Zanim przeczytasz tę trzecią część miniaturki, przeczytaj proszę 28 rozdział :) Proszę... zostawiajcie po sobie ślad w postaci komentarza, abym wiedziała, ile osób czyta moje opowiadanie. To bardzo mnie motywuje do dalszego tworzenia :)
=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=
Po całej "jedzeniowej" bitwie, wszyscy wrócili do swoich dormitoriów. Draco z Hermioną do ich nowego miejsca, w którym będą musieli ze sobą wytrzymać przez miesiąc.
-Dobra... - zaczęła. - Ja idę pierwsza wziąć prysznic. Nie chcę, abyś mi towarzyszył. Będziesz stał tuż przed drzwiami, aż nie wyjdę z łazienki, bo inaczej wiesz co się stanie.
-Wiem. - mruknął
-Chodź. - podeszli do wejścia do łazienki. - Ty stój tutaj i nigdzie się nie oddalaj.
Weszła do pomieszczenia, zaś blondyn oparł się o białe drzwi. Miał nadzieję, że ona to szybko zrobi, iż on nienawidził czekać. Po kilku minutach stania nie umiał wytrzymać w jednym miejscu. Nogi go bolały, więc usiadł sobie na fotelu. Nic się jak na razie nie stało. Siedział i siedział. Nagle... zauważył coś co przykuło jego uwagę. Na niskim stole leżała książka, z której coś wystawało. Wstał z siedzenia, po czym wyjął kartkę z książki. Było to zdjęcie. Spojrzał, czy coś jest napisane z tyłu. Było.
-Mój najlepszy przyjaciel, Draco Malfoy - przeczytał w myślach. Wyszczerzył oczy na widok swojego nazwiska. Mimo wszystkiego, ale wszędzie pozna pismo dziewczyny, która jest jego wrogiem. To napisała Hermiona. Popatrzył na fotografię. Przedstawiało ono małą dziewczynkę, jak i małego chłopca. Ona miała brązowe włosy, on - blond. Siedzieli na trawie. Ich dłonie łączyły palce. Bez namysłu, arystokrata podszedł bliżej okna, a chwileczkę później... obok niego stała brązowowłosa istota.
-Malfoy! - zawołała oburzona. - Mówiłam, żebyś nie oddalał się od tych durnych drzwi!
-Nie stresuj się tak.
Popatrzył na nią. Miała tylko na sobie biały ręcznik. Nie wiadomo dlaczego, ale w głowie usłyszał głosik "Ale ona piękna".
-Co się tak gapisz?! - warknęła.
-Na nic. - odwrócił wzrok.
-Skąd wziąłeś te zdjęcie? - spytała bardziej opanowana. Dopiero teraz zauważyła fotografię, którą w dłoniach miał Draco.
-Wystawało z książki. Od kogo to masz? - ponownie na nią spojrzał.
-Jak to skąd? Przecież to zdjęcie było robione, kiedy mieliśmy po sześć lat. W moim podwórku.
-I to niby ty i ja?
-Tak. Przyjaźniliśmy się przecież przez sześć lat. - odpowiedziawszy to, oderwała się od arystokraty.
-To jakiś photomontaż przecież jest!
-Właśnie, że nie kretynie! - oburzyła się po raz kolejny. - To ty i ja! Poznaliśmy się na Placu Zabaw! Przechodziłam przez tunel, aby zjechać i na ciebie niechcący wpadłam! Potem razem zjeżdżaliśmy! Ta fotografia była zrobiona rok później, kiedy miałam urodziny!
-Ta... jasne. Już ci uwierzę. - zakpił.
-Chcesz kolejnego dowodu?
-Spoko. To... gdzie jest ten dowód "naszej przyjaźni"?
-Daj mi chwilę. Pójdę się ubrać i gdzieś cię zabiorę.
Podążyła do sypialni. Pięć minut później wyszła ubrana w ciemne dżinsowe rurki z kompletem laurowego swetra z długim rękawem.
-Idziemy. - mruknęła. Razem podeszli do komina. Weszli do niego. Wcześniej znaleźli trochę proszku Fiuu. Wzięła garść i zawołała:
-Ulica Wolności 25 w Londynie!
Zawirowało.
Po chwili znaleźli się na ulicy w jakimś miejscu. Przed nimi stał żółty dom, a dach pokrywał śnieg.
-Gdzie my..? - spytał.
-W moim domu. - odpowiedziała krótko. Zaprowadziła go do ogrodu. Malfoy skądś znał to miejsce. Gdyby było lato, to by wyglądało tak, jak przestawiała fotografia. Jednak miał wrażenie, że był tutaj bardzo często. Podeszli do jednego z drzew.
-O co ci chodzi?
Ta tylko wskazała na korę rośliny. Wskazywała na coś wyrytego.
-Przeczytaj. - rzekła.
Blondyn przyjrzał się bardziej napisu.
-"Hermiona G. i Draco M. na zawsze będą najlepszymi przyjaciółmi". - przeczytał, po czym zrobił wielkie oczy. Po chwili milczenia spytał towarzyszki:
-Czyli... my byliśmy najlepszymi przyjaciółmi?
-Tak. Tak Draco. - odpowiedziała cicho.
Uniósł brwi ku górze. Nie dość, że ma dwa dowody na to, że byli najlepszymi przyjaciółmi, to po raz pierwszy od kiedy pamięta, ONA zwróciła się do niego po IMIENIU.
-Wracamy. - złapała go za nadgarstek i ponownie zawirowało. Pojawili się przed bramą do Hogwartu. Szybko pobiegli w stronę Sali wejściowej, po czym skierowali się do ich dormitorium. Gdy byli sami, Draco usiadł na kanapie, zaś Hermiona patrzyła przez okno w stronę jeziora. Razem rozmyślali nad tym, co widzieli na drzewie. Szatynka miała nadzieję, że w końcu przekonała Dracona do tego, że ONI naprawdę byli przyjaciółmi.
-Granger... - odezwał się. - Podejdź tu.
W jego głosie nie było słychać ani nutki rozkazu. On po prostu to oznajmił. Usiadła obok niego. Zaczął mówić:
-Wiem dlaczego o tym nie pamiętałem... To wina ojca.
Zdziwiła się, jednak postanowiła mu nie przerywać.
-Kiedy widziałem ten ogród miałem wrażenie, jakbym był tam dość często. Wszystko pamiętam, ale to co z tobą było... nic. Pustka po prostu. To drzewo... te zdjęcie... Myślę, że rzucił na mnie zaklęcie zapomnienia, że o tobie zapomniałem. Może także po tym, jak zerwałem z tobą przyjaźń. Właśnie... - spojrzał na nią, przez co ich spojrzenia się spotkały. Patrzył na jej czekoladowe oczy, ona zaś na jego stalowe. - Dlaczego ją zerwałem?
Ona opowiedziała mu cały przebieg wydarzeń owego dnia, kiedy siedział sam nad jeziorem i kiedy to wszystko skończył. Po opowieści mruknął dość cicho, jednak ona to usłyszała.
-Przepraszam Hermiono.
Przez następny tydzień wcale się nie kłócili. Na temat, przy którym stole podczas posiłków siedzieli, ustalili, że będą to robili na przemian. Jednego dnia przy Ślizgonach, drugiego przy Gryfonach, zaś w trzeciego ponownie przy stole Slytherinu i tak w kółko. Pasowało im to. Uczniowie, jak i nauczyciele byli bardzo zdziwieni, że nie było już żadnej złośliwej śpiewki między nimi. Może już nie byli wrogami, jednak przyjaciółmi też nie byli. Nie wiedzieli jak to mogli nazwać... zwykła znajomość? Od tego momentu, kiedy Draco przekonał się, że był jej najlepszym przyjacielem, zaczęli znosić swoje towarzystwo. Na lekcjach, musieli siedzieć blisko. Najdalej o dwa miejsca od siebie. Niekiedy zapominali o tym, że są złączeni, przez co często zdarzało się, że przyczepiali się. Jednak z tego się śmiali.
W jakiś wtorkowy dzień podczas obiadu (tym razem siedzieli przy stole Gryffindoru) przemówił profesor Dumbledore:
-Chciałbym oznajmić Wam drodzy uczniowie, abyście po obiedzie wrócili prosto do swoich Pokojów Wspólnych czekając na Waszych opiekunów, iż mają Wam coś ważnego do przekazania. To tyle z mojej strony.
-Ciekawe o co może chodzić. - spytała Miona.
-Ja nie wiem. - mruknął Ron. Już się przyzwyczaił do tego, że Malfoy będzie musiał być w ich towarzystwie jeszcze przez trzy tygodnie.
-Właśnie... - zaczęła Ginn patrząc na przyjaciółkę i arystokratę - Nie możecie się przecież oddalać o 15 metrów, a Pokój Wspólny Gryfonów jest na siódmym piętrze, a Ślizgonów w lochach...
-Dokładanie... - odparła szatynka, po czym zwróciła się do Ślizgona. - To idziemy do wieży Gryffindoru, czy do Slytherinu?
-Obojętnie...
-No to do mnie. - powiedziała z zadowolonym uśmiechem na twarzy i nałożyła sobie kolejną porcję klusek oraz kotlet.
Po obiedzie wszyscy wrócili do swoich Pokojów Wspólnych (nie licząc Dracona, który poszedł do Wieży Gryffindoru). Hermiona rzuciła na Malfoya jakieś zaklęcie, co mu uniemożliwiało słyszenie hasła do Pokoju Wspólnego. Ginny wypowiedziała hasło, a portret Grubej Damy rozsunął się.
-Od tej chwili, jeżeli będę musiała wejść z tobą do Pokoju to nie będziesz słyszał hasła. To dla twojego jak i mojego dobra. - szepnęła do niego.
Usiedli na sofie. Minęło około pięć minut, aż portret ponownie się rozsunął. W pomieszczeniu stanęła profesor McGonagall. Zdziwiona spojrzała na Ślizgona. Chciała się zapytać co on tutaj robi, jednak szybko przypomniało się jej, że on i jej podopieczna mają szlaban.
-Słuchajcie... ja przyszłam tutaj tylko na chwilę. Jest coś, co muszę Wam ogłosić. Dnia 24 grudnia, czyli w przyszłą sobotę, nie tę co teraz będzie tylko następną, odbędzie się w Wielkiej Sali Bal Bożonarodzieniowy. Mogą w nim brać udział tylko uczniowie od trzeciej klasy z wyż. Proszę mi tu nie marudzić. - dodała widząc jakąś dziewczynę z pierwszej klasy i chłopaka z drugiej. - Macie chyba dość dużo czasu, aby znaleźć sobie partnera. To na tyle. Do widzenia. - wyszła.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich dormitoriów. Hermiona pożegnała się z przyjaciółmi, po czym razem z Ślizgonem poszła na piąte piętro. Wypowiedział hasło i razem ruszyli do sypialni. Byli już zmęczeni. Jeszcze za godzinę mieli dwie lekcje eliksirów, lecz nie chciało im się iść. W głowach zadawali sobie te samo, jedno pytanie: "Z kim pójdę na Bal?".
-Co to za głupie pytanie? - spytali jednocześnie sami siebie, po czym się zaśmiali.
-O jakie ci chodzi? - zapytała.
-Szczerze? - ta jako odpowiedź pokiwała głową. - Z kim bym poszedł na Bal. A ty?
-Też.
-Jesteśmy głupcami. - stwierdził niespodziewanie.
-Niby dlaczego, Malfoy? - z pozycji leżącej, przeniosła się na pozycję siedzącą.
-No a pomyśl! Przecież jesteś najmądrzejszą uczennicą w szkole od czasów samej Ravenclaw! Mamy ten cholerny miesięczny szlaban. Nie możemy się oddalać więcej, niż o 15 metrów. Od razu mamy odpowiedź na to nasze pytanie.
-No tak...
-Nie chcę iść sam, więc... - także przejął pozycję siedzącą. - Pójdziesz ze mną na Bal Bożonarodzeniowy Granger?
-Sorry, że to powiem, ale chyba zwariowałeś. Chcesz iść z taką Szlamą jak ja na Bal?
-Piękną Szlamą. - poprawił ją, lecz w duchu skarcił się za to, że powiedział to na głos.
-Co powiedziałeś?!
-Nic.
-Tak... Szlamą jestem, ale nie chcę, abyś mówił, że jestem piękna, co nie jest prawdą.
-To jest wielka prawda. To zgadzasz się?
-Nie mam innego wyjścia... - mruknęła niechętnie.
W jakiś wtorkowy dzień podczas obiadu (tym razem siedzieli przy stole Gryffindoru) przemówił profesor Dumbledore:
-Chciałbym oznajmić Wam drodzy uczniowie, abyście po obiedzie wrócili prosto do swoich Pokojów Wspólnych czekając na Waszych opiekunów, iż mają Wam coś ważnego do przekazania. To tyle z mojej strony.
-Ciekawe o co może chodzić. - spytała Miona.
-Ja nie wiem. - mruknął Ron. Już się przyzwyczaił do tego, że Malfoy będzie musiał być w ich towarzystwie jeszcze przez trzy tygodnie.
-Właśnie... - zaczęła Ginn patrząc na przyjaciółkę i arystokratę - Nie możecie się przecież oddalać o 15 metrów, a Pokój Wspólny Gryfonów jest na siódmym piętrze, a Ślizgonów w lochach...
-Dokładanie... - odparła szatynka, po czym zwróciła się do Ślizgona. - To idziemy do wieży Gryffindoru, czy do Slytherinu?
-Obojętnie...
-No to do mnie. - powiedziała z zadowolonym uśmiechem na twarzy i nałożyła sobie kolejną porcję klusek oraz kotlet.
Po obiedzie wszyscy wrócili do swoich Pokojów Wspólnych (nie licząc Dracona, który poszedł do Wieży Gryffindoru). Hermiona rzuciła na Malfoya jakieś zaklęcie, co mu uniemożliwiało słyszenie hasła do Pokoju Wspólnego. Ginny wypowiedziała hasło, a portret Grubej Damy rozsunął się.
-Od tej chwili, jeżeli będę musiała wejść z tobą do Pokoju to nie będziesz słyszał hasła. To dla twojego jak i mojego dobra. - szepnęła do niego.
Usiedli na sofie. Minęło około pięć minut, aż portret ponownie się rozsunął. W pomieszczeniu stanęła profesor McGonagall. Zdziwiona spojrzała na Ślizgona. Chciała się zapytać co on tutaj robi, jednak szybko przypomniało się jej, że on i jej podopieczna mają szlaban.
-Słuchajcie... ja przyszłam tutaj tylko na chwilę. Jest coś, co muszę Wam ogłosić. Dnia 24 grudnia, czyli w przyszłą sobotę, nie tę co teraz będzie tylko następną, odbędzie się w Wielkiej Sali Bal Bożonarodzieniowy. Mogą w nim brać udział tylko uczniowie od trzeciej klasy z wyż. Proszę mi tu nie marudzić. - dodała widząc jakąś dziewczynę z pierwszej klasy i chłopaka z drugiej. - Macie chyba dość dużo czasu, aby znaleźć sobie partnera. To na tyle. Do widzenia. - wyszła.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich dormitoriów. Hermiona pożegnała się z przyjaciółmi, po czym razem z Ślizgonem poszła na piąte piętro. Wypowiedział hasło i razem ruszyli do sypialni. Byli już zmęczeni. Jeszcze za godzinę mieli dwie lekcje eliksirów, lecz nie chciało im się iść. W głowach zadawali sobie te samo, jedno pytanie: "Z kim pójdę na Bal?".
-Co to za głupie pytanie? - spytali jednocześnie sami siebie, po czym się zaśmiali.
-O jakie ci chodzi? - zapytała.
-Szczerze? - ta jako odpowiedź pokiwała głową. - Z kim bym poszedł na Bal. A ty?
-Też.
-Jesteśmy głupcami. - stwierdził niespodziewanie.
-Niby dlaczego, Malfoy? - z pozycji leżącej, przeniosła się na pozycję siedzącą.
-No a pomyśl! Przecież jesteś najmądrzejszą uczennicą w szkole od czasów samej Ravenclaw! Mamy ten cholerny miesięczny szlaban. Nie możemy się oddalać więcej, niż o 15 metrów. Od razu mamy odpowiedź na to nasze pytanie.
-No tak...
-Nie chcę iść sam, więc... - także przejął pozycję siedzącą. - Pójdziesz ze mną na Bal Bożonarodzeniowy Granger?
-Sorry, że to powiem, ale chyba zwariowałeś. Chcesz iść z taką Szlamą jak ja na Bal?
-Piękną Szlamą. - poprawił ją, lecz w duchu skarcił się za to, że powiedział to na głos.
-Co powiedziałeś?!
-Nic.
-Tak... Szlamą jestem, ale nie chcę, abyś mówił, że jestem piękna, co nie jest prawdą.
-To jest wielka prawda. To zgadzasz się?
-Nie mam innego wyjścia... - mruknęła niechętnie.
O boże! *.* Cud, miód i orzeszki. <33
OdpowiedzUsuńJa chcę już opis balu! *u*
Pozdrawiam!
Haha wiedziałam, że Draco odejdzie od tych drzwi, ale myślałam, że zrobi to na złość, no i że Hermi jednak tego ręcznika nie będzie miała :_: Bym miała ubaw xd Taaa Tosia i jej zbereźne myśli ^.^
OdpowiedzUsuńHah, teraz to tylko pozostaje mi czekać balik ;x
Ciekawa jestem, jaką kreację przyszykujesz dla naszej kochanej gwiazdki-Hermi.
No to po raz drugi : Weny.! <33
To$ka ;*
Fajne c;
OdpowiedzUsuń