiąca. A dokładniej do trzydziestego sierpnia tego roku. 
  -ŻE CO?! - ryknęli jednocześnie nastolatkowie patrząc na dyrektorkę jak na wariatkę.

wtorek, 18 lutego 2014

! WAŻNE !

Dobra... na początek...
1. PDF
Teraz będę mogła dać TYLKO tym osobom, które komentowały "Till I Forget" oraz tym, które jeszcze podczas pisania tej historii usprawiedliwiały się z tego, że nie dają rady przeczytać (mówię o Tb no Tośka ;3 ) Oraz tym, którzy mnie normalnie wspierali w tym. Nie chodzi mi teraz komentarzami.

A TERAZ POWÓD TEGO POSTA !
W niedzielę, albo wczoraj (już sama przez ferie straciłam poczucie czasu xd) założyłam nowego bloga dramione... Potem sobie tak przeglądałam tutejszego bloga i no... Wiele osób go odwiedzało i obserwuje... Postanowiłam, że powstały już wstęp i rozdział przeniosę tutaj i zacznę normalnie publikować od drugiego rozdziału :) .
Jak na razie będę chciała tutaj "ogarnąć" właśnie sprawy dotyczące "Zakazanej" i tego nowego opowiadania o tytule "Do not leave me alone" - Dramione .

Pozdrawiam,
Kaja.