środa, 31 grudnia 2014

8.2 ~~ Oszalałeś

                Dowiedziała się, że transport, na którym Stephan miał wypadek nie uległ żadnym uszkodzeniom nie licząc parę rys. Nie wiedziała jak to było możliwe. Dwukołowiec miał tylko parę rysek, a kierowca leżał w śpiączce z zagrożeniem życia. Było to dla niej całkowicie niesprawiedliwie. Odkryła również, że motocykl stoi na posesji domu jego rodziców.
                Podążyła do swojego pokoju, wchodząc przez okno. Sięgnęła szybko po jakąś kartkę i długopis, po czym napisała szybki list. Złożyła go na cztery części i postawiła na biurku. Zdjęła swój naszyjnik, który otrzymała na swoje szóste urodziny od całej swojej rodziny, czyli Dracona, Hermiony, Harry’ego, Jean, Jasmine i Alexandra.
                Rozejrzała się po swoim pokoju. Podjęła kolejną decyzję. Wiedziała, że tym złagodzi jakoś ból swoich najbliższych. A chciała także za wszelką cenę ratować Stephana. Nikogo nie było także w domu, dlatego skradła się szybko do schowka swojego ojca. Wyciągnęła parę składników i wybiegła z budynku, zamykając oczywiście za sobą drzwi. Wbiegła do lasu po czym, klękając, zaczęła przyrządzać pewny eliksir. Zajęło jej to około trzech godzin, jednak się w końcu udało.
                Przymknęła powieki, objęła fiolkę dłońmi i nagle naczynie zniknęło. Magią przeniosła na biurko, obok pozostawionego przez nią listu. Miała nadzieję, że magiczny napój zadziała, mimo że minęło wiele lat po pewnym wydarzeniu.
                Podniosła się z ziemi i się rozejrzała.
Postanowiła.
Może ocalić wiele istnień za jednym razem.
                Pobiegła na posesję Cantów. Wiedziała, gdzie chowają wszelkie klucze, więc była pewna, że znajdzie te odpowiednie. Ściągnęła je z haczyka. Włożyła. Nie założyła kasku. Nie miała po co. Wsiadła na motor. Zabrzmiały jej w uszach pewne słowa, które śpiewał jej jakiś czas temu jej przyjaciel:

Podpisałeś papier, by być dawcą honorowym.
Że będziesz sam w potrzebie to nie przyszło Ci do głowy.
Lekarze mówią: „Jego serce bić przestaje.”
Więc nagle Ona stwierdza, że swe serce mu oddaje.
Podpisała dokumenty, jest już dawcą.
Wsiadła na motor, który był jego oprawcą.
„Zaraz zginę, oddaję Ci część mnie, opiekuj się naszą córką,
Ona teraz potrzebuje Cię!”


                Aż przypomniała sobie kawałek ich rozmowy, którą odbyli jakieś cztery dni temu na przerwie między próbami…

                – Kim byś chciał zostać w przyszłości? – spytała, sięgając po szklankę i nalała sobie soku.
                – Wiesz… Jeszcze nie mam konkretnych planów. Ale wiem, że gdyby ktoś potrzebował jakiegoś przeszczepu, zdecyduję się być takim dawcą honorowym…
                – Od kiedy?
                – Już nawet podpisałem odpowiednie dokumenty.
                Zszokował ją ten fakt. Dlaczego jej nic o tym nie powiedział?
                – Przecież to mogą robić tylko osoby dorosłe.
                – Właśnie w tamtym roku wyszło rozporządzenie, że nieletni także mogą zostać dawcami, pod warunkiem, iż mają zgodę prawnych opiekunów. – Napił się trochę swojego napoju i oparł się tyłem o brzeg stołu.
                – I twoi rodzice się na to zgodzili? – niedowierzała.
                – Nie. Przyznaję się: sfałszowałem ich podpisy. Nie miałem innego wyboru.
                – Oszalałeś.
                – Może i tak, ale przez to mogę uratować komuś życie.

                Czy on nie zdawał sobie sprawy, że skoro on potrzebował przeszczepu, nie miało to najmniejszego sensu, by stał się dawcą honorowym? A może… Może on przeczuwał, iż niedługo skończy mu się czas i powierzy swoje narządy innym potrzebującym?
                Nie… On musi i będzie żył. Tego Kaja była pewna.
                Kiedy wychodziła ostatnio ze szpitala, zgarnęła po kryjomu odpowiednie dokumenty i uzupełniła je. Zostawiła je razem z listem.
                Odda mu swoje serce.
                Odpaliła silnik. Wyjechała z terenu i włączyła się w ruch uliczny.
                Po pewnym czasie lunął deszcz, pokrywając asfalt warstwą wody. Utraciła kontrolę nad pojazdem, jednak nie martwiła się tym. Po to zasiadła na ten motor. By oddać życie i uratować życie Stephana i nie tylko jemu, ale jeszcze komuś innemu. Komuś, kogo nie miała okazji poznać, a jednak czuje tą silną więź.
                Wpadła w poślizg. Motor gwałtownie przewrócił się na bok, przez co wyleciała z niego i wpadła w rów. Coś jej się wbiło w bok. Spojrzała tam pół przytomna. Było to roztrzaskane szkło. Przeniosła wzrok na niebo, a głowa opadła jej na ziemię.
                Chciała coś jeszcze wyszeptać, kiedy przed jej oczami robiło się czarno, jednakże nie odezwała się. Ostatnie słowa wypowiedziała przy jego szpitalnym łóżku. Tak miało być.
                Nagle zrobiło się całkowicie ciemno w jej oczach, zaś one miały w sobie pustkę. Dokonała tego, czego chciała.
~*~
                – Chodź, musimy porozmawiać z Kają – odparła szatynka, ujmując dłoń swojego małżonka.
                Wstał i ściskając jej rękę, pomógł jej się podnieść. Trzepała się z ziemi. Zmierzyli do domu. Hermiona otworzyła drzwi frontowe, po czym zamknęła za nimi drzwi gdy tylko weszli. Postawiła już nogę na pierwszym stopniu schodów, kiedy nagle poczuła na swoim ramieniu uścisk dłoni blondyna. Spojrzała na niego.
                – Może lepiej najpierw ja z nią porozmawiam na osobności.
                Pokiwała delikatnie głową.
                Uśmiechnął się delikatnie. Ruszył na górę. Zapukał do jej drzwi delikatnie. Jednak nie było żadnej odpowiedzi. Zmarszczył brwi i znów popukał. Cisza. Wszedł.
                – Kaja musimy porozma… – Urwał kiedy spostrzegł, że jej nie ma w pokoju. Zauważył, że okno jest otwarte. Podbiegł szybko i wyjrzał przez nie. – Miona! Kai nie ma! – zawołał. Usłyszał od razu szybki bieg na górę.
                – Jak to nie ma Kai?! – wpadła szybko do pomieszczenia.
                – No nie ma!
                Szatynka szybko się rozejrzała i spostrzegła na biurku jakąś fiolkę i list. Do tego jeszcze jakieś dziwne dokumenty. Pokój był jakoś dziwnie i dokładnie posprzątany. Malfoy sięgnął po fiolkę i przyjrzał się jej dokładnie.
                – Nie znam tego eliksiru… – zmarszczył brwi. – Na co on może… – Spojrzał na brązowooką, która właśnie czytała list, napisany starannym pismem jej córki. – Hermiono?
                – Draco ona… – Potrząsnęła głową.
                Wyrwał jej szybko list. Czytając go, pobladł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
No i kolejny rozdział za nami... 
Teraz wezmę się za EPILOG... Opublikuję go jeszcze dzisiaj o godzinie 18:00 bądź 20:00. Jeśli jednak mi się nie uda go napisać, to dodam go 2 stycznia o godzinie 12:00 ...
Mam pomysł na V część "Zakazanej" i właśnie Epilog, za który się zabieram będzie jakby otworem do niego, ale czy tego będziecie chcieli, bym tu udostępniała rozdziały - piszcie śmiało :) Jeśli zaś też nie... Możecie też napisać. Mimo że ja osobiście nie chcę się jeszcze rozejść z tą historią. To dzięki niej poznałam wielu ludzi, bez których teraz nie wyobrażam sobie życia... Dlatego będę pisała. A czy już tylko do szuflady dla siebie, czy też dla bloga: Wy zdecydujecie. Wasza decyzja będzie zależała od tego, czy... czy owy blog będzie dalej funkcjonował. Czy będziecie dalej czytali moje Dramione... Ale ostrzegam, że... No Draco i Hermiona też nie mogą żyć wiecznie, tak?.. Dlatego też Wasza decyzja, czy chcecie dalej czytać o losach bohaterów "Zakazanej" i dalszych pokoleniach, czy nie... 
Pozdrawiam,
Wasza Kaja :)

8.1 ~~ Tutaj mama Stephena, Julietta…

                Kaja przemieszczała się po parku. Jak to możliwe, że Bryan jest jej ojcem? Dlaczego się dowiedziała to dopiero po trzynastu latach? Na szczęście skończyły się próby do „Just A Dream” i jakiś montażysta montuje sceny, gdyż okazało się, że będzie to wystawione jako film, a nie spektakl teatralny. W dodatku martwiła się też o Stephena. Nie wiedziała jak to się wszystko potoczy, ponieważ potrzebny przeszczep serca, a by tego dokonać, ktoś musi… umrzeć.
                Przeczesała dłońmi swoje włosy. Musiała jakoś rozwiązać te wszystkie problemy. Nie miała jednak pojęcia, jak. Premiera będzie już za trzy dni, bo została przeniesiona, i bała się, że… że on nie dożyje do wystawienia filmu.
                Nagle zadzwonił jej telefon. Sięgnęła do kieszeni spodni i spojrzała na wyświetlacz telefonu. Chciała już odrzucić połączenie, jednak dopiero w tej chwili zorientowała się, iż dzwoni do niej Stephan. Odebrała i przyłożyła do ucha.
                – Cześć Stephan, jak się czu…?
                – Kaja? Tutaj mama Stephena, Julietta…
                – Dzień dobry… Czy coś się stało? – Rozejrzała się.
                – Stephan… On jechał na swoim motorze i… Miał wypadek i leży w szpitalu w centrum Londynu… W śpiączce… Jego życie jest zagrożone.
                Otworzyła szeroko oczy i upuściła komórkę na żwirową dróżkę. Stephan Philip Cant jest w szpitalu. Jechał na swoim motorze, po czym miał wypadek. Zapadł w śpiączkę. Jego życie jest w niebezpieczeństwie. Może odejść. Odejść już na zawsze.
                Wybiegła szybko z parku i złapała taksówkę. Musiała do niego jechać. Zbyt bardzo go kocha, by mogła go opuścić.
~*~
                – Hermiona!
                Draco szukał swojej małżonki aż do późnego wieczora. Usłyszał cichy płacz w parku w którym się poznali. Odgłos wydobywał się zza krzaków. Przypomniał sobie jak się pierwszy raz spotkali, kiedy byli małymi dziećmi. Jeszcze przed czasami w Hogwarcie.
                Podszedł cicho i kucnął przy niej. Siedziała na trawie z podkulonymi nogami i ukrytą twarzą w kolanach, które z kolei obejmowała ramionami. Nienawidził tego, kiedy ona płakała. I to z jego winy. Przytulił ją mocno do siebie i schował w swoich silnych ramionach. Czuł, jak się w niego ufnie wtuliła. Nie odzywał się. Wiedział, że milczenie jest często lepsze niż jakiekolwiek słowa. Mógł sobie wyobrazić jak się czuła w owej chwili.
                – Przepraszam Draco… – szepnęła, przytulając go mocno.
                – To nie twoja wina, że on ci to zrobił… Nie masz za co przepraszać…
                – Draco mam, bo nic ci nie powiedziałam.
                – Kochanie… – Ujął jej twarz w swoje dłonie i uniósł jej głowę, by spojrzeć w jej oczy. – To ja cię przepraszam, że tak wybuchnąłem i nie dałem ci tego wszystkiego wytłumaczyć, wyjaśnić…
                – Po prostu zrozum, iż nie potrafiłam tego powiedzieć, bo bałam się, jak to odbierzesz, a w szczególności po wspomnieniu z 2002 roku, kiedy uderzyłeś mnie prosto w twarz. Kocham tylko ciebie i nigdy nie przestałam i nie przestanę. Nie byłabym zdolna do zdra…
                Przerwał jej, wpijając delikatnie się w jej usta. Oddała czule.
Spojrzał po chwili w jej oczy.
                – Zbyt dużo mówisz Hermiono…
                – Za to mnie kochasz – zdołała się na delikatny uśmiech.
                – Kocham cię za to, że jesteś.
~*~
                Siedziała już przy jego łóżku, trzymając jego dłoń, jakieś parę godzin. Lekarze pozwolili jej przy nim zostać, przez co usłyszała dość nieprzyjemne wiadomości: Nie wiadomo kiedy Cant się obudzi. Czy w ogóle się jeszcze obudzi.
                – Nie mam pojęcia czy mnie w ogóle słyszysz… – zaczęła. – Jak mogę ci pomóc? Chcę byś żył i miał szczęśliwą rodzinę w przyszłości… Pamiętam jak zawsze podczas przerw trochę pośpiewaliśmy, podroczyliśmy… Tęsknię za tym… Tęsknię za tobą… Jeśli podejmę jakąś decyzję, nie złość się na mnie, a w szczególności, jeżeli to chodzi o twoje życie…
                Nachyliła się delikatnie nad nim. Przymknęła powieki i zbliżyła swoją twarz do jego, po czym złożyła na jego wargach delikatny pocałunek.
                – Usłyszysz moje ostatnie słowa wypowiedziane w moim życiu: Kocham Cię Stephanie Philipie Cant – powiedziała ze łzami w oczach.
                Podjęła decyzję.
                Odda dla niego swoje życie.
                Odda mu swoje serce.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Specjalnie taki krótszy ;)
Jednak mam jeszcze parę scen napisanych, jednakże to dodam później ;) Może jeszcze dzisiaj... Nawet planuję Epilog napisać! Właściwie ten rozdział i to, co będzie dalej, chciałam na początku dać jako jedno, takie dłuższe... Jednak nie - wolę tak, jak teraz postanowiłam ;)
To do później... 
Ostateczny Epilog zamierzam dodać o godzinie 18:00 bądź 20:00 :D A jeśli się nie uda, to 2 stycznia o godzinie 12:00 ! :D

niedziela, 28 grudnia 2014

7 ~~ Draco nie czytaj tego!

Zeszła szybko na dół, nie luzując nawet uścisku dłoni w kopercie, w którym jest list, potwierdzający, że jest córką nie Dracona Lucjusza Malfoya, tylko Bryan Locthwood. Założyła szybko swoje buty, jednak nim wybiegła z domu poczuła stalowy uścisk dłoni blondyna.
                – Gdzie idziesz?
                Wyrwała swoje ramię i pobiegła przed siebie, upuszczając w środku ganku kopertę. Draco zauważył makulaturę i sięgnął po nią. Zmarszczył brwi, rozpoznając pismo Hermiony. Uniósł wzrok i spostrzegł tył sylwetki Kai, jak znikała wśród drzew, należących do parku. Wrócił do środka. Wszedł do kuchni i usiadł przy stole. Kobieta opierała się o blat kuchenny i ze skrzyżowanymi dłońmi na piersiach i wlepiała wzrok w jakiś daleki punkt. Malfoy otworzył kopertę, wyjął z niej list. Zmarszczył brwi, kiedy przeczytał pierwsze słowa: „Bryan Locthwood”. Malfoyówna zwróciła swój wzrok na dłonie swojego małżonka. Pobladła na widok znanego jej papieru.
                – Draco nie czytaj tego! – zawołała szybko, chcąc mu odebrać swoją własność, jednak on z odpowiednią szybkością ręki, cofnął ją od niej.
                Trzymając ramię w powietrzu, śledził wzrokiem po tekście, napisanym starannym pismem jego żony. Czytając, zrobił ogromne oczy. Szatynka patrzyła na niego zszokowanymi oczami. Mężczyzna włożył z powrotem do koperty kartkę. Wstał z krzesła i poszedł bez słowa do przedpokoju. Założył buty i zawiązał sznurówki. Kobieta poszła za nim.
                – Draco… – Podeszła i położyła dłoń na jego ramieniu.
                Odtrącił jej dłoń i się wyprostował, otworzył drzwi.
                – Ja…
                – Jakie „ja”, Hermiono?! – spojrzał na nią gniewnie. – Ten krótki list, który jest napisany z TWOJEJ RĘKI wyznaje całą PRAWDĘ! Kłamałaś mi w żywe oczy, Hermiono Jean Potter!
                W jej oczach zabłysły łzy. Zabolało ją to, kiedy użył jej prawdziwego, panieńskiego nazwiska. Przecież byli bez tyle lat małżeństwem… Po raz pierwszy od czasu ich ślubu, zwrócił się do niej nie jako „Hermiona Malfoy” tylko jako „Hermiona Potter”. Jednak zdawała sobie sprawę z tego, iż teraz, kiedy dowiedział się, że Kaja nie jest tak naprawdę jego córką, zabolało go to bardziej.
                – Ja cię nie zdradziłam Draco. Tam jest tylko napisane, że Bryan jest biologicznym ojcem Kai. Ale cię nie zdradziłam! Wtedy…
                – Nie zdradziłaś?! Nie jestem dzieckiem! Wiem doskonale, jak zapłodnić kobietę! Wskoczyłaś temu całemu Bryanowi do łóżka i zrobił ci dziecko!
                – Nie wskoczyłam nikomu do łóżka! Po prostu wtedy…
                – Zachciało ci się kogo innego! Tak cię znudziłem przez te lata?!
                Zaczęła szybko ubierać obuwie.
                – Jeszcze z tobą nie skończyłem, Hermiono!
                – A ja z tobą zakończyłam rozmowę! Nawet nie dajesz mi dojść do słowa, Malfoy!
                – Bo ja znam tą cholerną prawdę!
                – Nie, nie znasz!
                – W tym liście jest jasno przez ciebie napisane, że…!
                – Kaja to owoc gwałtu! – ryknęła na niego i wyszła z domu zatrzaskując drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W prawdzie planowałam dłuższy rozdział, że jeszcze będzie spotkanie Kai z Stephanem (spojler xD), jednak gdy tak patrzę na te ostatnie zdanie rozdziału, uznaję, iż to idealny moment na zakończenie owego rozdziału ;) Zszokowani? :D
Pozdrawiam i weny ;3
Kaja.
PS Nie obiecuję, ale planuję rozdział na 31 grudnia. Albo na 1 stycznia. Planuję w nocy z środy na czwartek siedzieć przy laptopie i napisać nowe rozdziały na ten blog jak i na RS ;) Długo nie było rozdziału na "Rodzinie Snape" dlatego może najpierw zajmę się RS ;) 
PSS Mam już pomysł na kolejny blog Dramione :D Taki dłuższy, prawdopodobnie też podzielony na ileś tam tomów... Jednak muszę najpierw zakończyć "Taniec Uczuć" (chyba że postanowię, iż zrobię z tego jednoczęściową miniaturkę i wstawię na jakąś tam okoliczność) i tą część "Zakazanej". PRAWDOPODOBNIE ta historia, na którą mam pomysł, będzie pisana na ten tutaj blog, jednak też mam zarazem z lekka pomysł na V tom. ALBO! Teraz mam MOŻE lepszy pomysł! XD Dlatego mi pomóżcie...
Czy te pomysły, które chcę użyć do nowej historii przenieść na V część "Zakazanej"? xD

środa, 17 grudnia 2014

6 ~~ To niemożliwe...

                Pobladła.
                – P-Przeszczep? Serca? – szepnęła w szoku.
                – Niestety tak. Stephan ma bardzo poważną wadę serca. Musi mieć transplantację owego narządu, bo inaczej jego szanse na dłuższe życie są jeszcze bardziej nikłe.
                – Znalazł się już dawca?
                – Powiedziałem, że czeka na potrzebny narząd, czyli nie ma jeszcze dawcy.
                – A do kiedy musi się znaleźć? Ile jest czasu? Maksimum.
                – Parę dni, bo inaczej za tydzień już go może nie być wśród żywych.
                Usiadła na krzesełku, biała na twarzy jak kreda. Usta jej posiniały. Ukryła twarz w swoich dłoniach. Jak miała mu pomóc? Jak może przedłużyć jego życie? Zależało jej na nim i to bardzo. A tak się cieszyła, iż jest jednak zdrowa, ale gdy się dowiedziała o wadzie Canta… To był dla niej ostry cios.
                – W porządku? – spytał medyk.
                – Mogę do niego wejść? – zapytała szeptem.
                – Oczywiście, proszę. – Otworzył jej drzwi do Sali.
                Weszła do pomieszczenia i podeszła do łóżka, na którym leżał chłopak. Jej partner w „Just A Dream”. Jej dobry przyjaciel. Jej znajomy, którego poznała najbliżej, niż innych dotychczas. Osoba, która za parę dni może odejść do świata umarłych, zostawiając resztę ludzkości samą na tej planecie.
                – Stephan?... – odezwała się cicho, siadając na skraju wyra.
                Oczy miał zamknięte, więc nie wiedziała czy on śpi, czy nie. Jednak po chwili uchylił powieki, ukazując swoje cudowne oczy.
                – Jak się czujesz, Kaja? – zapytał, podnosząc się powoli do pozycji siedzącej, jednak blondynka lekko go popchnęła na poduszki i opadł na nie lekko.
                – To raczej ja się ciebie o to pytam… Wiedziałeś o wadzie serca?
                – Wiedziałem.
                – Dlaczego mi nie powiedziałeś?
                – Nie chciałem cię martwić.
                – Sądzisz, że się o ciebie martwię, Michaelu Cornewrze?
                – Tak, bo zawsze się rumienisz na mój widok, Jessico Collins.
                Przewróciła oczami, ale po chwili się roześmiała. Ostatnie dwa zdania, które wypowiedzieli, to był wyrywek ze scenariusza do przedstawienia.
                – Ale tak naprawdę, to się martwię – dodała po chwili.
                – Jako Jessica, czy Kaja? – Uśmiechnął się.
                – Jako Kaja. Kaja Fione Malfoy.
                – To jako Stephan Philip Cant powiem, że naprawdę się często rumienisz, kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkają. O, i nawet strzeliłaś piwonię – dodał po chwili, widząc jej rumieńce na policzkach, jednak od razu powróciły do bladego koloru. – Kaj masz sine usta… – Ujął jej dłoń. – I jesteś lodowata.
                – To tylko ze stresu…
                – Posłuchaj mnie – ujął jej podbródek i skierował jej głowę w swoją stronę tak, by spojrzeli sobie w oczy. – Nie myśl o tym, że mogę za jakiś czas już nie być wśród was. Myśl o spektaklu. O tym, że wystąpimy razem i damy czadu.
                – Ale co jeśli…
                Nie dokończyła zdania, ponieważ Stephan energicznie usiadł i pocałował ją czule w usta.
                Odwzajemniła pocałunek, co wywołało u szatyna pomruk zadowolenia. Tak, zakochał się w niej. Tak, zakochała się w nim. Tak, poczuli coś podczas tego pocałunku. Jego pierwszego pocałunku. Jej pierwszego pocałunku. Ich pierwszego pocałunku. Chcieliby, by ten niby drobny gest trwał w nieskończoność. Odczepił delikatnie wargi od jej, po czym skierował swój wzrok na jej ciemnoniebieskie tęczówki, głęboko się w nich zagłębiając .
                – Kocham cię Kaja…
                Uśmiechnęła się.
                – Ja ciebie też kocham Stephan.
~*~
                – Pozdrów rodziców ode mnie! – zawołała jeszcze Jean, nim Kaja zamknęła drzwi pasażera.
                – Nie zapomnę – uśmiechnęła się i zamknęła drzwiczki, po czym jej starsza siostra odjechała, a blondynka pomachała za nią.
                Ruszyła szybko do domu, otworzyła drzwi i zamknęła za sobą, po czym zdjęła swój sweterek i przewiesiła go sobie wokół talii. Chciała już zawołać, że wróciła, jednak krzyki awantury, dochodzące z kuchni sprawiły, iż zrezygnowała z tej decyzji. Nie mogła słuchać, jak jej rodzice się kłócą. Pobiegła na górę i sięgnęła po długi kijek. Uniosła i zahaczyła nim o haczyk, który wisiał na suficie. Pociągnęła w dół; jej oczom ukazał się otwór, który jest wejściem na strych. Wspięła się po drabinkach, a następnie zamknęła klapę tak, by nikt nie wiedział, iż weszła na poddasze.
                Całe pomieszczenie było porozstawiane przed stare przedmioty, meble, a nawet kartonami.  Wiele razy tam przesiadywała, ale jeszcze nigdy nie zastanawiała się nad tym, by tu posprzątać. Zawsze miała naszykowany dla siebie kącik, gdzie może spokojnie przemyślać wiele spraw. Podążyła na środek strychu i się rozglądnęła. Spostrzegła przez padające płomienie słońca, które padały przez jedyne okienko jakąś większą skrzynkę. Była ona pozłacana, a w niektórych miejscach znajdowały się czerwono krwiste rubiny. Podeszła i podniosła ją. Dmuchnęła, przez co po powietrzu rozpowszechnił się pył kurzu. Zakaszlała. Kucnęła na podłodze i otworzyła ostrożnie wieko.
                W wnętrzu znajdowały się… rzeczy Hermiony. Stare zdjęcia, biżuteria, dokumenty, listy… Ujęła fotografie w dłonie i zaczęła je przeglądać. Na paru z nich, Miona była jako mała dziewczynka, a na rękach trzymał ją chyba jej ojciec, a obok nich była matka… Znaczy się jej zastępczy rodzice, bo biologiczni to Lily i James Potterowie. Było wiele zdjęć także z Draconem i jej przyjaciółmi. Tak szczęśliwie wszyscy wyglądali…
                Nagle… natrafiła na zdjęcie rodziców z małym dzieciątkiem. Odwróciła zdjęcie by sprawdzić, czy było napisane, kim jest najmłodsza osoba na owej fotografii.
Stephanie Liliann Malfoy – dzień jej narodzin, 4 maja 2004r.
                Stephanie… Słyszała ostatnio kłótnię Dracona i Hermiony i tam był podchwycony temat Stephanie Malfoy, która była ich zmarłą córką, czyli jej siostrą. Była taka słodziutka…
                Sięgnęła po listy. Wiele było korespondencji pomiędzy blondynem, a szatynką. Cóż się dziwić, skoro to małżeństwo. Chciała już odłożyć, gdy nagle wyleciała jej z rąk jakaś koperta. Schowała listy i sięgnęła po nią. Otworzyła i zaczęła czytać. Śledząc każdą linijkę tekstu, bladła coraz bardziej.

                – To niemożliwe… Nie mogę być córką reżysera „Just A Dream” – szepnęła w szoku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wy też jesteście w szoku? XD
Jak ja planuję... Jeśli będzie 10 rozdziałów w sumie tej części, i jeżeli wena coś nie będzie mi przypisywała, to może Epilog dam w moje urodziny. Jednak! Jest też możliwość, iż IV część będzie krótsza i mogę ją zakończyć w trakcie świąt, bądź w dniu Sylwestra. Zobaczymy jeszcze, bo to także zależy od tego, co jeszcze wymyślę xD
Pozdrowienia, weny...
I jeśli nie dodam nic do świąt to: Wesołych i miłych Świąt kochani <3
Kaja.

sobota, 6 grudnia 2014

Moje całkowicie pierwsze opowiadanie w życiu

No dobra... Robiłam porządki w moim pokoju i znalazłam taki pewny zeszyt, w którym zapisałam moje PIERWSZE opowiadanie ;) . Przeczytałam to i aż się śmiałam i już wiem, że dalszej części nie napiszę tej historii (oczywiście o tej, co wymieniłam wyżej), bo moja psychika z tym nie wytrzyma XD. Ale jednak patrząc na moją pierwszą historię, a na te bieżące zauważyłam, że... że jest lepiej i to znacznie XD 
Postanowiłam, iż opublikuję tutaj tę historię, by jakoś polepszyć Wam humor - ale również z okazji Mikołajek - oraz byście się pośmiali z mojej dawnej wyobraźni xD Spokojnie, teraz moje fantazje są dojrzalsze i... normalniejsze :D . 
UWAGA! W oryginalnej treści są błędy interpunkcyjne, ortograficzne. Również są powtórzenia. Jednak postanowiłam, że nie będę tu poprawiała, byście również od tej strony poznali zmianę xD No to... Lecimy!
PS. Rysunki są rysowane przeze mnie i będą dawane w tych miejscach, gdzie są w zeszycie, dlatego proszę się nie śmiać XD
PS2. Pisząc tę historię miałam 8 lat, czyli druga podstawówka XD.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

                Pewnego razu żyły sobie dwa konie Królewskie. Była księżniczka koni Hania. Mieszkała w KoniLand. W innym Królestwie żył Wojtek i mieszkał w Królestwie PoniLand. Hania miała 16 lat, a Wojtek 19.

                Któregoś dnia Hania poszła na spacer do lasu, a kiedy się już ściemniło to księżniczka Hania wracała do domu i się zaczęła bać. Biegła w lewo i w prawo, aż kiedy ją złapała mumia i zabrała do swej jaskini. Gdy Hania była przywiązana do krzesła to zjawił się Wojtek do jaskini mumi i ją pokonał. Godzinę później Hania i Wojtek się poznali i postanowili wziąść ślub. Następnego dnia Hania i jej koleżanka Klaudia poszły do sklepu ślubnego po sukienkę ślubną.
-Klaudia, popatrz tylko jaka piękna sukienka ślubna. - powiedziała Hania.
-Poprosimy tą sukienkę. - westnela Klaudia.
-Poproszę 19zł 10gr. - odpowiedziała sprzedawczyni.
Hania zapłaciła i poszli do chłopców.
-Cześć Klaudia, muszę ci coś powiedzieć. - stwierdził Mateusz kolega Wojtka. Klaudia i Mateusz poszli na bok i Mateusz powiedział Klaudii:
-Klaudia, będziemy razem?
-Oczywiście, że tak! Mateusz, kocham cię! - odpowiedziała Klaudia. Klaudia i Mateusz się powoli pocałowali.
Następnej niedzieli 10 maja o godzinie 9:00 para młoda miała już się ubrać na swój ślub, ale w oddzielnych pokojach. Hania w jednym pokoju to weszła wrogowa od Hanii. Hania zapytała ze złością:
-Czego ty tu chcesz?
-O łał! Nie wiedziałaś, że ja przyjdę na twój ślub Haniu? Co? - odpowiedziała wrogowa imieniem Wiktoria.
-Wynoś się z stąd! - krzyknęła Halinka.
-Ha ha. Myślisz, że ja się ciebie boję? - zapytała Wiktoria. - Będę patrzała jak ty wychodzisz za mąż z idiotą.
-Nie!!! Mój Wojtek jest kochany i uratował mi już życie! - krzyknęła młodziutka Halia. Wiktoria wyszła już z pokoju Hani, a w tym czasie powiedziała, że Hania jest brzydka i, że nie zasługuje na męża. Jak Wiktori już nie było w pokoju Hanii to ona płakała i miała dużo łez w oczach. Kiedy wybiła 10:30 godzina rano to już był ślub. Zaczyna się ceremonia Hanii i Wojtka, ale jak miała wejść Hania to jej nie było. Wojtek mówił do wszystkich:
-Nie wychodźcie. Proszę, ja pójdę po Hanię. 
Wojtek szybko pobiegł do pokoju Hanii, ale Hania nie była ubrana w sukienkę ślubną. Wojtek powiedział do swej kochanej:
-Co się stało Kochanie?
-Nic, Wojtku. Dobrze ja... ja płakałam przez Wiktorię. Powiedziała, że ja jestem brzydka i że ja nie zasługuję na męża. - powiedziała Hania płacząc.
-Jesteś w dzień w dzień coraz piękniejsza, a jak chodzi o Wiktorię to wiesz jaka ona jest. Ona chce ci zniszczyć twoje życie. - powiedział Wojtek poczesając Hanię.
-Wiem o tym Wojtku, ale ona tez powiedziała, że jesteś idiotą. Wtedy ja powiedziałam, że jesteś kochany i uratowałeś mi życie. - odpowiedziała Hania.
-Dobrze Haniu później mi opowiesz, a teraz musisz ubrać sukienkę ślubną, bo już wszyscy na nas czekają. - powiedział Wojtek. Wojtek opóścił pokój Hanii to Hania się szybko ubrała w sukienkę ślubną. Jak już była 11:00 to ślub już się zacznął od nowa i jak miała wejść Hania to wtedy była długo oczekiwana chwila, żeby zobaczyć Hanię w sukience ślubnej. Wiktoria siedziała w pierwszym żędzie krzeseł i jak Wiktoria widziała przepiękną sukienkę ślubną Hanii to otworzyła szeroko usta. Kiedy Hania i Wojtek już się złapali za ręce to ksiądz zapytał pana młodego:
-Księciu Wojtku, czy chcesz wziąść Księżniczkę Hanię za żonę, aż do końca waszego życia?
-Tak. Chcę. - powiedział Wojtek patrząc na Hanię z uśmiechem. Hania się uśmiechnęła, ponieważ Wojtek powiedział "Tak. Chcę."
-Księżniczko Haniu czy chcesz wziąść Księcia Wojtka za męża, aż do końca waszego życia? - zapytał ksiądz Hanię.
-Tak. Chcę. - odpowiedziała Hania też z uśmiechem do Wojtka.
-Czy ktoś chce jeszcze powiedzieć, dlaczego ta para młoda nie może być małżeństwem, aż do końca życia, lub zamilknie na wieki. - powiedział ksiądz. Hania popatrzyła na Wiktorię i uśmiechnęła się do niej, a Wiktoria się uśmiechnęła do Hanii.
-Więc okazuję was jako męża i żonę, a teraz pan młody może pocałować swoją ukochaną. - stwierdził ksiądz. Wojtek i Hania zbliżyli się i powoli pocałowali się słodko.
Dzwony biły głośno na nową parę młodą. Na dworze wszyscy składali życzenia Hani i Wojtkowi, a kiedy już nikt nie składał życzeń, to Wiktoria podeszła do Hanii i poprosiła ją, żeby z nią poszła na chwilę. Hania i Wiktoria poszły za kościół. Wiktoria powiedziała od Hanii:
-Nie wierzę, że ja to kiedyś powiem, ale muszę to powiedzieć, że... że... cieszę się, że wyszłaś za mąż z Wojtkiem, no... Księciem Wojtkiem, a ty za niedługo będziesz Królową, więc... Życzę ci dużo szczęścia w nowej drodze życia i żeby miałaś dużo szczęścia z Wojtkiem.
-Wiktoria wiesz czego ja chcę od ciebie? Żeby byłyśmy już koleżankami i przyjaciółkami i żyłyśmy w pokoju przyjacielskim - oznajmiła Hania z uśmiechem. Wiktoria uśmiechnęła się do Hani. Wiktoria i Hania podały sobie ręce i powiedziały, że będą już na zawsze żyć w pokoju.
Miesiąc później Wiktoria, Hania i Klaudia ze swoim dzieckiem Helia poszli do parku Królewskiego. Jak już byli w parku pół godziny to była już 13:00 to Hanii zabolał brzuch i trzymała z bólu brzuch i zemdlała. Klaudia zadzwoniła po karetkę pogotowia, a Wiktoria zadzwoniła szybko do Króla Wojtka, żeby szybko przyjechał do parku Królewskiego.
-Słucham? - zapytał miło Wojtek.
-Wojtek!? To ja Wiktoria! Proszę, przyjedź do parku Królewskiego! - zawołała Wiktoria przez komórkę nerwowo.
-Ale co się stało Wiktoria? - zapytał Wojtek z dziwieniem.
-Wojtek! Hanii zabolał brzuch i zemdlała, Klaudia już zadzwoniła po karetkę pogotowia. - powiedziała szybko Wiktoria.
-Dobrze, już jadę jak najszybciej, jak tylko się da! - zawołał Wojtek. Minęło już 5 minut od zemdlęcia Hanii to już dojechał Król Wojtek i Mateusz.
-O nie! HANIU! Powiedz coś! - powiedział Wojtek płacząc.
-O już jest karetka pogotowia. - stwierdziła Klaudia.
-Możemy z nią jechać to jest Król Wojtek. - oznajmiła Wiktoria.
-A to są przyjaciółki mojej żony mogą też jechać? - zapytał Wojtek lekarza.
-Dobrze, ale szybko. - odpowiedział lekarz. Wojtek, Klaudia i Wiktoria pojechali z Hanią do szpitala. W połowie drogi Hania otworzyła oczy, a Wojtek stał koło niej.
-Co? Co się stało? - zapytała się cicho i słabiutko Hania leżąc.
-Zemdlałaś, bo cię brzuch bolał i ja zadzwoniłam po karetkę, żeby szybko ciebie przywieźli do szpitala, a Wiktoria zadzwoniła do Wojtka, żeby do ciebie szybko przyjechał. - powiedziała Klaudia.
-Lekarz powiedział, że w szpitalu cię zbadają, a jak się w karetce pogotowia się obudzisz to musisz odpoczywać. - dodał Wojtek. Hania się położyła i zamknęła oczy. Jak już dojechali do szpitala to zaczli badania. O godzinie 15:00 zaczli badać Hanię. Wojtek, Klaudia i Wiktoria czekali na korytarzu szpitalnym pod salą tam gdzie lekarze badali Hanię. W tym samym czasie przyszedł Mateusz z dzieckiem Helia.
-Mateusz. Dlaczego przywiozłeś ze sobą Helię? Lepiej zawieś go do domu i zaopiekuj się nim, a jak coś się stanie to zadzwoń do mnie, a jak będę wiedziała o Hanii to do ciebie zadzwonię. - powiedziała Klaudia. Mateusz i Helia poszli do domu, a doszli o godzinie 15:30. O godzinie 17:00 lekarze skończyli badać Hanię i jeden z lekarzy powiedział do Wojtka:
-Proszę Króla, pańska żona Królowa Hania... Gratulacje! Pan i Hania pańska żona będziecie mieli dziecko. - powiedział lekarz z uśmiechem.
-Dziękuję. Em... A możemy zobaczyć moją żonę? - spytał się Wojtek.
-Tak. Oczywiście. - odpowiedział lekarz.
-Cieszę się, że będziemy mieli dziecko. - powiedział Wojtek podchodząc do Hanii.
-Ja też się cieszę, że będziemy mieli razem dziecko. - powiedziała Hania mając łzy w oczach z szczęśliwości. Minęło 9 miesięcy i nadeszła długo oczekiwana chwila:
-Ahh... Pomocy! Kochanie! - zawołała Hania rodząc dziecko.
-Już jestem Kochanie! - zawołał Wojtek trzymając Hanię za lewą rękę, a Wiktoria trzymała za prawą rękę Hanii, a Klaudia klękała przed Hanią i wyciągała dziecko.
-Spokojnie. Już prawie mamy dziecko. - powiedziała Klaudia. - Tak. Głęboko oddychaj. Wdech i wydech. 
Jak już wyszło całe dziecko to Hania była bardzo spocona.
-O... Dziewczynka. - powiedziała Hania.
-Słodziutka. - powiedział Wojtek.
-Urocze. - westnęła Klaudia.
-Kochaniutkie. - oznajmiła Wiktoria. Wszyscy zgromadzeni spojżeli na Wiktorię.
-No co? Nie mogę coś słodkiego powiedzieć? - zapytała z dziwieniem Wiktoria.
-Możesz, ale nad zdziwiło, że coś takiego miłego powiedziałaś. - odpowiedziała Hania.
Minęło tydzień czasu po narodzinach małej córki i wreszcie nadszedł czas zdecydowania się na imię córeczki Hani i Wojtka. Kiedy była już 12:00 to maleństwo z rodzicami i ich przyjaciele: Klaudia z Mateuszem i Wiktoria, to maleństwo otworzyło oczy i powiedziała dwa słowa "Mama" "Tata". Hania i Wojtek uśmiechnęli się do maleńkiej córeczki. Hania powiedziała do wszystkich patrząc na córeczkę:
-Dajmy jej na imię Flora.
-To przepiękne imię. - powiedział Wojtek. - Witaj Flora.
Kilka lat później, kiedy Flora miała 15 lat, a Helia 16, wtedy była przepiękna pogoda i Flora poszła na spacer. Gdy się już ściemniło Flora wracała już do domu, lecz ktoś ją z zaskoczenia zaatakował. Nie daleko miejsca gdzie zaatakowano dziewczynę, przechodził Helia, ale Helia nie znał księżniczki. Dziewczyna upadła na ziemię i zemdlała, lecz przed zemdlęciem usłyszała głos jakiegoś mężczyzny:
-Zabierzemy tą małą do naszej kryjówki. Czarodzieje za mną!
Gdy się obudziła zauważyła, że jest przywiązana do krzesła. Helia się ukrywał za jednym z kolumn jaskini.
-Wypóście mnie! - krzyknęła. - Natychmiast!
-Ha! Ha! Ha! - zaśmiał się jeden z czarodziejów.
-Kim jesteście?! - zapytała ze złością księżniczka.
-Jesteśmy trzema czarodziejami. - odpowiedział pierwszy. - Ja jestem Karol.
-A ja jestem Piotr. - stwierdził drugi.
-A ja nazywam się Michał. - dodał trzeci czarodziej.
-Dlaczego mnie porwaliście i zabraliście do tej brudnej i nie zadbanej jaskini?! - zezłościła się dziewczyna.
-Chcę za ciebie wyjść! - roześmiał się Karol.
-Nie wyjdę za nikogo z was! - krzyknęła księżniczka.
Tymczasem Helia pokazał się czarodziejom i zawołał:
-Wypuście ją!!
-Kim ty jesteś?! - zezłościł się Michał.
-Mów kto to jest! - rozkazał Karol Florze.
-To nie ważne, kim ja jestem, ważne jest to, żebyście ją uwolnili! UWOLNIJCIE JĄ! - zezłościł się Helia.
-Ani myślę! - odpowiedział Piotr. - Zmierzysz się z nami? I tak nie masz żadnych szans!
-Czyżby?! - zapytał młodzieniec wyciągając miecz. Tymczasem dziewczyna pomyślała:
-Ale on jest przystojny, ciekawe jak on się nazywa.
Gdy walka trwała już dwie minuty to w ciele Helii rozległa się wielka złość i stała się rzecz niesamowita. Helia pokonał trzech złych czarodziejów. Młodzieniec schował swój miecz i pobiegł do dziewczyny.
-Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? - zapytał się chłopak odwiązując Florę od krzesła i pomógł jej wstać.
-Wszystko w porządku... Dziękuję, że mnie uratowałeś. Jestem Flora... Księżniczka Flora, lecz możesz mówić do nie Flora. - przedstawiła się księżniczka.
-Miło mi cię poznać Księżniczko Floro. Ja nazywam się książę Helia... Ale możesz mnie nazywać Helia. Mam 16 lat i jestem synem Klaudii i Mateusza.
-Tak, znam Klaudię i Mateusza, lecz jeszcze nigdy u nich nie byłam. Ja mam 15 lat i jestem córką Hanii i Wojtka. - stwierdziła Flora.
-Przejdziemy się? To możemy się bardziej poznać. - zaproponował młodzieniec.
-Dobrze, a gdzie są twoi rodzice Helia?
-Są u ciebie. - odpowiedział Helia. Flora i Herlia poszli do pałacu, od Hani i Wojtka.
-Mamusiu! Nie uwierzysz! - wołała księżniczka. - Helia uratował mnie przed trzema czarodziejami!
-Naprawdę? - zachwyciła się Hania.
-Helia! Jesteś bohaterem! - ucieszyła się Klaudia.
-Tato? - zapytał się młodzieniec. - Mam pytanie do ciebie, mamy i rodziców Flory. Podczas drogi do tego pałacu się pocałowaliśmy i chciałbym poprosić o rękę Flory.
-Helia, naprawdę Kocham cię! - zachwyciła się księżniczka.
-Oczywiście. - stwierdziła Hania. - Gońcie za głosem waszych serc.
W tymczasie przychodzi do pałacu Wiktoria z obcym chłopakiem. Wiktoria przedstawiła swoim przyjaciołom swojego chłopaka.
-Witajcie przyjaciele. Chce wam przedstawić Roberta. - stwierdziła Wiktoria. - Robert, poznaj moich przyjaciół. Oto są: Hania, Wojtek, Klaudia, Mateusz, Flora i Helia.
-Witaj Robert. - przywitała Flora Roberta.
-Mogę cię na chwilę poprosić? - zapytała się Wiktoria Kanii. Wiktoria i Hania poszły do drugiego pokoju. Wiktoria powiedziała szybko:
-Chciałam ci powiedzieć, że wyjeżdża, z Robertem i z naszą przyjaźnią już koniec.
-To idź sobie. Precz mi z oczu na zawsze! - zezłościła się Hania i wypędziła Wiktorię, a Robert poszedł z nią. Poszli w stronę Niemiec i nigdy więcej ich nie widziano. Następnej niedzieli, 10 Maja Hania i Wojtek mieli 16 rocznicę ślubu i postanowili, żeby Flora i Helia mieli w tym dniu Zaręczyny Ślubne między innymi Bal Zaręczynowy. O godzinie 20:00 rozpoczął się Bal Zaręczynowy Flory i Helii. Sala Balowa była bardzo ładnie i pięknie udekorowana. Wojtek stanął na scenie.
-Ogłaszam Bal za rozpoczęty. - powiedział Wojtek. Hania doszła na scenę.
-Oto Książę Helia! - powiedział Wojtek. Helia pokazał się wszystkim. Hania zawołała Florę z uradowaniem. Flora wyglądała bardzo pięknie. Piękna różowa sukienka wbiła się wzrok wszystkich zgromadzonych. Długie ciemne włosy lśniły jak na blasku księżyca. Piękna czerwona róża pokazywała piękny znak miłości. Bardzo pięknie lśniła. Księżniczka i Książę podeszli na środek Sali i zaczęli tańczyć. Po chwili pocałowali się. Po pocałunku Flora uniosła się w górę.
-FLORO! - zawołał Helia.
-Słabo mi... - szepnęła Flora. Flora zemdlała i zaczęła się zmieniać. 
Piękne skrzydła w serca, krótką sukienkę miłości. Flora zamieniła się w przepiękną wróżkę miłości. Księżniczka upadła na ziemię.
Helia podbiegł do opadniętej księżniczki.
-Flora? Ukochane Słoneczko? Koteczku Kochana? Powedz coś. - powiedział Herlia płacząc. Flora ostrożnie się obruciła.
-Kochanie? Pomóż mi wstać. - odpowiedziała Flora.
Helia wziął Florę w ramiona i zaniósł ją do komnaty. Położył ją do łóżka i usiadł na krzesło obok łóżka trzymając ją za dłoń. Flora z bólem próbowała wstać z łóżka, lecz jej ból był tak bardzo mocno, że nie miała siły już nawet wstać i zaczęła płakać, że ich zaręczyny będą odwołane z powodu jej zemdlęcia.
-To nie twoja wina. - Flora usłyszała głos Hanii.
-Jak to nie moja?
-Córeczko. Nie martw się. Wasze zaręczyny nie będą odwołane. Znalazłam lekarkę, która cię szybko uleczy, a pozostali czekają na was. - stwierdziła Hania. Po chwili weszła lekarka i poprosiła, aby opuścili komnatę, ponieważ chciała z Florą zostać sama. Hania i Helia wyszli z komnaty księżniczki i lekarka została sama z Florą. Nagle do Sali Balowej weszła Flora, ale w zwykłej sukience. Helia był po prawej stronie Sali, a Flora o lewej stronie. Para razem pobiegła na środek Sali Balowej i się przytulili. Nagle Flora krzyknęła:
-MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻA!! - Flora ponownie zaczęła się przemieniać w wróżkę miłości. Księżniczka tym razem nie upadła, lecz spokojnie stanęła na podłodze i Helia z dziewczyną zatańczyli, a tymczasem z jej skrzydeł wylatywał pyłek w każdym jej ruchu. Jak oni przepięknie wyglądali. Gdy przeminął już tydzień od Balu Zaręczynowego Helia i Flora mieli już ślub. 
O godzinie 10:30 rozpoczęła się ceremonia ślubna pary młodej. Po chwili wyszła Flora w swej sukni i wyglądała cudownie. Poprostu nie idzie tego dokładnie opisać. Kiedy księżniczka doszła do ołtarza ksiądz powiedział do pana młodego:
-Książę Helia, czy chcesz wziąść księżniczkę lorę za żonę i będziesz ofiarował dla niej całą swą miłość?
-Tak. - odpowiedział. Po odpowiedzi księcia ksiądz zapytał pannę młodą: 
-Księżniczko Floro, czy chcesz wziąść księcia Helię za męża i będziesz ofiarowała dla niego całą swą miłość?
-Tak. - oznajmiła z radością.
-Jeżeli nikt nie zaprzecza tego związku, okazuję was jako męża i żonę. Teraz panie młody możesz pocałować swoją ukochaną. Błogosławię was! W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - powiedział ksiądz. Helia pocałował swoją przepiękną żonę. Gdy ceremonia się skończyła, wszyscy wyszli na zewnątrz i składali parze młodej życzenia.
 O 11:30 wszyscy goście poszli do pałacu, gdzie rozpoczęło się uroczyste wesele. Flora i Helia usiądli na miejsca honorowe. Hania podeszła do stołu, na którym były rozłożone kieliszki z winem. Królowa wzięła jeden z kieliszków. Służąca rozłożyła wszystkim kieliszki. Hania powiedziała z radością:
-Wznieśmy toast za nową parę młodą!
-Za parę młodą! - zawołali goście.
Wszyscy wypili wino i odłożyli na stół kieliszki. Nagle Wojtek wstał i zawołał:
-A teraz niech zabrzmi muzyka!
Wszyscy byli szczęśliwi.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Komu zryłam psychikę? XD Bo ja już mam zrytą, jak to przepisywałam ;-; XD .