piątek, 13 lutego 2015

6 ~~ Zdecyduj w końcu!

            Dwa tygodnie później, kalendarz wskazywał, iż nastał 1 września 2030 roku. Odjazd. Hogwart. Trzeci rok nauki Stephanie w tym magicznym świecie. Mogła być bliżej ze Stephanem, który zaś miał rozpocząć czwarty rok. Będzie go miała na co dzień. To był w zasadzie jej pierwszy rok, jednakże dzięki duszy Kai miała wiedzę, którą się nabywa wciągu dwóch pierwszych lat.
            Cieszyła się z tego wyjazdu. Jednak nie całkiem. Strasznie brakowało jej mamy. Patrząc na swoje lustrzane odbicie nie widziała radosnej, uśmiechniętej dziewczyny. Widziała trzynastolatkę o czekoladowych oczach i blond włosach, sięgających jej do pasa, ubrana w czarne spodnie z kompletem czarnej bluzki z krótkim rękawkiem i owiniętym w szyi czarnym szalem. Sama już nie wiedziała, co zrobić ze swoimi włosami. Spiąć je w wysoki kucyk, zapleść w grubego warkocz, który by przerzuciła z przodu na przód, czy po prostu zostawić je rozpuszczone.
            Jak zrobiłaby Kaja? Kiedy Harry dwa tygodnie temu powiedział jej, że była przez chwilę jej dawczynią duszy, miała coraz większy mętlik w głowie. Jak to w ogóle możliwe? Może właśnie te przemiany są odpowiedzią na pytanie: Dlaczego ze Stephanem jest tak bardzo blisko? Może właśnie to nie Stephanie jest z nim tak zżyta, tylko jej siostra, która grała razem z nim w „Just A Dream”? To mogło być bardzo prawdopodobne. W końcu byli w sobie zakochani. Zmarła panna Malfoy zbyt mocno go kochała, by pozwolić mu umrzeć z powodu braku dawcy serca. To się nazywa prawdziwa miłość… prawda?
            Spojrzała na swój nadgarstek na którym miała w formie zegarka swoją komórkę. Dotknęła szybkę i wpisała kod. Na ekranie pojawiło się zdjęcie jej z Stephanem. Tylko czy na pewno to była ona, a nie Kaja? Miała taką nadzieję.
            Nadusiła na ikonkę ze zdjęciem chłopaka. Czekała, aż odbierze. Kiedy zamilkł dźwięk łączenia, z ekranu wystrzeliły świetlne promienie. Na świecącym prostokącie, który był w wielkości monitora komputerowego, ujawnił się Cant. Najwidoczniej czegoś szybko szukał, gdyż spostrzegła porozwalane rzeczy w jego pokoju. Zwrócił wzrok na ekran, który i jemu się pokazał.
            – Włos ci stoi – odezwała się z chichotem. – Całkiem z przodu.
            Pogładził je od razu z cichym śmiechem.
            – A ty to w ogóle nie masz ogarniętej fryzury.
            – Wiem… – westchnęła.
            – Hej, coś nie tak? – zapytał, patrząc na nią uważnie.
            – Nic takiego, Stephan…
            – Przecież widzę, że coś cię gnębi Stephanie…
            – Nie przejmuj się tym. To naprawdę nic takiego…
            – Na pewno?
            Milczała. Pokręciła po chwili głową.
            – Możesz mi się zwierzyć.
            – Stephan… Ja… Nie wiem jak zacząć… To trochę skom…
            – Kochana wybacz, ale muszę kończyć. Opowiesz mi w pociągu. – Rozłączył się.
            Ekran z promieniami zniknął. Patrzyła na swój nadgarstek. Powiedział „kochana”… Ale mówił on do Stephanie czy… do Kai.
~*~
            – Tata pojedzie z nami do King’s Cross? – spytała niepewnie.
            – Tak, pojedziemy w trójkę skarbie – odpowiedziała Jean, poprawiając sweterek siostry. – Harry też chciał, jednakże praca mu to uniemożliwia.
            Pokiwała lekko głową. Miała nadzieję, że Draco puści ją bez problemu do pociągu. Jednak bała się go zostawiać bez swojej opieki. Bała się, że coś sobie zrobi. Postanowiła go o coś poprosić. Nie mogła o tym zapomnieć. Ostatnia szansa będzie tuż przed odjazdem, nim ostatecznie wsiądzie do pociągu i wyjedzie do kompletnie innego świata. Do tego, do którego należała.
~*~
            Znalazła w końcu wolny przedział. Zostawiła wejście otwarte. Dała torbę na siedzeniu tuż przy oknie i usiadła. Wypatrywała w tłumie ludzi swoją siostrę i swojego tatę. Spostrzegła ich. Widząc Dracona ubrany cały na czarno… On nawet chciał przed pogrzebem Hermiony przefarbować swoje włosy na czarno! Nawet nie chciał, by jego oczy były w jasnej barwie. Zbyt bardzo był przywiązany z kobietą jego życia. Na szczęście Harry przemówił mu do rozsądku.
            Kiedy poczuła charakterystyczne drgnięcie pociągu, podniosła się z siedzenia i podeszła bliżej okna, które otworzyła i się z nich wychyliła. Wyciągnęła rękę i machała im. Zobaczy ich dopiero w święta Bożego Narodzenia w grudniu…
            Usłyszała, jak drzwi się zamknęły. Nie odwracała się. Poczuła woń jego perfum. Wiedziała, że to Cant. Nie było innej możliwości. Stanął obok niej. Również się wychylił i pomachał swojej matce. Po chwili zniknęli za zakrętem. Stephanie zobaczy rodzinę dopiero za trzy miesiące… Trzy długie miesiące dalekiej i pierwszej rozłąki.
~*~
            – Co się w końcu dzieje? Wybacz, że urwałem połączenie, ale mama mnie wołała – westchnął ciężko. – Znów się z nią pokłóciłem. Jest coraz gorzej. A muszę z nią jeszcze wytrzymywać parę lat. Byle do osiemnastki i od razu się od niej wyprowadzę.
            – Ty się lepiej ciesz, że masz matkę przy życiu – mruknęła.
            – To cię gnębi? Że twoja mama odeszła do tego innego życia?
            – Nie, mimo że to boli, jednak coś mnie boli bardziej niż utrata rodzicielki…
            – Co takiego?
            Powiedzieć mu? Nie miała pojęcia. Bała się jego reakcji. Bała się, że ją wyśmieje. Bała się, że on po prostu wyjdzie z przedziału i zostawi ją samą.
            – Bo… Stephan… Ja… Coś do ciebie czuję… – szepnęła i uniosła na niego swój wzrok. – Kocham cię.
            Uśmiechnął się.
            – Ja ciebie też kocham – odszepnął z szerszym uśmiechem.
            – Naprawdę? – Jej kąciki warg się uniosły.
            – Naprawdę, Kaja – przybliżył się do niej, z zamiarem pocałowania jej.
            Jednak ona szybko wstała. Nie mogła w to uwierzyć. Powiedział do niej „Kaja”… On wyznał swoje uczucie nie Stephanie, tylko Kai…
            – Co jest?
            – Zdecyduj w końcu! – zawołała.
            Zmarszczył brwi.
            – Nie rozumiem…
            – Wyznałam ci właśnie miłość, a Ty… Ja nie jestem Kają do jasnej cholery!
            – Ale…

            – Dalej nie rozumiesz?! Kocham cię! Ja, Stephanie Liliann Malfoy! Zrozum! – Zgarnęła energicznym ruchem swoją torbę. – Nie jestem Kają, nigdy nią nie byłam i nigdy nią nie będę! – Wyszła z przedziału, zostawiając go samego.
~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdzialik powierzam w Wasze ręce :3 
Przypominam o mojej poradni!
Kaja.

2 komentarze:

  1. O wow. :D szokujące wydarzenia. :* szczególnie mówię o tym ostatnim. Rzeczywiście tu jest problem wysokiej wagi.. bo to jednak miłość, ale właśnie. Dobre pytanie: do kogo? :D mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się już niedługo :D i tak wgl fajny pomysł z tą komórką na rękę xd pozdrawiam. Zieleninka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział naprawdę świetny ;) Ciekawe co powie jej Cant? ;) Dobrze że Draco się nie pomalował na czarno ;)
    No czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam Aga W ;*

    OdpowiedzUsuń

Pamiętasz tę zasadę? Czytasz=Komentujesz ?
Żyjcie proszę tą zasadą :) Każdy komentarz motywuje.
Jeżeli nie chcecie z swojego konta, to piszcie anonimem.
Bardzo bym się ucieszyła, gdyby czytelnicy pozostawiali po sobie ślad w postaci komentarza :*

~~Kaja Malfoy