„Nie można wybrać skąd
jesteśmy,
Ale
możemy zdecydować, dokąd pójdziemy…”
EPILOG
Trzy
lata później…
Minęły trzy lata. Przez pozostałe
dwa lata nauki Jean i Harry’ego, dziewczyna zrezygnowała z obowiązków prefekta
naczelnego i jak najczęściej starała się unikać Alexandra. Nie zawsze jej się
to udawało. Za rok Harry i Jasmine mają wziąć ślub. Szatynka cieszyła się z ich
szczęścia. A co z jej związkiem? Z nikim się nie związała.
Jean siedziała u siebie w pokoju.
Chciała pobyć w samotności, jak to było od ukończenia piątej klasy. Pracowała w
Biurze Aurorów. Rytuał dnia był prosty: praca, jedzenie i samotność. Kontakt z
rodzicami zaczynał się pogarszać. Zastanawiała się nad swoim życiem.
Przypominała sobie rozmowy z Narcyzą… Ciągle jej słowa chodziły w głowie.
„Możesz
się tej choroby pozbyć…”
Wstała z siedzenia i spojrzała
przez okno.
„Musisz
za niego wyjść…”
Spostrzegła spacerujących
rodziców. Byli tacy szczęśliwi…
„Ty
go nadal kochasz…”
-Cicho! – Zawołała zrozpaczona
szatynka. Chwyciła się za głowę, a oczy stały się szklane. Jak niby małżeństwo
z Alexandrem miało zniszczyć klątwę? Oczywiście babcia nic jej więcej nie
powiedziała!
-Dlaczego nie dałaś mi więcej
wskazówek?! Czemu? – Szepnęła sama do siebie. Sięgnęła do szuflady, z której
wyciągnęła album, poświęcony wyłącznie zdjęciom jej i Zabiniego. Rozpłakała
się. To wszystko przeleciało jej przed oczami. Nie umiała pozbyć się tego
uczucia do najlepszego przyjaciela. Nie potrafiła przestać go kochać.
-*-
-Jak myślisz… Zmieni się? –
Spytał Dracon swojej małżonki, trzymając ją za rękę.
-Mam taką nadzieję – mruknęła –
ale wątpię by bez Alexana mogła być szczęśliwa. Nadal go kocha. Trzeba będzie z
nią porozmawiać.
-Przecież próbowaliśmy – odparł.
-Widocznie nie wystarczająco. –
Stanęła przed nim i spojrzała mu w oczy. – Ona potrzebuje naszej pomocy. Musimy
jakoś ją przekonać.
-Do czego przekonać? Do tego, by
już nie płakała? By odpuściła sobie z chłopakiem, którego kocha jeszcze z
czasów szkolnych? Tego się nie da, Hermiono!
-To co my zrobimy? – Popatrzyła w
okno, za którym obserwowała ich Jean. Matka uśmiechnęła się smutno, a po chwili
córka zniknęła.
-Nie mam pojęcia. – Objął ją
ramieniem.
***
Po dłuższej rozmowie, małżeństwo
doszło do wniosku, iż jednak któreś z nich musi spróbować porozmawiać z
zamkniętą w sobie Malfoyówną. Postanowili, że to będzie Hermiona. Weszła po
cichu po schodach. Chciała już zapukać, jednakże usłyszała pewne słowa córki:
-Został twój ślad, głęboko tam,
twoja muzyka we mnie gra. Powiedz, że… kiedyś uda się… uwolnić duszę mą z
uścisku twoich rąk… Tam na dnie wciąż twoja uśmiechnięta twarz… Został twój…
ślaaad…*
Kolejny głośny płacz dziewczyny.
Herma miała wątpliwości czy wejść, czy jednak zostawić ją samą. Po chwilowym
namyśle zapukała cicho do drzwi.
-Spadać!
-Jean to ja… - stwierdziła przez
drzwi. – Mogę wejść?
Nastała cisza. Minęła chwila i
pani Malfoy usłyszała zbliżające się kroki. Szarooka otworzyła drzwi i bez
słowa znów wróciła do okna, patrząc na album ze zdjęciami. Matka zamknęła za
sobą drzwi, po czym podeszła do niej.
-O co chodzi? – Zapytała
osiemnastolatka nie odrywając wzroku od fotografii.
-O ciebie – odpowiedziała krótko.
-W sensie? – Przewróciła kolejną
stronicę.
-O twoich uczuciach w stosunku do
Alexandra.
Była Gryfonka od razu spojrzała
na matkę zaszklonymi oczami.
-Nie ma o czym rozmawiać, mamo. –
Spuściła wzrok. – To nie ma sensu. Już do niego tego nie czuję…
-Ja co innego widzę.
-To widocznie widzisz ŹLE.
Hermiona postanowiła to
sprawdzić. Bez jakiejkolwiek zapowiedzi zamknęła album i wyrwała książkę z rąk
córki.
-Zostaw to! – krzyknęła. – Nie
masz prawa tego ruszać!
-Niby dlaczego?
-Bo tam są zdjęcia moje i
Alexana!
Kobieta uśmiechnęła się lekko i
oddała własność córki z uśmiechem pełnym satysfakcji.
-To był podstęp kochana –
oznajmiła.
-Jak to… podstęp? – Zapytała
niepewnie odkładając klaser na swoim łożu.
-Chciałam sprawdzić, czy naprawdę
już nie kochasz Zabiniego, ale wynik wyszedł negatywny. – Usiadła na łóżku i
poklepała miejsce obok siebie na znak, by zasiadła przy niej. Szatynka zajęła
wskazany obszar. – Dlaczego nie chcesz o tym rozmawiać? Ze mną. Z ojcem. Z
Harrym albo Jasmine?
-Nie chcę po prostu mącić wam w
głowach. Jestem już pełnoletnia, więc muszę sama się uporać z moimi problemami.
-Ale ani słowa nam nie
powiedziałaś. Pomoglibyśmy. Doradzilibyśmy.
-Nie… Nikt nie może mi pomóc. On
na pewno ma już inną. Nic na to nie poradzę.
Miona przytuliła swoją córkę do
siebie, a ona zaczęła moczyć jej bluzkę.
--~~*~~--
Pół
roku później…
Jean!
Dawno się nie widziałyśmy!
Co sądzisz o
wspólnym wyjściu do klubu dzisiaj wieczorem?
Nie daj się prosić.
Chciałabym
Ci przestawić mojego nowego
chłopaka.
Czekam na
odpowiedź!
Izabelle.
PS Uściskaj
ode mnie Kaję!
-Kaja! - Dziewiętnastolatka
popatrzyła na trzyletnią siostrę z uśmiechem. Dziewczynka bawiła się swoją
zaczarowaną miotełką. Zaczęła ją obserwować swoimi ciemnymi, niebieskimi oczami.
Nastolatka odłożyła liścik i mocno przytuliła do siebie dziewczynkę.
-Kogo list? – Spytała mała.
-Od Izy. Poprosiła, bym cię od
niej uściskała – odpowiedziała. – Zaraz przyjdę, tylko pójdę do Harry’ego. Baw
się tutaj spokojnie. Zaraz wrócę.
Weszła do kuchni.
-Harry! Słuchaj… Zajmiesz się
wieczorem Kają? – Zawołała jeszcze spod drzwi. Blondyn spojrzał na nią lekko
zdziwiony.
-Myślałem, że ty się dzisiaj nią
zajmujesz – uśmiechnął się lekko w kierunku siostry, która zajęła obok niego
miejsce.
-No tak, ale… zmieniły się plany.
Iza mnie zaprosiła do klubu. Chce mnie zapoznać z swoim chłopakiem.
-Tylko… Ja też dostałem od niej
zaproszenie.
-To kto się zajmie małą?
-Fred może.
-Dobra… to do niego zadzwonię.
Powinien się zgodzić, bo bardzo uwielbia się nią zajmować.
***
Wieczorem…
-To tutaj – odparł młody Malfoy.
Razem z nimi była także Jasmine. Narzeczony złapał swoją ukochaną za dłoń i w
trójkę weszli do lokalu. Od razu zabrzmiała głośna muzyka. Jean nie przepadała
za dyskotekami. Miała na sobie białą sukienkę z jednym ramiączkiem. Ubiór
sięgał jej do kolan, a na boku miała lekkie przecięcie. Na szyi zawiesiła sobie
swój ulubiony naszyjnik, który otrzymała od byłego Puchona. Dlaczego założyła
tą biżuterię…? Kiedy go zakładała, powiedziała sobie takie słowa: „Najgorsze jest to, kiedy czujesz coś do
osoby, a sądzisz, że ta osoba ci tego nie odwzajemnia. Dajesz sobie spokój i
chcesz o niej zapomnieć, ale to uczucie ciągle powraca…”.
-Jestem bezradna – szepnęła sama
do siebie.
-Hejka! – Usłyszeli głos jakieś
dziewczyny.
-Iza! – Zawołała zadowolona
szatynka i mocno ją uścisnęła. Wyładniała.
-Chodźcie. Zarezerwowałam stolik,
a mój ukochany zaraz dojdzie. – Oznajmiła z zagadkowym uśmiechem Weasleyówna.
Cała czwórka powędrowała na drugi koniec sali, zajmując wygodne miejsca.
-A jak ma na imię twój chłopak? –
Zapytała Jasmine z uśmiechem.
-Dowiecie się za chwilę. Właśnie
tutaj idzie. – Puściła oczko. – Witaj skarbie. – Przybyły przytulił do siebie
rudą i dał jej lekkiego buziaka w policzek. Pozostałą trójkę zszokowało, a Jean
poczuła, że ktoś wbił ostry nóż prosto w jej serce.
-Alexan? – Odezwała się szatynka.
Poczuła, iż cały świat się jej jeszcze bardziej zawalił. – Ja… - wstała z
miejsca. – Idę się przewietrzyć. – Zmierzyła w stronę wyjścia.
-Co to ma być, Zabini?! – Warknął
blondyn. – Miałeś z nią pogadać!
-Wiem, ale…
-Kuźwa! Leć do niej! – Izabelle
lekko popchnęła chłopaka w bok, na co ten poszedł w ślad byłej dziewczyny. –
Mam nadzieję, że ten plan wypali.
-Uda się. Jestem tego pewna. –
Szepnęła brunetka. – Po prostu musi.
|-*-|
-Wróciliśmy!
Hermiona zaczęła ściągać swój
płaszcz i zawiesiła go na wieszaku. Z zakupami weszła do kuchni, gdzie odłożyła
ciężkie torby. Draco ruszył w stronę salonu. Szatynka ciągle miała na swojej
twarzy uśmiech. Za chwilę chciała porozmawiać z całą rodziną. Z jej myśli
oderwał wrzask męża:
-Co ty tu robisz?!
Zdziwiona podążyła do
pomieszczenia gościnnego i doznała szoku. Na dywanie bawiła się Kaja z… Fredem!
-Cześć wujku – uśmiechnął się
brunet.
-Fred… Gdzie jest Jean i Harry? –
Spytała.
-Umówili się z Izą dzisiaj do
klubu. Jen zadzwoniła do mnie z prośbą o opiekę nad małą i się zgodziłem.
Powinni zaraz wrócić.
-Dobrze… - mruknęła. – Dzięki, że
się nią zaopiekowałeś.
-Dla mnie to wielka przyjemność,
ciociu.
-Zadzwonię do niej. – Blondyn
poszedł na korytarz, po czym wykręcił numer telefonu do córki. Gdy nie doczekał
się odpowiedzi, rozłączył się. – No to będziemy musieli porozmawiać jeszcze na
jeden temat.
|-*-|
-Jen? Jen!
Szatyn
rozglądał się dookoła. Nie umiał jej znaleźć. Plan zaczął lec w gruzach.
Nigdzie nie potrafił wypatrzeć jej falowanych włosów. Postanowił, że pójdzie do
pobliskiego ogrodu, gdzie kiedyś uwielbiali spacerować. Kochała tamto miejsce.
Miał nadzieję, że tam ją znajdzie. Nie mylił się.
Siedziała na jednej z ławek. Twarz
miała zakrytą dłońmi. Przed jego oczami zjawiła się ta sama sceneria, jednakże
na tamtym miejscu siedziała mała Jean. Zagubiona i zamknięta w sobie
dziewczynka. Podszedł do niej, starając się nie robić zbędnego hałasu. Usiadł
obok niej i objął ją ramieniem. Płakała. Miał pewną teorię dlaczego. Był to dla
niej szok, iż jest „chłopakiem” jej kuzynki. Widział to wtedy w jej oczach.
-Wszystko dobrze? – W jego głosie
zaistniała troska.
-T-Tak.
Odsłoniła swoje oblicze i
przetarła ręką powieki, po czym pociągnęła cichutko nosem.
-Jakoś tego nie widzę. Chodzi o
mnie, prawda?
-Nie jest to ważne. Było i
minęło. Idź do Izy. Ja już pójdę do domu.
Wstała. Już minęła chłopaka, gdy
poczuła, jak ktoś energicznie odwraca jej ciało w swoją stronę i składa na
ustach pełen pasji pocałunek. Bez namysłu oddawała gesty. Po chwili oderwała
się od niego.
-Przecież… Nie możemy! Jesteś z
Izą! – Niemalże krzyknęła.
-Nie jesteśmy parą.
Wmurowało ją.
-Jak… Jak to? Przecież widziałam…
-Zawarłem z nią układ. Ona wie,
że nadal cię kocham, Jen. Pomogła mi. To ona wszystko wymyśliła, byś znów
poczuła do mnie te uczucie i mogła ze mną być. Nie zauważyłaś, iż przywitałem
się z nią TYLKO przytuleniem i lekkim całusem w POLICZEK?
-Zauważyłam, ale…
-Jak ja się z tobą witałem?
-Całusem w usta.
-Dokładnie. Nie pocałowałem jej,
gdyż to ty jesteś moją miłością, Jean. A wiem, że nadal mnie kochasz. Mam
pewien dowód.
-Niby jaki? – Skrzyżowała ręce na
piersiach.
-Wtedy, jak powiedziałaś, iż z
nami koniec, nie powiedziałaś takiego słowa jak „zrywam”. Nawet nic z tym nie
związanego. Powiedziałaś tylko „Nie
możemy już być razem”. Może to jest trochę temu bliskie, ale dla mnie nie.
Nie udałoby ci się ze mną zerwać całkowicie. Przez te wszystkie lata, ciągle
byliśmy parą.
-A skąd mam wiedzieć, że nadal
mnie kochasz?
-Może przez to.
Sięgnął do wewnętrznej kieszeni
swojej marynarki i wyciągnął jakąś zblakłą karteczkę. Podał jej makulaturę, a
ona niepewnie przyjęła ją. Kiedy spojrzała na treść i pismo nie mogła uwierzyć.
-Minęło dokładnie cztery lata i
jeden miesiąc… a ty nadal masz ten liścik? – Spojrzała mu w oczy, a z jej
lewego oka popłynęła łza. Jako odpowiedź przytaknął. – Nie mogę w to uwierzyć…
A skąd możesz mieć pewność, że JA cię kocham?
Wskazał tylko palcem na jej
naszyjnik, który był w kształcie serca. Podarek od niego. Zarumieniła się.
-Spróbujemy jeszcze raz? – Spytał
z nadzieją. Zastanowiła się chwilę. Miała krótki czas na zanalizowanie
wszystkiego. Miłość, przyjaźń, klątwa, lek…
-Te słowa będą odpowiedzią:
Kocham Cię.
Przepełniony szczęściem przytulił
ją mocno do siebie. Tęsknił za nią. Za jej dotykiem, za jej uśmiechem, za jej
charakterem, za jej obecnością.
--~~*~~--
Trzy
miesiące później…
Rodzina Zabinich została
zaproszona na niedzielną kolację do Malfoyów. Hermiona przygotowała przepyszne
potrawy. Do stołu zasiedli Dracon, Blaise, Hermiona, Luna, Harry, Jean oraz
Alexander. Jasmine była u swoich rodziców. Wszyscy delektowali się posiłkiem.
Istniała wspaniała atmosfera. Nie minęło wiele czasu, aż nagle odezwał się
młody Zabini:
-Mam pewną prośbę do pana
Malfoya. – Uśmiechnął się. Spojrzeli na niego zdziwieni. Szatyn wstał z
siedzenia, chwytając dłoń ukochanej i gestem poprosił by wstała, co zrobiła.
Nie miała pojęcia, co takiego znów wpadło mu do głowy.
-O co ci znów chodzi, Alexan? –
Szepnęła szatynka.
-Panie Malfoy… - zaczął
młodzieniec puszczając pytanie swojej dziewczyny mimo uszu.
–
Wie pan, że ja i Jen jesteśmy szczęśliwi, iż możemy być razem. Nigdy nie
chciałbym utracić tak ważnej dla mnie osoby… – przerwał na chwilę, po czym
spojrzał na dziewczynę i znów zwrócił wzrok na ojca towarzyszki. – Czy
zgodziłby się pan na to, by oddać mi ją jako żonę? – Spytał w końcu.
Blondyn zachłysnął się napojem,
który właśnie pił. Zakaszlał kilka razy. Miał świadomość tego, że prędzej czy
później będzie musiał ją „oddać”, ale nie sądził, iż to może tak szybko
nastąpić. Małżonka poklepała go po plecach, a po chwili mężczyzna mógł znów
normalnie oddychać.
-Mam ci ją oddać? Tak wcześnie?
Nie, nie zgadzam się! – Miał poważną minę, ale na twarzy można było spostrzec
lekki cień uśmiechu.
-Ale… przecież wie pan, że… -
zmieszał się Alexander.
-TATO! – Dziewiętnastolatka
oburzyła się. – Ty nie masz prawa…!
-Uspokój się Jean! – Zawołała
matka. Nastolatka rozejrzała się po pozostałych, czekając na to, by ktoś coś
powiedział. Nikt się nie odezwał. -A tak dla dodatkowej informacji… – zaczęła
młoda Malfoyówna. – Jestem z nim w ciąży.
Wszystkich to zaskoczyło. Ojciec
wstał w siedzenia i chciał podejść do córki, jednakże… odwróciła się gwałtownie
i z zaszklonymi oczami ruszyła do swojego pokoju, zamykając się na klucz.
-WRACAJ! – Wrzasnął. Ruszył już w
pogoń za nią, jednakże Blaise szybko go zatrzymał przed schodami. Pozostali
byli zbyt zszokowani tym co usłyszeli od dawnej prefekt naczelnej.
-Lepiej zostaw ją samą – poradził
ciemnoskóry. – Uwierz: Musi się uspokoić.
-Nim to powiedziała… Chciałem się
już zgodzić na ślub jej z Alexanem. Ale teraz…?
~*~
Kilka
minut później…
-Alexan. Gdzie idziesz?
Blaise zatrzymał swojego
pasierba, który zmierzał do schodów.
-Do Jean. Muszę z nią
porozmawiać…
-Zostaw ją samą jeszcze przez
chwilę. Idź pomóż matce. – Uśmiechnął się lekko. Młodzieniec przytaknął tylko
głową, a gdy zniknął za drzwiami, Zabini rozejrzał się i po cichu wbiegł na
górę. Zapukał do drzwi.
-Idź… Chcę być sama. – Usłyszał.
-Wiem, że jesteś kobietą, a ich
prośby trzeba słuchać, ale tym razem zrobię na odwrót – szepnął do siebie.
Brunet wyciągnął różdżkę i szepnął formułkę zaklęcia otwierającego, po czym
słyszał dźwięk otwieranego zamka. Wszedł do wnętrza. Pierwszy raz był w pokoju
nastolatki. Obecnie miała własny pokój, iż z Harrym podzieliła go na pół przez
dodatkową ścianę, przez co każde z nich miało swoją prywatność.
-Proszę pana… Niech pan mnie
zostawi samą… - poprosiła. Nie posłuchał jej. Zamknął za sobą drzwi i oparł się
o nie, patrząc na zapłakaną twarz szatynki.
-Nie zostawia się smutnej
niewiasty – odparł.
-A w dodatku nie wchodzi się do
jej pokoju, bez pozwolenia – odgryzła się. Mężczyzna tylko się cicho zaśmiał.
-Jesteś taka podobna do Hermiony
– oznajmił. Dziewczyna uśmiechnęła się na te słowa. – Ale do ojca także… – na
wspomnienie o nim bardziej posmutniała. Zabini wiedział, co ją właśnie gnębi i
smuci. Już na ogromną odległość można było spostrzec, że naprawdę kocha
Alexandra. Że chciałaby z nim dzielić resztę życia. Założyć z nim rodzinę.
-Zrozum go, Jean – odezwał się po
chwili ciszy. – Nie na co dzień dzieje się coś takiego, jak oddanie swojej
córki jakiemuś chłopakowi.
-Proszę pana… - nie dane było jej
dokończyć, ponieważ towarzysz przerwał jej z uśmiechem na ustach.
-Nie mów do mnie „proszę pana”
tylko już śmiało mów „teściu”. – Powtórnie się zaśmiał, a szarooka zarumieniła
się lekko. Po chwili jednak dotarło do niej całkowicie sens tych słów.
-Co to dokładnie oznacza?
-A to, że Draco nie mówił na
poważnie z tym odmówieniem.
-Czyli…
-On się zgodził. Mimo że z
trudem, ale jednak.
Z szerokim uśmiechem wybiegła z
pokoju, by znaleźć ojca. Zauważyła go siedzącego w jadalni. Bez jakiegokolwiek
uprzedzenia i braku zwolnienia tempa rzuciła mu się na szyję. Zaskoczony
uśmiechnął się, po czym lekko odczepił córkę.
-Dziękuję, tato. – Szepnęła.
--~~*~~--
15
lipca 2021 rok…
Harry, Alexander, Jasmine oraz
Jean stali razem przed wielkim wejściem do kościoła. Dzisiejszy dzień miał być
połączeniem par na wieki. Jas i Harry stanęli obok siebie, gotowi wejść do
budynku, a za nimi stanęła Jen z Alexanem. Dwoje narzeczonych w jednym ślubie.
Dwa wesela w jednym weselu. Za parami młodymi stały druhenki z swoimi
partnerami, a w nich między innymi: Izabelle Weasley z Michaelem Faymanem oraz
Fred Potter z Domi Snape. Szarooka koniecznie chciała zaprosić rodzinę Snape,
by móc podziękować za tą chwilową opiekę przed bitwą, kiedy uciekła z uwięzi
Rafaela. Ku jej wielkiemu zadowoleniu i szczęściu, zgodzili się. Nawet Severus!
Dziewczyna uśmiechnęła się na wspomnienie o tej sympatycznej rodzinie, w której
niestety… zabrakło Kai. Weszli procesją do wnętrza. Tuż przed balaskami przy
ołtarzu, na krzesłach stojących najbliżej, zajęli miejsca Malfoy z przyszłą
panią Malfoy, a za nimi Zabini z przyszłą panią Zabini.
-*-
-Ja Harry Malfoy, biorę ciebie,
Jasmine Finnigan, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże
wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci.
-Ja Jasmine Finnigan, biorę
ciebie, Harry Malfoy, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże
wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci.
Po chwili znów już państwo Malfoy
zajęli swoje miejsca, a z siedzeń wstała druga para. Po jakimś czasie także
zaczęli mówić…
-Ja Alexander Zabini, biorę
ciebie, Jean Malfoy, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże
wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci.
Dziewczyna uśmiechnęła i poczuła
w swoim brzuchu, jak maluch ją lekko kopnął. Uwielbiała to uczucie… Udowadniało
jej to, że jednak jej synek jest obecny.
-Ja Jean Malfoy, biorę ciebie,
Alexandrze Zabini, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską
oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże
wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci.
Byli małżeństwem. Narodziły się
dwa nowe małżeństwa. Szczęście przepełniało ich wszystkich.
-*-
Honorowym parom składano szczere,
ślubne życzenia. Także państwo młodzi jako pierwsi złożyli sobie wzajemnie.
Kiedy Draco przytulił swoją najstarszą córkę, nie chciał za żadne skarby świata
ją puścić.
-Tato… dusisz mnie… - wydukała
panna młoda z uśmiechem na ustach oraz zaszklonymi oczami. Poluzował uścisk,
jednakże tylko trochę. – Hej. Tatuś… nie płacz, no. – Szepnęła, kiedy poczuła
charakterystyczne drganie ciała ojca. Gdy oderwał ją od siebie, położyła dłoń
na jego ramieniu.
-Przecież my się nie żegnamy.
Zawsze będę blisko ciebie. – Oznajmiła całkowicie szczerze.
-Jean…?
Wszyscy goście już pogratulowali
małżonkom, aż nagle szatynka usłyszała, jak ktoś niepewnie za jej plecami
wypowiada jej imię. Odwróciła się. Doznała szoku. Te niebiesko-zielone oczy
pozna wszędzie. W piątej klasie nękały ją.
-Rafael? Co ty tu robisz? – Była
w kompletnym szoku.
-Coś nie tak, kochanie? – Odezwał
się Zabini. W jego tęczówkach pojawił się groźny błysk.
-Wszystko w porządku, Alexan.
Zaraz do ciebie przyjdę.
Brązowooki cmoknął małżonkę w
usta i powoli zmierzał w stronę uśmiechniętej Luny.
-Ja… Chciałem ci tylko przekazać
to… - mówiąc, z kieszeni czarnych spodni wyciągnął jakąś zgiętą na cztery
części kartkę. – Przeczytaj, kiedy będziesz miała chwilę. To powinno
wytłumaczyć moje zachowanie w stosunku do ciebie wtedy, gdy byłaś w piątej
klasie. – Odszedł.
***
Wesele trwało. Wszyscy się
świetnie bawili. Przez dwie piosenki panny młode tańczyły ze sobą. Są
najlepszymi przyjaciółkami, ale od dzisiejszego dnia stały się szwagierkami. Po
kilku minutach, kiedy była przerwa na… jak to zanucił zespół „Confetti”…
-A teraz idziemy na jednego… A
teraz idziemy wszyscy pić.
Jean poszła do łazienki. Nie, że
chciała skorzystać z toalety, ale żeby przeczytać treść kartki, którą dostała
od Canta. Mimo że byli wrogami (nie wiedziała, jak nazwać ich obecną relację) i
nie utrzymują ze sobą kontaktu, postanowiła dowiedzieć się wszystkiego co
napisał. Położyła swoją wolną dłoń na brzuchu, po czym zaczęła czytać:
Droga Jean Malfoy Zabini.
Może przeszkadzam Ci teraz w Twoim szczęściu,
ale coś od środka zmusiło mnie bym napisał to co
tutaj zaraz przeczytasz. Dotrwaj proszę do
końca tej historii… Jak wiesz… Urodziłem się 20
lutego 2001 roku. Przez jedenaście lat byłem w swoim domu rodzinnym. Może teraz
myślisz, że co Cię to obchodzi, ale zaczekaj. Nie miałem
łatwego dzieciństwa. Od początku mojego życia,
aż do momentu, gdy otrzymałem
list z Hogwartu nie miałem pojęcia o moim pochodzeniu. Tak jak Twoja mama…
Jednakże to nie jest z nią związane.
Ojciec często po długiej pracy wieczorami zawsze sięgał do swojego barku i wyciągał
piwo lub wódkę. Upijał się prawie
do nieprzytomności. Bardzo często wyładowywał swoją złość na mnie. Pierwszy raz oberwałem, kiedy
miałem półtora roku. Do tej pory nie rozumiem dlaczego. Przecież wtedy się tylko spytałem kiedy wróci matka. W
ogóle on był jakiś dziwny…
Zapewne pytasz się teraz,
dlaczego Ci to wszystko piszę. Właściwie nie jest to wszystko, jednakże moja
historia nie jest zbyt ciekawa. Na pewno oczekujesz odpowiedź na pytanie: Dlaczego Ci to wszystko
zrobiłem? Nie mogłem patrzeć jak
się uśmiechasz do innych. Po
prostu czułem to, że coś zostało mi odebrane, co było właśnie
pozytywnym humorem, uczuciem… Nienawidziłem być krzywdzony. Skoro ja cierpię, to inni
powinni także cierpieć. Tak myślałem kiedyś. Już tak nie pomyślę. Mam nadzieję, że zaznam kiedykolwiek szczęście,
jakie spotkało Cię dzisiaj.
Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Rafael.
Przeczytała ten tekst jeszcze dwa
razy. Analizowała każdy fakt. Próbowała wyłapać jakiś podstęp, jednakże nic na
to tutaj nie wskazywało. Zaczęła… rozumieć. Rozumieć jego postępowanie.
Schowała makulaturę i wróciła na parkiet. Po jakimś czasie postanowiła, iż nie
będzie się nim już przejmowała. Poszedł sobie. Sam przed siebie. Miała jednakże
nadzieję, że Raf zazna szczęścia.
***
-Szczęśliwa?
-Czym? – Zapytała zdziwiona
szatynka.
-A tym, że nasze dzieciaki
zaznały szczęścia – uśmiechnął się blondyn. Hermiona spojrzała ukradkiem na
tańczące ze sobą rodzeństwo. Każde z nich miało uniesione kąciki ust. O czymś
między sobą szeptali.
-Mam nadzieję, iż będą je ciągle
miały.
-Będą. – Zapewnił. – Jestem tego
pewny.
-Wiesz co takiego codziennie
myślałam, od kiedy byłam w tobie zakochana? – Zatrzymała się w tańcu, co zrobił
i jej partner.
-Nie. – Odpowiedział szczerze.
-Że… Jestem obok ciebie, aby
kochać cię.
Przybliżył się do niej. Położyła
swoje dłonie na jego silnych ramionach i obydwoje spojrzeli w sobie oczy.
-A wiesz, co ja myślałem? –
Szepnął. Pokręciła lekko głową nie odrywając swojego wzroku od jego szaroniebieskich
tęczówek. – Dokładnie to samo, co ty. – Pocałował ją w usta. Byli ze sobą
szczęśliwi. Mimo upadków i błędów, jakich doznali w przeszłości, dali sobie
szanse. Ich miłość z dnia na dzień coraz to bardziej rozkwitała. Żyli tą
regułką: „Jestem obok Ciebie, aby kochać Cię”.
KONIEC
--------------------
* - fragmenty z piosenki "Patrycja Markowska - Świat się pomylił"
Pierwsza? Tak, chyba tak...
OdpowiedzUsuńKoniec... Muszę przyznać ze jest to jeden z NAJLEPSZYCH blogów o Dramione jakie czytałam... Wyróżnia się pod każdym względem... uwielbiam ten blog i Twój styl pisania, mam nadzieje że będziesz nada pisać :) Jak założysz nowego bloga lub będziesz pisać dalej na tym, wiedz że będziesz miała stalą czytelniczkę :* <3
Pozdrawiam
Julie <3
epilog obłędny!
OdpowiedzUsuń-------
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Szkoda że to już koniec :( ale uwielbiam happy endy :)
OdpowiedzUsuńTo juz epilog ! O nie..;*(
OdpowiedzUsuńMimo wielu smutkow i rozterek to epilog wrecz Genialny ! Wszystko sie nagle wyjasnilo i cudownie zakonczylo ! ;* uwielbiam takie bajki ! A szczegolnie happy endy ! Dziekuje i pozdrawiam cieplo. <33
Dziękuję za tą wspaniałą historię. Rozwinęłaś się niesamowicie od samego początku.
OdpowiedzUsuńDziękuję.<3
Cudownyy blog ;****
OdpowiedzUsuń/Spence ;*
Ja, zła i niedobra, komentuję przy epilogu, mimo, że czytałam wszystko regularnie.
OdpowiedzUsuńEpilog mnie rozwalił, jest po prostu cudowny :)
dziękuję za taką piękną i wyjątkową historię :)
Pozdrawiam i najlepszego wszystkiego i Wesołych Świąt,
L. ;*
Jak zwykle pięknie ;*
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to zakończyłaś :D I te dwa wesela :* O Jean jest w ciąży jak fajnie :D No to zabieram się za czytanie III tomu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aga W ;*