~~~
Wieczerza
Wigilijna
Jest
24 grudnia. Wigilia. Na dworze prószy biały śnieg. Jest pięknie. Wszystkie domy
są udekorowane w świąteczne dekoracje. Choinki świecą się w mieszkaniach.
Wszyscy są otuleni ciepłem Świąt Bożego Narodzenia. Właściwie to nie wszyscy…
Kinga Indin – dziewiętnastoletnia
kobieta o blond, długich włosach oraz oczach w barwie czekolady – nie miała z
kim już spędzać tych Świąt. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym w lecie,
kiedy wracali z wakacji. Jej rodzeństwo – siostra Agata i brat Adam – spędzało
Święta z własnymi rodzinami. Kinga nic im nie mówiła o tym, iż nie ma z kim
spędzić tego wieczoru.
Przechadzała się po uliczkach małej
wsi o nazwie Czysta. Miejscowość ta znajdowała się w województwie pomorskim.
Było już ciemno. Na niebie jeszcze nie było ani jednej gwiazdy, co oznaczało,
że jeszcze nie nadszedł czas na wieczerzę. Pogrążała się w własnych myślach.
Po kilku minutach spacerowania,
usiadła na ławce i patrzyła z oddali na jeden z domów, za którym oknem stała
pięknie udekorowana choinka, a wokół niej bawiły się dzieci. Blondynka
uśmiechnęła się sama do siebie na ten widok. Kochała dzieci. Kiedy chodziła do
gimnazjum, zajmowała i pilnowała pierwszaków z szkoły podstawowej, gdyż te dwie
szkoły były połączone. Uwielbiała to. Nagle spostrzegła jakiegoś mężczyznę,
który niósł czerwone wino. Zatrzymał się przy ławce, gdy spostrzegł Kingę.
-Nie idziesz do domu na wigilię? –
Spytał.
-Nie mam gdzie. Nie mam z kim
spędzić tych Świąt – odpowiedziała smutno.
Ten wyciągnął swoją wolną rękę w jej
stronę. Popatrzyła na niego pytająco.
-Chodź – odezwał się. – Pójdziemy do
mnie. Nie będziesz sama.
-Na pewno? – Ciągle nie przyjmowała
dłoni. – Co powie Twoja dziewczyna, rodzina…?
-Nie mam dziewczyny. Rodzice są
teraz u mojej chorej ciotki. Chodź ze mną.
Uśmiechnęła się lekko. Przyjęła
drobny gest chłopaka. Czuła jak jej czarne, duże kwadratowe okulary lekko
wyślizgują się z jej nosa. Poprawiła je. Popatrzyła w oczy towarzysza. Miały
one barwę takich jak jej. Kogoś jej przypominał. Nie miała jednak pojęcia,
kogo. Za nic nie chciał puścić jej małą dłoń. Jej to nie przeszkadzało.
-Jak się nazywasz? – Zapytał
niespodziewanie.
-Kinga. Kinga Indin. A Ty?
Nastało chwilowe milczenie.
Towarzysz spowolnił. Po chwili odpowiedział:
-Nikodem. Nikodem Szanowny.
Zaśmiała się cicho.
Po kilku minutach znaleźli się w
wąskim korytarzu jego domu. Ściągnął jej biały płaszcz i go powiesił na
wieszaku, zaś ona ściągnęła swoje czarne, wysokie buty. Zaprowadził ją do
jadalni, gdzie już wszystko było gotowe. Były tylko dwa zestawy naczyń. Dla
niego oraz niespodziewanego gościa, którym była ona. Jak na dżentelmena
przystało, odsunął krzesło pannie Indin, na którym ona usiadła, z potem zasunął
bliżej stołu. Po chwili zajął także swoje miejsce. Dziewczyna spojrzała przez
duże okno, za którym wyraźnie było widać każdy płatek śniegu. Nagle coś
zabłysnęło w niebie. Okazało się, iż to była pierwsza gwiazda.
-Spójrz – szepnęła, nie odrywając
wzroku od szyby.
Posłuchał jej. Także spostrzegł
pierwszą gwiazdę. Włączył radio, włożył płytę z kolędami, a po chwili
rozbrzmiała Cicha Noc. Kinga uważnie
przyglądała się poczynaniom Nikodema. Sięgnął po opłatek, który leżał na
oddzielnym talerzyku na stole. Brązowooka wstała z siedzenia. Wzięła drugą
połówkę opłatka i spojrzała na bruneta.
-Kingo… - zaczął. – Chciałbym Ci
życzyć wesołych oraz spokojnych Świąt. Byś zawsze miała nadzieje na lepsze
jutro. Byś się nie rozpaczała nad utratą swoich rodziców…
-Skąd…?
-Są zawsze przecież przy Tobie. W Twoim
sercu. – Kontynuował, ignorując wypowiedź blondynki. – Życzę Ci także, byś
miała kochającego Cię chłopaka. By już nie był taki, jakiego kiedyś miałaś.
Wesołych Świąt.
Przełknęła cicho ślinę. Skąd mógł
wiedzieć o wypadku? Skąd mógł wiedzieć, że jej pierwszy i ostatni związek był
porażką?
-Nikodemie…
-Tak naprawdę mam na imię Marek.
Marek Samuel. – Przerwał jej.
-Marek? – Niedowierzała.
To właśnie on był jej pierwszym
chłopakiem. To tylko jemu zwierzała się ze wszystkiego. Nie miała przyjaciół.
Nawet koleżanek.
Przytaknął tylko głową.
-Marku… Tobie także Wesołych Świąt.
Wiedz, że zawsze możesz polegać na osobach, na których Ci zależy. A najbardziej
licz na tych, na których na Tobie zależy.
Uśmiechnęli się do siebie. Oderwali
sobie wzajemnie po kawałku opłatka. Zajęli miejsca. Zaczęli delektować się
posiłkami. Nie odzywali się do siebie. Słuchali tylko kolęd oraz co jakiś czas
ukradkowo obdarowywali się krótkimi spojrzeniami.
***
Gdy zakończyła się wieczerza, dawna
para poszła do salonu, gdzie stała choinka. Nie było wprawdzie pod nią
prezentów, jednakże dziewczynie spodobało się to, iż drzewko było takie piękne.
Po chwili obok choinki spostrzegła klasyczną gitarę.
-Mogłabym? – Spytała się miło,
wskazując na instrument.
-Pewnie.
Podeszła do gitarę, po czym znów
zajęła miejsce obok brązowookiego. Zaczęła grać kolędę Jezus Malusieńki. Grając, patrzyła na dużą roślinę. Kiedy śpiewała
razem z Markiem, widziała wokół choinki jakieś trzy postacie. Kobieta,
mężczyzna, a obok nich było dziecięce łóżeczko, z którego matka wyciągała
niemowlę. Najlepsze było to, że ową kobietą była ona, a towarzyszącym jej
facetem – Marek.
Gdy z nim jeszcze była, wyobrażała
sobie ich wspólny ślub, święta, rodzina. Niestety ich związek nie przetrwał.
-Przepraszam Kinga. – Odezwał się
niespodziewanie po kilku kolędach. Popatrzyła na niego zdziwiona. – Nie chciałem
Cię skrzywdzić. Byłem… młody i głupi. Mam pojęcie, iż możesz mi nie wybaczyć,
jednakże… Po prostu przepraszam.
Odłożyła instrument muzyczny na bok
i lekko przytuliła do siebie chłopaka. Mimo tych całych trzech lat, to nadal go
darzyła tym ciepłym uczuciem, jaką jest miłość.
-Mam pojęcie, że nie zasługuję w
ogóle na miłość – mruknął.
-Akceptujemy taką miłość, na jaką w
naszym mniemaniu zasługujemy – odparła.
-Spróbujemy jeszcze raz?
Spojrzała znów prosto w jego oczy.
Przybliżyła swoją twarz do jego, by po chwili złożyć na jego ustach delikatny
pocałunek na znak zgody. Była szczęśliwa. Mogli zacząć od nowa. Ta magia świąt
jednak istnieje. Czymże są Święta bez obecności najbliższych osób? Osób, które
kochamy? Niczym. Cieszmy się tym, że możemy spędzić ją z kimś, niż samemu.
Cieszmy się tym, co mamy, gdyż kiedyś możemy to stracić bezpowrotnie.
KONIEC
O ! Jaka niespodzianka. :D cudowna miniaturka, ukazujaca magie swiat. Wspanialy pomysl. ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. <3
Magiczna, taka świąteczna i z morałem. Cóż więcej. Była cudowna. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na również świąteczną miniaturkę
OdpowiedzUsuń~Olciak