piątek, 26 kwietnia 2013

12 ~~ To dla ciebie

[ -No. Pa. Do ósmej. - odpowiedział i zakończyli rozmowę. ]


Zbliżała się 20, a Hermiona była już gotowa na spotkanie z Draconem. Miała na sobie czarną tunikę, która nie miała rękawów. Jasne, długie dżinsy i spięte spinką włosy.
                -Już idziesz? – spytał Harry, kiedy dziewczyna brała swój czerwony płaszcz.
                -No… muszę.  Już powoli jest ósma. – stwierdziła zakładając czarne szpilki.
                -Chcesz pojechać samochodem? – pytał.
                -Nie. Przecież będę musiała wtedy przejechać obok domu Rona.
                -Ale i tak cię zobaczy. – stwierdził.
                -Nie, nie zobaczy, bo się przeteleportuję przed furtką Dracona. – westchnęła. – Będziecie mieli ode mnie wolne. Nie wiem kiedy wrócę. Jakby co to mam komórkę przy sobie.
                -OK. Na razie.
                -Paa. – pożegnała się i wyszła z mieszkania.
                Już słońce zaczęło zachodzić. Niebo tak pięknie wyglądało. Trochę był w kolorze fioletowym, troszkę czerwonym i jeszcze miał odrobinę różu. Był lekki, przyjemny wiaterek. Miona wyszła z posesji i aportowała się do celu, czyli do domu Malfoya. Stała przy furtce, poprawiła włosy i ruszyła w stronę drzwi. 
Zapukała i od razu usłyszała, jak ktoś schodzi po schodach na dół, aby otworzyć. Oczywiście był to Draco.  Miał na sobie ciemne dżinsowe rurki i szarą koszulę.
-Oo... cześć Hermiona. - przywitał się z uśmiechem.
-Hej. Nie spóźniłam się. Jest dokładnie. - spojrzała na swój biały zegarek. - Dwudziesta zero zero. - zaśmiała się.
-Wejdź. - powiedział.
Miona weszła do mieszkania arystoraty.
-Chodź do salonu. - stwierdził.
Dziewczyna zanim wyszła z przedpokoju ściągnęła swoje szpilki i podążyła za gospodarzem.
-Herbaty? Kawy? - spytał miło.
-Ee... Kawa.
-Dobrze. Zaraz przyniosę, a potem pogadamy. - westchnął po czym wyszedł z pomieszczenia i poszedł do kuchni.
              Czarownica została sama w salonie chłopaka. Była w tym pomieszczeniu drugi raz, lecz za pierwszym razem nie zwracała uwagi na to, co się w nim znajduje. Teraz mogła na spokojnie się przyjrzeć. Wędrowała powoli wzrokiem naokoło salonu, ale zatrzymała się przy fortepianie. Bez namysłu podeszła do instrumentu, powoli usiadła i leciutko zaczęła przyciskać klawisze. Fortepian wydawał takie piękne, czyste dźwięki. Mionka zamknęła powoli oczy i rozpoczęła przepiękną melodię.                                Nie patrzyła na nuty. Grała z pamięci, a chyba nawet teraz tworzyła. Kiedy już przez jakiś czas grała to łza jej popłynęła na policzku.
Nagle niespodziewanie ktoś jej zasłonił oczy. Dziewczyna jeszcze przez chwilę tworzyła, ale potem delikatnym przyciskiem na klawisz zakończyła.
-Kto zakrywa mi oczy? – spytała.
-A zgadnij. – usłyszała szept obok jej ucha.
-Draco? – zadała kolejne pytanie.
-Tak. – powiedział i odsłonił jej oczy. Ona od razu się odwróciła i szybko zeszła z siedzenia.
-P…przepraszam, że cię nie pytałam, czy mogłabym pogra… - nie dokończyła, ponieważ arystokrata jej przerwał.
-Nic nie szkodzi. Nie mówiłaś mi, że grasz na fortepianie.
-Gram od kiedy miałam 6 lat. Tata mnie nauczył. – odpowiedziała.
-A co to była za melodia, którą grałaś? Dopiero ją pierwszy raz słyszałem.
-Ach… wiesz… ja mam tak, że… jak tylko zacznę delikatnie grać i zamknę oczy, to gram tak od siebie. Tworzę od serca, czyli to co aktualnie czuję.
-Coś smutna była. Chodź, wypijemy kawę. – powiedział i usiadł na sofie, a Mionka usiadła obok niego. – Słuchaj… - stwierdził po namyśle. – Powiesz mi skąd masz te ślady na rękach i na policzku? No dobrze… na policzku już nie widać, ale powiedz mi proszę.
Brunetka się chwilę zastanawiała się myśląc:
-Mam mu o wszystkim powiedzieć? Czy coś poprzekręcać, aby nie wyszło na jaw, że Weasley jest ”babskim bokserem”? Właściwie… co to za różnica?
-No OK. – westchnęła.
-Najpierw powiedz… kto to zrobił?
-Ron… Ron mi to zrobił. – oznajmiła spuszczając wzrok.
-Ale… ale dlaczego? – zdziwił się.
-To było tak… - zaczęła dokładnie opowiadać co się działo tamtej nocy, kiedy wrócili od Harry’ego i Ginny. Gdy skończyła chłopak nie mógł uwierzyć własnym uszom.
-Ale… przecież było już późno. Przecież… nie rozumiem tego gościa. Bije i szarpie swoją narzeczoną…
-BYŁĄ narzeczoną. – poprawiła go dziewczyna.
-Ale to nie zmienia faktu, że cię uderzył. Nie rozumiem jak można krzywdzić kobietę. Chyba nic nie jest gorszego od tego, żeby bić dziewczynę!
-Oj… jest, jest. – rzekła ze smutkiem. – I to o wiele gorszego od bicia narzeczonej…
-Niby co?
-Bycie bigamistą…
-Bi… co? – zapytał. Chyba nie zrozumiał o co chodzi.
-Bigamistą. Czyli ktoś, kto jest w kilku związkach naraz. Niestety… znam jednego takiego…
-Kogo? Jeżeli mogę spytać.
Brązowooka na chwilę milczała i spuściła głowę. Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Przypomniał jej się właśnie ten wieczór, kiedy dowiedziała się, że Ron… że ma inne dziewczyny. Po chwili podniosła i zawołała zrozpaczona:
-Ron. Ron jest bigamistą. On miał w sumie TRZY dziewczyny! Mnie jako narzeczoną, drugą dziewczynę jako narzeczoną i jeszcze jakąś trzecią, o której nie wiem nic!
-Trzy? J…jak to? To jakie miałby mieć dziewczyny lepsze od ciebie? Jak to się wszystko potoczyło? Kiedy się o tym dowiedziałaś? Jak do tego doszłaś?
Dziewiętnastolatka zaczęła opowiadać wieczór, tego dnia, kiedy był pogrzeb Narcyzy Malfoy, a gdy była już przy tym, jak się wyprowadzała spuściła głowę. Jak skończyła to stwierdziła:
-Było ich trzech! Jakąś tam So… - urwała i podniosła głowę, po czym drwiąco się zaśmiała. – Sofie! Draco? Jak opisywałeś swoją przyrodnią siostrę?
Malfoya zatkało. Nie spodziewał się takiego pytania.
-Blondynka i oczy w kolorze… - zaczął.
-Zielonym – powiedzieli razem.
-A więc… Czekaj… Czy to mogła być Sofie? Sofie twoją siostrą? Coś tam była do ciebie podobna. Nie widziałeś może w dokumentach jej imienia?
-Widziałem… coś tam było z Sofią, ale… to by mogła być ona?
-Myślę, że tak. No dobrze… ale zakończmy już ten temat.

                                                                               ~~ ~~ ~~

Kiedy wypili kawę, mieli już lepsze nastroje.
-Chodź. Pójdziemy gdzieś. – powiedział po chwili arystokrata.
-Ale gdzie? Przecież…
-Oj… no chodź. Zobaczysz.
-Ale… jak Weasley nas zobaczy? – spytała.
-No to zobaczy. Lecz chodź ze mną. Proszę. – nalegał.
-No OK. Czekaj… a mogłabym trochę soku? – zapytała, gdyż zachciało się jej pić.
-Pewnie. Zaczekaj tutaj. – stwierdził i poszedł do kuchni, aby nalać swojemu gościowi trochę soku. Chwileczkę później przyszedł ze szklanką soku pomarańczowego.
-Dziękuję. – podziękowała i wzięła kilka łyków, gdzie jeszcze zostało połowę napełnione, po czym ruszyła do kuchni, aby odstawić szklankę na miejsce, lecz podczas drogi potknęła się i wylała na swoją tunikę, oraz swoje rurki pozostałą zawartością.
-Nie no! Draco… przepraszam, nie chciałam. To nie chcący… - zaczęła się tłumaczyć, ale chłopak się wcale nie wściekał.
-Nie martw się. Zdarza się każdemu człowiekowi się o coś potknąć i czymś polać. Czekaj… mam jedną czarną sukienkę, którą chciałem dać mojej byłej, no ale… lepiej dać tobie, ponieważ Parkinson wcale mi w niczym nie pomagała, lecz ty mi pomogłaś. Zaraz przyjdę. – stwierdził spokojnym tonem i poszedł na górę do sypialni.
Jak wrócił miał przy sobie czarną sukienkę.
-Proszę. Idź się przebrać.
Granger zatkało. Pomyślała:
-Nie no. Ja wylałam trochę soku na jego podłogę, a on nawet się nie wkurzył. Nawet mi pożyczył sukienkę, która szczerze mówiąc… bardzo mi się podoba. Ale… Draco jest, aż taki miły? Chyba to jest kolejny dowód na to, że się zmienił na lepszego człowieka.
Mimo wątpliwości i niedowierzenia, brązowowłosa poszła do łazienki się przebrać w pożyczoną sukienkę. Gdy była gotowa spojrzała na lustro i poprawiła włosy spinką, ale… spinka się połamała.
-Ja dzisiaj to na serio mam pecha! Właściwie… mogę mieć rozpuszczone włosy.
Jak myślała, tak zrobiła. Wróciła do młodzieńca, który się uśmiechnął na widok Hermiony w tej sukience, w dodatku… ona też się uśmiechała.
-To dla ciebie. Ta sukienka.
-D…dla mnie? – zdziwiła się.
-Tak. – odpowiedział miłym tonem. – Chodź. Przejedziemy się samochodem do restauracji.
-Do restauracji?
-Pewnie. Chodź. Bo cię tutaj zamknę. – zaśmiał się.
-OK. Już idę. – powiedziała i wybiegła za Draconem z domu.
Wsiedli do samochodu blondyna. Auto było w kolorze czerwonym, marka Matiz. Może to nie było duże auto, ale ważne, żeby dało się nim jechać. Dziewczyna usiała z przodu, obok kierowcy – Młodego Malfoya. Myślała, że będzie jechał z wielką prędkością, aby się popisać, jak większość chłopaków, aby upodobać się dziewczynom, lecz ku wielkiemu zaskoczeniu i zarazem zadowoleniu, towarzysz jechał spokojnie. Jechali tylko 70km/h.  
-Powiesz mi w końcu gdzie mnie zawieziesz? – pytała.
-Zobaczysz. – odpowiedział i się szeroko uśmiechnął.
                              
~~ ~~ ~~

Kilka minut później przyjechali do pięknej restauracji. Gdy weszli Hermiona ujrzała przepiękny wygląd budynku. Po jednej stronie był wielki barek, z różnymi drinkami, winami. Po drugiej stronie było wyjście na ogród, gdzie była piękna, oświetlona fontanna. Zasłony okien były w kolorze czerwonym. Zaś siedzenia były takie wygodne, że można by było na nich spokojnie pospać.
Podeszli do baru i Draco zwrócił się do barmana:
-Dobry wieczór. Dzisiaj do was dzwoniłem z prośbą o zarezerwowanie stolika.
-Witam. Tak zarezerwowaliśmy obok wyjścia na ogród. – powiedział barman, który miał czarne, krótkie włosy i zielono-niebieskie oczy.
                -Chodź Miona. – stwierdził i złapał ją za nadgarstek. Podążyli do stołu, który był przy drzwiach. Usiedli.
                -Zamówiłeś stolik? – zapytała z niedowierzeniem brunetka.
                -Tak. Zamówiłem, gdyż… właściwie nie ważne. A to jeszcze nie koniec. – zaśmiał się, a Hermiona   
                -To jeszcze nie koniec? Co masz na myśli?
                -Zobaczysz. Cierpliwości Hermiono.
                Po 10 minutach jeden przystojny kelner w brązowych włosach, przyniósł im drinki. Kiedy już odszedł czarownica nachyliła się w stronę towarzysza i zapytała:
                -Drinki? Dlaczego? Kiedy zamawiałeś? – szeptała.
                -Heh… Wszystko zamówiłem przy rezerwacji stolika przez telefon. Ale najlepsze dopiero będzie po jedzeniu.
                -Po jedzeniu? Jeszcze gdzieś mnie zabierzesz?
                -Może. – uśmiechnął się szeroko. – Wyciągnę cię gdzieś, abyś nie musiała o niczym smutnym myśleć.
                Hermi się nawet ucieszyła z tego, że arystokrata nie chce, aby ona nie myślała o niczym smutnym. Trochę to było dziwne, lecz i tak miłe.
                -Draco… nie musisz.
                -Może nie muszę, ale chcę. – oznajmił i wziął łyk swojego drinka, który był smaku Awokadu. Brązowooka także się napiła swojego napoju o smaku waniliowo-awokadowy.
                -Proszę. Tutaj dwie najlepsze lazanie. – powiedział kilka minut ten sam kelner, podając dwie lazanie, które świetnie wyglądały i wspaniale ,,pachniały’’. Dziewczyna bardziej nie mogła uwierzyć. Najlepsze lazanie ?
                -N…najlepsze? – spytała szeptem.
                -Pewnie, że najlepsze. Przecież tak zamawiałem. Po lazani pójdziemy gdzieś. Smacznego.
                -Smacznego. – odpowiedziała i pokroiła kawałek potrawy i skosztowała. Znalazła się w siódmym niebie! To jedzenie naprawdę fantastycznie smakowało. Po minie blondyna poznała, że mu też bardzo smakuje. Uśmiechali się, w końcu… było miło.
                Nie trwało długo zjedzenie całej zawartości talerzy. Jakimś cudem skończyli jeść jednocześnie. Dziewiętnastolatka wyprostowała się, a młodzieniec wstał i wziął talerze z sztućcami, aby odnieść do pomywania. Kiedy wrócił powiedział, aby dziewczyna poszła z nim, co uczyniła. Weszli do samochodu i skierowali się na południe.
                Po kilku minutach jazdy, zatrzymali się przed jakąś…
                -Dyskoteka? – spytała.
                -Wiem, że nie za bardzo, bo wczoraj był pogrzeb, ale… trzeba się jakoś wyrwać z tych ponurych myśli. – stwierdził.
                -A co jak tam będzie…
                -Spokojnie Miona, chodź. Wyluzujemy się trochę.
                Ta niespodzianka z dyskoteką, kompletnie zatkało dziewczynę.
                -Przecież wczoraj był pogrzeb jego matki… Wczoraj zerwałam z Ronem zaręczyny. A jak on tam będzie? Znów może się zacząć bitwa. – myślała, ale potem westchnęła. – No dobrze… chodź.
                Razem weszli do budynku. Muzyka była dość głośna, a parkiet był prawie cały napełniony tańczącymi nastolatkami. Malfoy i Granger z trudem przecisnęli się przez tłum. Hermi chciała wyjść z parkietu, ale Draco złapał ją za nadgarstek.
                -Gdzie idziesz? Nie chcesz się wyluzować?
                -Chcę, ale…
                -Ale co?
                -Nie umiem tańczyć.
                -Dziewczyno! Ty umiesz! Potrafisz! Słyszałem, że jesteś jedną z tych najlepszych, które umieją wspaniale tańczyć! Chodź! – przekonywał ją, co mu się udało.
                -No dobrze… - westchnęła i poszła tańczyć z młodzieńcem.
                Było super. Na początku Miona tylko tak się ,,chwiała’’, ale jak arystokrata złapał ją za ręce i zaczął ją obracać, to dziewiętnastolatka się bardziej wylozowała i tańczyła wprost… niesamowicie!
                Po kilkunastu minutach tańczenia, zmęczyli się i razem zeszli z parkietu, aby usiąść na krzesłach obok baru, który był po drugiej stronie budynku.
                -Ale się zmęczyłam.
                -I mówiłaś, że nie umiesz tańczyć. Tańczyłaś wspaniale!
                -Lecz ty tańczyłeś lepiej.
                -No bo próbowałem cię „roztańczyć”! Abyś nie tylko się „chwiała” tylko TAŃCZYŁA! Zaraz ponownie idziemy na parkiet. Chcesz?
                -OK. – odpowiedziała i wrócili do tańca.
                Na dyskotece byli chyba z 3 godziny. Kiedy wyszli byli kompletnie na luzie. Śmiali się chyba z wszystkiego co pomyślą. Uśmiech nie „uciekał” z ich twarzy. Wsiedli do samochodu Malfoya. Chłopak włączył silnik i spytał się swojej towarzyszki:
                -Odwieść cię do domu?
                -Jeżeli możesz.
                -Mogę. – powiedziawszy to ruszył i odwiózł dziewczynę do domu. Na miejscu byli około 2 w nocy. Dziewiętnastolatka wyszła z auta i zwróciła się do blondyna:
                -Draco… dzięki za wieczór. Dzięki tobie pozbyłam się smutnych myśli… dziękuję. – uśmiechnęła się szeroko.
                -Nie musisz za nic dziękować… to ja tobie dziękuję. Nie wiem kiedy ci wynagrodzę to, że mi pomagasz…
                -Przecież… już wynagrodziłeś.
                -Oj nie. To nie było wynagrodzenie. Chyba nigdy nie zrobię czegoś takiego, żebym ci jakoś wynagrodził za wszystko.
                -Nie musisz… - powtórzyła te słowa. – Muszę już uciekać.
                Zanim odeszła, miała takie przeczucie, żeby… żeby pocałować go w policzek. Ale nie zrobiła tego. Gdy była już przy drzwiach chłopaka już nie było, a ona otworzyła kluczykami drzwi i weszła.
                Podążyła do kuchni, a tam czekała na nią Ginny.
                -O… jesteś. Co się stało z twoim ubiorem? Skąd ta sukienka? – spytała.
                -To dłuższa historia… teraz pójdę się położyć, bo jestem zmęczona. Dobranoc. – odpowiedziała i ruszyła do salonu i zasnęła w swojej sukience, którą dostała od Dracona. Nie wiadomo dlaczego, jej ostatnią myślą było:
                -Dobranoc Draco.
 
   
*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Hejka :D
Jest to nowy rozdział. Szczerze... szczerze to mi się (według mnie) nie udał.
Jeżeli Wam też "nie przypadnie do gustu", to proszę...
nie zniechęcajcie się czytania bloga.

NN będzie za tydzień (będę dodawała co tydzień rozdziały)
Pozdrawiam i Całuję ;**
G. Potter

PS. W następny rozdział mi się na pewno uda.

PPS. Tak jak obiecałam... rozdział jest dłuższy :D


PPPS. Jeżeli by ktoś chciał zostać moją betą, to proszę o kontakt ze mną na GG:13267306 , a jak nie masz GG to napisz do mnie komentarzem. [nie chodzi mi, że tak: "Hej, chciałabym zostać twoją betą." i koniec. Chodzi mi o opinię rozdziału, bądź całego opowiadania, a jak byś postanowił(a) być moją betą to wtedy dopisz, że jesteś chętny/a]

Dziękuję za uwagę i zapraszam do Chatu :D

środa, 24 kwietnia 2013

11 ~~ E... mały wy...wypadek

Ten rozdział dedykuję dla: Mionki M. i Finite Incantatem <33
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

[-Dlaczego znów mnie zraniłeś? Kompletnie zraniłeś mi serce. Ron... dlaczego jesteś Bigamistą? Kochałam cię jak szalona, a ty mi jakieś sceny zazdrości przedstawiałeś. Czemu? Przecież to TY mnie zdradzałeś!! Jesteś beznadziejny! - to była jej ostatnia myśl, zanim zasnęła.]


Kolejnego dnia, Hermiona wstała jako pierwsza. Zrobiła sobie kakao, po czym znalazła kartkę i długopis. Na karteczce napisała "Harry, Ginny... nie martwcie się o mnie. Poszłam do Centrum Handlowego, po artykuły spożywcze na śniadanie. Wrócę około godziny 9:00. Jakby co to zadzwońcie do mnie na komórkę. Mionka  ".
Wiadomość dała na widoczne miejsce, czyli w kuchni obok lodówki, gdzie rudowłosa zawsze wiele razy dziennie zaglądała. 
Ubrała się i wyszła z mieszkania. Czuła już się o wiele lepiej. Może dlatego, że dostała tą tabletkę, ale... ciągle ją bolało, to, że Ron jest bigamistą. Poszła w stronę centrum handlowego. Szła wolnym tempem spokojnie spacerując. 
Doszła do celu. Gdy weszła do środka, od razu zauważyła sklep spożywczy. Ruszyła w tamtym kierunku. Pokupowała potrzebne jedzenie, a kiedy szła do kasy zobaczyła tam... Dracona. Miał długie czarne dżinsy i czarną koszulę z krótkim rękawkiem. Dziewczyna nie umiała się powstrzymać od tego, aby się z nim przywitać. Podbiegła do niego.
-Hej Draco. - przywitała się. - Jak się czujesz?
-Cześć Miona. Wiesz... nadal nie umiem się pozbierać po tym wydarzeniu. Ciągle czuję się samotny. - odpowiedział.
-Ale nie jesteś sam. 
-Jak nie jestem? Ojciec się mnie wyrzekł... Parkinson odeszła, ale i tak jej nie kochałem, a matka została zamordowana... Nikogo więcej nie mam. - stwierdził spuszczając głowę.
-Nie martw się. - powiedziała, po czym położyła rękę na ramieniu arystokraty. 
Malfoy się lekko uśmiechnął i spojrzał jej prosto w jej orzechowe oczy, ona zrobiła to samo. Dziewczyna widziała w jego oczach inny blask, który Hermiona widziała u niego w pierwszym dniu pracy. Zaś Dracon widział u niej przerażenie i rozpacz, ale zarazem troszkę szczęścia.
-Coś się stało? - spytał nagle.
-Nie. Nic takiego...
-A dlaczego masz te ślady na rękach? I ten odcisk na policzku... Hermiona... powiedz, skąd masz te ślady? - dopytywał, a brunetka nie wiedziała jak nie zdradzić prawdy.
-E... mały wy...wypadek. - wymamrotała.
-Mały wypadek? Kobieto... ktoś cię mocno uderzył i szarpał. Powiedz prawdę.
-No dobrze... ale nie tutaj. - westchnęła.
-No to może dzisiaj wieczorem w restauracji, albo u mnie w domu. Zadzwoń, jak podejmiesz decyzję. - powiedziawszy to wyciągnął kartkę i długopis, po czym zaczął pisać jakieś numery. Pod spodem podpisał się: Draco. - Masz mój numer.
Brunetka była zaskoczona. Draco dał jej SWÓJ NUMER TELEFONU. 
-Dobrze... Dam znać. Przepraszam, ale muszę już iść zapłacić i biec do Ginny i Harry'ego. Znaczy... do Ro... - nie dokończyła, ponieważ towarzysz jej przerwał.
-Spokojnie. Wiem, że nie mieszkasz u Weasleya. Widziałem jak się wyprowadziłaś.
Zdziwił ją ten fakt. To on już był w domu?
-Musiałam. Dobrze, ale już naprawdę muszę lecieć. Na razie. Do wieczora! - pożegnała się z chłopakiem. Zapłaciła za jedzenie i wróciła do domu. Tam już czekał na nią Harry, który siedział w kuchni.
 ~~ ~~ ~~
 
~~ ~~ ~~

-Cześć Harry. - podeszła do niego i przytuliła, po czym zaczęła wyciągać zawartość toreb. - Już wstałeś? 
-Tak. Ginny jeszcze śpi. Widziałem twoją wiadomość na karteczce. 
-Nie gniewasz się, prawda? - spytała niepewnie.
-Czemu miałbym być na ciebie zły? Gdybyś nie zostawiła jej kartki, to bym się zaczął o ciebie poważnie martwić.
-Spokojnie. Kupiłam ciepłe bułki. Chcesz teraz zjeść, czy zaczekamy, aż Ginny się obudzi?
-Obojętnie. - powiedział z uśmiechem, ale potem ten uśmiech spełzł mu z twarzy. - Mionuś... usiądź proszę.
Brązowooka się zdziwiła. O co może chodzić? Przecież nic złego nie zrobiła. Może dowiedział się o dzisiejszym spotkaniu z Malfoyem. Ale to niemożliwe. Nawet jak się bała, co powie jej przyjaciel, usiadła obok niego, ale nie patrząc na niego.
-Hermiona... przepraszam. Ja... ja nie mogłem ci o tym powiedzieć. - stwierdził, a dziewczynie zrobiła się wielka ulga, lecz coś zakuło ją w sercu. Przypomniała sobie Rona.
-Harry. Ile razy mam jeszcze ci mówić? Nic nie szkodzi. Wiem, dlaczego mi nic nie mówiłeś. Rozumiem cię całkowicie. Nie jestem na ciebie zła. 
-Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić... może pójdziemy gdzieś razem z Ginny dzisiaj wieczorem?
-Dz...dzisiaj? Wieczorem? - przypomniało się jej, że umówiła się z Draconem. - Nie mogę... nie dzisiejszego wieczora. 
-Dlaczego? Umówiłaś się z kimś? - zapytał zdziwiony.
-T...tak. Na spacer.
-A z kim?
-Ach... z Williamem. - nie wiedziała, czemu powiedziała, że umówiła się z Williamem, ale nie chciała się wygadać, że umówiła się z arystokratą.
-Hermi... przecież wiem, że nie z nim się umówiłaś, tylko z innym chłopakiem. Powiedz prawdę.
-No dobra... umówiłam się z Draconem. Spotkałam go w sklepie spożywczym. - oznajmiła szybko i zamknęła oczy, przygotowując się na krzyk jej najlepszego przyjaciela, ale otworzyła oczy, kiedy spokojnie rzekł:
-Dobra.
-D...dobra? Przecież go nienawidzisz. - wypaliła z niedowierzaniem.
-Nie, że go nienawidzę, tylko to, że go tylko nie lubię. Przecież nie mogę ci zabronić się z nim zadawać. A ostatnio, zrobił się spokojniejszy. - poprawił ją Harry.
-No przecież umarła jego matka...
-Ale to na pewno nie z tego powodu.
-To niby jakiego? 
-Tego kochana nie wiem. - stwierdził i do kuchni weszła Ginerva.
-Cześć. - przywitała się rudowłosa sennym głosem.
-Hej kochanie. Już nie śpisz? - powiedział czarnowłosy.
-No, nie śpię. - potem zwróciła się do przyjaciółki. - Jak się czujesz?
-Dobrze. Kupiłam ciepłe bułki, tylko nie wiem, czy jeszcze są ciepłe. - odpowiedziała z uśmiechem. - Mogę już zrobić śniadanie. - westchnąwszy to wstała, ale Ginny kazała jej siadać, co uczyniła.
-Nie. Ja zrobię śniadanie, a ty spokojnie siedź. Nie możesz się przemęczać i...
-Ale czym mam się przemęczać? Robieniem śniadania? Kochana, ja poszłam po zakupy i chcę Wam zrobić śniadanie.
-No dobrze. - oznajmiła.
Brunetka wzięła się za robienia śniadania. Robiła różne kanapki, które naprawdę świetnie smakowały.
 ~~ ~~ ~~
 
~~ ~~ ~~   

 Po południu około godziny 16 Hermi wróciła z Ginny od jej [Hermiony] domu, aby wziąć resztę swoich rzeczy. Jak weszła od razu wyszła na ogród i wykonała krótkie połączenie z Draconem Malfoyem.
-Halo? - usłyszała głos.
-Cześć Draco. To ja Hermi. Jakby co to dzwonię z mojej komórki.
-Hej. I jak? Mogłabyś przyjść?
-Tak. Gdzie się spotkamy to mi jest obojętnie. Dzisiaj sobota więc...
-Możesz przyjść do mnie. Zrobię herbatę, pogadamy... Co ty na to? - spytał.
-OK. A o której mam przyjść? 
-Wiesz... jeżeli być mogła to tak około 19-20. Jeżeli by ci to nie sprawiło kłopotów...
-Dobrze. Będę tak około ósmej. Słuchaj... muszę kończyć. Na razie. - pożegnała się.
-No. Pa. Do ósmej. - odpowiedział i zakończyli rozmowę. 
                                                               ~~ ~~ ~~
 ~~ ~~ ~~
*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
Hejo ;**
Wiem... przedwczoraj dodałam notkę, 
wczoraj dodałam notkę i...
dzisiaj znów dodaję notkę :D 
Nie no... ja Was to zbyt bardzo rozpieszczam!!
Ale chyba tego nie zmienię ;) .
Co do notki: Jak widzicie w tytule, jest to część pierwsza. Następna na 100% będzie dłuższa ^^ .
 No to na tyle. NN w weekend ;)
Pozdrawiam i Całuję ;**
Ginny Potter ♥
   PS. Zostałam betą tego oto bloga: http://because-never-look-back.blogspot.com/

PPS. Zapraszam na blogi:
Finite Incantatem : Wojna Żartów

PPPS. Przepraszam, że rozdział taki krótki.



 

wtorek, 23 kwietnia 2013

10 ~~ Żegnaj Ron

Usłyszała głos Rona:
-Masz tutaj herbatkę kochanie.
Kiedy to powiedział, Miona usłyszała nieznajomy głos jakieś... kobiety!
-Dziękuję ty mój tygrysku.
Brązowooka nie mogła wytrzymać. Wleciała do salonu, że aż przestraszyła Rona. Na sofie siedziała szczupła blondynka o zielonych oczach. Miała na sobie wyzywającą sukienkę, która miała wielki dekolt.
-Hermiona? C... co ty tutaj robisz? - spytał zszokowany.
-Jak to co ja tutaj robię? Przecież ja tutaj mieszkam!!
-A... to ty jesteś współlokatorką Ronusia. Opowiadał mi o tobie. Mówił, że szukasz chłopaka. Mam brata, który jest bardzo słodki. Ma tylko 20 lat, czyli jest w twoim wieku. Chyba się urodził 5 czerwca. Jestem Sofie. - wstała i podała rękę przerażonej Hermiony. Sofie była wysoka dzięki swoim długim nogom.
-ŻE CO?! PRZECIEŻ JA Z NIM MIESZKAM!! NIE SZUKAM CHŁOPAKA, BO JESTEM ZARĘCZONA!! - szatynka wybuchła i pokazała swoją dłoń, gdzie na palcu miała założony pierścionek zaręczynowy Rona. - Z NIM JESTEM!!
-Proszę? Przecież JA jestem narzeczoną Rona. Co ty opowiadasz za bzdury? - stwierdziła Sofie, a w Mionce tak się gotowało w głowie, że...
-TY?! OD KIEDY?! - spytała brązowowłosa.
-No jak? Przecież on mi się oświadczył tej wiosny. Wtedy był sam w domu...
-A więc rozumiem. - pokiwała głową Hermiona, a potem zwróciła się bezpośrednio do Ronalda. - OŚWIADCZYŁEŚ SIĘ JEJ KIEDY BYLIŚMY JESZCZE RAZEM, JAK KOŃCZYŁAM OSTATNI ROK NAUKI W HOGWARCIE?! JAK MOGŁEŚ?!
-Ale Hermiona... co ty za bzdury opowiadasz? Tylko jesteś moją współlokatorką. I o jakim Hogwarcie opowiadasz? - powiedział Weasley.
-NIE NO!! TERAZ TO KŁAMIESZ!! - rzekła brązowooka.
-Ale dziewczyno... opanuj się! - wtrąciła się blondynka.
-UDOWODNIĆ CI, ŻE ON KŁAMIE?! – spytała się blondynki.
-No udowodnij. - powiedziała zielonooka.
-Daj mi tylko chwilę. Wystarczą dwa telefony.
Herma poszła wkurzona po telefon i najpierw wykonała połączenie do najlepszego przyjaciela i przyjaciółki:
-Ginny? Cześć, tutaj Miona. Możesz przyjść z Harrym?
-Hej Hermi. Coś się stało?
-Błagam, przyjdźcie jak najszybciej. To jest bardzo poważna sprawa.
-Dobrze. Za chwilę będziemy, tylko się przeteleportujemy.- odpowiedziała Ginny i przerwała połączenie.
Po tej rozmowie, Hermiona pomyślała, żeby zadzwonić do Dracona, ale od razu ten pomysł odleciał jej z głowy.
-Jestem głupia! - pomyślała. – Przecież nie mam jego numeru.
-Po co do niej dzwoniłaś? - spytał rudy.
-Bo chcę jej udowodnić, że KŁAMIESZ!! A teraz się zamknij i czekaj na Ginny i Harry'ego!!
Po 5 minutach ktoś zapukał do drzwi. Dwudziestolatka poszła otworzyć. Było to małżeństwo Potter.
-Hermionka, co się stało? - spytał Harry, troszkę zszokowany.
-Wchodźcie i udowodnijcie tej lafiryndzie, z kim się zadaje i kim jestem dla Rona. Jesteście jedynymi, którzy wiedzą o nas najwięcej.
Goście weszli do salonu i brunet gwałtownie się zatrzymał.
-Harry... Ginny... - zaczęła Granger. - To jest Sofie. Narzeczona Ronalda!
-Narzeczona? Jak to? Przecież to ty... - zdziwiła się rudowłosa.
-I jeszcze coś! On powiedział, że jestem TYLKO jego współlokatorką, że szukam chłopaka i że opowiadam jakieś bzdury. Bo mówiłam o Hogwarcie, a on robił tak, że o tym miejscu jeszcze nigdy nie słyszał! Powiedzcie jak to naprawdę jest. Żeby ONA uwierzyła w to, że ten debil kłamie w żywe oczy
-Hermiona... - zaczął Harry.
-Moja droga... - powiedziała Hermi do Sofie, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że przyjaciel coś do niej mówił. - Ona ci dokładnie powie caluteńką prawdę o mnie i Ronie.
-Ee... Sofie, tak? - zaczęła Ginevra. - Dziewczyno... Hermiona jest narzeczoną od Ronalda, mojego brata, który właśnie tutaj stoi obok ciebie. My jesteśmy czarodziejami. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Uczyliśmy się w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
-Naprawdę? A Ron mi mówił...
-Jeszcze on mnie bił. Wczoraj byliśmy u nich... - pokazała na towarzyszy, którzy zrobili przerażone miny, na wieść o tym, że Ron ją bił. - I wróciliśmy o drugiej w nocy. Chciałam pójść już spać, ale on był kompletnie pijany, kazał mi zrobić kolację, a on sam chciał iść się położyć. Ja spokojnie powiedziałam, że jestem już bardzo zmęczona, a potem się zapytałam ile wypił, a on powiedział, że 2,3. A  potem... - pokazała policzek, na którym był jeszcze odcisk ręki. - walnął mnie mocno w policzek. On się kompletnie zmienił... Postawiłam mi warunek... albo on się zmieni, albo będzie z nami koniec. On się wkurzył i zaczął mnie mocno szarpać. - teraz pokazała swoje ręce. - On nie jest taki delikatny, jak uważasz.
-Przecież... - całkowity szok zawładnął blondynką. Zwróciła się do narzeczonego - Ronuś... to chyba nie jest prawdą?
Rudowłosy milczał. Potem Harry powiedział do niego:
-Stary... powiedz o wszystkim! Musisz!!
-Harry! O czym ty mówisz? Wiedziałeś o tym?! I NIC MI O TYM NIE POWIEDZIAŁEŚ?! Dlaczego?! - brązowooka bardziej się przeraziła. Jej najlepszy przyjaciel, o tym wiedział, a nic o tym jej nie mówił?
-Mionka... chciałem Ci to powiedzieć od początku, ale Ron mi zabronił ci o tym mówić. Nie chciałem ciebie krzywdzić. Błagam, wybacz mi.
-Ale mogłeś chociaż powiedzieć o tym Ginny, a ona by to przekazała mnie. Tak to byś nie złamał zakazu, który jest bezsensowny. - powiedziała przyjaciółka. - Tobie nic nie zarzucam. Ale to nie zmienia faktu, że ON - spojrzała na Ronalda. - JEST KOMPLETNYM PALANTEM!!
-Dziewczyno! Uważaj sobie, bo pożałujesz!! - powiedział Ron.
-Uspokój się! - krzyknęła Ginny. - Ta twoja zazdrość bardzo cię zmieniła.
-Jaka zazdrość? - spytała zdezorientowana Sofie.
-On ciągle mi robi jakieś sceny zazdrości. - odpowiedziała Miona.
-Pytanie... - stwierdziła Ginny do Harry'ego. - Wiesz może, czy Ron ma więcej dziewczyn, narzeczonych... ?
-Nie. Naprawdę. Tylko wiedziałem o niej! - zawołał czarnowłosy pokazując otwartą dłonią w stronę Sofie. - Uwierzcie mi. Zapytajcie się lepiej jego.
-RON!! MÓW PRAWDĘ!! MASZ WIĘCEJ DZIEWCZYN?! - krzyknęła Sofie.
-No... tak... jeszcze tylko jedną, ale ona jest tylko przyjaciółką... - odpowiedział Ron. - Jesteś tylko ty i ona...
-CHYBA TYLKO ONA I TA INNA!! ZRYWAM Z TOBĄ!! - oznajmiła głośno blondynka i wyszła z domu.
-Mionuś... nigdy już tak nie będzie... kocham tylko ciebie... - gadał ciągle rudy.
-ZEJDŹ MI Z OCZU!! JESTEŚ SERIO GŁUPI JAK... NIE POWIEM LEPIEJ CO!! MIAŁEŚ TRZY DZIEWCZYNY NARAZ! - wybuchła brązowowłosa.
-Jak to... miałem? O czym ty mówisz? - spytał zdezorientowany.
-A O TYM, ŻE KONIEC Z NAMI!! - powiedziawszy to, Hermiona ściągnęła pierścionek zaręczynowy i rzuciła nim prosto w swojego BYŁEGO narzeczonego, po czym ruszyła do sypialni, a za nią poszła Ginny.
Dziewczyna zaczęła wyciągać swoje rzeczy z szafek, szafy i pakowała się do swojej walizki, którą wyciągnęła spod łóżka.
-Mogę się u Was zatrzymać? Potem poszukam coś dla siebie. - spytała przyjaciółkę.
-Możesz. Kurcze... naprawdę mi jest wstyd, że mam takiego brata.
-Nie martw się. To tylko wina Rona. Podasz mi tamtą torbę? - powiedziała i wskazała na otwartą szafę, gdzie leżała duża czerwona torba. Ginny ją podała.
-Proszę. A ja naprawdę nic nie wiedziałam o tej Sofie. Naprawdę...
-Ginny. Spokojnie. Wierzę Ci. Ale z Harrym jeszcze pogadam. Wiem, że nie chciał nic złego zrobić. Po prostu... co się nie robi dla przyjaciół? Zaraz wychodzę. Chodź.
-A reszta rzeczy? - spytała.
-Przyjdę jutro, jak on pójdzie do pracy. Bo chyba ma też w soboty. Harry też tak ma?
-Tak. - oznajmiła.
Przyjaciółki wyszły i poszły do salonu. Hermiona westchnęła:
-Żegnaj Ron. Z nami koniec. Jesteś zwykłym bigamistą*.
-Chodź Harry. - powiedziała Ginny do Harry'ego i wyszła razem z przyjaciółką z domu.
-Harry... błagam. Zrób tak, żeby do mnie wróciła. - błagał rudowłosy łasic.
-Ron... nie dam rady. Ty ją mocno zraniłeś. Wiele razy Ci już mówiłem, abyś z tą Sofie skończył. Nie posłuchałeś, więc...
-HARRY!! CHODŹ!!  - krzyknęła bardzo głośno żona.
-Dobra... ja idę. Na razie. - powiedział i także wyszedł z pośpiechem z domu.


***
Przeaportowali się do domu Harry'ego i Ginny. Dwudziestolatek pomógł zanieść walizkę przez schody w drodze do mieszkania. Kiedy weszli, Mionka powstrzymała się od płaczu. Teraz to wszystko zrozumiała. Zrozumiała to, co się właśnie wydarzyło.
-Dziękuję. - powiedziała, gdy Ginny niosła poduszkę i pierzynę.
-Nie ma za co. Przecież nie będziesz spała pod mostem. - stwierdził Harry, który przytulił szatynkę. - Jeszcze raz, bardzo cię przepraszam, że nic o tym ci nie powiedziałem.
-Nic nie szkodzi. Dobrze, że to się ujawniło przed ślubem, niż po ślubie. Wtedy by były rozprawy sądowe...  chodzenie po adwokatach... koszmar! Harry... szkoda, że wcześniej mi tego nie mówiłeś.
-OK. Naszykowałam ci miejsce do spania. Co chcesz zjeść na kolację?
-Dzięki. Nie... nie jestem głodna...
-Jesteś, jesteś. Mów. - rzekł zielonooki.
-Obojętnie. - uśmiechnęła się lekko.
Minęło 30 minut, zanim kolacja była już gotowa. Ginny umiała tak świetnie gotować. Na stole był świeży, ciepły chleb. Masło firmy "Eliksir pełen masła". Dżemy, kiełbaski, szynki, sery itp.
Hermionie tak smakowało to jedzenie, że przez jakiś czas zapomniała o wszystkim, ale jak się kolacja już skończyła, to wspomnienia powróciły.
-Mogę iść się już położyć? Nie za dobrze się czuję. - westchnęła Hermi.
-Nie pytaj się. Czuj się jak w domu. - oznajmił.
-D-Dobranoc. - powiedziała po czym wstała z krzesła i poszła w stronę salonu, lecz... zasłabła i zemdlała.

***
Była nieprzytomna. Przez ten czas Hermiona była kompletnie gdzie indziej. "Powędrowała" do swoich wspomnień z Ronem:



Kiedy była z nim w Komnacie Tajemnic



Kiedy uczyła go grać na pianinie



Kiedy opiekowała się nim w skrzydle szpitalnym



Jeszcze wiele było tych chwil.

Nagle wróciła z powrotem do jej ciała. Leżała na ziemi. Ktoś ją trzymał, nie wiedziała kto.    
-Miona? Hej... Hermionka. Obudź się. - słyszała głos Harry'ego. Nie miała sił się ruszyć. Z trudem spróbowała pokazać, że żyje i jest przytomna. Lekko otworzyła usta i je zamknęła.
-Zanieś ją do salonu na sofę. Ale ostrożnie. - powiedziała Ginny.
Brązowowłosa poczuła, jak ktoś ją niesie w powietrzu. Kompletnie nie umiała się ruszyć. Była bezwładna. Po chwili leżała na miękkiej sofie. Ktoś ją przykrył. Zrobiło jej się... przyjemnie.  
-Przyniosłam wodę. - stwierdziła rudowłosa.
-Daj. 
Dziewczyna wiedziała, że Harry podnosi jej głowę wyżej, bo przecież przyjaciółka nie miała takiej ręki. Ona miała także miękką, lecz małą dłoń. 
-Spróbuj się napić. Musisz próbować zrobić dzióbek z ust. - usłyszała zielonookiego.
Mionka bardzo próbowała zrobić dzióbek, ale nie umiała. Tylko otworzyła lekko usta.
-Dobrze... Hermi. Leż spokojnie. Zaraz ci przyniosę tabletkę. Ginny... jak myślisz? Dać jej? Przecież zemdlała... chyba jeszcze mamy takie tabletki?
-Mamy. Za chwilkę przyniosę. 
-Hermiona... proszę. Nie bądź ciągle taka słaba, jak teraz. Świat cię potrzebuje. - wyszeptał, kiedy jego żona wyszła do łazienki, gdzie była apteczka.
Najlepsza przyjaciółka, z trudem się lekko uśmiechnęła. Był to bowiem znak, że ucieszyła się z tego, że ktoś ją naprawdę szanuje. 
Kilka minut później dostała tabletkę, która obrzydliwie smakowała, ponieważ nie mogła niczym to popić. Małżeństwo poszło spać.
-Dlaczego znów mnie zraniłeś? Kompletnie złamałeś mi serce. Ron... dlaczego jesteś Bigamistą? Kochałam cię jak szalona, a ty mi jakieś sceny zazdrości przedstawiałeś. Czemu? Przecież to TY mnie zdradzałeś!! Jesteś beznadziejny! - po jej policzku spłynęła łza. To była jej ostatnia myśl, zanim zasnęła. 
                                                            
|| _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _  -  _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _  -  _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ ||

Bigamista* - osoba, która była w związku z więcej niż jedną osobą. 

                                 *-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*
 Hejka, hejka, hejka :D
Wiem... ostatnią notkę dodałam wczoraj. Na pewno spodziewaliście się NN jutro, ale... tę notkę dodaję dzień po dodaniu ostatniej ;) 
Wiem... rozpieszczam Was. 
No... ale nic dziwnego, że dzisiaj dodałam. W końcu... teraz są egzaminy gimnazjalne (życzę Wam gimnazjaliści wysokich wyników :D ) to ja mam wolne, więc cały dzień siedziałam nad tym cały dzień. Na początku jak pisałam to mi szło "gładko" z tym wydarzeniem z Sofie. Ale potem było ciężej. Nie wiem dlaczego zaczęłam pisać o zasłabieniu Mionki.
Wiem... nie ma Dracona, ale obiecuję, że w NN będzie :D I to dużo *_* . 
Mi się osobiście podoba, ale nie tak, jak poprzedni rozdział ;) .
Pozdrawiam i Całuję ;**
G. Potter