Draco
usiadł obok swojej małżonki z uśmiechem. Szatynka przytuliła się do jego boku.
Mogli spędzić razem czas na osobności. Mogli odpocząć. Mogli się oderwać od
ostatnich wydarzeń, między innymi śmierć i poświęcenie Kai. Codziennie chodzili
na cmentarz nad jej grób i za każdym razem pojawiały się nowe listy w nowo postawionych
kwiatach. Każdy ją zapamiętał dzięki filmowi „Just A Dream” gdzie grała jako
Jessica Collins.
–
Brakuje mi jej… – szepnęła cicho Hermiona, kiedy już parę minut byli w
powietrzu.
Blondyn
pocałował ją czule w skroń.
– Mi
też… Ale zrobiła to w dobrej intencji. Oddała życie, by podarować serce
Stephanowi i duszę Stephanie.
–
Podziwiam ją… Mimo że nie żyje… Ale że się odważyła na takie coś…
– Bo go
kochała, a słyszała wiele naszych kłótni, gdzie prawie zawsze zahaczaliśmy
temat Stephanie.
Uśmiechnęła
się szczerze. Mimo wszystko Draco ją wspierał. Nawet po kłótni, która
wyniknęła, iż Kaja była owocem gwałtu, i że reżyser „Just A Dream” był jej
biologicznym ojcem. Jednak silne uczycie, może przezwyciężyć wszystko.
Nagle
samolot zaczął telepać. Wszyscy pasażerowie zaczęli się rozglądać, gdyż zaczęli
się poważnie niepokoić. Hermiona podniosła się z siedzenia, gdy niespodziewanie
samolot zaczął spadać gwałtownie w dół. Opadła na kolana mężczyzny, a ten
szybko ją objął.
– Draco…
– Ćśś… –
Przytulił ją mocniej, otulając jej ciało swoimi ramionami, jakby chciał ją
uchronić. – Kocham Cię Hermiono Lily Malfoy – szepnął.
–
Kocham Cię Draconie Lucjuszu Malfoy – odszepnęła i pocałowała go delikatnie.
Po
zaledwie dwóch sekundach, lotny transport uderzył w ziemię, powodując ogromne
zniszczenia maszyny.
~*~
Stephanie
nie miała pojęcia o co może chodzić. Jednak podejrzewała, że skoro wypadek
samolotowy, to może mieć związek z rodzicami. Mógł to właściwie być każdy inny
samolot, ale dlaczego by dzwonili akurat do Jean? To mogło tylko i wyłącznie
dotyczyć Dracona i Hermiony.
Pani Zabini jeszcze jakiś czas
rozmawiała przez telefon przyciszonym tonem. Blondynka patrzyła na nią
przerażona.
– Kto
zginął w wypadku samolotowym? – spytała ostrożnie, kiedy siostra odłożyła
telefon.
– A
nikt taki…
– Jean,
kto? – dociekała.
– A nie
znasz… Idź do pokoju, już późno.
– Jest
czwarta po południu.
–
Stephanie proszę… Idź do pokoju.
– Ale…
– DO
POKOJU! – wrzasnęła.
Malfoyówna
patrzyła na nią. Zaczęła jej się powoli bać. Pobiegła szybko do pokoju i
zamknęła się w nim. Przecież ona tylko
chciała się dowiedzieć, o kogo dokładnie chodzi. Chciała… Chciała po prostu
mieć pewność, czy chodzi o rodziców, czy o kogoś innego. Bała się.
Jean
natomiast zaczęła wędrować po kuchni. Chwyciła się za włosy i dusiła w sobie
łzy. To, co usłyszała, spowodował u niej szok. Nie mogła uwierzyć jak to
możliwe, że… że jej rodzice – Draco i Hermiona – nie żyją… Właściwie… To nie
znaleźli jeszcze owego samolotu, więc może jest szansa, że żyją…
~*~
–
Wróciłem! – zawołał Alexander Zabini, kiedy wszedł do domu. Zdziwił się, kiedy
nie ujrzał swojej żony, która zawsze podbiegała i mocno go przytulała, jak
tylko wracał z pracy, z Biura Aurorów. – Jean? – Powędrował do kuchni, słysząc
jakieś ciche głosy.
Szatynka
siedziała skulona pod meblami kuchennymi, trzymając się mocno za włosy i
zaciskając powieki. Podszedł do niej szybko i przyklęknął obok niej.
–
Skarbie, co się stało? – szepnął.
Szarooka
potrząsnęła energicznie głową.
– Jen…
– Mama
i tata… Wypadek samolotowy... – szepnęła roztrzęsiona.
Przytulił
ją mocno do swojej piersi. Wtuliła się w niego ufnie i wybuchła płaczem. Alexan
nic nie mówił. Po prostu milczał. Przytulił ją mocniej do siebie. Czuł się
teraz za nią bardziej odpowiedzialny. Nie mógł pozwolić, by ponownie zaczęła
się ciąć, jak to robiła, kiedy była na piątym roku nauki w Hogwarcie.
Nie
mieli pojęcia, że Stephanie ich obserwowała zza framugi drzwi i usłyszała
wszystkie cztery zdania.
„Mama i
tata” „Wypadek samolotowy”…
Już
wiedziała o co chodzi.
Wybiegła
szybko z domu, trzaskając za sobą drzwiami i pobiegła do lasu. Musiała gdzieś
wyżyć swoją złość na samą siebie. To ona namówiła ich do wyjazdu na urlop. To
ona załatwiła im noclegi, atrakcje. A teraz coś się stało ze samolotem i
zginęli…
– Nie
jestem jak Kaja… Kaja uratowała Stephena i mnie… A ja uśmierciłam mamę i tatę… –
szepnęła opierając się o pień drzewa. Zbladła energicznie. Nie chciała nikomu
zrobić krzywdy. Chciała tylko, by rodzice się odprężyli od tych wszystkich
nieszczęść.
Zaczęła
powoli osuwać się po pniu w dół, a w jej oczach pojawiły się mroczki.
–
Stephanie… – Ktoś ją zaczął potrząsać za ramiona. – Stephanie słyszysz mnie? –
Poklepywał jej policzki.
–
Tato?... – spytała ledwie przytomnie.
Alexan
pokręcił głową.
Blondynka
po chwili opada na ziemię, jednak szatyn szybko ją złapał i wziął na ręce. Zaniósł
ją do domu i położył na jej łóżku. Okrył ją kołdrą dokładnie. Nie wiedział, co
by było, gdyby nie usłyszał trzaśnięcia frontowym drzwi i nie pobiegł za nią.
Postanowił zadzwonić do Stephena. Jak postanowił, tak też zrobił.
~*~
Otworzył
oczy. Na początku jego wzrok był zamazany, jednakże zaczął się powoli
wyostrzać. Rozejrzał się. Spostrzegł płonący samolot. Od razu sobie
przypomniał, co się wydarzyło. Poszukał szybko wzrokiem Hermiony. Leżała parę
metrów od niego, nieprzytomna. Podniósł się szybko z nieukrywanym bólem.
– Miona…
– szepnął.
Opadł
na kolana tuż przy niej. Ujął jej policzki w swoich dłoniach. Zaczął
poklepywać.
–
Hermiono… Błagam, otwórz oczy.
Jednak
ona go nie słyszała. Była cała blada jak kreda. Jednak znak, że jej ciało było
jeszcze trochę ciepłe, wiedział, iż żyje. Zerknął na płonącą maszynę. Usłyszał charakterystyczne
dźwięki. Spojrzał energicznie na swoją ukochaną i wziął ją na swoje ręce,
podnosząc się. Zaczął biec, utykając, w nieznaną sobie stronę. Musiał jak
najszybciej oddalić się od samolotu, gdyż w każdej chwili może wybuchnąć.
Znalazł jezioro, a przy wodzie była jakaś jaskinia. Poszedł tam szybko i się z
nią ukrył.
W
ostatniej chwili. Rozległa się eksplozja. Kamienie w suficie jaskini zaczęły
opadać w dół. Osłonił swoim ciałem jej ciało. Oberwał w plecy ciężkim
kamieniem. Zacisnął zęby z bólu. Udało mu się go odepchnąć ze swojego korpusu.
Nie zważał na ból. Bał się o Hermionę. Musiał użyć ostatek sił, by mógł się z
nią deportować. Tylko gdzie? Gdzie Malfoyówna otrzyma odpowiednią i szybką
pomoc? Nie chciał też ciągnąć ją do Munga. Ścisnął mocno jej dłoń i
teleportował się do domu Alexandra i Jean Zabinich.
----------------------------------
Zmiana planów [w pewnym sensie] xD
Właśnie jest 04:13 godzina dzień 18-01-2015r. a ja siedzę przy rozdziale. Pewna sytuacja nakłoniła mnie do napisania czegoś i oto jest: nowy rozdział.
Akcja w samolocie została zmieniona tuż pod koniec pisania tego fragmentu, gdyż coś mnie nakłoniło do posłuchania piosenki "Wróć tatusiu". Dlatego zrodził się nowy pomysł.
Teraz myślę:
Bo 29 stycznia stuknie mi 16-stka, i zależy czy wstawię rozdział, czy miniaturkę "Taniec Uczuć" [będzie w formie miniaturki, prędzej czy później]. Jednak skłaniam się bardziej do rozdziału drugiego, bądź nawet trzeciego. Zobaczymy jak to z weną. Bo jeszcze muszę wykombinować rozdział na ten dzień na RS ["Rodzina Snape"]. Dlatego się zobaczy :P
Cóż... Jakoś humorku nie mam, dlatego ten rozdział nie ma humoru... Jakoś nie umiałam wprowadzić, jednakże... sądzę, że ta część może będzie taka... Poważniejsza. Zobaczy się ^^ .
Pozdrawiam,
Kaja.
PS: W końcu ferie <3
Pomysł genialny.. <3 nie mam zielonego (jak to u mnie bywa xd) pojęcia co się z nimi wszystkimi wydarzy, no i nadal nie wiem co jest Steph! Chce wyjaśnień. :D mam nadzieję, że niedługo je otrzymam! Weny weny, weny! :* pozdrawiam! ;) Zielonoo;*
OdpowiedzUsuńBoski rozdział :D Jejku jak fajnie że zmieniłaś plany co do Hermiony i Draco ;) I że oni żyją :P No to teraz czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny :)
Pozdrawiam Aga W :*