Hogwart.
Jedno słowo a tak wiele dla mnie znaczy. To właśnie tam, rozpoczyna się magiczna przygoda dla wszystkich czarodziei i czarownic. Tam uczą wszystkiego, co naprawdę może nam się przydać w życiu codziennym, jak na przykład zaklęcia obronne.
Nazywam się Hermiona Jean Granger. Urodziłam się 19 września 1979 roku. To ubiegłych wakacji mieszkałam razem z rodzicami w Londynie. Musiałam niestety rzucić na nich zaklęcie zapomnienia, by uchronić ich przed śmierciożercami. Jednak teraz, po zaledwie czterech miesiącach, świat czarodziei i mugoli jest bezpieczny. Voldemort został pokonany.
Jako jedyna z naszej Trójcy - czyli Harry Potter, Ron Weasley i ja - postanowiłam powrócić na ostatni rok, by ukończyć szkolną edukację.
Nie miałam pojęcia, że ten rok będzie kompletnie inny od tych, sprzed wielu lat.
Nie miałam pojęcia, że ten rok będzie kompletnie inny od tych, sprzed wielu lat.
~*~
Siedziałam razem z moją o rok młodszą przyjaciółką, Ginny Weasley, przy stole Godryka Gryffindora, gdy dyrektorka Hogwartu - Minerva McGonagall - ogłaszała przemowę. Nie słuchałam jej, przyznam szczerze, kiedy nagle z rozmowy z Rudą wyrwały mnie owe słowa przemowy:
- ...Po uczcie, do mojego gabinetu mają się wstawić Hermiona Granger wraz Draconem Malfoyem!
Dlaczego miałam pójść do jej gabinetu Z MALFOYEM?!
Już od początku pierwszej klasy byliśmy odwiecznymi wrogami. Nie żywiłam do niego sympatycznych odczuć, i to ze wzajemnością. Nawet się nie dziwię. On był arystokratą czystej krwi, a ja zwykłą mugolką.
Byłam ciekawa, o co chodzi McGonagall, że akurat my mieliśmy się wstawić.
Nie sądziłam, że to będzie najgorszy wieczór w moim życiu.
- ...Po uczcie, do mojego gabinetu mają się wstawić Hermiona Granger wraz Draconem Malfoyem!
Dlaczego miałam pójść do jej gabinetu Z MALFOYEM?!
Już od początku pierwszej klasy byliśmy odwiecznymi wrogami. Nie żywiłam do niego sympatycznych odczuć, i to ze wzajemnością. Nawet się nie dziwię. On był arystokratą czystej krwi, a ja zwykłą mugolką.
Byłam ciekawa, o co chodzi McGonagall, że akurat my mieliśmy się wstawić.
Nie sądziłam, że to będzie najgorszy wieczór w moim życiu.
***
Patrzyłam przed siebie ze skrzyżowanymi rękami na piersiach i milcząc czekałam na przyjście profesorki. Malfoy też już był. Opierał się nonszalancko o kominek w gabinecie. Nie zwracałam na niego zbytnio wielkiej uwagi. Nagle weszła długo wyczekiwana przez nas osoba.
- Od razu przejdę do rzeczy, bo mam coś do załatwienia. Z racji tego, iż jesteście jednymi, z najlepszych uczniów w całym Hogwarcie, jesteście zmuszeni do wspólnej pracy. Proszę mi nie przerywać, panie Malfoy - dodała szybko, mierząc blondyna surowym spojrzeniem. - Zgłosiłam naszą szkołę do konkursu, który odbędzie się 20 grudnia.
- Jaki konkurs? - spytałam.
Milczała przez chwilę, analizując, jaka mogłaby być nasza reakcja.
- Tańca.
- ŻE CO, SŁUCHAM?! - odezwał się. - Mamy ze sobą tańczyć?! Nie mam zamiaru dotykać tej szlamy!
- SPOKÓJ! - uciszyła go. - Nie macie innego wyjścia. Radzę zburzyć ten swój mur i ze sobą współpracować, gdyż nie macie zbyt wiele czasu! Do widzenia!
Wstałam całkowicie zszokowana i wyszłam. Rozeszłam się z blondynem od razu, gdy tylko opuściliśmy gabinet.
Wpadłam do dormitorium, który dzieliłam z Ginny. Rzuciłam się wściekła na łóżko.
- Mionka, co jest?
- A to, że mam tańczyć z Malfoyem!