[
-No.
Pa. Do ósmej. - odpowiedział i zakończyli rozmowę.
]
Zbliżała się 20, a Hermiona
była już gotowa na spotkanie z Draconem. Miała na sobie czarną tunikę, która
nie miała rękawów. Jasne, długie dżinsy i spięte spinką włosy.
-Już
idziesz? – spytał Harry, kiedy dziewczyna brała swój czerwony płaszcz.
-No…
muszę. Już powoli jest ósma. –
stwierdziła zakładając czarne szpilki.
-Chcesz
pojechać samochodem? – pytał.
-Nie.
Przecież będę musiała wtedy przejechać obok domu Rona.
-Ale
i tak cię zobaczy. – stwierdził.
-Nie,
nie zobaczy, bo się przeteleportuję przed furtką Dracona. – westchnęła. –
Będziecie mieli ode mnie wolne. Nie wiem kiedy wrócę. Jakby co to mam komórkę
przy sobie.
-OK.
Na razie.
-Paa.
– pożegnała się i wyszła z mieszkania.
Już
słońce zaczęło zachodzić. Niebo tak pięknie wyglądało. Trochę był w kolorze
fioletowym, troszkę czerwonym i jeszcze miał odrobinę różu. Był lekki,
przyjemny wiaterek. Miona wyszła z posesji i aportowała się do celu, czyli do
domu Malfoya. Stała przy furtce, poprawiła włosy i ruszyła w stronę drzwi.
Zapukała i od razu usłyszała,
jak ktoś schodzi po schodach na dół, aby otworzyć. Oczywiście był to
Draco. Miał na sobie ciemne dżinsowe rurki i szarą koszulę.
-Oo... cześć Hermiona. -
przywitał się z uśmiechem.
-Hej. Nie spóźniłam się. Jest
dokładnie. - spojrzała na swój biały zegarek. - Dwudziesta zero zero. -
zaśmiała się.
-Wejdź. - powiedział.
Miona weszła do mieszkania
arystoraty.
-Chodź do salonu. -
stwierdził.
Dziewczyna zanim wyszła z
przedpokoju ściągnęła swoje szpilki i podążyła za gospodarzem.
-Herbaty? Kawy? - spytał miło.
-Ee... Kawa.
-Dobrze. Zaraz przyniosę, a
potem pogadamy. - westchnął po czym wyszedł z pomieszczenia i poszedł do
kuchni.
Czarownica
została sama w salonie chłopaka. Była w tym pomieszczeniu drugi raz, lecz za
pierwszym razem nie zwracała uwagi na to, co się w nim znajduje. Teraz mogła na
spokojnie się przyjrzeć. Wędrowała powoli wzrokiem naokoło salonu, ale
zatrzymała się przy fortepianie. Bez namysłu podeszła do instrumentu, powoli
usiadła i leciutko zaczęła przyciskać klawisze. Fortepian wydawał takie piękne,
czyste dźwięki. Mionka zamknęła powoli oczy i rozpoczęła przepiękną melodię. Nie patrzyła na
nuty. Grała z pamięci, a chyba nawet teraz tworzyła. Kiedy już przez jakiś czas
grała to łza jej popłynęła na policzku.
Nagle niespodziewanie ktoś jej
zasłonił oczy. Dziewczyna jeszcze przez chwilę tworzyła, ale potem delikatnym
przyciskiem na klawisz zakończyła.
-Kto zakrywa mi oczy? –
spytała.
-A zgadnij. – usłyszała szept
obok jej ucha.
-Draco? – zadała kolejne
pytanie.
-Tak. – powiedział i odsłonił
jej oczy. Ona od razu się odwróciła i szybko zeszła z siedzenia.
-P…przepraszam, że cię nie
pytałam, czy mogłabym pogra… - nie dokończyła, ponieważ arystokrata jej
przerwał.
-Nic nie szkodzi. Nie mówiłaś
mi, że grasz na fortepianie.
-Gram od kiedy miałam 6 lat.
Tata mnie nauczył. – odpowiedziała.
-A co to była za melodia,
którą grałaś? Dopiero ją pierwszy raz słyszałem.
-Ach… wiesz… ja mam tak, że…
jak tylko zacznę delikatnie grać i zamknę oczy, to gram tak od siebie. Tworzę
od serca, czyli to co aktualnie czuję.
-Coś smutna była. Chodź,
wypijemy kawę. – powiedział i usiadł na sofie, a Mionka usiadła obok niego. –
Słuchaj… - stwierdził po namyśle. – Powiesz mi skąd masz te ślady na rękach i
na policzku? No dobrze… na policzku już nie widać, ale powiedz mi proszę.
Brunetka się chwilę
zastanawiała się myśląc:
-Mam mu o wszystkim powiedzieć? Czy coś poprzekręcać, aby nie wyszło na
jaw, że Weasley jest ”babskim bokserem”? Właściwie… co to za różnica?
-No OK. – westchnęła.
-Najpierw powiedz… kto to
zrobił?
-Ron… Ron mi to zrobił. – oznajmiła spuszczając wzrok.
-Ale… ale dlaczego? – zdziwił
się.
-To było tak… - zaczęła
dokładnie opowiadać co się działo tamtej nocy, kiedy wrócili od Harry’ego i
Ginny. Gdy skończyła chłopak nie mógł uwierzyć własnym uszom.
-Ale… przecież było już późno.
Przecież… nie rozumiem tego gościa. Bije i szarpie swoją narzeczoną…
-BYŁĄ narzeczoną. – poprawiła
go dziewczyna.
-Ale to nie zmienia faktu, że
cię uderzył. Nie rozumiem jak można krzywdzić kobietę. Chyba nic nie jest
gorszego od tego, żeby bić dziewczynę!
-Oj… jest, jest. – rzekła ze
smutkiem. – I to o wiele gorszego od bicia narzeczonej…
-Niby co?
-Bycie bigamistą…
-Bi… co? – zapytał. Chyba nie
zrozumiał o co chodzi.
-Bigamistą. Czyli ktoś, kto
jest w kilku związkach naraz. Niestety… znam jednego takiego…
-Kogo? Jeżeli mogę spytać.
Brązowooka na chwilę milczała
i spuściła głowę. Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Przypomniał jej się właśnie
ten wieczór, kiedy dowiedziała się, że Ron… że ma inne dziewczyny. Po chwili
podniosła i zawołała zrozpaczona:
-Ron. Ron jest bigamistą. On miał w sumie TRZY dziewczyny! Mnie jako
narzeczoną, drugą dziewczynę jako narzeczoną i jeszcze jakąś trzecią, o której
nie wiem nic!
-Trzy? J…jak to? To jakie miałby
mieć dziewczyny lepsze od ciebie? Jak to się wszystko potoczyło? Kiedy się o
tym dowiedziałaś? Jak do tego doszłaś?
Dziewiętnastolatka zaczęła
opowiadać wieczór, tego dnia, kiedy był pogrzeb Narcyzy Malfoy, a gdy była już
przy tym, jak się wyprowadzała spuściła głowę. Jak skończyła to stwierdziła:
-Było ich trzech! Jakąś tam
So… - urwała i podniosła głowę, po czym drwiąco się zaśmiała. – Sofie! Draco?
Jak opisywałeś swoją przyrodnią siostrę?
Malfoya zatkało. Nie
spodziewał się takiego pytania.
-Blondynka i oczy w kolorze… -
zaczął.
-Zielonym – powiedzieli razem.
-A więc… Czekaj… Czy to mogła
być Sofie? Sofie twoją siostrą? Coś tam była do ciebie podobna. Nie widziałeś
może w dokumentach jej imienia?
-Widziałem… coś tam było z
Sofią, ale… to by mogła być ona?
-Myślę, że tak. No dobrze… ale
zakończmy już ten temat.
~~ ~~ ~~
Kiedy wypili kawę, mieli już
lepsze nastroje.
-Chodź. Pójdziemy gdzieś. –
powiedział po chwili arystokrata.
-Ale gdzie? Przecież…
-Oj… no chodź. Zobaczysz.
-Ale… jak Weasley nas zobaczy?
– spytała.
-No to zobaczy. Lecz chodź ze
mną. Proszę. – nalegał.
-No OK. Czekaj… a mogłabym
trochę soku? – zapytała, gdyż zachciało się jej pić.
-Pewnie. Zaczekaj tutaj. –
stwierdził i poszedł do kuchni, aby nalać swojemu gościowi trochę soku. Chwileczkę
później przyszedł ze szklanką soku pomarańczowego.
-Dziękuję. – podziękowała i
wzięła kilka łyków, gdzie jeszcze zostało połowę napełnione, po czym ruszyła do
kuchni, aby odstawić szklankę na miejsce, lecz podczas drogi potknęła się i
wylała na swoją tunikę, oraz swoje rurki pozostałą zawartością.
-Nie no! Draco… przepraszam,
nie chciałam. To nie chcący… - zaczęła się tłumaczyć, ale chłopak się wcale nie
wściekał.
-Nie martw się. Zdarza się
każdemu człowiekowi się o coś potknąć i czymś polać. Czekaj… mam jedną czarną
sukienkę, którą chciałem dać mojej byłej, no ale… lepiej dać tobie, ponieważ
Parkinson wcale mi w niczym nie pomagała, lecz ty mi pomogłaś. Zaraz przyjdę. –
stwierdził spokojnym tonem i poszedł na górę do sypialni.
Jak wrócił miał przy sobie
czarną sukienkę.
-Proszę. Idź się przebrać.
Granger zatkało. Pomyślała:
-Nie no. Ja wylałam trochę soku na jego podłogę, a on nawet się nie
wkurzył. Nawet mi pożyczył sukienkę, która szczerze mówiąc… bardzo mi się
podoba. Ale… Draco jest, aż taki miły? Chyba to jest kolejny dowód na to, że
się zmienił na lepszego człowieka.
Mimo wątpliwości i
niedowierzenia, brązowowłosa poszła do łazienki się przebrać w pożyczoną
sukienkę. Gdy była gotowa spojrzała na lustro i poprawiła włosy spinką, ale…
spinka się połamała.
-Ja dzisiaj to na serio mam pecha! Właściwie… mogę mieć rozpuszczone
włosy.
Jak myślała, tak zrobiła. Wróciła
do młodzieńca, który się uśmiechnął na widok Hermiony w tej sukience, w
dodatku… ona też się uśmiechała.
-To dla ciebie. Ta sukienka.
-D…dla mnie? – zdziwiła się.
-Tak. – odpowiedział miłym
tonem. – Chodź. Przejedziemy się samochodem do restauracji.
-Do restauracji?
-Pewnie. Chodź. Bo cię tutaj
zamknę. – zaśmiał się.
-OK. Już idę. – powiedziała i
wybiegła za Draconem z domu.
Wsiedli do samochodu blondyna.
Auto było w kolorze czerwonym, marka Matiz. Może to nie było duże auto, ale
ważne, żeby dało się nim jechać. Dziewczyna usiała z przodu, obok kierowcy –
Młodego Malfoya. Myślała, że będzie jechał z wielką prędkością, aby się popisać,
jak większość chłopaków, aby upodobać się dziewczynom, lecz ku wielkiemu
zaskoczeniu i zarazem zadowoleniu, towarzysz jechał spokojnie. Jechali tylko
70km/h.
-Powiesz mi w końcu gdzie mnie
zawieziesz? – pytała.
-Zobaczysz. – odpowiedział i
się szeroko uśmiechnął.
~~ ~~ ~~
Kilka minut później
przyjechali do pięknej restauracji. Gdy weszli Hermiona ujrzała przepiękny
wygląd budynku. Po jednej stronie był wielki barek, z różnymi drinkami, winami.
Po drugiej stronie było wyjście na ogród, gdzie była piękna, oświetlona
fontanna. Zasłony okien były w kolorze czerwonym. Zaś siedzenia były takie
wygodne, że można by było na nich spokojnie pospać.
Podeszli do baru i Draco zwrócił się do barmana:
-Dobry wieczór. Dzisiaj do was
dzwoniłem z prośbą o zarezerwowanie stolika.
-Witam. Tak zarezerwowaliśmy
obok wyjścia na ogród. – powiedział barman, który miał czarne, krótkie włosy i
zielono-niebieskie oczy.
-Chodź
Miona. – stwierdził i złapał ją za nadgarstek. Podążyli do stołu, który był
przy drzwiach. Usiedli.
-Zamówiłeś
stolik? – zapytała z niedowierzeniem brunetka.
-Tak.
Zamówiłem, gdyż… właściwie nie ważne. A to jeszcze nie koniec. – zaśmiał się, a
Hermiona
-To
jeszcze nie koniec? Co masz na myśli?
-Zobaczysz.
Cierpliwości Hermiono.
Po
10 minutach jeden przystojny kelner w brązowych włosach, przyniósł im drinki.
Kiedy już odszedł czarownica nachyliła się w stronę towarzysza i zapytała:
-Drinki?
Dlaczego? Kiedy zamawiałeś? – szeptała.
-Heh…
Wszystko zamówiłem przy rezerwacji stolika przez telefon. Ale najlepsze dopiero
będzie po jedzeniu.
-Po
jedzeniu? Jeszcze gdzieś mnie zabierzesz?
-Może.
– uśmiechnął się szeroko. – Wyciągnę cię gdzieś, abyś nie musiała o niczym
smutnym myśleć.
Hermi
się nawet ucieszyła z tego, że arystokrata nie chce, aby ona nie myślała o
niczym smutnym. Trochę to było dziwne, lecz i tak miłe.
-Draco…
nie musisz.
-Może
nie muszę, ale chcę. – oznajmił i wziął łyk swojego drinka, który był smaku
Awokadu. Brązowooka także się napiła swojego napoju o smaku waniliowo-awokadowy.
-Proszę.
Tutaj dwie najlepsze lazanie. – powiedział kilka minut ten sam kelner, podając
dwie lazanie, które świetnie wyglądały i wspaniale ,,pachniały’’. Dziewczyna
bardziej nie mogła uwierzyć. Najlepsze
lazanie ?
-N…najlepsze?
– spytała szeptem.
-Pewnie,
że najlepsze. Przecież tak zamawiałem. Po lazani pójdziemy gdzieś. Smacznego.
-Smacznego.
– odpowiedziała i pokroiła kawałek potrawy i skosztowała. Znalazła się w
siódmym niebie! To jedzenie naprawdę fantastycznie smakowało. Po minie blondyna
poznała, że mu też bardzo smakuje. Uśmiechali się, w końcu… było miło.
Nie
trwało długo zjedzenie całej zawartości talerzy. Jakimś cudem skończyli jeść
jednocześnie. Dziewiętnastolatka wyprostowała się, a młodzieniec wstał i wziął
talerze z sztućcami, aby odnieść do pomywania. Kiedy wrócił powiedział, aby
dziewczyna poszła z nim, co uczyniła. Weszli do samochodu i skierowali się na
południe.
Po
kilku minutach jazdy, zatrzymali się przed jakąś…
-Dyskoteka?
– spytała.
-Wiem,
że nie za bardzo, bo wczoraj był pogrzeb, ale… trzeba się jakoś wyrwać z tych
ponurych myśli. – stwierdził.
-A
co jak tam będzie…
-Spokojnie
Miona, chodź. Wyluzujemy się trochę.
Ta
niespodzianka z dyskoteką, kompletnie zatkało dziewczynę.
-Przecież wczoraj był pogrzeb jego matki… Wczoraj
zerwałam z Ronem zaręczyny. A jak on tam będzie? Znów może się zacząć bitwa. –
myślała, ale potem westchnęła. – No dobrze… chodź.
Razem
weszli do budynku. Muzyka była dość głośna, a parkiet był prawie cały
napełniony tańczącymi nastolatkami. Malfoy i Granger z trudem przecisnęli się
przez tłum. Hermi chciała wyjść z parkietu, ale Draco złapał ją za nadgarstek.
-Gdzie
idziesz? Nie chcesz się wyluzować?
-Chcę,
ale…
-Ale
co?
-Nie
umiem tańczyć.
-Dziewczyno!
Ty umiesz! Potrafisz! Słyszałem, że jesteś jedną z tych najlepszych, które
umieją wspaniale tańczyć! Chodź! – przekonywał ją, co mu się udało.
-No
dobrze… - westchnęła i poszła tańczyć z młodzieńcem.
Było
super. Na początku Miona tylko tak się ,,chwiała’’, ale jak arystokrata złapał
ją za ręce i zaczął ją obracać, to dziewiętnastolatka się bardziej wylozowała i
tańczyła wprost… niesamowicie!
Po
kilkunastu minutach tańczenia, zmęczyli się i razem zeszli z parkietu, aby
usiąść na krzesłach obok baru, który był po drugiej stronie budynku.
-Ale
się zmęczyłam.
-I
mówiłaś, że nie umiesz tańczyć. Tańczyłaś wspaniale!
-Lecz
ty tańczyłeś lepiej.
-No
bo próbowałem cię „roztańczyć”! Abyś nie tylko się „chwiała” tylko TAŃCZYŁA!
Zaraz ponownie idziemy na parkiet. Chcesz?
-OK.
– odpowiedziała i wrócili do tańca.
Na
dyskotece byli chyba z 3 godziny. Kiedy wyszli byli kompletnie na luzie. Śmiali
się chyba z wszystkiego co pomyślą. Uśmiech nie „uciekał” z ich twarzy. Wsiedli
do samochodu Malfoya. Chłopak włączył silnik i spytał się swojej towarzyszki:
-Odwieść
cię do domu?
-Jeżeli
możesz.
-Mogę.
– powiedziawszy to ruszył i odwiózł dziewczynę do domu. Na miejscu byli około 2
w nocy. Dziewiętnastolatka wyszła z auta i zwróciła się do blondyna:
-Draco…
dzięki za wieczór. Dzięki tobie pozbyłam się smutnych myśli… dziękuję. –
uśmiechnęła się szeroko.
-Nie
musisz za nic dziękować… to ja tobie dziękuję. Nie wiem kiedy ci wynagrodzę to,
że mi pomagasz…
-Przecież…
już wynagrodziłeś.
-Oj
nie. To nie było wynagrodzenie. Chyba nigdy nie zrobię czegoś takiego, żebym ci
jakoś wynagrodził za wszystko.
-Nie
musisz… - powtórzyła te słowa. – Muszę już uciekać.
Zanim
odeszła, miała takie przeczucie, żeby… żeby pocałować go w policzek. Ale nie
zrobiła tego. Gdy była już przy drzwiach chłopaka już nie było, a ona otworzyła
kluczykami drzwi i weszła.
Podążyła
do kuchni, a tam czekała na nią Ginny.
-O…
jesteś. Co się stało z twoim ubiorem? Skąd ta sukienka? – spytała.
-To
dłuższa historia… teraz pójdę się położyć, bo jestem zmęczona. Dobranoc. –
odpowiedziała i ruszyła do salonu i zasnęła w swojej sukience, którą dostała od
Dracona. Nie wiadomo dlaczego, jej ostatnią myślą było:
-Dobranoc Draco.
*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Hejka :D
Jest to nowy rozdział. Szczerze... szczerze to mi się (według mnie) nie udał.
Jeżeli Wam też "nie przypadnie do gustu", to proszę...
nie zniechęcajcie się czytania bloga.
NN będzie za tydzień (będę dodawała co tydzień rozdziały)
Pozdrawiam i Całuję ;**
G. Potter
PS. W następny rozdział mi się na pewno uda.
PPS. Tak jak obiecałam... rozdział jest dłuższy :D
PPPS. Jeżeli by ktoś chciał zostać moją betą, to proszę o kontakt ze mną na GG:13267306 , a jak nie masz GG to napisz do mnie komentarzem. [nie chodzi mi, że tak: "Hej, chciałabym zostać twoją betą." i koniec. Chodzi mi o opinię rozdziału, bądź całego opowiadania, a jak byś postanowił(a) być moją betą to wtedy dopisz, że jesteś chętny/a]
Dziękuję za uwagę i zapraszam do Chatu :D