niedziela, 29 września 2013

Sowa #8

Witam ponownie :D
35 rozdział będzie 1 października ;P . Tak na rozpoczęcie października xd.
Chciałabym Was zaprosić na mojego bloga, do którego powróciłam. Jest to mój pierwszy blog, gdzie zamieszczałam opowiadania. Są one teraz usunięte z internetu, jednak mam je w "szufladzie". Szukam chętnych osób, do współpracy z tym blogiem :)
Z chęcią przyjmę jeszcze trzy osoby :) Już dołączyła do mnie jedna (Natalie Black). 
Pozdrawiam,
Kaja M. ;** .

34 ~~ Dlaczego nie jesteś moim biologicznym ojcem?

"Gdy kiedyś byłaś w związku, wiedz, że nigdy
go nie zapomnisz, a najbardziej tego pierwszego i najpiękniejszego..."

Rozdział 34
Dlaczego nie jesteś moim biologicznym ojcem?

Otworzyła oczy. Było ciemno. Poznała, że znajduje się w dormitorium brata. Pamiętała, że po rozmowie z starszym Gryfonem poszła do Sowiarni. Później nic nie pamiętała. Poczuła jakiś znajomy zapach. Spostrzegła, że leży na czyjeś kurtce. Ten zapach pozna wszędzie. Zapach ciała i perfum Alexandra. Przypomniała sobie te chwile, gdy była jego dziewczyną. Gdy on ją do siebie przytulał, a do jej nozdrzy dochodził zapach hiacyntów. Jej ulubione kwiaty. Oczy się jej zaszkliły. Nie mogła uwierzyć w to, co się dowiedziała od Rafaela. Jak on mógł jej to zrobić? Jak mógł jej najlepszy przyjaciel tak powiedzieć o niej? Chciała cisnąć kurtką w ścianę, ale tego nie zrobiła. Położyła głowę na poduszce i przycisnęła do swojej piersi ubranie Puchona.
-Chociaż ten ostatni raz... - szepnęła i zamknęła oczy, po czym pogrążyła się we śnie.

~~*~~

-Widziałaś może podręcznik eliksirów do trzeciej klasy?
-Nie widziałam. Sprawdź może w tej szafce. - odpowiedziała Hermiona, otwierając jedną szafkę, by sprawdzić, czy tam jest książka, którą potrzebuje jej mąż. - Nie ma. Wszędzie patrzyłeś?
-No tak.
-A może jest w gabinecie. - mruknęła.
-Pójdę sprawdzić. - wyszedł z sypialni i zmierzył ku lochom. Kiedy otworzył drzwi do swojego biura spostrzegł córkę, która przeszukiwała jego szafę, gdzie miał eliksiry.
-Czego szukasz? - zapytał.
Ta tylko z przerażeniem odwróciła głowę w jego stronę. nic nie odpowiedziała, tylko szybko wybiegła z pomieszczenia.
-Jean! Jean! - zaczął ją wołać, jednak ona nie reagowała. Biegła dalej i zniknęła za zakrętem. Mężczyzna podszedł do mebla, by sprawdzić, czy coś zabrała. Brakował mu tylko jeden eliksir spokoju. Zastanowił się, do czego jest jej on potrzebny. Przecież to nie działa na nią, albo chodzi o coś innego... Zapyta o to ją wieczorem.
***
-Gdzie byłaś? - zapytał Alexander, gdy do pokoju wspólnego prefektów, gdzie on siedział z Harrym i Jasmine, weszła Jen.
-Nie twój interes. - odpowiedziała. Nigdy się tak nie zwracała do szatyna. Nie w takim tonie. Nic więcej nie mówiąc, poszła do swojego dormitorium i się zamknęła. Pozostali prefekci patrzyli na drzwi z zdziwieniem. 
-Co ją napadło? Nigdy taka nie była. - odezwała się Krukonka. - Wiesz coś na ten temat Harry?
-Nie wiem co się stało. - odpowiedział szczerze. - Ale i tak będziemy rozmawiać z rodzicami dzisiaj w Hogsmeade. 
-Może tak się zachowuje, bo za długo była w Sowiarni, albo że była zmarznięta. Ale co ja jej zrobiłem? Tylko się spokojnie zapytałem, a ona... Pogadasz z nią?
-Nie mam innej opcji. - wzruszył ramionami.
-Słuchajcie... ja idę do Munga. Dzisiaj przed śniadaniem, mama mnie poinformowała, że ojciec odzyskał przytomność. - uśmiechnęła się. - Na razie.

~~*~~

-Chodźcie kochani! - zawołał blondyn, kiedy z żoną wszedł do pokoju wspólnego prefektów. Po chwili zjawił się Harry.
-A gdzie Jean? - zapytała Hermiona.
-Za chwilę przyjdzie.
I tak było. Chwilę później dołączyła do nich szarooka. Cała czwórka poszła w kierunku Hogsmeade, gdzie potem ruszyli do "Trzech Mioteł". Czternastolatka nic nie mówiła. Była taka nieobecna. Taka zamyślona... Podczas drogi, dostała dwa SMSy. Powiedziała, że to tylko głupoty, że wygrała ileś tam pieniędzy, tylko musi odesłać SMS... Jednak Harry w to zbytnio nie uwierzył. Kiedy dotarli do celu, zamówili sobie piwo kremowe. Zajęli miejsca przy jednym stoliku. Po krótkiej chwili otrzymali zamówienie.
-To o czym chciałeś porozmawiać? - spytał mężczyzna.
Młody Malfoy spojrzał na siostrę, która siedziała obok niego i mruknął:
-Chodzi o Jean. 
Wymieniona dziewczyna spojrzała na niego. Jej serce biło jak młot. Nie czuła aż tak mocnego lęku, od roku. Malfoyowie milczeli. Ślizgon potraktował to jako zgodę na rozwinięcie tematu.
-Wczoraj, trochę po dwudziestej trzeciej miałem patrol z Alexandrem. Postanowiliśmy, że nie zaczniemy od lochów, tylko od samej góry, czyli Sowiarni. Weszliśmy na górę. Coś mnie skusiło, by wejść do pomieszczenia z sowami. Taki instynkt mi się włączył, że coś jest nie tak. Martwiłem się w dodatku o Jen, bo nikt jej nigdzie nie widział od Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Gdy otworzyłem drzwi widziałem ją. Leżała pod ścianą, na ziemi. Była cała zimna. Alexan przykrył ją swoją kurtką, a gdy chciałem wziąć ją na ręce... - urwał. Bał się reakcji rodziców. Obawiał się, że przez tę informacje, mogą przejść załamanie. Nastała kolejna cisza. Harry zastanawiał się, jak powiedzieć o tym ważnym punkcie rozmowy rodzicom, dorośli czekali, aż w końcu syn będzie kontynuował, a szatynka patrzyła na brata z nieukrywanym zdziwieniem. Zadawała sobie pytanie, dlaczego ON ją przykrył. Dlaczego zrobił to Zabini. Myślała, że to był pomysł Ślizgona, jednak z tego wynika, że Puchon zrobił to z własnej woli. 
-Proszę cię siostro... - odezwał się ponownie. - Nie gniewaj się, że to powiem, ale mama i tata muszą o tym wiedzieć. Nie masz innego wyjścia.  - zwrócił się do rodziców. - Jen się... tnie. Nie wiem czym, ale chyba żyletką. - spuścił głowę.
Hermiona zakryła usta dłońmi, a w jej oczach pojawiły się łzy. Draco zrobił poważną minę, ale jego oczy się zaszkliły. Jean odwróciła głowę nie patrząc na nikogo z rodziny. Nastało kolejne milczenie. Tym razem krępujące. Do głosu przeszedł ojciec:
-Jean... Dlaczego? Dlaczego to sobie robisz? 
Nie odpowiedziała. Nie wiedziała co powiedzieć. Była zła na brata-bliźniaka, że powiedział o tym rodzicom. Hermi złapała za ręce córki, które miała na stole i ostrożnie odwinęła rękaw czerwonego swetra. Nie wierzyła, póki nie zobaczyła. To prawda. Blizny były jednoznaczne. 
-Dlaczego to robisz? Od kiedy? - spytała.
-Nie ważne. - burknęła, odrywając dłonie od uścisku matki i zsunęła rękaw. 
-Jest to bardzo ważne. Powiesz nam? - zachęcił ją Smok.
-Nie zrozumiecie... - mruknęła. - Od razu mówię, że to nie jest przez to, co się ze mną dzieje. A teraz odpuśćmy ten temat, bo nie jest on ważny. To tylko głupie bzdety.
-Młoda panno. - odezwała się Hermiona. - Jest to bardzo, nawet nie wiesz jak, ważne. Powiedz czemu to wszystko?
-Dowiecie się w swoim czasie.
-Ale chcemy o tym wiedzieć TERAZ. W TEJ CHWILI. - Draco podniósł ton głosu, co dawało bardziej stanowczości.
-Wiecie co? - wstała z miejsca. - Odwalcie się! Spieprzajcie! Nie chcę z wami rozmawiać! Skoro nie słuchacie za pierwszym razem, to musicie wyciągać z tego konsekwencje! Wychodzę! - zmierzyła ku drzwiom, po drodze zakładając swoją skórzaną, fioletową kurtkę.
***
-Jean! Jean kuźwa! JEAN!
Nie słuchała. Szła ciągle przed siebie, alejką prowadzącą do zamku. Poczuła, jak ktoś ją łapie za łokieć.
-Czemu nie reagujesz? - blondyn spojrzał w oczy siostry-bliźniaczki.
-A czemuż mam to robić?! - warknęła. Wyrwała się z jego ucisku i szła dalej. Ten jednak nie zostawiał jej. W biegu zadał pytanie:
-O co ci dokładnie chodzi? Czemu nie porozmawiałaś z rodzicami?
Odwróciła się i spojrzała na niego. W jej tęczówkach pojawiły się iskierki złości.
-A po co miałam z nimi rozmawiać?! To nie ja chciałam o tym rozmawiać! Nie mieli prawa się o tym dowiedzieć! - zawołała gniewnie.
-Uspokój się dziewczyno!! - złapał ją energicznie za nadgarstki, które uniósł i były obok jego torsu. Ponownie spojrzał w jej szaroniebieskie tęczówki. - Nie jesteś teraz sobą!! - spuścił uścisk, jednakże złapał ją na barki i nią lekko potrząsł nadal patrząc w jej oczy. - Opanuj się! Nie jesteś sobą! Nie jesteś taka! Jesteś spokojna i sympatyczna! Kto cię odmienia?! - obecnie w jego oczach pojawiły się łzy. Trzymał ją jeszcze przez chwilę. Po policzku dziewczyny popłynęła jedna, samotna łza. Racja. Nie była sobą. 
***
Malfoyowie siedzieli jeszcze w Pubie, zastanawiając się nad tym, co usłyszeli. Zabolało ich to, że Jen podniosła na nich głos. U nastolatków to normalne, ale to się zdarzyło pierwszy raz. Harry nigdy tego nie zrobił. 
-Co ją napadło? - powiedział na głos blondyn.
-Ja nie wiem. Draco... A co jak w ogóle się do nas nie odezwie?
-Na pewno będzie z nami rozmawiała. Może tak zareagowała dlatego, iż bez jej wiedzy, Harry nam o tym powiedział. Wiesz... Jak byłem w gabinecie, gdy szukałem tego podręcznika... tam była Jean. Grzebała mi w szafce z eliksirami. Uciekła przerażona. Sprawdziłem, co zabrała i okazało się, że brakuje mi kilka fiolek z eliksirem spokoju.

~~*~~

Alexander siedział w swoim dormitorium i oglądał swój album, który prowadził od dziesiątego roku życia. Przeglądał dokładnie i uważnie strony. Na początku było pełno zdjęć jego z rodzicami. Był bardzo przywiązany do matki, jak i ojca. Zrobiło mu się smutno na te wspomnienia z dawnych wakacji w Barcelonie. Zabini opowiadał mu wiele o zabytkach.
-Dlaczego nie jesteś moim biologicznym ojcem? - spytał się sam siebie.
Blaise nie był jego biologicznym tatą. Jego ojcem jest Zend Frandes. Były narzeczony jego matki. Gdy się dowiedział, że Luna jest w ciąży, porzucił ją, wyprowadził się z mieszkania i nie było z nim kontaktu. Chłopak w ogóle go nie zna. Czuł się prawdziwym synem czarno skórnego i brązowookiego Zabiniego. Gdy się oświadczył Lovegood, pozwolił automatycznie na to, by Alexan przejął jego nazwisko. Od kiedy zna prawdę? Od małego. Czuł się tym trochę źle, ale po jakimś czasie przywyknął do tego. Kochał tak samo przyszywanego ojca, jak i matkę.

Po chwili przeszedł do zdjęć z... Jean. Jego oczy zaszkliły się. Byli wtedy szczęśliwą parą. Nim poprosił ją o chodzenie, już mieli pierwszy pocałunek. Ich wspólny. Z foli, wyciągnął fotografię. Było to klasowe zdjęcie. Zastanowił się, czy dziewczyna jeszcze je ma. Po ich zerwaniu nie mieli już aż tak dobrych relacji. Postanowił zrobić pierwszy krok...
-----------------------------------------------------------------------
Hejo :D
Wczoraj był rozdział, ale bardzo mi się chciało dodać dzisiaj ten :D . Następny jednak będzie 2-3 października xd . 
Mam pewne pytanie, bo już sama z tym nie wiem... Czy słowo "Sowiarni" pisze się przez dwa "i" czy jedno? xd . Chciałabym mieć pewność, bo sama już nie wiem.
Nawiążę do komentarza od Lily M. , który dodała pod 33 rozdziałem. Chodzi o akapit z Rafaelem. Tak Lily. On będzie główną przyczyną jej cierpienia. Więcej w ogóle dowiecie się w przyszłych rozdziałach :) .
Cóż by tu pisać?
Właśnie!
Ja se leżałam w sali szpitalnej wczoraj i czekając na operację (której nie miałam xd) oglądałam z jedną taką bardzo fajną dziewczynką "Barbie w dziadku do orzechów" xd. I nie wiem czemu, ale naszła mnie wena na coś takiego xd. Oczywiście tematyka Dramione ^^ . Pytanie właśnie: Napisać z tego pomysłu miniaturkę, czy opowiadanie, które bym pisała po zakończeniu tego?
Jeżeli chodzi o te opowiadanie... będzie ono miało trzy części :D
Pozdrawiam,
Kaja M.
Dedykacja dla wszystkich <3 !

PS Akapity poprawię, jak będę na moim komputerze ;P .   Akapity są poprawione.

sobota, 28 września 2013

33 ~~ To dzięki Mai się poznaliśmy

"Posłuchaj ostrzeżeń...One mogą stać się prawdą i odmienić całe życie..."

Rozdział 33
To dzięki Mai się poznaliśmy

Trzy dni później.

Jean wiedziała, że musi ostrzec profesora. Nie wiedziała tylko jak. Poprosiła brata, by z nią poszedł na co się zgodził. Po obiedzie, gdy mieli wolne, podążyli na drugie piętro, gdzie znajdował się gabinet Seamusa. Dziewczyna zapukała i gdy otrzymała odpowiedź "Proszę" weszła razem z Harrym do środka.
-Jean. Harry. - brunet uśmiechnął się w ich stronę. Lubił ich i był zadowolony, że jego córka się z nimi przyjaźni. - O co chodzi?
-Jest pewna sprawa... - zaczęła niepewnie szatynka. Zajęła miejsce przy biurku. Blondyn zaś, oparł się o bok szafy, w której znajdowały się ważne dokumenty uczniów.
-Mów śmiało. - zachęcił ją mężczyzna.
-Nie wiem jak to panu powiedzieć. Chodzi o jedną, bardzo ważną rzecz... Dzisiaj pan ma lekcje z Krukonami i Ślizgonami?
-Tak. Jak zwykle o północy. - odpowiedział. Był trochę zdziwiony pytaniem uczennicy.
-Niech się pan teraz nie urazi czy coś. - wzięła głęboki wdech. - Nie może pan dzisiaj iść na te lekcje. Nie te, które mają się odbyć w tej nocy. - wypaliła na jednym tchu. Finnigan nie ukrywał swojego zdziwienia. Spojrzał na młodego Malfoya, który tylko podniósł ręce w znaku, że nie ma w tym nic wspólnego. Popatrzył ponownie na Jen.
-Panno Malfoy... Dlaczego nie mam iść na te zajęcia? Czy jest jakiś ważny, konkretny powód?
-Gdybym mogła, to bym panu powiedziała, panie Finnigan. Jednak nie mogę.
-Czyli... Nie masz konkretnego powodu?
-Mam, ale nie mogę powiedzieć. - zaprzeczyła.
-Chyba się domyślam o co chodzi. - mruknął po chwili milczenia. Bliźniaki spojrzały na niego z uwagą. Bali się, że dowiedział się o rodzinnej tajemnicy.
-W-Wie pan? - zapytała.
-Oczywiście. Harry poprosił cię, byś mi to powiedziała, by nie miał zajęć.
Dziewczyna była oburzona, jednakże zarazem ulżyło jej.
-Nieprawda! - zawołał Ślizgon. - Ja nie mam z tym nic wspólnego! Może podpadłem kilka razy w tamtym roku... No dobra... paręnaście razy - poprawił się, gdy spostrzegł wzrok profesora. - Ale ja lubię Astronomię. Nie wiem o co chodzi mojej siostrze! - z ostatnim zdaniem to skłamał. Dokładnie wiedział, jaki jest powód tego, że tutaj przyszła.
-Nie znam powodów, więc nie odwołuję lekcji. Ona się odbędzie. A teraz proszę wyjdźcie. Do widzenia.
Nastolatkowie wyszli z pomieszczenia i w milczeniu wrócili do Pokoju Wspólnego Prefektów. Malfoyówna wiedziała, ze teraz będzie źle. Wiedziała to. Przeczuwała. To się stanie dzisiaj w nocy. Żałowała, że nie ma w tej nocy lekcji z Seamusem. Mogłaby zapobiec...
***
-Zdrzemnij się Jean. Jesteś zmęczona, a tego przede mną nie ukryjesz. - powiedziała Hermiona, kiedy była sama z córką w sypialni jej i męża. Siedziały na łóżku. Dziewczyna opowiedziała matce o krótkim spotkaniu z ojcem Jasminy. Uwierzyła córce. 
-Nie. Znów będę o tym śniła, a nie chcę. Mamo... - spojrzała w oczy kobiety. - Przekonaj profesora do tego, by odwołał te zajęcia.
-Ale to będzie się przekładało, a w końcu Ślizgoni i Krukoni muszą mieć Astronomię. Nie przejmuj się tym wszystkim. Będzie wszystko dobrze. Zobaczysz. - przytuliła do siebie czternastolatkę. - A teraz uciekaj się położyć, albo się najwyżej poucz z eliksirów. Chyba chcesz mieć dobre stopnie. Uciekaj. - uśmiechnęła się. Szarooka wyszła z pokoju, a do środka wszedł uśmiechnięty Draco.
-Co tam najnowszego u naszych pociech? - zapytał, po czym zajął miejsce obok małżonki i dał buziaka w jej policzek.
-Wiesz... Jen mi opowiedziała o pewnym spotkaniu... - i powiedziała mężowi to, co przekazała jej szatynka, czyli cały przebieg rozmowy jej z Seamusem. Blondyn słuchał tego w milczeniu.

~~*~~

-Jasmine!
Gryfonka przerwała czytanie książki. Siedziała na fotelu w Pokoju Wspólnym Prefektów. Była pierwsza w nocy. Jej przyjaciółka była zapłakana. Ciemnowłosa zajęła miejsce na drugim fotelu obok niej i zaczęła mocniej płakać. Jean przeczuwała, co mogło się stać. Miała jednak nadzieję, że to nie była prawda.
-Co się stało? - spytała, siadając na oparciu siedzenia zajmowanego przez panną Finnigan, po czym ją przytuliła. Nie umiała się uspokoić.
-T-Tata... Z-Zleciał... Zle-e-ciał z-z-z... W-Wieży A-A-Astornomicz-cz-cznej... - wymamrotała. Była w wielkim szoku. Szatynka chciała powiedzieć "Wszystko będzie dobrze", jednak tego nie zrobiła, bo wiedziała, że to bardziej dobija człowieka. Nie chciała się dowiedzieć szczegółów. Wiedziała, że będzie jej to ciężko mówić. A do tego na pewno widziała, jak on znika za barierką, a później, gdy leci w dół. Wiedziała, jaki to ból i strach o ojca, ponieważ ona sama to przeżyła rok temu, gdy Dracon miał wypadek i nie wiedziała, czy z tego wyjdzie.
-W-Widziałam go... - powiedziała zdruzgotanym głosem. - Gdy leżał n-na z-ziemi... - kolejny szloch. Jas bardziej przytuliła się do przyjaciółki i o mało co ją nie udusiła. Po chwili wszedł Harry. Miał kiepską minę. Nic dziwnego. On miał także lekcje Astronomii. Podszedł do Krukonki, "odczepił" ją od siostry, wziął na ręce i zaniósł do jej dormitorium. Prefekt Naczelna Gryffindoru patrzyła przez jakiś czas na drzwi, za którymi zniknął blondyn. Zrobiło jej się po raz kolejny przykro Jasmine. Nikomu nie życzyła tego, by ktoś z rodziców cierpiał. Spojrzała na zegarek, który miała na nadgarstku. Ustaliła z Alexandrem, że on sam pójdzie na patrol. Oczywiście był to jego pomysł, bo widział, że dziewczyna kiepsko się czuła. Teraz by poszła spać, ale... nie zaśnie. Postanowiła, iż pójdzie z przyjacielem na patrol. Wzięła ciepłą bluzę, którą założyła i już wychodziła z salonu, ale coś ją skusiło, by sprawdzić co się dzieje z Krukonką. Spojrzała przez szparkę na klucze. Zauważyła przyjaciółkę, która siedziała z jej bratem na łóżku i była w niego wtulona. Moczyła jego koszulę swoimi łzami. Na ten widok nie zrobiła się zazdrosna. Przecież tak samo było, gdy jej było źle. Był przy niej. Wyobraziła sobie, jakby to było, gdyby byli parą. Jasmine i Harry... ładnie to brzmi. Uśmiechnęła się lekko do siebie, po czym wyszła. Ruszyła przed siebie, by poszukać chłopaka. Znalazła go na drugim piętrze.
-Dlaczego nie śpisz? - zapytał.
-Nie umiem zasnąć. Nie powinnam się zgadzać cię puszczać samego na patrol. Przepraszam.
-Przecież to była moja propozycja. Nawet jak zaprzeczałaś, ja nie ulegałem. Idź się położyć i wypocznij.
-Czuję się dobrze. - skłamała. Tak na prawdę było jej nie dobrze i teraz ciągle myślała o Jas. Bała się, że nie wytrzyma psychicznie. Przed oczami miała obraz jej, gdy płakała, a ona ją obejmowała. Później przed oczami przeszła ta króciutka scena w pokoju Prefekt Naczelnej Ravenclawu. Ale wierzyła, że wszystko będzie w porządku. Harry umie się zająć dziewczyną. On nie jest podrywaczem, jakim był kiedyś ich ojciec. - Idziemy w górę, czy w dół? 
-W górę. Skoro się dobrze czujesz to chodź. - uśmiechnął się do niej, co odwzajemniła. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Przypomniała sobie, jak to było gdy byli razem. Minął dokładnie rok od ich zerwania. Pozostali jednak przyjaciółmi. Właściwie... czy to było normalne zerwanie? Alexander nie wiedział, dlaczego ich związek się zakończył. Tak po prostu to nastało. Związek nie przerwał, a mieliby już półtororoczną rocznicę. Los jednak postanowił, by nie byli parą, tylko najlepszymi przyjaciółmi. Tak sądził Puchon, ale Gryfonka wiedziała dokładniej, dlaczego zerwali. Nie mówiła tego szatynowi, bo się bała, ale w końcu... prędzej czy później pozna prawdę... 

~~*~~

Pod wieczór, pierwszego dnia po wypadku Seamusa, Jasmine nie była na lekcjach. Była w Mungu, przy ojcu. Cho byłaby z nią, ale nie mogła pozostawić szkoły bez opieki. Dostawała kilka telefonów od córki, by przyjechała. Dała się namówić. Przez cały dzień Hermiona była dyrektorką szkoły. Nie jest to jednak łatwa posada, jak kiedyś myślała. Zastanawiała się, jak długo nie będzie Finnigana w szkole. Miała wielką nadzieję, że wyjdzie z tego i będzie zdrów jak ryba. Bliźniaki martwiły się o dziewczynę. Ona taka wrażliwa... Bali się, że nie da rady. Harry próbował załatwić wolny dzień od szkoły, by być obok przyjaciółki. Wiele dla niego znaczyła. Czuł się za nią odpowiedzialny, tak jak u Jen. Niestety... Matka nie puściła go, nim nie ukończył zajęć. Po obiedzie miał dość długą chwilę wolnego czasu, więc postanowił przenieść się dzięki Proszkowi Fiuu do Szpitala Św. Munga. Wpuścili go. Siedział obok Krukonki, która była w niego wtulona i patrzyła na nieprzytomnego ojca. Płakała.
Jean przechadzała się zamyślona po korytarzach. Myślała o rozmowie jej i Alexana. O tym, czy Jasmine sobie poradzi. Rozmyślała także nad ich krótką rozmową o Rafaelu. Zastanawiała się, czy dać mu szansę. Szła przed siebie z spuszczoną głową, aż nagle na kogoś wpadła.
-Przepraszam... Zamyśliłam się i... - podniosła wzrok.
-Nic się nie stało. - mruknął Cast. Właśnie ta osoba, o której myślała dziewczyna. - Co tak sama tutaj chodzisz?
-Nie twój interes Rafael. - burknęła.
-Mów do mnie Raf. - uśmiechnął się.
-Spoko Raf. Słuchaj... muszę już iść, bo przypomniało mi się, że muszę jeszcze napisać wypracowanie na eliksiry. - wymyśliła. Draco jeszcze nic im nie zadał. Już go mijała, jednak gdy była kilkanaście metrów od niego zawołał:
-A nie chcesz się czegoś ciekawego dowiedzieć?
Spojrzała w jego stronę. Spostrzegła zagadkowy uśmiech na jego ustach. Podeszła do niego.
-Co masz na myśli? Na czyi temat?
-Hmm... Niech pomyślę. Na twój. Usłyszałem coś bardzo ciekawego.
-C-Co takiego się dowiedziałeś? - w jej głosie zaistniała niepewność. Bała się, że dowiedział się o tajemnicy. - I od kogo?
-Od Alexandra. Tego Puchona. Twojego przyjaciela.
***
-Dziękuję, że jesteś przy mnie. - szepnęła. Blondyn bardziej przytulił ją do siebie. 
-Wiem co przeżywasz. - mruknął. - Wyjdzie z tego. Zobaczysz. - posłał jej lekki uśmiech. Nastało krótkie milczenie. Zostało ono zerwane cichym zaśmianiem dziewczyny. 
-Pamiętasz jak się spotkaliśmy? - spytała.
-Oczywiście.

Pięcioletni Harry Malfoy poszedł razem ze swoją siostrą bliźniaczką, Jean Malfoy, do parku niedaleko ich domu rodzinnego. Usiedli na jednej z parkowych ławek. Po chwili do chłopaka podszedł mały York. Zajął miejsce przed nimi i przyglądał się uważnie blondynowi. Nagle rozległ się głos jakiejś dziewczyny: 
-Tutaj jesteś!
Owa dziewczyna podeszła do pieska. Miała brązowe, długie włosy i ciemne oczy. Harry'emu od razu coś się w niej spodobało. 
-Masz słodkiego pieska. Jak się wabi? – zagadnął. 
-Maja. 
-Ładne. – uśmiechnął się. 
-Harry? – odezwała się siostra. – Mogę iść tam gdzie są te fiołki? Fred i James tam są. 
-Pewnie Jean. Tylko nie za daleko. 
Szatynka pobiegła uradowana do kuzynów. Chłopak został sam z nieznajomą dziewczynką, która spytała niepewnie: 
-Mogłabym się dosiąść? 
-Jasne. 
Uśmiechnęła się lekko, po czym zajęła miejsce obok blondyna. 
-Jesteś od Malfoyów? 
-Tak. A ty? Jak się nazywasz? 
-Jasmine Elizabeth Finnigan. Miło mi. 
-Śliczne imię. Takie jak dziewczyna, która je nosi. Jestem Harry Blaise Malfoy. 
-Dzięki, chociaż i tak jestem brzydka. – na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec. 
-Właśnie, że nie! – zawołał. 
Jasmine zaśmiała się. Przeczuwali, że się zaprzyjaźnią i zawsze będą się wspierać.

-To dzięki Mai się poznaliśmy. - stwierdziła.

-Ale i tak byśmy się prędzej czy później spotkali. - dał jej buziaka w czubek głowy.

~~*~~

-Widziałeś może dzisiaj Jean? - spytał Draco, gdy spotkał żonę na błoniach.
-Widziałam ją tylko na moich zajęciach. Później zniknęła. Nie było jej na obiedzie, ani kolacji. Zaczynam się o nią martwić. 
-Gdzie ona może być... - zastanowił się.
-Może w dormitorium. Ostatnimi czasy tam spędza większą ilość czasu. Albo z Nadine i Izabelle w Wieży Gryffindoru. Idę zobaczyć, bo ty nie znasz hasła.
Ruszyła do środka i schodami podążyła na siódme piętro. Po kilku minutach stała przed portretem Grubej Damy.
-Gryfomanis. - wypowiedziała hasło, na co obraz się rozsunął, a ona przeszła do Pokoju Wspólnego. Na kanapie zauważyła panną Senior i Weasley.
-Dziewczyny... - zagadnęła i usiadła na fotelu obok kanapy. - Widziałyście może Jen?
-Ciociu... - zaczęła Iza. - Widziałyśmy ją tylko na śniadaniu i na lekcjach. Nie było jej na obiedzie, ale później na Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami była, a potem... ślad zaginął. Martwimy się o nią i właśnie rozważałyśmy, gdzie może teraz być. Główne wyjście wychodzi na to, że w swoim własnym dormitorium, ale jej tam nie ma. Tak powiedział nam Alexan. Potem myślałyśmy o Hogsmeade. Nie sprawdzałyśmy tam, bo nie możemy wychodzić bez zgody.
-Hogsmeade mówicie? - Miona przez chwilę się zastanowiła. - Wiecie co? Ja pójdę to sprawdzić. - wstała z siedzenia. - Dziękuję dziewczyny. A macie dzisiaj jeszcze jakieś zajęcia?
-Mieliśmy mieć Astronomię, ale to nam odpada. - odpowiedziała Nadine.
Już wychodziła, aż nagle nasunęło się jej jeszcze jedne pytanie, ale o to, zapyta małżonka.
***
-Kochanie... - zaczęła, gdy weszła do gabinetu Malfoya, który znajdował się w lochach. - Wiesz może gdzie Harry? Ale mój brat. Bo syn jest przy Jasmine. Widziałeś go?
-Powinien być teraz na boisku. Coś tam sprawdza.
-Dzięki. - odparła i zmierzyła ku kierunkowi miejsca rozrywki Quidditcha. Arystokrata miał rację. Potter tam był, razem z synem, Fredem.
-Cześć Harry. - przywitała się. Odwrócił się w jej stronę i ją przytulił na powitanie.
-Hej Mionka. Jak tam? Jeszcze nie rozmawialiśmy ze sobą... nie wiedziałem, że jest tak ciężko z tą nauką. - zaśmiał się.
-Ty lepiej nie marudź, bo ty masz tylko lekcje latania, a ja, Draco, Ginny, Sofie, Cho... mamy jeszcze posprawdzać prace domowe, eseje... To nie marudź.
-Lubisz mnie denerwować. - uśmiechnął się. - Wszystko w porządku?
-Ech... - westchnęła. - Draco i ja to spokojnie. Harry obecnie opiekuje się Jasmine i Jean. Czuje się za nie odpowiedzialny. A Jen... Nadal. Niby się trochę uspokoiło, ale to tylko cisza przed burzą. Nie wiedziałam, że przez te jedne dawne zjawisko, może być całą przyszłością życia. A jak się Ginny trzyma? Nie widziałam jej jeszcze, nie licząc posiłków.
-Ciężko jest ją złapać. Naładowała sobie za wiele pracy na początek. Radziłem jej, by najpierw powtarzała z starszymi klasami zaklęcia, jednak ona dodawała od razu te nowe i wiele uczniów mają problemy... To musi im wszystko dokładnie jeszcze raz tłumaczyć... Niekiedy zdarza się tak, że późno wraca do naszej sypialni. Ale jutro sobota, więc może się uspokoi i może wpadniemy wspólnie do Hogsmeade?
-Możemy. - uśmiechnęła się.

~~*~~

-Gdzie jest Jen? - zapytał wystraszony blondyn, gdy odkrył, że nie ma jego siostry w pokoju. A jest już tak późna godzina. Właśnie wrócił z Jas z szpitala. Dzisiaj miał patrol z Alexandrem.
-Ja nie wiem. - odpowiedział Puchon. - Chodź. Może podczas patrolu ją znajdziemy.
-Dobra to idziemy. Dobranoc Jasmine. - zwrócił się do dziewczyny i ją przytulił.
-Dobranoc.
-I pamiętaj. Niczym się nie przejmuj. - posłał jej uśmiech, który odwzajemniła. Prefekci wyszli na korytarz. Postanowili, że pójdą od samej góry, czyli Sowiarni. Poszli na górę. Gdy mijali drzwi pomieszczenia z sowami, Malfoya coś skusiło na to, by wejść do środka. Miał jakieś dziwne przeczucie, że musi koniecznie tam wejść. Otworzył drzwi i zszokował się. Pod ścianą na ziemi, leżała jego siostra. Szybko do niej podbiegli. Harry kucnął. Była cała zimna. Niektóre kosmyki włosów zasłaniały jej twarz. Alexander ściągnął kurtkę, którą miał na sobie i przykrył nią dziewczynę. Była zmarznięta. Nim blondyn wziął Jen na ręce, szatyn coś zauważył.
-Harry... ślady.
-Jakie ślady? 
Zabini wyciągnął rękę ku szatynki, po czym pogładził jej przedramię. Brat spojrzał na te miejsce. Blizny... ona się cięła. Niektóre rany były świeże. Jak on mógł tego nie zauważyć? Przecież tyle spędzał z nią czasu, a ona chodziła w krótkich rękawkach. Kiedy ona zaczęła, że tego nie spostrzegł? Są dwie opcje. Pierwsza: Robiła to od niedawna. Druga: Rzucała specjalne zaklęcie ukrywające, tak, jak zrobiła to pierwszego września.
-Pozostawmy to jak na razie. - mruknął. - Ciekawe, jak długo już tu leży... Trzeba ją stąd zabrać i zanieść do pokoju.
-A nie lepiej do skrzydła? - spytał.
-Wolę mieć ją pod okiem, albo chociaż pewność, że nic się jej nie stanie. Dam do dormitorium hasło, by nikt nieproszony nie mógł wejść.
Wziął dziewczynę na ręce i razem z towarzyszem wrócili do salonu. Malfoy położył ją w swoim łóżku, po czym przykrył, aż za szyję. Pozostawił kurtkę Alexana przy niej. Taka była prośba Puchona. Nim wrócili na patrol, tak jak chłopak powiedział, tak zrobił. Dodał hasło. Będzie o nim wiedział tylko Alexan, Jean i Jasmine. No jeszcze ewentualnie rodzice. Dziewczynom przekaże to rano, gdy się spotkają. Podczas patrolu, rozmawiali o Malfoyównej, dlaczego ona może się ciąć. Pogadają z nią o tym, gdy będą mieli okazję. 

~~*~~

Tato!
Nie martw się. Znaleźliśmy Jean. Nic jej nie jest (mam nadzieję). 
Aktualnie jestem na patrolu z Alexandrem. Musimy pogadać.
Ja, ty, Jen i mama.
Jak najprędzej. Jest to poważna sprawa.
Znajdziecie czas jutro? Jest sobota i nie ma zajęć.
Z odpowiedzą czekam teraz sową, bądź na śniadaniu.
Harry.
PS: Założyłem hasło do mojego dormitorium. Orandis.

Draco przeczytał krótki liścik, który otrzymał od syna. Zawołał Hermionę. Gdy znalazła się obok niego, dał jej karteczkę do przeczytania. Przeczytała. Zaczął odpisywać:

Dobrze. To jutro około osiemnastej pójdziemy razem do Hogsmeade do Pubu "Pod Trzema Miotłami".
Czekajcie na nas w swoim salonie prefektów. Przyjdziemy po Was.
Tata.


Złożył makulaturę i podał sowie, która czekała na list odpowiadający. Złapała liścik dzióbkiem i pofrunęła do młodego Malfoya. Gdy przeczytał odpowiedź, ucieszył się, że to tak szybko będą mogli porozmawiać.
-------------------------------------------------------------------------

Tak. Odwiesiłam bloga :) . W ogóle nie wiem, po jakiego grzyba go zawieszałam ;p . Nie było operacji. Zostaje ona przełożona. Już było tak blisko, ale coś się zdarzyło i mam ją przełożoną, jednakże nie wiem kiedy...
Rozdział jest niebetowany, przez moją betę. Będzie jeszcze tak przez kilka rozdziałów.
Przepraszam za błędy, jeżeli takowe się znajdują.
Pozdrawiam,
Kaja.

czwartek, 26 września 2013

Informacja + Miniaturka z życia Autorki wzięte #3 + Info kolejne

EDIT (28.09.2013r.) !
Odwołuję zawieszenie! :D
Jeszcze dzisiaj, albo jutro pojawi się 33 rozdział :D
----------------------------------------------------------------------
Hej.
No to tak...
Czytajcie proszę wszystko od początku do końca ;)
Chciałam tutaj dać takie... wyjaśnienia (?).
Chciałabym powiedzieć, że w drugiej części opowiadania, będzie BARDZO dużo wątków z Jean. Dlaczego? Jest ważne to, co się z nią dzieje. Jej "zachowanie" jest BARDZOBARDZOBARDZO ważne w opowiadaniu.
Pojawiły się ciekawostki na temat niektórych bohaterów i ogólnie drugiej części opowiadania. Znajdziecie to w zakładce "Ciekawostki".
Zachęcam do głosowania w Ankiecie! Kto bardziej pasuje do Jean? Chodzi mi jako chłopaka/ukochanego. 
Dobra...
Niedawno pomyślałam, żeby zrobić takie... drzewko genealogiczne (jeżeli źle napisałam, to przepraszam ;p).
Skąd ta "decyzja" ?
Po prostu po raz trzeci, albo więcej, jak pisałam z moją blogową mamuśką (Tak To$ka ;D Mówię o Tobie ;**) to przyznała, że się jej jeszcze mylą dzieciaki, które do kogo należą xD . Ale rozumiem. Niekiedy sama się gubię xd. Dlatego postanowiłam zrobić te cztery drzewka. Malfoyów, Potterów (te dwa w jednym), Zabiniów (jeżeli źle, to sorrki) oraz Finniganów. 
Łapcie!

(Kim jest Zend? Dowiecie się w 34 rozdziale ;p)

Teraz dam Wam króciutką miniaturkę z życia autorki wzięte ;P
Pisane podczas słuchania >>TEGO<< (jeju *.* Jaki ona ma piękny głos <3)
Czas wydarzeń: 19 września 2013 roku - Czwartek
Było dziwnie...
Dzisiaj na lekcjach starałam wymyślić jakiś pomysł na miniaturkę Dramione, które chciałam właśnie tutaj dodać. Jednakże wpadłam na pomysł właśnie tego, co teraz tutaj opiszę. Będzie krótko, ale... chyba sensownie. Hehe. Dobra...
Siedzę sobie na Matematyce. Patrzę jak nauczycielka coś tam na tablicy wypisuje i coś tam gada, ale moje myśli były gdzie indziej. Starałam się wymyślić jakiś fajny pomysł na miniaturkę o Dramione. Nie natchnęła mnie niestety wena na to, jednakże... miałam dziwne wrażenie, że to, co mi się przypomniało, było rzeczywistością. Zastanawiałam się, czy to był sen, czy działo się naprawdę. To wszystko było wtedy takie realistyczne.
Przypomniało mi się, jak widziałam mojego najlepszego przyjaciela, jak siedzi z pewną dziewczyną z jego klasy. Trzymał jej dłonie. Poczułam się wtedy tak... dziwnie. Ale ja nie byłam tak z boku. Tylko tak jakby lekko "lewitowałam". Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Tak, jakbym była duchem, albo niewidzialna. Jak mówiłam... poczułam się dziwnie.
Czułam, że jestem... zazdrosna? 
Potem większy szok i cios. 
Pocałował się z nią.
Nie pamiętam już nic więcej. Ostatnie co pamiętam, to ten pocałunek jego z tą dziewczyną.
Opowiedziałam o tym mojej najlepszej przyjaciółce, Dominice. Wtedy byłyśmy same w szatni. 
-To był tylko sen Kaja. O kim ostatnio myślałaś, nim wczoraj zasnęłaś?
-O nim - odpowiedziałam cicho.
Powiedziała coś w tym stylu:
-Twój mózg to "zmontował". Po prostu w śnie widziałaś to, czego najbardziej się obawiasz, jeżeli o niego chodzi. 
Przez chwilę nastąpiła cisza. Analizowałam szybko te słowa, które do mnie powiedziała. Tak. Obawiałam się tego strasznie, ale... o co chodzi z tą zazdrością?
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że... się w nim zakochałam...
-Właśnie to powiedziałam, chociaż nie dosłownie, ale jednak. 
-Nie... nie masz Dominika racji - odparłam.
-Mam, mam, mam kochana.
-Skąd to właśnie wywnioskujesz? - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Powiedziałaś, że byłaś zazdrosna. O co byś była zazdrosna, jak o niego?
-Po prostu jestem zazdrosna o naszą przyjaźń. Jest to mój pierwszy przyjaciel. Ja i on...
-Klaudia... - jęknęła zrezygnowana - to wszystko się układa. Jesteś jego przyjaciółką, a on twoim przyjacielem. Wszystkie przyjaźnie damsko-męskie kończą się miłością...
-Większość - poprawiłam ją.
-...ty go kochasz. Sen to ukazał. Nie oszukujmy się: ty mu się podobasz - stwierdziła ignorując moją poprawkę.
-Mówię Ci, iż nie masz racji!
-Tak? - spojrzała mi w oczy. - To dlaczego nie śnił Ci się Kamil, Maciek, Grzesiek, Fabian, Mateusz, Dawid jak ich "kochałaś"? To były tylko zauroczenia.
-Grzesiek to co innego!
-A czy tak o nim nawijałaś, jak nawijasz od początku września jak o NIM ?
Chodziło jej o chłopaka, o którym była mowa.
-Nie... - oznajmiłam po chwili namysłu. Przecież Grzesiek... gdybym go naprawdę tak kochała, nie doszłabym do siebie po jednym dniu... Nie wiem czemu, ale Dominika jak mówiła, że z jakimś chłopakiem mi nie wyjdzie, to się to sprawdzało. Ona jest chyba moim jasnowidzem. Powiedziała, że dostanę na pewno dwójkę z kartkówki z biologii - Sprawdziło się.
Powiedziała mi wczoraj, że dzisiaj będę miała szczęśliwy numerek - Racja.
Oznajmiła mi, że za niedługo będę z przyjacielem w związku - Nie sprawdzi się. Przecież... nie jestem w jego guście. Przypomniała mi się rozmowa z nią, około dwóch tygodni temu...

Ubierałyśmy kurtki, bo właśnie mogłyśmy spokojnie wrócić do domu, po męczącym dniu w szkole. Rozmawiałyśmy, wygłupiałyśmy się, żartowałyśmy... potem zeszłyśmy na JEGO temat.
-Wczoraj był u mnie i graliśmy w to, co my jak u mnie byłaś. "Szczerość ponad wszystko". Zapytałam się go, jaki jest jego gust dziewczyn.
-Powiedział Ci?
-A no powiedział.
-Niech zgadnę... wszystkie pasują do Ciebie - uśmiechnęła się zagadkowo.
-Coś ty! Nigdy w życiu! Żadne z nich! Chociaż chciałabym mieć to, co on by chciał mieć przy swojej dziewczynie...
-Wymień.
-Miła, sympatyczna, pomocna - wymieniałam na palcach - zabawna, troskliwa, odpowiedzialna, niekiedy nieśmiała, radosna, uśmiechnięta, wesoła, z poczuciem humoru, towarzyska, przyjacielska.
-To wszystko do Ciebie pasuje!
-Właśnie, że nie. Jeszcze powiedział mi kilka...
-Mów.
-Chciałby, by dziewczyna miała taki... ciemny brązowy odcień włosów, brązowe tęczówki, które przypominają czekoladę, ładny uśmiech, szczupła...
-Ja nie mogę! - walnęła się otwartą dłonią w swoje czoło. - On mówił o TOBIE Kaja ! Nie skapnęłaś się?!
-Nic do mnie nie pasuje! - sprzeciwiłam się.
-Jak nie? Popatrz na wygląd. On opisał CIEBIE!
-Kto by mnie chciał? - uniosłam jedną brew ku górze. - Przecież mu się podoba ta dziewczyna.
-Ta blondynka? - zaczęła się śmiać - Nie żartuj sobie. Przecież zauważyłam, iż od niej ucieka, bo ma ją dosyć.
-Może chce ukryć to, że się w niej buja? - nie dałam za wygraną.
-Klaudia... nie załamuj mnie. Przemyśl to dobrze. On opisał TYLKO i WYŁĄCZNIE CIEBIE głuptasie!

Właśnie... myślałam o tym bardzo długo. Doszłam do wniosku, że z wyglądu właśnie o mnie mówił, ale... ile jest takich dziewcząt? Ale cechy? Może jednak ona miała rację, że mu się podobam? Od razu wyrzuciłam tę myśl z głowy, ponieważ nie było ono prawdopodobne. Nagle rozległ się gwizdek nauczyciela z wychowania fizycznego.
-Chodź! Siatę dzisiaj mamy grać! - zawołała. Ja stałam ciągle w jednym miejscu i się na nią patrzyłam. Nim zniknęła za drzwiami spojrzała na mnie i odparła:
-Kaja... spójrz prawdzie w oczy. Ile razy miałam rację? Zawsze to się sprawdzało. On Cię kocha i Ty GO kochasz - wyszła. Ja jednak stałam osłupiała. Po chwili ktoś mnie zawołał. Był to nauczyciel. Szybko wróciłam do rzeczywistości i pobiegłam na salę gimnastyczną. Graliśmy w siatkówkę. Najczęściej moje myśli wędrowały do tej rozmowy z przyjaciółką. 

Końcówka lekcji... Przegrywaliśmy. Pomyślałam:
-Gdyby on widział, że przeze mnie moja drużyna przegrywa, to nigdy już ze mną nie porozmawia. Będzie się ze mnie śmiał... A ta dziewczyna sobie go weźmie... o nie... nie pozwolę na to.
Byłam taka wściekła na tę dziewczynę, że nie wiem jak, ale zaserwowałam piłkę tak, że zdobyliśmy punkt. Mogłam znów serwować. Moja złość nie przemijała. Drugi punkt, trzeci, czwarty, piąty, szósty! Jeszcze tylko jeden i wygramy! Z bolącą ręką skupiłam się na tym, by wyobrazić sobie to, iż on właśnie obserwuje naszą grę i będzie zadowolony, że przyjaźni się ze mną. Chwila ciszy... Rzuciłam trochę wysoko, obserwowałam piłkę, po czym odbiłam w stronę przeciwników. Widziałam to wszystko w spowolnionym tempie... leciała tak powoli (oczywiście tak mi się wydawało). Druga drużyna próbuje ją odbić, jednak się nie udało. Piłka uderzyła w podłogę. Udało się. Zaczęłam się uśmiechać. Po raz pierwszy W ŻYCIU udało mi się z siatkówką. To był dla mnie wielki sukces. Z szerokim uśmiechem patrzyłam na moją osłupiałą drużynę, która do mnie podbiegła i zaczęliśmy przybijać sobie piątki. Spojrzałam w stronę wyjścia... zamurowało mnie. On tam był. Stał tam i obserwował grę. Miał na twarzy swój uśmiech i patrzył w moją stronę. Odwzajemniłam to. Zapomniałam o tym śnie.
Tylko pytanie...
Czy to na pewno był sen?

A teraz... ostatnia informacja i dla mnie bardzo przykra i smutna... Niestety, ale... zawieszam bloga. Uwierzcie, że te dwa słowa, pisałam bardzo długo i wolno, oraz z wielkim rozczarowaniem, że to naprawdę czynię. Nie mam jednakże innej opcji. Za to, że Was kocham, to powiem przyczynę.
Jest to proste (może, ale na pewno dla mnie nie ;/) .
Jutro (27 września) jadę do Katowic, gdzie w sobotę (28 września) będę miała operację na lewe oko. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie (boję się, że tak jednak nie będzie) to wrócę do domu wieczorem/nocy w sobotę. Potem nie wiem jak to jest... znam dwie wersje:
W piątek:
1. Badania
W nocy z piątku na sobotę:
1. Będę spała w szpitalu.
W sobotę:
1. Operacja
2. 3-4 godziny po zakończeniu zabiegu, mogę wracać do domu (mieszkam w okolicach Opola w woj. opolskim ;P)
Z tym to jestem pewna, jednakże mam WIELKĄ nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
Z dwiema opcjami jest tak:
Pierwsza:
Przez 2-3 dni nie będę chodziła do szkoły, po czym przez dwa tygodnie będę miała zwolnienie z W-Fu.
Druga:
Przez dwa tygodnie nie będę chodziła do szkoły, po czym przez CAŁY rok SZKOLNY nie będę ćwiczyła na lekcjach wychowania fizycznego

I w które mam wierzyć? -,-'
Ale jeżeli już tak konkretnie jesteśmy przy zawieszeniu...
Proszę o tych, co oceniają mojego bloga, by nie "zawieszali" oceny!!
Jak długo będzie ono trwało?
Będzie ono trwało przez tydzień-dwa (od jutra/soboty proszę liczyć!). Mam nadzieję, że max. 2 tygodnie.
Ale co będę robiła przez ten okres czasu w domu?
Czytać książek nie będę mogła.
Komputer/Laptop?
Nie mam pojęcia jak to będzie.
Postaram się po kryjomu pisać w zeszycie rozdziały, które później sobie przepiszę na kompa.
No cóż mam ku*wa robić?! -,- . Gdyby to ode mnie zależało, nie miałabym tej je*anej, zas*anej, sku*wionej operacji -,- .
Przepraszam, za moje wulgaryzmy, no ale jak można się od tego powstrzymać no! :____: .
Kiedy zakładałam tego bloga, obiecałam sobie, że jeżeli jakimś cudem dojdę chociaż do 10-15 rozdziału to nie zawieszę go nigdy.
Niestety... stało się. Ale wiedźcie, że będę ciągle z Wami :)
Może w szpitalu będzie Wi-Fi i jakoś skomunikuję się z Wami przez komentarze... albo GG .
Właśnie! To$ka ty moja mamuśko!
Nie martw się! 5 października pojawi się twoja miniatureczka urodzinowa 18+ ! Jeszcze zostało mi coś do dopisania... Ale MUSZĘ zdążyć! Dam radę (mam nadzieję xd) ! Najwyżej podzielę to na dwie części... jedna część (już napisana) będzie 5 października, a 6-7 października dokończenie... Mam nadzieję, że nie będziesz się gniewała ;) .
Tak na zakończenie. Łapcie to, co mam na ręce od tygodnia! Ciągle to poprawiam <3 ! Będzie to też podczas operacji, a jak ktoś spróbuje mi to zmazać to zaavaduje po prostu! xD
Są to imiona bohaterów tego opowiadania. Dałam tylko te co najlepiej widać. Ale napiszę kolejność. Jest ono pisane od nadgarstka do łokcia. (a dosłownie kończy się na łokciu ;D [na ręce mam tylko imiona, ale dam też nazwiska ;>])

Dramione
Draco Malfoy
Miona Malfoy
Jean Malfoy
Harry Malfoy
Jasmine Finnigan
Alexander Zabini
Rafael Cant
Ron Weasley
Ginny Potter
Harry Potter
Sofie Weasley
Izabelle Weasley
Nadine Senior
Michael Fayan
Kathrine Indes
Narcyza Malfoy
Luna Zabini
Blaise Zabini
Cho Finnigan
Seamus Finnigan
Kaja (?)
Fred Potter
James Potter
Albus Potter
Lily Potter
Alexina Finnigan
Lucjusz Malfoy
Bella Lestrange
Pansy Parkinson
Charlie Manderson

Jak na razie to wszyscy bohaterowie, których chcę tutaj zamieścić ;3 . 
Jeszcze jedna sprawa. Dzisiaj właśnie na matematyce rozmyślałam właśnie o opowiadaniu. Skapnęłam się, że zrobiłam WIELKI błąd. O co chodzi? Proszę wyjaśnię.
Pamiętacie te wydarzenia w Namysłowie w pierwszej części opowiadania? Tam pojawiła się Narcyza. Powiedziała, że za piętnaście lat coś się wydarzy. Właśnie zrobiłam w tym błąd. Z tym zdaniem wszystko jest OK, ale czas akcji ... 
Popatrzcie:
2000 rok - rozpoczęcie opowiadania
2001 rok - dajmy... ślub Hermiony i Dracona, oraz narodziny Jean i Harry'ego
2002 rok - tutaj jest tylko styczeń. Porwanie Hermiony.
WŁAŚNIE!
Gdy było wypowiedziane te zdanie, z tym ostrzeżeniem, był styczeń 2002 rok !
A 30 rozdział jako rozpoczęcie drugiej cz. opowiadania podałam, piętnaście lat później. A potem wychodzi mi 2016 ! -,- . Dlatego tak... tam gdzie było piętnaście lat później, to dam czternaście. Czyli minie 15 lat w styczniu 2017 roku !
Dlatego zmieniam. Na pewno myślicie "E tam. To przecież drobna pomyłka jest..." Właśnie, że NIE !
Jest to wielki błąd, który chcę właśnie naprawić. Nie wiem... może jeszcze dzisiaj, albo jak odwieszę bloga to pozmieniam. 
Z GÓRY MÓWIĘ!! :
Proszę się nie pytać: "Kiedy odwiesisz bloga" czy coś w tym stylu. Po prostu zerkajcie na koniec notki tak od... 4 października ;P . Pojawi się Edit i tam napiszę, czy odwieszam już. Jak nie będzie na dole, to patrzcie na samą górę posta. Ale jak w ogóle go nie będzie to znaczy, że jeszcze nie nadszedł (niestety) ten czas.
Kocham Was skarby!
Trzymajcie proszę za mnie kciuki ;*
Pozdrawiam,
Załamana i zdruzgotana: Kaja Malfoy.

niedziela, 22 września 2013

32 ~~ Będę Cię pilnował.

UWAGA! ROZDZIAŁ NIE BYŁ WYSŁANY DO ZBETOWANIA! Za zgodą bety

"Lepiej słuchaj i przestrzegaj zasad,
bo możesz pożałować tego, że nie posłuchałeś ..."

Rozdział 32
Będę Cię pilnował

Ruszyli na stację King Cross w Londynie. Zmierzyli w kierunku peronów 9 i 10, gdzie potem przeszli przez zaczarowaną barierkę na peron numer 9 i 3/4. Od razu zrobiło się głośno. Wszyscy uczniowie żegnali się z rodzinami. Malfoyowie oddali swoje kufry i zaczęli szukać przyjaciół. Rodzice od razu znaleźli Weasleyów i Potterów. Bliźniaki na chwilę odeszły na bok, na prośbę Jean. Powiedziała:
-Harry... Proszę Cię... Usiądź obok mnie. Jak i w przedziale dla prefektów, jak i przy przyjaciołach. Ja się naprawdę boję.
-Dobrze. Niczego się nie bój. To co było w nocy nic nie oznacza.
-Skąd wiesz? Też tak miałam rok temu, a potem się okazało, że tata miał wypadek.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie. - złapał ją za nadgarstki i spojrzał prosto w jej szaro-niebieskie oczy. - To nic nie ma związanego z rodzicami, ani rodziną. Niczego się nie obawiaj. Wiedz, że ja będę ciągle przy tobie. Będę Cię pilnował. Obiecuję.
Przytulił ją, a ona odwzajemniła uścisk. Mimo że często się z nim kłóciła, denerwowali się, wkurzali wzajemnie to i tak ona wiedziała, że znajdzie pomoc u jego boku. Wiedziała, że umie się zatroszczyć o dziewczynę. Ciekawiła się, kto będzie tą szczęśliwą dziewczyną, która będzie jego dziewczyną, narzeczoną, a później żoną. Chociaż nie kochała go jako ukochanego, ale kochała jako troskliwego, czułego, odpowiedzialnego i opiekuńczego brata. Po chwili złapał ją za rękę i powiedział:
-Chodź. Pójdziemy poszukać przyjaciół.
Na zgodę kiwnęła głową i szybkim krokiem zmierzyli w stronę pociągu, mając nadzieję, że znajdą ich przy wagonie. Znaleźli. Jasmine, Izabelle, Alexander i Nadine czekali na rodzeństwo.
-Na Merlina! - zawołała Jas. - Jen! Coś ty taka blada?
-Nie wyspałam się po prostu. - mruknęła. - A gdzie Fred i James?
-Z rodzicami. Powinni zaraz dołączyć. - odpowiedział Alex z lekkim uśmiechem, który posyłał w stronę szatynki. Po chwili podbiegła do nich jakaś dziewczyna o czarnych, mocno falowanych włosach i ciemnobrązowych oczach. Była to trzynastoletnia siostra panny Finnigan, Alexina Mirlen Finnigan.
-Jasmine! Widziałaś może Albusa?
-Nie Alin. Nie widziałam. Może jest z rodzeństwem. Poszukaj Potterów.
-Pomożesz mi? - spytała.
-No dobrze. - stwierdziła i powiedziała do towarzyszy. - Widzimy się za chwilę. Czekajcie na mnie w przedziale gdzie zawsze siedzimy. Na razie. - ruszyła za siostrą.
-To... wchodzimy? - zagadnął Harry.
-Pewnie. - mruknęła Iza. Weszła do wagonu, a za nią chciał wejść blondyn, jednak siostra do zatrzymała.
-Co jest? - zapytał.
-A pożegnać się z rodzicami?
-Przecież oni jadą z nami. - roześmiał się.
-A no tak... - uśmiechnęła się lekko. Była przyzwyczajona do pożegnań z rodzicami, nim wsiądzie do pociągu i odjedzie. - To wchodzimy.
-Ja zaraz dojdę, tylko pójdę do moich rodziców się z nimi pożegnać. - oznajmiła Nadine.
-Dobra.
Weszła do wnętrza. Razem z przyjacielem, kuzynką i bratem zmierzyli w stronę ich przedziału. Gdy doszli opadli na siedzenia. Tak jak szarooka poprosiła tak blondyn zrobił. Bardzo chciała, by siedział obok niej. Bała się, że może być gorzej niż zwykle. Zaczęli rozmawiać, jak im minął ostatni tydzień wakacji.
Dokładnie o jedenastej poczuli, jak pociąg ruszył. Przyjaciele siedzieli w jednym przedziale. Jean, Harry, Jasmine i Alexnader siedzieli po jednej stronie, a Izabelle, Nadine, Fred i James po drugiej. Bruneci zaczęli opowiadać kawały, z których nie udało się powstrzymać od śmiechu. Po kilku minutach, drzwi się rozsunęły. -Prefekci mają przyjść do wagonu, przeznaczony dla nauczycieli, by weszli do przedziału prefektów. - powiedziała z uśmiechem Ginny. Czwórka przyjaciół wstała z siedzeń i poszła za rudowłosą kobietą. Zmierzyli ku wagonie nauczycieli, by później wejść do jednego, który jest przeznaczony dla krótkich spotkań prefektów z zastępcą dyrektora, który powie o zasadach i obowiązkach prefektów naczelnych. Weszli do jednego z nich. Siedział tam Seamus Finnigan. Czwórka przybyłych zajęła miejsce naprzeciwko niego. Zaczął:
-Witam Was. Zacznę od tych głównych zalet bycia prefektem. Możecie odwiedzać Hogsmeade, kiedy chcecie, oczywiście nie na lekcjach. Macie jedną wspólną łazienkę, która jest na piątym piętrze. Przysługuje Wam także oddzielne dormitorium. Każdy z Was ma własną. Są one tylko połączone ze sobą Pokojem Wspólnym. Hasło będziecie znali tylko Wy. Jeżeli chcecie, możecie też założyć hasło do dormitorium, jednak chyba nie będzie taka potrzeba. Teraz obowiązki... Będziecie prowadzili wspólne patrole. Od godziny dwudziestej trzeciej w nocy, do piątej rano. Macie się zamieniać. Macie prawo do dodawania i odejmowania punktów innym i swoim domom, ale oczywiście musicie mieć do tego prawdziwy powód. Razem z dyrektorką ustaliłem takie pary na patrole... Jasmine z Harrym, a Jean z Alexandrem...
-Przepraszam panie profesorze... - przerwała mu szatynka. - A czy mogłabym mieć patrole z Harrym? Nie, że nie lubię Alexana, ja go bardzo lubię, ale... jakoś bezpieczniej czułabym się przy jego boku.
-Przykro mi, ale nie ma możliwości zmiany. Ale nie dokończyłem jeszcze dokładniej. Ustaliliśmy z profesor Finnigan, że nie będą tylko takie pary. Postanowiliśmy, że będziecie się mieszali ze sobą. Czyli... tak jak powiedziałem wcześniej, innym dniu Jasmine z Jean, Harry z Alexandrem, Potem Jean z Harrym, a Jas z Alexanem. W jakiej kolejności będziecie to robili, to już od Was zależy. Jedna para na jedną noc. Hasła do Pokoi Wspólnych domów. Gryffindoru to Gryfomanis, Slytherinu to Salazarsen, Huffelpuffu to Draconis. Z Ravenclaw nadal jest, by odpowiedzieć na pytanie. Macie jakieś pytania?
-Ja mam. - odezwał się brunet. - Mamy oddzielne dormitorium, a wspólny pokój. Czy mamy jakieś oddzielne łazienki?
-Oczywiście. Z każdego dormitorium jest wyjście do łazienki. Jeżeli to wszystko to wróćcie już do przyjaciół. Do widzenia. - uśmiechnął się.
-Do widzenia. - odpowiedzieli razem i wyszli z przedziału. Zmierzali już do przyjaciół, jednak gdy blondyn przeszedł przy drzwiach do przedziału, gdzie siedzieli jego rodzice powiedział do siostry:
-Idź z nimi. Ja na chwilę wejdę do rodziców. Zaraz przyjdę.
Przytaknęła głową i zmierzyła za Jas. Chłopak rozsunął wejście, wszedł, zamknął za sobą drzwiczki i usiadł naprzeciwko mamy.
-Harry. - odezwała się z uśmiechem matka. - Coś się stało?
-Mi nic, ale... Nie mówiłem Wam o tym i nie chciałem, ale muszę powiedzieć. To przecież o nią chodzi, a nie chcę by się jej coś stało.
-O kim mówisz? - zapytał Draco.
-O Jean. Znów się zaczyna. - spuścił głowę, a Malfoyowie zrobili przerażone miny. Te trzy słowa znaczyły tak wiele. Znów się zaczyna.
-Skąd te wnioski synku? - spytał.
-Dzisiaj w nocy około drugiej siedziała w kuchni i płakała. Później o czwartej obudziłem się, bo usłyszałem jęki i ciche krzyki. Była to ona. Podszedłem do jej łóżka. Dygotała, z jej czoła leciały krople potu, a z pod powiek łzy. Ona się boi. Co mam zrobić? Chcę ją chronić!
Hermiona usiadła obok syna, a on przytulił się do niej. Pogładziła go po włosach.
-Nie martw się. Teraz będziesz miał ją bardziej pod kontrolą i będziesz mógł bardziej ją pilnować. Przecież jesteśmy w Hogwarcie. A jesteście prefektami, więc macie dormitorium, które znajduje się obok siebie. Damy radę. Nic jej się nie stanie. - uspakajała go kobieta.
-Harry. Posłuchaj mnie uważnie. - ojciec spojrzał prosto w oczy synowi. - Niczego się nie bój. Teraz będzie bardziej chroniona, ponieważ my tam także będziemy. Nasz pokój będzie na piątym piętrze. Będziemy mieli do Was blisko.
Kiwnął głową i lekko się uśmiechnął. Wstał z siedzenia i ruszył do siostry, która siedziała w przedziale z przyjaciółmi.
Zajął wcześniej zajmowane miejsce. Poleciały kolejne kawały. Nagle wejście się otwarło. Stanął w nich przystojny chłopak o brązowych włosach i niebiesko-zielonych oczach.
-Cześć. - przywitał się. - Czy... mógłbym się do Was dosiąść? W żadnym uczniowskim wagonie nie ma miejsca.
-Pewnie. Siadaj gdzie chcesz. - uśmiechnął się Alexander. Nieznajomy także się uśmiechnął i usiadł pomiędzy Jean, a Jasmine.
-Nazywam się Rafael Nicoladis Cast. - przedstawił się. - Należę do Gryfonów. Szóstoklasista.
-Miło mi Cię poznać Rafael. - odezwała się Jas. - My jesteśmy z różnych domów, ale z jednego roku. Piątoklasiści. Ja jestem Jasmine, to jest Harry, Jean, Alexander, Fred, Izabelle, Nadine i James.
Podał każdemu rękę na przywitanie.
-Macie może ochotę na jakąś zabawę? - zagadnął James.
-A jaką? - zapytała z lekkim uśmiechem Jen.
-A niech będzie... butelka.
Z twarzy szatynki wygasł uśmiech. Wszystko inne może być, ale nie butelka! Nie dała jednak to po sobie poznać. Spytała:
-Jakie są zasady? Bo robimy różnie.
-Gramy na zasadzie "Pytanie czy Wyzwanie". Nie robimy na rozbieranie się, chociaż wiem kochane dziewczyny, że byście chciały. - roześmiał się Fred, a Izabelle uszczypnęła go w ucho. - Auć! Iza! To bolało! Dobra... jeżeli macie jakieś zasady dla siebie, to mówcie teraz. - rozglądnął się po wnętrzu. - Żadna z Was?
-Ja tylko jedne. - odezwała się Malfoyówna. - Ja nie chcę nic z całowaniem.
-Dobra. - klasnął w dłonie Alexander. - Ktoś ma jeszcze? - reszta pokręciła głowami. - Teraz butelkę trzeba skądś wytrzasnąć...
Fred uśmiechnął się lekko i wyciągnął z plecaka plastikową butelkę. Dziewczyny wyczarowały stolik na środku przedziału.
-Kto zaczyna? - spytał Puchon.
-Ja. - zawołała Nadine. Wzięła od towarzysza butelkę, położyła ją na powierzchni mebla i zakręciła. Wypadło na Zabiniego.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie.
-Hmm... jakie by ci tutaj dać pytanie... - zastanowiła się chwilę. - Wiem! Czy jakaś dziewczyna z Hogwartu ci się podoba? Ale chodzi o uczennicę.
-Tak. - odpowiedział śmiało. Zakręcił. Wypadło na Rafaela.
-Py... - nie dokończył, bo szatyn od razu mu odpowiedział.
-Wyzwanie. Jak na całego to na całego. - zaśmiał się.
-Spoko. - mruknął. - Może... Pocałuj najładniejszą dziewczynę w tym przedziale. Może być w policzek.
Chłopak przez chwilę zaczął się rozglądać.
-Na pewno wybierze Nadine. - szepnęła Jean w stronę brata.
-Albo Jasmine. - odszepnął.
-A co mówiłeś ro... - przerwała, ponieważ ktoś złapał ją za policzek, obrócił jej głowę w swoją stronę i złączył jej usta z innymi ustami. Był to nowo poznany chłopak. Chciała się od niego oderwać, jednak nie umiała. Zostało jej tylko jedno wyjście... podniosła rękę, dłoń zacisnęła w pięść i uderzyła w małego "przyjaciela" szatyna. Od razu skończył się pocałunek. Rafael trzymał się mocno za swoją męskość zaciskając zęby, by nie krzyczeć. Dziewczyna wstała z miejsca i powiedziała w jego stronę:
-Mówiłam, że nie chcę nic z całowaniem!
Wyszła. Była wściekła. Przeszła do drugiego wagonu. Nikogo nie było na wąskim korytarzu. Nagle... zrobiło jej się niedobrze. Oparła się dłonią o okno. Zakręciło jej się w głowie, a po chwili leżała na podłożu. Usłyszała jak ktoś woła jej imię. Więcej nic nie słyszała...
***
-Coś ty taki zamyślony?
Z zamyśleń Dracona oderwała go jego żona. Spojrzał na nią. Nadal miała zatroskaną minę. Nic nie mówili od tej krótkiej rozmowy z synem. Myślał o córce.
-Myślę o Jean... Zastanawiam się czy... Czy to tylko przemęczenie, czy naprawdę to się dzieje. Ale chyba te drugie. W tamtym roku, jak Harry mi opowiedział co się z nią dzieje... To jest tak samo. Co się teraz wydarzy?
-Nie wiem kochanie. - odparła. Panna Malfoy już od małego... to się działo od kiedy miała zaledwie miesiąc. Wszystkie fakty, jakie się działy piętnaście lat temu... to wszystko się ze sobą łączy. Nagle usłyszała jakieś krzyki.
-Kto tak krzyczy? - spytała przerażona. Po chwili słyszała jak ktoś wypowiada imię jej córeczki. - Lecę sprawdzić co się dzieje. - wybiegła z przedziału. Przechodziła przez wąskie korytarze wagonów. Po chwili znalazła się tam, gdzie dzieci ich przyjaciół byli. 
-Odsuńcie się! Co się tutaj dzieje? - zawołała kobieta. Piątoklasiści się odsunęli. Kiedy ujrzała leżące ciało szatynki przeraziła się. Alexander po chwili śmiało podszedł do młodej Gryfonki i z lekkim trudem wziął ją na ręce, po czym zaniósł ją do wcześniej zajmowanego przez przyjaciół przedział. Wszyscy podążali za nim. Położył ją po jednej stronie. Zaczął leciutko uderzać w jej lekko zarumienione policzki. Jej powieki drgnęły. Puchon pomógł jej przejść na pozycję siedzącą, a gdy to zrobił usiadł obok niej. Spytał resztę:
-Macie wodę?
Harry podszedł do swojego plecaka, z którego wyciągnął butelkę napełnioną wodą. Podał ją przyjacielowi. Po drugiej stronie dziewczyny zajął miejsce Rafael. Chciał złapać za dłoń czternastolatki, jednak Zabini szybko złapał za ręce przyjaciółki. 
-Nie waż się jej dotykać. - syknął. - To wszystko przez ciebie.
-A co ja takiego zrobiłem? Przecież sam mi kazałeś pocałować najładniejszą dziewczynę w tym przedziale.
-Ale ona powiedziała, że nie chce nic z całowaniem, co automatycznie ją wyklucza z tego wyzwania. Ty nie jesteś jej wart, więc spadaj, bo cię zaraz wypieprzę z tego przedziału, albo przez okno wyrzucę. - warknął.
-Alexander! - skarciła go Hermiona. - Przestań mu grozić!
-Proszę pani, ale to przez niego! - odpowiedział Zabini.
-Proszę wyjść. - rozkazała Herma w stronę szóstoklasisty. Ten wstał i wyszedł, a później gdzieś zniknął.  
-C-Co się s-stało? - wszyscy usłyszeli słaby głos Jean.
-Zemdlałaś, ale wszystko jest już w porządku. - odpowiedział szatyn i przytulił dziewczynę. Poczuł się o nią odpowiedzialny, tak, jak było to w czwartej klasie, gdy byli razem.

~~*~~

Po kilku godzinach byli już w Hogsmeade. Przebrani w czarne szkolne szaty, uczniowie wyszli z pociągu. Nagle usłyszeli:
-Pirszoroczni do mnie!
Był to gajowy Hogwartu. Pół olbrzym. Jego twarz pokrywały siwiejące włosy. Hermiona szturchnęła syna, kiedy tylko obok niego stanęła.
-Czemu mi nic nie mówiłeś, że Hagrid nadal jest tutaj gajowym?
-Zapomniałem. A czy to ma jakieś wielkie znaczenie?
-Dla mnie, wujka Harry'ego i wujka Rona tak. To nasz przyjaciel.
-Nie gniewasz się na nas? - do rozmowy dołączyła się Jean.
-Nie, nie gniewam, ale mogliście coś powiedzieć. Idę do Harry'ego i Rona. Idźcie już do wozów.
-Przecież wiemy. Mamo. Jesteśmy już na piątym roku, a nie na pierwszym. - jęknął blondyn. Kobieta poszła poszukać brata i szwagra, a bliźniaki poszli razem w stronę wozów, prowadzących do Hogwartu.
Po kilku minutach znaleźli się w Wielkiej Sali. Przyjaciele się rozstali i zajęli miejsca przy stołach swoich domów. Izabelle, Jean i Nadine usiadły razem przy stole Gryfonów. Po chwili drzwi się otwarły. Stanął w nich Seamus, a za nim szereg pierwszoroczniaków, ustawionych w parach. Przeszli przez środek Sali, nie powstrzymując się od oglądania pomieszczenia. Najbardziej podziwiali zaczarowany sufit, na którym teraz było widać pełno gwiazd.
Ceremonia przydziału trwała trochę dłużej, niż w ostatnim roku. Dużo osób trafiło do Ślizgonów i Krukonów. A jakie były relacje między Slytherinem, a Gryffindorem? Było to poznać po przemowie dyrektorki. Uczniowie chodzili do stołów innych domów. Najczęściej to Gryfoni do Ślizgonów. Tak. Relacje z nimi były dobre. Jest już tak od dziesięciu lat. W trakcie przemowy profesor Finnigan, poinformowała uczniów o ważnych sprawach:
-Mamy wielkie zmiany w radzie pedagogicznej. Obrony będzie uczyła pani Hermiona Malfoy, eliksirów Dracon Malfoy, transmutacji Ginny Potter, lekcji latania Harry Potter, historii magii Ronald Weasley, mugoloznastwa Sofie Weasley. Mam nadzieję, że wykonałam dobrego wyboru, jeżeli chodzi o wybranie nauczycieli do odpowiedniego dla niego przedmiotu.
Szatynka spojrzała na stół Ślizgonów. Widziała, jak jej brat już rozmawia z swoim kolegą, Charliem. Jest to przystojny blondyn. Często bywał w domu Malfoyów, ale unikała go. Harry się wygadał, że ona podoba się Charliemu.
Po uczcie, prefekci spełnili swoje obowiązki i razem ruszyli do ich nowego dormitorium. Nim poszli spać, bawili się w Eksplodującego Durnia. Wszyscy byli wykończeni.

~~*~~

-Jak pięknie. - westchnęła Hermiona wchodząc do sypialni jej i męża. Ściany były pokryte beżową, brązową i czarną farbą. W pomieszczeniu znajdowało się małżeńskie łoże z biało-czarną pościelą. Z okna mieli widok na piękne jezioro, które znajdowało się na błoniach Hogwartu. W jednym kącie pokoju znajdowała się kanapa z dwoma fotelami, które stały przy kominku.
-Ten pokój jest tylko dla nas. - mruknął Draco przytulając małżonkę od tyłu. Minęło już piętnaście lat, a jego uczucie do niej nigdy nie zmalało. Kochał ją tak, jak kiedyś. Złożył na jej szyi delikatny pocałunek. Odwróciła się w jego stronę. Zaczęli się całować. Gdy się oderwali szepnęła:
-Teraz nikt nie powinien nam przeszkodzić kochanie.

~~*~~

Jean siedziała na swoim łóżku i czytała książkę. Chciała się oderwać od rzeczywistości. Uwielbiała czytać musicale. Chciałaby zostać z zawodu aurorką, a z zamiłowania piosenkarką, albo pisarką. Tak. Miała talent pisarki. Nie pisała tylko tekstów piosenek, które później sobie śpiewała dla siebie, tylko tworzyła również opowiadania. Tragiczne, romantyczne, obyczajowe. Do pokoju ktoś zapukał. Szatynka powiedziała śmiałe "Proszę", a drzwi się otwarły. Stanęła w nich Jasmine w swojej długiej, niebieskiej koszuli nocnej, która sięgała jej za kolana. Gryfonka uśmiechnęła się i zaprosiła gestem dłoni, by przyjaciółka usiadła obok niej, co uczyniła. Malfoyówna odłożyła książkę.
-Co cię do mnie sprowadza Jas? - spytała miło.
-Musimy pogadać.
-Słucham cię. O czym chcesz pogadać, albo o kim?
-O Rafaelu.
Gdy piątoklasistka usłyszała te imię, od razu uśmiech spełzł z jej twarzy. Finnigan uznała te milczenie za pozwolenie kontynuacji, więc mówiła:
-Wiem, że źle zrobił, ale widocznie wpadłaś mu w oko. Nie musiałaś go uderzać w... jego przyjaciela. Może... pogodzilibyście się?
Dziewczynie szczęka opadła. Gdy zamknęła usta dotknęła dłonią czoło przyjaciółki.
-Czy ty coś dzisiaj może brałaś? - zapytała bez namysłu szarooka. - Ja i on pogodzeni? Ja mu wpadłam w oko? Chyba cię coś. Czy nie za bardzo przejęłaś się tym, że przegrałaś dwa razy, gdy graliśmy w Eksplodującego Durnia?
-Nie? Dlaczego nie chcesz się z nim pogodzić?
-A czy ja powiedziałam, że nie chcę? Po prostu nie chcę się z nim zadawać i koniec.
***
Harry leżał na łóżku w swoim dormitorium, patrząc ciągle przez okno na księżyc. Zastanawiał się, co takiego teraz będzie. Wiedział, że nie będzie z nią łatwo. Bał się, iż będzie coraz bardziej cierpiała. Rok temu było gorzej niż zazwyczaj. Obawiał się tego, że zacznie się o wiele gorzej. Przez rozmyślania nie umiał zasnąć. Po chwili usłyszał ciche pukanie do drzwi. Powoli się otworzyły i zamknęły.
-Co się dzieje? - spytał.
-Mogę zostać tutaj na noc? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Jean.
-Boisz się być sama?
Tylko pokiwała głową. Chłopak wstał z łóżka i wyczarował kołdrę i poduszkę, którą położył na kanapie.
-Dobra siostra... połóż się w łóżku, a ja będę spał dzisiaj na kanapie.
-Co? Nie... ty idź do łóżka. - nie chciała dać za wygraną.
-Przykro mi siostrzyczko, ale ze mną nie wygrasz. - zaśmiał się cicho. - Właź pod kołdrę.
Dziewczyna podeszła do łóżka, położyła się i przykryła. Harry zrobił to samo na kanapie.
-Dobranoc Jean. - odparł.
-Dobranoc Harry. - odpowiedziała, jednak dodała w myślach: "Mam nadzieję, że dobra..."
***
-NIEEEEE!!
Harry szybko poderwał się z kanapy i podszedł do łoża. Dziewczyna siedziała, cała przerażona.
-Spokojnie Jean. Nic ci nie zagraża. Jestem obok ciebie. - powiedział siadając na łóżku, a czternastolatka wtuliła się w jego tors. Znów jej się to śniło. 
-Harry... - zaszlochała. - Nie wytrzymam już. Nim to minie, ja się chyba prędzej zabiję...
-Jen na Merlina! Przestań już tak mówić! Za niedługo ci to minie. Nigdy nie pozwolę na to, by coś ci się stało. Zaopiekuję się tobą. Nawet mógłbym nie spać, tylko być z tobą, aby wiedzieć, że jesteś w bezpieczeństwie.
-Nie przesadzaj. Widać, że masz charakter po cioci Ginny. Ona jest taka opiekuńcza, troskliwa... masz to po niej.
-Po mamie także. A teraz połóż się i...
Nie dokończył, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Blondyn wstał i poszedł otworzyć. 
-Alexan? - zapytał zdziwiony. - A ty co chodzisz po nocach? Patrole dopiero zaczynają się jutro, ale to, że jesteś prefektem nie oznacza, że możesz chodzić po nocach, gdy nie jesteś na patrolach.- skarcił go.
-A to dlaczego ty chodzisz? - zapytał z rozbawieniem. - Słuchaj... usłyszałem krzyk. Poznałem, że to Jean, ale zobaczyłem przez dziurkę do klucza w jej drzwiach, że jej nie ma…
-Ona jest u mnie. - odpowiedział krótko. - Wchodź.
Szatyn wszedł do dormitorium Ślizgona i od razu spojrzał na dziewczynę, która nadal siedziała na łożu w swojej czerwonej koszuli nocnej na ramiączkach. Przybyły podszedł niepewnie do Gryfonki i usiadł obok niej.
-Co się stało, że krzyczałaś? - w jego głosie było słychać troskę.
-Nic takiego... po prostu to zły sen. Ale... aż tak głośno krzyczałam? - jako odpowiedź pokiwał głową. - Przepraszam, że cię obudziłam. A Jasmine śpi?
-Ona na chwilę wstała. Spotkaliśmy się w Pokoju Wspólnym i powiedziałem jej, by wróciła do pokoju.
-Tobie także dziękuję. - teraz przytuliła z śmiałością zaskoczonego Puchona. - Za to, że przyszedłeś sprawdzić, co się stało.
-Dobra... ja zostawię was na chwilę samych. Zaraz wrócę. - oznajmił piątoklasista, po czym wyszedł z dormitorium. Zmierzył w kierunku drzwi, które wiodły do sypialni rodziców. Były zamknięte. Wyciągnął różdżkę i wypowiedział "Alohomora", a później znalazł się w ich sypialni. Zaczął:
-Przepraszam, że przeszkadzam wam w bzykanku, ale właśnie znów się zaczęło. Lepiej przerwijcie choć na chwilę, ubierzcie szlafroki i przyjdźcie do mojego dormitorium. - zamknął drzwi, pozostawiając zszokowanych małżonków.
-Na szczęście jesteśmy przykryci... - mruknęła Hermiona.
-A czy on musiał ZNÓW nam przerwać?
-Nie wkurzaj się kochanie. - cmoknęła go w policzek. - Lepiej chodźmy do dzieci. - wstała z łoża. Założyła na siebie swój biały szlafrok. - Idziesz?
Poszedł jej śladami. Po chwili znaleźli się w pokoju Ślizgona. Zastali tam swoje dzieci i Alexandra.
-Alexan. Migiem do łóżka! - rozkazała pani Malfoy. Ten skinął głową i szybko wybiegł z pomieszczenia. 
-Najpierw... - zaczął Draco. - Harry, dlaczego Jean śpi u ciebie?
-Ona sama chciała!
-Tato, mamo... znów się zaczyna. To nie moje widzi misie. 
Trzydziestosześcioletni mężczyzna podszedł do córki i ją przytulił, co ona odwzajemniła.

"Muszę go ostrzec" pomyślała.  

=================================
Nowa postać! Znajdziecie ją na stronie "Pracownicy - cz.2" !
=================================

Hej robaczki ;**
Dawno nie było rozdziału. Podawałam wiele razy jasny powód. Ustaliłam z moją betą, że opublikuję 32 rozdział.
Będą one się pojawiały nie zbyt szybko. W spokojnym tempie.
Pozdrawiam,
Kaja