Nastał pogodny sierpniowy poranek. Słońce przepięknie
świeciło w całym londyńskim osiedlu. Hermionę Granger obudził budzik, który
został nastawiony na taką godzinę, aby ona zdążyła na pierwszy dzień w pracy w
Ministerstwie Magii. Otworzyła oczy i spojrzała na budzik. Była szósta rano.
Dziewczyna z niewielką chęcią wstała z łóżka, lecz nie chciała się spóźnić.
Przebrała się w przepiękną czerwoną sukienkę, która była bez ramiączek i
sięgała do kolan. Poszła do kuchni i zrobiła sobie przepyszne śniadanie. Potem,
kiedy przygotowywała sobie kawę do pomieszczenia wszedł Ron w piżamie.
-Witaj
skarbie. – powiedział całując swoją kochaną w policzek.
-Cześć. Jak
ci się spało? – zapytała z uśmiechem podając kawę na stół.
-Dobrze, a
tobie? – rzekł troszkę sennym głosem biorąc bochenek chleba na swój talerz.
-Też
całkiem dobrze. – westchnęła niepewnie.
-Co jesteś
taka niepewna? Coś niepokojącego ci się śniło?
-To tylko
przez te oczekiwanie na pierwszy dzień pracy… Ciągle ten jeden dziwny sen…
-Powiesz mi
w końcu jaki sen? Czy dalej będziesz to ukrywać?
-No dobrze…
Ciągle mi się śni, że ja wchodzę do mojego biura w ministerstwie i tam pracuje
ktoś, kogo nienawidzę. Ktoś z naszych lat szkolnych, lecz nie pamiętam twarzy…
Potem, że ty mnie… - nie dokończyła.
-Co ja Ci
coś zrobiłem? Według twojego snu?
-…zdradziłeś.
– oznajmiła brunetka zakrywając rękami swoją twarz.
-Kochanie…
ja cię nigdy, przenigdy nie zdradzę… kocham tylko ciebie…
-Ale Ron!!
– prawie krzyknęła Hermiona. – Wiesz, że między nami nie jest już tak kolorowo!!
Harry też o tym wie! I nawet Luna o tym wie!
-Spokojnie.
Usiądź, zjedz śniadanie, wypij kawę i pójdziemy do ministerstwa. Dobrze?
Hermiona nie wiedziała co
odpowiedzieć. Zbyt bardzo się przejmuje tymi snami. Coraz bardziej jest
zazdrosna o swojego chłopaka. Hermiona usiadła przy stole i zrobiła tak, jak
powiedział jej Ronald. Kiedy
tylko ubierała swoje czarne szpilki i chciała się aportować Ron złapał ją za
nadgarstek i poprosił, aby chwilę zaczekała. Ona nie miała nic przeciwko temu,
ale nie mogła uwierzyć to co zrobił jej ukochany. Ron zaprowadził ją na ich
balkon, gdzie widać wszystkie otaczające ich domy. Klęknął. Wyciągnął jakieś
małe czerwone pudełko w kształcie serca. Powiedział powoli otwierając
pudełeczko:
-Hermiono…
Wiesz, że cię kocham… i nigdy kochać nie przestanę… Hermiono… - otworzył całe.
– Wyjdziesz Za Mnie?
Kobieta nie
wiedziała co o tym myśleć, ale po króciutkiej chwili milczenia poprosiła, aby
jej kochany wstał i powiedziała:
-Tak,
pewnie, że TAK! – wskoczyła mu w ramiona, a Ron ją utrzymał. Potem założył jej
na serdeczny palec pierścionek z brylantem. Czarownica była taka szczęśliwa.
Narzeczeni przeaportowali się do Ministerstwa Magii. Poszli w stronę wind i
weszli do jednej wolnej. Przycisnęli na odpowiednie przyciski i winda ruszyła w
dół.
Kiedy zimny kobiecy głos
powiedział:
-Biuro
Aurorów – Ron pożegnał się pocałunkiem z Hermioną. Wyszedł z windy i zobaczył
Harry’ego machającego ręką do Hermiony, a ona się uśmiechnęła i także
pomachała, ale winda ponownie poszła na dół. Troszkę to trwało, aż ona znalazła
się w odpowiednim poziomie:
-Departament
Przestrzegania Prawa Czarodziejów. – zagrzmiał ponownie ten sam zimny głos.
Granger wyszła z windy i
podążyła do szefowej departamentu – Mafaldy Hopkirk. Szła przez korytarz i
nareszcie widziała tabliczkę na drzwiach z nazwiskiem szefowej. Zapukała.
-Proszę. –
zawołał głos z gabinetu. Hermiona weszła i widziała siedzącą przy biurku z
dokumentami kobietę.
-Dzień
Dobry. Jestem Hermiona Jean Granger. Miałam u Was pracować.
-O… Witam
panią, panno Granger. Bardzo się cieszę, że nareszcie cię widzę. Popatrz.-
wzięła do rąk jakieś dokumenty i podała go dziewczynie. – Tutaj są już
przygotowane pisma. Musisz je tylko wypełnić. Chodź. Pokażę Ci twoje miejsce
pracy.
Hermiona i Mafalda wyszły z
gabinetu i zmierzyły dalej korytarzem. Chwilkę to minęło, aż szefowa otworzyła
drzwi, któregoś z biur.
-Hermiono… Tutaj jest twoje
miejsce pracy. Twoje biurko jest tam pod oknem. A oto pracownicy, którzy tutaj
z tobą mają biuro: John Dawish, Perkins, Wiliamson i… - Hermiona nie mogła
uwierzyć własnym oczom. - …Draco Malfoy. No to pracujemy dalej, a i… Draco,
bądź dla niej miły. – Malfoy tylko podniósł głowę i wyszczerzył oczy, ale od
razu wrócił do pracy. A co najlepsze… On siedzi naprzeciwko Hermiony. Mafalda
wyszła, czarodziejka musiała niestety usiąść przed Malfoy’em. Zdenerwowało ją
ten fakt. Znów musi się z nim użerać tak jak w szkole. To widocznie on jej się
ciągle śnił. Ale niestety… nie mogła już zmienić departamentu. Żałowała, że nie
wybrała zawodu Aurora. Kiedy minęła jedna godzina była już 10 rano i była
właśnie przerwa. Wszyscy wyszli z biura z wyjątkiem Hermiony i Dracon’a.
Hermiona zapytała:
-Nie
wychodzisz na przerwę?
-Nie, nie
chcę… - powiedział i wyciągnął papierosa. Pochylił się przez okno, które było
przy jego biurku.
-Palenie
szkodzi zdrowiu. – rzekła obojętnie brunetka.
-Co
powiedziałaś? – spytał.
-Palenie
szkodzi zdrowiu. – powiedziała brązowooka i popatrzyła prosto w oczy chłopaka.
Widziała w nich coś… coś innego niż w szkole.
-No pewnie…
ty wiesz wszystko najlepiej. – zgasił prawie całego papierosa i wyrzucił przez
okno.
-Nie wiem w
ogóle, dlaczego ze mną gadasz… Przecież nie zadajesz się z… szlamami.
-Granger…
przeszło mi to już. Okazało się, że mugolaki w niczym się nie różnią z
czarodziejami czystej krwi.
-O…
Zaskoczyłeś mnie. – uśmiechnęła się lekko. – Przepraszam, ale muszę iść odnieść
te dokumenty i spotkać się z moim chłopakiem.
Spojrzał na
nią. Ale tylko powiedział:
-Do jutra.
Nie
wiedziała co powiedzieć. Tylko wzięła dokumenty i zaniosła je do Mafaldy. Kiedy
oddała spytała:
-Co teraz
mam zrobić?
-Nic. Już
skończyłaś pracę na dziś. Jesteś wolna.
-Tylko
tyle?
-Och…
Kochana… - zaśmiała się. – To jest na razie początek, więc się nie martw. A…
masz może jeszcze jakieś pytania?
Brunetka
nie wiedziała, czy zapytać o to, czy może się przenieść do Biura Aurorów, ale
postanowiła, że pozostanie przy tym stanowisku, bo troszkę się zakolegowała z
William’em. Tylko zapytała:
-Tak… Mam
jedne pytanko. Czy wiesz może czy Aurorzy mają w tych samych godzinach co my
przerwę?
-Oczywiście.
W każdym Departamencie są o tej samej porze przerwy.
-Dziękuję.
– uśmiechnęła się. – Do widzenia.
-Do
widzenia i do jutra.
Hermiona
wyszła i na chwilę aportowała się z Ministerstwa do małej chińskiej restauracji,
gdzie kupiła swojemu narzeczonemu lunch. To trwało tylko dziesięć minut i
ponownie wróciła do Ministerstwa Magii i podążyła z zapakowanym lunch’em do windy i ruszyła do Biura Aurorów. Trochę
to trwało. Poszła do gabinetu gdzie na drzwiach była wywieszona tabliczka z
napisem: Aurorzy: Harry James Potter i Ronald Billius Weasley. Weszła.
Zobaczyła Rona i Harry’ego popijających przy oknie piwo kremowe. Kiedy tylko
weszła Ron do niej podszedł i ucałował.
-Hej Ronuś.
– cmoknęła go w policzek. – Cześć Harry. – uśmiechnęła się do przyjaciela,
podeszła do niego i mocno go przytuliła. Dawno go nie widziała.
-Siemka
Hermi. Jak tak u ciebie? – spytał uradowany Harry.
-Ach…
wszystko dobrze… A… mam coś dla Was. – sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła
dwa opakowania. – To dla ciebie. – podała jedno opakowanie Ronowi. – Dla ciebie
też mam to samo. – podała teraz Harry’emu opakowanie.
-Niech
zgadnę… - rzekł Ronald. – Z chińczyka.
-Zgadłeś. – uradowała się
Hermiona. Przez chwilę Harry poopowiadał jej o nim i Ginny. Ale po kilku
minutach, kiedy było już cicho Hermionie spełzł z twarzy uśmiech, bo o czymś
pomyślała. Zapytała się przyjaciela:
-Harry? Mam
pytanie… Czy wiedziałeś, że w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów
pracuje… Malfoy?
Ron się
zakrztusił się jedzeniem, ale wydusił z siebie takie słowa:
-M-Malfoy ?
… Jak… ? Co niby taki Malfoy robił w Ministerstwie Magii?
-Może chce
się zmienić… - powiedział jakiś dziewczęcy głos z strony drzwi. Harry spojrzał
i… zobaczył… Ginny!
-Ginny. –
uśmiechnęła się Hermiona i pobiegła do przyjaciółki, aby ją przytulić.
-Cześć
Hermiona. To tutaj już pracujesz?
-Tak, ale
nie tutaj… pracuję w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
-A…
Właśnie… muszę o czymś oświadczyć. – stwierdził rudowłosy. Ginny podeszła do Harry’ego,
a on ją przytulił, a Ron przytulił Hermionę. – Muszę oświadczyć, że… - spojrzał
na swoją narzeczoną, a potem na przyjaciela i siostrę. – Oświadczyłem się
Hermionie i ona je przyjęła. – oznajmił z uśmiechem.
-Gratulacje!
– zawołali Harry i Ginny jednocześnie. Rozmawiali, rozmawiali, ale Ron, Harry i
Ginny musieli już wracać do pracy, a Hermi przeaportowała się do domu.
==============================================
Jest to pierwszy rozdział opowiadania o Dramione. Mam nadzieję, że się spodoba. Możecie tam znaleźć trochę błędów, ale mam nadzieję, że będzie Wam się przyjemnie czytało :) . Piszcie proszę szczerze w komentarzach co sądzicie o tym rozdziałe :D . Może to być (jeżeli to konieczne) boleśnie szczere.
Bardzo świetny początek :) Tylko dziwię się, dlaczego nikt tego nie komentuje :/ . Ale nie martw się ;) Ja będę czytał i to wiele, wiele razy :) Czekam na następny rozdział :** Dużo weny Ci życzę <33
OdpowiedzUsuńNiektóre zdania można by trochę inaczej sformułować, bo pewne momenty trochę ciężko się czyta, np. na początku fragment "sukienkę, która była bez ramiączek i sięgała do kolan" można zapisać jako" sukienkę bez ramiączek, sięgającą jej do kolan. Wiem, że się czepiam, ale takie rzeczy troszkę utrudniają czytanie (przynajmniej mi) a szkoda, bo historia zaczyna się całkiem ciekawie. Mam nadzieję, że nie odbierzesz mojego komentarza jako bezpodstawne czepianie się, bo prosiłaś wcześniej o opinię.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Wera
wera, nie czepiam się. Szczerze to nie jestem niesamowitą pisarką, ale to mi pozostało do wykazania jedno z moich pasji. Wcześniej śpiewałam, ale potem ludzie mi to odebrali. I zaczęłam blogować. Mogę jeszcze to poprawić ten rozdział, aby było łatwiej.
UsuńCieszę się, że uważasz, że historia się zapowiada ciekawie. To mnie właśnie motywuje, do lepszego pisania. Mam nadzieję, że przez to nie przestaniesz czytać mojego bloga. Spokojnie, nie odbieram twojego komentarza jako bezpodstawne czepianie się. Właśnie to (według mnie) to nie jest czepianie się, tylko tak jakby "pomoc". Rozumiesz? Pomoc w lepszym pisaniu. Dziękuję :)
Cieszę się, że odebrałaś to w ten sposób i nie martw się, bo nie zamierzam przerywać czytania tego Bloga ^^
UsuńBardzo ciekawy początek:D
OdpowiedzUsuńczytam,więc komentuje. c:
OdpowiedzUsuńświetny początek.
zapowiada sie ciekaie :)
OdpowiedzUsuńStara! Czy musiałaś wybrać piosenki z najpiękniejszej bajki mojego dzieciństwa?!?! Nie mogłam się skupić na czytaniu tylko wsłuchiwałam się w te piosenki i nawet poleciała mi łza :')
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału - super :D lece czytać dalej :))
No to zaczynam przygodę z Twoja twórczością :-)
OdpowiedzUsuńDomi.
Świetny rozdział :) Nie myślałam że Hermiona przyjmie oświadczyny Rona ;) Lecę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuń"KaŻdy komentarz motywuje" - nieprawda. Już nieraz zostałam zjechana za podanie kilku (KILKU!!!)przykładów, które wymagały zmian.
OdpowiedzUsuńPiszesz "ciężko". Na pewno rozdział wymaga poprawy. Być może łatwiej Ci będzie do niego wrócić teraz, po 2latach, i sama dostrzerzeż, w czym rzecz. Mam nadzieję, że dopracowałaś styl przez te lata, a komentarE typu "super", "pisz tak daleh", "nie zmieniaj się"nie wyrządziły zbyt dużo zła.
Ciekawie się zapowiada, lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńhttp://owcewgorach.pl/ moją pasją!
Pozdrawiam i zapraszam
Kaja dlaczego mi to zrobiłaś i połączyłaś rudego z Mioną :'( ?!
OdpowiedzUsuńChyba 4 razy czytam twojego bloga. Był to mój pierwszy blog o dramione i dziki niemu zaczełam je dalej czyatać. Jest po prostu wspaniały...<3
OdpowiedzUsuń