sobota, 11 stycznia 2014

6 ~~ Kocha się za nic

Rozdział 6
Kocha się za nic

                Następnego ranka, Hermiona zostawiła bratu Kaję, by się nią zaopiekował na czas jej nieobecności. Uzgodniła ze swoimi dorosłymi dziećmi, iż młodzi teleportują się kolejnego dnia do Hogwartu, gdyż mieli jeszcze coś do załatwienia.
                Malfoyowie znaleźli się przed murami legendarnego zamczyska. Hogwart nic się nie zmienił. Nadal pełen magii i tajemnic. Draco opuścił lekko szczękę. Kompletnie nie pamiętał tego miejsca.
                -I jak? – odezwała się. – Jest taki, jaki ci opowiadałam?
                -Brak mi słów po prostu, Hermiono. – Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
                Także się uśmiechnęła. Kolejny mały sukces. Zapisała coś na pergaminie, który dostała kilka dni temu od Narcyzy. Miała robić notatki, więc takowe robi. Po chwili schowała makulaturę do kieszeni. Chwyciła znów małżonka za dłoń. Nie spłoszył się ani nic, z czego Malfoyówna była zadowolona, ale w szczególności – szczęśliwa.
                -Chodź.
                -Pokażesz mi każdy zakątek, tego pięknego miejsca? – spytał z nadzieją w głosie.
                Zaśmiała się.
                -Te, które odkryłam, to tak. Zaczynamy przypominać twój nowy rozdział, jakim jest nauka w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
~*~
                -Uporządkowała wczoraj pokój na czas waszego pobytu. Jest tam, gdzie mieliście, gdy jeszcze tutaj nauczaliście – poinformowała ich pani Finnigan, kiedy weszli do jej gabinetu. – Te same meble, łoże…
                -Chwila, chwila… - przerwała jej Hermiona. – Cho… Jest pewien problem.
                -Jaki? – spytali jednocześnie pozostali.
                Szatynka podeszła do brunetki i szepnęła jej do ucha całą sytuację, streszczając się.
                -Rozumiem… To będę musiała jakoś zmienić. – Westchnęła.
                -Jaki jest problem? – odezwał się Draco.
                -Łoże jest dwuosobowe – odpowiedziała brązowooka. – Małżeńskie.
                -To przecież żaden problem – odparł uśmiechając się.
                Herm osłupiała. Bardziej się zdziwiła. Mimo tego wszystkiego, blondyn chce spać z nią w jednym łóżku?
                -Na pewno? – upewniła się dyrektorka.
                -Na 100 procent. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej, ale przede wszystkim – szczerze.
                -To zapraszam i potem Hermiono będziesz mogła podjąć swoje działania.
                -Dziękuję ci za pomoc, Cho.
                -W końcu rodzinie trzeba pomagać.
                Małżeństwo wyszło z pomieszczenia i udali się na piąte piętro, gdzie znajdowało się odpowiednie pomieszczenie.
~*~
                -No to zaczynamy… Rozpoczniemy od tego, jak chciałam cię spytać o naszą przyjaźń, która nagle została zerwana na długi czas – uśmiechnęła się smutno. Byli na brzegiem hogwarckiego jeziora. Kucnęła, wzięła do dłoni dwa kamyki. Jedną dała zdziwionemu mężczyźnie.
                -Po co mi kamyk?
                -Na trzy razem rzucimy naszymi kamykami tak, by „poskakał” kilka razy o taflę wody. Raz, dwa… trzy.
                Jednocześnie rzucili kamieniami tak, jak mieli. Wylądowały gdzieś w dnie jeziora.
                -I co to znaczy? – zapytał zdziwiony.
                -Jesteśmy tak blisko, a jednak także tak daleko od siebie. Kamienie są na pewno blisko siebie na dnie, ale są od nas daleko.
                -Nie rozumiem zbytnio…
                -Nie musisz, chociaż byłoby lepiej, gdybyś umiał zrozumieć.
                -Dlaczego akurat taki przykład dajesz?
                -Wtedy, w pierwszej klasie, kiedy cię szukałam, spostrzegłam, jak stałeś właśnie w tym miejscu i zrobiłeś z małym kamykiem to, co zrobiłeś przed chwilą. Byłeś jakiś… nieobecny. Chciałam z tobą porozmawiać o tym wszystkim. Ty jednakże nie chciałeś, bądź nie mogłeś. Powiedziałeś tylko, iż musimy zakończyć naszą przyjaźń. Potem odszedłeś.
                Nastała cisza.
                Zorientował się, że właśnie towarzysząca mu kobieta czeka na to, by powiedział jej, iż sobie coś przypomina. Jednakże nic sobie nie przypomniał.
                -Nic? – zapytała smutnym głosem.
                -Nic.
                Westchnęła rozpaczliwie.
                -To będziemy próbowali dalej… Przechodzimy na drugi rok! Chodź ze mną!
                -Gdzie?
                -Na boisko Quidditcha.
***
                -Wsiadaj i leć. – Hermiona podrzuciła chłopakowi miotłę. Złapał ją w powietrzu, po czym obdarzył zdziwionym spojrzeniem towarzyszkę.
                -Czemu?
                Westchnęła.
                -Kiedy byliśmy na drugim roku, dostałeś się do magicznej rozgrywki, zwana Quidditch, jako szukający. Chciałabym ci dać taką przerwę, byś się nacieszył – uśmiechnęła się delikatnie.
                -A ty?
                -Co ja?
                -Nie polatasz ze mną? – Wsiadł na miotłę.
                -Nie dzisiaj. Ogólnie to nie czuję się zbytnio dobrze nad ziemią.
                -Chodź – wyciągnął ku niej dłoń. – Polecimy razem! Będzie to większa zabawa, niż w pojedynkę!
                Nastała cisza. Hermiona nie czuła się dobrze na miotle. Obawiała się, że spanikuje i spadnie. Jednakże… czym nie jest zaufanie? Pokręciła lekko głową zrezygnowana i zasiadła za Draconem. Kiedy czuła, iż przygotowuje się do startu, szybko go objęła w pasie. Poczuła, jak jej nogi odrywają się od podłoża.
                Szybowali bardzo długo. Herma miała ciągle przymknięte powieki. Po chwili zaczęli się zatrzymywać.
                -Otwórz oczy, Miona! – zawołał blondyn. – Będziesz się lepiej czuła! Zaufaj mi.
                Posłuchała go. Przeraziła się na krótką chwilę. Lecieli w około wieżyczek zamku. Gdy tylko nadlecieli nad jeziorem, oplotła towarzysza mocniej.
                -Jeżeli nie będziesz panikowała, to nie spadniesz!
                Wzięła wdech. Zaczęli się zniżać nad taflą. Gdzieś w tym jeziorze leżały właśnie te dwa kamienie. Odważyła się spojrzeć na ich odbicie w wodzie. Uśmiechnęła się sama do siebie. Widziała uśmiech szczęścia na obliczu Malfoya. Widziała siebie, przytulającą do siebie małżonka. Obawa lotu na miotle zaczynała maleć. I to właśnie zawdzięcza Draconowi Malfoyowi.
~~
                -Po co to wszystko? – zapytał, kiedy wylądowali z powrotem na zielonej trawie boiska.
                -Chciałam po prostu ci przypomnieć tę frajdę, jaką dawał ci lot na miotle – uśmiechnęła się lekko.
                -Ale coś musiało się w tym roku stać. Hermiono: Coś przede mną chcesz ukryć.
                -Na tym boisku… - zaczęła, powstrzymując napływające łzy na wspomnienie o tym. – Kiedy drużyna Gryffindoru miała mieć tutaj trening… Przybyłeś ty razem ze swoją Quidditchową ekipą. Zaczęła się „mała” awantura… Stanęłam w obronie Gryffonów, a potem ty… - z trudem złapała oddech. Po jej policzku spłynęła jedna, niechciana przez nią łza. – Nazwałeś mnie… szlamą.
                Zszokowało go to. Wiedział, co to szlama, gdyż matka mu coś na ten temat mówiła poprzedniego dnia.
                -Potem… - Załkała. – Od tamtej pory, kiedy tylko znów użyłeś tego słowa pod moim adresem… płakałam. Nienawidziłam siebie za to, że moi rodzice są mugolami. Właściwie są to moi zastępczy, ale to kiedy indziej…
                -Hermiono… - zaczął po chwili ciszy.
                -Hm? – mruknęła.
                Draco podszedł do niej i położył swoje dłonie na jej ramionach i spojrzał jej głęboko w oczy. Widział w nich ból, smutek… oraz jakieś oczekiwanie.
                -Nie uronisz przeze mnie już ani jednej, maleńkiej łzy. Obiecuję.
                Przytulił ją do siebie. Odwzajemniła ten gest. Zaczęła moczyć jego białą koszulę swoimi łzami. Łzami bezradności i bezsilności.
                -Przypomniałeś sobie coś z tego miejsca? – zapytała, kiedy się oderwali od siebie.
                Spuścił głowę.
                -Quidditch tak, ale te wydarzenie z tobą… nie.
                Przełknęła ślinę. Ale chociaż sobie to przypomniał.
                -Odpocznijmy na chwilę… Potem przeniesiemy się do trzeciego roku. Chodź. Pójdźmy nad jezioro.
                -A co się działo wtedy ciekawego?
                -Jeżeli chodzi o twoją osobę to nic – wzruszyła ramionami. – Ale razem z przyjaciółmi dowiedzieliśmy się prawdy o ojcu chrzestnym Harry’ego, Syriusza Blacka.
                -A z nami?
                Zaśmiała się lekko na tę myśl.
                -Zobaczysz.
                Uśmiechnął się lekko. Tym razem on chwycił ją za dłoń. Ruszyli w odpowiednie miejsce. Zajęli miejsce pod drzewem i nastąpiła cisza. Każdy był pogrążony w swoich myślach.
                -Mówiłaś mi, że jesteśmy małżeństwem... Za co więc mnie pokochałaś?
                Zaśmiała się pod nosem. Spojrzała mu w oczy.
                -Kocha się za nic.
~*~
                -Widzisz tamtą chatkę? – zapytała pokazując palcem na odległą chatkę poprzedniego gajowego. Przytaknął głową. – Była to chatka poprzedniego gajowego, Rubeusa Hagrida. Uczył on także Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nie uwielbiałeś zbytnio tego przedmiotu… Jesteśmy akurat pod tymi skałami, gdyż tutaj się coś pomiędzy nami stało.
                -Co takiego?
                Westchnęła.
                -Wtedy był dzień, kiedy Hardodziob… Hipogryf, który był na pierwszej lekcji z Hagridem – dodała widząc zdziwione spojrzenie Dracona - …uszkodził ci ramię, przez twoją nieuwagę, miał zginąć. Kiedy spotkałam cię tutaj z twoimi gorylami, zacząłeś szydzić z Dziobka i Hagrida. Nie wytrzymałam i wymierzyłam ci różdżką. O tak. – Zrobiła taką samą pozycję, jak lata temu. – Potem ją upuściłam, chciałam odejść, jednakże cię uderzyłam w nos.
                -Uderzyłaś mnie w nos?
                -Nie przypomina ci się nic?
                -Nic a nic.
                -Wybacz za to…
                Stali właśnie w tych samych miejscach, jak dawniej.
                Wzięła głęboki wdech i uderzyła byłego Ślizgona prosto w nos.
                -Hermiona! – zawołał powstrzymując dłońmi krwotok.
                Jednym zaklęciem i ruchem różdżki, jaki wykonała szatynka, krew przestała spływać z jego nozdrzy, a nos nie był już złamany.
                -Przypomniałeś sobie?
                -Bolało! Jednak nie pamiętam, kto mi to zrobił! To na pewno byłaś wtedy ty?
                Zabolało ją coś w sercu. Myślała, że to pomoże.
                -Tak. To na pewno ja.
                -Przejdziemy do wspomnień z następnego roku?
                -W czwartej klasie nic nie było ciekawego. Był tutaj Turniej Trójmagiczny… nie warte teraz do opowiadania.
                -Coś mi z tym świta…
                Uśmiechnęła się lekko.
                -A piąty rok?
                -Byłeś wtedy w Brygadzie Inkwizycyjnej. Odejmowałeś przez błahe powody punkty, ale w szczególności Gryffindorowi… A najwięcej to przez moje pochodzenie. Przez mój status krwi. Pod koniec roku szkolnego, śmierciożercy… czyli zwolennicy Voldemorta… chyba o nim słyszałeś. – Pokiwał głową. – zaatakowali w Ministerstwie całą Gwardię Dumbledore’a. Było to tajna grupa, która przeciwstawiała się Dolores Umbridge. Była po prostu wstrętna. Twój ojciec – na te słowo, Draco skrzywił się w grymasie – został zesłany do Azkabanu.
                -Co było w szóstym roku?
                -Wiesz co? Opowiem ci to jutro. Jest już zachód słońca…
                -…który pięknie wygląda w tej scenerii – dodał Draco.
                Uśmiechnęła się lekko.
                -Racja. Chodźmy już. Jutro będziemy kontynuowali.
~*~
                Noc.
                Hermiona gwałtownie przeniosła się z pozycji leżącej na siedzącą. Oddychała głęboko. Miała straszny sen. Te słowa, kiedy się dowiedziała, iż Draconowi nic sobie nie przypomina z tego, co było pomiędzy nimi. Te wszystkie sceny, akcje, awantury, wyzwiska… nic.
                Ukryła twarz w dłoniach.
                Po chwili spojrzała na bok.
                Pusto.
                Draco gdzieś zniknął. Szatynka przerażona, rozglądnęła się po pomieszczeniu, szeptają imię ukochanego. Zauważyła lekko uchylone drzwi, przez które wychodziło się na balkon. Wstała. Mając założoną koszulę nocą, sięgającą jej do połowy ud, wyszła po cichu na balkon.
                Był tam.
                Patrzył daleko nad sobą. Prosto w gwiazdy. Podeszła do niego. Nie wiedziała, czy zauważył jej obecność. Spojrzała w górę. Niebo było całe rozświetlone świecącymi, małymi ciałami niebieskimi.
                -Co myślisz, kiedy patrzysz w te gwiazdy? – spytał niespodziewanie.
                Chciała mu powiedzieć to, że chciałaby cofnąć czas. To, że chciałaby, by Draco sobie wszystko przypomniał. To, że jedyną osobą, która daje jej iskierkę nadziei jest mała Kaja Fione Malfoy.
                -By się to wszystko udało – odpowiedziała. – A ty?
                -Bym nigdy nie stracił osób, na których mi zależy oraz na którym zależy na mnie.

                -Nigdy się to nie stanie. Oni będą zawsze blisko ciebie – szepnęła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Macie tutaj 6 rozdział o długości prawie 5 stron w Wordzie ;D
Powstał on głównie na lekcji historii xD .
Jednak znalazłam powód, by być na tych zajęciach XD . 
Wtedy przychodzi mi wena XD .
Chciałabym dać dedykację dla... To$ki.
Nie będę wyjaśniała dlaczego. Po prostu tak postanowiłam i tak pozostawię.
A wczoraj z nudów zrobiłam filmik Harrmione ;D . 
Ale nie, że są razem, miłość itd. Po prostu nawiązanie ich ciepłych relacji, ich przyjaźni <3
Macie go >tutaj< .
Pozdrawiam!
Kaja.
Za błędy przepraszam, ale teraz tak na szybko, gdyż muszę dalej sprzątać XD .


5 komentarzy:

  1. Genialne. Trochę smutno, że Draco nie przypomina sobie nic związanego z Hermioną, ale kiedyś przypomni sobie... Prawda? Piękny rozdział jak zawsze. Ta secena z kamyczkami. Gwiazdy. Idealny.
    Dużo weny. Czekam na rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie Hermiona opowiada. I ta akcja z trzeciego roku ;) Draco, przepraszam. A później walnęła go w nos. Pamiętasz coś?? Bolało. Uśmiałam się serdecznie. Taki pozytywny, ale jednocześnie negatywny rozdział. Bo jak to jest. Pamięta wszystko, tylko nie Mionę ;( no ale pewnie masz jakiś spektakularny pomysł i wtedy sobie przypomni ;) czekam na nexta i pozdrawiam
    ~Olciak ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny. Zresztą jak wszystkie inne :D Mam nadzieję, że Draco coś sobie przypomni<3 ~Majka

    OdpowiedzUsuń
  4. No kochana przepraszam Cie za moja jakby to powiedzieć dlugą nieobecnosc, niestety ten weekend byl jednym wielkim chaosem i nieszczescia. A bylo nim usuniecie sie Twojego bloga nie wiem z jakich powodow, co narobilo mi stracha, bo Twoj blog mam zapisany tylko na telefonie. Jednak dzieki historii znalazlam Twoja strone. :D a tak poza tym, kiedy to nieszczescie mialo czas, ja przez calutki weekend od rana do wieczora bylam niedostepna, poniewaz bylam i jestem wolontariuszem WOSP, a co za tym idzie, pracowalam w moim malym miescie nad organizacja tej akcji.
    Co do rozdzialu dluugi i znakomity. Nareszcie sie powoli uklada..;* juz biore sie za czytanie rozdzialu 7 i miniaturki. Pozdrawiam Cie goraco. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział naprawdę świetny :) Tylko szkoda że te wydarzenia co opowiada o nich Hermiona, nic nie pomagają :( No zabieram się za kolejny rozdział ;)
    Aga W ;)

    OdpowiedzUsuń

Pamiętasz tę zasadę? Czytasz=Komentujesz ?
Żyjcie proszę tą zasadą :) Każdy komentarz motywuje.
Jeżeli nie chcecie z swojego konta, to piszcie anonimem.
Bardzo bym się ucieszyła, gdyby czytelnicy pozostawiali po sobie ślad w postaci komentarza :*

~~Kaja Malfoy