Rozdział z dedykacją dla:
♦ Finite --> Za pomoc w odzyskiwaniu weny (coś nie skorzystałam tym razem z twoich pomysłów, ale mam nadzieję, że nie fochasz się na mnie).
♦ Cave (wcześniej Mionka) --> Z tego, żebyś miała pełno wrażeń z wycieczki ;**
♦ Irysy Malfoy --> Aby miała weny jak... no prostu, żeby ją miała w wielkiej "ilości".
♦ Esther
♦ Wszystkich tych, którzy czekali na tę notkę z niecierpliwością ;)
~~ ~~
[Wziął od niej kartkę i przeczytał następujące słowa...]
„Witajcie
Jean i George'u Grangerowie!
Nie
wiemy, czy nas pamiętacie, ale byliśmy ostatnio na wakacjach nad morzem.
Mamy
do państwa wielką prośbę.
Opowiadaliśmy
Wam o nas. O naszym świecie.
Na
progu było zawinięte dziecko, na którym był ten list.
To
jest nasza córeczka. Jest ona siostrą Harry’ego.
Błagamy
Was o to, abyście się nią zaopiekowali. Przeczuwamy, że jesteśmy w
niebezpieczeństwie. Chrońcie ją.
Harry’emu
znajdziemy kogoś, kto by się nim zaopiekował.
Dziewczynka
ma na imię Hermiona Lily Potter.
Od
teraz będzie się nazywała Hermiona Jean Granger (jeżeli oczywiście się
zgodzicie nią zaopiekować).
Hermionka
i Harry na 100% spotkają się w Hogwarcie.
Opowiadaliśmy
Wam o nim. To jest szkoła dla czarodziei.
Błagamy.
Nie mówcie jej nic, jak będzie jeszcze małym dzieckiem, że jest czarownicą,
gdyż może wszystkim o tym opowiedzieć i przez to może nie mieć przyjaciół, iż
mogą się jej bać.
Najlepiej
udajcie zdziwienie, gdy dostanie list z Hogwartu.
Niech
się cieszy, że wyróżnia się czymś od innych.
To
kochane dziecko.
Pomóżcie.
Harry i Hermi na pewno się spotkają w szkole magii.
Przekażcie
jej ten list, jak będzie już dorosła. Musi się dowiedzieć prawdy.
Pozdrawiamy
i Życzymy szczęścia.
Lily
i James Potterowie.
PS
Czekamy na Waszą odpowiedź.”
Draco nie mógł uwierzyć. Przez
chwilę zapanowała cisza, przez którą było tylko słychać płacz Hermiony.
-Nie... to nie może być prawda... Miona nie jest szlamą? Państwo Granger
nie są jej biologicznymi rodzicami? Jest siostrą Harry'ego? Boże... co ja
robiłem w szkole? Nazywałem ją szlamą, chodź nią nie była! - pomyślał.
Nagle Jean podeszła do Mionki, kucnęła przy niej i powiedziała:
-Hermionka... córeczko...
-N...nie m...mów do mn...mnie
córe...reczko! N...nie jesteście m...moimi rodzi...dzicami!
-Biologicznymi nie, ale
zastępczymi...
-TO W...WIEM ! - krzyknęła. -
D...dlaczego oni m...mnie zo...zostawili na pro...progu?!
-W tym liście wszystko jest
napisane. Lily i James przeczuwali niebezpieczeństwo. Chcieli cię uchronić. -
odpowiedział George.
-A...ale dlaczego n...nie dali
t...też Harry'ego?! Dlaczego n...nie dali n...nas do j...jakieś
czaro...rodziejskiej rodzi...dziny?
-Tego nie wiem, kochanie. -
stwierdził pan Granger.
-Hermi... spójrz mi w oczy. -
westchnęła pani Granger. Przez chwilę brązowooka nie chciała na nią spojrzeć,
lecz po chwili postanowiła, że posłucha jej. Otarła dłonią powieki i spojrzała
w oczy swojej zastępczej matki.
-O co chodzi? Może jeszcze mi
powiecie, że... że inaczej wyglądam?!
-Chodzi o dwie rzeczy. Po
pierwsze... - zaczęła. - Nawet jak nie jesteś naszą biologiczną córką, to i tak
kochaliśmy cię i nadal będziemy kochać jak własne dziecko. A po drugie... Tak.
Wyglądasz inaczej, niż kiedyś...
-Skąd niby to wiecie? W liście
nic o tym nie pisało.
-Odpisaliśmy im, że się
zgadzamy. Spotkaliśmy się i chcieliśmy też wziąć Harry'ego, abyście poznali się
szybciej. Żebyście czuli, że jesteście rodzeństwem, lecz nie pozwolili, bo się
bali, że to narazi was oboje na niebezpieczeństwo. Następnego dnia przyszli do
nas i rzucili na ciebie czar, który zmienił ci wygląd. Miałaś proste, rude
włosy, tylko koloru oczu nie zmienili. - rzekł ojciec zastępczy.
-Chcę wrócić do mojej
prawdziwej postaci! Chcę wrócić do mojego prawdziwego wyglądu! - zawołała
gwałtownie wstając.
-Kochana... Tak się nie da. To
zaklęcie jest trwałe. Uwierz nam! - zawołała zrozpaczona Jean. - Tak źle było
ci w szkole, kiedy cię przezywali.
-ŹLE?! ŹLE?! - wściekła się. -
TO BYŁA MASAKRA! NIE WIECIE CO TO ZNACZY SZLAMA, BO NIGDY WAM O TYM NIE
OPOWIADAŁAM! SZLAMA TO JEST TAKA OSOBA, KTÓRA URODZIŁA SIĘ WŚRÓD MUGOLI! TERAZ
OKAZAŁO SIĘ, ŻE MOI PRAWDZIWI RODZICE SĄ CZARODZIEJAMI, WIĘC NIE JESTEM SZLAMĄ!
MOŻE DOKŁADNIEJ WAM WYTŁUMACZYĆ? - przerwała, aby wziąć kilka głębokich
oddechów. - Szlama... to słowo jest tak obraźliwe, jak... szmata. Nie chodzi o
rzecz, tylko przezwisko. A teraz okazuje się, że szlamą NIE JESTEM! Wyobraź
sobie, że mówią do ciebie szmata, chodź nią nie jesteś! Jak byś się wtedy
czuła? - spytała, a z jej oczu zaczęły lecieć kolejne łzy, chodź próbowała je
powstrzymać. Nie otrzymała odpowiedzi, więc dodała:
-No właśnie... mam nadzieję,
że kiedyś mnie zrozumiecie... Żegnajcie. - powiedziawszy to, wyszła z domu
Grangerów. Małżeństwo było w szoku. Przeczuwali negatywną reakcję dziewczyny,
lecz nie aż taką.
-Draco... - zaczęła pani Jean,
kładąc dłoń na ramieniu blondyna. - Błagam... uspokój ją. Niech nie zrobi sobie
krzywdy. Proszę... chroń ją.
-Dobrze... - westchnął i
chciał wyjść z pomieszczenia, aż nagle coś mu wpadło do głowy.
-Państwo Granger...
mówiliście, że spotkaliście się z Potterami następnego dnia... pamiętają może
państwo jeszcze ten dzień?
-Tak. Nie możemy o nim
zapomnieć. - rzekł George.
-Proszę pomyśleć o tym
wspomnieniu, aż wypuścicie łzę.
-My ciągle płaczemy! Jak
poznasz tę jedną?
-Ta łza będzie błękitna.
-No dobrze. - oznajmili
jednocześnie i pomyśleli o tym wydarzeniu. Błękitna łza popłynęła pierwsza po
policzku pani Granger. Chłopak wyciągnął mały flakonik (zawsze nosi przy sobie
zapasową na wszelki wypadek) i wziął łezkę.
-Dziękuję. - uśmiechnął się
smutno.
-Chłopcze... chroń ją. -
zawował mężczyzna.
-Już się o nią troszczę. -
odpowiedziawszy, wyszedł z mieszkania i pobiegł do Miony, która stała przy
furtce. Objął ją ramieniem. Ponownie się do niego przytuliła i zaczęła mocniej
płakać.
-Chodź. Odprowadzę cię. -
rzekł i pocałował jej czoło. Razem ruszyli do domu Potterów, gdzie Malfoy
pożegnał się z brunetką. Aportował się do siebie, zaś dziewiętnastolatka weszła
do mieszkania i od razu zamknęła się w łazience. Gin podeszła do drzwi i
zawołała:
-Miona? Chodź. Zaraz będzie
kolacja.
Usłyszała tylko płacz, więc
dodała:
-Hermiona. Czemu płaczesz?
Otwórz proszę te drzwi.
Nie otrzymała odpowiedzi.
Przyjaciółka ciągle płakała.
-Harry! Chodź tutaj!
Mąż posłuchał i podszedł do
żony.
-Co jest? Kto tak płacze? -
spytał.
-Hermi. Nie wiem o co chodzi.
Zamknęła się po prostu w łazience.
-Może Draco coś jej zrobił...
-Nie. Na 100% nic jej nie
zrobił. - potem znów zwróciła się do brązowowłosej. - Otwórz. Powiedz nam o co
chodzi...
-I...idzcie! Ch...chcęę
by...yć s...s...samaa! - szlochnęła, a w jej głosie słychać było załamanie.
Małżeństwo
przez 2 godziny namawiali, aby im otworzyła, lecz bez skutku. Ginny postanowiła
aportować się do mieszkania Dracona. Powiedziała Harry'emu o swoim pomyśle, ale
on stwierdził, że sam po niego pójdzie.
~~ ~~ ~~
Po chwili Potter stał już
przed drzwiami wejściowymi do domu Malfoya. Zapukał. Oczywiście otworzył mu
Dracon. Na widok Harry'ego, wypalił:
-Spokojnie, Harry. Nie
zrobiłem nic Mionie.
-Właśnie o nią chodzi. Chodź
szybko. Zamknęła się w łazience na klucz. Płacze i nikomu nie otwiera. Może
tobie otworzy.
-Ale... skoro wam nie otworzy,
to dlaczego miałaby otworzyć mi? Przecież...
-NO CHODŹ! ONA MOŻE ZROBIĆ
SOBIE KRZYWDĘ!
-OK. - zawołał i wybiegł z
mieszkania jak oparzony. Razem aportowali się do domu Potterów, gdzie czekała
na nich Ginny.
~~ ~~ ~~
-Jesteście nareszcie. -
powiedziała Ginn. - Draco, namów ją, żeby otworzyła te cholerne drzwi.
Blondyn wszedł do środka i
razem z Potterami podszedł do drzwi, które były zamknięte.
-Miona? To ja. Otworzysz mi?
-N...nie! Dra...Draco i...idź!
-Nigdzie nie pójdę. Wpuść
mnie. Proszę. Hermiona. Błagam.
-N...nie! N...nie waż s...się
wchodzi...dzić!
-Nie próbowaliście zaklęcia
Alohomora? - spytał Harry'ego.
-Tak, ale nie działa. Musiała
rzucić jakiś urok blokujący. - odpowiedział.
-No to coś innego... -
zastanawiał się przez chwilę. - Wiem! Odsuńcie się. - po tych słowach wymierzył
różdżką w zamek i wypowiedział:
-Bombardo!
Drzwi od razu się gwałtownie
otworzyły. Na skutek zaklęcia, zaczęły się trochę dymić. Do pomieszczenia,
gdzie była Hermiona wszedł Dracon. Tam jakimś cudem nie było dymu. Doznał
wielkiego szoku. Zobaczył Mionę, która kucała przy wannie, przykładając sobie
scyzoryk do ręki.
-Hermi. Odłóż ten nóż. Proszę
cię.
Jednak ona ciągle trzymała
narzędzie. Była coraz bliżej nadgarstka. Przez około godzinę namawiał ją, aby
dała sobie spokój.
-Dziewczyno... błagam. Nie
próbuj.
-M...muszę! Nie m...mam dla
ko...kogo ży...yć!
-Masz dla kogo!
-Ko...go? - powiedziawszy to
spojrzała na towarzysza i zadrżała jej ręka, którą trzymała nożyk, więc spadł
na podłogę. Już sięgała po niego, aż nagle Malfoy szybko pobiegł i złapał
Hermionę, po czym mocno ją przytulił. Nie chciał, aby stało się jej coś złego.
-Błagam Miona... nie rób mi
tego!
Przytuliła się do niego
mocniej.
-N...nigdy m...mnie ni...ie opusz...szczaj!
-Obiecuję.
-Ch...chcę by...yś był przy
m...mnie!
-Jestem. Przepraszam, że
nazywałem cię szlamą. Przysięgam, iż już nigdy nie skrzywdzę cię i nie
opuszczę!
-Ko...kocham cię.
Smog zniknął. Harry i Ginny
weszli do łazienki. Zobaczyli Dracona przytulającego zrozpaczoną brunetkę.
Uśmiechnęli się, lecz Gin zauważyła nożyk leżący obok przyjaciółki.
-Miona? - spytała wskazując
palcem na narzędzie. - Po co ci ten scyzoryk? Chciałaś się...
-Tak, ale zrozumiałam, dla
kogo żyję.
-Powiesz nam co się stało? -
zapytał Potter. Brunetka kiwnęła głową. Blondyn pomógł dziewczynie wstać i cała
czwórka podążyła do salonu. Hermiona z Malfoyem usiedli obok siebie na
rozłożonej sofie, Ginn na fotelu, a zielonooki stanął obok niej.
-No to... co się stało? -
spytał ponownie czarnowłosy. Hermi wyciągnęła z torebki list, który wzięła od
Grangerów. Podała go przyjaciółce, po czym małżeństwo przeczytało zawartość
kartki. Gdy skończyli czytać, Harry wyprostował się i zakrywając dłońmi usta
zaczął chodzić po pomieszczeniu tam i z powrotem.
-Harry... - zaczęła ruda.
-Cicho... Błagam... Bądźmy
chociaż przez chwilę cicho. - poprosił chłopak. Potem zwrócił się do najlepszej
przyjaciółki:
-Czyli według tego listu
jesteś... moją siostrą. Tak?
-Tak.
-To dlaczego rodzice mnie też
nie zostawili u państwa Grangerów?
-Dokładnie nie wiem, ale
mówili mi, że chcieli cię przyjąć. lecz Lily i James nie pozwolili, bo się
bali, że to może narazić nas na niebezpieczeństwo. Spotkali się następnego
dnia.
-Gdybyśmy mieli myślodsiewnię i
ich wspomnienie z tego właśnie spotkania, byłoby wszystko pewne i jasne...
-To da się zrobić. - odezwał
się stalooki z uśmiechem wyciągając fiolkę z wspomnieniem.
-Kiedy? Jak? To na napewno te
wspomnienie? - spytała Hermiona.
-Tak.
-Ale przecież nie mamy
myślodsiewni... - stwierdziła Ginerva.
-Ja mam. Była ona w Malfoy
Manor, ale razem z matką przenieśliśmy ją do mojego mieszkania.
-Nie widziałam jej u ciebie...
-Oj Miona... ona jest w
komórce pod schodami.
-To chodźcie. Obejrzymy to
wydarzenie. - oznajmiła Herma.
-Najpierw... - zaczął Potter.
- Ruszamy do Doliny Godryka.
*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
I jest! W końcu napisałam tę notkę! Zanim powiem coś o tej notce to mam trzy sprawy...
1. Rozdziały będą się ukazywały co niedziele (ale przy niektórych rozdziałach mogą zapobiec zmiany, lecz będę o tym informowała na Chacie)
2. Ostatnio był jeden taki komentarz (kawałek napiszę) : "Jedyne, co mi się w Twoim opowiadaniu nie podoba, to zdrobnienia imienia Hermiony. Mionka, Hermionka, Mionuś... To myli i mi osobiście w ogóle nie ułatwia i nie umila czytania, wręcz przeciwnie. Hermiona to jedno imie, a nie tysiące zdrobnień."
Tylko nie pomyślcie, że się czepiam. Po prostu odpowiem na te stwierdzenie:
Rozumiem... to może niekiedy mylić, lecz muszę stosować zdrobnień, żeby nie było ciągle Hermiona, Hermiona, Hermiona i jeszcze raz Hermiona. To też się wtedy kiepsko czyta. Próbowałam w tym rozdziale nie stosować zbyt dużo zdrobnień, no, ale... muszę je stosować.Rozmawiałam już na ten temat z... 10 osobami. W tym z dwiema czytelniczkami mojego bloga. Stwierdziły, że lepiej stosować trochę tych zdrobnień niż ciągle jedno imię Hermiona, Hermiona i Hermiona. Mam nadzieję, że ta osoba (i inne) nie urażą się z mojej odpowiedzi na te stwierdzenie.
3. Dziękuję Wam wszystkim za to, że komentujecie i odwiedzacie mojego bloga. Gdyby nie wy, to by tego bloga dawno nie było.
* * *
Teraz do notki... Mam nadzieję, że Wam się spodobało. Myślę, że w końcu się "skapliście" o co chodziło z tym listem, który był od Lily i Jamesa do Jean i Geroge'a.
Mi się osobiście podoba.
Wiem... miała być dłuższa, no ale... nie wyszło. Po prostu... wena mi nie pozwoliła na dłuższą, gdyż chciałam w końcu Wam "przekazać" jakie słowa Draco przeczytał. Postaram się następną napisać długą, chodź nie wiem, czy by się to udało, ponieważ w tym tygodniu będę miała napięty grafik i nie znajdę czasu na pisanie. No... może na przerwach w szkole. Wybaczycie mi za to, że taka krótka?
Do napisana!
Całuski ;**
G. Potter
Wow:D
OdpowiedzUsuńCudo <3
OdpowiedzUsuńNo to się powoli wyjaśnia :) Świetny rozdział ;P Podoba mi się tez to że wstawiasz obrazki do opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńŁał
OdpowiedzUsuń