sobota, 14 grudnia 2013

EPILOG

Nie można wybrać skąd jesteśmy,
Ale możemy zdecydować, dokąd pójdziemy…”

EPILOG
Trzy lata później…

Minęły trzy lata. Przez pozostałe dwa lata nauki Jean i Harry’ego, dziewczyna zrezygnowała z obowiązków prefekta naczelnego i jak najczęściej starała się unikać Alexandra. Nie zawsze jej się to udawało. Za rok Harry i Jasmine mają wziąć ślub. Szatynka cieszyła się z ich szczęścia. A co z jej związkiem? Z nikim się nie związała.
Jean siedziała u siebie w pokoju. Chciała pobyć w samotności, jak to było od ukończenia piątej klasy. Pracowała w Biurze Aurorów. Rytuał dnia był prosty: praca, jedzenie i samotność. Kontakt z rodzicami zaczynał się pogarszać. Zastanawiała się nad swoim życiem. Przypominała sobie rozmowy z Narcyzą… Ciągle jej słowa chodziły w głowie.
„Możesz się tej choroby pozbyć…”
Wstała z siedzenia i spojrzała przez okno.
„Musisz za niego wyjść…”
Spostrzegła spacerujących rodziców. Byli tacy szczęśliwi…
„Ty go nadal kochasz…”
-Cicho! – Zawołała zrozpaczona szatynka. Chwyciła się za głowę, a oczy stały się szklane. Jak niby małżeństwo z Alexandrem miało zniszczyć klątwę? Oczywiście babcia nic jej więcej nie powiedziała!
-Dlaczego nie dałaś mi więcej wskazówek?! Czemu? – Szepnęła sama do siebie. Sięgnęła do szuflady, z której wyciągnęła album, poświęcony wyłącznie zdjęciom jej i Zabiniego. Rozpłakała się. To wszystko przeleciało jej przed oczami. Nie umiała pozbyć się tego uczucia do najlepszego przyjaciela. Nie potrafiła przestać go kochać.
-*-
-Jak myślisz… Zmieni się? – Spytał Dracon swojej małżonki, trzymając ją za rękę.
-Mam taką nadzieję – mruknęła – ale wątpię by bez Alexana mogła być szczęśliwa. Nadal go kocha. Trzeba będzie z nią porozmawiać.
-Przecież próbowaliśmy – odparł.
-Widocznie nie wystarczająco. – Stanęła przed nim i spojrzała mu w oczy. – Ona potrzebuje naszej pomocy. Musimy jakoś ją przekonać.
-Do czego przekonać? Do tego, by już nie płakała? By odpuściła sobie z chłopakiem, którego kocha jeszcze z czasów szkolnych? Tego się nie da, Hermiono!
-To co my zrobimy? – Popatrzyła w okno, za którym obserwowała ich Jean. Matka uśmiechnęła się smutno, a po chwili córka zniknęła.
-Nie mam pojęcia. – Objął ją ramieniem.
***
Po dłuższej rozmowie, małżeństwo doszło do wniosku, iż jednak któreś z nich musi spróbować porozmawiać z zamkniętą w sobie Malfoyówną. Postanowili, że to będzie Hermiona. Weszła po cichu po schodach. Chciała już zapukać, jednakże usłyszała pewne słowa córki:
-Został twój ślad, głęboko tam, twoja muzyka we mnie gra. Powiedz, że… kiedyś uda się… uwolnić duszę mą z uścisku twoich rąk… Tam na dnie wciąż twoja uśmiechnięta twarz… Został twój… ślaaad…*
Kolejny głośny płacz dziewczyny. Herma miała wątpliwości czy wejść, czy jednak zostawić ją samą. Po chwilowym namyśle zapukała cicho do drzwi.
-Spadać!
-Jean to ja… - stwierdziła przez drzwi. – Mogę wejść?
Nastała cisza. Minęła chwila i pani Malfoy usłyszała zbliżające się kroki. Szarooka otworzyła drzwi i bez słowa znów wróciła do okna, patrząc na album ze zdjęciami. Matka zamknęła za sobą drzwi, po czym podeszła do niej.
-O co chodzi? – Zapytała osiemnastolatka nie odrywając wzroku od fotografii.
-O ciebie – odpowiedziała krótko.
-W sensie? – Przewróciła kolejną stronicę.
-O twoich uczuciach w stosunku do Alexandra.
Była Gryfonka od razu spojrzała na matkę zaszklonymi oczami.
-Nie ma o czym rozmawiać, mamo. – Spuściła wzrok. – To nie ma sensu. Już do niego tego nie czuję…
-Ja co innego widzę.
-To widocznie widzisz ŹLE.
Hermiona postanowiła to sprawdzić. Bez jakiejkolwiek zapowiedzi zamknęła album i wyrwała książkę z rąk córki.
-Zostaw to! – krzyknęła. – Nie masz prawa tego ruszać!
-Niby dlaczego?
-Bo tam są zdjęcia moje i Alexana!
Kobieta uśmiechnęła się lekko i oddała własność córki z uśmiechem pełnym satysfakcji.
-To był podstęp kochana – oznajmiła.
-Jak to… podstęp? – Zapytała niepewnie odkładając klaser na swoim łożu.
-Chciałam sprawdzić, czy naprawdę już nie kochasz Zabiniego, ale wynik wyszedł negatywny. – Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie na znak, by zasiadła przy niej. Szatynka zajęła wskazany obszar. – Dlaczego nie chcesz o tym rozmawiać? Ze mną. Z ojcem. Z Harrym albo Jasmine?
-Nie chcę po prostu mącić wam w głowach. Jestem już pełnoletnia, więc muszę sama się uporać z moimi problemami.
-Ale ani słowa nam nie powiedziałaś. Pomoglibyśmy. Doradzilibyśmy.
-Nie… Nikt nie może mi pomóc. On na pewno ma już inną. Nic na to nie poradzę.
Miona przytuliła swoją córkę do siebie, a ona zaczęła moczyć jej bluzkę.

--~~*~~--

Pół roku później…
Jean!
Dawno się nie widziałyśmy!
Co sądzisz o wspólnym wyjściu do klubu dzisiaj wieczorem?
Nie daj się prosić.
Chciałabym Ci przestawić mojego nowego chłopaka.
Czekam na odpowiedź!
Izabelle.

PS Uściskaj ode mnie Kaję!

-Kaja! - Dziewiętnastolatka popatrzyła na trzyletnią siostrę z uśmiechem. Dziewczynka bawiła się swoją zaczarowaną miotełką. Zaczęła ją obserwować swoimi ciemnymi, niebieskimi oczami. Nastolatka odłożyła liścik i mocno przytuliła do siebie dziewczynkę.
-Kogo list? – Spytała mała.
-Od Izy. Poprosiła, bym cię od niej uściskała – odpowiedziała. – Zaraz przyjdę, tylko pójdę do Harry’ego. Baw się tutaj spokojnie. Zaraz wrócę.
Weszła do kuchni.
-Harry! Słuchaj… Zajmiesz się wieczorem Kają? – Zawołała jeszcze spod drzwi. Blondyn spojrzał na nią lekko zdziwiony.
-Myślałem, że ty się dzisiaj nią zajmujesz – uśmiechnął się lekko w kierunku siostry, która zajęła obok niego miejsce.
-No tak, ale… zmieniły się plany. Iza mnie zaprosiła do klubu. Chce mnie zapoznać z swoim chłopakiem.
-Tylko… Ja też dostałem od niej zaproszenie.
-To kto się zajmie małą?
-Fred może.
-Dobra… to do niego zadzwonię. Powinien się zgodzić, bo bardzo uwielbia się nią zajmować.
***
Wieczorem…
-To tutaj – odparł młody Malfoy. Razem z nimi była także Jasmine. Narzeczony złapał swoją ukochaną za dłoń i w trójkę weszli do lokalu. Od razu zabrzmiała głośna muzyka. Jean nie przepadała za dyskotekami. Miała na sobie białą sukienkę z jednym ramiączkiem. Ubiór sięgał jej do kolan, a na boku miała lekkie przecięcie. Na szyi zawiesiła sobie swój ulubiony naszyjnik, który otrzymała od byłego Puchona. Dlaczego założyła tą biżuterię…? Kiedy go zakładała, powiedziała sobie takie słowa: „Najgorsze jest to, kiedy czujesz coś do osoby, a sądzisz, że ta osoba ci tego nie odwzajemnia. Dajesz sobie spokój i chcesz o niej zapomnieć, ale to uczucie ciągle powraca…”.
-Jestem bezradna – szepnęła sama do siebie.
-Hejka! – Usłyszeli głos jakieś dziewczyny.
-Iza! – Zawołała zadowolona szatynka i mocno ją uścisnęła. Wyładniała.
-Chodźcie. Zarezerwowałam stolik, a mój ukochany zaraz dojdzie. – Oznajmiła z zagadkowym uśmiechem Weasleyówna. Cała czwórka powędrowała na drugi koniec sali, zajmując wygodne miejsca.
-A jak ma na imię twój chłopak? – Zapytała Jasmine z uśmiechem.
-Dowiecie się za chwilę. Właśnie tutaj idzie. – Puściła oczko. – Witaj skarbie. – Przybyły przytulił do siebie rudą i dał jej lekkiego buziaka w policzek. Pozostałą trójkę zszokowało, a Jean poczuła, że ktoś wbił ostry nóż prosto w jej serce.
-Alexan? – Odezwała się szatynka. Poczuła, iż cały świat się jej jeszcze bardziej zawalił. – Ja… - wstała z miejsca. – Idę się przewietrzyć. – Zmierzyła w stronę wyjścia.
-Co to ma być, Zabini?! – Warknął blondyn. – Miałeś z nią pogadać!
-Wiem, ale…
-Kuźwa! Leć do niej! – Izabelle lekko popchnęła chłopaka w bok, na co ten poszedł w ślad byłej dziewczyny. – Mam nadzieję, że ten plan wypali.
-Uda się. Jestem tego pewna. – Szepnęła brunetka. – Po prostu musi.
|-*-|
-Wróciliśmy!
Hermiona zaczęła ściągać swój płaszcz i zawiesiła go na wieszaku. Z zakupami weszła do kuchni, gdzie odłożyła ciężkie torby. Draco ruszył w stronę salonu. Szatynka ciągle miała na swojej twarzy uśmiech. Za chwilę chciała porozmawiać z całą rodziną. Z jej myśli oderwał wrzask męża:
-Co ty tu robisz?!
Zdziwiona podążyła do pomieszczenia gościnnego i doznała szoku. Na dywanie bawiła się Kaja z… Fredem!
-Cześć wujku – uśmiechnął się brunet.
-Fred… Gdzie jest Jean i Harry? – Spytała.
-Umówili się z Izą dzisiaj do klubu. Jen zadzwoniła do mnie z prośbą o opiekę nad małą i się zgodziłem. Powinni zaraz wrócić.
-Dobrze… - mruknęła. – Dzięki, że się nią zaopiekowałeś.
-Dla mnie to wielka przyjemność, ciociu.
-Zadzwonię do niej. – Blondyn poszedł na korytarz, po czym wykręcił numer telefonu do córki. Gdy nie doczekał się odpowiedzi, rozłączył się. – No to będziemy musieli porozmawiać jeszcze na jeden temat.
|-*-|
-Jen? Jen!
Szatyn rozglądał się dookoła. Nie umiał jej znaleźć. Plan zaczął lec w gruzach. Nigdzie nie potrafił wypatrzeć jej falowanych włosów. Postanowił, że pójdzie do pobliskiego ogrodu, gdzie kiedyś uwielbiali spacerować. Kochała tamto miejsce. Miał nadzieję, że tam ją znajdzie. Nie mylił się.
            Siedziała na jednej z ławek. Twarz miała zakrytą dłońmi. Przed jego oczami zjawiła się ta sama sceneria, jednakże na tamtym miejscu siedziała mała Jean. Zagubiona i zamknięta w sobie dziewczynka. Podszedł do niej, starając się nie robić zbędnego hałasu. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Płakała. Miał pewną teorię dlaczego. Był to dla niej szok, iż jest „chłopakiem” jej kuzynki. Widział to wtedy w jej oczach.
-Wszystko dobrze? – W jego głosie zaistniała troska.
-T-Tak.
Odsłoniła swoje oblicze i przetarła ręką powieki, po czym pociągnęła cichutko nosem.
-Jakoś tego nie widzę. Chodzi o mnie, prawda?
-Nie jest to ważne. Było i minęło. Idź do Izy. Ja już pójdę do domu.
Wstała. Już minęła chłopaka, gdy poczuła, jak ktoś energicznie odwraca jej ciało w swoją stronę i składa na ustach pełen pasji pocałunek. Bez namysłu oddawała gesty. Po chwili oderwała się od niego.
-Przecież… Nie możemy! Jesteś z Izą! – Niemalże krzyknęła.
-Nie jesteśmy parą.
Wmurowało ją.
-Jak… Jak to? Przecież widziałam…
-Zawarłem z nią układ. Ona wie, że nadal cię kocham, Jen. Pomogła mi. To ona wszystko wymyśliła, byś znów poczuła do mnie te uczucie i mogła ze mną być. Nie zauważyłaś, iż przywitałem się z nią TYLKO przytuleniem i lekkim całusem w POLICZEK?
-Zauważyłam, ale…
-Jak ja się z tobą witałem?
-Całusem w usta.
-Dokładnie. Nie pocałowałem jej, gdyż to ty jesteś moją miłością, Jean. A wiem, że nadal mnie kochasz. Mam pewien dowód.
-Niby jaki? – Skrzyżowała ręce na piersiach.
-Wtedy, jak powiedziałaś, iż z nami koniec, nie powiedziałaś takiego słowa jak „zrywam”. Nawet nic z tym nie związanego. Powiedziałaś tylko „Nie możemy już być razem”. Może to jest trochę temu bliskie, ale dla mnie nie. Nie udałoby ci się ze mną zerwać całkowicie. Przez te wszystkie lata, ciągle byliśmy parą.
-A skąd mam wiedzieć, że nadal mnie kochasz?
-Może przez to.
Sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki i wyciągnął jakąś zblakłą karteczkę. Podał jej makulaturę, a ona niepewnie przyjęła ją. Kiedy spojrzała na treść i pismo nie mogła uwierzyć.
-Minęło dokładnie cztery lata i jeden miesiąc… a ty nadal masz ten liścik? – Spojrzała mu w oczy, a z jej lewego oka popłynęła łza. Jako odpowiedź przytaknął. – Nie mogę w to uwierzyć… A skąd możesz mieć pewność, że JA cię kocham?
Wskazał tylko palcem na jej naszyjnik, który był w kształcie serca. Podarek od niego. Zarumieniła się.
-Spróbujemy jeszcze raz? – Spytał z nadzieją. Zastanowiła się chwilę. Miała krótki czas na zanalizowanie wszystkiego. Miłość, przyjaźń, klątwa, lek…
-Te słowa będą odpowiedzią: Kocham Cię.
Przepełniony szczęściem przytulił ją mocno do siebie. Tęsknił za nią. Za jej dotykiem, za jej uśmiechem, za jej charakterem, za jej obecnością.

--~~*~~--

Trzy miesiące później…
Rodzina Zabinich została zaproszona na niedzielną kolację do Malfoyów. Hermiona przygotowała przepyszne potrawy. Do stołu zasiedli Dracon, Blaise, Hermiona, Luna, Harry, Jean oraz Alexander. Jasmine była u swoich rodziców. Wszyscy delektowali się posiłkiem. Istniała wspaniała atmosfera. Nie minęło wiele czasu, aż nagle odezwał się młody Zabini:
-Mam pewną prośbę do pana Malfoya. – Uśmiechnął się. Spojrzeli na niego zdziwieni. Szatyn wstał z siedzenia, chwytając dłoń ukochanej i gestem poprosił by wstała, co zrobiła. Nie miała pojęcia, co takiego znów wpadło mu do głowy.
-O co ci znów chodzi, Alexan? – Szepnęła szatynka.
-Panie Malfoy… - zaczął młodzieniec puszczając pytanie swojej dziewczyny mimo uszu.
– Wie pan, że ja i Jen jesteśmy szczęśliwi, iż możemy być razem. Nigdy nie chciałbym utracić tak ważnej dla mnie osoby… – przerwał na chwilę, po czym spojrzał na dziewczynę i znów zwrócił wzrok na ojca towarzyszki. – Czy zgodziłby się pan na to, by oddać mi ją jako żonę? – Spytał w końcu.
            Blondyn zachłysnął się napojem, który właśnie pił. Zakaszlał kilka razy. Miał świadomość tego, że prędzej czy później będzie musiał ją „oddać”, ale nie sądził, iż to może tak szybko nastąpić. Małżonka poklepała go po plecach, a po chwili mężczyzna mógł znów normalnie oddychać.
-Mam ci ją oddać? Tak wcześnie? Nie, nie zgadzam się! – Miał poważną minę, ale na twarzy można było spostrzec lekki cień uśmiechu.
-Ale… przecież wie pan, że… - zmieszał się Alexander.
-TATO! – Dziewiętnastolatka oburzyła się. – Ty nie masz prawa…!
-Uspokój się Jean! – Zawołała matka. Nastolatka rozejrzała się po pozostałych, czekając na to, by ktoś coś powiedział. Nikt się nie odezwał. -A tak dla dodatkowej informacji… – zaczęła młoda Malfoyówna. – Jestem z nim w ciąży.
Wszystkich to zaskoczyło. Ojciec wstał w siedzenia i chciał podejść do córki, jednakże… odwróciła się gwałtownie i z zaszklonymi oczami ruszyła do swojego pokoju, zamykając się na klucz.
-WRACAJ! – Wrzasnął. Ruszył już w pogoń za nią, jednakże Blaise szybko go zatrzymał przed schodami. Pozostali byli zbyt zszokowani tym co usłyszeli od dawnej prefekt naczelnej.
-Lepiej zostaw ją samą – poradził ciemnoskóry. – Uwierz: Musi się uspokoić.
-Nim to powiedziała… Chciałem się już zgodzić na ślub jej z Alexanem. Ale teraz…?
~*~
Kilka minut później…
-Alexan. Gdzie idziesz?
Blaise zatrzymał swojego pasierba, który zmierzał do schodów.
-Do Jean. Muszę z nią porozmawiać…
-Zostaw ją samą jeszcze przez chwilę. Idź pomóż matce. – Uśmiechnął się lekko. Młodzieniec przytaknął tylko głową, a gdy zniknął za drzwiami, Zabini rozejrzał się i po cichu wbiegł na górę. Zapukał do drzwi.
-Idź… Chcę być sama. – Usłyszał.
-Wiem, że jesteś kobietą, a ich prośby trzeba słuchać, ale tym razem zrobię na odwrót – szepnął do siebie. Brunet wyciągnął różdżkę i szepnął formułkę zaklęcia otwierającego, po czym słyszał dźwięk otwieranego zamka. Wszedł do wnętrza. Pierwszy raz był w pokoju nastolatki. Obecnie miała własny pokój, iż z Harrym podzieliła go na pół przez dodatkową ścianę, przez co każde z nich miało swoją prywatność.
-Proszę pana… Niech pan mnie zostawi samą… - poprosiła. Nie posłuchał jej. Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie, patrząc na zapłakaną twarz szatynki.
-Nie zostawia się smutnej niewiasty – odparł.
-A w dodatku nie wchodzi się do jej pokoju, bez pozwolenia – odgryzła się. Mężczyzna tylko się cicho zaśmiał.
-Jesteś taka podobna do Hermiony – oznajmił. Dziewczyna uśmiechnęła się na te słowa. – Ale do ojca także… – na wspomnienie o nim bardziej posmutniała. Zabini wiedział, co ją właśnie gnębi i smuci. Już na ogromną odległość można było spostrzec, że naprawdę kocha Alexandra. Że chciałaby z nim dzielić resztę życia. Założyć z nim rodzinę.
-Zrozum go, Jean – odezwał się po chwili ciszy. – Nie na co dzień dzieje się coś takiego, jak oddanie swojej córki jakiemuś chłopakowi.
-Proszę pana… - nie dane było jej dokończyć, ponieważ towarzysz przerwał jej z uśmiechem na ustach.
-Nie mów do mnie „proszę pana” tylko już śmiało mów „teściu”. – Powtórnie się zaśmiał, a szarooka zarumieniła się lekko. Po chwili jednak dotarło do niej całkowicie sens tych słów.
-Co to dokładnie oznacza?
-A to, że Draco nie mówił na poważnie z tym odmówieniem.
-Czyli…
-On się zgodził. Mimo że z trudem, ale jednak.
Z szerokim uśmiechem wybiegła z pokoju, by znaleźć ojca. Zauważyła go siedzącego w jadalni. Bez jakiegokolwiek uprzedzenia i braku zwolnienia tempa rzuciła mu się na szyję. Zaskoczony uśmiechnął się, po czym lekko odczepił córkę.
-Dziękuję, tato. – Szepnęła.

--~~*~~--

15 lipca 2021 rok…
Harry, Alexander, Jasmine oraz Jean stali razem przed wielkim wejściem do kościoła. Dzisiejszy dzień miał być połączeniem par na wieki. Jas i Harry stanęli obok siebie, gotowi wejść do budynku, a za nimi stanęła Jen z Alexanem. Dwoje narzeczonych w jednym ślubie. Dwa wesela w jednym weselu. Za parami młodymi stały druhenki z swoimi partnerami, a w nich między innymi: Izabelle Weasley z Michaelem Faymanem oraz Fred Potter z Domi Snape. Szarooka koniecznie chciała zaprosić rodzinę Snape, by móc podziękować za tą chwilową opiekę przed bitwą, kiedy uciekła z uwięzi Rafaela. Ku jej wielkiemu zadowoleniu i szczęściu, zgodzili się. Nawet Severus! Dziewczyna uśmiechnęła się na wspomnienie o tej sympatycznej rodzinie, w której niestety… zabrakło Kai. Weszli procesją do wnętrza. Tuż przed balaskami przy ołtarzu, na krzesłach stojących najbliżej, zajęli miejsca Malfoy z przyszłą panią Malfoy, a za nimi Zabini z przyszłą panią Zabini.
-*-
-Ja Harry Malfoy, biorę ciebie, Jasmine Finnigan, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci.
-Ja Jasmine Finnigan, biorę ciebie, Harry Malfoy, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci.
Po chwili znów już państwo Malfoy zajęli swoje miejsca, a z siedzeń wstała druga para. Po jakimś czasie także zaczęli mówić…
-Ja Alexander Zabini, biorę ciebie, Jean Malfoy, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci.
Dziewczyna uśmiechnęła i poczuła w swoim brzuchu, jak maluch ją lekko kopnął. Uwielbiała to uczucie… Udowadniało jej to, że jednak jej synek jest obecny.
-Ja Jean Malfoy, biorę ciebie, Alexandrze Zabini, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci.
Byli małżeństwem. Narodziły się dwa nowe małżeństwa. Szczęście przepełniało ich wszystkich.
-*-
Honorowym parom składano szczere, ślubne życzenia. Także państwo młodzi jako pierwsi złożyli sobie wzajemnie. Kiedy Draco przytulił swoją najstarszą córkę, nie chciał za żadne skarby świata ją puścić.
-Tato… dusisz mnie… - wydukała panna młoda z uśmiechem na ustach oraz zaszklonymi oczami. Poluzował uścisk, jednakże tylko trochę. – Hej. Tatuś… nie płacz, no. – Szepnęła, kiedy poczuła charakterystyczne drganie ciała ojca. Gdy oderwał ją od siebie, położyła dłoń na jego ramieniu.
-Przecież my się nie żegnamy. Zawsze będę blisko ciebie. – Oznajmiła całkowicie szczerze.
-Jean…?
Wszyscy goście już pogratulowali małżonkom, aż nagle szatynka usłyszała, jak ktoś niepewnie za jej plecami wypowiada jej imię. Odwróciła się. Doznała szoku. Te niebiesko-zielone oczy pozna wszędzie. W piątej klasie nękały ją.
-Rafael? Co ty tu robisz? – Była w kompletnym szoku.
-Coś nie tak, kochanie? – Odezwał się Zabini. W jego tęczówkach pojawił się groźny błysk.
-Wszystko w porządku, Alexan. Zaraz do ciebie przyjdę.
Brązowooki cmoknął małżonkę w usta i powoli zmierzał w stronę uśmiechniętej Luny.
-Ja… Chciałem ci tylko przekazać to… - mówiąc, z kieszeni czarnych spodni wyciągnął jakąś zgiętą na cztery części kartkę. – Przeczytaj, kiedy będziesz miała chwilę. To powinno wytłumaczyć moje zachowanie w stosunku do ciebie wtedy, gdy byłaś w piątej klasie. – Odszedł.
***
Wesele trwało. Wszyscy się świetnie bawili. Przez dwie piosenki panny młode tańczyły ze sobą. Są najlepszymi przyjaciółkami, ale od dzisiejszego dnia stały się szwagierkami. Po kilku minutach, kiedy była przerwa na… jak to zanucił zespół „Confetti”…
-A teraz idziemy na jednego… A teraz idziemy wszyscy pić.
Jean poszła do łazienki. Nie, że chciała skorzystać z toalety, ale żeby przeczytać treść kartki, którą dostała od Canta. Mimo że byli wrogami (nie wiedziała, jak nazwać ich obecną relację) i nie utrzymują ze sobą kontaktu, postanowiła dowiedzieć się wszystkiego co napisał. Położyła swoją wolną dłoń na brzuchu, po czym zaczęła czytać:

Droga Jean Malfoy Zabini.
Może przeszkadzam Ci teraz w Twoim szczęściu, ale coś od środka zmusiło mnie bym napisał to co tutaj zaraz przeczytasz. Dotrwaj proszę do końca tej historii… Jak wiesz… Urodziłem się 20 lutego 2001 roku. Przez jedenaście lat byłem w swoim domu rodzinnym. Może teraz myślisz, że co Cię to obchodzi, ale zaczekaj. Nie miałem łatwego dzieciństwa. Od początku mojego życia, aż do momentu, gdy otrzymałem list z Hogwartu nie miałem pojęcia o moim pochodzeniu. Tak jak Twoja mama… Jednakże to nie jest z nią związane. Ojciec często po długiej pracy wieczorami zawsze sięgał do swojego barku i wyciągał piwo lub wódkę. Upijał się prawie do nieprzytomności. Bardzo często wyładowywał swoją złość na mnie. Pierwszy raz oberwałem, kiedy miałem półtora roku. Do tej pory nie rozumiem dlaczego. Przecież wtedy się tylko spytałem kiedy wróci matka. W ogóle on był jakiś dziwny… Zapewne pytasz się teraz, dlaczego Ci to wszystko piszę. Właściwie nie jest to wszystko, jednakże moja historia nie jest zbyt ciekawa. Na pewno oczekujesz odpowiedź na pytanie: Dlaczego Ci to wszystko zrobiłem? Nie mogłem patrzeć jak się uśmiechasz do innych. Po prostu czułem to, że coś zostało mi odebrane, co było właśnie pozytywnym humorem, uczuciem… Nienawidziłem być krzywdzony. Skoro ja cierpię, to inni powinni także cierpieć. Tak myślałem kiedyś. Już tak nie pomyślę. Mam nadzieję, że zaznam kiedykolwiek szczęście, jakie spotkało Cię dzisiaj. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Rafael.

Przeczytała ten tekst jeszcze dwa razy. Analizowała każdy fakt. Próbowała wyłapać jakiś podstęp, jednakże nic na to tutaj nie wskazywało. Zaczęła… rozumieć. Rozumieć jego postępowanie. Schowała makulaturę i wróciła na parkiet. Po jakimś czasie postanowiła, iż nie będzie się nim już przejmowała. Poszedł sobie. Sam przed siebie. Miała jednakże nadzieję, że Raf zazna szczęścia.
***
-Szczęśliwa?
-Czym? – Zapytała zdziwiona szatynka.
-A tym, że nasze dzieciaki zaznały szczęścia – uśmiechnął się blondyn. Hermiona spojrzała ukradkiem na tańczące ze sobą rodzeństwo. Każde z nich miało uniesione kąciki ust. O czymś między sobą szeptali.
-Mam nadzieję, iż będą je ciągle miały.
-Będą. – Zapewnił. – Jestem tego pewny.
-Wiesz co takiego codziennie myślałam, od kiedy byłam w tobie zakochana? – Zatrzymała się w tańcu, co zrobił i jej partner.
-Nie. – Odpowiedział szczerze.
-Że… Jestem obok ciebie, aby kochać cię.
Przybliżył się do niej. Położyła swoje dłonie na jego silnych ramionach i obydwoje spojrzeli w sobie oczy.
-A wiesz, co ja myślałem? – Szepnął. Pokręciła lekko głową nie odrywając swojego wzroku od jego szaroniebieskich tęczówek. – Dokładnie to samo, co ty. – Pocałował ją w usta. Byli ze sobą szczęśliwi. Mimo upadków i błędów, jakich doznali w przeszłości, dali sobie szanse. Ich miłość z dnia na dzień coraz to bardziej rozkwitała. Żyli tą regułką: „Jestem obok Ciebie, aby kochać Cię”.


KONIEC
--------------------
* - fragmenty z piosenki "Patrycja Markowska - Świat się pomylił"

9 komentarzy:

  1. Pierwsza? Tak, chyba tak...
    Koniec... Muszę przyznać ze jest to jeden z NAJLEPSZYCH blogów o Dramione jakie czytałam... Wyróżnia się pod każdym względem... uwielbiam ten blog i Twój styl pisania, mam nadzieje że będziesz nada pisać :) Jak założysz nowego bloga lub będziesz pisać dalej na tym, wiedz że będziesz miała stalą czytelniczkę :* <3
    Pozdrawiam
    Julie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. epilog obłędny!


    -------
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że to już koniec :( ale uwielbiam happy endy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To juz epilog ! O nie..;*(
    Mimo wielu smutkow i rozterek to epilog wrecz Genialny ! Wszystko sie nagle wyjasnilo i cudownie zakonczylo ! ;* uwielbiam takie bajki ! A szczegolnie happy endy ! Dziekuje i pozdrawiam cieplo. <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za tą wspaniałą historię. Rozwinęłaś się niesamowicie od samego początku.
    Dziękuję.<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownyy blog ;****

    /Spence ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja, zła i niedobra, komentuję przy epilogu, mimo, że czytałam wszystko regularnie.
    Epilog mnie rozwalił, jest po prostu cudowny :)
    dziękuję za taką piękną i wyjątkową historię :)
    Pozdrawiam i najlepszego wszystkiego i Wesołych Świąt,
    L. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle pięknie ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie to zakończyłaś :D I te dwa wesela :* O Jean jest w ciąży jak fajnie :D No to zabieram się za czytanie III tomu :D
    Pozdrawiam Aga W ;*

    OdpowiedzUsuń

Pamiętasz tę zasadę? Czytasz=Komentujesz ?
Żyjcie proszę tą zasadą :) Każdy komentarz motywuje.
Jeżeli nie chcecie z swojego konta, to piszcie anonimem.
Bardzo bym się ucieszyła, gdyby czytelnicy pozostawiali po sobie ślad w postaci komentarza :*

~~Kaja Malfoy