wtorek, 9 lipca 2013

"Czas goi rany" - Wspomnienia

MINIATURKA 

Wspomnienia z czasów przed szkołą i z pierwszej klasy
 *~~*~~*~~*~~*~~*

Dzieciństwo

  Lekki, latowy wietrzyk przemykał po Londyńskim parku. Dziewczynka o brązowych włosach, oraz czekoladowych oczach siedziała na swoim niebieskim kocyku, który leżał na trawniku. Miała na sobie sukienkę o białym kolorze, sięgającą jej do kolan. W talii miała przywiązaną laurową wstążkę. Miała pięć lat. Nuciła sobie po cichutku różne melodyjki. Na kocu miała położone wcześniej zerwane kwiatki - Fiołki i stokrotki. - Robiła z nich wianek. Dziewczynce tej było na imię Hermiona. Hermiona Jean Granger. Do niej podeszła jakaś starsza kobieta o czarnych włosach, które miała spięte w kucyk. 
  -Hermionko. Chodź. Pójdziemy na Plac Zabaw. - powiedziała kobieta sięgając ręką w stronę Hermiony.
  -Mamusiu. Popatrz. Zrobiłam dla ciebie wianek z twoich ulubionych kwiatków. - zawołała z uśmiechem podając starszej wianek. Wzięła go do ręki, ale założyła go na głowie swojej córeczki mówiąc:
  -Pilnuj lepiej ty. Bardziej pasuje dla ciebie kochana.
  Hermi przytuliła mamę. Jean - matka szatynki - zwinęła kocyk, włożyła do swojej torby, po czym podała swoją lewą rękę córce, która ją złapała. Razem poszły na plac. Dziewczyneczka co jakiś czas podskakiwała radośnie śmiejąc się. Radowała się, że była jaka piękna pogoda. 
  Po kilku minutach dotarły do celu. Hermiona wyrwała się z uścisku matki, aby pobiec na huśtawkę. Lubiła się huśtać, tak jak każde inne dziecko. Jean usiadła na jednej z ławek. Zaczęła rozmowę z jakąś nieznajomą kobietą. Miała ona górną połowę włosów w czarnym kolorze, zaś dolną - blond. Jednak Mionka się tym nie przejmowała. Przecież jej mama jest dojrzałą i odpowiedzialną  osobą. 
  Gdy się znudziła huśtaniem, ruszyła na niewysoką wieżę, gdzie była zjeżdżalnia. Wieża była podzielona na dwie części - na jednej się wchodziło na górę, a na drugiej była zjeżdżalnia. - Obie te części były połączone drewnianym, okrągłym tunelem, przez który trzeba przejść, by móc zjechać. Pełna zapału do zabawy szybko weszła na górę, po czym ruszyła tunelem na drugą część, jednakże... z rozpędu na kogoś wpadła. Z przestraszenia lekko uskoczyła w górę, czego skutkiem było lekkie zderzenie głową w deskę. Złapała się ręką za górę głowy. Powiedziała:
  -Przepraszam... nie chciałam na ciebie wpaść. To nie chcący.
  -Nic nie szkodzi. - odpowiedział.
  Spojrzeli na siebie. Był to chłopak o blond włosach i stalowo-niebieskich oczach. Na twarzy miał lekki uśmiech. 
  -Często tu przychodzisz? - spytał miło.
  -Tak. Niekiedy się zdarzy, że codziennie tutaj przychodzę z mamą. Ty też?
  -Ja rzadko opuszczam dom. Tata nie pozwala, jednak kiedy go nie ma w domu to przychodzę z mamą. Raz tutaj, raz do parku... różnie. Jak masz na imię?
  -Hermiona. Hermiona Granger. A ty? - odpowiedziała z uśmiechem.
  -Dracon. Dracon Malfoy. - stwierdził uśmiechając się ukazując swój szereg białych zębów. Po chwili dodał - Zjedziemy razem na zjeżdżalni?
  -Pewnie. - zawołała, po czym razem ruszyli razem dalej przez tunelik. Brązowooka usiadła pierwsza, a tuż za nią usiadł blondyn, rozsuwając nogi, przez co szatynka siedziała pomiędzy jego nogami. Uśmiechali się.
  -Na trzy. - odezwała się i zaczęli razem odliczać:
  -Raz... dwa... i trzy!
  Zjechali śmiejąc się. Tak robili jeszcze przez pięć razy, po czym razem wrócili do pani Granger, która ciągle jeszcze rozmawiała z nieznaną przez Hermionę kobietą. Chłopak nagle podszedł do tej nieznajomej, po czym usiadł jej na kolanie. Powiedział do Hermi:
  -Hermiona to jest moja mama. 
  Pięciolatka wyciągnęła rękę w stronę matki Malfoya, która także to uczyniła i uścisnęły sobie dłonie. Kobieta ciągle się uśmiechała.
  -Dobrze Narcyzo... - przemówiła Jean. - Musimy już iść. Może kiedyś wpadniesz do nas na herbatę, kawę...
  -To miłe z twojej strony Jean, ale nie wiem czy dałabym radę. Męża nie ma dość długo na jeden dzień, więc muszę pilnować Dracona.
  -To może też przyjść. - stwierdziła z uśmiechem Hermi.
  -Pomyślimy jeszcze o tym. - westchnęła Narcyza z uśmiechem. Pożegnała się z czarnowłosą. Hermiona podała rękę chłopakowi na pożegnanie. Westchnęła:
  -Mów do mnie Miona.
  -A ty możesz mówić do mnie Smoku. Coś czuję, że za niedługo znów się spotkamy.


~~*~~

Pierwsza klasa

  Hermiona wiedziała, że jej życie nie będzie takie jak kiedyś... w tym roku dowiedziała się, że jest czarownicą, oraz że została przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Do tej owej szkoły miała dostać się na stacji King's Cross w Londynie. Jednakże pociąg, którym miałaby odjechać nie jest widziany przez mugoli, bo trzeba przejść przez zaczarowaną barierkę, która znajduje się niędzy peronem 9 a 10. Owy peron miał numer 9 i 3/4 .
  Razem z rodzicami udała się na stację, jednak musiała się z nimi pożegnać przed przejściem na zaczarowany peron, iż mugole nie umieli przejść. Mama i tata mocno ją uścisnęli i pocałowali w czoło.
  -Trzymaj się skarbeńku. - stwierdził pan Granger.
  -Pisz do nas często. Chyba jest tam poczta? - spytała Jean.
  -Poczty nie , ale za to jest Sowiarnia w której jest pełno sów. Czytałam o tym w "Historii Hogwartu". - odpowiedziała. - Na mnie już czas. Pa mamuś. Pa tatuś.
  Ponownie chwyciła za swój wózek, spojrzała w barierkę, wzięła głęboki oddech i z zamkniętymi oczami pobiegła w murek. Poczuła, że gdzieś przechodzi i prawie od razu usłyszała gwar głosów. Byli to inni czarodzieje z seoimi rodzinami. Rozglądnęła się i spostrzegła czerwono-czarny pociąg. Na samym przodzie widniała tabliczka z napisem "Hogwarts-Express". Ruszyła wózkiem do jakiegoś mężczyzny, który coś pisał.
  -Następna osoba proszę! - zawołał owy mężczyzna. Miał czarne krótkie włosy, oraz niebiesko-zielone oczy. Zwrócił się do szatynki:
  -Do którego idziesz roku?
  -E... - trochę się zakłopotała. - Pierwszego.
  -Jak się nazywasz?
  -Hermiona Jean Granger. - odpowiedziała już trochę pewniej.
  -Granger? - spytał zaciekawiony. - Córka Jean i George'a Grangerów?
  Ta jako odpowiedź pokiwała głową na co brunet się uśmiechnął.
  -Jak do nich napiszesz to dodaj proszę, że mają pozdrowienia ode mnie. Moje nazwisko to Sylonomelen.  Zanieś kufer do tamtej pani, która stoi przy tym pierwszym wagonie. 
  Wskazał na kobietę o niebiesko-rudych włosach. Hermiona poszła w jej stronę. Musiała oddać jej swój kufer, który później owa kobieta schowała do pociągu. Za chwile wyruszy. Wsiadła do pociągu. Chwilę  później powóz ruszył przed  siebię. Mionka podążyła przez wąski korytarz pociągu. Dopiero po kilku minutach znalazła prawie wolny przedział. Weszła i spytała siedzącego na siedzeniu chłopaka o krótkich, czarnych włosach:
  -Cześć... mogłabym się dosiąść? Wszędzie jest strasznie tłoczno.
  -Pewnie. - odpowiedział z uśmiechem, po czym wskazał na siedzenie naprzeciwko niego. - Siadaj.
  Dziewczyna także się uśmiechnęła i usiadła. 
  -Jestem Hermiona Granger. A ty?
  -Neville Longbottom. Pewnie mnie już znasz... - zmarkotniał.
  -Szczerze? To niestety nie. - przyznała. - Dlaczego tak sądzisz?
  -Przecież wszyscy się ze mnie śmieją. Większość czarodziei wie, jaki jestem beznadziejny. Wychowuję się u mojej babci, której się boję. Myślałem, że nie dostanę się do Hogwartu.
  -A jednak dostałeś. Nie martw się. Ja nie mam nikogo w rodzinie, kto by był czarodziejem. Dopiero się o tym wszystkim dowiedziałam, gdy otrzymałam list. - po chwili postanowiła zmienić temat. - Masz jakieś zwierzę?
  -Tak. Mam ropuchę, którą nazwałem Teodora. Chcesz ją zobaczyć?
  -Pewnie.
  Neville sięgnął do swojego plecaka, który był w średniej wielkości. Przez jakąś chwilę przeszukiwał plecak, jednakże gdy przestał był blady.
  -Zniknęła. Zgubiłem ją! - złapał się za włosy. Był przerażony.
  -Pomogę ci ją poszukać. Chodź. Na pewno jest gdzieś w przedziałach. - wstała z miejsca podchodząc do wyjścia. - Ja pójdę w lewą stronę, a ty w prawą. Chodź.
  Razem wyszli z przedziału, aby poszukać pupila Longbottoma. Przeszukiwali pociąg. Jak na razie jeszcze jej nikt z nich nie znalazł. Po kilku minutach poszukiwań, Hermiona weszła do kolejnego przedziału i doznała szoku, lecz zarazem pozytywnego zaskoczenia.
  -Miona? - odezwał się głos jednego z chłopaków zajmujących siedzenie.
  -Draco? - uśmiechnęła się. - Nie wiedziałam, że jesteś czarodziejem.
  -No a jak myślałaś? Że jest mugolem? Że jest z mugolskiej rodziny? On jest czysto krwistym czarodziejem. - odezwał się jeden z towarzyszy blondyna. Chłopak był gruby, lecz trochę nawet wysoki. Potem zwrócił się do innego chłopaka siedzącego obok niego. Także był gruby, ale poznać było, że jest niższy. - Ona jest z mugolskiej rodziny. Nigdy do nas nie dorówna.
  -Zamknij się Goyle! - zawołał widocznie zdenerwowany Smok. - Uważaj lepiej na słowa.
  Chłopak nazwany Goylem skulił się w miejscu. Z siedzenia wstał Malfoy podchodząc do Granger, po czym razem z nią wyszedł na korytarz.
  -Nie wiedziałem, że jesteś czarownicą.
  -Ja także o tym nie wiedziałam. Dlaczego mi nic nie mówiłeś?
  -Nie mogłem. Nic nie wiedziałem, że nią jesteś, a nie mogę mówić o świecie czarodziejów każdej osobie. - przerwał na chwilę, po czym kontynuował. - Dlaczego przechadzasz się po pociągu?
  -Pomagam koledze szukać ropuchy.
  -Ropuchy? Niby po co komu jakaś ropucha?
  -To jest pupil Neville'a Longbottoma...
  -Kogo? - spytał lekko zwalony z tropu.
  -Neville'a Longbottoma. - powtórzyła.
  -No to go znam. Może nie osobiście, ale wiele o nim słyszałem.
  Domyśliła się o czym mówi jej przyjaciel. O tym co jej Neville opowiadał. Postanowiła przerwać rozmowę, aby dalej pomóc.
  -Słuchaj... muszę iść dalej. Widzimy się w Hogwarcie. Pa.
  -Na razie.
  Poszła przeszukiwać dalej pociąg. Po 30 minutach poszukiwań znalazła Teodorę. Wzięła ją do rąk i wróciła do przedziału. Podczas poszukiwań poznała Ronalda Weasleya, a szczególnie Harry'ego Pottera. Po kilku minutach doszedł do niej Neville. Gdy zobaczył ropuchę uśmiechnął się szeroko.



  Nadszedł czas na ceremonię przydziału. Hermiona była podekscytowana. Jednakże bała się, że trafi do Slytherinu. Gdy profesor Minerva McGonagall wyczytała z listy jej nazwisko niepewnie podeszła do stołka, po czym na niego usiadła, a kobieta założyła jej na głowę Tiarę Przydziału. Słyszała jakiś głosik. W końcu po krótkiej chwili tiara wykrzyknęła:
  -GRYFFINDOR!
  Uradowana wstałam z stołka i podążyłam do jednego z czterech stołów. Po niej był Ron - Gryffindor ; Susan Bones - Huffelpuff. W końcu profesorka przeczytała:
  -Malfoy Draco!
  Z tłumu pierwszoroczniaków wyłonił się Draco. Usiadł na stołku i nawet tiara nie zdążyła wylądować na jego głowie już zawołała:
  -SLYTHERIN!
  Słyszała oklaski z stołu Ślizgonów. Posmutniała, bo jej najlepszy przyjaciel nie należy do tego samego domu co ona. Jednak nie postanowiła się martwić. Przecież się przyjaźnią. Chyba to, że ona jest Gryfonką, a on Ślizgonem nic nie zmieni. Jednak się myliła...



  Po miesiącu nauki Hermiona postanowiła porozmawiać z Draconem. Złapała go na błoniach. Siedział sam nad jeziorem, spoglądając na taflę wody. Usiadła obok niego.
  -Cześć. Mam pytanie... dlaczego mnie ignorujesz od połowy września? - spytała.
  -Cześć. Nie ignoruję cię przecież.
  -Ignorujesz. Nigdy mi nie odpowiesz na moje powitania, pytania... dlaczego nie jest tak, jak było kiedyś?
  -Nie domyślasz się?
  Spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem. Nie wiedziała o co mu chodziło.
  -Nie. O co ci chodzi?
  -Ja jestem ślizgonem. - wskazał na swoją oznakę, gdzie widniał znak z wężem, po czym wskazał na oznakę dziewczyny, na której widniał lew. - A ty Gryfonką.
  -A czy to ma coś wspólnego z naszą przyjaźnią? Przecież to nie gra żadnej różnicy...
  -Właśnie gra. To ma wszystko ze sobą wspólne. Nie mogę się z tobą zadawać.
  -Czemu? - jej oczy zaszkliły się.
  -Po prostu nie mogę się zadawać z takimi jak ty.
  -Czyli? Co. Myślisz, że nie zasługuję na normalne traktowanie? Sądziłam, że nasza przyjaźń jest bardziej wartościowa od tego, z jakiego jesteśmy pochodzenia i jaki mamy status krwi.
  -Niestety... nie mogę już nic zmienić. Przepraszam. - wstał, po czym podążył do zamku. Patrzyła jak odchodzi. Ich przyjaźń właśnie się skończyła. Draco Malfoy zakończył przyjaźń z Hermioną Granger z powodu tego, z jakiego są pochodzenia. Rozpłakała się. Straciła swojego najlepszego przyjaciela. Od tej pory nie rozmawiali ze sobą. W Noc Duchów dwaj chłopcy z jej rocznika uratowali jej życie przed Górskim Trollem, przez co zostali najlepszymi przyjaciółmi. Jednak bardzo jej brakowało ślizgona o stalowo-niebieskich oczach...

7 komentarzy:

  1. Świetnie opisane wspomnienie! :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale świetne wspomnienia! Mała Hermiona musiał być słodziutka. :3
    Czekam na rozdział. ^^
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie piszesz ... :) kiedy bedzie nastepna notka ..?? Juz nie moge sie doczekac
    Pozdrawiam.. :* Chan

    OdpowiedzUsuń
  4. Wajna miniaturka :-)
    Zapraszam do mnie
    Mojeminiopowiadania.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna miniaturka.
    Tylko "Hogwart Ekspres" nie Hogwarts-Ekspres
    W "Klasie Pierwszej" pokręciłaś narracje. Z 3-osobowej przeskakiwałaś do 1-osobowej.
    Jest jeszcze trochę błędów, ale piszę na telefonie więc nie wymienię.
    F.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie się zapowiada.

    Na Twojego bloga wpadłam przed momentem i natrafiłam właśnie na tą miniaturkę. Podoba mi się.

    Jej motyw co prawda nie jest zbyt orginalny, jest kilka będów ale tekst og przyjemnie się czyta.

    Z chęcią poczytam dalej.

    Pozdrawiam
    Rosie

    OdpowiedzUsuń

Pamiętasz tę zasadę? Czytasz=Komentujesz ?
Żyjcie proszę tą zasadą :) Każdy komentarz motywuje.
Jeżeli nie chcecie z swojego konta, to piszcie anonimem.
Bardzo bym się ucieszyła, gdyby czytelnicy pozostawiali po sobie ślad w postaci komentarza :*

~~Kaja Malfoy