Alexander kiedy usłyszał dzwonek do drzwi, odłożył
kubek herbaty i przerwał rozmowę z Jean. Wstał z miejsca i poszedł do
przedpokoju. Poprawi swoją koszulę i otworzył.
– Tato? Na brodę Merlina… Wchodź szybko.
Draco wszedł do środka, niosąc na rękach ciągle
nieprzytomną Hermionę. Ledwie się trzymał na nogach, gdyż ostatnie siły
przeznaczył na teleportację do domu córki i zięcia.
– O Merlinie… – szepnęła Jen, kiedy spostrzegła rannych
rodziców.
Szatyn wziął swoją teściową na ręce i położył ją na
kanapie w salonie, zaś pani domu, trzymając tatę w pasie, poprowadziła go na
fotel i posadziła.
– Dzwonili do mnie, że zginęliście w wypadku samolotowym…
– szepnęła dziewczyna, szybko ich okrywając. – Co się stało?
– Jean ja nie wiem… Nagle samolot zaczął spadać w dół
i… Błagam zajmijcie się matką, mi nic nie będzie… – szepnął mężczyzna
zrozpaczonym głosem.
– Trzeba zadzwonić do Munga. – Alexan sięgał już po
telefon.
– Nie! – zawołał Malfoy. – Żadnych szpitali! Nie ufam
lekarzom od momentu, kiedy pomylili wyniki badań i wcisnęli nam kit, że Kaja
miała białaczkę!
– Zrobię co w mojej mocy, miałem kurs, który powinien
pomóc… – oznajmił Zabini i zaczął wymachiwać delikatnie różdżką nad ciałem
Hermiony. Wkładał w to wiele wysiłku, jednakże wiedział, iż teraz on walczy o
jej życie.
Po jakimś czasie upuścił bezradnie różdżkę. Spuścił
wzrok.
– Alexan?... – szepnęła małżonka.
– Przykro mi… Robiłem co mogłem. – Po jego policzku
popłynęła łza.
– Nie, nie, nie, nie! – zawołał Dracon i przytulił
mocno korpus swojej żony.
Od razu przed oczami pojawił się moment z rocznego
snu, kiedy widział, gdy Miona padła martwa przez trafienie Avadą Kedavrą z
różdżki Cormaca McLaggena. Nie wytrzymał. Wypuścił łzy na wolność, chowając
twarz w jej piersi i chowając ją w swoich ramionach. Usłyszał cichy szloch
Jean, którą mocno do siebie przytulał szatyn.
– Tata! – zawołała Stephanie i podbiegła do niego i
mocno przytuliła. Dopiero po chwili spostrzegła pobladłe ciało swojej
rodzicielki. – Mamo? – szepnęła, delikatnie nią potrząsając. – Mamo… MAMO! –
wrzasnęła, potrząsając ją bardziej.
– Stephanie… – odezwała się drżącym głosem Jen.
– Nie! Nie mama! Nie ona! – krzyknęła ze łzami w
oczach. Nie wytrzymała i wybiegła z domu.
– Steph! – Kobieta chciała już za nią pobiec,
jednakże współmałżonek ją zatrzymał.
– Daj jej trochę samotności… Potrzebuje tego…
~*~
Stephan patrzył przez okno, stojąc w kuchni, oparty
ramieniem o ścianę. Czuł, że coś się stało. Coś związanego z Stephanie. Czuł
to. Mieli między sobą jakąś więź, której nie mógł wytłumaczyć. Znał ją tak
krótko a miał wrażenie, jakby się znali dłużej. Jakby to właśnie ona grała
Jessicę Collins w „Just A Dream”…
Poczuł kobiecą dłoń na swoim ramieniu.
– W porządku? – spytała zmartwiona.
– Mamo… Coś się dzieje…
Julietta zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc swojego
syna.
– Stephan idź się może połóż. Musisz odpocząć. Nie
doszedłeś jeszcze do końca po przeszczepie serca i…
– Właśnie dzięki temu sercowi wiem, iż coś się
przytrafiło osobie, która ma w sobie duszę Kai… Mojej Kai…
– Chodzi ci o tą Stephanie Malfoy?
– Tak, właśnie o nią.
– Jeśli coś się stało, to leć do niej. By nie zrobiła
żadnego głupstwa, tak jak jej siostra…
Spojrzał na nią energicznie.
– Czy chcesz przez to powiedzieć, że poświęcenie Kai
to głupstwo?!
– Nikt normalny się nie zabija umyślnie. Nikt o
zdrowych zmysłach nie popełnia samobójstwa.
– Ona była jak najbardziej normalna.
– Najwidoczniej nie była. Normalnie to by siedziała
obok ciebie, znalazłby się inny dawca i…
– Nie znalazł się wtedy! Nie mogłem dłużej czekać,
zapomniałaś, że byłem w śpiączce?
– Nie, nie zapomniałam. Ale znalazłby się spokojnie i
byś ją miał obok siebie i…
– GDYBY NIE ONA, MOGŁEM JUŻ NIE ŻYĆ! GDYBY NIE ONA,
NIE STAŁBYM TUTAJ! GDYBY NIE ONA, NIE OCALIŁABY TYLKO MNIE, ALE I TEŻ SWOJĄ
SIOSTRĘ! TERAZ MAM JEJ SERCE. MAM JĄ W SOBIE! KAJA NIE JEST GŁUPIA, ZROBIŁA TO,
CO ZAMIERZAŁA, RATUJĄC NIE TYLKO JEDNO ISTNIENIE! ZACHOWAŁA OBIETNICĘ, JAKĄ
ZŁOŻYŁA MI W SZPITALU, NIM SIĘ OBUDZIŁEM Z TEJ CHOLERNEJ ŚPIĄCZKI! – wybuchnął
wściekły. Wyszedł z domu, trzaskając za sobą drzwi z hukiem.
Nie umiał już nad sobą panować. Był zbyt
przewrażliwiony na temat zmarłej panny Malfoy. A w szczególności jeśli chodzi o
owy umyślny i zaplanowany wypadek. Wiedział, że zrobiła to dla niego. By móc go ocalić i umożliwić dalsze jego
życie. Bardzo ją kochał. I był pewny, że gdyby to ona była w jego sytuacji, to
zrobiłby to samo, co ona jemu.
No... Kolejne coś ;) Pisane dość długo, niż zwykle, bo tylko korzystałam z jednej ręki xD
No... Następny rozdział, jeśli wena dopisze, to we czwartek z okazji moich 16-stych urodzin tak około godziny 18 ;)
Pozdrawiam i weny!
Kaja.
W tym rozdziale jet tyle emocji, że to niesamowite ile w tak krótkim czasie może się wydarzyć w naszym sercu. Ciągłe zmartwienia no i śmierć Hermiony.. może ożyje? Głupie pytanie. Każdy kiedyś w końcu musi umrzeć. Ale tyle cierpienia? Niestety. Trzeba się z tym pogodzić. Życie nie jest bajką.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać jak potoczą się losy naszych bohaterów. :D mam nadzieję, że mimo wzlotów i upadków wszystko kiedyś skończy się happy endem. Pozdrawiam! Zielonoo;*
Kurcze Hermiona umarła, szkoda :( Dobrze chociaż że Draco przeżył ;) Mam nadzieję że Stephanie nic nie zrobi ;( Ta matka Stephana to jakaś dziwna jest. Przecież Kaja to dla jej syna zrobiła, a ona co. Ech..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aga W ;*
No i co ja mam Ci pisać... przecież wiesz że uwielbiam Twoje opowiadania. Tyle emocji naraz... miłość, strach, rozpacz, złość. Podziwiam, po prostu podziwiam.
OdpowiedzUsuńKaja
No i co ja mam Ci pisać... przecież wiesz że uwielbiam Twoje opowiadania. Tyle emocji naraz... miłość, strach, rozpacz, złość. Podziwiam, po prostu podziwiam.
OdpowiedzUsuńKaja