Jason Dracon Zabini pakował właśnie
swoją małą skrzynkę, w której miał wiele pamiątek. Często, kiedy nie mógł spać
po nocach, sięgał do niej i przeglądał jej zawartość. Mógł ową skrzynkę nazwać
albumem zdjęć i listów. Każda fotografia i każdy list, jaki wymieniał z rodzicami,
chował do skrzynki i przetrzymywał w bezpiecznym miejscu. Od ostatniego czasu
wkładał tam również kartki ze swoimi własnymi przemyśleniami i uczuciami, jakie
towarzyszyły mu w coraz to świeższemu wydarzeniu. Nie mógł pozwolić by cenny
dla niego przedmiot wpadł w czyjeś niepowołane ręce.
Szatynowłosy szesnastolatek, z
oczami o barwie metalowej stali, właśnie tego dnia wyrusza na szósty rok nauki
w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Należał do Gryffindoru, tak jak
jego matka, Jean. Miał jednego najlepszego przyjaciela, z którym ciągle miał
kontakt i wiedział, że mógł na niego w każdej chwili liczyć. Nazywał się Joseph
Thomas Jackson. Był to wzorowy chłopak, oczywiście w stosunku do osób
starszych, jednak kiedy zapowiadała się jakakolwiek impreza, to wtedy jako
pierwszy zgłaszał się na ochotnika do rozkręcenia zabawy. Jason był szczęśliwy,
że ma właśnie takiego przyjaciela – sympatycznego niemalże na każdym kroku, ale
również wyluzowanego i można było z nim porozmawiać na wszystkie tematy. Nie
zmieniłby takiego przyjaciela na nic innego. Cenił to co miał.
Przejrzał swój szkolny kufer i
pewny, że wszystko ma spakowane, zamknął wieko i złapał za uchwyt, po czym
postawił kufer na ziemi. Podszedł do biurka i ujął ramkę zdjęcia swojej
kuzynki, Katniss Jean Malfoy. Był z nią bardzo blisko. Kochał ją tak samo jak
swoją młodszą siostrzyczkę, Thiffaney. Żałował, że mała miała dopiero dwa latka
i nie będzie mógł ją wziąć ze sobą do Hogwartu, by móc jej pokazać te wszystkie
magiczne miejsca. Musiał jednak wytrzymać te całe miesiące bez niej.
Thiffaney Melanie Zabini urodziła
się 5 marca 2029 roku. Miała brązowe oczy oraz szatynowe włosy. Tak samo jak
jej starszy brat, jednakże nie z koloru tęczówek. Robiła się coraz bardziej
podobna do matki. Była ona oczkiem w głowie dumnego tatusia, Alexandra Zenda
Zabiniego.
Jason włożył do poręcznej torby
zdjęcie Katniss i złapał drugą dłonią za uchwyt kufra. Wyszedł z pokoju i
zszedł na dół. Postawił kufer i torbę na ziemi w korytarzu. Zamierzał już wejść
do kuchni, gdy nagle…
– Jasi! – zawołała Thiffaney,
wyciągając do niego rączki.
Ciekawostka: Jego imię w jej wersji
było jej pierwszym słowem. Nie „mama” czy „tata”. Tylko „Jasi”.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się
szeroko. Wziął ją na ręce, a ona od razu się do niego mocno przytuliła. Musnął
wargami jej czółko z uśmiechem i wszedł do kuchni. Jean krzątała się w niej
szybkimi krokami, cała nerwowa.
Jak co roku, pomyślał.
– Pomóc w czymś? – spytał,
uśmiechając się.
Przeniosła na niego wzrok i się
uśmiechnęła. Obecność dzieci zawsze na nią dobrze działała.
– Nie, nie musisz. Chociaż…
Zrobisz małej kaszkę?
– Kaska! – zawołała radosnym
głosikiem, machając wesoło nóżkami. Brat spojrzał na nią z uśmiechem.
– No to robimy ci kaszkę –
roześmiał się i zaczął szykować.
Kiedy posadził małą w krzesełku i
ją później karmił, spostrzegł, że jego matka dziwnie się zachowuje. Jean
chodziła zdenerwowana, trzęsły jej się ręce. Prawie wszystko co brała do rąk,
wypadało jej.
– Mamo, co jest grane? I nawet
nie mów, że nic, bo widzę.
– Jasi! Am! – zawołała Thiffaney,
widząc jak jej brat przestał ją karmić.
– Skarbku pokaż braciszkowi jak
ślicznie umiesz jeść. – Pogładził ją po włoskach i zwrócił swój wzrok z
powrotem na Jean. – A teraz mów.
Westchnęła.
– Twój wujek, Harry, do mnie
dzwonił.
– Coś poważnego się stało?
– Nie. Tylko okazało się, że w
tym roku pojawi się ktoś nowy w Hogwarcie. – Przyglądała mu się przez chwilę
uważnie. – Jesteś taki podobny do mojego ojca… Jesteś jego sobowtórem.
– Kto się pojawi? – naciskał.
Patrzyła na niego uważnym
wzrokiem.
– Jakaś dziewczyna, która jest
sobowtórem Twojej babci, Hermiony.
Łoooooo, ale PROLOG! :D Normalnie genialny! To był świetny pomysł z tym VI tomem <3 Jason już mi się podoba jak nie wiem <3 tak słodko, gdy troszczy się o Thiffaney i mówi, że będzie za nią tęsknił i wszystko *-* I ale żeś zajechała z tym sobowtórem!!! O co kaman wgl?! Jakiż znowu sobowtór Hermiony?! Chyba muszę przeanalizować drzewo genealogiczne od Dramione :D hahahaahaha Czekam niecierpliwie! :* Pozdrawiam! Weny! Zieleninka :*
OdpowiedzUsuńNoo kurde.Dopiero prolog się pojawił a tu już się świetnie zapowiada. :D Naprawdę już się nie mogę doczekać I rozdziału :) A i przepraszam że dopiero teraz piszę komentarz, chociaż rozdział pojawił się w maju, ale miałam sporo nauki i musiałam się na niej skupić, no ale wreszcie przeczytałam prolog ;)
OdpowiedzUsuńNo to pozdrawiam ;)
Aga W ;*