"Gdy kiedyś byłaś w związku, wiedz, że nigdy
go nie zapomnisz, a najbardziej tego pierwszego i najpiękniejszego..."
Rozdział 34
Dlaczego nie jesteś moim biologicznym ojcem?
Otworzyła
oczy. Było ciemno. Poznała, że znajduje się w dormitorium brata. Pamiętała, że
po rozmowie z starszym Gryfonem poszła do Sowiarni. Później nic nie pamiętała.
Poczuła jakiś znajomy zapach. Spostrzegła, że leży na czyjeś kurtce. Ten zapach
pozna wszędzie. Zapach ciała i perfum Alexandra. Przypomniała sobie te chwile,
gdy była jego dziewczyną. Gdy on ją do siebie przytulał, a do jej nozdrzy
dochodził zapach hiacyntów. Jej ulubione kwiaty. Oczy się jej zaszkliły. Nie
mogła uwierzyć w to, co się dowiedziała od Rafaela. Jak on mógł jej to zrobić?
Jak mógł jej najlepszy przyjaciel tak powiedzieć o niej? Chciała cisnąć kurtką
w ścianę, ale tego nie zrobiła. Położyła głowę na poduszce i przycisnęła do
swojej piersi ubranie Puchona.
-Chociaż
ten ostatni raz... - szepnęła i zamknęła oczy, po czym pogrążyła się we śnie.
~~*~~
-Widziałaś
może podręcznik eliksirów do trzeciej klasy?
-Nie
widziałam. Sprawdź może w tej szafce. - odpowiedziała Hermiona, otwierając
jedną szafkę, by sprawdzić, czy tam jest książka, którą potrzebuje jej mąż. -
Nie ma. Wszędzie patrzyłeś?
-No
tak.
-A
może jest w gabinecie. - mruknęła.
-Pójdę
sprawdzić. - wyszedł z sypialni i zmierzył ku lochom. Kiedy otworzył drzwi do
swojego biura spostrzegł córkę, która przeszukiwała jego szafę, gdzie miał
eliksiry.
-Czego
szukasz? - zapytał.
Ta
tylko z przerażeniem odwróciła głowę w jego stronę. nic nie odpowiedziała,
tylko szybko wybiegła z pomieszczenia.
-Jean!
Jean! - zaczął ją wołać, jednak ona nie reagowała. Biegła dalej i zniknęła za
zakrętem. Mężczyzna podszedł do mebla, by sprawdzić, czy coś zabrała. Brakował
mu tylko jeden eliksir spokoju. Zastanowił się, do czego jest jej on potrzebny.
Przecież to nie działa na nią, albo chodzi o coś innego... Zapyta o to ją
wieczorem.
***
-Gdzie
byłaś? - zapytał Alexander, gdy do pokoju wspólnego prefektów, gdzie on
siedział z Harrym i Jasmine, weszła Jen.
-Nie
twój interes. - odpowiedziała. Nigdy się tak nie zwracała do szatyna. Nie w
takim tonie. Nic więcej nie mówiąc, poszła do swojego dormitorium i się
zamknęła. Pozostali prefekci patrzyli na drzwi z zdziwieniem.
-Co
ją napadło? Nigdy taka nie była. - odezwała się Krukonka. - Wiesz coś na ten
temat Harry?
-Nie
wiem co się stało. - odpowiedział szczerze. - Ale i tak będziemy rozmawiać z
rodzicami dzisiaj w Hogsmeade.
-Może
tak się zachowuje, bo za długo była w Sowiarni, albo że była zmarznięta. Ale co
ja jej zrobiłem? Tylko się spokojnie zapytałem, a ona... Pogadasz z nią?
-Nie
mam innej opcji. - wzruszył ramionami.
-Słuchajcie...
ja idę do Munga. Dzisiaj przed śniadaniem, mama mnie poinformowała, że ojciec
odzyskał przytomność. - uśmiechnęła się. - Na razie.
~~*~~
-Chodźcie
kochani! - zawołał blondyn, kiedy z żoną wszedł do pokoju wspólnego prefektów.
Po chwili zjawił się Harry.
-A
gdzie Jean? - zapytała Hermiona.
-Za
chwilę przyjdzie.
I
tak było. Chwilę później dołączyła do nich szarooka. Cała czwórka poszła w kierunku
Hogsmeade, gdzie potem ruszyli do "Trzech Mioteł". Czternastolatka
nic nie mówiła. Była taka nieobecna. Taka zamyślona... Podczas drogi, dostała
dwa SMSy. Powiedziała, że to tylko głupoty, że wygrała ileś tam pieniędzy,
tylko musi odesłać SMS... Jednak Harry w to zbytnio nie uwierzył. Kiedy dotarli
do celu, zamówili sobie piwo kremowe. Zajęli miejsca przy jednym stoliku. Po
krótkiej chwili otrzymali zamówienie.
-To
o czym chciałeś porozmawiać? - spytał mężczyzna.
Młody
Malfoy spojrzał na siostrę, która siedziała obok niego i mruknął:
-Chodzi
o Jean.
Wymieniona
dziewczyna spojrzała na niego. Jej serce biło jak młot. Nie czuła aż tak
mocnego lęku, od roku. Malfoyowie milczeli. Ślizgon potraktował to jako zgodę
na rozwinięcie tematu.
-Wczoraj,
trochę po dwudziestej trzeciej miałem patrol z Alexandrem. Postanowiliśmy, że
nie zaczniemy od lochów, tylko od samej góry, czyli Sowiarni. Weszliśmy na
górę. Coś mnie skusiło, by wejść do pomieszczenia z sowami. Taki instynkt mi
się włączył, że coś jest nie tak. Martwiłem się w dodatku o Jen, bo nikt jej
nigdzie nie widział od Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Gdy otworzyłem drzwi
widziałem ją. Leżała pod ścianą, na ziemi. Była cała zimna. Alexan przykrył ją
swoją kurtką, a gdy chciałem wziąć ją na ręce... - urwał. Bał się reakcji
rodziców. Obawiał się, że przez tę informacje, mogą przejść załamanie. Nastała
kolejna cisza. Harry zastanawiał się, jak powiedzieć o tym ważnym punkcie
rozmowy rodzicom, dorośli czekali, aż w końcu syn będzie kontynuował, a
szatynka patrzyła na brata z nieukrywanym zdziwieniem. Zadawała sobie pytanie,
dlaczego ON ją przykrył. Dlaczego zrobił to Zabini. Myślała, że to był pomysł
Ślizgona, jednak z tego wynika, że Puchon zrobił to z własnej woli.
-Proszę
cię siostro... - odezwał się ponownie. - Nie gniewaj się, że to powiem, ale
mama i tata muszą o tym wiedzieć. Nie masz innego wyjścia. - zwrócił się
do rodziców. - Jen się... tnie. Nie wiem czym, ale chyba żyletką. - spuścił
głowę.
Hermiona
zakryła usta dłońmi, a w jej oczach pojawiły się łzy. Draco zrobił poważną
minę, ale jego oczy się zaszkliły. Jean odwróciła głowę nie patrząc na nikogo z
rodziny. Nastało kolejne milczenie. Tym razem krępujące. Do głosu przeszedł
ojciec:
-Jean...
Dlaczego? Dlaczego to sobie robisz?
Nie
odpowiedziała. Nie wiedziała co powiedzieć. Była zła na brata-bliźniaka, że
powiedział o tym rodzicom. Hermi złapała za ręce córki, które miała na stole i
ostrożnie odwinęła rękaw czerwonego swetra. Nie wierzyła, póki nie zobaczyła.
To prawda. Blizny były jednoznaczne.
-Dlaczego
to robisz? Od kiedy? - spytała.
-Nie
ważne. - burknęła, odrywając dłonie od uścisku matki i zsunęła rękaw.
-Jest
to bardzo ważne. Powiesz nam? - zachęcił ją Smok.
-Nie
zrozumiecie... - mruknęła. - Od razu mówię, że to nie jest przez to, co się ze mną
dzieje. A teraz odpuśćmy ten temat, bo nie jest on ważny. To tylko głupie
bzdety.
-Młoda
panno. - odezwała się Hermiona. - Jest to bardzo, nawet nie wiesz jak, ważne.
Powiedz czemu to wszystko?
-Dowiecie
się w swoim czasie.
-Ale
chcemy o tym wiedzieć TERAZ. W TEJ CHWILI. - Draco podniósł ton głosu, co
dawało bardziej stanowczości.
-Wiecie
co? - wstała z miejsca. - Odwalcie się! Spieprzajcie! Nie chcę z wami
rozmawiać! Skoro nie słuchacie za pierwszym razem, to musicie wyciągać z tego
konsekwencje! Wychodzę! - zmierzyła ku drzwiom, po drodze zakładając swoją
skórzaną, fioletową kurtkę.
***
-Jean!
Jean kuźwa! JEAN!
Nie
słuchała. Szła ciągle przed siebie, alejką prowadzącą do zamku. Poczuła, jak
ktoś ją łapie za łokieć.
-Czemu
nie reagujesz? - blondyn spojrzał w oczy siostry-bliźniaczki.
-A
czemuż mam to robić?! - warknęła. Wyrwała się z jego ucisku i szła dalej. Ten
jednak nie zostawiał jej. W biegu zadał pytanie:
-O
co ci dokładnie chodzi? Czemu nie porozmawiałaś z rodzicami?
Odwróciła
się i spojrzała na niego. W jej tęczówkach pojawiły się iskierki złości.
-A
po co miałam z nimi rozmawiać?! To nie ja chciałam o tym rozmawiać! Nie mieli
prawa się o tym dowiedzieć! - zawołała gniewnie.
-Uspokój
się dziewczyno!! - złapał ją energicznie za nadgarstki, które uniósł i były
obok jego torsu. Ponownie spojrzał w jej szaroniebieskie tęczówki. - Nie jesteś
teraz sobą!! - spuścił uścisk, jednakże złapał ją na barki i nią lekko potrząsł
nadal patrząc w jej oczy. - Opanuj się! Nie jesteś sobą! Nie jesteś taka!
Jesteś spokojna i sympatyczna! Kto cię odmienia?! - obecnie w jego oczach
pojawiły się łzy. Trzymał ją jeszcze przez chwilę. Po policzku dziewczyny
popłynęła jedna, samotna łza. Racja. Nie była sobą.
***
Malfoyowie
siedzieli jeszcze w Pubie, zastanawiając się nad tym, co usłyszeli. Zabolało
ich to, że Jen podniosła na nich głos. U nastolatków to normalne, ale to się
zdarzyło pierwszy raz. Harry nigdy tego nie zrobił.
-Co
ją napadło? - powiedział na głos blondyn.
-Ja
nie wiem. Draco... A co jak w ogóle się do nas nie odezwie?
-Na
pewno będzie z nami rozmawiała. Może tak zareagowała dlatego, iż bez jej
wiedzy, Harry nam o tym powiedział. Wiesz... Jak byłem w gabinecie, gdy
szukałem tego podręcznika... tam była Jean. Grzebała mi w szafce z eliksirami.
Uciekła przerażona. Sprawdziłem, co zabrała i okazało się, że brakuje mi kilka
fiolek z eliksirem spokoju.
~~*~~
Alexander
siedział w swoim dormitorium i oglądał swój album, który prowadził od
dziesiątego roku życia. Przeglądał dokładnie i uważnie strony. Na początku było
pełno zdjęć jego z rodzicami. Był bardzo przywiązany do matki, jak i ojca.
Zrobiło mu się smutno na te wspomnienia z dawnych wakacji w Barcelonie. Zabini
opowiadał mu wiele o zabytkach.
-Dlaczego
nie jesteś moim biologicznym ojcem? - spytał się sam siebie.
Blaise
nie był jego biologicznym tatą. Jego ojcem jest Zend Frandes. Były narzeczony
jego matki. Gdy się dowiedział, że Luna jest w ciąży, porzucił ją, wyprowadził
się z mieszkania i nie było z nim kontaktu. Chłopak w ogóle go nie zna. Czuł
się prawdziwym synem czarno skórnego i brązowookiego Zabiniego. Gdy się
oświadczył Lovegood, pozwolił automatycznie na to, by Alexan przejął jego
nazwisko. Od kiedy zna prawdę? Od małego. Czuł się tym trochę źle, ale po
jakimś czasie przywyknął do tego. Kochał tak samo przyszywanego ojca, jak i
matkę.
Po
chwili przeszedł do zdjęć z... Jean. Jego oczy zaszkliły się. Byli wtedy
szczęśliwą parą. Nim poprosił ją o chodzenie, już mieli pierwszy pocałunek. Ich
wspólny. Z foli, wyciągnął fotografię. Było to klasowe zdjęcie. Zastanowił się,
czy dziewczyna jeszcze je ma. Po ich zerwaniu nie mieli już aż tak dobrych
relacji. Postanowił zrobić pierwszy krok...
-----------------------------------------------------------------------
Hejo :D
Wczoraj był rozdział, ale bardzo mi się chciało dodać dzisiaj ten :D . Następny jednak będzie 2-3 października xd .
Mam pewne pytanie, bo już sama z tym nie wiem... Czy słowo "Sowiarni" pisze się przez dwa "i" czy jedno? xd . Chciałabym mieć pewność, bo sama już nie wiem.
Nawiążę do komentarza od Lily M. , który dodała pod 33 rozdziałem. Chodzi o akapit z Rafaelem. Tak Lily. On będzie główną przyczyną jej cierpienia. Więcej w ogóle dowiecie się w przyszłych rozdziałach :) .
Cóż by tu pisać?
Właśnie!
Ja se leżałam w sali szpitalnej wczoraj i czekając na operację (której nie miałam xd) oglądałam z jedną taką bardzo fajną dziewczynką "Barbie w dziadku do orzechów" xd. I nie wiem czemu, ale naszła mnie wena na coś takiego xd. Oczywiście tematyka Dramione ^^ . Pytanie właśnie: Napisać z tego pomysłu miniaturkę, czy opowiadanie, które bym pisała po zakończeniu tego?
Jeżeli chodzi o te opowiadanie... będzie ono miało trzy części :D
Pozdrawiam,
Kaja M.
Dedykacja dla wszystkich <3 !
PSAkapity poprawię, jak będę na moim komputerze ;P . Akapity są poprawione.
Hejo :D
Wczoraj był rozdział, ale bardzo mi się chciało dodać dzisiaj ten :D . Następny jednak będzie 2-3 października xd .
Mam pewne pytanie, bo już sama z tym nie wiem... Czy słowo "Sowiarni" pisze się przez dwa "i" czy jedno? xd . Chciałabym mieć pewność, bo sama już nie wiem.
Nawiążę do komentarza od Lily M. , który dodała pod 33 rozdziałem. Chodzi o akapit z Rafaelem. Tak Lily. On będzie główną przyczyną jej cierpienia. Więcej w ogóle dowiecie się w przyszłych rozdziałach :) .
Cóż by tu pisać?
Właśnie!
Ja se leżałam w sali szpitalnej wczoraj i czekając na operację (której nie miałam xd) oglądałam z jedną taką bardzo fajną dziewczynką "Barbie w dziadku do orzechów" xd. I nie wiem czemu, ale naszła mnie wena na coś takiego xd. Oczywiście tematyka Dramione ^^ . Pytanie właśnie: Napisać z tego pomysłu miniaturkę, czy opowiadanie, które bym pisała po zakończeniu tego?
Jeżeli chodzi o te opowiadanie... będzie ono miało trzy części :D
Pozdrawiam,
Kaja M.
Dedykacja dla wszystkich <3 !
PS
Hahah! Ale mam zaciesz z nowego rozdziału! xD
OdpowiedzUsuńJean musi być z Alexandrem! Musi! Koniec, kropka. :*
Rozdział świetny...
A mnie kurcze nadal ciekawi co powiedział Rafael... Eh... ;c
Pozdrawiam jeszcze raz dzisiaj i życzę weny. :**
Zacznę swój komentarz od tego:
OdpowiedzUsuńYes, Yes, Yes!!!!!!!!!!!!!!!!!! Będą trzy części!!!!!!!!!!!! Hurraaaaaaa!!!!!!!!!!!!! :D
Tak, tak się cieszę! :)
Szkoda mi Jean. Ona ma swoją tajemnicę, oprócz tej rodowej. Prędzej, czy później, ujrzy ona światło dzienne. Okaleczanie nic jej nie da. Te wszystkie blizny będą jej przypominać o złych momentach, będą ją pogrążać. :( Kiedyś będzie musiała porozmawiać o swoim problemie z kimś bliskim, bo ... inaczej się wykończy, stanie się wrakiem.
Co ten Cant powiedział Jean o Alexanie? ;/
Mam nadzieję, że los ponownie połączy Jean i Alexana.
Pozdrawiam Lily M. ;*
P.S Wydaje mi się, że pisze się "sowiarni".
P.P.S Napisz miniaturkę. :)
P.P.P.S Mogłabym być detektywem :D Haha! :)
Zend Frandes - kim on jest?
UsuńDupek z niego. ;/
Jest to właśnie biologiczny ojciec Alexana. Zamierzałam tylko go raz wymienić w opowiadaniu.
UsuńTak... dupek z niego, ale na szczęście jest Blaise ^.^ .
Blaise, jest ... wyjątkowy. :) Wystąpi jeszcze kiedyś w opowiadaniu? :)
UsuńPewnie że tak! :D Blaise może nawet odegra ważną rolę? xd . Nie wiem, ale na pewno się pojawi ! <3
UsuńTa scena, gdy Jean zabiera eliksir spokoju z szufladki ojca, przypomniała mi o naszej..."rozmowie" xd Czy wszystkie córki nauczycieli eliksirów, muszą ich okradać.?! o.O xd
OdpowiedzUsuńKuź nw czemu, ale jakoś myśl czarodzieja z telefonem komórkowym i to w świecie czarów, tym bardziej w okolicach Hogwartu, mnie powala xd
"Taki instynkt mi się włączył (...)" Haha czemu jak czytam twojego bloga to niektóre wypowiedzi, czy sytuacje, przypominają mi różne sytuacje, które się u mnie wydarzyły.?! Hahaha xd
Uuuu, nie no reakcja Jean mnie powala *.* Punkt dla niej.! xd Me Gusta ^^
Eh kretyn z tego Zend'a -.-' Ale fajnie, że Alexan wie, że Blaise nie jest jego biologicznym ojcem od małego. Mimo tego kocha go jakby nim był i tak powinno być ^^
Chcąca w końcu to wszystko nadrobić : To$ka xd
Świetny rozdział :) Szkoda że Blaise nie jest biologicznym ojcem Alexandra :( A tak wgl to nie słyszałam jeszcze o parze Blaise Zabini i Luna Lovegood. Miłe zaskoczenie :)
OdpowiedzUsuń