„Troska o ciężarną matkę…
To jest charakter pełny troski i czułości…”
Rozdział 49
Tylko nie to…
Następnego dnia…
-Draco? Była może Jean dzisiaj na eliksirach?
Do gabinetu Malfoya, wszedł jego szwagier. Brunet
musiał mieć widocznie jakieś ważne powody, że przyszedł do jego miejsca pracy.
-Nie… nie było jej. Nie wiem dlaczego. Hermiona mi
powiedziała, że także jej nie było na Obronie. Znów zaczyna się denerwować…
Niekiedy nie zrozumiem kobiet w ciąży…
-Nie tylko ty… ale wracając: naprawdę nie wiesz gdzie
może być? Nie było jej też na lekcji latania. Zaczynam się o nią martwić. W
końcu to moja chrześnica.
Blondyn tylko sięgnął do szuflady po pergamin i
zaczął coś pisać. Harry zaciekawił się, co takiego arystokrata pisze. Po
chwili, szarooki przywołał sowę, która prawie natychmiast przyleciała. Włożył
jej do dzióbka kopertkę i odleciała. Brunet posłał mu pytające spojrzenie.
-Wysłałem list do Ministerstwa. Głównie to do Biura
Aurorów. Ale może Harry coś wie. – mruknął nauczyciel eliksirów. – Mam
nadzieję, że wszystko z nią w porządku.
-Nie martw się o nią. To potężna czarownica i da
sobie radę. – pocieszył go zielonooki.
-*-
Jest dopiero 5 kwietnia, a dziewczyna po raz trzeci
zniknęła. Młody Malfoy szukał jej już po całym Hogwarcie. W bibliotece, na
błoniach, w korytarzach, w klasach… tylko nie był w jej dormitorium.
Postanowił, że tam pójdzie w ostateczności. No i wykrakał. Wszedł do jej pokoju
bez pukania.
-Jen?
Brak odpowiedzi. Ona naprawdę gdzieś zniknęła. Na
pewno nie jest w Hogsmeade, bo by o tym powiedziała, bądź z kimś poszła. Zaczął
przeszukiwać jej rzeczy. Wiedział, że jest to zabronione, jednakże w tej
sytuacji musiał. Przejrzał szuflady, szafę, komodę, łóżko… nic. Żadnego śladu.
Nagle poczuł, jak go coś szturcha po nodze. Spojrzał w dół i uśmiechnął się.
-Gdzie twoja pani, Tośka? – zapytał pieska.
Pupilka schowała swój język, zamknęła pyszczek i
zaszczekała tak, jakby chciała coś ważnego powiedzieć. Musiała wiedzieć, gdzie
jest szatynka.
-Legilimencja
działa także na zwierzaki? – pomyślał. – Warto sprawdzić… Tośka! –
powiedział już na głos, a zwierzak patrzył na niego swoimi czekoladowymi
oczami. – Stój w miejscu, albo najwyżej się połóż. Tylko się nie ruszaj. – o
dziwo! Psinka go doskonale rozumiała i słuchała!
-On ją ma! Ten
wstrętny chłopak ma moją panią! Twoją siostrę! Musisz ją uwolnić i mi ją oddać!
Tęsknię za panią! – usłyszał. Jednak ta magia działa na zwierzaki. Jakaś
wskazówka więcej.
-Dziękuję Tośka! Obiecuję, że jak znajdę Jen to kupię
ci coś jako wynagrodzenie. – jako odpowiedź zaszczekała radośnie. Westchnął
głośno i spojrzał przez okno. Zastanawiał się, gdzie może być szarooka. Jakiś
chłopak ją ma… O co dokładnie chodzi? Jaki chłopak? Nikt nie przychodził mu do
głowy, chociaż…
-Jean Malfoy!
Jeszcze mnie popamiętasz! Nie odpuszczę tak łatwo! – w jego głowie
zabrzmiały właśnie te słowa.
-O cholera… - szepnął, kiedy sens tych słów doszedł
do jego umysłu. Jak na zawołanie pojawił się patronus w kształcie jakiegoś
zwierzęcia. To był chyba… byk? Tak, zdecydowanie byk.
-Widzę, że się
w końcu skapnąłeś, iż twoja naiwna siostrzyczka zniknęła, a właściwie została
porwana. Jesteś taki głupi... Lepiej ze mną nie igraj, bo nie zobaczysz już jej
żywej, o ile jeszcze się spotkacie. – był to głos Rafaela. – A jeżeli mi nie wierzysz, że ją mam, to sam
sobie zobacz. Z każdym dniem będzie z
nią coraz gorzej. Nawet fajnie mi się bawi jej ciałkiem. – rozległ się
histeryczny śmiech, a byk zamienił się w jakiś obraz. Była to Jen. Miała
rozdarte na strzępy ubrania, przywiązana do słupa i zaklejone usta jakąś taśmą.
Próbowała krzyknąć jednak jej się to nie udało. A w dodatku na twarzy miała
przecięcia. Tym razem na pewno nie od żyletki, gdyż obiecała, że nie będzie już
się ciąć. Patronus znikł.
-Jean… Cholera… Jak mogłem na to pozwolić? – usiadł
na łóżku siostry i ukrył twarz w dłoniach. – Jak mogłem dopuścić do czegoś
takiego? Obiecałem jej jeszcze na peronie, nim zaczęliśmy rok szkolny, iż będę
ją pilnował… To moja wina! MOJA WINA! – ostatnie zdanie wypowiedział bardzo
głośno. Po chwili rozpłakał się. Nie miał pojęcia gdzie ona teraz może być. –
Muszę to powiedzieć rodzicom. Muszą się o tym dowiedzieć! Tylko… Jak to
powiedzieć mamie? Przecież ona już jest w siódmym miesiącu ciąży, a nie chcę
jej denerwować… - nagle przyleciała
jakaś sówka. Był to liścik od Dracona.
***
Dwie godziny później…
-Tato? – do sypialni rodziców, wszedł blondyn.
Postanowił o tym powiedzieć teraz. – Gdzie jest mama?
- Mama gdzieś wyszła. Wiesz coś może na temat Jean?
-Tak. Wiem co się z nią dzieje, ale nie mam pojęcia,
gdzie jest. Na pewno matki nie ma w pobliżu? – ostatnie zdanie powiedział
cicho, jakby się obawiał, że Hermiona może ich podsłuchiwać pod drzwiami.
-Na pewno. Co jest z Jen? – Draco wstał z krzesła i
podszedł do syna.
-Tato… Ona… - urwał, gdyż drzwi do pomieszczenia
otworzyły się. Stanęła w nich szatynka. Miała na sobie luźną bluzkę, na którą założyła
zapinany sweter sięgający do ud. Brzuch był już dość zaokrąglony.
-Harry. – uśmiechnęła się smutno. – Masz jakieś
informacje o Jen? – usiadła na łóżku.
-Mam, ale… nie mogę ci ich powiedzieć. Nie mogę. Mogę
tylko o tym powiedzieć ojcu. – oznajmił niepewnie.
-Dlaczego? – zapytała zdziwiona. Syn tylko wskazał
głową w jej brzuch. – Nic się Kai nie stanie. Powiedz mi.
-Nie mogę mamo. Po prostu nie potrafię. Nie chcę narażać
małą na pewne niebezpieczeństwo.
-Mów w końcu, bo się wścieknę! – warknęła.
-Jean… To wszystko przez Canta. On… on ją porwał.
-CO??!! – zawołali rodzice.
-Jak to porwana? – spytał zdezorientowany Dracon.
-Po prostu. Ten cwel wysłał mi patronusa z
informacją, że ją uprowadził i się „bawi jej ciałkiem”. Znów robi jej krzywdę!
Hermiona poderwała się gwałtownie z łoża, a po chwili
jęknęła z bólu i chwyciła się mocno za brzuch. Mężczyźni szybko znaleźli się
koło niej.
-Cholera… - szepnęła i krzyknęła ponownie z bólu. –
Musi to akurat teraz? – z jej oczu spłynęła pierwsza łza.
-Trzeba ją zabrać do szpitala! Do Munga! Do skrzydła!
Szatynka opadła na łóżko.
-Nigdzie nie pójdę! Nie dam rady! – rozpłakała się.
-Przecież nie będziesz tutaj rodziła! – skarcił ją
małżonek. Harry zarzucił ramię matki za szyję i pomagając jej wstać, ruszył z
nią w stronę drzwi.
-To nie potrwa długo. Wytrzymaj chociaż te piętra. –
szepnął potomek. Przez ból nie umiała już odpowiednio myśleć. Najważniejsi dla
niej mężczyźni, zaprowadzili ją do skrzydła, jednakże przy trzecim piętrze, nie
miała już siły, więc mąż wziął ją na ręce i zaczął biec. Brązowooki szybko
otworzył wejście, a do pomieszczenia od razu weszła pani Spart.
-Co się dzieje? – zawołała. – Na Merlina! Szybko
połóżcie ją! – opiekun Slytherinu posłuchał pielęgniarki. Silence zaczęła
wszystko przygotowywać. Hermie przypomniało się, jak to było wtedy, gdy rodziła
bliźniaków.
Trzy godziny później…
Już po wszystkim… Już po bólu, już po cierpieniu.
Miona trzymała w swoich obięciach maleńką istotkę o ciemnych, brązowych
włoskach. Smacznie sobie spała. Smok siedział obok małżonki na krześle z
uśmiechem na twarzy. Młody Malfoy patrzył na szczęśliwych rodziców. Cieszył
się, że ma małą siostrzyczkę, ale w głowie ciągle siedziała mu Jean.
-Znajdziemy ją. – odezwała się Hermiona, zwróciwszy
wzrok na syna.
Ten tylko przytaknął głową. Wierzył matce. Podszedł
do łóżka i stanął po jego prawej stronie, po czym spojrzał na siostrę. Uniosła
swoje powieki. Miała piękne, ogromne ciemnoniebieskie tęczówki, które teraz
patrzyły na część rodziny.
-Witaj w świecie czarodziejów, Kajo Fione Malfoy. –
szepnął prefekt Slytherinu.
~~*~~
Miesiąc później…
Miona miała przez cały miesiąc wolne. Za ten cały
czas, na jej stanowisko wskoczył jej brat. Kobieta odpoczęła. Jest 5 maja, a
ona stęskniła się za pracą. Musiała wracać. Zostawiła małą, pod opieką
Grangerów, po czym udała się do Hogwartu. Kiedy weszła do sypialni, wystraszyła
się. Kiedy włączyła światło, pojawiło się pełno osób, wykrzykujące „Witaj Hermiono! Gratulujemy Ci małej Kai
Malfoy!” Była to naprawdę miła niespodzianka. Podziękowała wszystkim. Draco
musiał iść na zajęcia. W pokoju została tylko z Ronem i bratem.
-Mionka… - zaczął po jakimś czasie brunet. – Nic nam
nie wpada do głowy, co może być drugim horkruksem Voldemorta.
Usiadła na fotelu. Myślała także o tym. Jednakże
najwięcej myśli miała przy Kai oraz Jen. Nadal jej nie odnaleziono. Nagle…
-Jean! – zawołała niespodziewanie szatynka.
Towarzysze spojrzeli na nią zdziwieni oraz pytająco. – Ona coś nam mówiła! Coś,
że to jest związane z wszystkimi czterema założycielami Hogwartu… To coś musi
być na pewno w szkole! Coś, co już widzieliśmy!
-Czy myślisz to co ja? – spytał Potter.
-Sądzę, że wszyscy o tym myślimy. – odparła.
-Tiara Przydziału! – powiedzieli wszyscy chórem.
~~*~~
Tydzień później…
Minęło już ponad miesiąc, a ja nadal tutaj jestem.
Nie wytrzymuję już tutaj. Codziennie byłam torturowana, gwałcona… Odporność
mojej psychiki już zniknęła. Muszę uciekać. Nie wiem gdzie, ale byle, żeby
daleko stąd! Tylko jak? Nawet nie znam lokalizacji tego więzienia. Chociaż
dowiedziałam się pewnych rzeczy… Voldemort planuje atak na Hogwart. Będzie to jutro. Do grona śmierciożerców
doszedł Cant oraz ta cała Brown. Teraz nikogo nie było w tym… domu? Jednakże na
pewno zamknęli wszystkie wyjścia na zewnątrz. Przez ten cały czas
przesiadywałam w tym samym pomieszczeniu. Wstałam i spróbowałam się wydostać.
Nie udało mi się to. Nigdy nie próbowałam stamtąd wyjść, bo zawsze ktoś mnie
pilnował za drzwiami. Byłam już w stu procentach pewna, iż jestem sama. Podniosłam
jakiś kamień i uderzałam w klamkę. Ile ja hałasu narobiłam! Jednakże nie poszło
to na marne. Udało mi się. Byłam w podziemiach. Poznałam to z powodu braku
okien. Odnalazłam jakieś schody, więc wbiegłam w górę. Od razu zrobiło się
trochę jaśniej. Przymrużyłam lekko oczy, by przyzwyczaić je do takiej jasności.
Po chwili już normalnie widziałam. Zastanawiałam się, gdzie może być główne
wyjście… Podczas drogi znalazłam moją różdżkę. Po kilku minutach odnalazłam
wyjście. Miałam ciągle przy sobie kamień. Zrobiłam tak, jak było przy
drzwiczkach (co się potem zorientowałam) do piwnicy.
Udało się! Udało mi się uciec! Pobiegłam gdzieś w
dal.
Godzinę później…
Gdzie ja teraz jestem? Nic nie kojarzę. To na pewno
nie w Londynie, ani w świecie czarodziejów. Z oddali spostrzegłam jakiś dom.
Naokoło niego był wielki ogród. Zaczęłam biec na tyle, ile miałam siły. Dom był
coraz bliżej. Tylko zapukam i spytam się, w jakiej lokalizacji się obecnie
znajduję.
Gdy doszłam, zapukałam bardzo głośno w drzwi. Chociaż
czy było to głośno? Nie miałam już naprawdę siły. Usłyszałam jakieś kroki.
Nagle zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o ścianę budynku i myślałam, że
obraz znów mi się rozjaśni i wyostrzy, jednakże czegoś takiego nie nastąpiło.
Leżałam na ziemi cała osłabiona.
-Tośka! – usłyszałam jako ostatnie i nic więcej nie
widziałam, ani nie słyszałam.
-*-
-Gdzie się podziała ta gówniara?! – ryknął na cały
głos. Był wściekły. Jak mogła uciec? Przecież zrobił wszystko, by ją osłabić.
Widocznie to było za mało. Rafael zaczął na cały głos przeklinać i rzucać
rzeczami, które znalazły się w jego rękach.
-Jeszcze cię dopadnę… - mruknął siadając na fotelu. –
Na pewno zobaczymy się podczas bitwy…
-*-
-Wyjdzie z tego?
-Na pewno. Nie martw się Domi. – odpowiedziała
brązowowłosa kobieta z niebieskimi tęczówkami. Razem z swoją córką były w
salonie, gdzie leżała nieprzytomna Jean.
-Co z nią? – do pomieszczenia weszła druga
dziewczyna, także o brązowych włosach, jednakże o tej samej barwie oczach.
-Ojciec dał jej eliksir, więc zaraz powinna się
obudzić, Avada. – oznajmiła Tośka, bo tak było na imię kobiecie.
-Mam nadzieję, mamo, że nie pomylił eliksirów. –
usłyszeli głos, jakieś kolejnej dziewczyny. Miała te same włosy i oczy, co
Avada. Nowoprzybyła stanęła obok Domi, posiadającej kolor ciemnego blond i
błękitnawych tęczówek.
-Kaja! – skarciła ją matka. – Wasz ojciec się nigdy
nie myli!
-Nieraz się z czymś pomylił! – dopowiedziała Kaja.
-Czy codziennie musimy się kłócić?! – warknęła
zirytowana.
-No dobra, dobra… - jęknęła, po czym zwróciła swój
wzrok na leżącą szatynkę. – Do kogoś ona jest podobna… – zastanowiła się.
Pięć minut później…
-Budzi się! – oznajmiła Av.
Mężczyzna, który przed chwilą ponownie wrócił do
salonu, spojrzał na Jen. Piętnastolatka otworzyła oczy.
-Gdzie ja…? – urwała, gdyż zorientowała się, kto jest
obok niej. – Profesor Snape? Severus Snape? – zapytała całkowicie zszokowana. –
Myślałam, że pan został zabity przez Nagini…
-Widzę, że Draco dużo ci o mnie opowiadał, droga Jean
Narcyzo Malfoy. – powiedział brunet.
-Skąd pan mnie zna?
-Dlaczego nie miałbym znać nazwiska córki od mojego
chrześniaka?
-A sądziłam też, że…
-Że nie mam rodziny? Że nie mam żony i córek? Dlaczego miałabyś o tym wiedzieć, skoro
prawie nikt nie wie o moim dalszym istnieniu?
-Ja… przepraszam… - szepnęła panna Malfoy.
-Spokojnie. Nie tylko ty znalazłaś się w takiej
sytuacji, jak dowiedzenie się, iż Severus nadal żyje. – wtrąciła się pani
Snape. Szarooka tylko lekko się uśmiechnęła.
-Może chociaż słyszałaś o mnie, Avadzie i Domi… One
właśnie tutaj… - panna Snape rozglądnęła się po salonie. Jej siostry gdzieś
znikły. - …były. Chodzimy razem do Hogwartu, tylko jestem razem z siostrami rok
niżej. Masz prawo nas nie znać…
-Jesteś Kaja, prawda? – wypaliła Malfoyówna.
-Tak… - odpowiedziała powoli. – Skąd wiesz, jak mam
na imię?
-Siostra mojej przyjaciółki cię zna, znaczy… znała.
Może ją kojarzysz, chociaż wątpię, gdyż rok temu umarła…
-Jak się nazywała?
-Karissa Senior. – oznajmiła. Dokładnie… chodziło o
siostrę Nadine.
-To była moja koleżanka… - mruknęła Kaja. – Co ci się
właściwie stało?
-Czy ty przypadkiem nie zarzucasz jej za dużo pytań,
Kaj? – odezwał się Sev zirytowany.
-Chyba tak… przepraszam Jean. To ja pójdę do pokoju…
- zniknęła. Jen została sama z małżeństwem. Czuła się trochę niekomfortowo,
gdyż praktycznie nie znała tych ludzi.
-Miałaś szczęście, że tutaj trafiłaś. – odparł. – Nie
mam pojęcia, co by się z tobą działo, gdybym ci nie podał tego eliksiru.
-Dziękuję. – szepnęła. – Przepraszam, że wam się
narzucam… ja tylko chciałam się dowiedzieć, gdzie dokładnie się znajduję, bo
się zgubiłam.
-Wszyscy cię szukali. – oznajmiła Tośka. – W Proroku o tobie pisali. Nawet Avada,
Domi i Kaja włączyły się do poszukiwań.
-Ja nie wrócę do Hogwartu. Po prostu nie mogę. Jutro
ma być ta bitwa, a ja będę głównym powodem śmierci wszystkich. – oczy uczennicy
zaszkliły się. Kobieta usiadła na kanapie obok dziewczyny i spojrzała to na
małżonka, to na Malfoyównę.
-Ale ty musisz tam wrócić. – powiedział całkowicie
poważnie.
Nic nie odpowiedziała. Niebieskooka postanowiła wziąć
sprawy w swoje ręce.
-Posłuchaj mnie uważnie. – zaczęła patrząc prosto w
oczy piętnastolatki. – Myślisz tak, jak myślał wtedy Harry Potter. Sądził, że
jest winny za te wszystkie morderstwa. Jednakże oni walczyli dla dobra. Dla
nas. Dla świata, by był bezpieczny i wolny. Ty też musisz tak myśleć, gdyż to
jest właśnie prawda. Tylko ty możesz go pokonać raz na zawsze.
-Skąd pani wie, że tylko ja mogę go pokonać, a nie
wujek?
-Mamy pewne źródła. – wtrącił się Severus.
-Jakie? – dopytywała się.
-Jesteś ciekawska, jak twoja matka. - sarknął
sarkastycznie.
Wzruszyła tylko ramionami. Niebieskooka postanowiła
wykorzystać milczenie, które po chwili nastało.
-Wracając…
- mruknęła. - Zaufaj po prostu swojej rodzinie i osobom, które kochasz.
Panna Malfoy spojrzała na nią, po czym jej kąciki ust
się lekko uniosły.
-Naprawdę
tak pani sądzi?
-Oczywiście.
-Dziękuję. Zaraz wyruszę z powrotem do zamku.
-Nie pójdziesz sama. – głos znów przejął Snape. –
Pójdziesz jutro. Ze mną.
-Co chce pan zrobić?
-Walczyć po naszej stronie. Stronie dobra.
-Ja pójdę z tobą! – oznajmiła Tośka.
-Ani mi się waż! Będziesz musiała przypilnować
dziewczyny! A w szczególności Kaję, bo znając życie i ją, to znów będzie
chciała zrobić wszystko po swojemu. Ryzykować nie można.
-No właśnie! Nie można ryzykować, Severusie!
-Chodziło mi o Kaję, a nie o mnie. Koniec dyskusji.
Jutro zostajesz tutaj z dziewczynami, a ja i Jean udajemy się do zamku!
-Jean! – usłyszeli głos. Do salonu weszła powtórnie
Kaja. – Mam dla ciebie ubrania. Może będą ci pasowały… nie chcę, byś chodziła w
takich poniszczonych.
-Dziękuję, Kaj. – uśmiechnęła się szatynka.
~~*~~
Nazajutrz…
Wieczorem…
W Wielkiej Sali…
Wszyscy zebrali się w WS, na polecenie dyrektorki. Ku
zaskoczeniu uczniów, zniknęły stoły. Magiczne sklepienie ukazywało teraz bardzo
ciemne chmury. Czasami błyskało. Rozległy się głośne szepty studentów,
oczekujących na nauczycieli. Po chwili przyszli.
-CISZA! – zawołała Cho, na co uczniowie zamilkli i
spojrzeli na nią. – Dziękuję. Lepiej zrobię to szybko, bo się znów rozgadacie.
Zniknęły nasze cztery stoły. Właściwie to pięć, wliczając nauczycielski. Proszę
uczniów z klas od pierwszej do szóstej włącznie o to, by zebrali się na
dziedzińcu, gdyż zostaną oni przeniesieni do Londynu. – usłyszała głośne szmery
sprzeciwu. – Bądźcie cicho! – skarciła ich. – Tutaj chodzi o wasze
BEZPIECZEŃSTWO! Lada moment wybuchnie tutaj wojna! Mogą zostać tylko uczniowie
z siódmych klas! Nikt nie ma co tutaj się chować, gdyż szkoła zostanie szybko
przeszukana przez nauczycieli. Idźcie za Hagridem.
Młodzi spanikowali. Harry Malfoy wybiegł szybko w
poszukiwaniu Jasmine, która gdzieś zniknęła. Odnalazł ją na drugim piętrze.
Biegła w jego stronę.
-Szybko! Trzeba się jakoś schować! Nie opuszczę
Hogwartu bez walki! – zawołała.
-Nie ma mowy! Ty masz iść razem z innymi. Musisz być
bezpieczna! – nagle minęła ich Izabelle. – Gdzie ty biegniesz? – zawołał za nią kuzyn.
-Mam przeczucie, że Jean gdzieś tutaj jest! –
pobiegła dalej.
-Jas: Masz iść za Hagridem i znaleźć się w Londynie!
Damy sobie radę! – dziewczyna pocałowała go. On rozstał się z nią, po czym
zmierzył w pogoń za Izą. Po drodze natknął się na Alexana. Razem szukali
rudowłosej. Znaleźli ją na siódmym piętrze.
-Jak to ona tutaj jest?! – zapytał szybko Puchon.
-Mam po prostu taki instynkt, a… - urwała. Ktoś
zakapturzony zaciągnął ich do jednej z ścian, na której pojawiły się wielkie
drzwi. Wejście do Pokoju Życzeń. Kiedy weszli, tajemnicza postać zamknęła
drzwi. Pozostała trójka patrzyła na tę osobę całkiem zaciekawieni.
-To tylko ja. – osoba ta, zdjęła kaptur. Była to…
-JEAN! – zawołał Harry, który pierwszy otrząsnął się
z szoku i mocno ją do siebie przytulił.
Merlinie! Jak ja się za nią stęskniłem! Ponad miesiąc
ją szukano, aż w końcu się odnalazła! Byłem szczęśliwy, że ona żyje. Jest CAŁA!
Nie umiałem przystać ją przytulać. Za bardzo tęskniłem i się martwiłem.
-Gdzieś ty była? – szepnąłem do jej ucha, powstrzymując
się od płaczu.
-W jakieś piwnicy… - mruknęła. – Wczoraj udało mi się
uciec i znalazłam schronienie u Snape’ów. – powiedziała ciszej. Poluzowała swój
uścisk, po czym lekko się odsunęła. – Nie płacz. Musimy się przygotować do
walki. Chociaż… Wy idźcie do Hagrida, a ja tutaj zostanę. Muszę go raz na
zawsze zniszczyć.
-Horksursy! – zawołałem. – Nie zniszczyliśmy ich!
Właściwie… zniszczyłem miecz, ale musisz zniszczyć Tiarę Przydziału!
-Niby jak?
-Trzeba zdobyć kieł bazyliszka! Musimy się udać do
legendarnej Komnaty Tajemnic.
-Pójdę tam z wujkiem. Dobra… ale jeżeli chcecie być
podczas walki, to siedźcie tutaj. Nikt nie powinien nas tutaj znaleźć.
Zrobiłem smutną minę. Miałem nadzieję, że Jasmine mnie
posłuchała i poszła z innymi, by znaleźć się w Londynie…
-Wszystko będzie z nią dobrze. – oznajmiła. Zdziwiło
mnie to. Skąd…? A no tak… Ona zawsze pozna o co chodzi. Uśmiechnąłem się lekko
do niej.
Nie chciałem im przerywać, ale musiałem jej coś
ważnego powiedzieć. Podszedłem do nich niepewnie.
-Sorrki, że przeszkadzam, ale… Jean – zwróciłem swój
wzrok na nią – możemy pogadać? Bardo krótko?
-Jasne.
Poszliśmy na bok, by nikt nas nie słyszał. Miałem
ochotę ją pocałować, ale od razu przypomniały mi się jej słowa: „Tylko chcę cię ostrzec: nie całuj mnie.
Chociaż do końca tego roku szkolnego...” Nadal zostały mi w głowie.
-Jen… Ja… Chciałem… Bo… I… - nie umiałem się
wysłowić.
-Pamiętam jak mówiłeś mi, że kochasz mnie jak nigdy
nikt.* - powiedziała niespodziewanie. Nie wiedziałem o co jej dokładnie chodzi.
-O co…?
-Przekonaj się, że coś do ciebie czuję. Nie wierzę,
że tego nic nie uratuje.*
-Mów konkretniej, Jen. – mruknąłem, lekko zirytowany.
-Mamy siebie jednak nie ma nas. Same złe momenty
przynosi czas. Wiem, że chcesz naprawić to tak jak ja.*
-Jean! Nie mam czasu na wygłupy! – skarciłem ją. Ona
tylko westchnęła, po czym popatrzyła mi głębiej w oczy, po czym szepnęła:
-Wciąż pamiętam tamte chwile, w których tak mówiłeś
tyle… że kochasz, że pragniesz, bym była tylko z tobą tu na zawsze.**
Wywróciłem teatralnie oczami. O co chodzi tej
dziewczynie? Po chwili uświadomiłem sobie.
-Czy chcesz powiedzieć, iż… - przerwano mi. Poczułem
smak jej słodkich ust. Sama mnie pocałowała. Oddawałem pocałunki. Kiedy się
oderwaliśmy, miała łzy w oczach.
-To może był nasz ostatni pocałunek. – szepnęła.
======================
* - fragmenty piosenki "Jula - Chociaż ten jeden raz"
** - fragment piosenki "Gosia Andrzejewicz - Słowa"
======================
Wiem... Rozdział miał być drugiego grudnia, ale plany na akcje się pozmieniały. 50.1 rozdział będzie dłuższy (tak sądzę). Ta notka ma 7 stron w Wordzie. Teraz wolę się skupić na tej bitwie... Wcześniej dodaję rozdział, gdyż przez jakiś czas nie będę mogła pisać rozdziałów :_: . Dlatego próbuję wszystko "dorabiać" w ten weekend. Może mi się uda... Zobaczymy. Zakończenie tego bloga planuję w sylwestra.
Uwaga! Postacie takie jak: Tośka Snape, Avada Snape, Kaja Snape i Domi Snape, są postaciami REALISTYCZNYMI! Nie są oni w mojej wyobraźni, tylko istnieją naprawdę (właściwie to pod innymi nazwiskami xD). Dla wyjaśnienia... (będę pisała ich nickami)
Tośka Snape - To$ka
Avada Snape - Avada Kedavra
Kaja Snape - Kaja Malfoy - Felton (Ja)
Domi Snape - Brak podpisu (xD)
Dedykacje dla hm... postacie rodziny Snape dedykuję odpowiednim osobom, czyli Avadę Avadrze, Tośkę To$ce itd. Dedykacja całego rozdziału dla... Zielonoo ;* . No i także znów dla Lau_Tui_Cantante ^.^ .
Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, to 50.1 rozdział pojawi się 15 grudnia ! Jednak może pojawić się wcześniej, bądź później.
Pozdrawiam,
Kaja Malfoy - Felton
PS Te zdjęcie na końcu to jest teraźniejszy wygląd Hermiony :D
PPS Severus może być trochę ee... niekanoniczny (?), ale ciężko jest pisać odpowiednią ilość sarkazmu i ironii xD . Ważne, że się próbuje ;) .
Hej! :D
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykacje! *.* Rodzina Snape wkracza do akcji! *.*
Rozdział cudny! Szkoda, że już nie długo epilog :c
Dzisiaj jestem w stanie tylko tyle napisać.
Pozdrowionka i weny dużo! :*
Ps. Chyba zacznę czytać od nowa Twojego bloga! *.*
Heja :D
UsuńTsa... Tylko mi został do napisania Epilog :_:
Że co? xD .
Od nowa? o.o xd .
Ojeja ! Ile niespodzianek w jednym rozdziale ! :D i na koniec dedykacja..;* dziekuje, nie wiem co powiedziec. Naprawde! Wzruszylam sie, czego kropnie nie lubie, ale dla Twojego rozdzialu moge zrobic wyjatek gdyz jest GENIALNY <33 pierwszy raz dostalam dedyk.. wow. Jak ja to przezywam. Przepraszam, ze zamisat rozpisywac sie o rozdziale mowie o sobie. :)
OdpowiedzUsuńA wiec.. hehe jak juz wspomnialam wyzej rozdzial BOSKI ! Tyle rzeczy.. w ogole sie ich nie spodziewalam, co szczerze uwielbiam w opowiadaniach. Legilimencja na zwierzEtach? Szok ! Potem jeszcze narodziny KAJI ! ;** cudowne imie. A w dodatku jeszcze ucieczka Jen z tego cholernego wiezienia (przepraszam za slownictwo, ale jak tylko cos mi sie kojarzy z tym Cantem to krew mnie zalewa xd). I co najabrdziej mnie zaskoczylo czyli WOJNA ! Ohoho ! I co teraz bedzie? Mam nadzieje ze wszyscy przezyja, Jen z Harrtm pokonaja Voldka i bedzie slicznie, ladnie, pieknie.
Kocham Cie za te pelne milosci akcje, jak na na samym koncu rozdzialu z Jen i Alexanem.
Goraco pozdrawiam i zycze duzo, duzo weny ! ;*
Ps.hehe. Ale sie rozpisalam..;p chyba po raz pierwszy w moim zyciu. Z gory przepraszam za bledy-telefon zdziala cuda. :D kocham !
O kurcze *o* . Taki długi komentarz? *.* .
UsuńNie musisz za nic przepraszać! :D . Jestem zadowolona, że dałam ten dedyk dla Cb ;* .
Nie jestem pewna, czy można używać legilimencji na zwierzakach, ale jeżeli nie, to tutaj TAK :D .
Uhohohoho xd . Nie tylko Cb krew zalewa przy nim xD .
No wojna wojna ^.^ . Ja głupia... mi się cały 50.1 rozdział usunął -,-'. Ale od czego jest notatka w telefonie z fabułą rozdziału? xD
Oj zobaczysz, czy przeżyją xD .
Ta ostatnia scena z Jen i Alexanem jest jeden z moich ulubionych scen, jakie kiedykolwiek pisałam :) . Tak jakoś ^^ .
Także Pozdrawiam ;**
PS Ej! Ja się nigdy tak nie umiem rozpisać :_: Tylko jak czytam jakiegoś bloga, że nadrabiam, to ewentualnie na NN piszę taką dłuższą xD .
Się ciesz, że umiesz na tel komentować, bo ja nie umiem xD .
Dziękuję za komentarz :) . Od razu humor staje się lepszy :D .
Hahaha przy leglimencji psiny, przypomniała mi się bajka "Odlot" i ten "gadający" pies xd
OdpowiedzUsuńNo wiedziałam.! Cant -.-'
Kurwa Harry.! Nie rozczulaj się nad sobą do kurwy nędzy, tylko idź kogoś powiadomić ty imbecylu.! (taaa...wybacz xd)
Hahaha, mała Kaja ma świetne wyczucie czasu, nie ma co.! xd
Szczerze.? Irytuje mnie to...Mam przeczucie, że Malfoyowie nie przykładają się do odnalezienia Jean.!
Arrr nasza rodzinka <3 Eh, co sądzę na temat sceny, rodziny Snape i Jean, a konkretniej na temat Severusa to dobrze wiesz ;D
Końcowa scena rozdziału. Jean & Alexan. Cud, miód, orzeszki <3
Dzięki za kolejny dedyk ;3
Wiesz...Czytałam to wczoraj, na dodatek w nocy, więc te komentarze wyglądają, jak wyglądają...
Eh...Dziś już raczej nie zdołam przeczytać, a co dopiero skomentować nowego rozdziału, więc...Wezmę się za niego jak tylko znajdę trochę czasu, a szczerze nw kiedy się nadarzy taka okazja, bo będę miała strasznie zjechany tydzień :_:
Całuję : To$ka ;3
Tośka! Jakiego ty słownictwa używasz?! xD .
UsuńNo co no? xD . Po bracie ma xD .
Ej no! A cóż mogliby robić przez ten miesiąc? Leżeć se w kanapie i czekać na cud? xD .
No nasza rodzinka <3 . Starałam się! xD .
Jean + Alexan = Słodka parka <3
Chyba za dużo Ci tych dedykacji daję! xD .
Oj tam, oj tam xD. Nawet kropka mogła tylko być xD .
Do niczego Cię nie zmuszam mamuśka, ani nic ;3 .
Buziaki: Kaja ;*
Haha jakiego słownictwa.? Haha, a normalnego xd Takiego jakiego używam, gdy się...em..."wkurzę".? xd
UsuńOjć, coś widzę, że Hermi i Draco nie będą mieć łatwo xd Jak nie Harry do Kaja xd Merlinie pożal się xd
Nie...Ale...Jakoś mało w nich było emocji związanych z porwaniem Jean. Mało było akcji, w której chociażby coś zrobili by ją odszukać. Nie powiem, pewnie coś robili, a ty po prostu tego nie napisałaś/rozwinęłaś, bo nie było potrzeby, ale akurat ja odczułam takie poczucie jakby serio leżeli na kanapie i czekali na cud xd
Ej.! Jak za dużo.! Nie ma tak.! Wcale nie za dużo xd Ja tam się jakoś nie skarżę, więc nw czego się czepiasz xd
To$ka
Jak fajnie że Jean się odnalazła :) Miona urodziła, strasznie się z tego cieszę :) Co za głupi człowiek z tego Canta,żeby dołączyć do Śmierciożerców ;/ No ciekawa jestem tej bitwy. Zabieram się za kolejny rozdział, aby się przekonać :)
OdpowiedzUsuńAga W ;)