poniedziałek, 6 kwietnia 2015

11 ~~ Weasley, co ty robisz?!

                Odkryli jakąś jaskinię. Rozejrzeli się uważnie.
                – Jest to aby bezpieczne? – odezwała się Sophie.
                – Powinno – odparował Draco i wszedł do środka, a reszta podążyła w jego ślady.
                Wnętrze jaskini nagle się rozświetliło. Zostali otoczeni ogromnymi lustrami.
                – Bardzo zadbany salon piękności – stwierdził Blaise.
                Malfoy podszedł do lustra i widział swoje odbicie, kiedy niespodziewanie zamiast jego, lustro ukazało…
                – Miona… - szepnął.
                Uśmiechnęła się do niego, wyciągając ku niemu swoją drobną dłoń. Świerzbiła mu ręka, by dotknąć jej… Spleść ich palce, jak to było za czasów, gdy ona jeszcze żyła… Nie, ona musi być prawdziwa. Ona jest po drugiej stronie tafli lustra. Wyciągała bardziej ochoczo dłoń.
                Uniósł delikatnie rękę, by móc połączyć swoje opuszki palców z jej. Spojrzał w jej oczy, jednakże były puste… Od razu się zorientował…
                Trzecie zadanie.
                Cofnął energicznie kończynę. Odbicie Hermiony zniknęło, rozpływając się. Rozejrzał się szybko. Ginny była blisko jednego z luster, na którym był Harry.
                – Ginny, nie! – zawołał szybko blondyn.
                Jednakże było za późno. Rudowłosa dotknęła palce zjawy Harry’ego i zniknęła w czarnej mgiełce tak samo jak Luna.
                – GINNY! – wrzasnął. – Nie dotykajcie tych luster! To trzecie zadanie! – zawołał w kierunku reszty ekipy, która energicznie się odsunęła od zwabiających przedmiotów. – Straciliśmy Rudą… - szepnął.
~*~
                – Pięknie, jak się teraz wydostaniemy? Wejście jaskini zniknęło – jęknął Seamus.
                – Siedź w końcu cicho, Finnigan! – warknął Dracon, chodząc w tę i w tamtą.
                – Nie pozwalaj sobie, Malfoy – syknęła Cho.
                – Obydwoje bądźcie cicho! – Blaise powoli także tracił cierpliwość do tego dwojga. – To już Sophie siedzi cicho, a z niej największa gaduła.
                – Ej, nie prawda! – zaprotestowała blondynka.
                Ron wstał z niewielkiej skały i podszedł do jednego z luster. Ujrzał Sophie, jednakże wiedział, że ona stoi za nim. Sięgnął po kamień.
                – Weasley, co ty robisz?! – zawołał szarooki.
                – Uwalniam nas stąd – odparł, jakby to było oczywiste i rzucił nim w lustro, które roztrzaskało się na drobne kawałeczki. W miejscu, gdzie dopiero był zniszczony przedmiot, pojawiły się jakby drzwi balkonowe. – Teraz wychodzimy. – Wyszedł.
                Spojrzeli po sobie zdziwieni i po chwili również wyszli wyjściem, które teoretycznie stworzył Ronald Weasley.
                – To idziemy dalej – podsumował rudowłosy i ruszyli dalej.
~*~
                – Co to za drzwi? – odezwała się Cho.
                Przed nimi znajdowały się dwa identyczne drzwi. Nie różniły się niczym. Miały wyrzeźbione jakieś wzory, a klamki były takie, jakie można spotkać w drzwiach frontowych jakiegoś pałacu.
                Seamus podszedł do lewych i otworzył. Po drugiej stronie szalała burza, chmury strzelały niemalże oślepiające błyskawice, a mocny i energiczny wiatr targał drzewami. Zamknął je energicznie.
                – To na pewno nie te drzwi – odparła brunetka.
                Rozejrzała się i otworzyła drzwi po prawej. Tam zaś panowała słoneczna pogoda. Po lewej stronie był wysoki mur, obrośnięty pnączami, z których kwitły kwiaty wiśni. Było można usłyszeć radosne ćwierkanie ptaków.
                – To jest odpowiednia droga – podsumowała była Krukonka.
                – Seamus, Cho… Nie sądzę, że te prawe są odpowiednie – odezwała się blondynka.
                – Ja wiem lepiej, Weasley – sarknęła do Sophie, mierząc ją wzrokiem i przeszła przez drzwi. Nic się nie wydarzyło. – Widzicie? Chodźcie.
                Szatyn od razu poszedł za nią, jednakże Draco, Blaise, Sophie i Ron nie ruszyli się z miejsca.
                – No chodźcie – nalegał Seamus.
                – Nie. Nie wydaje wam się to zbyt łatwe? – spytał Zabini.
                Kobieta ujęła dłoń swojego partnera i powiedziała: – To gnijcie tutaj. My znamy odpowiednią dro… - Urwała, ponieważ ona i Finnigan zniknęli w czarnej mgle.
                – Co to miało być?! – zawołał czarnoskóry.
                – To było czwarte zadanie – odparł jego przyjaciel. – Czyli musimy iść tymi po lewej. W sumie, to nawet pomysłowe. – Otworzył i przeszedł przez nie, a pogoda od razu się uspokoiła i stała się pogodna.
                Przyjaciele weszli za nim.
                – Dlaczego pomysłowe? – spytał rudy.
                – Po lewej stronie jest serce. A to są lewe drzwi. Logiczne – odparł Draco, idąc dalej.
~*~
                – Ej, zatrzymajmy się… Głodny jestem – odezwał się Ron, widząc niedaleko jabłoń.
                – Ron, to jest… - zaczęła Sophie, jednakże jej małżonek nie posłuchał i pobiegł w tamtym kierunku i zerwał jabłko. – RON, NIE! – wrzasnęła i pobiegła za nim.
                Niestety było za późno, gdyż nim zdążyła złapać go za rękaw, ten ugryzł owoc i rozpłynął się w powietrzu.
                Zaczęła energicznie potrząsać głową, kucając i drżąc na całym ciele, połykając swoje własne łzy, nie chcąc ich wypuścić na światło dzienne. W czasie zniknięcie jej męża, w jej sercu pojawiła się jakaś pustka, którą on ją uzupełniał.
                – Sophie… Musimy iść dalej – szepnął Draco, odsuwając się od Blaise’a, który patrzył na nich z dróżki. Blondyn położył dłoń na ramieniu siostry. – Odzyskasz go, rozumiesz?
                Pokiwała głową i się podniosła do pionu. Odwrócili się, by wrócić na ścieżkę, kiedy niespodziewanie spostrzegli, jak Zabini stał przed strachem na wróble, który ma na swojej szyi zawieszone białe perły.
                – Lunie się spodobają – powiedział i dotknął perły, zrywając je z szyi kukły.
                – BLAISE, RZUĆ TO! – wrzasnął Malfoy, jednakże i jego najbliższy przyjaciel rozpuścił się w ciemnej mgiełce, tak jak pozostali.
                Na tej całej drodze zostali tylko oni. Tylko Draco i Sophie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przed nami jeszcze... Jedno zadanie ;) Przyszły rozdział będzie EPILOGIEM piątego tomu! 
PRAWDOPODOBNIE Epilog będzie jeszcze w te ferie wielkanocne. Czyli może jutro! No i ruszymy z szóstym tonem, który chyba będzie tym ostatnim... Przynajmniej ten, co będę publikowała... Chociaż może będą późniejsze.. Zależy. Teraz trzeba się skupić na egzaminach, później na ocenach, no i wolny czas będzie we wakacje, jednak później też nowa szkoła :(
Pozdrawiam,
Kaja.

2 komentarze:

  1. O ja! :* gdzie oni wszyscy poznikali? Dlaczego zostali tylko Draco i Sophie? :D co tu się dzieje! Nie no!! Ten pomysł od samego początku mi się podobał i oczywiscie nadal to podtrzymuje ale gdzie oni są?!!!!!! :P KAJA!!!!!!! Coś ty z nimi zrobiła?! MÓW!!!!! :D ale się nie mogę doczakać dalszej części! O w morde! :D normalnie bym krzyczała, śmiała się i wszystko :D hihihiiih :* pozdrawiam!!!!!!! Zieloooonooooooo;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No po prostu świetny rozdział :) Tylko szkoda że już się kończy ten tom ;) Też jestem ciekawa gdzie wszyscy zniknęli. Mam nadzieję że żyją :) No to fajnie że, szósty tom będzie :)
    Pozdrawiam Aga W :*

    OdpowiedzUsuń

Pamiętasz tę zasadę? Czytasz=Komentujesz ?
Żyjcie proszę tą zasadą :) Każdy komentarz motywuje.
Jeżeli nie chcecie z swojego konta, to piszcie anonimem.
Bardzo bym się ucieszyła, gdyby czytelnicy pozostawiali po sobie ślad w postaci komentarza :*

~~Kaja Malfoy