sobota, 7 marca 2015

9 ~~ Luna!

            Szli przed siebie, nie odzywając się w ogóle. Wprawdzie Blaise próbował podchwycić jakiś temat, jednakże Draco w ogóle nie reagował.
            Był zbyt bardzo skoncentrowany na tym, by odnaleźć Hermionę. Gdzieś ona tutaj jest. Chciał się z nią jak najszybciej zobaczyć… To było dla niego ważne. Kochał ją. Kochał ją jak nikogo innego – oczywiście nie wliczając swoich dzieci.
            – Gdzie my właściwie idziemy? – odezwał się po jakimś czasie Weasley.
            – Do Hermiony – odpowiedział od razu, nie spowalniając kroku.
            – Ale gdzie ona jest?
            – Nie gadajcie, tylko idźcie! – warknął po chwili w odpowiedzi.
            Po paru metrach ujrzeli wysoką skałę, która była w wysokości małej góry. Na ściance były przymocowane jakieś poręcze, za które można było się chwycić. Rozejrzał się uważnie.
            – Nie mamy innego wyjścia – odparł Malfoy. – Musimy się wspiąć na samą górę.
            Towarzysze spojrzeli na siebie wątpiącymi spojrzeniami. Pokiwali po chwili głowami i cała trójka zaczęła się wspinać.
            Gdzieś w połowie szpinaczki, Blaise przystanął. Na szczycie spostrzegł siedzącą Hermionę, która jaśniała w poświacie. Miała na sobie białą suknię z XIX wieku. Włosy sięgały jej do łokci. Miała je delikatnie pofalowane.
            – Nigdy nie będziesz kochał prawdziwie Luny – odezwała się, a jej głos słyszał jakby w swojej głowie. – Tą ścieżkę przejdą tylko ci, co kochają prawdziwie.
            – Kocham ją…
            – Ale nie obdarzasz tym prawdziwym uczuciem. Spójrz tylko na mnie i na Dracona.
            – Przestań! – wrzasnął.
            Draco energicznie spojrzał na swojego przyjaciela. Zrozumiał, że jest to pierwsze zadanie.
            – Blaise… Daj mi rękę – wyciągnął ku niemu dłoń.
            Zjawa nie znikała.
            – Luna ma syna. Ale nie z tobą. Możliwe Zend kochał ją bardziej, niż ty ją kiedykolwiek – mówiła ciągle.
            – Nie! Kocham ją do cholery!
            – Diable nie słuchaj tego, cokolwiek teraz słyszysz. Podaj mi rękę! – rozkazał stanowczo.
            Zabini patrzył to na niego, to na nią.
            – Nigdy nie będziesz z nią do końca życia – powiedziała.
            – Będę!
            – Blaise do cholery! Puść poręcz i złap mnie za dłoń!
            Brunet po chwili spojrzał na uchwyt, który zaczął się w coś przemieniać… Ogarnęła go panika i o mało co by nie spadł, gdyby Draco go w porę nie złapał.
            – Dzięki stary – mruknął.
            Po długim czasie w końcu dotarli na szczyt ściany. Czarnoskóry oparł się o skałę, oddychając głęboko. Nigdzie nie było zjawy-Hermiony. Zniknęła. To była próba… Czy jeśli ją przeszedł to… to obdarza Lunę prawdziwym uczuciem?
            Malfoy zdawał się domyślać, co właśnie dzieje się w głowie jego przyjaciela jeszcze za czasów dzieciństwa. Przykucnął przy nim. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednakże usłyszał jakieś głosy, dochodzące z dołu. Wymienił z towarzyszami zdziwione spojrzenia. Podniósł się i spojrzał w tamtą stronę.
            Spostrzegł… To byli ich przyjaciele. Wszyscy ubrani podobnie do nich. Luna, Sophie, Ginny… Cho i Seamus? Nie byli jakoś bardzo ze sobą związani, a jednak tutaj są. No cóż… Trochę dziwne.
            – Hej! – zawołał z góry. Od razu na niego spojrzeli. – Co wy tu robicie?
            – By pomóc dojść do Hermiony! – odparła Ginevra.
            – To chodźcie na górę, tylko ostrożnie! Nie dajcie się niczemu zwabić! – krzyknął Blaise. – Luna, ty tym bardziej!
            Grupka zaczęła się wspinać. Jeden za drugim. Blondyn żałował, że nie ma przy nim jego ukochanej… Okropnie za nią tęsknił.
            Nagle Luna, która wspinała się jako ostatnia przystanęła i ścisnęła dłoń na poręczy. Spojrzała w górę i skierowała swój wzrok na swojego partnera.
            – Lunuś nie zatrzymuj się!
            Zmarszczyła brwi, kiedy widziała, jak Blaise i Hermiona, obydwoje otoczeni białą poświatą, się delikatnie całują. Coś ją tknęło.
            – Blaise?... – szepnęła, niedowierzając.
            Spuściła wzrok. Nie mogła na to patrzeć. Poczuła, jak w jej dłoniach coś się poruszyło. Zwróciła spojrzenie na poręcz, która zamieniła się w czarnego węża. Wystraszona puściła ją i spadła w dół, krzycząc i rozpływając się w czarną mgłę.
            – Luna! – wrzasnął brunet.
            Szykował się już do skoku, jednakże Draco, Ron i Seamus go przytrzymali w stalowym uścisku. Szarpał się, krzycząc imię blondynki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, to pierwsze zadanie mamy za sobą ;3
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to to jest ostatnia szansa! Pytania w komentarzach pod poprzednim postem! 
Pozdrawiam,
Kaja.

2 komentarze:

  1. Ooo matko no nieźle. Tylko szkoda że Luna zginęła. Ale zastanawia mnie czemu nie ma Harry'ego z nimi. No ale i tak rozdział mi bardzo podobał. A no i bardzo fajny nowy wystrój. :)
    Czekam na kolejny rozdział. Bym zapomniała Wszystkiego Najlepszego z okazji urodzin :*
    Pozdrawiam Aga W :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O ludzie! Co tu się dzieje? Gdzie oni do jasnej cho.....inki są?!!!! :D Ja chcę wytłumaczenia!! Wiesz jak to wciąga? :* haha. Serio! strasznie! Nawet się chwilowo wyłączyłam! Dopiero gdy przyszedł sms to się ocknęłam xd Tutaj jakieś zjawy, podstępy, Luna gdzieś spada... Nie wiem co myśleć! Normalnie szok! :D mnóstwo wszystkiego! :* ;) i to jest genialne!!!! A pomysł szczególnie! Już się nie mogę doczekać dalszej części! :P pozdrawiam! Z. :*

    OdpowiedzUsuń

Pamiętasz tę zasadę? Czytasz=Komentujesz ?
Żyjcie proszę tą zasadą :) Każdy komentarz motywuje.
Jeżeli nie chcecie z swojego konta, to piszcie anonimem.
Bardzo bym się ucieszyła, gdyby czytelnicy pozostawiali po sobie ślad w postaci komentarza :*

~~Kaja Malfoy