czwartek, 29 stycznia 2015

4 ~~ Masz jeszcze Harry'ego, Jean i Stephanie

                – Jesteś bardzo kochany Draco – szepnęła z uśmiechem.
                – Dlatego mnie kochasz. To ty mnie zmieniłaś na dobrego człowieka.
                – Nie – uśmiechnęła się szerzej. – Ty byłeś dobrym człowiekiem wgłębi twojego serca. Ja tylko pomogłam ci je wyłowić na światło dziennie. – Zaczęła powoli znikać.
                – Hermiono nie zostawiaj mnie… – złapał ją szybko za dłoń, którą ona zaś uścisnęła.
                – Nigdy cię nie zostawię. Masz jeszcze Harry’ego, Jean i Stephanie. Pamiętaj o tym – uśmiechnęła się po raz ostatni i jako maleńka mgiełka zniknęła w jeziorze.
                Był teraz pewny, że nie będzie mógł jej w takiej postaci widzieć na cmentarzu, tylko nad tym jeziorem od strony lasu. Postanowił, że będzie tu przychodził bardzo często. Tylko dlatego, by móc usłyszeć kojący głos swojej małżonki.
~*~
                – Jak się czujesz?
                Stephan usiadł obok Stephanie, która zaś siedziała w altance w ogrodzie lokalu „Paradiese”. Obserwowała ojca spacerującego wzdłuż brzegu jeziora.
                – Nie za dobrze… – szepnęła. –Chciałabym jakoś mu pomóc… On tak cierpi… Chyba nawet bardziej niż my wszyscy razem wzięci.
                Objął ją czule ramieniem, a ona się ufnie w niego wtuliła. Ujął jej dłoń i pogładził delikatnie. Uśmiechnęła się lekko. Podniosła na niego wzrok. Patrzyli sobie w oczy. Nie przestawał pieścić jej dłoni. Tęczówki dziewczyny ponownie zaczęły zmieniać swój kolor jak i kształt. Czekoladowy odcień brązu zamieniał się powoli w ciemnoniebieskie.
                – Kaja… – szepnął po chwili Cant. Pochylił się delikatnie do przodu przybliżając swoje usta do jej warg.

                – Stephan – odezwała się cicho Stephanie, jednakże innym głosem… Głosem Kai Fione Malfoy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No.. Jest tutaj krótki rozdział, ale nie miałam dokładnego pomysłu na rozwinięcie. Bym przeskoczyła w czasie, jednak sądzę, że tak nagle przenieść się o.. dwa, trzy miesiące na przód i to teraz, to nie za bardzo XD
No cóż.. Chciałam dodać rozdział w swoje urodziny - więc dodaję ;3
Jeny i pomyśleć że.. że dokładnie rok temu napisałam Epilog III części "Zakazanej"... Epilogu, który jako pierwszy tak mi się spodobał, że nawet do dzisiaj do niego wracam co parę dni :) 
Weny!
Kaja.
PS: Mam już kolejny fragment na RS. Jeśli się uda i zdążę nim koleżanka do mnie przyjdzie napisać jeszcze dwa fragmenty, to... to dodam jeszcze dzisiaj :D Uprzedzam, że również może być króciutki :c

wtorek, 27 stycznia 2015

3 ~~ Chcę być tym, kim jestem


Od śmierci Hermiony minęły trzy dni. Nadszedł czas na ceremonię ostatniego pożegnania z nią. Cała rodzina była ubrana całkowicie na czarno. Jean z jej bratem-bliźniakiem, Harrym, dzień przed mieli małą sprzeczkę, czy Stephanie ma uczestniczyć na pogrzebie, czy na ten czas zostać w domu, a później dopiero przyjść na stypę. Harry postawił na swoim, argumentując swoje zdanie tym, iż to jej matka i ma prawo tak jak inni ją pożegnać i uczestniczyć w tej ostatniej drodze.
Zebrała się cała rodzina: Draco Lucjusz Malfoy, Jean Narcyza Zabini, Harry Blaise Malfoy, Stpehanie Liliann Malfoy, Alexander Zend Zabini, Jasmine Elizabeth Malfoy, Jason Frank Zabini, Katniss Alexina Malfoy, Harry James Potter, Ginevra Molly Potter, Fred Arthur Potter, Albus Severus Potter, Lily Luna Potter, Michael Natchan Fayman, Izabella Luna Fayman, Jessica Jean Fayman, Seamus Tobias Finnigan, Cho Schonett Finnigan, Alexina Mirlen Finnigan. A nawet przyjaciele tacy jak Blaise Frank Zabini, Luna Sophie Zabini, Stephan Philip Cant, Julietta Samantha Cant i Ronald Billius Weasley. Oprócz nich były także duchy osób jak Sophie Isabelle Weasley, Kathrine Andrine Indin, Narcyza Annabelle Malfoy, Nadine Natalie Senior. Nawet ku zaskoczeniu okazało się, że towarzyszyły również duchy Rafaela Nicoladisa Canra, Jamesa Syriusza Pottera, Albusa Persicala Wulfrica Braiana Dumbledore’a oraz Minervy McGonagall. Najwidoczniej również zginęli w ostatnim czasie, a prasa to przemilczała. Byłaby jeszcze Kaja Fione Malfoy, jednakże jej dusza siedzi we wnętrzu Stephanie.
Te wyżej wymienione osoby to tylko maleńka garstka w porównaniu ze wszystkimi towarzyszami. Kiedy pani Zabini spostrzegła duszę Rafaela, coś ją tknęło. W prawdzie robił jej piekło przez cały piąty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, lecz nie życzyła mu nic złego. Nie była taka, nawet dla tych, co robili jej rzeczy o których nawet się boi wspominać. Jednak gdyby nie on, ona mogłaby już z parę lat nie żyć (długa historia).
Wszyscy siedzieli w kościele, najbliżsi w pierwszej ławce. Kiedy po mszy ksiądz poszedł się ubrać, to nim zamknęli trumnę to spostrzegli, jak dusza Hermiony odchodzi z jej ciała. Rozejrzała się po wszystkich. Uśmiechnęła się delikatnie. Przymknęła przeźroczyste oczy i przemieniła się w maleńką błękitnawą mgiełkę, po czym zniknęła za murami kościoła w kierunku ogromnego jeziora, nieopodal lasu.
Po chwili wieko zostało przygwożdżone do pozostałej części trumny. Wszyscy płakali. W końcu była to cudowna kobieta. Najinteligentniejsza osoba od czasów samej Roveny Ravenclaw. Wstali z ławek i mąż z dzieciakami szli tuż za nią.
Gdy wyszli z kościoła, Stephanie poczuła czyjeś męskie ramiona, które ją obejmowały od boku. Spojrzała w bok i rozpoznała Stephana. Wtuliła się w jego bok, płacząc jeszcze bardziej. Potrzebowała go u swojego boku. Potrzebowała czuć zapach jego perfum. Potrzebowała jego silnych ramion. Już wiedziała, jak się czuła Kaja, chowana w jego objęciach.
~*~
            Musiał się iść przejść. Nie potrafił już wytrzymać. Wprawdzie siedział wśród całej rodziny i przyjaciół, jednak tak bardzo pragnął, by Hermiona była tuż obok niego. By mógł ją do siebie przytulić. Schować w swoich ramionach przed całym światem. Przez całe swoje dotychczasowe życie pochował pięć najważniejszych dla siebie kobiet. Matkę Narcyzę, córkę Stephanie (jednak teraz żyje, lecz pogrzeb się odbył parę lat temu), siostrę Sophie, córkę Kaję, a teraz swoją małżonkę Hermionę.
Zaczynało go to wszystko przerastać. To właśnie dzięki swojej żonie zawdzięczał to, iż nie wpadł w depresję po ostatnim pogrzebie. Miał w zasadzie dzieci, ale to… to nie było to samo. Zbyt bardzo był z nią związany. Minęło tyle lat… 28 lat temu udało mu się zdobyć jej zaufanie. 27 lat małżeństwa… Nigdy nie zapomni momentu, kiedy poprosił ją o chodzenie w jej urodziny. Nigdy nie zapomni chwili, kiedy powiedzieli sobie sakramentalne tak przed ołtarzem tego samego kościoła, w którym dzisiaj odbył się jej pogrzeb.
Patrzył w taflę jeziora. Nad tym jeziorem, zanim jeszcze się jej oświadczył, spędzali mnóstwo czasu. To było jezioro należące do restauracji „Paradiese”. Chciał by stypa była w tym lokalu. Właśnie w nim się pierwszy raz pocałowali w 2000 roku. Właśnie w nim poprosił ją o rękę 2001 roku. Te chwile przeleciały mu tak szybko przed oczami…
W pewnej chwili jezioro pojaśniało. Patrzył na nie, ze zdziwienia, marszcząc brwi. Z tafli wody wyłoniła się postać. Doznał szoku, kiedy rozpoznał Hermionę. Była identyczna do tej, w którą widział na cmentarzu w jego rocznym śnie, jak był w śpiączce.
Szła po tafli w jego kierunku. Wyciągnął ku niej dłoń. Po chwili poczuł uścisk. Tak jej znajomy uścisk dłoni… Jednakże zimny jak nigdy.
            – Miona… – szepnął ze łzami w oczach.
            Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
            – Jesteś cała zimna… – Przytulił ją mocno do siebie. Mógł to zrobić. Hermiona była tak jak Narcyza. Duch, którego można dotknąć. Nie myślał o tym. Chciał ją ogrzać własnym ciepłem.
            – Draco… To nic nie da… Jestem tylko duchem, nie mam już ciała – odezwała się, mimo wszystkiego się w niego wtulając.
            – Hermiono nie możesz zrobić tak jak zrobiła Kaja? Wniknąć w czyjeś ciało i żyć dalej?
            – Ale wtedy to nie będę ja… Nie będę się nazywała Hermioną Malfoy. Chcę być tym, kim jestem. Tak to będziesz mnie widział w tej postaci. Tylko nad tym jeziorem, jednakże na drugim końcu, tam w lesie. – Pokazała wyciągniętą dłonią w tamtym kierunku. – Nie mogę za długo być…
            – Nie zostawiaj mnie, błagam – szepnął.
            – Nie zostawię. Zawsze będę tutaj. – Położyła dłoń na jego lewej piersi.
            Spojrzał na jej rękę i po chwili uniósł na nią wzrok. W jego głowie zabrzmiała melodia. Melodia należąca do ich piosenki. Spojrzał prosto w jej oczy.

To jest moja miłosna piosenka dla Ciebie
Niech każda kobieta wie, że jestem Twój
Więc możesz zasypiać każdej nocy, kochanie
Wiedząc, że śnię o Tobie coraz bardziej

Zawsze masz nadzieje, że nam się uda
Zawsze chcesz zatrzymać mój wzrok
Cóż, jesteś jedyną, którą widzę
I to jest jedyna rzecz, która się nie zmieni

Nigdy nie przestanę próbować
Nigdy nie przestanę patrzeć jak odchodzisz
Nigdy nie przestanę gubić oddechu
Każdego razu, kiedy widzę, że z powrotem patrzysz na mnie
Nigdy nie przestanę trzymać Twojej dłoni
Nigdy nie przestanę otwierać Ci drzwi
Nigdy nie przestanę wybierać Ciebie, kochanie
Nigdy się do Ciebie nie przyzwyczaję

I z tą miłosną piosenką dla Ciebie
To nie jest chwilowa faza
Jesteś moim życiem, nie zasługuję na Ciebie
Ale kochasz mnie tak samo
I kiedy lustro powie, że jesteśmy starsi
Nie będę szukał innej drogi
Jesteś moim życiem, moją miłością, moją jedyną
I to jest jedyna rzecz, która się nie zmieni

Nigdy nie przestanę próbować
Nigdy nie przestanę patrzeć jak odchodzisz
Nigdy nie przestanę gubić oddechu
Każdego razu, kiedy widzę, że z powrotem patrzysz na mnie
Nigdy nie przestanę trzymać Twojej dłoni
Nigdy nie przestanę otwierać Ci drzwi
Nigdy nie przestanę wybierać Ciebie, kochanie
Nigdy się do Ciebie nie przyzwyczaję

Ciągle sprawiasz, że moje serce pędzi
Ciągle sprawiasz, że moje serce pędzi
Ciągle sprawiasz, że moje serce pędzi
Ciągle sprawiasz, że moje serce pędzi

Nigdy nie przestanę próbować
Nigdy nie przestanę patrzeć jak odchodzisz
Nigdy nie przestanę gubić oddechu
Każdego razu, kiedy widzę, że z powrotem patrzysz na mnie
Nigdy nie przestanę trzymać Twojej dłoni
Nigdy nie przestanę otwierać Ci drzwi
Nigdy nie przestanę wybierać Ciebie, kochanie
Nigdy się do Ciebie nie przyzwyczaję

Ciągle sprawiasz, że moje serce pędzi
Ciągle sprawiasz, że moje serce pędzi


            Kobieta uśmiechnęła się szerzej. Nawet po jej śmierci on ją kochał bezgranicznie. Aż po grób i jeszcze dalej. Wiedział, że z nikim ni będzie układał sobie życia. Do śmierci pozostanie wdowcem. Wiernym mężem Hermiony Lily Malfoy z domu Potter.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Użyta piosenka to tłumaczenie z angielskiego oryginału >SafetySuit - Never Stop<
---------------------
Jednak rozdział nie w urodziny XD W urodziny możliwe, że tutaj dodam. Muszę się zabrać za RS, bo długo nie dodawałam XD Jednak mam już pierwszą scenę. Wprawdzie krótka, ale... zawsze coś. Ouć coś przewiduję krótki rozdział ;c
Czy tutaj się pojawi? Tego nawet ja nie wiem XD
Pozdrawiam,
Kaja.
PS: Kogo informować?

poniedziałek, 26 stycznia 2015

2 ~~ Ona była jak najbardziej normalna

                Alexander kiedy usłyszał dzwonek do drzwi, odłożył kubek herbaty i przerwał rozmowę z Jean. Wstał z miejsca i poszedł do przedpokoju. Poprawi swoją koszulę i otworzył.
                – Tato? Na brodę Merlina… Wchodź szybko.
                Draco wszedł do środka, niosąc na rękach ciągle nieprzytomną Hermionę. Ledwie się trzymał na nogach, gdyż ostatnie siły przeznaczył na teleportację do domu córki i zięcia.
                – O Merlinie… – szepnęła Jen, kiedy spostrzegła rannych rodziców.
                Szatyn wziął swoją teściową na ręce i położył ją na kanapie w salonie, zaś pani domu, trzymając tatę w pasie, poprowadziła go na fotel i posadziła.
                – Dzwonili do mnie, że zginęliście w wypadku samolotowym… – szepnęła dziewczyna, szybko ich okrywając. – Co się stało?
                – Jean ja nie wiem… Nagle samolot zaczął spadać w dół i… Błagam zajmijcie się matką, mi nic nie będzie… – szepnął mężczyzna zrozpaczonym głosem.
                – Trzeba zadzwonić do Munga. – Alexan sięgał już po telefon.
                – Nie! – zawołał Malfoy. – Żadnych szpitali! Nie ufam lekarzom od momentu, kiedy pomylili wyniki badań i wcisnęli nam kit, że Kaja miała białaczkę!
                – Zrobię co w mojej mocy, miałem kurs, który powinien pomóc… – oznajmił Zabini i zaczął wymachiwać delikatnie różdżką nad ciałem Hermiony. Wkładał w to wiele wysiłku, jednakże wiedział, iż teraz on walczy o jej życie.
                Po jakimś czasie upuścił bezradnie różdżkę. Spuścił wzrok.
                – Alexan?... – szepnęła małżonka.
                – Przykro mi… Robiłem co mogłem. – Po jego policzku popłynęła łza.
                – Nie, nie, nie, nie! – zawołał Dracon i przytulił mocno korpus swojej żony.
                Od razu przed oczami pojawił się moment z rocznego snu, kiedy widział, gdy Miona padła martwa przez trafienie Avadą Kedavrą z różdżki Cormaca McLaggena. Nie wytrzymał. Wypuścił łzy na wolność, chowając twarz w jej piersi i chowając ją w swoich ramionach. Usłyszał cichy szloch Jean, którą mocno do siebie przytulał szatyn.
                – Tata! – zawołała Stephanie i podbiegła do niego i mocno przytuliła. Dopiero po chwili spostrzegła pobladłe ciało swojej rodzicielki. – Mamo? – szepnęła, delikatnie nią potrząsając. – Mamo… MAMO! – wrzasnęła, potrząsając ją bardziej.
                – Stephanie… – odezwała się drżącym głosem Jen.
                – Nie! Nie mama! Nie ona! – krzyknęła ze łzami w oczach. Nie wytrzymała i wybiegła z domu.
                – Steph! – Kobieta chciała już za nią pobiec, jednakże współmałżonek ją zatrzymał.
                – Daj jej trochę samotności… Potrzebuje tego…
~*~
                Stephan patrzył przez okno, stojąc w kuchni, oparty ramieniem o ścianę. Czuł, że coś się stało. Coś związanego z Stephanie. Czuł to. Mieli między sobą jakąś więź, której nie mógł wytłumaczyć. Znał ją tak krótko a miał wrażenie, jakby się znali dłużej. Jakby to właśnie ona grała Jessicę Collins w „Just A Dream”…
                Poczuł kobiecą dłoń na swoim ramieniu.
                – W porządku? – spytała zmartwiona.
                – Mamo… Coś się dzieje…
                Julietta zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc swojego syna.
                – Stephan idź się może połóż. Musisz odpocząć. Nie doszedłeś jeszcze do końca po przeszczepie serca i…
                – Właśnie dzięki temu sercowi wiem, iż coś się przytrafiło osobie, która ma w sobie duszę Kai… Mojej Kai…
                – Chodzi ci o tą Stephanie Malfoy?
                – Tak, właśnie o nią.
                – Jeśli coś się stało, to leć do niej. By nie zrobiła żadnego głupstwa, tak jak jej siostra…
                Spojrzał na nią energicznie.
                – Czy chcesz przez to powiedzieć, że poświęcenie Kai to głupstwo?!
                – Nikt normalny się nie zabija umyślnie. Nikt o zdrowych zmysłach nie popełnia samobójstwa.
                – Ona była jak najbardziej normalna.
                – Najwidoczniej nie była. Normalnie to by siedziała obok ciebie, znalazłby się inny dawca i…
                – Nie znalazł się wtedy! Nie mogłem dłużej czekać, zapomniałaś, że byłem w śpiączce?
                – Nie, nie zapomniałam. Ale znalazłby się spokojnie i byś ją miał obok siebie i…
                – GDYBY NIE ONA, MOGŁEM JUŻ NIE ŻYĆ! GDYBY NIE ONA, NIE STAŁBYM TUTAJ! GDYBY NIE ONA, NIE OCALIŁABY TYLKO MNIE, ALE I TEŻ SWOJĄ SIOSTRĘ! TERAZ MAM JEJ SERCE. MAM JĄ W SOBIE! KAJA NIE JEST GŁUPIA, ZROBIŁA TO, CO ZAMIERZAŁA, RATUJĄC NIE TYLKO JEDNO ISTNIENIE! ZACHOWAŁA OBIETNICĘ, JAKĄ ZŁOŻYŁA MI W SZPITALU, NIM SIĘ OBUDZIŁEM Z TEJ CHOLERNEJ ŚPIĄCZKI! – wybuchnął wściekły. Wyszedł z domu, trzaskając za sobą drzwi z hukiem.
                Nie umiał już nad sobą panować. Był zbyt przewrażliwiony na temat zmarłej panny Malfoy. A w szczególności jeśli chodzi o owy umyślny i zaplanowany wypadek. Wiedział, że zrobiła to dla niego.  By móc go ocalić i umożliwić dalsze jego życie. Bardzo ją kochał. I był pewny, że gdyby to ona była w jego sytuacji, to zrobiłby to samo, co ona jemu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No... Kolejne coś ;) Pisane dość długo, niż zwykle, bo tylko korzystałam z jednej ręki xD 
No... Następny rozdział, jeśli wena dopisze, to we czwartek z okazji moich 16-stych urodzin tak około godziny 18 ;)
Pozdrawiam i weny! 
Kaja.

sobota, 17 stycznia 2015

1 ~~ Hermiono... Błagam, otwórz oczy

Jakiś czas wcześniej, w samolocie
                Draco usiadł obok swojej małżonki z uśmiechem. Szatynka przytuliła się do jego boku. Mogli spędzić razem czas na osobności. Mogli odpocząć. Mogli się oderwać od ostatnich wydarzeń, między innymi śmierć i poświęcenie Kai. Codziennie chodzili na cmentarz nad jej grób i za każdym razem pojawiały się nowe listy w nowo postawionych kwiatach. Każdy ją zapamiętał dzięki filmowi „Just A Dream” gdzie grała jako Jessica Collins.
                – Brakuje mi jej… – szepnęła cicho Hermiona, kiedy już parę minut byli w powietrzu.
                Blondyn pocałował ją czule w skroń.
                – Mi też… Ale zrobiła to w dobrej intencji. Oddała życie, by podarować serce Stephanowi i duszę Stephanie.
                – Podziwiam ją… Mimo że nie żyje… Ale że się odważyła na takie coś…
                – Bo go kochała, a słyszała wiele naszych kłótni, gdzie prawie zawsze zahaczaliśmy temat Stephanie.
                Uśmiechnęła się szczerze. Mimo wszystko Draco ją wspierał. Nawet po kłótni, która wyniknęła, iż Kaja była owocem gwałtu, i że reżyser „Just A Dream” był jej biologicznym ojcem. Jednak silne uczycie, może przezwyciężyć wszystko.
                Nagle samolot zaczął telepać. Wszyscy pasażerowie zaczęli się rozglądać, gdyż zaczęli się poważnie niepokoić. Hermiona podniosła się z siedzenia, gdy niespodziewanie samolot zaczął spadać gwałtownie w dół. Opadła na kolana mężczyzny, a ten szybko ją objął.
                – Draco…
                – Ćśś… – Przytulił ją mocniej, otulając jej ciało swoimi ramionami, jakby chciał ją uchronić. – Kocham Cię Hermiono Lily Malfoy – szepnął.
                – Kocham Cię Draconie Lucjuszu Malfoy – odszepnęła i pocałowała go delikatnie.
                Po zaledwie dwóch sekundach, lotny transport uderzył w ziemię, powodując ogromne zniszczenia maszyny.
~*~
                Stephanie nie miała pojęcia o co może chodzić. Jednak podejrzewała, że skoro wypadek samolotowy, to może mieć związek z rodzicami. Mógł to właściwie być każdy inny samolot, ale dlaczego by dzwonili akurat do Jean? To mogło tylko i wyłącznie dotyczyć Dracona i Hermiony.
                Pani Zabini jeszcze jakiś czas rozmawiała przez telefon przyciszonym tonem. Blondynka patrzyła na nią przerażona.
                – Kto zginął w wypadku samolotowym? – spytała ostrożnie, kiedy siostra odłożyła telefon.
                – A nikt taki…
                – Jean, kto? – dociekała.
                – A nie znasz… Idź do pokoju, już późno.
                – Jest czwarta po południu.
                – Stephanie proszę… Idź do pokoju.
                – Ale…
                – DO POKOJU! – wrzasnęła.
                Malfoyówna patrzyła na nią. Zaczęła jej się powoli bać. Pobiegła szybko do pokoju i zamknęła się w nim. Przecież  ona tylko chciała się dowiedzieć, o kogo dokładnie chodzi. Chciała… Chciała po prostu mieć pewność, czy chodzi o rodziców, czy o kogoś innego. Bała się.
                Jean natomiast zaczęła wędrować po kuchni. Chwyciła się za włosy i dusiła w sobie łzy. To, co usłyszała, spowodował u niej szok. Nie mogła uwierzyć jak to możliwe, że… że jej rodzice – Draco i Hermiona – nie żyją… Właściwie… To nie znaleźli jeszcze owego samolotu, więc może jest szansa, że żyją…
~*~
                – Wróciłem! – zawołał Alexander Zabini, kiedy wszedł do domu. Zdziwił się, kiedy nie ujrzał swojej żony, która zawsze podbiegała i mocno go przytulała, jak tylko wracał z pracy, z Biura Aurorów. – Jean? – Powędrował do kuchni, słysząc jakieś ciche głosy.
                Szatynka siedziała skulona pod meblami kuchennymi, trzymając się mocno za włosy i zaciskając powieki. Podszedł do niej szybko i przyklęknął obok niej.
                – Skarbie, co się stało? – szepnął.
                Szarooka potrząsnęła energicznie głową.
                – Jen…
                – Mama i tata… Wypadek samolotowy... – szepnęła roztrzęsiona.
                Przytulił ją mocno do swojej piersi. Wtuliła się w niego ufnie i wybuchła płaczem. Alexan nic nie mówił. Po prostu milczał. Przytulił ją mocniej do siebie. Czuł się teraz za nią bardziej odpowiedzialny. Nie mógł pozwolić, by ponownie zaczęła się ciąć, jak to robiła, kiedy była na piątym roku nauki w Hogwarcie.
                Nie mieli pojęcia, że Stephanie ich obserwowała zza framugi drzwi i usłyszała wszystkie cztery zdania.
                „Mama i tata” „Wypadek samolotowy”…
                Już wiedziała o co chodzi.
                Wybiegła szybko z domu, trzaskając za sobą drzwiami i pobiegła do lasu. Musiała gdzieś wyżyć swoją złość na samą siebie. To ona namówiła ich do wyjazdu na urlop. To ona załatwiła im noclegi, atrakcje. A teraz coś się stało ze samolotem i zginęli…
                – Nie jestem jak Kaja… Kaja uratowała Stephena i mnie… A ja uśmierciłam mamę i tatę… – szepnęła opierając się o pień drzewa. Zbladła energicznie. Nie chciała nikomu zrobić krzywdy. Chciała tylko, by rodzice się odprężyli od tych wszystkich nieszczęść.
                Zaczęła powoli osuwać się po pniu w dół, a w jej oczach pojawiły się mroczki.
                – Stephanie… – Ktoś ją zaczął potrząsać za ramiona. – Stephanie słyszysz mnie? – Poklepywał jej policzki.
                – Tato?... – spytała ledwie przytomnie.
                Alexan pokręcił głową.
                Blondynka po chwili opada na ziemię, jednak szatyn szybko ją złapał i wziął na ręce. Zaniósł ją do domu i położył na jej łóżku. Okrył ją kołdrą dokładnie. Nie wiedział, co by było, gdyby nie usłyszał trzaśnięcia frontowym drzwi i nie pobiegł za nią. Postanowił zadzwonić do Stephena. Jak postanowił, tak też zrobił.
~*~
                Otworzył oczy. Na początku jego wzrok był zamazany, jednakże zaczął się powoli wyostrzać. Rozejrzał się. Spostrzegł płonący samolot. Od razu sobie przypomniał, co się wydarzyło. Poszukał szybko wzrokiem Hermiony. Leżała parę metrów od niego, nieprzytomna. Podniósł się szybko z nieukrywanym bólem.
                – Miona… – szepnął.
                Opadł na kolana tuż przy niej. Ujął jej policzki w swoich dłoniach. Zaczął poklepywać.
                – Hermiono… Błagam, otwórz oczy.
                Jednak ona go nie słyszała. Była cała blada jak kreda. Jednak znak, że jej ciało było jeszcze trochę ciepłe, wiedział, iż żyje. Zerknął na płonącą maszynę. Usłyszał charakterystyczne dźwięki. Spojrzał energicznie na swoją ukochaną i wziął ją na swoje ręce, podnosząc się. Zaczął biec, utykając, w nieznaną sobie stronę. Musiał jak najszybciej oddalić się od samolotu, gdyż w każdej chwili może wybuchnąć. Znalazł jezioro, a przy wodzie była jakaś jaskinia. Poszedł tam szybko i się z nią ukrył.
                W ostatniej chwili. Rozległa się eksplozja. Kamienie w suficie jaskini zaczęły opadać w dół. Osłonił swoim ciałem jej ciało. Oberwał w plecy ciężkim kamieniem. Zacisnął zęby z bólu. Udało mu się go odepchnąć ze swojego korpusu. Nie zważał na ból. Bał się o Hermionę. Musiał użyć ostatek sił, by mógł się z nią deportować. Tylko gdzie? Gdzie Malfoyówna otrzyma odpowiednią i szybką pomoc? Nie chciał też ciągnąć ją do Munga. Ścisnął mocno jej dłoń i teleportował się do domu Alexandra i Jean Zabinich. 
----------------------------------
Zmiana planów [w pewnym sensie] xD 
Właśnie jest 04:13 godzina dzień 18-01-2015r. a ja siedzę przy rozdziale. Pewna sytuacja nakłoniła mnie do napisania czegoś i oto jest: nowy rozdział. 
Akcja w samolocie została zmieniona tuż pod koniec pisania tego fragmentu, gdyż coś mnie nakłoniło do posłuchania piosenki "Wróć tatusiu". Dlatego zrodził się nowy pomysł. 
Teraz myślę: 
Bo 29 stycznia stuknie mi 16-stka, i zależy czy wstawię rozdział, czy miniaturkę "Taniec Uczuć" [będzie w formie miniaturki, prędzej czy później]. Jednak skłaniam się bardziej do rozdziału drugiego, bądź nawet trzeciego. Zobaczymy jak to z weną. Bo jeszcze muszę wykombinować rozdział na ten dzień na RS ["Rodzina Snape"]. Dlatego się zobaczy :P
Cóż... Jakoś humorku nie mam, dlatego ten rozdział nie ma humoru... Jakoś nie umiałam wprowadzić, jednakże... sądzę, że ta część może będzie taka... Poważniejsza. Zobaczy się ^^ .
Pozdrawiam,
Kaja.
PS: W końcu ferie <3

wtorek, 6 stycznia 2015

PROLOG ~~ Nawet mają identyczny kształt [V Tom "Zakazanej"]

                Od pamiętnej premiery „Just A Dream” minął miesiąc. Rodzina Malfoy była w dalszej żałobie po śmierci Kai. Jednak ból, spowodowanym jej utraty, zagaja delikatnie obecność Stephanie – dawno zmarłej córki Dracona i Hermiony.
                Stephanie Liliann Malfoy, w której żyje dusza jej siostry, podziwiała jej poświęcenie. Chciała się do niej upodobnić. Dlatego przefarbowała włosy na blond. Nawet zamierzała kupić soczewki o barwie ciemno-niebieskiego, jednakże zbyt bardzo jej się podobały jej czekoladowe.
                W jakiś sposób utrzymywała kontakt z Stephanem Philipem Cantem. Może przez istniejącą w niej duszę Kai, czuje, iż on jest jej bardzo bliski.
                Jest jej wdzięczna za swoje życie. Poświęciła się, by zostać honorownym dawcą Stephana, a przy okazji podarowała jej drugie życie na ziemi. Stephanie jest jak najbardziej zdrowa. W jej umyśle, informacja o posiadanej wadzie serca, na którą umarła, poszła w zapomnienie.
                Dracon i Hermiona postanowili wyjechać razem na tydzień urlopu. Sama Stephanie im to zaproponowała, iż widziała, że są bardzo przygnębieni. Ona zaś została z Jean.
                – Stephanie, na którą mają samolot do Hiszpanii?
                Blondynka spojrzała na nią z delikatnym uśmiechem na ustach.
                – Za jakieś pół godzinki odleci.
                – A jak się czujesz? Zrobić ci coś do jedzenia, picia?
                – Nie Jean, dziękuję. A czuję się bardzo dobrze – dodała z uśmiechem.
                Jen bardzo się troszczyła o Steph. Nie chciała znów utracić siostry. Może minął dopiero miesiąc ich stałego kontaktu, jednak… osobiście w odczuciach miała wrażenie, że właśnie na krześle przy kuchennym stole nie siedzi Stephanie Liliann Malfoy, tylko Kaja Fione Malfoy. W zasadzie ta druga według ojcostwa ma na nazwisko Locthwood.
                – Doszły mnie słuchy, że trzymasz z Stephanem – odezwała się po chwili szatynka, zmywając naczynia.
                – No mam z nim kontakt… Nie wiem czemu, ale dziwnym sposobem on jest mi strasznie bliski…
                – Kaja go kochała. – Przemyła garnek. – Może właśnie dlatego. Masz w sobie jej duszę i może że nawet jej osobowość. Dusza jest w pewnym sensie połączona ze sercem, które właśnie ma Cant.
                – Czyli dlatego też zachowuje się wobec mnie tak miło, ciepło?
                – W jakim sensie? – spojrzała na nią.
                – Przytula mnie mocno, czule… Całuje w policzek…
                – Możliwe, że zamiast ciebie widzi Kaję. Jesteś do niej strasznie podobna, tym bardziej teraz, kiedy przefarbowałaś sobie włosy.
                – Jednak wolałabym, by zawsze wiedział, że nie jestem Kają… Jego Kają.
                – Mówisz to jako Kaja czy Stephanie?
                – Stephanie. Zdecydowanie.
                Pokiwała głową i wróciła do swojej czynności.
                – Jean?...
                – Tak?
                – Czasami kiedy patrzę w lustro, to zdarza się, że widzę jak moje tęczówki się zmieniają.
                Szarooka zmarszczyła brwi, przenosząc znów swój wzrok na towarzyszkę.
                – Jak to się zmieniają?
                – No normalnie jakoś… Na ciemnoniebieski.
                – Zaczekaj chwilę… – Zabini wytarła swoje dłonie ręcznikiem i poszła do sypialni jej i Alexandra. Wróciła po chwili z obramowanym zdjęciem. – Na takie? – Podała jej fotografię, na której była właśnie Kaja.
                Malfoyówna przyjrzała się dokładnie fotografii.
                – Tak. Właśnie na takie. Nawet mają identyczny kształt.
                Szatynka zrozumiała. W milczeniu wzięła fotografię do rąk i poszła do sypialni. Stephanie wstała z krzesła i poszła za nią. Zaniepokoiło ją zachowanie siostry. Zatrzymała się w drzwiach do pokoju i obserwowała, jak pani Zabini postawia z powrotem zdjęcie wśród innych pamiątek rodziny. Miała zaniepokojony wyraz twarzy.
                – Jean? Co się dzieje?
                – Wiem dlaczego ci się zmieniają tęczówki…
                – Dlaczego?

                – Bo Kaja… – Urwał jej dźwięk telefonu. Poszła odebrać. Wzięła słuchawkę do ręki. – Jean Zabini, słucham. – Słuchała w skupieniu. Po chwili pobladła. – Jak to zginęli w wypadku samolotowym?! – zawołała zszokowana.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak to Prolog - krótki ;)
Wiem wiem, nic się tu za bardzo nie dzieje, jednak na końcówce jest jakiś wątek, no i gdzieś w 3/4 notki kolejny wątek ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Mam nadzieję, że będziecie ze mną dalej, byśmy mogli wspólnie śledzić kolejne losy bohaterów! Tym razem drugiego pokolenia "Zakazanej Miłości"!
Kaja :D

czwartek, 1 stycznia 2015

9 ~~ Brakuje między nami aktorki, którą grała Jessicę Collins, Kai Fione Malfoy [EPILOG]

Kochana mamo, kochany tato…
Przepraszam za to, co zrobiłam. Pewnie jak czytacie ten list, uczyniłam już to, co chciałam. Mam nadzieję, że zrozumiecie moją decyzję.
Mamo… Stephan jest w pewny sposób spokrewniony z Bryanem – moim biologicznym ojcem – wiedział, że jestem jego córką i wiem co Bryan Tobie zrobił. Mam jednak nadzieję, iż nigdy nie żałowałaś, że masz mnie jako swoją córkę, która Cię kocha.
Tato… Nawet kiedy się dowiedziałam prawdy, to nie przestałeś być moim ojcem. To Ty obdarzyłeś mnie tą ojcowską opieką i miłością. Mam nadzieję, że mnie nigdy nie zapomnisz i nie będziesz się już kłócił z mamą… Jesteście małżeństwem. A w małżeństwie liczy się to, żeby się wzajemnie wspierać. Rozumiem, iż czasem mogą być jakieś sprzeczki, jednak gdy się te kłótnie słyszy każdego dnia kilka razy dziennie, to dziecko odczuwa ból, iż nie może pomóc swoim własnym rodzicom.
Obok tego listu jest fiolka – z góry przepraszam, że zabrałam składniki ze schowka taty, jednakże była to siła wyższa. W niej jest eliksir, który… Po prostu weźcie go za trzy dni i idźcie na grób mojej zmarłej siostry, Stephanie Liliann Malfoy. Odkopcie wokół grobu płytki rów i napełnijcie ostrożnie tą magiczną substancją. Zakopcie to. Później najzwyczajniej w świecie wyjdźcie z cmentarza. A wieczorem przyjdźcie na premierę filmową „Just A Dream”. Specjalne zaproszenie jest w mojej szufladzie. Mam nadzieję, że będziecie ze mnie dumni, że spełniłam swoje marzenie, jakim jest odegranie głównej roli w jakimś przedstawieniu.
Zanieście proszę także te dokumenty do szpitala, w którym leży Stephan… Nie żyję dlatego, by go uratować. Oddaję mu swoje własne serce.
Kocham Was.
Proszę, nie zapomnijcie o mnie.
Wasza córka,
Kaja.

                – Ona… – szepnął.
                – To nie może być prawda. Ona żyje… Musi…
                Sięgnął po dokumenty i przejrzał je. Istotnie, została jego dawcą. Oddała swoje własne życie, by uratować jego.
                W ich oczach zebrały się łzy. Jednak postanowili spełnić jej ostatnią wolę.
~*~
                Trzy dni później, Draco i Hermiona zrobili to, co rozkazano im w liście. Wykopali wokół małego grobu swojej zmarłej córki płytki rów, napełnili go sporządzonym przez Kaję eliksirem, zakopali i wyszli, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Nie mieli do tej pory pojęcia, co to wszystko da. Ruszyli natychmiast do kina, w którym miała być premiera „Just A Dream”. Nie potrafili się do końca skoncentrować, gdyż ciągle myśleli o śmierci Kai. Nie umieli się z tym pogodzić.
                Dowiedzieli się, że Stephan pomyślnie przeszedł operację przeszczepu serca. Teraz w jego ciele bije serce Kai Malfoy. Dziewczyny, którą kochał. On ją słyszał, kiedy był w śpiączce. Każde jej słowo.
                Chciał jej powiedzieć, jak bardzo mocno ją kocha i jak bardzo chciałby z nią założyć własną rodzinę. By została jego żoną. Matką jego dzieci.
~*~
                Rozległy się głośne oklaski. Wszyscy widzowie wstali ze swoich miejsc, by móc pogratulować oklaskami wszystkim aktorom. Cała załoga stała na podeście i mieli łzy w oczach, że zostają docenieni ze swojej pracy.
                Cant poczuł większą pustkę, że nie mógł czuć blondynki obok siebie. Jednak miał ją w sobie. Nosił jej serce. Czuł, że musiał coś wygłosić. By mógł się jej jakoś odpłacić. Poprosił o jakiś mikrofon i prawie od razu go otrzymał.
                – Proszę o chwilę uwagi – powiedział. Zebrani od razu ucichli i usiedli z powrotem. – Tutaj nie ma całej naszej załogi. Brakuje między nami aktorki, którą grała Jessicę Collins, Kai Fione Malfoy. Chciałbym z tego miejsca powiedzieć, że gdyby nie jej wysiłek i wkład w pracę nad tym filmem, który przed chwilą mieliśmy przyjemność zobaczyć, nie byłoby nas tutaj. Kaja była wspaniałą dziewczyną. Miała może trzynaście lat, jednak umysł miała jak dorosła kobieta. Wiedziała co to miłość, przyjaźń, poświęcenie… Wiem, co mówię, gdyż ona poświęciła swoje własne życie, bym mógł tutaj przed wami wszystkimi stać. Mam serce, które należało do niej. Ten, kto ją znał, wiedział, że taką dziewczynę trzeba ze świecą szukać.
                Hermionie poleciały łzy po policzkach. Draco, Harry, Jasmine, Jean i Alexander starali się ukryć emocje, jednakże płacz i ich nie odpuścił.
                Nagle jakaś błękitnawa kula światła przeleciała po całej Sali i zatrzymała się tuż obok Stephana, który stał na samym środku zebranych aktorów.
                Poświata zaczęła przybierać konkretną formę i po chwili ujawnił się duch Kai. Nikt nie potrafił dowierzyć temu, co widział. Cant chciał ująć jej dłoń, lecz nie potrafił, gdyż nie była w ludzkiej formie.
                Duch wyciągnął swoją rękę w stronę wejścia do wielkiego pomieszczenia. Wszyscy tam spojrzeli.
                Cała rodzina Malfoy ukryła usta w dłoniach. Nie mogli uwierzyć własnym oczom. Na podest, obok Kai, stanęła 26-letnia kobieta o jasnobrązowych włosach i czekoladowych tęczówkach. Włosy miała długie, sięgające jej do pasa. Końcówki miała podkręcone.
                – Kim jesteś? – zapytała rudowłosa dziewczyna, która odgrywała w filmie rolę przyjaciółki Michaela.
                Nowoprzybyła przeniosła na nią wzrok.
                – Jestem córką Dracona Lucjusza i Hermiony Lily Malfoy. Siostrą Harry’ego Blaise’a Malfoya, Jean Narcyzy Zabini i Kai Fione Malfoy. Szwagierką Alexandra Zenda Zabiniego i Jasmine Elizabeth Malfoy z domu Finnigan. Jestem Stephanie Liliann Malfoy.
                Wszystkich to poruszyło. Każdy znał historię Malfoyów. Hermiona i Draco już wiedzieli, do czego służył eliksir, stworzony przez Kaję.
                Dusza Kai uśmiechnęła się do swojej siostry. Spojrzała na Stephana i wskazała na jego kieszeń w spodniach. Sięgnął tam dłonią i wyczuł kartkę. Wyciągnął ją i przeczytał.

„Moje słowa, które wypowiedziałam jako ostatnie, były tymi wypowiedzianymi przy Twoim łóżku, kiedy leżałeś w śpiączce i to był także ostatni dzień mojego życia.
Nigdy Cię nie opuszczę, bo masz moje serce i ja w nim jestem, by Cię chronić.”

                Podniósł wzrok na swoją ukochaną. Uśmiechnął się przez łzy.
                – Dziękuję ci kochanie. Zawsze będziesz tą jedyną – oznajmił.
                Kiwnęła lekko głową z delikatnym uśmiechem.
                Złączyła swoje dłonie i przymknęła powieki. Pojaśniała delikatnie i po chwili wniknęła w ciało Stephanie. Jej ciało zaczęło młodnieć. Była teraz trzynastolatką. Szatynka opadła na bok, ale załoga od razu ją złapała.
                – Kaja żyje – odparła po chwili i przeniosła wzrok na Stephana. – Żyje w nas. Jej serce jest w Tobie, zaś jej dusza we mnie.
~*~
                Kolejnego dnia o godzinie 11:00 odbył się pogrzeb Kai. By ją pożegnać i towarzyszyć jej w ostatniej drodze przybyły tłumy ludzi. Wszyscy tworzyli jedność. Wszyscy byli w tym dniu, w tej chwili razem. Nie zważając na poglądy, relacje, związki, obyczaje. Ludność liczyła 2572 ludzi. Tyle było na jej pogrzebie, by uczcić także pamięć o niej.
                Trumna była już spuszczona w dołku. Było także pełno dzieci, które wrzucały w przepaść na jej trumnę czerwone róże owinięte czarnymi wstążkami.
                Stephanowi pozwolono stać razem z rodzicami zmarłej. Wiedzieli, że była mu bardzo bliska. Ciągle w jego głowie dudniły jej ostatnie słowa: „Kocham Cię Stephanie Philipie Cant”. Po chwili podeszła do niego Stephanie. Spojrzał na nią, po czym mocno do siebie przytulił. Czuł, jakby przytulał do swojej piersi Kaję. Obydwoje teraz stanowili jedność. Ona miała jej duszę. On miał jej serce.
                Przeniósł wzrok na zgromadzonych. Postanowił coś zrobić. Stanął na pieniu drzewa.
                – Posłuchajcie mnie teraz proszę wszyscy! – zawołał, by każdy go usłyszał. – Na pewno większość z was była na premierze „Just A Dream” i widziała to, co się wydarzyło po filmie. Uczcijmy proszę pamięć Kai fragmentem piosenki, którą śpiewała w filmie. Nosi ona tytuł taki sam, jak owy film.
                Przymknął powieki. W następnej sekundzie uchylił i uniósł wzrok, po czym spojrzał w dołek na trumnę.

I was thinking bout you, thinkin bout me
Thinkin bout us, what we gon’ be
Open my eyes yeah, it was only Just A Dream…
So I travelled back, down that road
Will she come back, on one knows
I realize yeah, it was only Just A Dream…

                Czuł w sobie tą piosenkę. Widział w oczach, jak wtedy to ona śpiewała i ile uczuć przelewała w każde wyśpiewane słowo.
                Nastała symboliczna minuta ciszy. Każdy, kto miał zaszczyt ją znać, wspominał sobie chociażby jedną wspólną chwilę, czy chociażby wymienione spojrzenia, uśmiechy.
                Wspomniał sobie pewną chwilę, kiedy rozmawiali o swoich marzeniach…

                Wiesz Stephan jakie mam marzenie? – spytała, kiedy przechadzali się po parku i zajadali się lodami.
                – By zostać profesjonalną aktorką? – Spojrzał na nią z uśmiechem.
                – Też, ale najbardziej to, by mieć jakąś główną rolę w filmie bądź spektaklu, dzięki którym kiedy każdy usłyszy „Kaja Malfoy” będzie wiedział, że to chodzi właśnie o mnie. O osobie, która zrobi wszystko dla swoich najbliższych i bliskim jej sercu. By każdy mnie pamiętał nie z filmu, ale z charakteru, ponieważ jestem taka jak Jessica Collins. 
               
                To marzenie właśnie się spełniło. Tłumy ludzi uczestniczyło na jej pogrzebie. Tłumy ludzi ją żegnało. Tłumy ludzi jej towarzyszyło. Tłumy ludzi było z nią do ostatniej chwili.

                A on wiedział, że gdyby nie wstąpiła do castingu, nie poznałby jej, a zarazem by już nie żył. Wszystko zawdzięczał jej. Wszystko zawdzięczał także „Just A Dream”.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak oto zakończyłam IV część "Zakazanej Miłości". 
Za niedługo - mam nadzieję - pojawi się PROLOG V CZĘŚCI! Mam także w planach napisać jakąś miniaturkę czy coś w tym rodzaju tak jakby w przerwie ;)
Chciałabym teraz podziękować Avadzie Snape, za to, że zbetowała mi ten Epilog :) Za poświęcony czas! <3
I Wam dziękuję za to, że wytrzymujecie aż do tego momentu i mam nadzieję, że się "zobaczymy" w przyszłych notkach ;)
Pozdrawiam i weny! 
Szczęśliwego Nowego Roku jeszcze raz życzę <3
Kaja.