Zapłakana poszła pieszo do
brata i szwagierki. Dzieciaki spały. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, że
wyprowadziła się od Malfoya. Przecież nie miała innego wyjścia. Spoliczkował
ją. Tak jak zrobił to Ronald.
A czy wtedy od niego odeszłaś?
Ktoś
ty?
Druga ty. Twoje sumienie.
Czego
chcesz?
Uświadomić ci, że źle zrobiłaś.
Ale…
Draco mnie uderzył prosto w twarz.
A ten rudy kretyn to co? Też Cię uderzył, a nie
odeszłaś wtedy od niego.
Dlaczego zrobiłaś to swojemu mężowi?
Nie
chciałam przechodzić przez to drugi raz.
Zastanów się dobrze nad swoim postępowaniem, a dowiesz
się o sobie o wiele więcej.
O
co ci chodzi?
Odnajdź to, czego naprawdę pragniesz i poznaj siebie.
Głos w głowie zamilkł. Była
zdziwiona tą… rozmową? O co chodziło jej sumieniu? Przecież ona wie o sobie
wszystko. Kompletnie wszystko. Wie, że jest matką Jean i Harry’ego, żoną
Dracona, siostrą Pottera, szwagierką Ginny.
Jednak czy wiedziałaś o tym od samego początku, jeżeli chodzi o Potterów?
No…
nie. Dowiedziałam się o tym, gdy byłam u Grangerów w tamtym roku.
No widzisz. Teraz musisz się jeszcze o czymś dowiedzieć.
O
czym?
Przekonasz się tego sama.
-Kurcze… - szepnęła sama do
siebie. – Dlaczego nie chce mi powiedzieć? O co chodzi? - Postanowiła iść
dalej. Szła spokojnie. Była jeszcze zima, mróz… Wyciągnęła różdżkę i rzuciła
jakieś zaklęcie, które dawało ciepło dzieciakom. Przecież to nie ich wina, że
teraz są tutaj.
-To jest wina… Chwila. – pomyślała. - Właśnie. Kogo wina? Dracona? Moja? A może moja i jego? - szybko
podążyła do celu. Minęło kilka minut, a już znalazła się w domu przyjaciółki.
Zadzwoniła do drzwi. Po chwili otworzyła jej rudowłosa. Miała na sobie laurowy
szlafrok, a jej włosy były rozczochrane.
-Hermiona? – spytała
zdziwiona. – Co się stało? Wejdź.
-Dziękuję. – podziękowawszy,
weszła z dzieciakami do środka. Poszły do salonu.
-Jesteś cała zmarznięta.
Czekaj. Dam ci koc i naleję gorącej czekolady.
Ginny podążyła do kuchni, aby
zrobić dla szwagierki gorący trunek. Wróciła po krótkiej chwili. Postawiła
kubek na stoliku, po czym spod sofy wyciągnęła koc, który podała Hermi, która
szczelnie się nim okryła.
-Mionka. Co się stało?
-Wyprowadziłam się od Dracona.
-Że co?
-A to! Mogłabym się tutaj
zatrzymać na noc? Jutro poszukam czegoś do wynajęcia.
-O, nie. Zostaniesz tutaj, aż
pogodzisz się ze swoim mężulkiem.
-Ginn, nie wiem, czy mu
wybaczę.
-Co ci zrobił?
-Spoliczkował mnie. Jednak nie
tak mocno, jak twój głupi braciszek, ale i tak walnął.
-O co chodziło?
Hermi opowiedziała jej o ich
awanturze, a także o tym, co jej opowiedział na temat Lucjusza. Ruda słuchała
opowieści w milczeniu. Nie dowierzała własnym uszom.
-Ja go rozumiem. – odezwała
się Potter. – To przez emocje.
-Ty też jesteś przeciwko mnie?
-Nie! Ale zrozum. Posłuchaj
mnie do końca. Najpierw ta akcja z Lucjuszem, później wracasz późno do domu,
lekko spita. Potem jest ta awantura. Miał prawo podejrzewać cię o zdradę.
-Ty też myślisz, że jestem
puszczalska?!
-Oczywiście, że nie! Ale miał
do tego prawo. Pijani ludzie robią różne rzeczy. W dodatku powiedziałaś mu, że
spotkałaś Andreana.
-Kazał mi. Ciągle mówiłam mu
prawdę. On mnie skrzywdził.
-Nadal go nie rozumiesz? –
jęknęła. – To nie było „świadome” lub specjalnie. On cię uderzył z powodu wszystkich
emocji. Co byś zrobiła na jego miejscu?
Nastało milczenie. Szatynka
zastanawiała się właśnie nad tym pytaniem. Co by zrobiła? Po krótkim namyśle
stwierdziła cicho:
-To samo…
-Wybaczysz mu?
-Nie wiem. Muszę to wszystko
przemyśleć.
~~*~~
Nie przespał całej nocy.
Ciągle miał nadzieję, że ona wróci. Niestety… tak się nie stało. Ciągle był
sam. Bez Hermiony. Bez Jean. Bez Harry’ego… było mu ciężko. Rano szykował się
do pracy. Jakoś dziwnie się czuł. Przeważnie ciągle przed pracą jak i w pracy
była obok niego Hermiona. Teraz jej nie było. Wypił szybko kawę, przebrał się,
po czym dzięki proszkowi Fiuu znalazł się w Ministerstwie. Ruszył do wind,
przez które dotarł do Biura. Poszedł do gabinetu. Na jego twarzy pojawił się
tylko wymuszony uśmiech. Gdy wszedł do pomieszczenia, Miona siedziała przy
swoim biurku. Miała odwróconą głowę od biurka męża. Trzymała się za czoło. Było
słychać, że cicho płacze.
-Cześć. – stwierdził.
-H-hej… - podciągnęła cicho
nosem.
Usiadł na swoim stanowisku.
Cały czas patrzył na nią. Miała na sobie czarne, długie spodnie, do tego
fioletowy polar. Falowane włosy miała rozpuszczone. W ogóle na niego nie
patrzyła. Chciał z nią porozmawiać, jednak nie dał rady. Nie wiedział od czego
zacząć. Bał się, że pogorszy sprawę, że zrodzi się kolejna awantura.
Postanowił, że nic nie będzie mówił. Przez godzinę siedzieli w ciszy. W końcu
nadeszła przerwa. Wstał z siedzenia i spytał małżonki, która ciągle była od
niego odwrócona:
-Chcesz kawy?
-Nie… dzięki.
Jego usta znów się otworzyły,
jednak po chwili je zamknął. Spojrzała na niego. Była blada. Jej usta nie były
już takie malinowe. Jednak oczy… nadal piękne, jednakże… było w nich widać
właśnie to, czego Malfoy się obawiał. Ból, cierpienie, smutek, rozpacz.
Milczenie przerwała ona.
-Przemyślałeś to wszystko? To
co jest pomiędzy nami?
-Tak. A ty?
-Myślałam nad tym, jednak
nadal nie jestem zdecydowana.
-Miona… proszę. Wybacz mi.
-Nie wiem czy mogę. – wstała z
miejsca i ruszyła do drzwi. – Będę u Harry’ego. – wyszła.
~~*~~
Szatynka opuściła pracę dwie
godziny wcześniej niż inni aurorzy. Oczywiście za zgodą Eryka. Poszła razem z
Ginny do domu brata. Dzieciakami zaopiekowała się pani Weasley, matka Ginn.
Molly była zadowolona, że może zaopiekować się maluchami. Około 14:00 Herma
poszła się przejść. Sama. Musiała znów wszystko przemyśleć. Co będzie z nią i
Draconem? Czy mu wybaczy? Było ciężko. Przechadzała się po parku. Nikogo nie
było. Była sama w tym miejscu. Przymknęła na chwilę oczy, które po chwili znów
otworzyła. Zaczął padać śnieg. Uśmiechnęła się smutno. Tęskniła za ukochanym.
Przypomniało jej się, gdy siedzieli tutaj rok temu. Rozmawiali o tym, co
utkwiło w jej pamięci.
„-Chciałeś mi coś
powiedzieć. – powiedziała, gdy usiedli na jednej z parkowych ławek.
Zaczął padać lekki
śnieg.
-Tak. Chciałem ci
coś obiecać.
-Co takiego? –
spytała.
-Mimo wszystko
nigdy cię nie skrzywdzę. Zapamiętaj to kochanie.”
Ona zapamiętała. Nie dotrzymał
obietnicy. To jest pierwsza obietnica, którą złamał. Uderzył ją. Czyli inaczej
skrzywdził. Z jej oczu zaczęły lecieć kolejne łzy. Nagle… ktoś od tyłu zakrył
jej usta. Ugryzła tę dłoń. Usłyszała cichy krzyk bólu. Chciała uciec, jednak
jakiś mężczyzna z drugiej strony zatrzymał ją i także zakrył dłonią usta
dziewczyny. Ten pierwszy uderzył ją w brzuch. Zgięła się w pół. Rzucił
zaklęcie, które związało jej ręce, nogi i zakleiły usta kobiety. Po chwili
straciła przytomność.
~~*~~
Minęła szesnasta. Draco
siedział w domu popijając kawę. Ciągle o niej myślał. Dziwił go jednak jeden
fakt. Sofie powinna już wrócić trzy godziny temu. Nigdzie jej nie było.
Przypuszczał, że jest u Weasleya. Ktoś zadzwonił do drzwi. Blondyn poszedł
otworzyć. Był to Harry.
-Cześć. – przywitał się
arystokrata. – Ty po… rzeczy Mionki?
-Tak. – odpowiedział krótko.
Wszedł do środka, po czym
ruszył do sypialni małżonków. Dracon szedł na nim.
-Słuchaj… - zaczął. –
Przekonasz Mionę do tego, aby wróciła? Ciężko mi jest bez niej.
-Szczerze? To jej też jest
ciężko bez ciebie. Jednak nie umie się po tym pozbierać. Złamałeś obietnicę. Najchętniej
bym ci przywalił, ale to sprawa między tobą, a moją siostrą. Ale pamiętaj.
Jeżeli jeszcze raz coś jej zrobisz, to będziesz miał ze mną do czynienia.
-Opowiedziała ci jak to się
stało?
-Tak. Jestem trochę po twojej
stronie. Rozumiem. Emocje. Po tym wjedźcie twojego starego do domu, ona lekko
spita… ale nie musiałeś jej uderzyć.
-Żałuję tego. – mruknął bardzo
szczerze. – Pomożesz mi?
-Nie wtrącam się w to. To jest
między wami.
-Potter! Myślałem, że mi
pomożesz.
-Nie wiem jak. Przykro mi.
Niespodziewanie jakaś błękitna
mgiełka wleciała do sypialni. Po chwili powstał z niej patronus w postaci
wydry.
-To patronus Hermiony! –
stwierdził Malfoy. Wydra popatrzyła na nich. Otworzyła usta i zaczęła mówić
głosem Miony:
-Draco! Pomocy! Błagam, uwolnij mnie! Jacyś dwaj mężczyźni porwali mnie
w parku. Jestem teraz chyba w jakieś piwnicy. Jednak nie jestem sama. Jest
tutaj Luna, Sofie, Cho i Seamus! Tak! Jesteśmy więźniami Lucjusza! Uwolnij nas.
Patronus na końcu pokarze wam budynek, w którym jesteśmy. To chyba nie jest
Malfoy Manor. Ostrzeżenie! Nie można się tutaj teleportować. Seamus próbował
nas uwolnić, jednak bez skutku. Ratuj! Pamiętaj, że cię kocham skarbie!
Błękitna poświata ukazała
jakiś dom. Harry doznał szoku.
-Wiem gdzie to jest!
-Gdzie? – spytał zaskoczony.
-W Polsce. W Namysłowie.
Bywałem tam z Dursleyami. Mieszkała tam kuzynka Dudleya.
-Jak się tam dostaniemy?
-Samochodem. Niedawno
znalazłem portal w ciemnym lesie, który prowadzi do Opola.
-Jedziemy moim. Nie ma chwili
do stracenia! Ja prowadzę, a ty będziesz mi mówił, gdzie jechać.
-Spoko. Podczas drogi
zadzwonię do Ginny, aby się nie martwiła.
Wyszli z pomieszczenia,
zbiegli po schodach w dół i szybko wyszli z mieszkania, podążając do samochodu
arystokraty. Uzgodnili, że wezwą aurorów, gdy będą na miejscu. Rozpoczęła się
nowa misja. Odnalezienie i uwolnienie ich.
Witajcie! :D
Tak... nareszcie rozdział. Długo go nie było, ale wiem dlaczego, jednakże informacja ta, jest zastrzeżona!
Domyślacie się o czym będzie 29.4? :D . Postanowiłam, że będzie 5 części tego rozdziału. Te wydarzenia będą tak długo się "robiły"... xd.
Dedykacje dla Cho Ch. (mojej bety) , To$ka i Avada. Tak... ty To$ka i Avada macie kolejny dedyk. Nie wiem czemu *.* . A! Jeszcze dla Lily M. Która niedawno ukończyła czytać do końca dotychczasowe opowiadanie :D
Pozdrawiam wszystkich!
Kaja Malfoy
PS Spotkania... będą się odbywały na GG w Soboty. Do jutra macie czas, by zagłosować na godzinę (mi osobiście odpowiada 22:00) na rozpoczęcie spotkań. Jak długo będą trwały to okaże się w spotkaniach.
Dzięki kochana za dedykację, chociaż może nie zasługuję. xD
OdpowiedzUsuńA co tam, przeczytam rozdział jeszcze raz... :P
...
...
...
...
...
...
...
Taa dam! :D Buahahah.... Odbija mi... :P
Oni mają uratować Mionkę! :**
A no i niech te spotkania będą w nocy! ^^
Pozdrawiam i życzę weny, chociaż z tego co pisałaś to nie potrzebujesz... Albo ja coś poprzekręcałam... nie wiem, nie ogarnięta jestem, ale ty dobrze wiesz razem z To$ką. :3
W Polsce?! Ale fajnie, fajny rozdział, głupi Lucjusz! :/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ich uratują, nieładnie że ją spoliczkował...
Mi 22 średnio odpowiada... Znaczy w wakacje jak najbardziej, ale w ciągu roku szkolnego będzie ciężko ;-;
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Tyle opisów uczuć, po prostu cud, miód i maliny. Ja tam jestem za stroną Draco... chyba. Rozumiem zachowanie Hermiony, ale uważam, że postąpiła za bardzo "spontanicznie" - od razu bierze dzieci i ucieka do brata. Poza tym to trochę niedojrzałe, uciekać od problemu.
Ale podoba mi się :D
Ostatnia scena trochę dziwna, tym bardziej, że to Polska.
Hahahahahhahah, samochodem? Dojadą za parę lat, jak przejadą nasze polskie dziury asfaltowe XD
Całuję i czekam na nn ;3
O kucze Malfoy i Potter w Polsce? robi się ciekawie :D
OdpowiedzUsuńnotka ciekawa, mam nadzieję, że wszystko zakończy się dobrze :)
pozdrawiam i zapraszam do mnie! miniaturka "rozwód"
--------------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Hahah, W Polsce , tym mnie zaskoczyłaś. Niech oni ją uratują! muszą! ;3 Pisz dalej , robi się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńW Polsce? hahah, czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńDramione, zapraszam :)
http://umysl-czystszy-niz-lza.blogspot.com/
Tak, widzę, że nie jestem jedyną, która uwielbia przeprowadzać akcję do Polski :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny rozdział :D Ciekawe kto jest współpracownikiem Lucjusza... Meybe Ron?
F.
Draco i Harry muszą ich uratować. Zdziwiło mnie trochę że porwali Cho i Seamusa. Bo resztę to rozumiem. No ale nie ważne. Lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuń