Nastał 14 grudnia. Hermiona
miała urodzić za dwa tygodnie. W pracy dostała urlop macierzyński. Teraz
musiała odpoczywać, jednakże nie potrafiła usiąść w jednym miejscu. Jak nie
gotowała, to sprzątała.
-Kochanie. Idź się w końcu
połóż. Co ci lekarz mówił? Masz odpoczywać przez te dwa tygodnie. – powiedział
Malfoy, kiedy zobaczył Mionę, która niosła odkurzacz. Byli w pokoju dziecięcym,
który był obok sypialni. Draco właśnie skończył składać drugie łóżeczko dla ich
dzieci. Hermi chciała odkurzyć pomieszczenie. Podszedł do niej, po czym odebrał
jej urządzenie i odstawił na bok.
-Draco! Nie traktuj mnie jak
kalekę! Jestem po prostu w ciąży, a to nie…
-No właśnie. Tym bardziej
powinnaś odpoczywać i…
-To tylko ciąża, a przecież…
-Nie przerywaj mi kotku, bo…
-Bo co? – na twarzy pojawił
się lekki uśmiech.
-Powiedziałem, żebyś mi nie
przerywała, ponieważ…
-Ty mi pierwszy przerwałeś.
-Teraz to się doigrałaś. –
uśmiechnął się szeroko. Energicznym ruchem wziął małżonkę na ręce i ruszył z
nią przez korytarz do sypialni. Ta zaczęła machać nogami, zarazem śmiejąc się.
-Draco postaw mnie na ziemię i
to już! – rozkazała rozbawionym głosem. Jednak on udawał, że jej nie słyszy.
Położył ją na łóżku i przykrył.
-Muszę lecieć do pracy. Na
razie. – pocałował ją w czoło. Podążył już ku drzwiom, aż nagle powiedziała:
-Zamknij drzwi wejściowe na
klucz.
-Spokojnie. Jesteś tu
bezpieczna. – wyszedł.
Szatynka wyciągnęła ze swojej
szafki nocnej książkę pod tytułem „Czas
ciąży. Co później?” Był to poradnik dla przyszłych matek. Od jakiegoś czasu
dziewczyna często to czytała. Pogrążyła się w lekturze.
Około godziny 16:00 w
gabinecie Dracona, który dzielił z małżonką, panował straszny nieporządek.
Wszędzie były papiery, dokumentacje, zgłoszenia… po prostu chaos. „Gdyby Miona widziała ten bajzel, to by mnie
zabiła” pomyślał. Całą makulaturę, która była na biurku zebrał w jedną
kupkę i odłożył na bok. Usiadł na fotelu, po czym schował bolącą głowę w
dłoniach. Nadal nie złapał Lucjusza i Belli. Nie wiedział, gdzie ich szukać.
Był w Dworze Malfoyów, mieszkaniu Lestrange'ów… nic. Miał ochotę wrócić już do
domu. Do Hermiony. Jednak musiał zostać w pracy do 21:00. Nagle do biura wbiegł
ciemnoskóry brunet. Blondyn podniósł głowę.
-Blaise?
-Draco! – zawołał. – Znajdź
ją!
Niebieskooki nie wiedział, o
kogo mu chodzi.
-Co się stało? Kogo mam
znaleźć? I czemu akurat ja?
-Jesteś moim przyjacielem. To
było tak… wróciłem do domu. Jak wiesz, mieszkam z Luną. Wchodzę do salonu i
zastałem taki bałagan, że cholera jasna! Wołałem ją. Po całym mieszkaniu jej
szukałem. Nigdzie jej nie było. Gdy wróciłem do salonu na stoliczku zauważyłem
tą karteczkę. – powiedziawszy wyciągnął z kieszeni swoich dżinsowych spodni
jakiś papier, który potem podał przyjacielowi. – Pomóż mi. Sądzę, że to twój
stary i twoja zwariowana ciotka, dlatego tobie to mówię, bo się zajmujesz ich
sprawą.
Mafoy otworzył kartkę i ją
przeczytał. Nie poznawał pisma ani Lucjusza, ani Belli. Uniósł lewą brew ku
górze. Nigdy jeszcze nie czytał czegoś takiego.
-Jeżeli chcesz ją znów zobaczyć przyjdź dziś o 17:00 pod szpital na
Kwasztyńskiej w Londynie. Masz być sam, bo inaczej twoja lalunia zginie. –
zacytował blondyn i spojrzał na Zabiniego. – Nie próbuj tam iść sam, tylko…
-Nie mam iść?! – przerwał mu.
- Człowieku! To moja narzeczona!
-Powiedziałem, żebyś nie szedł
sam. To może być zasadzka.
-Chcę ją odzyskać! – ryknął,
widocznie ignorując stwierdzenie stalookiego. – Co byś zrobił gdyby to chodziło
o Hermionę?
-Ja… - nie dane mu było
dokończyć, bo ponownie mu przerwał:
-Też byś powiedział, że nie
pójdziesz jej ratować?
-BLAISE! – warknął. Walnął z
całej siły pięścią w powierzchnię biurka, gwałtownie wstając z siedzenia. –
ZAMKNIJ SIĘ CHOCIAŻ NA CHWILĘ! POSŁUCHAJ MNIE I NIE PRZERYWAJ! – wziął kilka
głębokich wdechów i zaczął:
-Gdybyś mnie słuchał, to byś
wiedział o co mi chodzi. Mi chodziło o to, żebyś tam nie szedł sam…
-Przecież w liście było
napisane…
-BLAISE, PRZYMKNIJ SIĘ! Nie
pójdziesz tam sam. Pójdę z tobą i weźmiemy ze sobą Harry'ego. Musimy też iść do
ministerki…
-Przeczytaj ten papierek ze
zrozumieniem.
-Diable… - spojrzał na niego
jadowitym wzrokiem. Przyjaciel od razu zamilkł. – Tak… tutaj pisze – spojrzał
na liścik i przeczytał. - „Nie myśl
nawet, żeby to zgłosić ministerstwu” Musisz.
-A co będzie jak ją przez to
zabiją?
-Spokojnie. Nie zabiją.
Zaczekaj tutaj. – stwierdziwszy to, wstał z miejsca i wyszedł na chwilę z
gabinetu, pozostawiając przyjaciela samego. Po krótkiej chwili wrócił w
towarzystwie Harry’ego.
-O co chodzi? – spytał
zielonooki.
-O Lunę. – odpowiedział krótko
Diabeł. Opowiedzieli mu o co dokładnie chodzi. Bliznowaty chciał pomóc.
Przecież Luna to jego przyjaciółka…
-O 17? – spytał, kiedy
skończyli opowiadać. Spojrzał na zegarek. – Mamy tylko pół godziny.
Zaczęli ustalać między sobą,
co mają zrobić. Piętnaście minut przed siedemnastą ruszyli we trójkę do
miejsca, które było podane w liściku. Gdy doszli, Blaise stanął z boku budynku
szpitalnego, a Draco i Harry schowali się za jednym z krzaków. Dokładnie o
siedemnastej ktoś się pojawił. Był ubrany cały na czarno, a na głowie miał
założony kaptur. Nie było widać oczu. Podszedł do Zabiniego.
-Gdzie Luna? – spytał.
-Spokojnie chłopaku… mam
interes. – stwierdził nieznajomy.
-Jaki interes? – zapytał
niepewnie.
-Zwab do siebie Dracona
Malfoya. Teraz.
-Nie ma mowy. To mój najlepszy
przyjaciel.
-No to nigdy nie zobaczysz już
swojej laluni żywej.
-Gdzie ona jest?!
-Daleko stąd. Jeżeli chcesz to
możesz do niej dołączyć. – powiedział i wyciągnął różdżkę. Draco szybko kiwnął
głową do Pottera na znak. Zawołali wychodząc z kryjówki:
-Drętwota!
Nieznany mężczyzna zaczął
uciekać. Za nim podążył w pościg Malfoy. Nie
mogę dać mu uciec, myślał. Niestety… facet się teleportował. Uciekł…
wkurzony blondyn wrócił do przyjaciela i szwagra.
-Aportował się…
-Nie wierzę… nadal nie wiem
gdzie ona jest. Co jak ona…
-Zabini, nawet o tym nie
próbuj myśleć. Na pewno żyje. – przerwał mu Harry.
Zrezygnowani wrócili… Diabeł
do swojego mieszkania, a zielonooki i niebieskooki do pracy. Kiedy Malfoy był
już przy swoim biurku zrozumiał, że zawiódł. Zawiódł swojego przyjaciela. Wziął
kilka głębokich wdechów.
-1… 2… 3… 4… CHOLERA! – po raz
drugi dzisiaj walnął pięścią w powierzchnię mebla. Jak mógł na to pozwolić? Jak
mógł dopuścić do ucieczki. Nagle… jego komórka zadzwoniła. Wyświetliło
„Mionka”. Odebrał telefon.
-Hermi?
-Draco… błagam… przyjeżdżaj
do… domu… - jęczała. – Teraz!
-Ale co się stało?
-Rodzę... Nasze dzieciaki…
-Jak to? – spanikował. –
Teraz? Dokładnie w tej chwili?
-Tak… błagam…
-Zaraz będę! – rozłączył się.
Szybko wybiegł z gabinetu. Na chwilę wszedł do biura szefa mówiąc:
-Eryk! Słuchaj! Muszę teraz
zwolnić się z pracy! Moja żona, Hermiona właśnie rodzi.
-Dobra. Leć. – odpowiedział.
Arystokrata wybiegł zmierzając
do wind. Kiedy jechał nią w górę, zaczął soczyście kląć. Nie umiał wytrzymać.
Zanim znalazł się w głównym holu, wydawało mu się, że to trwało wieczność.
Podszedł do jednego z kominków i po chwili znalazł się u siebie w mieszkaniu.
-Miona! – zaczął wołać.
Usłyszał jęki. Pobiegł do
sypialni. Miona leżała na łóżku i zwijała się z bólu. Ten szybko do niej
podszedł i wziął ją na ręce, uznając, że nie byłaby w stanie sama chodzić.
Poszedł z nią do samochodu. Z trudem usiadła z tyłu, na środku. Trzymała się
kurczowo za brzuch. Usiadł za kierownicą i ruszył w stronę szpitala. Gdzieś
około 600 metrów od celu, Dracon dostał szału.
-SZLAG! – krzyknął uderzając w
kierownicę. – Paliwa brak. Nie mam innego wyjścia.
Na szczęście stali gdzieś na
boku, co umożliwiało innym ich ominąć. Wysiadł z auta, pomógł żonie wyjść, po
czym powtórnie wziął ją na ręce. Zaczął biec. Jakieś 100 metrów dalej zatrzymał
się jakiś samochód. Kierowca otworzył drzwi od strony pasażera i zawołał:
-Rodzi?
-Tak. Mógłby pan nas zawieść
do szpitala?
-Pewnie. Wchodźcie.
Nieznajomy otworzył także
tylne drzwi, przez które Hermiona weszła do środka. Blondyn zajął miejsce obok
kierowcy. Ruszyli dalej. Tuż pod szpitalem, małżonkowie wyszli, a Malfoy zapłacił
mężczyźnie za podwózkę. Pomógł Mionie dojść do środka. Było jej coraz słabiej.
Weszli do Izby Przyjęć. Dziewczyna usiadła na jednym z krzeseł. Jej oczy
zaszkliły się bardziej. To przez ból. Smok podszedł do recepcjonistki i
powiedział:
-Proszę pani moja żona właśnie
rodzi.
-Jedno dziecko, bliźniaki,
trojaczki? - spytała.
-Bliźniaki.
-Dobrze. - stwierdziła i
wzięła słuchawkę od telefonu, po czym wezwała jakiegoś lekarza. Kiedy odłożyła
dodała:
-Zaczekajcie tutaj na lekarza.
Zaraz będzie.
Mam nadzieję... - pomyślał. Usiadł obok małżonki. Minęła minuta,
może dwie, aż w końcu zjawił się doktor w towarzystwie trzech pielęgniarek.
Jedna z nich miała przy sobie wózek. Blondyn pomógł szatynce się przesiąść, po
czym razem ruszyli do porodówki. Weszli do jednej z sal.
-Proszę pomóc pani się
przebrać. - do Dracona zwróciła się jedna z pielęgniarek, podając mu jakąś
"koszulę szpitalną". Poszedł z żoną na bok i pomógł jej. Było trochę
ciężko, ponieważ zwijała się coraz bardziej z bólu. Kiedy w końcu im się udało,
Hermiona położyła się na łóżku. Pielęgniarki przygotowywały wszystko, co będzie
potrzebne. Chłopak na chwilę wyszedł i postanowił do kogoś zadzwonić.
-Halo? - usłyszał głos
wyłaniający się z komórki.
-Harry? Tu Draco. Słuchaj...
-Stary. Gdzie ty jesteś?!
-W szpitalu.
-W szpi... po co?
-Mionka rodzi. Właśnie dlatego
dzwonię. Jeżeli możesz to przyjedź.
-Dobra... a to jest szpital,
gdzie Blaise spotkał się z tym typkiem dzisiaj?
-Tak, właśnie ten.
-Zaraz będę. - rozłączył się.
Arystokrata wrócił do rodzącej.
Przez godzinę nic się nie
działo, pomijając fakt, że zwijała się z bólu. Jednak już się zaczynało.
-Doktorze! - zawołała jedna z
przełożonych. - Już. - potem zwróciła się do ciężarnej. - Proszę robić to, co
pani powiem, dobrze?
Na znak zgody, Miona pokiwała
głową. Robiła krok po kroku polecenia od pielęgniarki. Malfoy złapał ją za
rękę, którą mocno uścisnęła.
-Dobrze. Na trzy. Raz. Dwa i
trzy, proszę przeć!
Krzyk bólu i zarazem większy
uścisk w dłoni kobiety. Draco popatrzył na bok, bo nie chciał za bardzo patrzeć
na żonę, która tak cierpi. Zauważył szwagra i jego żonę. Patrzyli na salę. Było
to możliwe, bo oddział był specjalnie tak zbudowany, że jak ktoś rodzi, to ten
kto jest z najbliższej rodziny jak brat, mąż, rodzice... może to widzieć.
-Dobrze pani Malfoy. -
odezwała się ponownie pielęgniarka. - Ostatni raz i będziemy mieli pierwsze
dziecko. Teraz!
Hermiona zaczęła z całych sił
przeć i po chwili usłyszeli płacz noworodka. Pracownica podała młodemu ojcu
nożyczki, aby przeciął pępowinę, co uczynił. Podała dziecko innej, po czym znów
rozpoczęli. Tylko jeszcze córka. Jeden oddech, drugi i trzeci, a zarazem
ostatni i pojawiła się córeczka. Szatynka miała twarz całą zlaną potem. Jednak
uśmiechała się z tego powodu, że już po wszystkim i mają swoich maluchów. Blondyn
ponownie odłączył dziecko od matki. Po kilku chwilach na rękach Dracona spał
jego syn, zaś w objęciach Hermiony - córeczka. Pracownicy zostawili ich samych,
jednakże Potterowie weszli do pomieszczenia. Miona posłała im uśmiech, który
odwzajemnili. Podeszli do łóżka.
-Córka i syn. - odezwał się
arystokrata.
-Gratulujemy. - rzekł Potter z
uradowaniem.
-Jak ich nazwiecie? - spytała
ruda.
Malfoyowie spojrzeli na
siebie.
-Uzgodniliśmy to, kiedy byłam
jeszcze w ciąży. Mała będzie się nazywała Jean Narcyza Malfoy.
-A mały... - zaczął szarooki.
- Harry Blaise Malfoy.
-Ej! - zawołał z rozbawieniem
Wybraniec. - Czemu akurat Harry?
-Po tobie, tępaku. -
odpowiedziała siostra, po czym brat ją przytulił.
Dracon wziął urlop na dwa
tygodnie, aby zająć się rodziną. Ciągle był przy żonie i dzieciach. Po trzech
dniach, wrócili do domu. Wszystko było inne. Ostatni raz jak byli w tym
mieszkaniu, mieszkali tylko on i ona, a teraz doszły do nich bliźniaki. Byli
szczęśliwi. Aż do jakiegoś czasu...
Witam :D
Z góry przepraszam, że krótki rozdział, ale wenka była tak kapryśna i uparta... Kiedy chciałam wziąć się za pisanie dalszej części tego rozdziału to wenę miałam, ale bardziej na 29.1 oraz 29.2 (może będzie 29.3). Dobra... walę prosto z mostu! (xD) Mi się ten rozdział podoba. Głównie chodziło mi tutaj te narodziny. Spotkanie Blaise z nieznanym mężczyzną (Wam nieznanym, ale mi znanym ;D) to nie planowałam. Nie myślałam o tym w ogóle, no ale wyszło jak wyszło ;) . Moje ulubione momenty? Jak Draco krzyczy na Zabiniego, oraz czas, kiedy Mionka rodzi. W ogóle... cały mi się podoba :) . Zdjęcie pożyczyłam od http://ranyzamkniete.blogspot.com (szkoda, że historia się już zakończyła :( ) . Co sądzicie o tyj notce?
Coś chciałam jeszcze napisać, ale nie pamiętam co... (chwila przerwy na zastanowienie się)
Już wiem! Ten kto jeszcze nie czytał... proszę niech przeczyta Edit na samym końcu 27 rozdziału. Napisałabym to jeszcze raz tutaj, ale po co mają czytać po raz drugi ci co czytali ten Edit xD .
Pozdrawiam,
Kaja Malfoy
PS Założyłam dwa nowe blogaski ! :D
1. http://harrmione-czy-hinny.blogspot.com
2. http://kajamalfoy-piatyrok.blogspot.com (szczerze to bardziej na tego zachęcam, ale to szczególik)
PPS Dedyki! Dla wszystkich !
Z góry przepraszam, że krótki rozdział, ale wenka była tak kapryśna i uparta... Kiedy chciałam wziąć się za pisanie dalszej części tego rozdziału to wenę miałam, ale bardziej na 29.1 oraz 29.2 (może będzie 29.3). Dobra... walę prosto z mostu! (xD) Mi się ten rozdział podoba. Głównie chodziło mi tutaj te narodziny. Spotkanie Blaise z nieznanym mężczyzną (Wam nieznanym, ale mi znanym ;D) to nie planowałam. Nie myślałam o tym w ogóle, no ale wyszło jak wyszło ;) . Moje ulubione momenty? Jak Draco krzyczy na Zabiniego, oraz czas, kiedy Mionka rodzi. W ogóle... cały mi się podoba :) . Zdjęcie pożyczyłam od http://ranyzamkniete.blogspot.com (szkoda, że historia się już zakończyła :( ) . Co sądzicie o tyj notce?
Coś chciałam jeszcze napisać, ale nie pamiętam co... (chwila przerwy na zastanowienie się)
Już wiem! Ten kto jeszcze nie czytał... proszę niech przeczyta Edit na samym końcu 27 rozdziału. Napisałabym to jeszcze raz tutaj, ale po co mają czytać po raz drugi ci co czytali ten Edit xD .
Pozdrawiam,
Kaja Malfoy
PS Założyłam dwa nowe blogaski ! :D
1. http://harrmione-czy-hinny.blogspot.com
2. http://kajamalfoy-piatyrok.blogspot.com (szczerze to bardziej na tego zachęcam, ale to szczególik)
PPS Dedyki! Dla wszystkich !
Jeej! :D Mionka urodziła! ^.^
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację. :3
Rozdział cudny.
Biedny Blaise... Gdzie mogą trzymać tą Lunę?!
Pisz szybko następny rozdział! :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
http://harry-and-ginny.blogspot.com/
Ije ^.^ Biedna Luna. Rozdział jak zwykle świetny więc rozpisywać się nie będę. Pozdrawiam Alhena
OdpowiedzUsuńJejć ! Cudowne ! Ciekawe co będzie dalej , ciekawe co z Luną . Oczywiście będę obserwować bloga , przecudowny jest !
OdpowiedzUsuńPiszę bloga o innej tematyce , ale mam nadzieję że ci się spodoba.
Zapraszam do siebie na http://simple-swag.blogspot.com/
Yea.! Hermi urodziła.! No i znów bliźniaki ^.^
OdpowiedzUsuńCholerka kto porwał Lunę.?! No i gdzie ją trzymają.?! Nie no, ale o Lunkę się nie boję. Dziewczyna umie o siebie zadbać. Bardziej się boję o tych co ją porwali. Tam z nią powariują jak zacznie nadawać o chrapakach krętorogich i innych nieistniejących, ale istniejących stworzeniach xd
Weny Kajuchna, weny.! ;d
Taaaa Tosiek ma fazę *.*
Pozdrawiam i Całuje : To$ka ;*
Ooo Hermiona urodziła, fajnie :P Jejku ktoś porwał Lunę :( Bardzo ją lubię :)
OdpowiedzUsuń