Rozdział 14.1
Nic nie powiem!
-Pokaż się! – zawołała.
Było ciemno. Czuła, jak ogarnia ją chłód. Zadrżała z
zimna. Nie miała żadnego sweterka. Kompletnie nie wiedziała, gdzie się
znajduje. Rozejrzała się. Nie było żadnego okna, więc światło dawały tylko
zapalone pochodnie. Dotknęła ściany i opierając rękę o nią, szła przed siebie.
Nagle coś wyczuła. W świetle pochodni przeczytała wyryty napis.
-This ist the end… - przeczytała szeptem. – Jak to
koniec?!
Oddaliła się od ściany przerażona. Tym razem naprawdę
ogarnął ją strach. Nie miała żadnego „ochroniarza” … Tak by chciała móc
wyczarować patronusa i wezwać rodziców na pomoc, jednak nie miała nawet jeszcze
własnej różdżki!
-Masz się pokazać! – krzyknęła. – Nie bądź tchórzem,
bo i tak pożałujesz!
Brak odpowiedzi.
Rozejrzała się ponownie i spostrzegła na ziemi dość
gruby kij. Szybko chwyciła za przedmiot. Czuła się odrobinkę bezpieczniej.
Nagle na kogoś wpadła. Przestraszona, przywaliła komuś kijem w rudą czuprynę.
-Aua… - odezwał się głos jakiegoś chłopca. Rozpoznała
go.
-Andrew? Andrew Cant?
~*~
-Draco szedł jak naładowana bomba. Zmierzał do Biura
Aurorów. Nie wiedział, co się dzieje „z jego księżniczką”. Dlaczego ją porwano?
Wpadł do jednego z gabinetów.
-Potter! – Podszedł do biurka. – Dawaj mi namiary na
Corcama McLaggena!
-Ja nie mam jego dokumentów!
-DAWAJ MI NAMIARY NA McLAGENNA! – ryknął, uderzając
pięścią w powierzchnię mebla.
-Dobra! Będziesz je miał za godzinę.
-O nie, nie, nie! Chcę je TERAZ! W TEJ CHWILI! –
wrzasnął.
~*~
-Nie ma nigdzie wyjścia.
Do Kai i Andrewa, dołączyła dorosła kobieta. Gdy
ujrzała małą, przeraziła się.
-Nina – odezwał się chłopak. – To jest moja
przyjaciółka. Kaja Malfoy.
-Moja imienniczka – odparła, nim zdążyła się ugryźć w
język. – To baaaaardzo długa historia – dodała widząc zdziwione spojrzenia
dzieci. – Jak cię dorwał? – spytała niebieskookiej.
Dziewczynka opowiedziała, jak chciała sobie kupić
truskawkowego loda, a McLaggen ją porwał, mówiąc, że truskawkowe już mu się
skończyły i musi pójść do samochodu. Oczywiście najpierw rzucił na nią
Imperiusa.
Snape’owa poczuła się temu wszystkiemu winna. To dla
bezpieczeństwa Malfoyów ukrywała się przez pięć lat. Znała ich adres
zamieszkania, dzięki Jean. Właśnie razem z Jamesem się ukrywali przed Cormaciem
– większym szaleńcem, niż być w szkole.
-Dlaczego tak w ogóle cię porwał? – zapytał Cant.
Jego brązowe oczy zabłysnęły troską.
-Nie mam pojęcia, Andrew… Jednak… Chwila… Coś się
przepytywał o mojej matce…
-On chce dorwać twoją matkę, Kaj – odezwała się
szatynka.
Malfoyówna przeraziła się jeszcze bardziej. To
dlatego tak bardzo się zaciekawił jej rodzicielką… Na szczęście nie
powiedziała, gdzie mieszkają, gdzie jej rodzice pracują… Głupia przecież nie
jest!
~*~
-Hermionka! Mam!
Do salonu wbiegł Dracon. Miał przy sobie jakąś
teczkę. Opadł szybko na fotel i położył przedmiot na stoliczku. Kobieta usiadła
na kanapie naprzeciwko, próbując ukryć łzy. Drżała ze strachu. Nie miała
pojęcia, co się dzieje z jej córką.
Blondyn wyciągnął jakieś papiery z wnętrza teczki i
je przeglądał.
-Gdzieś tutaj… - mówił, nie odrywając wzroku od
papierów – Powinno tu być… Data urodzenia, to nie… Imiona rodziców… MAM!
-Co masz?
-Wiem gdzie mieszka. Higwlley Street. To… wiele
kilometrów stąd.
-Jedziemy! – zawołała, podrywając się energicznie z
miejsca i ruszając do wyjścia, chwyciła kluczyki, leżące na półce.
~*~
-A ciebie kto porwał, Nina?
Szatynka przełknęła głośno ślinę.
-Przez Pottera.
-Mojego wujka? – zszokowała się.
-Nie, nie przez Harry’ego… Przez jego syna, Jamesa.
-Przecież on nie żyje! – wrzasnęła.
-Żyje. Jest to także długa historia. Dość przykra…
-Słuchajcie… musimy stąd jakoś uciec – odezwał się
brązowooki.
-I niby jak to chcesz zrobić, Andrew? – spytały
jednocześnie.
Złapał za kij, który dalej trzymała jego przyjaciółka,
przyciągnął go do siebie i uśmiechnął się chytrze.
-Użyjemy przemocy fizycznej.
-Pogięło cię! – skarciła go pięciolatka.
Nagle otworzyły się drzwiczki, które były zamykane na
klucz, by nie mogli uciec. Stanął w nich James Syriusz Potter.
-Masz nas wypuścić, Potter! – syknęła Nina.
-Weź się odpieprz. Widzę, że po tym języczek bardziej
ci się wyostrzył. Nie będzie to długo trwało, nim znów bardziej cię załamię… -
uśmiechnął się chytrze.
-Ty dupku… - Zaczęła do niego podchodzić, a gdy chciała
go uderzyć, popchnął ją z całej siły i upadła na podłogę, łamiąc sobie przy tym
rękę.
-Kaja! Idziesz ze mną! – syknął w stronę swojej małej
kuzynki.
Nie podeszła do niego, tylko do panny Snape. Ujęła
delikatnie jej ramię, jednak mocno ją to zabolało. Jęknęła cicho z bólu.
-Kaja! Bo inaczej sobie pogadamy – zmierzył wzrokiem
dziewczynkę.
Wstała i spojrzała na niego, gniewnie przymrużając
oczy.
-Masz się odpieprzyć od nas wszystkich! Masz się
odwalić od mojej rodziny, jak i innych!
-Oż ty mała gówniaro…
Podszedł szybko do niej i chwycił ją mocno za ramię,
co ją zabolało, i pociągnął za sobą, zatrzaskując za sobą drzwiczki i
zabezpieczył je zaklęciem. Szatynka wyrywała się z jego ścisku, jednakże
bardziej wbił swoje palce w jej delikatną skórę. Znienawidziła już tego
człowieka. Wprawdzie nie widziała go jeszcze ani razu, gdyż dopiero miała pięć
lat i urodziła się miesiąc przez bitwą, gdzie „zginął”. Dlaczego ukrywał się
przez McLaggenem, skoro sam dla niego pracuje? Nie umiała tego pojąć. Może
miała dopiero pięć lat, to i tak wiele pojęcia, na różne tematy.
Wprowadził ją do jakiegoś ogromnego pokoju. Co to
mogło być? Jakaś komnata? Salon? Najbardziej salon, gdyż znajdował się tutaj
kominek, fotele, kanapy, szafki, półki…
Spostrzegła przy jednym oknie jej oprawcę. W dłoniach
trzymał różdżkę, i tak jakby ją badał swoimi opuszkami palców. Gdy usłyszał chrząknięcie
bruneta, odwrócił się w ich stronę. Uśmiechnął się z drwiną.
-Puść ją i zostaw nas samych – odezwał się straszy
mężczyzna.
Zielonooki spełnił rozkaz i oddalił się do jakiegoś
innego pomieszczenia.
Szatynka została z tym psychopatą sama. Dlaczego nie
chwyciła kija i przyłożyła swojemu kuzynowi? Jednakże… znając wszystkie
możliwości, jej „kochany kuzynuś” gdzieś by tę „broń” wyrzucił.
-Czego ode mnie chcesz?! – warknęła.
Nie zamierzała używać w stosunku do tego człowieka
zwrotów grzecznościowych, mimo że rodzice ją uczyli, by miała szacunek do ludzi
starszych.
-Czy Hermiona nie nauczyła cię, że do innych ma się
SZACUNEK?!
-Dla takich cepów jak pan, to nie – napyskowała.
-Przeginasz kochanieńka… przeginasz.
Podszedł do niej. Nawet nie zadrżała. Miała obojętny
wyraz twarzy. Ojciec uczył ją, żeby wrogu nie ukazywać twarzą, co się czuje.
Może nie była w tym mistrzem, ale jednak jej się udało.
-Gadaj, gdzie mieszka twoja matka.
-Nic nie powiem!
-GADAJ! – ryknął, policzkując ją.
Zaszkliły jej się oczy, jednak nie wypuściła ani
jednej łzy. Musiała być silna.
-Takiego! – Pokazała rękami dość… nietypowy gest. Nie
mogła uwierzyć w to, że pokazała dorosłej osobie środkowy palec. Wróć! Środkowe
PALCE!
-Skoro nie chcesz powiedzieć… - oddalił się od niej.
Wymierzył w nią różdżką. – CRUCIO!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisane podczas słuchania tego:
Jakoś tak... Czuję właśnie te słowa :)
------------------------------------
Rozdział jest.
Jednak postanowiłam podzielić go na dwie części.
Epilog już mam napisany...
Dobra... tylko muszę coś pozmieniać, dokształcić, itp.
Druga część 14 rozdziału PRAWDOPODOBNIE we wtorek.
A w środę o godzinie 18:00 będzie Epilog.
Pozdrawiam.
Dedyk dla Dragon Eye oraz Olciak.
No! Nie mogę o NIM zapomnieć!
Dla Nikodema także! <3
Kaja.
PS Jeżeli chodzi o informowanie...
Uprzedzam, że nie zawsze uda mi się poinformować o rozdziałach.
Znaczy...
Jak będę się spieszyła, dodam szybko rozdział i będę musiała uciekać...
Jednakże będę się starała powiadamiać NA BIEŻĄCO ;*
Same dobre rzeczy pod koniec dnia (ferie, sobota, ale o 6 trzeba wstać..) Świetny rozdział. Będzie 1 więcej. Dedyk. Idealnie! Dziękuje bardzo. Nie mogę się doczekać końca! Jak już dawno (czyt. tydzień temu) sobie zaplanowałam.. Przeczytam wszystko od samiutkiego początku. Na spokojnie, nie będe się niecierpliwiła "kiedy następny rozdział!?" Tak.. Już niedługo moje plany się spełnią! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńAaaa... ale niespodzianka ! :D hehe.
OdpowiedzUsuńMala Kaja ! Genialna ! Taka madra i dorosla jak na swoj wiek.. tylko o co lata znowuz z tym Jamesem Potterem..? No i oczywiscie po co Mclagenowi Hermiona? Chce sie odegrac czy co? ;d ilez pytan... pozdrawiam Cie kochana i wenyy.! :D juz nie moge sie doczekac konca..! Wtedy mam nadzieje wszystko sie wyjasni. ;*
Ta dziewczyna jest idealnym ojcem. Twarda, nieustępliwa, kiedy trzeba słodka jak miód, a kiedy yrzeba to chamska na maksa. Do tego upór matki i jej odwaga = mieszanka wybuchowa ;) NAprawde genialny rozdział zaczynający wyjaśniać całą sytuację. Bardzo dziękuję za poprawienie humoru i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń~Olciak