wtorek, 27 sierpnia 2013

Mini miniaturka (ale czy to na pewno mini?) ;D . Taki "dodatek"

Pisane podczas słuchania >>TEGO<< . (jeżeli jeszcze nie skończyłaś/eś czytać, a muzyka się skończyła to puść ją jeszcze raz i czytaj dalej)
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Te trzy dni były inne... takie magiczne. Do zeszłego piątku nie wiedziałam, że można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Nie wierzyłam w to i nie chciałam uwierzyć. Od kiedy w to nie wierzyłam? Od czwartej klasy. Dlaczego? Opowiem. Byłam zakochana w pewnym chłopaku. Wariowałam na jego punkcie. Robiłam wszystko, by tylko mieć u niego szansę. Próbowałam się fajniej ubierać, zachowywać jak sympatyczna i wesoła dziewczyna, którą wtedy nie byłam. Byłam uważana za dziwaczkę. Jakiegoś słonecznego dnia, ten chłopak do mnie podchodzi i mi zadaje pytanie: 
-Chciałabyś ze mną chodzić?
Zamurowało mnie. Poczułam jakieś inne uczucie. Zrobiło mi się cieplej. Nigdy nie wiedziałam, że to nadejdzie. Jednak mu odpowiedziałam, że muszę się zastanowić i dam mu znać następnego dnia. 
Rozmawiałam o tym z moją wtedy koleżanką, a teraz jest moją najlepszą przyjaciółką. Rozmawiałyśmy o wszystkich zaletach i wadach tego związku, jeżeli się zgodzę. Podjęłam decyzję...

Następnego dnia podszedł do mnie i się spytał, czy znam odpowiedź. Uśmiechnęłam się lekko, co zrobił i on. Powiedziałam mu:
-Zastanawiałam się nad tym dokładnie. Tak. Zgadzam się.
Chciałam rzucić mu się na szyję, jednak tego nie zrobiłam, bo wrócił do męskiej szatni. Wtedy mieliśmy mieć W-F . Poszłam się przebrać w strój sportowy w szatyni, aż nagle do pomieszczenia w którym byłam weszła jedna z dziewczyn z mojej klasy. Śmiała się, później szepnęła coś innej dziewczynie, która przyszła po niej, wskazując na mnie palcem i ta druga dziewczyna także zaczęła się śmiać. Zapytałam się o co im chodzi. Byłam i jestem wprawdzie przyzwyczajona do wyzwisk czy do tego, że ktoś się ze mnie wyśmiewa. Tak miałam od przedszkola, aż do początku pierwszej gimnazjum. One znów wybuchły śmiechem. Ta pierwsza zapytała czy się zgodziłam na chodzenie z Robertem. Tak... tak miał na imię ten chłopak. Nie wiedziałam skąd ona o tym wie. Przecież nim odszedł powiedział, że nikomu tego nie powie, że to będzie nasza tajemnica. Później usłyszałam kolejny śmiech, tyle że... męski. Zauważyłam, że do szatni wchodzi ON. Mój chłopak. Oznajmił, że on się założył z tą pierwszą dziewczyną o to, iż mnie zapyta o chodzenie, a ja się zgodzę. To był dla mnie cios prosto w serce. Potem stwierdził, że on w ogóle mnie nie kocha i nie chciałby z jaką brzydulą jak ja chodzić i że nikt mnie nie będzie chciał, i że zostanę starą panną. Powstrzymując się od łez wyciągnęłam z plecaka dezodorant, cisnęłam nim w niego, po czym wstałam z ławki, podeszłam do niego z z zaciśniętą pięścią uderzyłam w jego "przyjaciela" (czyt. członka). To był pierwszy raz, jak pokazałam, że nie jestem wcale tchórzem i dziewczyną, która się ciągle czegoś boi. Pokazałam na co mnie stać, gdy ktoś mnie naprawdę wkurzy (czyt. wku*wi). Od tej pory nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, iż ja pokochałam tego Roberta jeszcze w przedszkolu. Co noc wylewałam przez niego łzy, aż do pierwszej gimnazjum. Moim wielkim i jedynym wsparciem, wśród szkolnym rówieśników była moja najlepsza przyjaciółka, Dominika. Cieszę się, że jest moją przyjaciółką i zawsze mogę na niej polegać. Ona jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. To dzięki niej pozbierałam się po tym "zakładowym" związku, który wtedy trwał tylko pięć minut. To był mój "pierwszy" chłopak, z którym byłam w "związku". Od tamtej pory, nikt nie skradł mi tak bardzo serca jak on. Nikogo tak nie kochałam jak jego. 

Na pewno się pytasz skąd pamiętam ten dzień. Wtedy co mi mówił. Dlaczego akurat tak a nie inaczej. To mi zostało w głowie. Staram się o tym zapomnieć, ale nie umiem. Rana jest zbyt głęboka i nie mam pojęcia, czy w ogóle się ją "wyleczy". 

Ale ten weekend i wczorajszy dzień... jak już mówiłam, te trzy dni były inne. Magiczne wręcz. Może po kolei.
W sobotę miałam z rodziną jechać na wesele dobrego przyjaciela. Ubrałam swoją fioletową sukienkę. Uwielbiam ten kolor. Wyprostowałam włosy, ubrałam buty i czekałam, aż w końcu pojedziemy w tamte strony. To za Strzelcami Opolskimi. Wsiadłam z rodziną do samochodu i ruszyliśmy. Najpierw jechaliśmy do domu pana młodego. Jak zawsze przed ślubem, strasznie się denerwował. Stres robi swoje. Później ruszyliśmy do mieszkania panny młodej. Piękny ogród... pełno kwiatów, altanka... Naprawdę pięknie. Stałam naprzeciwko drzwi wejściowych czekając, aż para młoda wyjdzie na zewnątrz. Chwilę przed nimi, wybiegł wesoły chłopak z fioletowo-białymi balonami biegnąc do czarnego samochodu przyszłego małżeństwa. Mimo że przeleciał tak szybko zapamiętałam jego uśmiechniętą twarz. Miał taki piękny uśmiech... poczułam dziwne uczucie w żołądku. Myślałam, że to tylko przez to, że nie jadłam śniadania. Nie miałam w ogóle apetytu, a chciałam zostawić sobie miejsce w żołądku, by móc coś na weselu zjeść (xD). 
Już po mszy, już po ceremonii ślubnej. Para młoda jest szczęśliwa, a ja płaczę. Dlaczego wtedy płakałam? Ponieważ przypomniały mi się słowa, które powiedział Robert owego pamiętnego i bolesnego dla mnie dnia "Zostaniesz starą panną. Nikt nie będzie chciał jakieś brzydoty jak ty.". Pojmowałam, że nigdy nie spotka mnie takie szczęście, jakie spotkało temu obojga. Gdy składałam im na sali życzenia widziałam w ich oczach iskierki miłości, szczęścia i czułości. Po kilku chwilach pobiegłam do toalety. Spojrzałam w lustro. Widziałam zapłakaną dziewczynę o brązowych włosach, średniej długości i zapłakanych, czekoladowych oczach. Wtedy znów płakałam. Wyciągnęłam z torebki chusteczkę i szybko otarłam łzy, po czym przemyłam twarz zimną wodą. Nie chciałam, by ktoś poznał, że płakałam. Powinnam się cieszyć ze szczęścia nowożeńców. I cieszyłam się, jednak nadal nie mogłam pojąć, czemu nikt mnie nie chce. Większość uroczystości siedziałam przy stole. Albo to jadłam, to co kelnerki podawały, jednak nie miałam wtedy zbytnio apetytu, więc mało zjadłam. Razem z siostrzeńcem pana młodego piłam Coca Colę. To mój dobry kolega. Wypiliśmy razem 17 butelek tego napoju. Oczywiście dzieliliśmy się po połowie. Tańczyłam tylko trochę. Trzy tańce z tatą, a jeden takiego szybkiego z mamą. Ona wygląda tak młodo, że wiele gości myślało, wtedy jak z nią tańczyłam, że jesteśmy siostrami. Skąd o tym wiem, co myśleli? Powiedzieli nam to. Ucieszyłam się, że ja i ona jesteśmy do siebie takie podobne... Głównie to ona była moim wsparciem, pomocą. Kocham ją. Jest dla mnie naprawdę ważna. Jak to mówię, gdy ktoś na nią krzyczy, czy kłóci? Mówię osobie, która coś nieodpowiedniego robi mojej matce takie słowa: "Jeżeli krzywdzisz moją mamę, to krzywdzisz również i mnie". Nie wiem dlaczego tak mam. Po prostu to jest silna więź między nami. Poznam kiedy coś ją gnębi. Gdy siedziałam przy stole ponownie zauważyłam tego wesołego chłopaka, który wybiegł rano z balonami. Moje kąciki ust lekko się uniosły. Kiedy napotkałam jego spojrzenie widziałam, że także się uśmiecha, ale ja szybko spuściłam wzrok. W tamtej chwili jeszcze tak sądziłam, że owa miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje i nie ma sensu. 
Wieczorem tego samego dnia, zauważyłam jak tańczy z panną młodą. Nie wiedziałam dlaczego, ale robiłam się o niego zazdrosna. Przecież... to nienormalne. Czułam zazdrość, mimo że nie znam jego imienia, ani go nie znam. Nie rozumiem w ogóle siebie. Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że od drugiej klasy podstawówki nie wierzyłam w siebie. Brakowało mi pewności siebie. Nie ufałam samej sobie. Ufałam jedynie mojej mamie i mojej przyjaciółce. Tego też nie rozumiem. Jak mogę ufać komuś, jak nie ufam samej sobie? No ludzie! Wytłumaczcie mi to proszę! 

Niedziela. Poprawiny. Znów go widziałam. Po deserze znów tańczył z panną młodą, a ja znów zazdrosna. Łzy znów zbierały mi się do oczu. Przecież nie będę miała u niego szans! On przystojny, ja brzydka. Oczywiście mama i przyjaciółka ciągle mówią, że jestem ładna, ale ja im zaprzeczam. Przez to właśnie raz pokłóciłam się z Dominiką. Podczas poprawin miałam na sobie buty na koturnie całe czarne, czarną sukienkę bez ramiączek, do tego czarne bolerko, a na szyję powiesiłam czarny naszyjnik z srebrną literką K . Włosy miałam lekko falowane. Miałam nadzieję, że z nim zatańczę. Chciałam poprosić go o to, ale... to dziwne, by dziewczyna prosiła o taniec z chłopakiem... Wtedy to odczuwałam. On także rzadko tańczył. To tylko z panną młodą. Wyszłam na ogród, który znajdował się za restauracją. Był taki piękny... pełno zieleni. Spodobało mi się tam. Tam było też małe jeziorko, przez które można było przejść dzięki drewnianym mostku. Weszłam na niego i spoglądałam na taflę wody. Wypuściłam łzę. Nagle zauważyłam obok mojego odbicia jakiegoś chłopaka. Był to on. Spojrzałam obok mnie. Nikogo nie było. Rozglądnęłam się chwilę, jednak nigdzie nikogo nie było. Ponownie zajrzałam na wodę. Znów zobaczyłam. Uśmiechał się. Wypuściłam kolejną łzę, a gdy ona spadła do jeziora, chłopak zniknął. Na pewno sobie teraz teraz myślisz, że jesteś szurnięta, bądź jakąś wariatką, bo przecież takie coś się nie zdarza. Nie, ja nie jestem wariatką, ani szurnięta. Wiem, że to jest dziwne, ale to może przez to, że płakałam i miałam jakieś zwidy, ale naprawdę widziałam na tej tafli jego uśmiechniętą twarz. Wróciłam na salę i leciała jedna z moich ulubionych, miłosnych piosenek. Była to piosenka pod tytułem Pectus - Oceany . Chciało mi się z kimś tańczyć, jednak tego nie zrobiłam, bo z kim? Jednak wpadłam na pomysł, by poprawić sobie humor. Po tej piosence była krótka przerwa, by można było sobie pogadać, zjeść. Ja miałam jedzenia już dość. Zjadłam tylko trochę rosołu i jedną roladę, a już byłam pełna. Podeszłam z mamą do zespołu "Diamant", który właśnie siedział przy stole, który był postawiony z tyłu sceny. Poprosiłam Jasia i Anię o zdjęcie. Mama nam zrobiła. Byłam zadowolona. Wiedziałam, że jeżeli jednak zdarzy się ten cud, że wyjdę za mąż, to oni będą grali na moim weselu. Oni byli tacy zabawni i umieli rozśmieszyć ludzi. Umieli ich zachęcić do tego, by tańczyli, albo brali udział w różnych konkursach, przy których nie brakowało śmiechu i dobrego humoru. Jednak gdy wróciłam do domu, poszłam się wykąpać i później szłam spać. Zaczęłam cicho płakać. Płakać przez to, że jestem taka nieśmiała, by zagadać do niego.

Poniedziałek. Tego dnia były urodziny pana młodego. Oczywiście nasza rodzina była zaproszona. Imprezka była w domu jego małżonki. Ten chłopak też tam był. Okazało się, że... to jest brat od panny młodej. Wtedy pojmowałam, że on tańczył z swoją siostrą. Nie ukrywam... umie świetnie tańczyć. Ja nadal nieśmiała byłam. Bałam się do niego zagadać. Bałam się, że mnie wyśmieje. Bałam się tego strasznie. Mama zauważyła, że spodobał mi się ten chłopak. Tak. Poczułam coś do niego. Poczułam do niego to, co czułam do mojego "byłego chłopaka". Jednakże... to mocniejsze uczucie. Czułam do niego to, co nie czułam nawet do Roberta.
Wieczorem moja mama nie wytrzymała mojego "majaczenia" o tym, że na pewno taki super chłopak na dziewczynę. Poszła do jego siostry - żony jubilata. One się przyjaźnią. Ja, żeby mieć pod kontrolą to, co będzie moja mama mówiła poszłam z nimi. Gdy mama się spytała siostry owego chłopaka, czy jej brat ma dziewczynę, ta od razu zrozumiała, o co chodzi. Nie odpowiedziała mojej mamie, tylko mnie, że on nie ma dziewczyny i nigdy nie miał, bo jest nieśmiały. Miałam lekką ulgę na sercu. Powiedziała mi jeszcze, że mi "pomoże". Ona i moja matka były bardzo dobrymi koleżankami i ona się cieszyła na samą myśl, jak to by było, gdyby one były rodziną. Też się zastanawiałam. 
Gdzieś około godziny 21 podszedł do mnie on. Ja siedziałam w ogrodzie przy tym domu. Przedstawił się. Miał taki... spokojny głos. Mogłabym go słuchać nieskończoność. Powiedziałabym Wam jego imię, ale to zostawię dla siebie. Chwilkę porozmawialiśmy. Nikogo nie udawaliśmy. Byliśmy sobą. Okazywaliśmy nasz charakter. Zdziwiłam się, że mogę być taka spokojna i miła. Wyczułam u niego właśnie to, co powiedziała mi jego siostra - Nieśmiałość. Ja umiem to poznać, bo sama jestem nieśmiała. 
Później zaczęły się zdjęcia. Kto chciał z kim ten miał. Ja zrobiłam z mamą razem z żoną solenizanta. Później już mieliśmy jechać do domu, ale ten chłopak powiedział, ze chce jeszcze z kimś zdjęcie. Spojrzeli wszyscy na niego. Ja tak pytająco. Stwierdził: "Ej! Strzelcie mi fotę z Klaudią!". A tylko jedna była Klaudia. Tak. To byłam ja. Podeszłam do niego nieśmiało. Spytał po cichu:
-W jakiej chcesz pozycji?
Zaśmiałam się razem z nim. Odpowiedziałam, że w normalnej. Objął mnie ramieniem i zrobiono nam zdjęcie. Nie tylko aparatem, ale moja mamusia zrobiła jeszcze moją komórką. Byłam jej w głębi duszy wdzięczna. 
Nadszedł czas, by już wracać do siebie. Pożegnałam się z wszystkimi. A na końcu z nim. Podał mi rękę i odparł:
-Trzymaj się Kaja. Przyjedźcie za niedługo. Znów zrobimy grilla, a później pogadamy. - potem dał mi buziaka w policzek. Poczułam się znów dobrze. Poczułam takie... bezpieczeństwo? On też zwrócił się do mnie moim pseudonimem, który mi się podoba. Tak nazywała mnie rodzina i przyjaciółka.
-Trzymaj się. Mam nadzieję, że szybko się zobaczymy. - rzekłam, na co on się uśmiechnął i mruknął "Także mam taką nadzieję."

Z śmiałością muszę powiedzieć, że te dni odmieniły moje życie. Postanowiłam, że będę próbowała. Może nam się uda. Jestem szczęśliwa, że jednak ta głęboka rana, wyrządzona w czwartej klasie, zostaje powoli leczona. Leczona większą miłością. Tak. Ja Klaudia, która nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia uwierzyła w nią! Jestem szczęśliwa, że go poznałam. Zaczynam nabierać pewności siebie i zaczynam sobie ufać. Wierzę, że jednak ktoś mnie naprawdę pokocha i będzie chciał ze mną dzielić resztę życia. Wierzę, że każdy dozna tego uczucia, którym jest miłość, z wzajemnością. Dziewczyny! Nigdy nie mówcie, że jesteście brzydkie! Każda z nas ma sobie coś wyjątkowego i pięknego. Nie zmieniajcie się dla tych osób, którymi nawet z rozumieniem nie rozmawialiście! Poznajcie chociaż trochę tą osobę, która Wam się podoba. Do której czujecie coś wyjątkowego. Jeżeli któraś z Was, przeżyła zawód miłosny, bądź niepowodzenie nie załamujcie się. Idźcie z podniesioną głową przed siebie. Gdzieś tam w zakamarku czyjegoś, męskiego serca, istnieje miłość, do któreś z Was. Wierzcie w siebie! Ufajcie sobie! Wierzcie w swoje możliwości! Na pewno każda z nas znajdzie tą swoją drugą połówkę, z którą będziemy szczęśliwe! Wierzcie w to wszystko! Wierzcie, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. 
Życzę Wam moje panny, byście znalazły sobie chłopaków, którzy będą z Wami szczęśliwi, jak i Wy z nimi. Byście nie przeżywały przykrych, miłosnych chwil! A tym dziewczynom, które mają swoje połówki... by były szczęśliwe.

Z wielką śmiałością mogę powiedzieć, że jestem pewna tego, co jest opisane w tych piosenkach:
Miłość nie mija
Jestem obok ciebie
Od Dziś
-----------------------------------------------------------
Hmm... mini nie jest, ale... jest krótsza niż myślałam xD. Co o tym sądzicie? Ale to naprawdę jest opisane, co było i co czułam i czuję. Tutaj jest sama prawda.
Pozdrawiam.

10 komentarzy:

  1. Ojejku Kaja! Wzruszyłam się. Na serio. c;
    Śwetna miniaturka! <33
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ja mogę powiedzieć? Piękne... Uwielbiam takie historie, a najbardziej te prawdziwe.
    Cóż... Osobiście życzę Ci szczęścia, sądzę, że całe Zagubione tego Tobie życzą.
    I ja sądzę, że brzydka nie jesteś, jeśli to Twoje zdjęcia są na Twoim profilowym na gg :D Ten Twój Tajemniczy Chłopak musi być niesamowity :D
    Jeszcze raz życzę Wam szczęścia!
    Ocierająca łezkę szczęścia Finite

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Finite :) .
      Także uwielbiam takie historie, które zdarzają się naprawdę w życiu. Jest to pierwsza opisana przeze mnie historia, jaka mi się przydarzyła.
      Tak. To moje zdjęcia na profilu GG :) .
      Pozdrawiam
      Kaja

      PS Za niedługo nadrobię zaległości na ZO :) .

      Usuń
    2. Świetnie to napisałaś, a takie rzeczy są precież trudne, bo są bardziej osobiste.
      No to jesteś ładna! A ci co sądzą inaczej niech się wypchają!
      Finite
      Ps
      Nie ma pośpiechu... Ale będzie nam miło ;D

      Usuń
  3. Jakie to słodkie <3 powiem tak w miłość od pierwszego wejrzenia nie wierze i nie uwierzę xD po prostu ;) dluga historia ale cieszę się bk miniaturka wyszła cudna :D Weny:D Po,stawiam,Lili:D panstwoweasley.blogspot.com ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurczę niesamowita historia, dosłownie jak z bajki :)
    Mój pierwszy "związek" trwał 2 godziny, byłam wtedy w przedszkolu i musiałam wracać do domu więc sama rozumiesz... koniec :D ;)
    A z obecnym chłopakiem jestem od 6 lat :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne Klaudio, piękna opowieść .. taka smutna, ale z szczęśliwym zakończeniem :)
    Kocham takie opowieści ;p Płakałam, wiesz ? Normalnie płakałam, a nigdy nie płaczę czytając opowiadania czy oglądając filmy :)
    Życzę Ci szczęścia Klaudio :)
    Lena ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Siedzę i płaczę. ;(

    Twoja historia przypomniała mi coś ważnego i bardzo smutnego.

    Klaudia, naprawdę jest mi przykro, że w przeszłości coś takiego Ciebie spotkało. Wiem z własnego doświadczenia, że przeżywałaś naprawdę bardzo ciężkie chwile. Sama dobrze wiem, że gdy leczy się swoje serce jest się niejednokrotnie dręczonym, wręcz torturowanym przez los. Bardzo dobrze Ciebie rozumiem i potrafię wyobrazić sobie co czułaś i co czujesz teraz. Musisz wierzyć w siebie i w swoje możliwości. Jesteś piękną, atrakcyjną dziewczyną o bogatym wnętrzu. Jest wiele osób, które na pewno Ciebie doceniają i w Ciebie wierzą. Nie zmieniaj się dla nikogo, po prostu bądź sobą. :) Po każdym upadku wstawaj. Nie pozwól sobie upaść na samo dno. Żyj tak, jakby jutra miało nie być. Otaczaj się kochanymi ludźmi. Dupków i innych ignoruj, oni nie są warci twojej uwagi. :)

    Cieszę się, że los postawił na twojej drodze tego chłopaka z wesela. :) Życzę Ci szczęścia! ;**

    I muszę to powiedzieć - jestem z Ciebie dumna, ponieważ umiesz opowiadać o swoich przeżyciach. Wylewaj swoje uczucia i emocje na papier, kiedy będziesz tego potrzebować. To pomaga, daje pewnego rodzaju oczyszczenie. :)

    Pozdrawiam Lily M. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze... teraz muszę otrzeć łzy, lecące po policzku...

      Już otarte :) Lekki uśmiech na moich ustach.

      Według mnie, to co mnie spotkało w przeszłości to pestka. Wiele jest osób, które przeżywały coś kompletnie bardziej bolesnego. Znam jedną osobę, która ma gorzej ode mnie. Próbuję ją wspierać jak najbardziej to tylko umiem.
      Najczęściej płakałam przez moją klasę, która nie umiała docenić tego, że próbuję się z nimi zakolegować, bądź zbudować jakąś dobrą więź. W podstawówce byłam taka naiwna, że dawałam się "poniewierać". Pomagałam im, a oni jak się odpłacili? Gnębieniem.
      Jestem już na to odporna. Nie załamałam się dzięki mojej przyjaciółce. To ona jest dla mnie wsparciem. Jedynym wsparciem wśród szkolnych rówieśników.
      Wierzę w siebie i w swoje możliwości, bo jestem teraz inna. Jestem czternastolatką, która wie, że nie może dać się wykorzystywać i uważać na innych, oraz nie być naiwną i zbyt ufną.
      Znam parę osób, które we mnie wierzą i mnie całkowicie rozumieją. Wiedzą, jak mogą mnie pocieszyć. Nauczyłam się tego, by się nie zmieniać. Tak. Może zmienić, ale na lepszego człowieka. Starać się, by nie stać się tą złą.

      Tak... On jest taki... nie umiem tego wyrazić słowami. Po prostu kochany. Los zaczyna się do mnie uśmiechać.

      Szczerze? To pierwszy raz pisałam to w takim celu, by to opublikować. Całą prawdę. To, co przeżyłam. Wiesz jaki był główny cel? Nie, że chciałam się nad sobą użalać, czy coś w tym stylu. Cel był taki, by pokazać, że warto uwierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia. Kto wie? Może jest tutaj jakaś dziewczyna, która została skrzywdzona jak ja? Może też było jej ciężko, bo oszukał ją chłopak, a którym jej zależało? Nie chcę, by jakieś krzywdy zdarzały się zakochanym dziewczynom/kobietom.

      Dokładnie rok temu, kiedy zaprzyjaźniłam się z moją przyjaciółką ona mi powiedziała takie słowa: "Wiem, że niekiedy jest Ci ciężko i nie umiesz się z tym poradzić. Wiem, że boisz się o tym komukolwiek powiedzieć. Pisz swoje emocje i uczucia na papier, a później spal je."
      Zapamiętałam te słowa. To zostało w mojej głowie i tych słówek nie chcę zapomnieć. Chcę o nich jak najbardziej pamiętać.

      Także pozdrawiam :*
      Kaja

      Usuń
  7. Ty to przeżyłaś ? Jejku.. Ale fajnie to opisałaś. :)

    OdpowiedzUsuń

Pamiętasz tę zasadę? Czytasz=Komentujesz ?
Żyjcie proszę tą zasadą :) Każdy komentarz motywuje.
Jeżeli nie chcecie z swojego konta, to piszcie anonimem.
Bardzo bym się ucieszyła, gdyby czytelnicy pozostawiali po sobie ślad w postaci komentarza :*

~~Kaja Malfoy