sobota, 2 listopada 2013

41 ~~ Tato... Czemu w tym domu jest czaszka?

Hello Everybody! xD 
Dzisiaj końcowa dopiska będzie na początku (Jak to brzmi :_: xD)
Postanowiłam, że nie będzie 40.5 rozdziału. Tak jak Av napisała: Za bardzo przeciągam ten bal. Po dłuższych przemyśleniach uważam, iż ona ma rację.
Może Was zawiodłam trochę tym balem, a dokładnie z TAKĄ ilością piosenek... Dajcie mi proszę szansę :) . Błagam Was o to z całego serducha! xD . Mam ogromną nadzieję, że ten rozdział jednak wynagrodzi Wam te moje "nadużywanie" tekstów piosenek.
Pozdrawiam i Oddaję Wam ten rozdział do przeczytania.
(początek może coś nudnawy, ale akcja DOPIERO zaczyna się rozkręcać ;D ).
Z wielką nadzieją, na danie szansy: Kaja Malfoy - Felton

PS: Z osobami "nowego pokolenia" to tylko przystawka ;D . Teraz będą oni coraz mniej, a górować będzie Dramione :D (chociaż się postaram xD)
===============================================

Perspektywa Jean
    Następnego dnia po balu, wieczorem byłam już w domu razem z Harrym i rodzicami. Ledwo co zdążyłam na pociąg. Jak zwykle nie umiałam znaleźć mojego płaszcza. Jednak Jas mi pomogła w poszukiwaniach. Znów jestem w domu. Podążyłam do mojego pokoju. Wskoczyłam na moje wygodne łóżko i przymknęłam oczy, uśmiechając się zarazem. Wspomniało mi się, co takiego zrobił Alexan, tuż pod koniec balu... Oczywiście opowiadała mi o tym Jasmine. Nie zapytałam się Zabiniego. Sama nie wiem dlaczego. Otworzyłam powoli oczy. Spojrzałam na małą, kwadratową tablicę, gdzie wisiały zdjęcia z tamtego roku. Co każde święta, teleportujemy się do Alp, gdzie znajdował się mały, drewniany domek, który zakupił tata. Uwielbiałam tam spędzać czas....

~~*~~

Perspektywa trzecioosobowa

    -Jen!
    Szatynka usłyszała wołanie Hermiony. Właśnie pakowała swoją torbę. Dzisiaj mieli znów się znaleźć w górach.
    -Chwila! - zawołała. Spakowała jeszcze pióro oraz pergamin. Wzięła bagaż i zbiegła po schodach na dół. Ubrała szybko płaszcz i buty, które miała założone na swoim koncercie urodzinowym. Weszli razem do salonu. Mieli tam dojść dzięki proszkowi Fiuu. Każda osoba weszła do kominka, wsypała proszek, wypowiadając odpowiednie hasło, po czym została pokryta zielonymi płomieniami.
    Po chwili cała rodzina znów była w komplecie. Znaleźli się w małym saloniku. Na podłodze znajdował się biały dywan. Na ścianach widniały zdjęcia z krajobrazami Alpejskich gór. Pełno roślin. Stojące, jak i wiszące. Ściany były drewniane. Po jednej stronie był mały kominek, na którym zawsze wieczorem zapalali ogień i rozmawiali ze sobą z doskonałymi humorami.
***
    -Kto ostatni ten... - zaczął Harry.
    -...pisze drugiemu wypracowanie z Obrony! - dokończyła rozbawiona Jean. 
    -Gotowa?
    -Pewnie. 
    Zaczęli zjeżdżać po górce na swoich magicznych Snowboardach. Wymijali zaśnieżone drzewa. Zjeżdżali i zjeżdżali. Byli zadowoleni. Zadowoleni z wszystkiego. Tuż za domkiem, gdzie ustalili metę, pierwsza była Malfoyówna. Tuż za nią dojechał jej brat.
    -No to mi napisz, jak obronić się przed zaklęciem Sectumsempra, oraz jego działanie. Pamiętaj, że mają być dwie stopy i ani milimetra mniej. - zaśmiała się.
    -Nie no... Lis mnie gonił, więc musiałem zjechać z toru.
    -Wiesz, że to już na mnie nie działa? - uśmiechnęła się. - Co roku lis cię gonił? Serio? Nie lepiej by było, wymyślić coś nowego?
    -Może... Daruj mi chociaż ten jeden raz. Proszę!
    Ta tylko przewróciła teatralnie oczami. Lubiła się droczyć z blondynem, jednak tym razem...
    -Znaj moją łaskę braciszku. Odpuszczam ci ten jeden raz. A teraz chodź. Napijemy się coś ciepłego, bo palce u nóg zaczynają mi marznąć jak i u rąk. - tak jak powiedziała, tak zrobili.
***
Wieczorem tego samego dnia... 

    -Harry! Przynieś proszę sok z dyni! - zawołała Hermiona, z małej kuchni.
    -Dobrze mamo! 
    Zrobił tak, jak poprosiła jego mama. Zszedł bardziej na dół. Wyciągnął swoją różdżkę, wypowiedział 'Lumos' i widział już to, co było bardzo blisko niego.
    -Gdzie ona znów położyła ten sok? - szepnął do siebie.
    Nigdzie nie umiał znaleźć napoju. Przeglądał każdy regał. Dopiero teraz spostrzegł, iż jest jeszcze całkiem wysoko jedna. Był niestety za niski, by tam zajrzeć. Odnalazł jakieś krzesło, które przysunął bardziej w stronę regali. Stanął na nim i mało co nie spadł z siedzenia. Przez jego gardło wydał się głośny krzyk przerażenia. Nagle zrobiło się bardziej jasno. Chłopak zszedł z krzesła i spojrzał w stronę wyjścia. Był to Draco, trzymający swoją różdżkę w gotowości.
    -Co się stało? - spytał wystraszony Dracon, schodząc po schodach.
    -Tato?
    -No tato tato. - zaśmiał się cicho.
    -Tato... Czemu w tym domu jest czaszka? - chłopak wskazał na górny regał, obok którego dopiero był.
    -Tylko tak do ee...
    -Nie próbuj wcisnąć mi kitu, że to tylko ozdoba. Powiedz mi proszę prawdę.
    Przez chwilę nastało milczenie. Malfoy nie wiedział, co mu powiedzieć.
    -To nie jest ważne synku. - podszedł do chłopaka. Sięgnął do jednego z regali, a po chwili w dłoni trzymał naczynie z sokiem. - Chodź.
    Razem poszli z powrotem na górę. Mężczyzna dostarczył picie. Opowiedział swojej żonie, co odkrył ich syn. Kobieta słysząc to, opuściła jeden z talerzy.
    -J-Jak to? Przecież dzieciaki nie mogą wiedzieć, do czego to służy! - stwierdziła. Była zdenerwowana. Bała się, że piątoklasiści użyją tego przedmiotu, do nieodpowiednich celów.
    -Spokojnie. Nic mu nie powiedziałem, do czego to służy, jednakże sądzę, by się dowiedzieli.
    -Sprzeciw! Nie zgadzam się!
    -Jest to ważne. A w szczególności w tej chwili.
    -Czemu?
    -Wykryło. Wykryło to, co powinien. Nie możemy nic zmienić. Przypomniała mi się "przepowiednia" mojej matki. Tak Hermiono. Właśnie to, co powiedziała piętnaście lat temu.

~~*~~

8 stycznia 2017 rok...
W Hogwarcie...
Wieczór

    -Malfoy!
    Jean spojrzała za siebie. Była to jakaś dziewczyna. Poznała ją. Była to Puchonka z czwartego roku. Rude-blond włosy, sięgające do pasa. Duża ilość tuszu na rzęsach, które podkreślał ogromne, błękitne oczy.
    -Po nazwisku, to po pysku... - szepnęła do siebie szatynka. - O co chodzi Natasha? - spytała głośniej, przybyłej towarzyszki. Panna Brown zmierzyła ją dziwnym wzrokiem.
    -Nie wiesz, o co mi chodzi? - zaczęła się dziwnie śmiać. - To widocznie, nie masz pojęcia, co wie cały Hogwart.
    -Mów do rzeczy! - warknęła.
    -A po co mam mówić, skoro mogę pokazać?
    Otworzyła swoją torbę i zaczęła coś w niej szukać. Szarooka patrzyła na nią zaciekawiona, a zarazem zdenerwowana. Niebieskooka wyciągnęła jakąś kartkę i wyciągnęła ku Jean rękę. Ta wyrwała jej papier. Gdy spojrzała na to, osłupiała. Z trudem powstrzymała łzy. Popatrzyła na Natashę.
    -Bądź teraz kurde szczera... Skąd to masz?!
    -Wisi to na wszystkich tablicach szkolnych. - odpowiedziała takim tonem, jakby opisywała pogodę. Dziewczyna tylko cisnęła makulaturą w podłogę i podążyła do sali wejściowej. Popatrzyła na główną tablicę. To prawda... Natasha nie kłamała. To było wszędzie...
***
Godzinę później...

    -Draco! Hermiona! Mogę was poprosić na słówko? Jest to bardzo ważne. - do gabinetu pani Malfoy, gdzie była z mężem, weszła Cho Finnigan.
    -A o co chodzi? - spytał niepewnie blondyn.
    -Zaraz się dowiecie. Chodźcie proszę do mojego gabinetu.
    Razem podążyli do pomieszczenia pracy brunetki. Cho zajęła miejsce na swoim fotelu, zaś Malfoyowie po drugiej stronie biurka.
    -Słuchajcie... nie mam kompletnego pojęcia kto to zrobił. Nie mam pojęcia jak tę osobę wytropić. Może na początek pytanie... Czy widzieliście może dzisiaj Jean?
    -Była na mojej lekcji. - odpowiedziała Herma. - Nic nie wskazywało na to, by ją coś trapiło. Była uśmiechnięta i radosna.
    -Czyli nie okazywała nic, że może ją coś w środku boli? - dopytywała. Małżeństwo zaczyna się powoli denerwować, jednakże też niepokoić.
    -Nie. - odpowiedzieli równocześnie.
    Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i po chwili zamknęły. Do dyrektorki podszedł jej mąż. Nic nie powiedział na przywitanie. Miał coś przy sobie. Podał to swojej małżonce i wędrował za fotelem Finniganówny nic się nie odzywając. Hermiona tylko spojrzała na swojego męża. Oczy miał szeroko otwarte. Był spięty. Skierowała swój wzrok na jego dłonie. Drżały. Położyła ostrożnie swoją rękę na jego. Uścisnął ją.
    -Może być to dla was szokiem, jeżeli tego jeszcze nie widzieliście. - popatrzyła na nich zmartwionym wzrokiem. - Tylko się nie załamcie... - wyciągnęła ostrożnie w ich stronę kartkę, którą przyniósł Seamus. Była odwrócona. Papier wziął Malfoy. Bał się odwrócić. Popatrzył na małżonkę, która leciutko przytaknęła głową. Z drżącymi rękami obrócił makulaturę. Oboje wrzasnęli z przerażenia.
    -KTO ZA TYM STOI ??!! - krzyknął Draco.
    Na kartce widniało zdjęcie. Zdjęcie Jean. Zajmowała prawie całą powierzchnię papierku. To ulubione zdjęcie Jen, które było robione nad morzem. Wtedy miała założoną swoją zieloną sukienkę, którą dostała od chłopaka Kathrine, Michaela. A tutaj? Naga. Tam, gdzie miało być ubranie, była pustka. Tylko skóra. Odkryte piersi, miejsce intymne... Co gorsza... Obok niej, był jakiś chłopak, w dodatku bez odzienia! Hermiona najbardziej się przeraziła, kiedy spostrzegła, że... Jen miała w dłoni chłonka tego chłopaka! Jednakże gdyby się przyjrzało na szyi, to widać cieniutką linię, co było już dowodem na to, że poza na tym zdjęciu nie byłą realna. Na samym dole jeszcze pisało:

JEAN NARCYZA MALFOY
SEXOHOLICZKA
PUSZCZA SIĘ Z KAŻDYM DNIEM, Z KAŻDYM CHŁOPAKIEM.
NIE UFAJ JEJ!

    -Nie mam pojęcia. To wisiało na wszystkich dostępnych tablicach w tym zamku. Seam zajął się tym, by wszystkie pościągać. Macie może jakieś podejrzenia, kto mógł to zrobić?
    Milczeli. Byli w kompletnym szoku. 
    -Rafael Cant... - powiedziała do siebie bez namysłu Hermiona.
    -Co? - zapytał Draco.
    Kobieta dopiero teraz się zorientowała, że wymieniła nazwisko tego ucznia.
    -Tak jakoś mi przyszło do głowy jego nazwisko. Nie wiem cze... Chwila! - zapaliła jej się żarówka w mózgu. - To mógł być on! Pamiętasz tę zemstę na balu? - skierowała te pytanie do małżonka.
    -Tak.
     -To musi być on!
    -Jest jeszcze pewien kłopot... - odezwała się Cho.
    -Jaki?
     -Jean zniknęła.
--~~*~~--
15 stycznia 2017 rok...

     Dziewczyny nie było od tygodnia. Zniknęła bez śladu. Hermiona jak i Draco nie umieli normalnie prowadzić zajęć. Zbyt bardzo się martwili o ich córkę. Harry, Alexander, Jasmine, Izabelle, Fred i James w czasie wolnym szukali jej wszędzie. W całym Hogwarcie. W całym Hogsmeade. Nawet sprawdzili, czy jest u siebie w domu. Nie było jej. Piątka przyjaciół nie widziało tych "ulotek". Nigdy w tygodniu nie zaglądają na tablice. Dowiedzieli się o tym dopiero pięć dni temu. Od tej wiadomości, co takiego ktoś zrobił Jean, chłopcy do tej pory byli oburzeni i wkurzeni do granic możliwości. Próbowali też odkryć, kto za tym stał. Mieli tylko dwóch podejrzanych: Rafaela Canta oraz Natashę Brown. Dziewczyna ta od dawna próbuje zdobyć serce Zabiniego, jednak jej się to nigdy nie udało i, jak sądzi Alexander, nigdy nie uda. Zbyt bardzo kocha szatynkę.
***
Perspektywa Jean

    Nie mogę tam wrócić... Po prostu nie mogę. Jak tylko przekroczę próg zamku, to od razu będą się ze mnie wyśmiewać, aż do końca mojej edukacji, bądź (nie daj Merlinie) do końca życia. Co ja złego zrobiłam? Dlaczego mnie to akurat spotkało? Kto za tym stoi? Na te pytania, nigdy nie znajdę odpowiedzi. Zostanę tutaj. Znam te miejsce. Jestem w domu pewnej przyjaciółki. Jej rodzice się wyprowadzili do Stanów Zjednoczonych. Mieszkanie jest puste. To jest moja kryjówka. Bardzo tęsknię za rodzicami i bratem. Za Izabellą, Jamesem i Fredem... Za Jasmine. A w szczególności za Alexandrem. Dlaczego nie wróciłam do rodzinnego domu? Ponieważ by mnie tam na pewno znaleźli, po czym sprowadzili do Hogwartu. Dzisiaj jest uczta z okazji rocznicy powstania tego zamku. Wcześniej cieszyłam się z tego, ale teraz wiem, że nie będę na uroczystej kolacji razem z innymi.
     Położyłam się na kanapie. Znów rozmyślałam nad tym wszystkim, aż nagle... usłyszałam jakiś huk z strony tylnego wyjścia. Przerażona wstałam z siedzenia. W kuchni spostrzegłam jakiś cień, czyjejś sylwetki. Uciekłam. 
~~
Perspektywa Izabelli

    Podejrzewałam, że skoro nie ma jej gdzieś w magicznym świecie, postanowiłam przeszukać ten mugolski. Za zgodą dyrektorki, przez proszek Fiuu, przeniosłam się do Londynu. Nie było jej w domu. Opowiadała mi coś kiedyś, że mieszkanie jej przyjaciółki jest opustoszałe, więc kiedy się czegoś, bądź kogoś boi to chowa się w tym domu. Weszłam do środka. Usłyszałam jakieś odgłosy. Podążyłam do kuchni, po czym rozległ się dźwięk szybko zamykanych drzwi wejściowych. Przeszłam do salonu. Na stoliczku obok fotela spostrzegłam niebieskawą apaszkę. Wzięłam odzienie do rąk.
    -Ona tutaj była... - i wybiegłam z domu.
~~
Perspektywa Jean

    Uciekłam do mojego dawnego mieszkania. Jak byłam mała, to razem z rodzicami i Harrym, poszliśmy na spacer. Tata pokazał nam, gdzie mieszkaliśmy, po tym, kiedy się urodziliśmy. Zapamiętałam gdzie to jest. Na wszelki wypadek, przed moją "ucieczką", przeszukałam sypialnię rodziców, kiedy oni mieli zajęcia. Znalazłam właśnie kluczyki. Skąd wiedziałam, że to są odpowiednie? Były podpisane. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie miałam pojęcia, kto to mógł być. Gdybym nie uciekła, to bym jeszcze żyła? Dlaczego nie użyłam różdżki? Ponieważ mogli by mnie zlokalizować i potem mnie znaleźć. 
     Zmierzyłam powoli po schodach w górę. Chciałam zobaczyć pokoik, w którym spałam z bratem. Gdy otworzyłam drzwi i włączyłam światło, nie uśmiechnęłam się. Wszystko było przykryte czarną folią. Bez namysłu, podeszłam do jednego z nich i ściągnęłam. Ujrzałam żółte łóżeczko. 
    -To na pewno było moje... -szepnęłam.
     Zaczęłam ściągać pozostałe. Kiedy skończyłam uśmiechnęłam się szeroko. Tak kolorowo... tak dziecięco... Nie wiem dlaczego, ale usłyszałam cichy płacz. Płacz dziecka. Popatrzyłam ponownie na moje dawne łóżko. Leżało tam małe maleństwo. Poznałam ją. To była Stephanie. Moje oczy zaszkliły się. Ujęłam dłońmi jej drobne ciałko i do siebie przytuliłam. Wtedy nie byłam świadoma tego, iż ta kruszynka tak naprawdę jest duchem. Jednakże takim, jakim jest moja babcia. Po chwili słyszałam, jak ktoś wypowiada moje imię. Popatrzyłam za siebie. Była to właśnie Narcyza.
     -Oddaj mi proszę Stephanie. - zaczęłam błagać, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. - Oddaj ją do świata żywych.
    Tylko patrzyła na mnie zatroskanym wzrokiem, po czym lekko pokręciła głową.
    -MASZ JĄ ODDAĆ! - zaczęłam krzyczeć. - ONA MUSI DO NAS WRÓCIĆ! 
    -Musisz wrócić do Hogwartu. To się stanie dzisiaj. Musisz ostrzec innych. - powiedziała tylko i zniknęła. Spojrzałam na moją maleńką siostrzyczkę. Zaczęła powoli znikać. Bardziej ją przytuliłam do siebie.
    -Nie odchodź... błagam... - szepnęłam.
    Nic nie mogłam zrobić. Znów byłam sama w pomieszczeniu. Popłakałam się. Nie potrafiłam przestać. Wszystko zaczęło już mnie przerastać...

~~*~~

Uczta...

Perspektywa trzecioosobowa

    Hermiona siedziała milcząca przy stole nauczycielskim. Zajmowała miejsce pomiędzy Draconem, a Harrym. Nie umiała nic przełknąć. Zbyt bardzo się martwiła o Jen. Patrzyła, jak uczniowie się śmieją, gawędzą... Jednakże nie wszyscy. Przyjaciele i rodzina zaginionej nie rozmawiali. 
    -Jak poszukiwania? - spytał niespodziewanie Neville, Dracona.
    -Nadal jej nie znaleźliśmy. - odpowiedział smutno.
    -Mówicie o Jean? - zapytała Sofie, siedząca o dwa miejsca od Hermiony.
     -Tak. - mruknął Longbottom.
    -Iza coś mówiła, że dzisiaj znalazła apaszkę od Jen. - oznajmiła, przez co Draco się zadławił sokiem z dyni.
    -Co?! - spytali jednocześnie Malfoyowie.
~~
    Nie miał pojęcia, gdzie ona może być. Szukali jej, gdzie tylko mogli. Izabelle mówiła im, że znalazła apaszkę w mieszkaniu jej zmarłej przyjaciółki, Kathrine. Rozmyślał nad tym, gdzie ona może jeszcze być. Nagle poczuł, jak coś go szturcha po nodze. Spojrzał pod stół i uśmiechnął się lekko. Była to Tośka. Miała przy sobie jakąś kopertkę. Wziął ją na ręce, po czym jedną dłonią wyciągnął makulaturę z jej pyszczka. To było zaadresowane do niego. Otworzył. Wyciągnął kartkę i otworzył. Poznał pismo Jean. Usłyszał pewną melodię...

Drogi Alexandrze,
musisz to wiedzieć, nim zrobię to, co zamierzam. Zacznijmy może od początku...
Znamy się tak bowiem od urodzenia. Byliśmy tacy słodcy i uroczy. Może teraz zastanawiasz się, jak mogę to pamiętać. Otóż nie mogę tego zapomnieć. Nasze zabawy. Nasze żarty. Nasze towarzystwo. Uczucia, które czułam do Ciebie. Do dziś nie mam pojęcia, kiedy stałam się Twoją przyjaciółką. Ja wiem, kiedy Ty moim przyjacielem się stałeś. Przed moimi trzecimi urodzinami. Nawet gdy byłam tak bardzo młoda i mała, wiedziałam, iż mogę Tobie całkowicie zaufać. 
Do dnia dzisiejszego, cieszę się, że 11 lat temu, właśnie przyszedłeś do mnie po wsparcie. Płakałeś kilka godzin. Rozumiałam Cię. Gdyby mój tata, nie był moim biologicznym ojcem, to bym się czuła tak samo. Od tamtej pory zaczęliśmy się wzajemnie zwierzać, przez co nasza więź się wzmocniła...

    -Co ty chcesz zrobić? - pomyślał.  

Przejdźmy teraz do dnia 16 września 2015 roku...
Tak jak Ty, na pewno nie zapomnę tego cholernego dnia. Przepraszam, że Cię oszukałam. Na pewno sądziłeś, że ten nasz wspólny spacer będzie taki spokojny... Do tej pory, pamiętam Twój błysk w oczach, gdy wypowiedziałam słowa: "Nie możemy już być razem". Stałeś osłupiały. W Twych oczach zalśniły łzy. Ja starałam się je u Ciebie powstrzymać, mówiąc: "Jestem nic nie warta. Kocham Cię i nigdy nie przestanę, lecz to dla Twojego dobra". Po tym odeszłam, pozostawiając Cię samego. Zachowałam się jak tchórz. Nie mogę (chociaż chcę Ci to wszystko powiedzieć), powiem tylko, iż to nie Twoja wina. Po prostu los nie pozwolił nam na wspólne życie. I to już było, nim się urodziłam. Niby to tylko dziwna choroba, jednak dla mnie to cholerna klątwa, która zabrania mi być szczęśliwa z Tobą. Tamtego dnia ochroniłam Cię przed niebezpieczeństwem. Tak myślałam, aż do dzisiaj...

    -Jednak o to chodzi... A ja myślałem, że zawiniłem... - szepnął do siebie. 

Pamiętasz może moje ostatnie urodziny? Ja nadal mam w pamięci słowa tej piosenki, którą zaprezentowałeś. A najbardziej pamiętam tę naszą rozmowę. Wczoraj się czegoś dowiedziałam... Moja babcia, Narcyza powiedziała mi, jak mogę wyleczyć tę chorobę. Jednak nie zgadzam się na takie coś. Nie chcę być dla Ciebie zagrożeniem.
Mam do Ciebie bardzo wielką prośbę, a właściwie to kilka próśb...
  1. Zaopiekuj się proszę Tośką. Dziękuję Ci za taki urodzinowy prezent. To naprawdę kochane z Twojej strony.
  2. Poproś rodziców, byś mógł zostać chrzestnym mojej małej siostrzyczki, Kai.
  3. Ostrzec proszę innych, że dzisiaj coś się stanie, podczas uczty.
  4. Nigdy o mnie nie zapomnij.

Twoja na zawsze
Jen

PS : Wiedz, że przenigdy nie przestałam Cię kochać. Kocham Cię skarbie. Mam nadzieję, że się kiedyś jeszcze zobaczymy.

     Był przerażony. Miał wiele czarnych scenariuszy związanych z tym, co może zrobić Jean.
    -Jen... Tośka! - szepnął w stronę zwierzaka. - Gdzie ona jest?
    Ta zeskoczyła mu z kolan i pobiegła w stronę drzwi. Puchon energicznie wstał z miejsca i podążył za pupilem, a wszyscy pozostali patrzyli na niego zaciekawieni.
~~
    -Gdzie on biegnie? - spytał sam siebie Draco. Hermiona to usłyszała.
    -Nie mam pojęcia.
    -Patrz! Przed nim jest Tośka! Skoro on biegnie za nią i to tak szybko.... - zastanowił się blondyn.
    -...to może chodzić o Jean! - niemalże krzyknęła Herma.
    Nauczyciel gwałtownie wstał z siedzenia i wybiegł jak oparzony z Wielkiej Sali. Zaklęciem 'Accio' przywołał swoją miotłę. Po chwili ujął ją w dłoni, wsiadł na nią i zmierzył w stronę schodów. Spostrzegł od razu Alexana. Podleciał do niego.
    -Wsiadaj! - zawołał mężczyzna. Szatyn zajął miejsce za nim, trzymając w ręku zwierzaka. Zmierzyli dalej.
    -Coś przeczuwam, że ona jest tutaj w zamku! Boję się o nią! Może sobie zrobić krzywdę, albo jeszcze coś gorszego!
    -O nie... tylko nie mów, że może zeskoczyć z Wieży Astronomicznej! - zawołał bardziej przerażony profesor. Przyśpieszył. 
    Tuż przed drzwiami, "zeskoczyli" z miotły i gwałtownie otworzyli wejście. Przerażenie i strach stało się silniejsze. Spostrzegli szatynkę, która była po drugiej stronie barierki, gotowa, by skoczyć. Trzymała się tylko dłońmi o rurkę.
    -Błagam... nie skacz córeczko... - pierwszy odezwał się Draco.
    -Idź! - rozkazała, nadal patrząc w dół.
    -Jen... Nie rób tego. 
    Słysząc głos szatyna, powoli obróciła głowę w ich stronę. Miała zaczerwienione i zapuchnięte oczy od płaczu.
    -Nie dam już rady żyć. - szepnęła łamiącym się głosem. Puchon ostrożnie do niej podszedł. Nie chciał, by skakała. Chciał, by żyła i była przy jego boku.
    -Pomyśl o rodzicach. O Harrym. O przyjaciołach i całej rodzinie. Pomyśl o mnie. - próbował ją przekonać. - Dlaczego mi nie powiedziałaś o tym wcześniej? Pomógłbym ci z tej choroby wybrnąć. Nie popełniaj tego błędu, który chcesz teraz zrobić.
    Chwila milczenia. Dracon przyglądał się temu dokładnie. Jednak kolejnym szokiem dla niego był fakt, iż Zabini wie o chorobie jego córki. Po chwili namysłu, podszedł do Alexandra i wyciągnął lekko ku szarookiej rękę.
    Zaczęła się powoli odwracać w ich stronę. Podczas odwracania się, wyciągnęła także jedną swoją dłoń, by ująć kończynę swojego taty, jednakże nim je dotknęła, poślizgnęła się i zaczęła spadać w dół.
***
    -Ach... - westchnął głośno Potter. - Przypomniały mi się czasy, kiedy myśmy chodzili tutaj do szkoły. Te wszystkie zagadki, przygody...
    Siostra popatrzyła na niego i mimowolnie się uśmiechnęła.
    -Ale pamiętaj, że to ja musiałam głównie główkować. - zaśmiała się cicho.
    -Fajnie by było, gdybyśmy mogli wrócić do tamtych czasów i ponownie GO pokonać.
    Nagle rozległ się głośny krzyk. Była to mała Lily Potter. Ginny wstała z swojego siedzenia i podążyła szybko do swojej jedynej córki. Rudowłosa krzyczała, zakrywając dłońmi, swoje uszy. Oczy miała bardzo mocno ściśnięte. Potterównej przypomniał się szósty rok, kiedy tutaj w Wielkiej Sali,jakaś dziewczynka zaczęła tak krzyczeć. Po chwili zaczęła wrzeszczeć Alexina Finnigan. Także zakrywała uszy i miała zamknięte oczy.
    -Myślicie, że mnie pokonaliście? - wszyscy usłyszeli ten mrożący krew w żyłach. - Mylicie się. Harry Potterze... nie zniszczyłeś wszystkich części. Szykuj się na śmierć, bo ja, Lord Voldemort, powracam...
    Wszyscy padli w panikę. Uczniowie zaczęli uciekać do swoich Pokoi Wspólnych.
    -Zadowolony z siebie? - syknęła Hermiona. - Musisz straszyć dzieciaki?
    -Ale to nie ja! Ja nie mam takich umiejętności!
    -Czyli chcesz powiedzieć, że...
    -Właśnie to, co usłyszałaś.
    -Czy ty zawsze ku*wa musisz wykrakać?
 

22 komentarze:

  1. Jejeeju!
    Normalnie czytam zamiast sprzątac! Ale do tam! Warto było!
    Świetny rozdział! ♥
    Ale jak to Voldek wrócił? ;( Nievlubię tego.....
    To się będzie działo!
    Pozdrawiam i życzę weny! :*

    Ps. Powiem Ci, że ten rozdział przypomina mi pierwszą część. ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah xD . Ja zawsze wieczorkiem sobie sprzątam xD .
      WRÓCIŁ !! xD
      Następny rozdział będzie trochę przeskokiem w czasie ;/ .
      Dziękuję i także życzę wenki ;**
      PS Serio? o.o . Może jednak masz rację xD

      Usuń
  2. Akcja w tym rozdziale dzieje się szybko. Nawet nie wiem, co mam napisać, bo to jest zajebiste.
    Mam nadzieję, że Jean przeżyje. O co chodzi z tą czaszką? Jak to Voldi powrócił?
    Czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli... a nie ważne xD .
      Z tą czaszką to się MOŻE dowiecie w NN, albo później xD.
      Powrócił xd .
      Dziękuję i także wenki życzę ;D

      Usuń
  3. O bosze....! Wiedziałam! No po prostu wiedziałam! Teraz jak już prawie wszyscy o tym wiedzą będzie się działo. Nie mogę już się doczekać. Życzę weny.
    http://zagubionedusze-dramione.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    Dark Liliane

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeej. Świetna akcja uwielbiam to <3. Trochę tego nie rozumiem, jak Voldemort powrócił? :o Robi się coraz ciekawiej. Życzę weny i zapraszam do siebie na:
    http://wojowniczki-losu.blogspot.com/

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Voldek powrócił?! O w dupe jeża... to się porobiło!
    A Jean to w końcu skoczyła czy nie? Bo już nie rozumiem...
    Ile jeszcze przewidujesz rozdziałów do końca tej historii?

    Pozdrawiam,
    L.I

    Rozdział 22 na: nowa-hermiona-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Jean to jest tak: Ona chciała chwycić dłoń Dracona, jednakże noga jej się "wyślizgnęła" z tego "materiału", z czego zbudowany jest Hogwart. Czyli nie skoczyła :)
      Hmm... Drugą część planuję zakończyć Epilogiem, który będzie 50 rozdziałem, a potem dziesięć rozdziałów trzeciej części :) Chociaż jeszcze się nad tym zastanawiam. Na 100% będzie 50 rozdziałów ;3

      Zajrzę znów do Cb ;3 . Tak: Czytam Twoje opowiadanie. Ciągle na komórce, więc nie zawsze uda mi się skomentować ;3

      Usuń
  6. Snowboard *.*
    Co to jest za czaszka.?! o.O
    I tego się obawiałam :_: Potwierdziły się moje domysły do tego co Natasha pokazała Jean (w pewnym stopniu) :_: Do tego to samo przeczucie co inni, że maczał w tym swoje wstrętne łapska Cant -.-' :_:
    Ludwig van Beethoven - Sonata Księżycowa *.*
    Kurwa Jean.! Niby spadła z tej wieży...Ale przecież nie mogła umrzeć.! Nie ona.! Powiedz, że nw Darco weźmie miotłę i ją uratuje.! Błagam powiedz, że ona przeżyje.!
    O w mordę.! Voldzio.! *.* Uhuhu on powrócił.! O cholerka.! Wiem, że to chore, ale ciesz się jak głupia *.* Ojć, będzie się działo, będzie.!

    Kaja ja chcę więcej.! Teraz gdy wszystko nadrobiłam, masz mi w tej chwili pisać kolejny rozdział.!
    Eh no nic...Trza cierpliwie czekać :_:
    Weny kochana, jak najwięcej weny.!
    Twoja Mamśka : To$ka ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To$ka! *.* <3 xd
      Serio się domyślałaś? xD . W tym "pewnym stopniu"? xD .
      A nie powiem, kto maczał w tym paluszki xD .
      Hah xD . Obecnie ma muzyce znów mam klasycyzm i pani to puściła xD . Jakoś wenka na ten list przyszedł xD .
      Kuźwa! Mamśka! xD . Czy ty zawsze musisz się domyślać, co chcę zrobić?! xD . Przez Cb muszę to zmienić w głowie! xD . Masz WIELKIE szczęście, że nie zaczęłam pisać 42 rozdziału xD .
      Teraz też się cieszę, że wuja Voldek wrócił *.* . Ale nie na długo xD .

      No i widzisz? xD . Nadrobiłaś, a mi mówiłaś, że nie dasz rady xD .
      Ej no! Zdecyduj się w końcu! xD . Jak pisałam, iż opublikowałam rozdział itp. to mnie OPIEPRZAŁAŚ xD . A teraz? Zdecyduj się no xD .
      Tobie też wenki, wiesz na co ;)
      Twoja GRZECZNA i najstarsza córuchna: Kaja

      Usuń
  7. Świetne :) Życze dużo weny i pisz następny rodział jak najszybciej . :) Kocham twój blog <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Powrót wujka Voldka!!!!! Ale fajnie!!!!!! Mam nadzieję na happy-ending!!! Życzę masakrycznie duuuuuuużo weny!!!!! Czekam na NN!!!!!
    Julie

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest genialny ♥ Tyle się w nim dzieje i w ogóle cudo :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Przestaje ogarniać, ale ogarnę, bo Alhena zdolna:) Niecierpliwie czekam na kolejny:)

    Alh.

    OdpowiedzUsuń
  11. extra rozdział czekam na więcej i zapraszam http://ccnmmm.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak myślę że ta czaszka ma coś wspólnego z powrotem Voldka.

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie błagam, jak to on powraca :( Ale ta ostatnia kwestia Hermiony była najlepsza :D Mam nadzieję że Jean przeżyje :)
    Aga W ;)

    OdpowiedzUsuń

Pamiętasz tę zasadę? Czytasz=Komentujesz ?
Żyjcie proszę tą zasadą :) Każdy komentarz motywuje.
Jeżeli nie chcecie z swojego konta, to piszcie anonimem.
Bardzo bym się ucieszyła, gdyby czytelnicy pozostawiali po sobie ślad w postaci komentarza :*

~~Kaja Malfoy